Czwartkowy wieczór obfitował w niespodzianki. Swoje mecze przegrali kandydaci do wygrania poszczególnych lig. W meczu na szczycie pierwszej ligi wygrała Trójmiejska Strefa Szkód, natomiast w spotkaniu pomiędzy liderem a wiceliderem trzeciej ligi lepsi okazali się gracze Craftveny, którzy zdają się nie składać jeszcze broni w kontekście walki o wygraną w lidze. Zapraszamy na podsumowanie dwudziestego dnia meczowego!
Craftvena – Range Soft VT 2-1 (21-14; 16-21; 21-18)
Spotkanie pomiędzy drużynami było meczem na szczycie trzeciej ligi. Range Soft stanął przed szansą postawienia kropki nad i’ wygrania 3-0, co sprawiłoby, że na 99,9% zajęliby na koniec sezonu najwyższy stopień podium. Niestety dla nich samych, ‘Żółto-czarni’ lubią w ostatnim czasie komplikować sobie sytuację. Tak było w ostatnim spotkaniu z Wirtualną Polską, tak było i w czwartkowy wieczór, kiedy to zmierzyli się z Rzemieślnikami. Craftvena rozpoczęła spotkanie dokładnie w taki sposób, w jaki sobie wymarzyła. Aby podtrzymać swoje mistrzowskie aspiracje, gracze Bartka Zakrzewskiego musieli wygrać spotkanie przeciwko najgroźniejszemu rywalowi. Przez długi czas w obecnym sezonie byli jedyną drużyną, której ta sztuka się udała. 4 czerwca ‘Rzemieślnicy’ ograli swojego rywala w stosunku 2-1. Wracając do czwartkowego spotkania, ‘Czarni’ od początku wydawali się być bardzo zdeterminowaną drużyną. Mimo, że do pewnego momentu seta widniał wynik remisowy 13-13 to od tego stanu zdołali odjechać swoim rywalom. Można tylko snuć domysły, ale stało się to dokładnie w momencie, kiedy na halę wszedł kontuzjowany gracz Craftveny – Radosław Zakrzewski. Ostatecznie ‘Czarni’ wygrali tę partię do 14. Druga partia należała już do ‘Żółto-czarnych’, którzy poprawili swoją grę, a także skutecznie wykorzystali fakt, że ich przeciwnikom zdarzały się nadprogramowe błędy. W tym secie dwu czy trzykrotnie doszło do sytuacji, w której dwóch graczy próbowało jednocześnie odbić piłkę. Ten brak komunikacji nie mógł pozostać bez konsekwencji i Range zdołało doprowadzić do wyrównania w meczu 1-1. Między drugim a trzecim setem nie mogliśmy wyzbyć się silnego poczucia deja vu. W ekipie Range Soft, podobnie jak w pierwszym meczu pomiędzy drużynami, znów miały miejsce pewne tarcia pomiędzy poszczególnymi zawodnikami. Mówiąc wprost – nie był to zbyt dobry prognostyk przed trzecim setem. Ostatecznie, Craftvena zdołała wygrać tę partię do osiemnastu i cały mecz w stosunku 2-1. Wynik, a także wydarzenia około-boiskowe bardzo przypominały partię sprzed miesiąca. Na chwile obecną różnica punktowa obu drużyn stopniała do pięciu oczek, przy czym ‘Rzemieślnicy’ rozegrali jedno spotkanie mniej. Podsumowując, to nie koniec emocji w trzeciej lidze.
AVOCADO friends – SV INVICTA 3-0 (21-16; 21-12; 21-13)
Jest takie powiedzenie – ‘z dużej chmury mały deszcz’. Dokładnie w ten sposób postrzegamy ten mecz. Po wtorkowej wygranej drużyny Sławomira Cichosza – SV INVICTA nad Team Spontan wydawało się, że AVOCADO friends może mieć w czwartkowy wieczór spory problem. Dodatkowym czynnikiem, który na to wskazywał był fakt, że po raz pierwszy od 8 czerwca do protokołu meczowego wpisany został Mateusz Nowik, który do pewnego momentu zdawał się być jednym z głównych faworytów do zgarnięcia tytułu najlepiej punktującego gracza ligi. Umówmy się, to nadal AVOCADO friends było faworytem spotkania, ale po stronie INVICTY naprawdę można było znaleźć kilka lub kilkanaście plusików. Jak się jednak okazało, to była tylko teoria. Gdybanie. Pompowanie balonika. Drużyna INVICTY miała okazję zrównać się punktami z rywalem, a tymczasem, na chwilę obecną różnica między nimi wynosi aż sześć oczek. Gracze Sławomira Cichosza zostali w czwartkowy wieczór skarceni, a wygrana ‘Wegan’ ani przez chwilę nie była zagrożona. Największy opór ich rywale stawili w pierwszym secie, kiedy to zdołali ugrać szesnaście punktów. W spotkaniu, zgodnie z zapowiedzią przedmeczową nie zabrakło emocji, kontrowersji sędziowskich czy wzajemnych uszczypliwości. Gdy jednak było trzeba zachować zimną krew – ‘Weganie’ konsekwentnie to robili. Pierwszy set padł ich łupem do 16. Druga i trzecia odsłona to festiwal świetnej gry graczy z ulicy Wajdeloty. Tradycyjnie świetną partie rozegrali Marcin Maukrat i Patryk Okulewicz, którzy co rusz byli obsługiwani przez rozgrywającego Arka Kozłowskiego i nie pozostawało im nic innego jak dokonać egzekucji swoich rywali. Podsumowując, ‘Weganie’ rozegrali kolejne świetne spotkanie i jedenaście zwycięstw na jedenaście możliwych spotkań jest wynikiem niebywałym.
Mental Block – AXIS 0-3 (12-21; 19-21; 16-21)
Spotkanie pomiędzy Mental Block a AXIS było szalenie ważne w kontekście utrzymania dla obu drużyn. Zacznijmy od drużyny AXIS, która w czwartkowy wieczór musiała rozegrać dwa mecze. Pierwsze z nich było teoretycznie tym ważniejszym, bowiem ewentualna przegrana sprawiłaby, że Mental Block zrównałby się z nimi punktami. Z kolei ewentualna wygrana sprawiłaby, że dystans pomiędzy drużynami urósłby do sześciu punktów, co na kilka kolejek przed końcem byłoby ogromną przewagą. Nie ukrywamy, że byliśmy przekonani, że spotkanie będzie dużo bardziej wyrównane niż to, do którego doszło dokładnie miesiąc wcześniej – 2 czerwca. Tamto spotkanie w stosunku 3-0 wygrała drużyna dowodzona przez Fabiana Polita – AXIS. Na dodatek, pierwszy set zakończył się bardzo wysokim wynikiem 21-9 i uznaliśmy, że podobny scenariusz w najbliższym meczu jest mało prawdopodobny. Niestety dla ‘Mentalistów’, nie zdołali oni wziąć udanego rewanżu za spotkanie z sezonu zasadniczego. Tym razem również przegrywają w stosunku 3-0, co sprawia, że obecnie znajdują się w ogromnych tarapatach. O pierwszym secie ‘Niebiescy’ chcieliby jak najszybciej zapomnieć. Najlepszą grę zaprezentowali w drugiej odsłonie, w której byli bliscy zdobycia punktu. Ostatecznie partia ta zakończyła się wynikiem 21-19 dla AXIS. Trzecia odsłona również nie była tą, w której cokolwiek mogłoby się zmienić. Ponownie wygrali gracze z ulicy Kartuskiej i mogli cieszyć się z kompletu oczek, które najprawdopodobniej przypieczętowały utrzymanie drużyny w drugiej lidze.
Omida Team – Trójmiejska Strefa Szkód 1-2 (19-21; 19-21; 27-25)
To nie miało tak wyglądać. Mówimy oczywiście o tym, co mogą czuć obecnie gracze Omidy Team, którzy w czwartkowy wieczór mieli opędzlować kolejnego rywala i z niecierpliwością wyczekiwać finałowego meczu przeciwko Volley Gdańsk. Miał być mecz dobry, miał być mecz inny niż te przeciwko Straży i Prototype, wreszcie miała być powtórka wyniku z pierwszego meczu obu drużyn, kiedy ‘Logistycy’ wygrali 3-0. I co? I jajco! Przepraszamy za ten niezbyt elegancki styl, ale tak to właśnie wyglądało. Już początek meczu zwiastował problemy. Gdyby spotkanie miał komentować znany z KSW Juras to zapewne krzyczałby do mikrofonu – kłopoty, kłopoty Omidy! Początek meczu to szybko wypracowana przewaga drużyny Patryka Pleszkuna, która w czwartkowy wieczór zagrała świetne spotkanie. Z czasem, Omida zdołała podgonić punkty, ale końcówka należała do TSS-u i to oni zgarnęli pierwszy punkt. Strach pomyśleć, jak zareagowaliby ‘Niebiescy’ gdyby przegrali tę partię. W końcówce seta Pani sędzia w spornej sytuacji podjęła na ich niekorzyść decyzję, co pozwoliło Omidzie przedłużyć nadzieje. Po chwili, już bez kontrowersji, TSS zakończył seta. Druga odsłona od początku była bardzo wyrównana, a drużyny szły ‘łeb w łeb’. ‘Trójmiejscy’ zdołali odjechać dopiero przy stanie 16-16, dzięki czemu wygrali seta i co za tym idzie cały mecz. Tak naprawdę Omidzie został już tylko set na otarcie łez. O to też nie było łatwo. Ostatecznie, po bardzo emocjonującej i jakżeby inaczej – kontrowersyjnej końcówce, Omida zdołała wygrać 27-25, dzięki czemu obecnie ich strata do Volley wynosi jeden punkt. Z kolei Trójmiejska zrobiła milowy krok w kierunku podium rozgrywek i mogą jedynie żałować, że na początku sezonu pogubili tyle punktów. W obecnej formie mieliby tych punktów o wiele więcej.
Letni Gdańsk – Team Spontan 1-2 (21-18; 12-21; 11-21)
Po tym jak wyglądało spotkanie z sezonu zasadniczego zastanawialiśmy się czy Team Spontan zdoła wziąć udany rewanż. Dodatkowym problemem był fakt absencji jednego z kluczowych graczy w układance Piotra Raczyńskiego – Jakuba Kozłowskiego. Z drugiej strony, ich rywale – Letni Gdańsk również nie mogli skorzystać z kilku graczy, którzy w obecnym sezonie stanowili o sile drużyny. Niejako z konieczności, na rozegraniu zobaczyliśmy Jakuba Kołakowskiego. Pierwszy set padł łupem Letniego, dla którego była to zdecydowanie najlepsza partia. Zadania specjalnie nie utrudniali gracze Team Spontan, którzy oddali swoim rywalom bodajże… sześć punktów z zagrywki. Mimo sporej przewagi, którą zdołali wypracować ‘Letnicy’, w końcówce przy bardzo dobrej zagrywce Michała Przekopa ‘Pomarańczowi’ zdołali odrobić kilka punktów, ale ostatecznie nie dali rady odwrócić losów tego seta. O drugiej i trzeciej odsłonie można powiedzieć w zasadzie to samo. Team Spontan przestał wreszcie popełniać błędy własne. Dodatkowo, zaczęli nękać rywala niezłą zagrywką, byli skuteczniejsi w ataku czy kontrze. Ponadto, bardzo dobre spotkanie rozegrali wspomniany wcześniej Michał Przekop, a także Maciej Kot oraz Maciej Glonek. Jednym słowem, druga i trzecia partia były tymi, w których drużyna była po prostu lepsza i ‘Letnicy’ nie mieli po swojej stronie odpowiednich argumentów, aby temu zaradzić. Ostatecznie spotkanie zakończyło się wygraną ‘Pomarańczowych’ i staje się to chyba powoli tradycją, że gdy jeden z graczy ‘Spontanicznych’ ma urodziny to drużyna zwycięża w ważnym spotkaniu. Tym razem, prezent w postaci wygranego meczu trafił do Piotra Skierkowskiego!
DNV GL S*M*A*S*H – AXIS 3-0 (21-15; 21-17; 21-12)
Sprawdziły się nasze przedmeczowe przewidywania dotyczące tego, że drużyna DNV GL S*M*A*S*H może mieć w czwartkowy wieczór problem ze skompletowaniem kadry. Ostatecznie, na parkiecie po ich stronie siatki pojawiło się zaledwie pięciu graczy, choć trzeba przyznać, że byli to zawodnicy którzy stanowią o sile zespołu i brak jednego czy dwóch zawodników nie spowodował bynajmniej, że zmienił się faworyt. Jeśli chodzi o drużynę AXIS to przystępowali oni do spotkania tuż po wygranej 3-0 z Mental Block, która dość wyraźnie poprawiła ich nastroje i, co chyba najważniejsze – zapewniła im spokój w kontekście utrzymania w drugiej lidze. Samo spotkanie zaczęło się od mocnego uderzenia drużyny z ulicy Łużyckiej. Bardzo dobrze na zagrywce sprawował się Tadeusz Paszkowski, który w czwartkowy wieczór popisał się aż pięcioma asami serwisowymi. Dwa z nich otworzyły spotkanie i po chwili od pierwszego gwizdka sędziego zrobiło się 4-0. Wypracowana na początku przewaga była utrzymywana przez większość seta, by ostatecznie ten zakończył się wynikiem 21-15 dla DNV. Druga partia była nieco bardziej wyrównana, ale wtedy, gdy doszliśmy do kulminacyjnego punktu seta to ‘Biali’ okazali się lepsi i wygrali tę odsłonę do 17. Wynik z dwóch pierwszych setów sprawił, że z drużyny AXIS dość wyraźnie uszło powietrze, efektem czego była ponowna wygrana ‘Białych’ – tym razem do 12. Podsumowując mecz, nie dało się nie zauważyć, że nie było to spotkanie o największą stawkę i toczyło się dość spokojnie. Wygrana DNV sprawia, że ich spadek jest już tylko ciekawostką matematyczną, której żaden trzeźwo myślący człowiek nie bierze pod uwagę.