Miesiąc: listopad 2020

Nagrody indywidualne – Jesień’20

Poniżej prezentujemy najlepszych zawodników 🤾‍♂️🔝 w poszczególnych ligach w sezonie Jesień’20:

I LIGA

➡️ MVP ligi – Wojciech Ingielewicz (Omida Team)
➡️ najlepiej atakujący – Wojciech Ingielewicz (Omida Team)
➡️ najlepiej blokujący – Konrad Gawrewicz (Omida Team)
➡️ najlepiej zagrywający – Daniel Koska (Volley Gdańsk)

II LIGA

➡️ MVP ligi – Radosław Konieczny (Piękni i Młodzi)
➡️ najlepiej atakujący – Radosław Konieczny (Piękni i Młodzi)
➡️ najlepiej blokujący – Grzegorz Zawłocki (Letni Gdańsk)
➡️ najlepiej zagrywający – Arkadiusz Kowalski (Piękni i Młodzi)

III LIGA

➡️ MVP ligi – Mateusz Berbeka (MiszMasz)
➡️ najlepiej atakujący – Michał Doroz (Wirtualna Polska)
➡️ najlepiej blokujący – Daniel Kaniecki (Craftvena)
➡️ najlepiej zagrywający – Mateusz Berbeka (MiszMasz)

W sprawie przekazania nagród i statuetek będziemy kontaktować się bezpośrednio z wyróżnionymi Zawodnikami 📲📧

Nagrody w postaci voucherów ufundował nasz Partner Decathlon Kartuska 🔥

Matchday #BARAŻE

Za nami dwa ostatnie spotkania w sezonie Jesień’20. W nich, tradycja została podtrzymana. Oba spotkania barażowe wygrały drużyny z wyższych lig. W sezonie Wiosna’21 wszystkie cztery drużyny zobaczymy dokładnie w tej samej lidze, w której ekipy występowały w sezonie Jesień’20.

AVOCADO friends – BES-BLUM Nieloty 2-1 (15-21; 23-21; 21-18)

Drużyna AVOCADO, co staje się powoli tradycją, o mały włos nie zdążyłaby na mecz. Kilka minut przed pierwszym gwizdkiem sędziego w szeregach ‘Wegan’ było zaledwie trzech graczy. Z czasem do drużyny dołączali kolejni zawodnicy i ekipa, już w komplecie, mogła rozpocząć najważniejszy mecz sezonu. Samo spotkanie zaczęło się od mocnego uderzenia drużyny BES-BLUM Nieloty, którzy wyszli na prowadzenie 7-2. Z czasem, drużyna ‘Wegan’ złapała kontakt z rywalem (8-7), ale po czterech punktach z rzędu  Łukasza Karbowniczka, Nieloty wyszły na prowadzenie (13-8). Wypracowana pokaźna zaliczka pozwoliła Nielotom na prowadzenie gry ‘punkt za punkt’, dzięki czemu pierwszy set zakończył się wynikiem 21-15 dla drugoligowca. Na drugą partię na parkiet wszedł długo wyczekiwany Andrzej Masiak i – co tu dużo mówić – pozamiatał. Gra drużyny Arkadiusza Kozłowskiego od początku tej partii wyglądała znacznie lepiej. Już na początku drugiego seta ‘Weganie’ wyszli na kilkupunktowe prowadzenie, które utrzymywali przez większość czasu. Gdy wydawało się, drużyna AVOCADO zdoła wygrać tę partię, niespodziewanie zaczęli popełniać sporo błędów, co bardzo chętnie wykorzystali gracze Mateusza Bone, którzy doprowadzili do wyrównania. (12-12). W dalszej części seta mieliśmy bardzo wyrównaną partię, którą ostatecznie, punktowym blokiem zakończył wspomniany wcześniej Andrzej Masiak. Trzeci – decydujący set był w wielu fragmentach kopią drugiej odsłony. Kiedy AVOCADO prowadziło i gracze Nielotów zdołali wyrównać, nagle zaczynali popełniać seryjnie błędy, przez do rywale znowu odjeżdżali. Nie były to co prawda jakieś spektakularne ucieczki, ale jednak na tyle skuteczne, że pozwoliły AVOCADO na wygranie partii do 18, a co za tym idzie, utrzymanie się w pierwszej lidze. Po raz kolejny potwierdziło się to, że AVOCADO ma wycięty układ nerwowy i w meczach o najwyższą stawkę – wygrywają. Drużyna BES-BLUM plany o awansie musi odłożyć co najmniej do kolejnej edycji.

Volleyball Rebels – Port Gdańsk 3-0 (21-19; 21-13; 21-9)

Zgodnie z tym, o czym pisaliśmy w zapowiedzi przedmeczowej, drużyna Portu Gdańsk po raz pierwszy od niepamiętnych czasów mogła skorzystać ze swoich wszystkich najlepszych graczy. Z pewnością, nie była to jednak optymalna dyspozycja, co w trakcie meczu było nad wyraz widoczne. O ile w pierwszym secie, a szczególnie w jego pierwszej części drużyna z doków zaprezentowała się naprawdę bardzo dobrze, tak z czasem po prostu gaśli. Przyrównując to do świata sportu wyglądali dokładnie tak, jak wyglądałby Usain Bolt na dystansie 10 kilometrów. Kapitalny start, został przyćmiony przez słaby finisz. Cóż, słowo słaby jest w tym przypadku delikatnym określeniem. W trakcie trzeciej partii można się było zastanawiać, kto zaprezentował się gorzej. Czy Portowcy, czy w niedzielny wieczór reprezentanci Polski w piłkę nożną. Zostawmy jednak trzeci set. W pierwszym przez długi fragment zanosiło się na to, że to właśnie drużyna Arkadiusza Sojko zdoła wygrać tę partię. Gracze w granatowych trykotach prowadzili już 8-3, ale z czasem ich rywale prezentowali się coraz lepiej. Po chwili ‘Rebelsi’ wyszli na prowadzenie 14-12 i dwupunktową przewagę dowieźli do końca seta. Ewentualna wygrana drugiego seta przez ‘Rebelsów’ oznaczałaby, że to właśnie drużynę Dawida Byczkowskiego zobaczymy w przyszłym sezonie w drugiej lidze. Wyrównana walka w tym secie trwała do stanu 8-8. Po dwóch błędach 'Portowców’ Rebelsi wyszli na prowadzenie 10-8, a z czasem dzięki między innymi bardzo dobrej dyspozycji Piotra Długaszka, przewaga ta powiększyła się do 17-11 i Rebelsi spokojnie wygrali tę partię do 13, dzięki czemu zapewnili sobie utrzymanie w lidze. Trzecia partia, nie miała już znaczenia w kontekście przydziału drużyn do poszczególnych lig. Być może to sprawiło, że z drużyny Arkadiusza Sojko zeszło całkowicie powietrze i stanowili tylko tło dla bardzo dobrze dysponowanego rywala.

Zapowiedź – BARAŻE

Przed nami dwa ostatnie spotkania w sezonie Jesień’20. Mecze barażowe od zawsze były jednymi z najciekawszych spotkań w trakcie sezonu. To właśnie po nich można było wyciągnąć wnioski, jak wypadają topowe drużyny z innych lig na tle drużyn, które walczyły o utrzymanie. Jak do tej pory, jeszcze nigdy drużyny znajdujące się w niższej klasie rozgrywkowej nie wygrały spotkania barażowego. Czy sytuacja ta zmieni się już w poniedziałkowy wieczór?

Volleyball Rebels – Port Gdańsk

Godz.: 20:00, boisko nr 1

To staje się powoli tradycją. Port Gdańsk przystąpi do spotkania barażowego po raz drugi w swojej historii. Po sezonie Wiosna’20, drużyna Arkadiusza Sojko rywalizowała z drużyną Mental Block. W meczu rozegranym 14 lipca 2020 r. górą była ekipa Mental Block, która wygrała spotkanie w stosunku 2-1. Trzeba jednak zauważyć, że ‘Portowcy’ w związku z problemami kadrowymi w tym spotkaniu wystąpili w zaledwie pięciu graczy. Owszem, ciężko gdybać, jak potoczyłoby się tamto spotkanie w innych okolicznościach, ale nos podpowiada nam, że drużyna Portu mogłaby pokusić się nawet o zwycięstwo. Od tamtego spotkania minęły już cztery miesiące, w trakcie których których Port Gdańsk wywalczył sobie trzecie miejsce w lidze. W trakcie sezonu drużyna borykała się z problemami kadrowymi, ale obecnie dużo wskazuje na to, że w poniedziałkowy wieczór zobaczymy ich w komplecie. Przestrzegamy jednak drużynę z doków przed hurraoptymizmem. Wydaje się, że ‘Rebelsi’ są dużo mocniejszą drużyną niż wówczas była ekipa Mental Block. O tym, że to właśnie ekipa Dawida Byczkowskiego zagra w poniedziałkowym spotkaniu zadecydowała suma szczęścia i …pecha. Z jednej strony, przed ostatnią kolejką ‘Rebelsi’ zajmowali ostatnią pozycję w drugiej lidze. Z drugiej zaś, po wygranej z AXIS w stosunku 3-0 do bezpiecznego 11 miejsca zabrakło im… czterech małych punktów. Wracając do szczęścia – uważamy,  że w poniedziałkowy wieczór będzie ono sprzyjać ‘Rebelsom’ i to oni zagrają w przyszłym sezonie w drugiej lidze.

Typ Redakcji: Volleyball Rebels

Typ Eksperta (Maciej Kot): Port Gdańsk

AVOCADO friends – BES-BLUM Nieloty

Godz.: 20:00, boisko nr 2

O tym, że przynajmniej ‘na papierze’ zapowiada nam się kapitalne widowisko – wiedzą wszyscy. O tym, że ciężko wskazać faworyta, przekonaliśmy się chociażby w trakcie ostatniego, podsumowującego magazynu, w którym wraz z Redakcją brało udział grono trzech ekspertów. Podział głosów? 2-2. Jako faworytów drużynę AVOCADO, poza Redakcją wskazał Tomasz Nurzyński z drużyny PROtotype Volleyball. Drużynę BES-BLUM wskazali natomiast Pani Agnieszka oraz Maciej Kot. Mimo, że w tej konkretnej sytuacji mieliśmy odmienne zdanie to jednak  w kwestii tego, że będzie to bardzo wyrównany mecz, byliśmy zgodni jak nigdy. Nie chcielibyśmy w tym miejscu przedstawiać poszczególnych argumentów wspomnianych wcześniej ekspertów. Podamy za to coś, co w ocenie Redakcji było kluczowe przy wyborze AVOCADO friends. Tzw. ‘języczkiem u wagi’ było to, że drużyna AVOCADO zalicza się do bardzo wąskiej grupy drużyn, które w meczach o wszystko nie zawodzą. Jeśli muszą wygrać bo, od tego zależy awans do elity – wygrywają.  Jeśli muszą wygrać, bo grozi im spadek do drugiej ligi – a jakże, wygrywają. Tych przykładów było znacznie więcej, ale fakt pozostaje ten sam – ‘Weganie’ kochają grać mecze o stawkę. Ich przeciwników – drużynę BES-BLUM Nieloty, w typowo kryzysowej sytuacji mogliśmy oglądać w zasadzie raz. Miało to miejsce w meczu z Dream Volley, które drużyna Mateusza Bone musiała wygrać 3-0. Ostatecznie, sztuka ta się udała i w poniedziałkowy wieczór drużyna zagra kolejny, najważniejszy mecz w sezonie. Po meczu z Dream Volley ciężko wyciągać jednoznaczne wnioski. O tym, jak drużyna ‘Nielotów’ radzi sobie w meczach o stawkę więcej będziemy mogli powiedzieć po meczu z AVOCADO.

Typ Redakcji: AVOCADO friends

Typ Eksperta (Maciej Kot): BES-BLUM Nieloty

Matchday #32

Nie licząc spotkań barażowych, za nami ostatni dzień meczowy w sezonie Jesień’20. W czwartkowy wieczór, w minimum dwóch spotkaniach emocje aż kipiały. To właśnie w nich poznaliśmy  brązowego medalistę drugiej ligi oraz drużyny, które w sezonie Wiosna’21 zagrają w niższej klasie rozgrywkowej. Zapraszamy na podsumowanie ostatniej serii gier!

Dream Volley – BES-BLUM Nieloty 0-3 (17-21; 17-21; 24-26)

Przed meczem było wiadomo, że Nieloty, aby zagrać w barażu muszą wygrać spotkanie z Dream Volley za komplet punktów. Plan ten wydawał się dość szalony, bo co by nie mówić o drużynie Dream to jednak uznana marka w amatorskich rozgrywkach siatkówki w trójmieście. Owszem, wygrać się z nimi da, ale żeby osiągnąć wynik 3-0 trzeba być w niesamowitym gazie. Drużyna BES-BLUM wyszła na to spotkanie nabuzowana i niezwykle zmotywowana. Co ciekawe, mimo, że do budynku Ergo zaczynamy wpuszczać o godzinie 20:05, drużyna stawiła się pod halą już o 19:40. Sam mecz rozpoczął się od mocnego uderzenia graczy Mateusza Bone, którzy dzięki dwóm asom serwisowym Mateusza Polowca wyszli na prowadzenie 5-1. Po chwili gra się wyrównała. Po obu stronach siatki niezbyt dobrze funkcjonowało przyjęcie, przez co obie ekipy zdobyły sporo punktów zagrywką. Środkowa część pierwszego seta to bardzo wyrównana gra. Stan ten zmienił się po trzech blokach Mateusza Wilczewskiego, po których Nieloty wyszły na kilkupunktowe prowadzenie, którego już nie oddali. Po pierwszej partii Nieloty wykonały 33% swojej roboty. Do pełni szczęścia potrzebowali jeszcze dwóch wygranych setów. Drugi set zaczął się – a jakże, od bloku ‘Młodego’. Dalej było tylko lepiej. Przez długie fragmenty była to perfekcyjna gra BES-BLUM. Nieco z tonu gracze Mateusza Bone spuścili dopiero przy stanie 17-10. Po kilku zdobytych punktach przez Dream Volley wydawało się, że drużyna Mateusza Dobrzyńskiego  nawiąże jeszcze walkę. Ich przeciwnikom udało się jednak w odpowiednim momencie zdobyć punkt, po którym drużyna zdołała wygrać drugiego seta. Ta sytuacja oznaczała, że o tym, która z drużyn zagra w meczu barażowym z AVOCADO friends zadecyduje ostatnia partia. Ten nie zaczął się po myśli Nielotów. To Dream Volley weszło lepiej w seta. Po kilku świetnych atakach Tomasza Janowskiego, Dream Volley prowadził już 10-5. Przy stanie 15-9 wydawało się, że dojdzie do scenariusza, który w zapowiedzi przedmeczowej kreśliła Redakcja. Przypomnijmy, że wyrokowaliśmy, że to Nieloty zwyciężą, natomiast Dream Volley zdobędzie jeden punkt, który zapewni im podium. Przy stanie 16-11 dla Dream na zagrywkę wszedł Łukasz Karbowniczek i po chwili na tablicy wyników pojawił się rezultat 16-14. Sytuacja ta ewidentnie nakręciła graczy Nielotów, którzy uwierzyli, że wygrają tego seta. Od momentu, kiedy na tablicy wyników widniało 17-17 mieliśmy grę punkt za punkt. Kilka razy Dream Volley miał piłkę setową, a raczej sezonową, a mimo to Nieloty zdołały wyjść z opresji obronną ręką i po niesamowitej końcówce wygrali seta 26-24. Po nim w drużynie nastąpiła istna euforia. Przed Nielotami mecz barażowy, do którego dojdzie w poniedziałkowy wieczór. Jeśli zagrają tak, jak w czwartkowy wieczór to wiele wskazuje na to, że na wiosnę zobaczymy ich w pierwszej lidze. Tylko no właśnie, czy można powtórzyć taki mecz? Dream Volley ląduje ostatecznie na czwartym miejscu, co jest jedną z największych niespodzianek w sezonie Jesień’20.

Sprężystokopytni – DNV GL S*M*A*S*H 3-0 (21-18; 21-18; 21-17)

Kilka minut przed meczem zastanawialiśmy się, czy ten dojdzie w ogóle do skutku. Kiedy na rozgrzewce na siatce było dziewięciu graczy Sprężystokopytnych & Kitku, wśród ich rywali był sam Radosław Tyczyński. Z czasem pojawiało się coraz więcej osób i finalnie drużyna DNV GL wystąpiła w pięciu graczy. To nie przeszkodziło zawodnikom w białych koszulkach na zaprezentowanie się z całkiem dobrej strony. Umówmy się – grać w piątkę przeciwko wiceliderowi drugiej ligi nie jest zadaniem prostym. Pierwszy set był od początku wyrównaną partią. Kto wie, jak potoczyłyby się jego losy, gdyby nie liczba zepsutych zagrywek ze strony DNV. Do stanu 10-10, gracze w białych koszulkach zepsuli ich aż 10. Pod koniec seta drużyna DNV wyszła na prowadzenie 17-16 i zaczęło pachnieć niespodzianką. Po chwili jednak, w bardzo ważnym momencie jeden z graczy S&K zablokował rywala i drużyna wyszła na prowadzenie, po czym wygrała seta do 18. Drugą partię lepiej zaczęli gracze Kacpra Goszczyńskiego, którzy wyszli na trzypunktowe prowadzenie (5-2). Z czasem doszło do wyrównania (9-9), ale było to wszystko, na co było stać ekipę DNV w tej partii. Sprężystokopytni doskonale wykorzystywali to, że rywale grają w okrojonym składzie i wyszli na kilkupunktowe prowadzenie (17-11). Z czasem DNV podgoniło trochę punktów, ale finalnie S&K wygrało tę partię, ponownie do 18. Trzeciego seta świeżo upieczony pierwszoligowiec wygrał do 17 i było to kolejne zwycięstwo w stosunku 3-0 w lidze. Ostatecznie drużyna zajęła drugie miejsce w drugiej lidze i w przyszłym sezonie zobaczymy ich w elicie.

Craftvena – Bombardierzy 1-2 (17-21; 15-21; 21-16)

Na finiszu rozgrywek sytuacja drużyn mogła ulec jeszcze małej korekcie. Gdyby Craftvena wygrała spotkanie w stosunku 3-0 to awansowałaby w tabeli przed Bombardierów. Kto wie, jak potoczyłoby się spotkanie, gdyby drużyny rozegrały je w kompletnym składzie. W zapowiedzi przedmeczowej pisaliśmy, że drużyna wystąpi w szerszym składzie niż miało to miejsce ostatnio. Owszem, tak było. Zamiast czterech zawodników wystąpiło pięciu i jak się okazało, słowa z zapowiedzi o końcu problemów kadrowych nie okazały się trafne. Jeśli chodzi o Bombardierów to postawili oni na szóstkę graczy. W szeregach drużyny po raz kolejny zabrakło kapitana – Dawida Piankowskiego. Początek spotkania należał do Craftveny, po której absolutnie nie było widać tego, że gra w osłabieniu. Gracze Bartka Zakrzewskiego szybko wyszli na prowadzenie. Po asie serwisowym młodszego brata kapitana – Radosława, drużyna ‘Rzemieślników’ prowadziła już 13-7. Od tego momentu można było odnieść wrażenie, że Craftvena jest już myślami w drugim secie, jak gdyby zapominając o tym, że w pierwszym jest jeszcze robota do zrobienia. Ta dekoncentracja została po chwili w sposób bezwzględny skarcona przez ich rywali – Bombardierów, którzy z każdą kolejną chwilą ‘rośli’ w oczach i wygrali seta do 17. Drugi set był wyrównany do stanu 9-9. Później drugi bieg włączyli Bombardierzy, którzy odjechali swoim rywalom na 15-9, a następnie 18-10 i pewnie wygrali tę partię. Ostatnią partię w sezonie Jesień’20 lepiej zaczęli gracze Craftveny, którzy wyszli na prowadzenie 8-3 po, a jakże – asie serwisowym kapitalnie dysponowanego w tym elemencie Radosława Zakrzewskiego. Po chwili gracz ten dołożył kolejnego i jeszcze jednego. Chwilę później mieliśmy już 13-6 dla Craftveny i pytaniem pozostawało, czy powtórzy się historia z pierwszego seta. Przez moment wydawało się, że jest to możliwe, bo Bombardierzy nadrobili kilka punktów i na tablicy widniało 16-13 dla Craftveny. Końcówka należała jednak do graczy czwartej siły poprzedniego sezonu. Bombardierzy mogą żałować, że sezon się dla nich kończy. Końcówka tej edycji to pięć zwycięstw w sześciu meczach. Jest to bardzo dobry prognostyk przed kolejnym sezonem.

Volleyball Rebels – AXIS 3-0 (21-17; 21-18; 21-12)

Drugim najważniejszym meczem tego wieczoru obok spotkania, w którym Dream Volley zmierzyło się z ekipą BES-BLUM Nieloty był pojedynek ostatniej w tabeli Volleyball Rebels z drużyną AXIS. Podobnie jak w pierwszym wspomnianym przez nas spotkaniu, tu również jedną z drużyn interesowały wyłącznie trzy punkty. Drugiej utrzymanie z kolei dawało zaledwie jedno oczko. Kończąc analogię spotkania na szczycie drugiej ligi dodamy, że podobnie jak tam, tu również skończyło się 3-0, co sprawia, że w domach przegranych drużyn panuje obecnie grobowa cisza. Porażka w stosunku 0-3 oznacza, że AXIS w swoim trzecim sezonie w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta spada do trzeciej ligi. Przyznamy Wam szczerze, że po tym, jak drużyna prezentowała się na początku sezonu, jest to dla nas sporym zaskoczeniem. Z drugiej strony, podobne odczucia, a kto wie czy nie bardziej spotęgowane mielibyśmy, gdyby to ‘Rebelsi’ musieli pożegnać się z drugą ligą. Ich utrzymanie nie jest jeszcze przesądzone, bowiem drużyna w poniedziałkowy wieczór zmierzy się z Portem Gdańsk o prawo gry w drugiej lidze w sezonie Wiosna’21. Sam mecz przebiegał pod dyktando ekipy, która jako ostatnia dołączyła do ligi. W pierwszym secie drużyna wyszła na prowadzenie 10-5 i spokojnie dowiozła wygraną do końca seta. Druga partia zaczęła się od prowadzenia AXIS (4-0) oraz (10-6). Mimo to, gracze nie potrafili wykorzystać wypracowanej zaliczki i dali się dogonić (13-13). ‘Rebelsi’ wykorzystywali to, że AXIS grało na dwóch rozgrywających, często uruchamiając środek. W końcówce seta, o tym, że to drużyna Dawida Byczkowskiego wygrała, zadecydowała świetna zagrywka Maksymiliana Przywojskiego. O tym, która z ekip zagra w barażu, a która spadnie, decydował trzeci set. Stawka tej odsłony sprawiła, że po początkowej wyrównanej walce, drużyna AXIS popełniła zbyt dużo błędów, po których rywale wyszli na kilkupunktowe prowadzenie i wygrali seta do 12. W ostatecznym rozrachunku małe punkty miały niebagatelne znaczenie. O tym, że ‘Rebelsi’ nie zajęli jednej lokaty wyżej, aby uniknąć gry w barażu zadecydowały… cztery małe punkty.

Zmieszani – Mental Block 2-1 (17-21; 21-16; 21-19)

Mecz pomiędzy Zmieszanymi a Mental Block był jednym z kilku spotkań w ostatnim tygodniu rozgrywek, które nie miały już wielkiego znaczenia dla układu tabeli. W zapowiedzi przedmeczowej pisaliśmy o tym, że obecnie ‘Mentaliści’ to drużyna zdecydowanie lepsza niż kiedyś i jeśli Zmieszani uznają, że ten mecz wygra się na stojąco to się najzwyczajniej w świecie pomylą. O tym, że nie będzie to łatwe starcie gracze Edyty Woźny przekonali się już w pierwszym secie, w którym ‘Mentaliści’ zaczęli od prowadzenia 9-3. Zmieszani nie mieli w tej partii dobrej recepty na powstrzymanie nieokiełznanego Dawida Kołodzieja, który co chwilę posyłał gwoździe w parkiet i był bezapelacyjnie najlepszym graczem swojej drużyny. Finalnie, pierwsza partia zakończyła się zwycięstwem Mental Block 21-17. O ile pierwszy set zaczął się od wysokiego prowadzenia jednej z drużyn, tak w drugim secie, przynajmniej do połowy mieliśmy wyrównane widowisko. Z czasem, po kilku błędach Mentala, Zmieszani wyszli na trzypunktowe prowadzenie (13-10), które utrzymali do końca partii. To, co się rzuciło w oczy w decydującym fragmencie seta to niemoc w wykończeniu akcji przez ‘Mentalistów’. O zwycięstwie w meczu musiał zadecydować trzeci set. Tę partię od prowadzenia zaczęli gracze Mental Block. ‘Niebiescy’ prowadzili już 13-9. Po tym, jak większą uwagę Zmieszani zwracali na decyzje sędziowskie wydawało się, że to Mental zdoła wykorzystać przewagę kilku punktów oraz dekoncentrację rywali. Nagle w głowach Zmieszanych ktoś przełączył guziczek, który sprawił, że drużyna zdołała odwrócić losy tej partii i wygrać do 19, a cały mecz 2-1.

Letni Gdańsk – Team Spontan 1-2 (21-18; 16-21; 21-23)

Ostatnie spotkanie dla obu drużyn w sezonie Jesień’20 nie miało już zbyt wielkiego znaczenia. Nie oznacza to bynajmniej, że obu drużynom nie zależało na poprawieniu humorów przed kilkumiesięcznym rozbratem z ligowymi zmaganiami. O tym, że ‘Spontaniczni’ są bardzo bojowo nastawieni, zdążyliśmy się dowiedzieć na naszym facebookowym fanpage-u kilka godzin przed meczem. Ich rywale – Letni Gdańsk wygrywając dwa spotkania poprzedniego dnia pokazali, że dla nich również wygrywanie w lidze to dość istotna sprawa. Ponadto, obie drużyny miały sobie coś do udowodnienia po ostatnim sezonie, w którym raz wygrywali ‘Letnicy’, innym razem natomiast ‘Spontaniczni’.  Sam mecz rozpoczął się dość spokojnie. Po chwili na trzypunktowe prowadzenie wyszli gracze Letniego Gdańsk (9-6). W drugiej części seta ‘Oranje’ zdołali wyrównać na 16-16 i wydawało się, że są w stanie pokusić się o wygraną pierwszej partii. Po chwili jednak na zagrywce stanął rozgrywający – Mariusz Rewa i Letni wygrał tę partię do 18. Drugi set przebiegał pod dyktando drużyny Piotra Raczyńskiego. Wypracowana na początku kilkupunktowa przewaga sprawiła, że Spontan trzymał swojego rywala na bezpieczny dystans i do końca seta nie dał sobie zrobić krzywdy, wygrywając go do 16. Najbardziej wyrównana była ostatnia odsłona. Gracze obu drużyn stwierdzili, że to właśnie oni powinni zakończyć zmagania w sezonie Jesień’20 zwycięstwem i kiedy na równoległych boiskach mecze zdążyły się pokończyć, na boisku nr 2 sportowe emocje aż kipiały. Na początku to ‘Letnicy’ wyszli na prowadzenie. Niestety dla nich, nie zdołali oni utrzymać przeciwnika na bezpieczny dystans, jak zrobili to w drugim secie gracze Team Spontan. Mniej więcej od połowy trzeciego seta do końca meczu mieliśmy wyrównany pojedynek ‘łeb w łeb’. Finalnie, po bloku jednego z zawodników, górą byli gracze Team Spontan, którzy zajęli ósme miejsce w lidze. Letni Gdańsk z kolei zajął piąte. W obu przypadkach drużyny nie zdołały powtórzyć wyniku wykręconego w poprzednim sezonie.

Zapowiedź – MATCHDAY #32

Ligowe ostatki, przypadające na czwartkowy wieczór, przyniosą nam sześć spotkań. To właśnie dziś późnym wieczorem poznamy pary meczów barażowych, do których dojdzie w poniedziałkowy wieczór. Najciekawszym meczem tego dnia zdaje się być pojedynek pomiędzy BES-BLUM Nieloty a Dream Volley. Emocji z pewnością nie zabraknie również w spotkaniu Volleball Rebels z AXIS. Zapraszamy na zapowiedź czwartkowej serii gier!

Dream Volley – BES-BLUM Nieloty

Godz.: 20:35, boisko nr 1

W zasadzie o tym, że może to być mecz sezonu w drugiej lidze, wiedzieliśmy już przed rozpoczęciem ligi. Mimo wszystko spodziewaliśmy się, że mecz będzie decydował o tym, która z drużyn zajmie drugie, a która trzecie miejsce. Czas pokazał jednak, że obie ekipy pogodziła drużyna Sprężystokopytnych & Kitku, która o ile wygra czwartkowe spotkanie z DNV GL to znajdzie się na drugim miejscu podium. Oznacza to mniej więcej tyle, że zespół, który wygra czwartkowe starcie znajdzie się na trzecim miejscu, co sprawi z kolei, że w poniedziałkowy wieczór zmierzy się w meczu barażowym o prawo gry w elicie w sezonie Wiosna’21. W gorszym położeniu są gracze BES-BLUM Nieloty, którzy aby wskoczyć na trzecie miejsce, potrzebują wygranej za komplet punktów. Dream Volley do zajęcia trzeciego miejsca wystarczy jeden punkt. Wszystko za sprawą lepszego bilansu małych punktów. Tylko no właśnie, czy borykająca się z problemami kadrowymi drużyna Dream Volley jest w stanie wygrać choć seta? W normalnych warunkach stwierdzilibyśmy, że to właśnie oni byliby faworytem spotkania. Problemy, o których wspominamy sprawiają jednak, że według Redakcji, nieznacznym faworytem będą gracze BES-BLUM, lecz Dream Volley uda się wygrać jedną partię, dzięki czemu to właśnie oni zagrają z AVOCADO friends w meczu barażowym.

Typ Redakcji: BES-BLUM Nieloty

Typ Eksperta (Maciej Kot): Dream Volley

Sprężystokopytni & Kitku – DNV GL S*M*A*S*H

Godz.: 20:35, boisko nr 2

Aby zapewnić sobie bezpośredni awans do elity nie oglądając się na wynik rywalizacji Dream Volley z BES-BLUM Nieloty, drużyna Sprężystokopytnych & Kitku musi wygrać spotkanie, w którym rywalem będzie DNV GL S*M*A*S*H. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że po czwartkowym spotkaniu drużyna stanie się pierwszoligowcem. Trudno nam wyobrazić sobie scenariusz, w którym S&K na ostatniej prostej przegraliby spotkanie. Drużyna przystąpi bowiem do niego po serii siedmiu zwycięstw z rzędu, z czego aż sześć kończyło się wygraną w stosunku 3-0. O ile w przypadku drużyny Kacpra Goszczyńskiego seria ta jest naprawdę imponująca, tak w przypadku DNV GL powiedzieć o słabej drugiej połowie sezonu – to nic nie powiedzieć. Osiem ostatnich pojedynków drużyny DNV to aż pięć porażek. Spośród trzech zwycięstw z kolei znajduje się mecz, w którym rywal nie stawił się na spotkaniu, przez co automatycznie drużyna DNV GL miała dopisany komplet punktów. Spośród pięciu przegranych zaliczyli między innymi porażkę z drużyną, która w środowy wieczór spadła do trzeciej ligi. Powodem do dumy nie jest również przegrana z drużyną AXIS, która wciąż walczy o utrzymanie. Co ciekawe, w trakcie całego sezonu drużyna zaledwie raz przegrała w stosunku 0-3 i doszło do tego w spotkaniu z Pięknymi i Młodymi. Nos podpowiada nam, że w meczu ze Sprężystokopytnymi & Kitku może być podobnie.

Typ Redakcji: Sprężystokopytni & Kitku

Typ Eksperta (Maciej Kot): Sprężystokopytni & Kitku

Craftvena – Bombardierzy

Godz.: 20:35, boisko nr 3

Craftvena w dzisiejszym spotkaniu ma wystąpić w szerszym składzie niż to się zdarzało w ostatnich meczach. Drużyna borykała się od dłuższego czasu ze sporymi problemami kadrowymi, z którymi na szczęście już się uporali. Przypomnijmy, że w ostatnich dwóch meczach, rozegranych jednego wieczoru, na parkiecie zobaczyliśmy tylko czterech graczy, a mimo to było blisko, aby udało im się wygrać jedno ze spotkań. Na szczęście wszystko wskazuje na to, że ‘Rzemieślnicy’ pojawią się w czwartkowy wieczór w komplecie. Wart odnotowania jest fakt, że mimo absencji w kilku spotkaniach specjalista od bloków Daniel Kaniecki wygrał w klasyfikacji najlepiej blokujących graczy trzeciej ligi. W poprzednim sezonie był w tej klasyfikacji na drugim miejscu, tuż za swoim kolegą z drużyny i kapitanem – Bartkiem Zakrzewskim. Na przełomie dwóch edycji udowodnił zatem, że nie znalazł się tam przypadkiem. Wracając do spotkania – Craftvena mimo problemów nie zaprzepaściła jeszcze szans na zajęcie drugiego miejsca w tabeli grupy B. Jeśli wygrają dzisiaj za trzy punkty to wyprzedzą na ostatniej prostej swojego bezpośredniego rywala – drużynę Bombardierów. Jeśli chodzi o tych drugich to zaliczyli oni ostatnio świetny okres, notując cztery zwycięstwa w pięciu meczach i na pewno będą chcieli zakończyć sezon kolejną wygraną.

Typ Redakcji: Craftvena

Typ Eksperta (Maciej Kot): Bombardierzy

Volleyball Rebels – AXIS

Godz.: 21:35, boisko nr 1

W czwartkowy wieczór prawdopodobnie zakończy się krótka, bo trwająca nieco ponad miesiąc przygoda graczy Volleyball Rebels w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta. Ma na to wpływ fakt, że co prawda zagrają z drużyną AXIS bezpośredni mecz o utrzymanie w drugiej lidze (lub o miejsce barażowe), ale podczas, gdy ich rywalom do bezpiecznego przezimowania wystarczy zaledwie jedno oczko w ligowej tabeli, oni muszą postarać się o zwycięstwo za komplet punktów. Na tym nie koniec trudności. Po wykonaniu tego i tak już trudnego zadania, drużyna zrównałaby się liczbą oczek z Range Soft VT oraz właśnie z AXIS, a jak dobrze już wiemy, w tej sytuacji o utrzymaniu oraz barażu decydowałyby małe punkty. Widać zatem jak na dłoni, że szanse na taki obrót spraw są, ale niestety dość marne. Jeśli dodatkowo weźmiemy pod uwagę dobrą dyspozycję, jaką w końcówce sezonu prezentują zawodnicy Fabiana Polita, szanse te robią się już naprawdę znikome. Drużyna ‘Czerwonych’ w ostatnim czasie ewidentnie ‘zaskoczyła’, a wczorajsza wygrana z DNV dodała im skrzydeł i dość znacząco przybliżyła ich do utrzymania w drugiej lidze, co sprawia, że to oni będą faworytem spotkania. Dzisiejszy mecz będzie arcyważny nie tylko dla Rebelsów oraz AXIS, ale również dla graczy Range Soft, którzy z zapartym tchem będą śledzić wynik tej rywalizacji.

Typ Redakcji: AXIS

Typ Eksperta (Maciej Kot): Volleyball Rebels

Letni Gdańsk – Team Spontan

Godz.: 21:35, boisko nr 2

Przed obiema drużynami ostatnie spotkanie w obecnym sezonie Siatkarskiej Ligi Trójmiasta. Nie niesie za sobą już żadnego ciężaru gatunkowego, ponieważ niezależnie od wyników, sytuacja drużyn raczej nie ulegnie zmianie. Istnieje jeszcze co prawda szansa na to, aby Spontan przeskoczył w tabeli Zmieszanych i poprawił swoją lokatę o jedną pozycję, ale musiało by się spełnić przy tym tyle czynników, że dostajemy bólu głowy od samego myślenia o tym. Bądź co bądź, będzie to jednak doskonała okazja dla zespołów, aby zagrać na luzie i dobrze się zaprezentować przed czekającą wszystkich dłuższą przerwą od rozgrywek. Oba zespoły zapewne liczyły na bardziej emocjonującą końcówkę sezonu, jak to miało miejsce w poprzedniej edycji, kiedy to do ostatniej chwili ekipy walczyły między sobą o najniższe miejsce podium i prawo gry w meczu barażowym o awans do wyższej klasy rozgrywkowej. Ostatecznie, o tym kto będzie cieszył się z brązowych medali zadecydowały 43 małe punkty i to Team Spontan wzniósł ręce w geście triumfu. Były to jednak inne czasy i inny Spontan niż obecnie. Gracze nie nawiązali do poprzedniego sezonu, w którym wykręcili taki wynik, że niejako z automatu stali się zakładnikami swego własnego sukcesu i idących za nim oczekiwań.

Typ Redakcji: Letni Gdańsk

Typ Eksperta (Maciej Kot): Letni Gdańsk

Zmieszani – Mental Block

Godz.: 21:35, boisko nr 3

Jeszcze nigdy przegrane spotkanie nie oznaczało tyle dobrego dla drużyny, co środowe starcie Mentala z BL Volley. Ekipie ‘Niebieskich’ do utrzymania wystarczał jeden punkt i cel swój zrealizowali. Obecnie mają na swoim koncie dwanaście punktów i niezależnie od tego, jak potoczą się pozostałe mecze w drugiej lidze, Mental Block nie spadnie na miejsce, które oznaczałoby bezpośredni spadek lub ewentualny mecz barażowy. ‘Mentaliści’ unikają tym samym ponurego scenariusza z poprzedniego sezonu, kiedy do ostatniej chwili nie mogli być pewni utrzymania, a o tym, że tak się finalnie stało zadecydował mecz barażowy, w którym drużyna wygrała 2-1. W związku z takim obrotem sprawy można powiedzieć, że bezpośrednia rywalizacja będzie meczem o przysłowiową ‘pietruszkę’. Poprzednie spotkanie obu drużyn, do którego doszło w sezonie Wiosna’20 w grupie spadkowej taki charakter meczu miało tylko dla jednej drużyny. Zmieszani, podobnie jak teraz, zagwarantowali sobie utrzymanie na kilka kolejek przed zakończeniem sezonu. Niezależnie od tego, mecz z Mentalem będzie dobrą okazją do podkręcenia liczby punktów. Wygrana drużyny Edyty Woźny jest najbardziej prawdopodobnym scenariuszem. W trzech dotychczas rozegranych spotkaniach, za każdym razem lepszą drużyną okazywali się Zmieszani. Obecnie Mental Block to jednak dużo bardziej wymagający rywal.

Typ Redakcji: Zmieszani

Typ Eksperta (Maciej Kot): Mental Block

Matchday #31

Za nami środowa seria gier, w której odbyło się dziewięć spotkań. W Święto Niepodległości z pierwszą ligą pożegnała się drużyna Oliwy Team, która przegrała z AVOCADO friends 0-3. Podobnym wynikiem zakończyło się spotkanie BL z Letnim Gdańskiem, co oznaczało, że poznaliśmy również spadkowicza z drugiej ligi. Zapraszamy na podsumowanie przedostatniego dnia meczowego.

Team Spontan – BES-BLUM Nieloty 0-3 (9-21; 15-21; 17-21)

Cel postawiony przez graczy BES-BLUM Nieloty na to spotkanie był jeden. Wygrać je za komplet punktów. Przed rozpoczęciem meczu drużyna dość długo wypatrywała swojego rywala, który okazał się typowym Spontanem i wpadł na spotkanie tuż przed jego rozpoczęciem. Na dodatek, co nie zdarza się zbyt często, drużyna wystąpiła w sześciu graczy. Sam mecz rozpoczął się od wysokiego prowadzenia ekipy Mateusza Bone (12-5).  Do tego momentu drużyna Piotra Raczyńskiego zdobyła zaledwie jeden punkt po własnej akcji. Cała reszta wynikała z błędów Nielotów. Jeśli ktoś oczekiwał, że dalsza część seta będzie wyglądała już inaczej, musiał się rozczarować. Finalnie, set dla Spontana zakończył się wysoką porażką do 9, a w trakcie jego trwania drużyna zdobyła zaledwie trzy punkty po własnych akcjach. Takie sytuacje w drugiej lidze zdarzają się naprawdę bardzo rzadko. Drugi set, a jakże, rozpoczął się od prowadzenia Nielotów. To nie było jednak już tak okazałe jak w pierwszym secie i po kilku błędach Spontaniczni wyrównali (4-4), a następnie (7-7). Po chwili jednak, mimo wciąż powtarzających się błędów własnych, drużyna Mateusza Bone zdołała wyjść na czteropunktowe prowadzenie (13-9) i dowieźć je do końca (21-15). To, co trzeba jednak zauważyć to ponowną niemoc w wykończeniu akcji przez Spontanicznych, którzy jeśli już  zdobywali punkty to najczęściej po błędach rywali. Trzeci set do stanu 8-8 był wyrównaną partią. Po chwili świetnie na zagrywce popracował rozgrywający – Szymon Łącki i Nieloty wyszły na kilkupunktowe prowadzenie. Finalnie, mimo, że był to zdecydowanie najlepszy set ‘Spontanicznych’ to ich rywale wygrali do 1, a całe spotkanie 3-0. Wynik zawodów był dokładnie taki, jak przewidywały wszystkie osoby, które interesują się rozgrywkami SL3. Przed Nielotami najważniejszy mecz sezonu. W czwartkowy wieczór zmierzą się z drużyną Dream Volley.

Chilli Amigos – MiszMasz 0-3 (13-21; 20-22; 18-21)

Zgodnie z tym, o czym pisaliśmy w zapowiedzi przedmeczowej, spotkanie nie miało jakiegoś potężnego ciężaru gatunkowego. Był to mecz dwóch drużyn, które zajęły pierwsze oraz drugie miejsce w trzeciej lidze i obojętnie jaki by w meczu nie padł rezultat, sytuacja ta nie uległaby zmianie. O tym, jak dobra atmosfera i wzajemny szacunek panowały pomiędzy drużynami świadczyła sytuacja, do której doszło chwilę przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Gdy z szatni dołączyli już wszyscy gracze, którzy byli obecni tego dnia na meczu, otrzymali oni puchar, medale, oraz nagrodę ufundowaną przez naszego partnera – sklep Decathlon Kartuska. Wręczeniu medali towarzyszyły gromkie brawa od graczy Chilli Amigos, którzy pokazali tym samym najwyższą sportową klasę. Żartobliwie można stwierdzić, że ich rywale – MiszMasz są dość niewdzięczni i nie potrafią odwdzięczyć się swoim rywalom za ten gest. Początek pierwszego seta to prowadzenie MiszMaszu w stosunku 11-3. Co by nie mówić – Chilli do tego momentu miało potężne problemy w każdym elemencie siatkarskiego abecadła: atak, przyjęcie, rozegranie. Moglibyśmy wymieniać tak bez końca. W ogóle, pierwszy set upłynął pod hasłem chilli – się myli. Drużynie Grzegorza Walukiewicza totalnie nie szło i pierwszy punkt w secie zdobyli dopiero przy stanie… 17-8 dla rywali! Ostatecznie M&M wygrało tę partię do 13. Drugi set spełnił w końcu pokładane w nim oczekiwania. Mimo, że MiszMasz prowadzili już 9-2 to z czasem, ‘Papryczki’ się ogarnęły i podgoniły wynik. Mimo, że MiszMasz prowadził już 20-15, po chwili zrobiło się 20-20. Mimo to, drużyna Andrzaja Tararuja zdołała wygrać tę partię 22-20. Trzeci set  rozpoczął się od prowadzenia 7-0 drużyny M&M. Z czasem gra się trochę wyrównała, ale nie zmieniło to postaci rzeczy i MiszMasz cieszył się z dwunastej wygranej w lidze.

BL Volley – Letni Gdańsk 0-3 (17-21; 12-21; 18-21)

Marząca o utrzymaniu w drugiej lidze drużyna BL Volley grała w środowy wieczór aż dwa spotkania. Aby się utrzymać potrzebowała rzecz jasna punktów. Niestety dla nich, ich pierwszym rywalem była drużyna Letniego Gdańska, co oznaczało mniej więcej tyle, że ekipa Wojtka Strychalskiego mogła czuć to, co czuli gladiatorzy, którym ponad dwa tysiące lat temu przyszło mierzyć się w koloseum z wygłodniałym lwem. Gladiatorzy mieli w tych starciach co prawda iluzoryczne szanse, ale koniec końców efekt walki był taki sam. Nie inaczej było w meczu z ‘Letnikami’, którzy podobnie jak wspomniany wcześniej lew mieli w czterech literach to, że rywal walczy o życie. O ile do stanu 7-7 BL Volley był dla przeciwników równorzędnym rywalem, tak z czasem drużyna zaczęła popełniać coraz więcej błędów. Niestety, o ile z jakimiś leszczami może uszłoby to płazem, tak z Letnim było inaczej. Po chwili na tablicy wyników mieliśmy 13-8 dla Letniego, który bardzo często uruchamiał dobrze dysponowany tego dnia środek. Kilkupunktowa przewaga wystarczyła do tego, by kontrolować przebieg seta i wygrać go do 17. O ile pierwszy set był tym, w którym BL pokazało się z niezłej strony, tak w drugim byli tylko tłem dla coraz lepiej dysponowanego rywala. Scenariusz był mniej więcej podobny, tylko zakończenie inne. Do połowy seta wyrównana walka, później odpalili się Letni i zaczęli taśmowo zdobywać punkty. Prym wiódł w tym Maciek Jakubowski, którego bloki ledwo zmieściły się na protokole meczowym. To była istna ściana, która odebrała przeciwnikom radość uprawiania tego sportu. Trzeci set był najbardziej wyrównaną partią. Przez całą partię mieliśmy walkę punkt za punkt, lecz w końcówce ponownie dał o sobie znać Maciej Jakubowski, który był zdecydowanie najjaśniejszym graczem tego spotkania i poprowadził swoją drużynę do zwycięstwa za komplet punktów.

Zmieszani – Letni Gdańsk 0-3 (16-21; 11-21; 17-21)

Drużyna Letniego Gdańska przystępowała do spotkania uskrzydlona pewnym zwycięstwem w stosunku 3-0, którego dokonali w meczu rozgrywanym przed spotkaniem ze Zmieszanymi. Dla ‘Letników’ sytuacja, w której grali dwa spotkania jednego dnia była bezprecedensowa, aczkolwiek z perspektywy czasu i wyniku wykręconego przez drużynę w środowy wieczór zastanawiamy się, czy ci nie będą wnioskować o to, aby stało się to regułą. Letni Gdańsk wygrał bowiem nie tylko z BL Volley, ale również ze Zmieszanymi, przy czym trzeba pamiętać, że rywal ten na papierze był zdecydowanie bardziej wymagający. Tyle teoria. Praktyka okazała się dość przykra dla drużyny Zmieszanych, którzy nie byli w stanie przeciwstawić się sile ofensywnej drużynie Piotra Kamińskiego. Mecze siatkówki mają to do siebie, że można mieć świetną drużynę w ataku, ale bez przyjęcia i obrony meczu się nie wygra. W tym elemencie graczem wybitnym jak na standardy amatorskiej ligi był w środowy wieczór libero Letniego Gdańsk – Damian Miłosz. Pierwszego seta Letnicy wygrali pewnie 21-16. Jeszcze lepiej zaprezentowali się w drugim secie, którego wygrali do 11. Mówiąc najdelikatniej jak się da, z taką sytuacją nie mógł się zbytnio pogodzić Jakub Wałdoch, który pokazał, że siłę ma nie tylko w rękach. Trzeci set to dalsza przewaga ‘Letników’, w których szeregach próżno było szukać słabych punktów. Dobrych była oczywiście cała masa. Rozegranie, środek, wspomniany wcześniej libero. Cóż, pewna wygrana za 3-0, która sprawia, że Letnicy wskakują na piąte miejsce.

AXIS – DNV GL S*M*A*S*H 2-1 (21-17; 21-19; 13-21)

Dla drużyny AXIS ostatnie mecze w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta to istne horrory i mecze ‘o wszystko’. Nie inaczej było w środowy wieczór, w którym drużyna Fabiana Polita mierzyła się z DNV GL S*M*A*S*H. Przyznamy Wam szczerze, nie dawaliśmy zbyt dużych szans ‘Czerwonym’. DNV to drużyna z górnych partii tabeli, która najczęściej ogrywa swoich rywali. Z drugiej strony, jest to również drużyna, którą można ograć. Udowodniła to chociażby ekipa, która podobnie jak AXIS walczy o utrzymanie w drugiej lidze SL3. Tamto spotkanie, które zostało rozegrane 13 października było jednak tym, w którym drużyna w białych koszulkach miała spore problemy kadrowe. Te sprawiły, że DNV zagrało w zaledwie pięciu graczy. W środowym spotkaniu gracze z parku naukowo-technologicznego desygnowali do gry siedmiu zawodników, wśród których nie zabrakło najważniejszych kart w talii kapitana Stanisława Paszkowskiego. Pierwszy set zaczął się dość nieoczekiwanie – od prowadzenia AXIS (13-8). Do tego momentu drużyna DNV oddała za darmo swoim rywalom aż 7 punktów. Mimo sporej przewagi AXIS pozwoliło rywalom na doprowadzenie do stanu 18-17. Gdy wydawało się, że DNV zdoła wyprzedzić rywala, ten dołożył trzy oczka i wygrał pierwszego seta do 17. Druga partia zaczęła się od jeszcze mocniejszego uderzenia AXIS niż w pierwszym secie. Drużyna w czerwonych koszulkach po mądrej i konsekwentnej grze wyszła na prowadzenie 10-3 i mimo, że później nie ustrzegła się błędów ,po których pozwoliła rywalom na wyrównanie 18-18 to set zakończył się happy-endem 21-19. Po tym secie widać było jednak, że DNV się rozkręca, czego dowód zobaczyliśmy w ostatnim secie, w którym DNV było lepszą stroną i gdy prowadzili 8-0! sprawa wygranej w tym secie była zamknięta.

Mental Block – BL Volley 1-2 (17-21; 21-17; 17-21)

Zgodnie z tym, o czym pisaliśmy w zapowiedzi, pomóc drużynie Mental Block w utrzymaniu mogła ich zaprzyjaźniona ekipa Letniego Gdańska. Wygrana drużyny Piotra Kamińskiego w stosunku 3-0 sprawiłaby, że Mentaliści na 100% kończyliby sezon przed drużyną BL Volley. Pisząc w skrócie – Letni Gdańsk wywiązał się ze swojego zadania i pewnie wygrał spotkanie w stosunku 3-0, co przy innych wynikach sprawiło, że drużyna Wojciecha Strychalskiego była już w trzeciej lidze. Nawet gdyby grająca na równoległym boisku drużyna AXIS przegrała spotkanie 0-3 z drużyną DNV to miałaby dziewięć punktów. Ich kolejny rywal – Rebelsi osiem, natomiast pomiędzy obiema drużynami doszłoby jeszcze do spotkania, po którym jedna z drużyn wygrywając, zepchnęłaby BL Volley na niższą pozycję. Samo spotkanie lepiej rozpoczęli gracze BL Volley którzy wyszli na prowadzenie 9-4, a następnie 12-4. Gdy wydawało się, że kwestia wygranej w tej partii jest oczywista, ‘Mentaliści’ zdołali podgonić rywala i doprowadzić do wyrównania 15-15. Mimo to, w końcówce lepiej zaprezentowali się gracze BL Volley i to oni cieszyli się z wygranej pierwszego seta. Drugi set dla odmiany lepiej rozpoczęli ‘Mentaliści’ (7-4). Z czasem gra się wyrównała i podobnie jak w pierwszym secie doszło do wyrównania 15-15. Tym razem, lepszą dyspozycję zaprezentowali gracze w niebieskich koszulkach i to oni wygrali tę partię do 17. Wygrana sprawiła, że Mental Block zapewnił sobie utrzymanie w lidze. Trzeci set rozpoczął się od prowadzenia BL Volley (5-1). Powodem takiego stanu rzeczy była spora liczba błędów własnych ich przeciwników. Z czasem drużyna Mental Block zaczęła popełniać ich coraz mniej, co w rezultacie doprowadziło do wyrównania partii (10-10). Finalnie to drużyna Wojtka Strychalskiego zdołała wygrać mecz w stosunku 2-1. Niestety, po debiutanckim sezonie drużyna BL Volley żegna się z drugą ligą. 

AVOCADO friends – Oliwa Team 3-0 (21-9; 21-12; 21-13)

Mecz o wszystko dla obu drużyn był zupełnie innym spotkaniem niż te, które pamiętamy doskonale z poprzednich rywalizacji obu drużyn. W zapowiedzi przedmeczowej pisaliśmy o tym, że każde z dotychczasowych spotkań kończyło się co prawda wygraną AVOCADO friends, ale mecze te były niezwykle zacięte i wyrównane. Przechodząc do sedna – w środowy wieczór nie spodziewaliśmy się takiego obrotu spraw. Zaczynając od końca – Oliwa Team przegrała arcyważne spotkanie z AVOCADO friends, ale nie tylko. Uważamy, że drużyna Dawida Karpińskiego przegrała to spotkanie z samym sobą. Przecież ‘Oliwiacy’ potrafią grać zdecydowanie lepszą siatkówkę. Gdyby ktoś przed meczem zapytał nas, czy Oliwa jest w stanie zagrać tak słabe spotkanie – powiedzielibyśmy, że nie. Mimo to, mecz z ‘Weganami’ był jednym z dwóch, obok meczu z Tufi Team, w których drużyna zaprezentowała się najsłabiej. Z tak dysponowanym rywalem ekipa ‘Wegan’ nie miała najmniejszych problemów. Wygrane do 9, 12 i 13 doskonale obrazują to, jak wyglądał ten mecz. AVOCADO friends z kolei było starym dobrym AVOCADO, które pamiętamy z poprzedniego sezonu. To właśnie ‘wegańska tożsamość’ drużyny była ich największym atutem. Pamiętamy doskonale mecze z sezonu Wiosna’20, kiedy drużyna grając pod presją – zawsze wygrywała. Nie inaczej było i tym razem. W związku z wygraną ‘Weganie’ zajęli ósme miejsce w lidze, co oznacza, że niebawem rozegrają mecz barażowy. Oliwa Team z kolei po sezonie spędzonym w elicie wraca do drugiej ligi, w której jakby nie patrzeć, będzie walczyć o awans.

Trójmiejska Strefa Szkód – BES-BLUM Kraken Team 2-1 (21-11; 12-21; 21-15)

Na kilka godzin przed rozpoczęciem meczu, nie było do końca pewne, czy ten się odbędzie. Jako, że w obecnym sezonie z problemami kadrowymi zmagało się sporo drużyn, nie inaczej było w przypadku Trójmiejskiej Strefy Szkód. Ostatecznie, drużyna wystąpiła w pięciu graczy i na dodatek wygrała spotkanie. To było dość dziwne, nie tylko ze względu na brak kompletnego składu. Pierwszy set zaczął się od prowadzenia TSS-u (6-3). Kraken ewidentnie przespał początek tego seta. Później nie było wcale lepiej i set zakończył się wysoką wygraną Trójmiejskiej Strefy Szkód do 11. Przed drugą partią w drużynie BES-BLUM doszło do małej roszady. W ataku zagrał Robert Skwiercz, natomiast Karol Richert przeszedł na przyjęcie. To przyniosło najwyraźniej oczekiwany skutek, bo set zaczął się od kilku punktów drugiego z wymienionych graczy. Kraken w tej partii prezentował się o niebo lepiej. Trójmiejska Strefa Szkód z kolei, zaczęła popełniać sporo błędów, które sprawiły, że ich rywale w trakcie tej partii prowadzili 10-5, czy 18-12. Seta, dwoma asami serwisowymi zakończył Karol Richert i drużyny mogły przygotowywać się do decydującej partii. Po drugim secie wydawało się, że mecz wygrają gracze Kraken. Nic bardziej mylnego, ostatnią partię od prowadzenia (4-1; 8-4) zaczęli gracze TSS-u. Z czasem zespół Ryszarda Nowaka zdołał doprowadzić do wyrównania, ale potem ‘odpalili się’ Dominik Błoński oraz Łukasz Sienkiewicz, którzy walnie przyczynili się do wygranej swojej drużyny (21-15) i całego meczu 2-1.

Speednet – Epo-Project 0-3 (18-21; 18-21; 17-21)

Dla Epo-Project było to drugie spotkanie, które drużyna z Żukowa rozegrała w ostatnim tygodniu rozgrywek. Jak okazało się po środowym wieczorze, oba były z rywalami, z którymi gracze przez dłuższy czas się nie spotkają. Nie chodzi tu bynajmniej o to, że do sezonu Wiosna’21 zostało kilka miesięcy, a o to, że zarówno Speednet jak i Oliwa spadły do drugiej ligi. Epo-Project z kolei wygrało wszystkie cztery spotkania w grupie spadkowej i finalnie mieli grubo ponad dwa razy więcej punktów niż drużyna Speednetu, która zajęła ostatnie miejsce w tabeli. Speednet, co stało się pod koniec sezonu pewnego rodzaju tradycją, rozpoczął mecz w sześciu graczy. Epo-Project dość szybko zlokalizowało słabsze strony swoich rywali i wyszli na prowadzenie (8-4). Kilkupunktowa zaliczka sprawiła, że Epo-Project w pełni kontrolowało tego seta i mimo, że grali na totalnym luzie, nie dali sobie zrobić krzywdy i wygrali seta do 18. Drugą partię dla odmiany lepiej rozpoczęli gracze w różowych koszulkach (6-4). Z czasem inicjatywę przejęli zawodnicy Epo, którzy ponownie wypracowali sobie małą zaliczkę i wygrali seta do 18. Trzeci set był w zasadzie kopią dwóch pierwszych odsłon. Tym razem Epo wygrało do 17. Mimo tego, że Epo-Project wygrywa spotkanie 3-0 to nie można powiedzieć, że był to najsłabszy mecz w wykonaniu ‘Programistów’. Z pewnością to, co rzucało się z ich strony w oczy to fakt, że zabrakło kombinacyjnej gry. Było grane albo lewe albo prawe skrzydło, a jak wiadomo, po kilku piłkach nie stanowiło to dla przeciwników wielkiej zagadki.

Zapowiedź – MATCHDAY #31

Wyłączając wieczór zarezerwowany na spotkania barażowe, przed nami przedostatni dzień meczowy w sezonie Jesień’20. Środa upłynie głównie pod kątem rywalizacji w drugiej lidze. W trzydziestym pierwszym dniu meczowym dojdzie do pięciu pojedynków na zapleczu elity. Najciekawszym pojedynkiem tej serii gier pozostaje jednak rywalizacja w grupie spadkowej w pierwszej lidze, w której rękawice skrzyżują drużyny AVOCADO friends oraz Oliwa Team.

Chilli Amigos – MiszMasz

Godz.: 19:00, boisko nr 2

Pojedynek, do którego dojdzie o godzinie 19:00 na boisku numer 2 to mecz świeżo upieczonego mistrza oraz wicemistrza rozgrywek. Drużyn, które uzyskały właśnie prawo do gry w drugiej lidze. Mimo to, ekipy po uzyskaniu awansu nie pokazały się z najlepszej strony. Drużyna MiszMasz przegrała poniedziałkowe spotkanie z Portem Gdańsk, natomiast Chilli Amigos musiało uznać we wtorek wyższość drużyny Wirtualnej Polski. Mimo to, uważamy, że nie ma co obu zespołów ganić za te porażki. Doszło do nich w momencie, kiedy ekipy wiedziały już, które zajęły miejsca, a jak wiadomo, trudno w takich momentach być w 100% zmobilizowanym. Z perspektywy Redakcji możemy jedynie żałować, że bezpośrednie spotkanie obu drużyn nie decyduje o tym, która z ekip sięgnie po złoto rozgrywek. Z pewnością taka sytuacja zwiększyłaby emocje. Z trzech lig, do takiej sytuacji w obecnym sezonie doszło tylko w pierwszej. Wracając jednak na trzecioligowe podwórko trzeba oddać szczególnie MiszMasz to, że mają naprawdę mocną drużynę. Trudno porównywać ze sobą dwie ekipy, ale uważamy że drużyna Andrzeja Tararuja ograłaby drużynę, która awansowała do drugiej ligi w poprzednim sezonie. Choć poziom w drugiej lidze jest zdecydowanie wyższy to uważamy, że obie drużyny nie będą w niej skazywane na porażkę. Owszem, wykręcenie takich liczb jak w obecnym sezonie będzie piekielnie trudnym zadaniem, ale koniec końców będzie to jednak nowe doświadczenie dla graczy. Czy na koniec sezonu Jesień’20 Chilli Amigos zdołają wziąć rewanż za porażkę z MiszMaszem, do której doszło 7 września?

Typ Redakcji: MiszMasz

Typ Eksperta (Maciej Kot): MiszMasz

BL Volley – Letni Gdańsk

Godz.: 19:00, boisko nr 3

Ze wszystkich trzech lig to właśnie w drugiej pozostało najwięcej spotkań do rozegrania, a co za tym idzie, najwięcej znaków zapytania. O ile sytuacja Letniego Gdańska jest w miarę jasna i klarowna, tak w przypadku drużyny BL Volley nadchodzące spotkania będą decydujące o tym ,czy drużynę Wojciecha Strychalskiego zobaczymy w przyszłym sezonie w drugiej lidze. Obecnie ekipa w niebiesko-czerwonych strojach znajduje się na ostatnim miejscu w tabeli. Na takie położenie złożyły się dwa zwycięstwa oraz dziewięć porażek. Kto wie, jak wyglądałaby tabela, gdyby nie potężne problemy kadrowe, z którymi musiała się mierzyć drużyna w trakcie sezonu. Te przyszły w najmniej oczekiwanym momencie, bo przy okazji arcyważnych spotkań w kontekście utrzymania w tabeli. Co gorsze, moment ten przyszedł tuż po tym, jak drużyna złapała wiatr w żagle i w przeciągu tygodnia ograła Volleyball Rebels oraz DNV GL S*M*A*S*H. Zaskakujące było w szczególności to drugie zwycięstwo, bo co by nie mówić – DNV GL to drużyna, która w obecnym sezonie mogła się włączyć w walkę o podium. Podsumowując, drużynie BL Volley do końca ligi zostały dwa spotkania – z Letnim Gdańskiem i Mental Block. Jakkolwiek przykro to nie zabrzmi dla drużyny BL, uważamy że to Letnicy wcielą się w środowy wieczór w rolę kata i spuszczą swoich rywali do trzeciej ligi.

Typ Redakcji: Letni Gdańsk

Typ Eksperta (Maciej Kot): Letni Gdańsk

Team Spontan – BES-BLUM Nieloty

Godz.: 19:00, boisko nr 1

Dla obu drużyn środowe spotkanie będzie przedostatnim meczem w sezonie Jesień’20. Mowa tu oczywiście o sezonie zasadniczym, ponieważ Nieloty mają dużą szansę na to, aby zagrać w spotkaniu barażowym o prawo gry w pierwszej lidze. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że o tym, czy tak będzie zadecyduje spotkanie pomiędzy Nielotami a Dream Volley. Aby tak się jednak stało, drużyna Mateusza Bone musi wygrać dzisiejsze spotkanie, co taką oczywistością nie jest. Nie wiemy do końca jaki jest tego powód, ale chyba tylko ślepiec nie dostrzega potencjału drzemiącego w drużynie. Klasę ekipy docenili Piękni i Młodzi, którzy stwierdzili, że z całej ligi to właśnie Nieloty zaprezentowały się najlepiej. Co z tego, jeśli drużyna potrafi świetne spotkania przeplatać tymi słabszymi? Nie od dziś wiadomo jest, że awans do wyższej klasy rozgrywkowej zdobywa się w meczach z dołem ligowej tabeli. Tymczasem Nieloty potrafiły zgubić punkty z ACTIVNYMI Gdańsk czy doznać porażki 0-3 z Letnim Gdańskiem, dla którego obecny sezon nie jest już tak udany jak poprzedni. Niezależnie od tego, nadal wszystko w rękach drużyny Mateusza Bone. Jeśli wygrają dzisiejsze spotkanie ze Spontanem, a później w najważniejszym meczu sezonu z Dream Volley to najprawdopodobniej zagrają w meczu barażowym. Otwartą kwestią pozostaje to, czy na teoretycznie najłatwiejszym zadaniu – spotkaniu ze Spontanem drużyna się nie potknie i pozostałe rozważania będą nieaktualne.

Typ Redakcji: BES-BLUM Nieloty

Typ Eksperta (Maciej Kot): BES-BLUM Nieloty

AXIS – DNV GL S*M*A*S*H

Godz.: 20:00, boisko nr 1

Wtorkowy wieczór to czas, w którym sporo drużyn będzie walczyło o przysłowiowe ‘życie’. Nie inaczej będzie również w przypadku drużyny AXIS, która znajduje się obecnie na dwunastym miejscu i jeśli do końca sezonu sytuacja ta by się nie zmieniła to właśnie drużyna Fabiana Polita zmierzy się z Portem Gdańsk w meczu decydującym o tym, którą z ekip zobaczymy w przyszłym sezonie w drugiej lidze. Nie ma co jednak wyprzedzać faktów. Pokazał to chociażby ostatni mecz ‘Czerwonych’ w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta. Do momentu jego rozpoczęcia drużyna AXIS przegrała dziewięć spotkań z rzędu i bardzo wiele osób wskazywało, że to właśnie oni będą głównym kandydatem do spadku. To, ile w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta może zmienić jeden mecz, pokazało spotkanie z Range Soft VT, w którym AXIS ograło swojego rywala w stosunku 3-0 i tym samym diametralnie odmieniło swoje położenie. Przed nimi jednak bardzo wymagająca końcówka sezonu, w której do rozegrania pozostały im dwa spotkania. Pierwszym rywalem drużyny Fabiana Polita będzie drużyna DNV GL S*M*A*S*H i z jakiejkolwiek perspektywy byśmy nie spojrzeli – to właśnie ich rywale będą zdecydowanym faworytem. Ponadto, w ostatniej kolejce drużyna zmierzy się z Volleyball Rebels i to właśnie to spotkanie będzie prawdopodobnie tym, które zdecyduje o tym, która z drużyn zagra w barażu. Zostawiać wszystko na ostatnią chwilę to jednak nie jest dobry pomysł i AXIS postara się w środowy wieczór o sprawienie niespodzianki. DNV GL chociażby w meczu z BL Volley udowodnili, że nie są drużyną ‘nietykalną’. Jak będzie w środowy wieczór?

Typ Redakcji: DNV GL S*M*A*S*H

Typ Eksperta (Maciej Kot): DNV GL S*M*A*S*H

Mental Block – BL Volley

Godz.: 20:00, boisko nr 2

W drugiej lidze sytuacja (wyłączając środek stawki) jest naprawdę emocjonująca. Dość powiedzieć, że Mental Block, który znajduje się obecnie na dziesiątym miejscu w tabeli, na dwa dni przed zakończeniem rozgrywek wciąż nie może być pewny tego, że się utrzyma. Obecnie ‘Niebiescy’ mają jedenaście punktów. Na taki bilans złożyły się cztery zwycięstwa oraz siedem porażek. Mimo, że drużyna ma za swoimi plecami aż czterech rywali to różnica pomiędzy nimi a ostatnią w tabeli ekipą BL Volley wynosi zaledwie cztery oczka. W utrzymaniu drużyny Mental Block może bez wątpienia w środę pomóc drużyna, z którą Mentaliści się przyjaźnią. Jeśli Letni Gdańsk ogra o godzinie 19:00 BL Volley w stosunku 3-0 to na pewno drużyna Wojtka Stychalskiego znajdzie się w tabeli niżej niż ich rywal, z którym przyjdzie się im zmierzyć o godzinie 20:00. Która z drużyn będzie faworytem? Dużo zależy od tego, czy BL Volley zdołał się wykaraskać z problemów kadrowych. Jeśli tak to ekipę Wojciecha Strychalskiego stać na sprawienie niespodzianki. Właśnie za taką uznalibyśmy mecz, jeśli BL Volley wygrałoby to spotkanie. Do takiego typu skłania nas dyspozycja, jaką w drugiej połowie sezonu złapali gracze Mental Block. Oczywiste jest to, że drużynie wyraźnie pomogli gracze, którzy dołączyli w trakcie sezonu. Po początku sezonu, w którym drużyna wygrała jedno z pięciu spotkań, ‘Mentaliści’ zmienili się w ekipę, która była w stanie ograć kilku rywali, czy być równorzędnym partnerem dla walczącej o awans drużyny Dream Volley. Jak będzie w środowy wieczór?

Typ Redakcji: Mental Block

Typ Eksperta (Maciej Kot): Mental Block

Zmieszani – Letni Gdańsk

Godz.: 20:00, boisko nr 3

Letni Gdańsk jest obecnie drużyną, która ma rozegraną najmniejszą liczbę spotkań ze wszystkich 34 ekip, które wystąpiły w sezonie Jesień’20. Kiedy inne drużyny zakończyły już sezon, Letnicy szykują się do trzech spotkań, które im zostały. Dość ciekawe jest tu porównanie drużyny Piotra Kamińskiego z Volleyball Rebels. Podczas, gdy Letni Gdańsk rozpoczął sezon… 31 sierpnia, ‘Rebelsów’ nie było nawet w planach. Finalnie drużyna Dawida Byczkowskiego swoje pierwsze spotkanie rozegrała 5 października, a mimo to, nie przeszkodziło to im rozegrać dwóch spotkań więcej. W związku z tym, że koniec sezonu za pasem, Letnicy muszą nadrabiać zaległości. Na przełomie dwóch dni drużyna rozegra trzy spotkania. Dwa w środę i jedno w czwartek. O godzinie 19:00 Letnicy skrzyżują rękawice z BL Volley. O 20:00 zmierzą się z kolei z rywalem, który na papierze wydaje się być silniejszy od poprzednika. Dla obu drużyn będzie to drugi bezpośredni pojedynek, do którego dojdzie na przestrzeni ostatnich dwóch sezonów. Pierwsze spotkanie miało miejsce w sezonie Wiosna’20, kiedy lepsi okazali się Zmieszani. Mimo, że od tamtego starcia minęło ledwie pięć miesięcy to w protokołach meczowych zabraknie minimum czterech zawodników, którzy pamiętają tamto spotkanie, a obecnie albo grają w innych drużynach, albo nie grają wcale. Przyroda nie znosi oczywiście próżni i do obu ekip dołączyło kilku nowych zawodników. Czy to oznacza, że w środowy wieczór będziemy świadkami innego spotkania? Z pewnością na taki scenariusz liczą Letnicy, którzy chcieliby wziąć na Zmieszanych udany rewanż.

Typ Redakcji: Letni Gdańsk

Typ Eksperta (Maciej Kot): Letni Gdańsk

Speednet – Epo-Project

Godz.: 21:00, boisko nr 3

W przedostatnim dniu meczowym wiemy już niemal wszystko o rozstrzygnięciach w grupie spadkowej. Wiadomym jest to, że Speednet po czterech sezonach żegna się z najwyższą klasą rozgrywkową. Epo-Project z kolei zagwarantowało sobie spokojne utrzymanie. Bezpośrednia rywalizacja pomiędzy drużynami nie będzie miała zatem jakiegoś większego ciężaru gatunkowego. Mimo to, obie drużyny będą chciały sobie poprawić humory przed przerwą pomiędzy sezonami. Dla drużyny Epo spotkanie to będzie przygotowaniem do kolejnego sezonu w najwyższej klasie rozgrywkowej. Dla Speednetu z kolei będzie to okazja do godnego pożegnania z pierwszą ligą. Wracając do samego spotkania, będzie to czwarty bezpośredni pojedynek pomiędzy ekipami. Do tej pory lepszym bilansem może pochwalić się drużyna Epo-Project, która wygrała dwa spotkania i zaznała jednej porażki. Szczególnie ciekawe boje drużyny stoczyły w sezonie Wiosna’20, kiedy jednego dnia wygrał Speednet, by nazajutrz to ich rywale zwyciężyli w identycznym stosunku punktowym. To już jednak przeszłość. Środowe spotkanie będzie ostatnią rywalizacją obu drużyn na długi okres. Przy dobrych wiatrach, do kolejnego może dojść dopiero w sezonie Jesień’21. Aby tak się stało, drużyna Speednetu musiałaby awansować do pierwszej ligi, co umówmy się – zadaniem łatwym nie będzie. Zastanawiamy się, jaka przyszłość klaruje się przed ‘Programistami’. W sporcie często bywa tak, że po ciosie, jakim jest spadek, drużyna nie jest w stanie odbić się od dna tylko ich kłopoty się nawarstwiają. Jak będzie w tym przypadku? Przekonamy się za kilka miesięcy.

Typ Redakcji: Epo-Project

Typ Eksperta (Maciej Kot): Epo-Project

AVOCADO friends – Oliwa Team

Godz.: 21:00, boisko nr 2

Dla obu drużyn będzie to mecz sezonu. Ekipa, która wygra to spotkanie, zagra w meczu barażowym o utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Mimo, że Oliwa Team ma na swoim koncie o jeden punkt więcej to AVOCADO friends mając dużo lepszy stosunek małych punktów, gdy wygra spotkanie, znajdzie się na trzecim miejscu od końca. Dla obu drużyn będzie to już czwarte starcie w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta. Po trzech dotychczas rozegranych meczach wydaje się, że AVOCADO ma pewnego rodzaju patent na Oliwiaków. Każde z rozegranych spotkań kończyło się bowiem takim samym wynikiem (2-1 dla AVOCADO friends). Nie tylko wynik był w bezpośrednich spotkaniach za każdym razem ten sam. W meczach pomiędzy obiema drużynami nigdy nie brakowało emocji i dramaturgii. Każde z tych spotkań było naprawdę wyrównane. To, co ciekawe to fakt, że AVOCADO jeszcze nigdy po dwóch pierwszych setach nie mogło być pewne zwycięstwa. Za każdym razem w rywalizacji z Oliwą, po dwóch rozegranych setach na tablicy wyników widniało 1-1 i o zwycięstwie ‘Wegan’ decydował trzeci set. Uważamy, że Oliwa chcąc wygrać to spotkanie, powinna poszukać powodów takiego stanu rzeczy. Czy trzykrotne porażki w ostatnich partiach to jakiś głębszy problem? Czy było to związane z presją, czy może problem leży gdzie indziej? Tak czy siak, zastanawiamy się, która z ekip po jednym sezonie w elicie wróci do drugiej ligi. Z drugiej strony, może się za chwilę okazać, że będą to dwie drużyny. Zajęcie ósmego miejsca nie gwarantuje przecież bezpiecznego utrzymania.

Typ Redakcji: AVOCADO friends

Typ Eksperta (Maciej Kot): AVOCADO friends

Trójmiejska Strefa Szkód – BES-BLUM Kraken Team

Godz.: 21:00, boisko nr 1

Podobnie, jak ma to miejsce w przypadku drużyn Speednet oraz Epo-Project, rywalizacja pomiędzy Trójmiejską Strefą Szkód a BES-BLUM Kraken Team nie niesie za sobą dużego ciężaru gatunkowego. Jedyne, co może się zmienić w obecnym położeniu drużyn to zamiana miejscami. Kraken ma szansę wskoczyć na czwartą pozycję, co oznaczałoby, że TSS spadnie na piąte miejsce. Podsumowując obecny sezon trzeba podkreślić, że z jego przebiegu bardziej zadowoleni mogą być zawodnicy Ryszarda Nowaka. Niezależnie od tego, jak potoczy się spotkanie z Trójmiejską Strefą Szkód, sezon Jesień’20 i tak będzie najlepszym ze wszystkich trzech, w których drużyna wystąpiła. Przypomnijmy, że w sezonie Jesień’19 drużyna zajęła szóste miejsce. W kolejnym – Wiosna’20 ekipa powtórzyła ten wynik. W obecnym sezonie będzie to minimum piąte miejsce, choć trzeba zauważyć, że drużyna jest w stanie wygrać z najbliższym rywalem. BES-BLUM w obecnym sezonie zdobywał punkty z każdą z drużyn, która znalazła się na podium, więc czemu teraz zespół miałby się nie pokusić o wygraną? To, nad czym się obecnie zastanawiamy to sprawa, jak do spotkania podejdą gracze Trójmiejskiej Strefy Szkód. We wczorajszym spotkaniu drużyna zagrała bez nominalnego rozgrywającego, przez co na rozegraniu zobaczyliśmy jej najskuteczniejszego gracza. Być może wpływ na taki stan rzeczy miał fakt, że ekipa nie miała już szans na podium rozgrywek. Obojętnie jak nie potoczy się to spotkanie, sytuacja w tabeli będzie najgorsza od czasu, kiedy w sezonie Jesień’19 drużyna zajęła siódme miejsce w lidze.

Typ Redakcji: Trójmiejska Strefa Szkód

Typ Eksperta (Maciej Kot): Trójmiejska Strefa Szkód

Matchday #30

Po trzydziestu dniach meczowych poznaliśmy mistrzów każdej z trzech lig. W elicie lata rządów Volley Gdańsk postanowili przerwać gracze Omidy Team, którzy mimo, że przegrali bezpośrednie spotkanie to jednak zapewnili sobie mistrzowski tytuł. Na zapleczu – w drugiej lidze, pewnym krokiem w kierunku drugiego miejsca zmierzają Sprężystokopytni & Kitku, którzy wygrali szóste spotkanie z rzędu z wynikiem 3-0. Zapraszamy na podsumowanie wtorkowej serii gier!

Volleyball Rebels – Sprężystokopytni & Kitku 0-3 (13-21; 10-21; 13-21)

Wspominaliśmy o tym wielokrotnie. Podczas, gdy inni faworyci w walce o podium rozgrywek tracili na przełomie sezonu punkty w spotkaniach z drużynami, w których byli zdecydowanymi faworytami to Sprężystokopytni & Kitku mógłby napisać poradnik dla innych ligowców – jak golić przeciwników 3-0. Cóż, przed spotkaniem byliśmy niemal przekonani, że właśnie taki przebieg będzie miało to starcie. Powiemy więcej, drużyna nieobecnego we wtorkowy wieczór Kacpra Goszczyńskiego pod kątem przewidywalności jest jak Piękni i Młodzi. Kiedy wydaje nam się, że ekipa wygra 3-0, oni to robią. Wtorkowa wygrana sprawia, że drużyna jest już o włos od tego, aby zająć drugie miejsce w drugiej lidze. Gdyby stało się jednak inaczej, byłoby to ogromne zaskoczenie. Wracając do meczu – ten rozpoczął się od prowadzenia S&K( 4-1). Z czasem, za sprawą świetnej gry blok-obrona, drużyna zdołała odjechać na 15-8 i kwestia wygrania tej partii była już zamknięta. Drugi set zaczął się od prowadzenia faworyzowanej drużyny w stosunku 6-2. Dość wyraźnie zarysowywała się tu różnica w ataku. Filary drużyny w tym meczu – Wojtek Kiełb oraz Michał Ryński zapewnili jej wygraną do 10. Trzeci set był niemal identyczny jak poprzednie. Volleyball Rebels nie byli w nim w stanie nawiązać równorzędnej walki, przez co rywale wygrali seta do 13, a cały mecz 3-0. Aktualnie, drużyna S&K może myśleć już o spotkaniu z DNV GL S*M*A*S*H, w którym postarają się zapewnić bezpośredni awans do elity.

Wirtualna Polska – Chilli Amigos 2-1 (21-10; 15-21; 21-15)

Podobnie, jak miało to miejsce w przypadku MiszMasz, drużyna Chilli Amigos miała potwierdzić we wtorkowy wieczór, że drugie miejsce w trzeciej lidze nie było dziełem przypadku. Jak wyszło? Cóż, bywało lepiej. Ze wszystkich dwunastu spotkań, które jak do tej pory rozegrała ekipa Chilli Amigos w obecnym sezonie, pojedynek z Wirtualną Polską był meczem, w którym zaprezentowali się najsłabiej. Jak inaczej wytłumaczyć to, że srebrni medaliści obecnego sezonu przegrywają pierwszego seta do dziesięciu z drużyną, która nie dość, że jest niżej w tabeli to na dodatek wystąpiła w zaledwie pięciu graczy? Fakt ten w ogóle ‘biało-czerwonym’ zdawał się nie przeszkadzać. W pierwszym secie ‘Wirtualni’ błyskawicznie wypracowali sobie dużą przewagę (9-2), która ustawiła seta. To, co należy podkreślić to kapitalna dyspozycja rozgrywającej – Klaudii Kuźniewskiej, która zdobyła pięć asów serwisowych. Ostatecznie pierwsza partia zakończyła się wygraną ‘Wirtualnych’ do 10. Przed drugim setem było wiadomo, że powtórzenie takiego wyniku będzie raczej niewykonalne. W partii tej Chilli Amigos zagrało w końcu na miarę swoich możliwości. Drużyna lepiej radziła sobie w zasadzie w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Mimo startu, który wskazywał że dojdzie do powtórki z pierwszej partii (9-3), tym razem drużyna zdołała odmienić losy seta. Wirtualna Polska zaliczyła taki przestój, że z wyniku 9-3 zrobiło się 10-15. Ostatecznie asem serwisowym seta zakończył Krzysztof Gasperowicz i Chilli Amigos wygrało tę partię do 15. Przed trzecim setem wydawało się, że Chilli po początkowym niepowodzeniu zdoła wygrać ostatniego seta. Nic bardziej mylnego. Mimo, że ‘Amigos’ prowadzili już 6-2 to tym razem Wirtualna Polska zdołała odwrócić losy pojedynku i wyjść na prowadzenie 13-7, którego już nie oddali i wygrali seta do 15. Wygrana ta sprawia, że Wirtualna Polska na finiszu wyprzedziła Allsix by Decathlon i zajęła wysokie czwarte miejsce. Po spotkaniu kapitan drużyny – Jędrzej Matla, żartował że czwarte miejsce było celem drużyny, ponieważ dzięki niemu unikną meczu barażowego w przypadku, gdyby znaleźli się na najniższym stopniu podium. Chilli Amigos z kolei zepsuło sobie trochę humory. Te mogą zostać poprawione, jeśli drużyna wygra spotkanie z MiszMaszem.

Volley Gdańsk – Trójmiejska Strefa Szkód 3-0 (21-18; 21-13; 21-17)

Zestawienie ze sobą obu drużyn sprawiło, że mogliśmy mówić o starych znajomych. W Siatkarskiej Lidze Trójmiasta obie ekipy mierzyły się ze sobą już szósty raz. Co ciekawe, za każdym razem wygrywała drużyna Volley Gdańsk, co przy poziomie pierwszoligowym już taką oczywistością nie jest. Kto wie, czy mecz nie potoczyłby się inaczej, gdyby nie okoliczności, przy jakich drużyny przystępowały do spotkania. Podczas, gdy dla Volley Gdańsk mecz miał być okazją do przedłużenia mistrzowskich aspiracji, tak dla Trójmiejskiej Strefy Szkód spotkania pozostawał kwestią ambicjonalną. Drużyna Dominika Błońskiego straciła bowiem szansę na podium rozgrywek, spadek im również nie groził. Niezależnie od wszystkich czynników, w takiej sytuacji trudno jest wyzwolić w sobie jakąś nadzwyczajną mobilizację. To było widać od początku meczu. Do składu wrócił co prawda Patryk Plekszun, który doznał kontuzji stawku skokowego w meczu z AVOCADO friends rozgrywanym 30 września. Zabrakło natomiast nominalnego rozgrywającego, przez co pierwszy raz w tej roli zobaczyliśmy… Dominika Błońskiego. Mimo to, Trójmiejska Strefa Szkód radziła sobie całkiem dobrze i pierwszy set był wyrównany. Volley Gdańsk miał przez większość partii dwupunktową przewagę i ostatecznie wygrał do 18. Drugi set był już pod dyktando ‘Żółto-czarnych’, którzy po chwili wyrównanej gry zdołali odjechać rywalom. Podobnie jak w pierwszym secie, i w tym atakujący Volley Marek Sanewski co rusz posyłał kiwki tuż za blok. Ponadto, w drugiej części seta TSS miał często problemy z przyjęciem zagrywki Jakuba Roszyka, po której piłka wracała na stronę Volley Gdańsk, a co było dalej, każdy może się domyślić. Ostatecznie partia ta zakończyła się wynikiem 21-13 dla VG. Trzeci set zaczął się od prowadzenia Volley 10-6. Po stronie ‘Trójmiejskich’ brakowało trochę siły ataku. Drużyna miała problemy z wykończeniem akcji, przez co różnica punktowa zamiast topnieć, co chwilę się powiększała (18-12). Finalnie, TSS zdołał nadgonić w końcówce kilka punktów, ale było to za mało żeby ugrać choć seta z wciąż aktualnym mistrzem Siatkarskiej Ligi Trójmiasta.

Oliwa Team – Epo-Project 1-2 (21-17; 13-21; 15-21)

Przed meczem przewidywaliśmy, że Epo-Project wygra spotkanie w stosunku 3-0. Za takim typem przemawiało kilka rzeczy. Pierwsza z nich to świetna forma, którą osiągnęli w ostatnim czasie gracze z Żukowa. Druga sprawa to fakt, że Epo-Project mimo zapewnionego utrzymania nie wyglądała na drużynę, która mogłaby się z kimkolwiek układać. Trzecia sprawa to chęć udowodnienia, że słabszy początek sezonu to wypadek przy pracy. Pisząc to wszystko w zapowiedzi zapomnieliśmy o bardzo ważnej rzeczy. Oliwa, jeśli już przegrywała w tym sezonie to zazwyczaj zdobywała choć jeden punkt. Licząc wtorkowe spotkanie z Epo, sytuacja taka miała miejsce aż w siedmiu spotkaniach. Dzięki temu, to właśnie Oliwa jest bliższa tego, aby utrzymać się w lidze. O tym zdecyduje oczywiście ostatni mecz przeciwko AVOCADO  friends, ale uważamy, że drużyna Dawida Karpińskiego powinna wtorkową zdobycz szanować. Jedyny punkt we wtorkowy wieczór drużyna zdobyła na początku – w pierwszym secie. Po dość wyrównanym początku, z czasem zarysowywała się przewaga ‘Oliwiaków’, którzy wyszli na prowadzenie 9-6; 12-7 czy 17-12. O tym, że set zakończył się takim, a nie innym wynikiem, zadecydowała liczba błędów popełnianych przez graczy z Żukowa. Seta najlepiej podsumował Damian Kolka słowami: ‘to jest kur*a dramat panowie’. Cóż, aż tak fatalnie nie było, ale powodów do optymizmu po pierwszej partii próżno było szukać. Te przyszły dopiero w drugim secie, w którym zobaczyliśmy odmienioną ekipę w zielonych koszulkach. Epo wyszło w nim szybko na prowadzenie 8-4, które ustawiło dalszy przebieg rywalizacji. Ostatecznie, przy dobrej grze graczy z Żukowa, ‘Oliwiacy’ pozostawali bezradni i Epo-Project wygrało tę partię do 13. Ostatni set był wyrównany do stanu 13-13. Po chwili asem serwisowym popisał się jednak Miłosz Szymczak, którego do tej pory we wszystkich spotkaniach widzieliśmy na pozycji libero. Po nim przyszło jeszcze kilka, między innymi Michała Butowskiego, po którym Epo odjechało na dobre i ostatecznie wygrało tę partię do 15.

Omida Team – Volley Gdańsk 1-2 (10-21; 21-18; 15-21)

Volley Gdańsk przystępowało do spotkania z Omidą ze stratą nie sześciu, a zaledwie trzech oczek. Dodatkowo, w małych punktach tracili do Tufi już nie 35, a 20 oczek, co sprawiało, że drużyna miała prawo myśleć, że dokonają największego come-backu w historii Siatkarskiej Ligi Trójmiasta. Jakby tego było mało, w pierwszym secie wyszli niezwykle zdeterminowani i pewni siebie, co sprawiło, że drużyna prezentowała się znacznie lepiej od Omidy. Nie wiemy, czy wpływ na taką dyspozycję Konrada Gawrewicza miała ogromna presja, ale w grze ‘Logistyków’ ewidentnie coś się nie kleiło. Jako tako, gra Omidy wyglądała do stanu 11-9. Od tej chwili Volley zdobyło dziesięć punktów przy zaledwie jednym punkcie zdobytym przez graczy Omidy. Wynik pierwszego seta to 21-10 dla Volley. Oznaczało to mniej więcej tyle, że drużynie do mistrzostwa brakuje dwóch wygranych setów, przy jednoczesnym ‘zadbaniu’ o małe punkty. Mimo, że drugiego seta Volley zaczął mocniej (3-1), to z minuty na minutę gracze Omidy przypomnieli sobie, że bądź co bądź, ale to oni przez większość sezonu byli niepokonaną drużyną. Bardzo istotne znaczenie dla przebiegu meczu miał przestój Volley. Drużyna prowadziła już 10-7, by po chwili na tablicy wyników pojawiło się 13-10 dla Omidy. W wypracowaniu tej przewagi pomogły rewelacyjne ataki Dmytro Moroziuka i zagrywka Łukasza Wiktorko. Trzy-czteropunktowa przewaga utrzymywała się do samego końca seta, którego Omida wygrała 21-18. Konsekwencje tego były takie, że Omida zapewniła sobie tym samym mistrzowski tytuł i jednocześnie sprawiła, że Volley Gdańsk po trzech sezonach dominacji musiał zadowolić się trzecim miejscem. Trzeci set dla układu tabeli nie miał już żadnego znaczenia. Partię tę wygrali gracze Volley Gdańsk do 15, lecz była to dla nich radość podobna do tej, kiedy pod choinką zamiast wymarzonego prezentu dostaliby skarpetki.  

Volleyball Rebels – ACTIVNI Gdańsk 1-2 (18-21; 21-14; 15-21)

Do utrzymania w drugiej lidze drużyna ACTIVNYCH Gdańsk potrzebowała zaledwie jednego punktu. Plan swój zrealizowała już w pierwszym secie, kiedy ograła rywali do 18. Oczywiście w secie tym nie zabrakło emocji i, co już jest pewną normą w przypadku spotkań ACTIVNYCH – kontrowersji sędziowskich. Zacznijmy jednak od początku. To ACTIVNI zaczęli lepiej pierwszą partię (10-3). Ich rywale musieli do tego czasu skorzystać z dwóch przerw. O ile pierwsza, przy stanie 7-3 nie przyniosła oczekiwanego skutku to druga na coś się jednak przydała. Rebelsi zaczęli nadrabiać zaległości po przespanym początku. Szło im to na tyle dobrze, że doprowadzili do stanu 13-14 i walki punkt za punkt. W tym momencie doszło do wspomnianych wcześniej emocji, których na boisku numer trzy nie brakowało. Być może sytuacja ta wpłynęła negatywnie na obie drużyny, bowiem końcówka seta nie zachwyciła. Obie drużyny popełniały sporo błędów, czy to w komunikacji, czy teoretycznie łatwych piłkach, o zagrywce nie wspominając. Z tej końcówki zrodziła się jednak wygrana ACTIVNYCH do 18, co jak zaznaczyliśmy na wstępie sprawiło, że drużyna osiągnęła swój cel. W drugim secie ACTIVNI prowadzili 8-6, jednak po chwili ‘Rebelsi’ zdołali odwrócić losy seta po dobrej zagrywce Grzegorza Myślińskiego. W ogóle – w partii tej czy to na przyjęciu, czy w obronie to drużyna Dawida Byczkowskiego prezentowała się znacznie lepiej i uważamy, że miało to kluczowe znaczenie dla wyniku seta 21-14. Do połowy trzeciego seta wydawało się, że to właśnie ta partia będzie najciekawsza i najbardziej wyrównana. Taki stan rzeczy trwał do drugiej połowy odsłony. Przy stanie 13-12 dla ACTIVNYCH drużyna Artura Kurkowskiego złapała wiatr w żagle i zdołała odjechać swoim rywalom, wygrywając do 15. Przed ‘Rebelsami’ w czwartek – mecz o życie.

Zapowiedź – MATCHDAY #30

Do dziewięciu drużyn, które zakończyły ligowe zmagania, we wtorkowy wieczór dołączą kolejne cztery drużyny. Nie to jest jednak najważniejsze. We wtorkowy wieczór poznamy mistrza pierwszej ligi Siatkarskiej Ligi Trójmiasta. Szansę na to mają aż trzy drużyny. Do poniedziałkowego późnego popołudnia wydawało się, że kwestia mistrzostwa jest już niemal przesądzona. Nic bardziej mylnego. Bez wątpienia wtorkowy wieczór będzie jednym z najbardziej emocjonujących w historii ligi.

Wirtualna Polska – Chilli Amigos

Godz.: 20:00, boisko nr 1

W grupie mistrzowskiej w trzeciej lidze karty zostały rozdane. Mistrzostwo przypada drużynie MiszMasz, drużyna Chilli Amigos zgarnia srebrne medale, natomiast na najniższym stopniu podium sezon kończy drużyna Port Gdańsk. Nie zmienia to postaci rzeczy, że świeżo upieczony drugoligowiec zrobi wszystko, żeby udowodnić, że ich awans nie był dziełem przypadku. O ile miejsce zajęte przez drużynę Grzegorza Walukiewicza nie ulegnie już zmianie to Wirtualna Polska w ostatnim meczu sezonu ma szansę na to, aby wskoczyć na czwarte miejsce, co byłoby naprawdę bardzo dobrym wynikiem. Przypominamy, że w trzech wcześniej rozgrywanych sezonach ‘Wirtualni’ zajmowali odpowiednio: jedenaste, dziewiąte oraz szóste miejsce. Nie trzeba być uczonym, aby widzieć, że drużyna Jędrzeja Matli stawia kolejne kroki i prezentuje się coraz lepiej. Złośliwi przypomnieliby pewnie to, że jedenaste oraz dziewiąte miejsce były w momentach, kiedy był podział na jedną i dwie ligi. My dla kontry zapytalibyśmy, co w takim razie z poprzednim sezonem, kiedy Wirtualna Polska rywalizowała na trzecim szczeblu rozgrywkowym. Wyniki wykręcane przez drużynę pozwalają sądzić, że w kolejnej edycji, o ile drużyna do niej przystąpi, podium rozgrywek będzie absolutnie w ich zasięgu. Wracając do meczu z Chilli należy wspomnieć o tym, że będzie on dobrą okazją do podkręcenia statystyk indywidualnych przez Michała Doroza. Obecnie gracz ten rywalizuje z Mateuszem Berbeką z MiszMasz o miano najlepiej punktującego gracza ligi. Po dwunastu rozegranych spotkaniach zawodnik Wirtualnej Polski ma cztery punkty przewagi. Dla drużyny Chilli Amigos jest to pewnego rodzaju podpowiedź co ‘będzie we wtorkowy wieczór grane’.

Typ Redakcji: Chilli Amigos

Typ Eksperta (Maciej Kot): Chilli Amigos

Volleyball Rebels – Sprężystokopytni & Kitku

Godz.: 20:00, boisko nr 3

To już pewna tradycja. Wtorkowy wieczór najczęściej oznacza to, że ‘Rebelsi’ rozgrywają dwa spotkania. To jest w ogóle niezła historia. Nie dość, że drużyna rozegrała pierwszy mecz 5 października to na dodatek, z uwagi na ciągle pogarszającą się sytuację związaną z korona wirusem, zakończenie rozgrywek zostało przyspieszone o dwa tygodnie. To z kolei oznaczało, że Rebelsi mają do rozegrania trzynaście spotkań w sześć tygodni. Pod tym kątem są absolutnym ewenementem. Jak wiodło się w dotychczasowych dziesięciu spotkaniach drużynie Dawida Byczkowskiego? Cóż, tak sobie. Po dziesięciu spotkaniach drużyna ma na swoim koncie zaledwie siedem oczek. Dodatkowo, we wtorkowy wieczór rozegra mecz z będącymi w świetnej dyspozycji Sprężystokopytnymi & Kiktu, którzy potrzebują punktów, aby zająć drugie miejsce w lidze. Nie ma się co oszukiwać. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest ten, że S&K wygra to spotkanie w stosunku 3-0. Moment sezonu oraz ranga meczu sprawiają, że drużyna bez wątpienia nie będzie kalkulować. Można się spodziewać, że w zespole zobaczymy wszystkie najlepsze karty w talii Kacpra Goszczyńskiego. Czy wobec tego drużyna Volleyball Rebels ma szansę na punkty, których potrzebują jak tlenu? Co ciekawe, w meczu rozegranym 9 września 2020 r., kiedy Sprężystokopytni podejmowali SV INVICTA, większość ludzi również wskazywała na pewną wygraną drużyny S&K. Ostatecznie ekipa Kacpra Goszczyńskiego wygrała tamto spotkanie 2-1. Czemu o tym piszemy? W drużynie SV INVICTA grało kilku obecnych graczy ‘Rebelsów’. Czy to oznacza, że w najbliższym spotkaniu również może dojść do podziału punktów? O tym przekonamy się około 21.00.

Typ Redakcji: Sprężystokopytni & Kitku

Typ Eksperta (Maciej Kot): Sprężystokopytni & Kitku

Volley Gdańsk – Trójmiejska Strefa Szkód

Godz.: 20:00, boisko nr 2

Dużo wskazywało na to, że drużyna Volley Gdańsk po porażce 0-3 z Tufi Team przekreśliła swoje szanse na mistrzowski tytuł. Po wczorajszej wygranej Tufi Team z Omidą doszło jednak do sytuacji, że nadal wszystko jest w rękach i głowach graczy Volley Gdańsk, którzy jeśli wygrają oba wtorkowe spotkania w stosunku 3-0, będą mieli dokładnie tyle samo punktów ile ma Omida Team oraz Tufi. O ostatecznym zwycięstwie w lidze zadecydowałby w takiej sytuacji stosunek małych punktów. Ten nie jest obecnie najlepszy dla graczy Volley, którzy tracą do Tufi Team aż 35 małych oczek. Z drugiej strony, nie jest to wynik, którego w dwóch spotkaniach nie dałoby się odrobić. Otwartym pytaniem pozostaje to, czy Volley Gdańsk w obecnej formie i z problemami kadrowymi stać na to, aby wygrać dwa spotkania 3-0? Przypomnijmy, że w dwóch poprzednich meczach z tymi rywalami, drużyna ‘żółto-czarnych’ na sześć możliwych punktów zdobyła zaledwie trzy. Z drugiej strony, z tyłu głowy mamy to, że kto jak kto, ale akurat Volley Gdańsk potrafi grać do końca i bardzo często przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Czy po wtorkowym wieczorze trzykrotny mistrz Siatkarskiej Ligi Trójmiasta ponownie będzie się cieszyć ze zdobycia mistrzostwa? Z pewnością byłaby to niesamowita historia, po której drużyna mogłaby wstawić na swojego fanpage hasło: ‘nawet gdy wszyscy w Ciebie zwątpili, pokaż, że się mylili’. Ten plan bez wątpienia będą chcieli pokrzyżować gracze Trójmiejskiej Strefy Szkód, którzy nie mają co prawda szans na powtórzenie sukcesu z poprzedniego sezonu, kiedy zajęli miejsce na podium. Wtorkowe spotkanie to raczej kwestia ambicji, której komu jak komu, ale TSS-owi nigdy nie brakowało.

Typ Redakcji: Volley Gdańsk

Typ Eksperta (Maciej Kot): Volley Gdańsk

Volleyball Rebels – ACTIVNI Gdańsk

Godz.: 21:00, boisko nr 3

O ile w meczu ze Sprężystokopytnymi i Kitku o punkty może być niezwykle trudno, tak w meczu z ACTIVNYMI Gdańsk drużyna Volleyball Rebels chcąc się utrzymać musi po prostu wygrać. Przyjmijmy czarny dla ‘Rebelsów’ scenariusz, w którym ekipa przegra z S&K w stosunku 0-3. Przy takim układzie drużynie zostaną do końca ligi dwa spotkania i przegrana z ACTIVNYMI co by tu nie mówić – doszczętnie by ich pogrążyła. Sytuacja ACTIVNYCH nie jest tak trudna. Nie oznacza to jednak, że drużyna zagwarantowała sobie utrzymanie. O tym, jak skomplikowana jest obecnie sytuacja w tabeli świadczy fakt, że na finiszu ligi może ich wyprzedzić jeszcze drużyna, która znajduje się obecnie na ostatnim miejscu. Rzecz jasna dotyczy to również ‘Rebelsów’. Kto jest faworytem tego pojedynku? Do cholery, im dłużej o tym myślimy, tym większy ból głowy mamy. W obecnym sezonie zarówno jedna jak i druga drużyna przeplatały bardzo dobre mecze beznadziejnymi. Złośliwi napisaliby, że było zupełnie odwrotnie i większość spotkań była słaba, a od święta drużyna zaprezentowała się pozytywnie. Oczywiście każdy uczestnik ligi pod jej koniec zorientował się, że Redakcja brzydzi się uszczypliwościami i z pewnością by tego nie napisała. No dobra, nadszedł moment, w którym trzeba wskazać faworyta. Uważamy, że 51% szans na wygranie spotkania mają Rebelsi, którzy niczym osaczone zwierzę pokażą na finiszu pazur.

Typ Redakcji: Volleyball Rebels

Typ Eksperta (Maciej Kot): Volleyball Rebels

Omida Team – Volley Gdańsk

Godz.: 21:00, boisko nr 2

Obecnie nie ma jeszcze tragedii. Póki co Omida Team musiała pochować do swoich toreb przygotowane już szampany. Prawdziwa drama zacznie się w momencie, kiedy Omida przegra wtorkowe spotkanie z Volley Gdańsk w stosunku 0-3, co sprawi, że mistrzostwo, które mieli na wyciągnięcie ręki, przejdzie im koło nosa. Cóż to by była za historia. Myślimy, że ta historia przebiłaby tę, kiedy Donald Trump po tym jak wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że to on zwycięży, koniec końców przegrał. Dodatkowo, co dosyć ważne, zastanawiamy się, z jakim ‘mentalem’ zobaczymy dziś ‘Logistyków’. Co innego gdyby drużyna przegrała wczoraj do dziesięciu pierwszego seta, a ostatniego zwyciężyła, a co innego, gdy stało się tak jak wczoraj, kiedy w ostatnim secie drużyna została upokorzona przez Tufi Team. Bez wątpienia ten set nie pomógł ekipie w odpowiednim nastawieniu psychicznym na wieczorny pojedynek. Owszem, może się zdarzyć, że Volley Gdańsk przystąpi do spotkania w momencie, w którym nie będą już mieli szans na mistrzostwo. Stałoby się tak, gdyby ‘Żółto-czarni’ stracili choćby punkt w meczu z Trójmiejską Strefą Szkód. Niezależnie jednak od tego Omida, aby wygrać ligę musi zdobyć choć jeden punkt. Zapinajcie pasy, emocje we wtorkowy wieczór sprawią, że będzie lepiej niż na diabelskim młynie.

Typ Redakcji: Volley Gdańsk

Typ Eksperta (Maciej Kot): Omida Team

Oliwa Team – Epo-Project

Godz.: 21:00, boisko nr 1

Po wczorajszym meczu w grupie spadkowej, w którym AVOCADO wygrało ze Speednetem w stosunku 3-0, zmniejszyła się liczba drużyn, które są zagrożone spadkiem. O miejsce barażowe powalczą wcześniej wspomniani ‘Weganie’ oraz drużyna Oliwa Team. Obecnie obie ekipy mają na swoim koncie taką samą liczbę punktów, natomiast to, co istotne dla ‘Oliwiaków’ to fakt, że to właśnie oni mają do rozegrania jedno spotkanie więcej. Poza bezpośrednim starciem obu drużyn zagrożonych spadkiem, do którego dojdzie w środowy wieczór, zespół Dawida Karpińskiego będzie miał okazję na podkręcenie dorobku punktowego w meczu z Epo-Project. Zadanie to nie będzie oczywiście łatwe, bowiem w grupie spadkowej drużyna z Żukowa wygrała trzy spotkania za komplet punktów. Patrząc z boku, w najbliższym meczu wynik 3-0 dla Epo również wydaje się najbardziej prawdopodobnym scenariuszem. W jedynym dotychczasowym spotkaniu, które drużyny ze sobą rozegrały, Epo-Project wygrało 2-1. Trzeba przy tym zauważyć, że była to zupełne inna drużyna. Jesteśmy niemal przekonani o tym, że obecne  Epo rozbiłoby samych siebie z września w stosunku 3-0. To, co imponuje poza grą w drużynie z Żukowa to fakt, że niezależnie od tego, że drużyna ma zapewnione utrzymanie to po graczach widać, że grają na 100% możliwości. Próżno tu szukać odpuszczania. Jesteśmy przekonani, że we wtorkowy wieczór będzie podobnie.

Typ Redakcji: Epo-Project

Typ Eksperta (Maciej Kot): Epo-Project

Matchday #29

Kilka tygodni temu zastanawialiśmy się, która z drużyn jako pierwsza przegra spotkanie. Mowa tu o liderach pierwszej, drugiej oraz trzeciej ligi. W poniedziałkowy wieczór każda z tych ekip miała okazję do wygrania kolejnego spotkania. Z zadania wywiązała się tylko drużyna Pięknych i Młodych, która zakończyła ligę z kompletem zwycięstw, a na dodatek bez straty seta. O ile porażka MiszMasz finalnie i tak zapewniła im mistrzostwo, tak w pierwszej lidze będzie się jeszcze działo. Zapraszamy na podsumowanie poniedziałkowej serii gier!

Speednet – AVOCADO friends 0-3 (16-21; 19-21; 13-21)

Time to say goodbye. Mimo, że kapitalny, to jednak utwór ten kojarzy się dość przykro. Niestety dla drużyny Speednetu piosenka ta przypomina o tym, że po czterech edycjach w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta, drużyna ‘Programistów’ żegna się z elitą. Nie jest tak, że drużyna nie miała szans na zażegnanie kryzysu. Nie jest też tak, że drużyny, które rywalizowały z ‘Programistami’ na przestrzeni kilku sezonów były poza zasięgiem. Z czasem coś się jednak popsuło i zespół spada do drugiej ligi. Co ważne, sytuacja ‘Programistów’ bardzo mocno przypomina casus Straży Pożarnej, która dwa sezony temu wygrała w meczu barażowym, by w kolejnym sezonie spaść do drugiej ligi. Speednet? Wygrana w barażu z Team Spontan, by w kolejnej edycji spaść do niższej klasy rozgrywkowej. Mamy nadzieję, że tym razem nie będzie podobnie jak miało to miejsce w Straży Pożarnej, która po spadku nie zdołała się zebrać, by wystąpić w kolejnym sezonie. Sam mecz przebiegał pod dyktando AVOCADO. Nie był to bynajmniej jakiś super jednostronny pojedynek, ale trzeba przyznać, że wygrała drużyna lepsza. W pierwszej partii Speednet nie potrafił wykorzystać faktu, że prowadzili 14-12. Po chwili zanotowali przestój, który ich rywale świetnie wykorzystali. Drugi set przez większość jego trwania to dwupunktowa przewaga ‘Wegan’. To, co można było dostrzec to poziom emocji, na który wskoczyli gracze w czarnych koszulkach. Drużyna AVOCADO, co tu dużo mówić, była po prostu uskrzydlona własnym dopingiem. Ostatecznie, po bloku Marcina Makurata drużyna Wegan wygrała tę partię do 19. W trzecim secie ze Speednetu uszło już powietrze. Efekt tego był taki, że ‘Weganie’ spokojnie wygrali tego seta i mogą przygotowywać się do meczu sezonu z Oliwą.

Allsix by Decathlon – Port Gdańsk 2-1 (21-18; 19-21; 21-18)

W zapowiedzi przedmeczowej napisaliśmy kilka proroczych zdań. Pierwsze z nich dotyczyło tego, że Allsix by Decathlon będzie bez wątpienia bardzo zmotywowany. Gdyby ekipa wygrała dwa spotkania za komplet punktów…. Ok, nie będziemy się powtarzać. Przyznamy Wam szczerze, że nie sądziliśmy, że taki scenariusz jest realny. Nie wynikało to bynajmniej z tego, że nie wierzyliśmy w graczy Rafała Liszewskiego. Po prostu uznaliśmy, że drużyny z grupy mistrzowskiej trzeciej ligi prezentują tak wysoki i wyrównany poziom, że najprawdopodobniej dojdzie do jakiegoś podziału punktów. To właśnie ta druga rzecz, o której pisaliśmy. Podział punktów w spotkaniach pomiędzy drużynami to normalka. Jest równie zaskakujący jak to, że po nocy mamy dzień, że Marcin Najman przegra pojedynek lub swego czasu Tomek Adamek ogłosi czterdziestą siódmą pożegnalną walkę. Oczywiście nie inaczej było w poniedziałek, kiedy Allsix wygrał spotkanie 2-1. W pierwszym secie wydawało się, że to ‘Portowcy’ wygrają. Dzięki dobrej zagrywce prowadzili już 5-1, a następnie, a jakże – po serii zagrywek (15-10). Tym razem nie sprawdziła się jednak zasada – ‘zagrywasz – wygrywasz’ i po dłuższym przestoju to Decathlon wyszedł na prowadzenie i wygrał seta do 18. Drugi set stał na dużo wyższym poziomie. Do stanu 13-13 mieliśmy akcję za akcję, ale z czasem długie wymiany na swoją korzyść rozstrzygali ‘Portowcy’, którzy prowadzili 18-14 i 20-15. Gdy wydawało się, że zaraz drużyny zmienią strony, niespodziewanie Allsix zaczął gonić. Przy stanie 20-19 dla Portu, dobrze dysponowany w ataku Aleksander Bochan został zablokowany i w setach mieliśmy remis 1-1. Po wyrównanym początku, drugą cześć ostatniego seta lepiej zagrali gracze Allsix, którzy wyszli na prowadzenie 18-14, by następnie wygrać 21-18.

Bombardierzy – Team Looz 2-1 (21-19; 16-21; 21-16)

Przedostatnim rywalem Bombardierów w sezonie Jesień’20 była drużyna Team Looz, dla której było to ostatnie starcie ligowe w tym roku. W szeregach obu drużyn zabrakło w poniedziałkowy wieczór etatowych graczy. W Bombardierach zabrakło kapitana – Dawida Piankowskiego, natomiast w Team Looz Bartka Szcześniaka. Z drugiej strony, do Team Looz dołączył gracz, którego nie mieliśmy okazji w ostatnim czasie oglądać – Łukasz Grabka. W magazynach czy podsumowaniach meczowych dość często chwaliliśmy tego zawodnika. Ostatnio pokusiliśmy się nawet o tezę, że słabsze wyniki w grupie B nie są spowodowane tylko tym, że drużynie trudno wykrzesać pokłady energii. To właśnie absencję rozgrywającego drużyny wskazaliśmy jako poważny czynnik mający wpływ na dyspozycję drużyny. Czy ta teza po spotkaniu się broni? Cóż, ciężko wyciągnąć daleko idące wnioski, ponieważ Team Looz rywalizował w poniedziałkowy wieczór z Bombardierami, którzy są w ostatnim czasie w świetnej dyspozycji. Pół żartem, pół serio (tylko żartem) napiszemy, że nawet gdyby chodziło tu o Marcina Janusza, efekt prawdopodobnie byłby ten sam. Sam mecz był niezłym widowiskiem. Najciekawszą partią była ta inauguracyjna. Losy rywalizacji nie były znane do samej końcówki, w której lepiej zaprezentowali się Bombardierzy. Drugi set to udany rewanż wzięty przez lidera grupy ‘B’. Do pewnego momentu set ten był wyrównany, ale przy stanie 16-14 Team Looz dołożyło dwa oczka i czteropunktowa przewaga na finiszu seta okazała się zbyt duża do odrobienia przez rywali. Trzeci set zaczął się wyśmienicie dla Bombardierów (7-0; 11-3). Mimo gorszej dalszej części seta, tego naprawdę nie dało się zepsuć.

Omida Team – Tufi Team 1-2 (23-25; 22-20; 10-21)

Przyznamy szczerze, że brakuje nam słów po tym, co zobaczyliśmy. Jesteśmy tak rozemocjonowani, że prosimy Was o wybaczenie nam, jeśli uznacie, że ten tekst był bardziej żałosny od wszystkich wcześniejszych razem wziętych. Zacznijmy od początku. Do tego, aby Omida Team wygrała ligę, drużynie Konrada Gawrewicza wystarczyły dwa punkty. Dużo i niedużo. Z jednej strony zespół wygrał wszystkie dotychczasowe spotkania i gdyby wygrał z Tufi to w momencie czytania tego tekstu zawodnicy leczyliby kaca. Z drugiej strony, po przeciwnej stronie siatki mieli Tufi Team. Skurczybyków, którzy niczym walec przejeżdżali się po kolejnych rywalach, z Trójmiejską Strefą Szkód i Volley Gdańsk na czele. Pierwszy set był w całości bardzo wyrównany i z niecierpliwością wypatrywaliśmy finiszu. Końca, w którym stało się to, co z dużą dozą prawdopodobieństwa zadecyduje o ostatecznym kształcie podium rozgrywek.  Podczas gry na przewagi atakujący Omidy – Wojtek Ingielewicz przyznał się do dotknięcia piłki w bloku. Co ciekawe, miało to miejsce tuż po tym, kiedy sędzia prowadząca spotkanie przyznała im punkt, co oznaczało, że to właśnie ‘Logistycy’ wygrali pierwszą partię. Czujecie w ogóle ciężar gatunkowy tej decyzji? Gdyby pozostałe sety zakończyły się takim wynikiem, jak miało to miejsce w poniedziałkowy wieczór, a Wojtek nie wykazałby się najwyższą z możliwych postaw fair play to Omida byłaby już mistrzem. Gracze i kibice Omidy mają bez wątpienia ambiwalentne uczucia. Podobne dylematy, czy decyzja była dobra czy zła, miały ostatnio miejsce chyba wtedy, kiedy Mojżesz zatopił Egipcjan, którzy gonili uciekających Izraelczyków. Ta decyzja jest w teorii odbierana jako dobra, aczkolwiek wiele osób ma z tym problem. Ok, wiemy już, że Tufi Team wygrało pierwszego seta. W drugim również nie zabrakło emocji. Ponownie mieliśmy grę na przewagi, którą na swoją korzyść zakończyła Omida. To, co wydarzyło się w trzecim secie było istnym horrorem dla drużyny Omidy. Na początku najsprawiedliwszy gracz tej ligi – Wojtek Ingielewicz, a jakże – przyznał się do dotknięcia piłki, po czym sędzia słusznie przyznała punkt rywalom. Ci, dość szybko wypracowali sobie przewagę, którą sukcesywnie powiększali. Ostatecznie stłukli swojego rywala do 10. Co ważne, jeśli we wtorek Volley Gdańsk wygra dwa spotkania po 3-0 to wszystkie trzy drużyny będą miały taką samą liczbę punktów. Ponadto, mimo że Tufi znajduje się obecnie na drugim miejscu to sytuacja ta może się jeszcze zmienić i to oni mogą ostatecznie wygrać. Czy ktoś mógłby wymyślić bardziej emocjonujące zakończenie sezonu?

Allsix by Decathlon – Wirtualna Polska 1-2 (18-21; 18-21; 21-16)

Przystępując do spotkania, obie drużyny miały świadomość tego, że myśl o historycznym dla siebie podium w rozgrywkach Siatkarskiej Ligi Trójmiasta muszą odłożyć minimum do sezonu Wiosna’21. Mimo to, drużynom nie przeszkodziło to w stworzeniu naprawdę ciekawego widowiska. Co istotne – obie ekipy walczą o czwarte miejsce w grupie mistrzowskiej, które oznaczałoby zajęcie najwyższego miejsca od momentu, kiedy wystartowały w SL3. Pierwszy set rozpoczął się od mocnego początku Allsix by Decathlon, którzy wyszli na prowadzenie 7-2. Po kiepskim początku gracze  w ‘biało-czerwonych’ barwach zmuszeni byli wziąć czas, po którym w ich grze coś ewidentnie zaskoczyło. Konsekwentnie odrabiana strata sprawiła, że w drugiej połowie seta drużyna po raz pierwszy wyszła na prowadzenie (14-13) i ostatecznie, po wyrównanej końcówce, zdołali wyszarpać zwycięstwo w tej partii. Drugi set był jeszcze bardziej emocjonujący. Poza aspektami czysto sportowymi nie brakowało emocji po decyzjach sędziowskich. Pani sędzia co rusz musiała przywoływać do porządku raz jedną, raz drugą drużynę. Patrząc na poczynania boiskowe to do stanu 15-15 mieliśmy punkt za punkt, ale końcówka ponownie należała do ‘Wirtualnych’. Trzeci set przypominał pod wieloma względami pierwszą partię. Tu również Decathlon wyszedł na prowadzenie 7-2. Ponadto, podobnie jak wtedy i w tym Wirtualna Polska zdołała dogonić swoich rywali (13-12). To, co się różniło to końcówka tych setów. Tym razem Allsix by Decathlon wygrał set,a dzięki czemu znajdują się obecnie na czwartym miejscu w tabeli.

Port Gdańsk – MiszMasz 2-1 (12-21; 21-14; 21-17)

Ten mecz miał być postawieniem kropki nad ‘i’. Wisienką na torcie. Kolejnym dniem w biurze. Strzeleniem piłki do pustej bramki. Przełączeniem telewizora. Do diaska! Ten mecz miał być formalnością. Nie był. Z drugiej strony, zastanawiamy się, czy w drużynie MiszMaszu nie zadziałał pierwiastek minimalizmu. Drużyna Andrzeja Tararuja wygrywając pierwszego seta zapewniła sobie mistrzostwo trzeciej ligi. Czy w jakiś sposób zdeterminowało to dalsze poczynania boiskowe? O tym, że drużyna MiszMasz potrafi grać przekonaliśmy się już na początku meczu, w którym M&M prowadzili już 4-1. Ta trzypunktowa przewaga utrzymywała się do stanu 11-14. Później lider trzeciej ligi włączył drugi bieg, na co ‘Portowcy’ nie zdołali odpowiedzieć. Set zakończył się wygraną faworyzowanej drużyny do 12. Drugi set był wyrównany do stanu 5-5. Od tego momentu w szeregach drużyny MiszMasz zapanowała niemoc w ataku, która sprawiła, że ekipa miała problemy z wykończeniem akcji. Wypracowana przez ‘Portowców’ przewaga 4-5 punktów utrzymywała się przez większość seta i drużyna z doków wygrała go do 14. Przed trzecim setem zastanawialiśmy się, czy nadszedł dzień, w którym MiszMasz zazna goryczy porażki. Na to drużyna Arkadiusza Sojko odpowiedziała mocnym początkiem 8-4, po którym ich rywale musieli wziąć czas. Ten na krótszą metę pomógł, bo na tablicy wyników pojawiło się 13-12. Mimo, że rywale podgonili to finalnie ‘Portowcy’ zdołali wygrać tego seta do 17, a całe spotkanie 2-1. Niezależnie od tego, MiszMasz mógł cieszyć się z wygranej w lidze, co koniec końców było celem nadrzędnym.

Speednet 2 – Niepokonani PKO Bank Polski 0-3 (16-21; 10-21; 15-21)

Jeszcze dwa miesiące temu, a konkretnie 8 września czyli dzień po porażce Niepokonanych PKO Bank Polski ze Speednetem nie sądziliśmy, że drużyna może przejść taką metamorfozę. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki ekipa, która przegrała dziewięć spotkań z rzędu w lidze nagle pokonuje wszystkich rywali w grupie B. To doprawdy niesamowite. Musimy Wam się do czegoś przyznać. Zaczynamy podejrzewać, że ‘Bankowcy’ poznali tajną recepturę na gumisiowy sok, dzięki któremu ich możliwości znacząco wzrosły. Obecnie drużyna Joanny Drewczyńskiej może żałować tego, że sezon dobiegł końca. Słowa piosenki Ryśka Riedla są obecnie bardzo trafne. Gdyby istniał wehikuł czasu to z pewnością byśmy z niego skorzystali i sprawdzili, jak potoczyłyby się losy ‘Bankowców’ w aktualnej dyspozycji. Nie ma się co jednak łudzić. Gdyby takowy kiedyś powstał, już dawno poznalibyśmy przybyszów z przyszłości. Obecnie ‘Bankowcy’ mogą przenieść się myślami w przyszłość i snuć marzenia o jeszcze większej liczbie wygranych w kolejnym sezonie. Sam mecz ze Speednetem 2 przebiegał dokładnie pod dyktando drużyny w białych koszulkach.  Speednet, mimo, że wygrał poprzednie bezpośrednie spotkanie, tym razem okazał się bezbronny i nie był w stanie przeciwstawić się dobrze dysponowanym rywalom. Wyniki setów do 16, 10 oraz 15 tylko to potwierdzają.

Dream Volley – Piękni i Młodzi 0-3 (16-21; 15-21; 14-21)

Nie będzie to typowy opis meczu. Skupimy się raczej na mini podsumowaniu sezonu drużyny Pięknych i Młodych. To, czego dokonała ekipa Radosława Koniecznego to jakiś kosmos. Stan po trzynastu spotkaniach to trzynaście wygranych. Stosunek setów: 39 zdobytych, 0 straconych. Dodatkowo, drużyna grała w tym sezonie spotkania z SV INVICTA, która ostatecznie nie dograła sezonu. Jak zakończyło się tamto spotkanie? A jakże, 3-0! Najlepsze w tym wszystkim jest to, że obecnie nie widzimy sufitu drużyny. Nie jest tak, że myślimy sobie: nie no, w pierwszej lidze to im dopiero pokażą. Jest wręcz odwrotnie. Myślimy, że drużyna jest w stanie śrubować swój rekord nawet w pierwszej lidze, nawet z dużo silniejszymi rywalami. Sylwia Grzeszczak śpiewała o tym, że ‘niech nasza bajka trwa’. Uważamy, że ta ‘bajka’ w przypadku Pięknych może trwać jeszcze wiele odcinków. Słówko o Dream Volley? Cóż, przegrać z takim rywalem to nie wstyd. Nie ma się co oszukiwać – drużyna Pięknych i Młodych była poza zasięgiem całej ligowej stawki. Na ten mecz trzeba było po prostu wyjść i wyłapać prosto w karczycho. Przeciwko ekipie ‘Granatowych’ większość ligowej stawki walczyła raczej o to, żeby przez Redakcję nie została odświeżona legendarna okładka faktu (wstyd, żenada, kompromitacja, hańba, frajerstwo, nie wracajcie do domu). W przypadku drużyny Dream Volley absolutnie tak nie było. Uważamy, że zaprezentowali niezłą siatkówkę, ale gra się tak, jak przeciwnik na to pozwala. Przed drużyną Dream Volley najważniejszy mecz sezonu przeciwko drużynie BES-BLUM Nieloty.