W środowy wieczór dwie arcyważne wygrane zanotowała ekipa AIP, która ‘przy okazji’ wskoczyła na fotel lidera pierwszej ligi. Bardzo ważne spotkania wygrały również drużyny Old Boys (z MiszMaszem) oraz dwukrotnie Dream Volley (z AVOCADO oraz Maritexem). Zapraszamy na podsumowanie!
MiszMasz – Old Boys 0-3 (13-21; 20-22; 19-21)
Po wtorkowym zwycięstwie w bardzo dobrym stylu, drużyna Old Boys przystępowała do szóstego już spotkania w ramach rozgrywek Siatkarskiej Ligi Trójmiasta. Rywalem ‘Dziadków’ na środowy wieczór była ekipa MiszMasz, dla której również było to drugie spotkanie obecnego tygodnia. We wtorek bowiem, drużyna ‘Bałaganiarzy’ ograła Team Spontan w stosunku 2-1. Już przed pierwszym gwizdkiem sędziego było jasne, że w środowy wieczór poprzeczka będzie zawieszona znacznie wyżej. Przedmeczowe predykcje sprawdziły się idealnie. Już na samym początku spotkania, drużyna z Pruszcza Gdańskiego ruszyła z bardzo mocnym graniem. W efekcie ogromnej dysproporcji, którą oglądaliśmy – gracze w białych strojach objęli prowadzenie 10-2. Bardzo aktywnym graczem od samego początku był atakujący – Jakub Krasiewicz. W dalszej części seta, ‘Dziadki’ nieco zwolnili w efekcie, czego MiszMasz zdołał odrobić kilka punktów. Finalnie – pierwsza partia zakończyła się zwycięstwem drużyny Bartłomieja Kniecia do 13. Prawdziwe emocje przyszły jednak wraz z rozpoczęciem środkowej partii. Choć pierwszy set na to absolutnie nie wskazywał, druga odsłona rozpoczęła się lepiej dla MiszMaszu, który po ataku aktywnego – Damiana Kolki, objęli prowadzenie 9-6. Wraz z upływającymi minutami, MiszMasz nie zwalniał tempa i pod koniec partii prowadzili nawet 17-13. Jak się okazało, czteropunktowa zaliczka pod koniec seta nie okazała się wystarczającą. W końcówce obejrzeliśmy powiem konkretny come-back w wykonaniu drużyny znad Raduni. Po kilku punktach Piotra Wołodźko, Old Boys najpierw wyrównali (19-19), a następnie przechylili szale zwycięstwa na swoją stronę. Podobnie wyglądała również ostatnia odsłona, w której po ataku debiutującego w MiszMaszu Piotra Domaszka, MiszMasz prowadził 16-13. Z czasem, podobnie jak w środkowej odsłonie coś zaczęło się jednak w ich grze psuć i po chwili Old Boys doprowadzili do wyrównania po 16. Epilog tej historii był taki sam jak w środkowej partii i finalnie beniaminek drugiej ligi mógł cieszyć się z kolejnego kompletu punktów oraz…fotelu lidera.
AIP – Flota ACTIVE Team 2-1 (21-19; 21-23; 21-18)
Po spotkaniu, w którym gracze AIP ograli w obecnym tygodniu Eko-Hurt stało się jasne, że AIP ‘wróciło do gry’. Dyspozycja, która zaprezentowali wówczas gracze Adriana Ossowskiego pozwalała sądzić, że w środowy wieczór – team ‘Przyjaciół’ będzie faworytem dwóch spotkań, które miał rozegrać. Ba – podobnego zdania byli również sami gracze w fioletowo-czarnych strojach, którzy byli gotowi by zakładać się o to, że w środę sięgną po komplet – sześciu oczek. Cóż, plan ten ‘spalił na panewce’ już w środkowej odsłonie pierwszego spotkania. Zanim do tego doszło, obie drużyny zmierzyły się w pierwszej partii, w której to Flota prezentowała się lepiej. Przynajmniej do pewnego momentu. Chwilę po półmetku seta było bowiem aż 14-9 dla graczy Karoliny Kirszensztein i wydawało się, że po chwili beniaminek będzie się cieszył z pierwszego punktu w meczu. Ogromny wpływ na odwrócenie losów rywalizacji miała jednak zagrywka środkowego AIP – Wojciecha Widza, z którą przeciwnicy mieli bardzo duże problemy. Po chwili dwoma skutecznymi atakami popisał się Radosław Klein i to by było tyle z prowadzenia Floty (15-15). Po chwili bowiem gracze AIP poszli za ciosem i finalnie wygrali pierwszą odsłonę do 19. Środkowa partia to przewaga AIP i prowadzenie na półmetku 12-9. Już pierwszy set pokazał jednak, że drużyna, która prowadzi powinna się raczej martwić niż cieszyć. Tym razem w rolę drużyny marnotrawiącej przewagę wcieliła się ekipa Adriana Ossowskiego. Po kilku chwilach był już remis po 17 i walka ‘punkt za punkt’ do samego końca. W końcówce pomylił się ten, który ‘ciągnął grę’ zarówno z Eko-Hurtem, jak i przez większość meczu z Flotą. Po ‘zerwanym ataku’ w końcówce Tomasza Ćwiertni z wyrównania w meczu cieszyła się Flota. Trzeci set rywalizacji to przewaga faworyta, na którą swoją drużynę wyprowadził Tomasz Ćwiertnia 12-7. Mimo pięciopunktowej zaliczki i doskonałej sytuacji – AIP postanowiło ‘zadbać o emocje’. Po kilku skutecznych akcjach Sergieja Ivanenko oraz Pawła Shylina, na tablicy wyników mieliśmy remis po 16. W dalszej części AIP stanęło jednak na wysokości zadania i po chwili cieszyli się z wygrania meczu (21-18)
AVOCADO friends – Dream Volley 0-3 (19-21; 20-22; 15-21)
W środowy wieczór drużyna Dream Volley musiała nadrobić ligowe zaległości. Te wynikały z faktu, że ‘Marzyciele’ ostatnie spotkanie w lidze rozegrali niemal trzy tygodnie temu. W związku z powyższym, w środowy wieczór – Dream stoczył dwa pojedynki. Pierwszym z nich była konfrontacja z AVOCADO friends, które do meczu przystępowało po imponującym zwycięstwie z Dzikami Wejherowo. Dyspozycja, którą dzień wcześniej zaprezentowali ‘Weganie’ pozwalała sądzić, że będzie to wyrównany pojedynek. Lepiej w spotkanie weszli gracze w szarych strojach, którzy na półmetku seta prowadzili 13-8. Moment ten zbiegł się w czasie z niezliczonymi w tym spotkaniu rozmowami przy słupku sędziowskim. Zaczęło się od dyskusji na temat poprawności ustawienia przeciwników. Mimo że pod koniec seta było już 18-14 dla Dream Volley, to jednak po kilku atakach prawoskrzydłowego – Dominika Marlęgi, ‘Weganie’ doprowadzili do stanu 19-18 dla Dream. Ostatnie słowo w secie należało jednak do ‘Marzycieli’, którzy wygrali partię do 19. Środkowa odsłona obfitowała w kontrowersje sędziowskie. Trzeba przyznać, że samemu sędziemu zadania nie ułatwiały obie drużyny, które nie miały nawet pomysłu, by przyznawać się do popełnionego błędu w spornych akcjach. To z kolei sprawiało, że atmosfera spotkania stawała się coraz bardziej ‘gęsta’. Podobnie jak w premierowej odsłonie, tu również Dream Volley wypracował sobie prowadzenie pod koniec seta (19-17). Mimo to, ‘Weganie’ doprowadzili po chwili do stanu po 19. Końcówka seta to błąd jednego z graczy AVOCADO friends, po którym dyskusja na ten temat z sędzią trwała dobre pięć minut. Finalnie – sędzia podjął decyzję o tym, że punkt należał się ‘Marzycielom’, którzy zapewnili sobie tym samym zwycięstwo w meczu. Ostatnia odsłona przez długi czas układała się po myśli ‘Roślinożerców’, którzy prowadzili przez większość seta (13-11). Sytuacja ta uległa zmianie w końcówce, kiedy świetną robotą na zagrywce popisał się najlepszy serwujący w historii ligi – Mateusz Dobrzyński (13-13). Następnie swoje ‘trzy grosze’ dołożył atakujący ‘Marzycieli’ – Jarosław Szmigielski. Po wspomnianym fragmencie Dream Volley objął prowadzenie 16-13, a następnie sięgnął po trzeci punkt w spotkaniu.
AIP – Merkury 3-0 (21-15; 22-20; 22-20)
Powoli sprawdza się to, o czym mówimy od dawna. Mowa tu rzecz jasna o tym, że Merkury prezentuje nam w ostatnim czasie odświeżoną wersję sagi ZMIERZCH i tu nie ma już mowy o przypadkach. Na pięć rozegranych spotkań – gracze Piotra Peplińskiego przegrali aż trzy mecze i co ciekawe – właśnie śrubują liczbę porażek z rzędu. O tym jak bardzo zmieniła się perspektywa na tę drużynę przez kilka miesięcy niech świadczy fakt, że obecnie – ich porażki na nikim nie robią już wrażenia. Ot, normalny dzień ‘w biurze’. W spotkaniu z szóstą siłą poprzedniego sezonu – większość typujących wskazywała na to, że to AIP ma większe szanse na wygraną. Z roli faworyta gracze Adriana Ossowskiego wywiązali się doskonale. W pierwszym secie rywalizacji gracze w fioletowo-czarnych strojach byli stroną dominująca od samego początku. Po kilku atakach z prawego skrzydła – Mariusza Seroki, AIP objęło prowadzenie 7-3. Z czasem gra się nieco wyrównała, ale między Bogiem a prawdą trzeba powiedzieć, że główna w tym zasługa samych zawodników AIP, którzy popełnili sporo błędów (10-9). Kiedy ustała nonszalancja – AIP zaczęło odjeżdżać swoim rywalom i kiedy było 18-14, obie drużyny były myślami w środkowej partii. Ta była już o wiele ciekawsza. Merkury zaczął grać wreszcie lepszą siatkówkę, a to z kolei sprawiło, że na półmetku seta mieliśmy remis po 11. Jako pierwsi kilkupunktową przewagę zbudowali sobie gracze AIP, którzy po serii skutecznych ataków Przemysława Wawera objęli prowadzenie 17-13. Mimo to, po chwili to Merkury stanął przed szansą na wygranie piłki setowej. Po dwóch atakach Mikołaja Rochny było bowiem 20-19. Niestety dla Merkurego – mimo że mieli rywala na widelcu, to w końcówce ‘zaspali oni’ w obronie, a następnie pomylili się w ataku i finalnie to rywal cieszył się z wygrania seta (22-20). Ostatnia odsłona była równie ciekawa. Przez większość seta gra układała się idealnie dla AIP, którzy po ataku Kuby Firszta prowadzili 16-12. Po chwili za sprawą Mikołaja Rochny oraz Damiana Gila, Merkury wrócił do gry i na tablicy wyników mieliśmy remis po 19. Kiedy wydawało się, że w trzecim meczu z rzędu team Piotra Peplińskiego wygra ostatnią odsłonę – to zwycięstwo AIP zapewnił duet kocurów – Ćwiertnia & Wawer.
BL Volley – AXIS 1-2 (21-14; 18-21; 18-21)
W zapowiedziach przedmeczowych ponarzekaliśmy, że spotkanie pomiędzy obiema drużynami jest już nieco zakurzonym hitem. Wszystko za sprawą tego, że dyspozycja BL w ostatnim czasie nie była zbyt wysoka. Perspektywa na daną sprawę zmieniła nam się nieco w premierowej odsłonie, którą BL zagrało na bardzo wysokim poziomie. To był ponownie ten ‘Tygrysi Pazur’, który pamiętamy z przeszłości. Po kapitalnym otwarciu spotkania było bowiem 11-4 dla graczy w biało-pomarańczowych barwach. Z czasem, ‘machina’ Wojciecha Strychalskiego zaczęła się nieco psuć i po ataku w aut środkowego BL – ‘Tygrysy’ były zmuszone do wzięcia czasu (13-10). Ten, jak się za chwilę okazało był wzięty w idealnym momencie, ponieważ tuż po przerwie kilkoma skutecznymi atakami popisał się Wojciech Strychalski oraz Tomasz Grudzień i BL ponownie prowadziło 16-11. Końcówka seta to klasyczne ‘dowiezienie wyniku’ przez underdoga spotkania. Środkowa odsłona to bardzo dobre trzecioligowe granie. Na półmetku seta mieliśmy remis po 10. W dalszej części po skutecznych akcjach Łukasza Wojdaka oraz Piotra Stapurewicza, AXIS objęło prowadzenie 16-13 i tym razem to oni sięgnęli po ‘duży punkt’. Decydująca o zwycięstwie partia rozpoczęła się bardzo podobnie jak początek meczu. Po świetnej zagrywce oraz atakach BL Volley, a także – festiwalu błędów w wykonaniu ‘Czerwonych’, BL prowadził 10-4 i zanosiło się na powtórkę z pierwszego seta. Co ciekawe – po kilku akcjach, w których punktowało AXIS, kapitan BL poprosił o czas niemal w identycznym momencie jak w pierwszym secie (14-10). W odróżnieniu od premierowej odsłony – epilog tej historii był już jednak zdecydowanie inny. Po przerwie to AXIS prezentowało się wybornie i po atakach Wojciecha Orlańczyka oraz Krzysztofa Lewandowskiego odrobili oni straty (17-17), a następnie dobili rywala (21-18). Come-back, który zobaczyliśmy w tym secie był bardzo imponujący i z pewnością był czymś obok, czego nie można przejść obojętnie.
Maritex Gdańsk – Dream Volley 1-2 (14-21; 12-21; 21-14)
Po dość nerwowym, ale najważniejsze dla ‘Marzycieli’ – dobrym spotkaniu z AVOCADO friends, w którym team Mateusza Dobrzyńskiego sięgnął po komplet oczek przyszła kolej na spotkanie z Maritexem Gdańsk. Dla graczy w szarych trykotach było to dość ważne spotkanie. Potencjalna wygrana sprawiłaby bowiem, że dołączyliby oni do drużyn, które liczą się w walce o wysokie cele. Dodatkowo – była to świetna okazja do rehabilitacji za dość niespodziewaną porażkę z poprzedniego sezonu. Spotkanie zaczęło się od w miarę wyrównanej gry obu stron (9-9). Z czasem ‘machina’ Mateusza Dobrzyńskiego ruszyła i wyszli oni na trzypunktową przewagę (16-13). W dalszej części seta rzuciło się w oczy to, że Maritex miał spore problemy z tym, by skutecznie zablokować swoich rywali i był to z pewnością jeden z elementów, który sprawił, że przegrali oni finalnie 21-14. Środkowa odsłona to klasyczne ‘pójście za ciosem’ drużyny Dream Volley. Poza wspomnianymi problemami z pierwszej odsłony – gracze Maritexu nie dokładali zbyt dużo od siebie. Słabiej niż w poprzednich spotkaniach wyglądali chociażby skrzydłowi, których siła rażenia w dwóch pierwszych setach – nie robiła wrażenia na rywali. Dream Volley dla odmiany zaprezentował bardzo urozmaiconą i trudną do odgadnięcia siatkówkę. Sporo punktów zdobyli bowiem zarówno skrzydłowi, jak i środkowi. Na tym tle wyróżniał się przede wszystkim Damian Wiśniewski, którego współpraca z rozgrywającym Mateuszem Dobrzyńskim wygląda już naprawdę bardzo dobrze. Wszystko to, o czym piszemy sprawiło, że Dream objął prowadzenie 15-8 i po chwili bez problemów wygrał partię do 12. Gładkie i przyjemne wygrane dwóch pierwszych odsłon nie są nigdy gwarancją tego, że w trzecim secie będzie podobnie. W opisywanym spotkaniu mieliśmy klasykę gatunku. Drużyna, która wygrała dwie pierwsze odsłony nasyciła się potrawą i nie miała już ochoty na deser. To z kolei połączone z odmienionym Maritexem sprawiło, że po ataku lidera ‘biało-czarnych’ – Mateusza Osieckiego, to gracze Macieja Skowrońskiego objęli prowadzenie 12-6. W dalszej części seta Dream nie miał za bardzo pomysłu jak dogonić swoich rywali, a to z kolei sprawiło, że w meczu doszło do podziału punktów.