MATCHDAY #19

Za nami czwartkowa seria gier, w której w dorosłość wkroczyła ekipa MPS Volley, która przegrała 18 mecz z rzędu! W pierwszej lidze pierwszego seta w sezonie Jesień’24 urwała ekipa Staltestu Pomorze. W emocjonującym spotkaniu czwartej ligi, górą byli gracze BRUXELI WEAR. Zapraszamy na podsumowanie!

BVT Gdańsk – BRUXELA WEAR 1-2 (17-21; 21-15; 13-21)

Kolejne spotkanie ‘derbowe’ było anonsowane jako jedno z najciekawszych wydarzeń w obecnym tygodniu rozgrywek. Naprzeciw siebie stanęło bowiem wielu zawodników, którzy w przeszłości grali razem w jednej drużynie, a to z kolei wyzwalało w obu ekipach dodatkową mobilizację. Pierwszą odsłonę rywalizacji zapamiętamy ze sporego chaosu, w którym po obu stronach siatki nie brakowało błędów czy zepsutych zagrywek. Taki stan zaprowadził nas do wyniku po 15 i z ręką na sercu – wówczas nie mieliśmy pojęcia, która z drużyn wygra pierwszą odsłonę. Obie strony miały bowiem swoje argumenty. Końcówka seta to dobra gra BRUXELI, która przy sześciu zdobytych punktach pozwoliła swoim rywalom na zaledwie dwa (21-17). Dobra forma z końcówki pierwszej odsłony została zgubiona wraz ze zmianą stron. W środkowej odsłonie to drużynie BVT wychodziło niemal wszystko. Kilkupunktowe prowadzenie na tyle ośmieliło graczy w białych strojach, że ci zaczęli grać bardzo kombinacyjną i nieprzewidywalną dla rywala siatkówkę. Przykładem tego była kiwka Mateusza Cencelka, po której BVT prowadzili 11-5. Choć w dalszej części BRUXELA się znacznie poprawiła to jednak przespany początek ‘Leniwców’ nie pozwolił im już na korzystny wynik (21-15). Ostatni set rozpoczął się od wyrównanej gry obu ekip (8-8). Sytuacja zaczęła się zmieniać, kiedy na zagrywkę wszedł Paweł Kowalski i swoim flotem wypracował przewagę Bruxeli. Po chwili kilka ataków dołożył Oliwier Rymsza oraz Łukasz Turski, po których BRUXELA prowadziła 15-10 i po chwili cieszyli się oni z piątego zwycięstwa w sezonie Jesień’24.

EKO-HURT – Staltest Pomorze 2-1 (21-15; 21-19; 17-21)

W ostatnim czasie czy to w zapowiedziach czy podsumowaniach zastanawialiśmy się czy Staltest Pomorze nie będzie przypadkiem pierwszą drużyną w historii, która nie zdoła zdobyć choćby jednego punktu w pierwszej lidze. Dotychczasowa pierwszoligowa przygoda w tym sezonie to 0 zwycięstw, 0 wygranych setów w pięciu spotkaniach. Choć w czwartkowy wieczór Staltest dorzucił kolejną porażkę, to jednak wygrali oni pierwszego seta. Ba, w naszym odczuciu wygrali go w pełni zasłużenie, bo niemal przez całe spotkanie grali na naprawdę niezłym poziomie. Pierwsza odsłona rozpoczęła się od wyrównanej walki, w której żadna ze stron nie chciała odpuszczać. Dalsza część seta to scenariusz, który w kontekście Staltestu już w obecnym sezonie przerabialiśmy. Kiedy robiło się poważnie rywale odjeżdżali. Nie inaczej było i tym razem. Z wyniku 11-11 mieliśmy po chwili 18-13 i wyjaśnioną sytuację (21-15). Środkowa odsłona wyglądała już nieco inaczej. Owszem, Eko-Hurt zdawał się przez długi czas kontrolować przebieg gry i na półmetku prowadził 11-5. Z czasem w drużynie ‘Hurtowników’ pojawiło się sporo śmieszków i rozluźnienia, po którym na tablicy wyników pojawił się remis po 18. To zmusiło z kolei graczy Eko-Hurt do wzięcia czasu, po którym ‘Hurtownicy’ dopięli w końcu swego (21-19). Drugi set był jednak lampką ostrzegawczą dla Eko-Hurtu, którą ci – w naszym odczuciu zbagatelizowali. Od samego początku trzeciej partii to Staltest przyjął inicjatywę i po ataku Kamila Wołka, objęli prowadzenie 13-11. Choć brzmi to nieprawdopodobnie, od tego momentu aż do samego końca Eko-Hurt nie zdobył ani jednego punktu po własnej akcji. Ani atak, ani blok, ani zagrywka. Jedyna zdobycz pochodziła z błędów Staltestu. Ci mieli jednak tyle akcji, że na kilka błędów mogli sobie pozwolić. Finalnie i tak wygrali bowiem do 17.

ACTIVNI Gdańsk – Maritex 0-3 (17-21; 15-21; 9-21)

Nie ma co ukrywać. W ostatnich tygodniach Maritex nie miał najlepszej prasy. Drużynie Michała Pietrasika co rusz wytykaliśmy kiepskie wyniki i to, że przedsezonowe oczekiwania versus teraźniejszość są od siebie daleko jak Lizbona od Moskwy. Miał być awans, a tymczasem przed meczem z ACTIVNYMI zdecydowanie bliżej było im do czwartej ligi. Cóż – bezpośredni mecz, do którego doszło w czwartkowy wieczór miał być pianką chłodzącą na zbyt mocno opaloną skórę. Czymś, co przyniesie ukojenie. Oczywiście poprawa humorów jednych sprawiała, że drudzy musieli się pogrążyć w beznadziei. Od samego początku meczu stało się jasne, która z ekip opuści Ergo w lepszych nastrojach. To było po prostu widać. Maritex rozpoczął pierwszą partię od prowadzenia 9-5. Z czasem po dwóch skutecznych atakach Rafała Siduna było 18-14 i stało się jasne, że to fioletowi wygrają pierwszą partię. Środkowa odsłona wyglądała bardzo podobnie. Już na początku seta ACTIVNI zostali odarci ze złudzeń. Po ataku Stanisława Płochockiego było 9-4 dla graczy w fioletowych barwach. Z czasem, po dwóch skutecznych zagrywkach Igora Sikory był moment, w którym zastanawialiśmy się czy ACTIVNI zdołają wrócić (15-11). Po chwili Kacper Iwaniuk dokończył jednak dzieła zniszczenia i Maritex mógł cieszyć się z drugiego zwycięstwa w sezonie. Jeśli ktoś myślał, że chociaż w trzecim secie zobaczymy dobrą postawę ACTIVNYCH, ten mógł być ogromnie rozczarowany. Im dłużej bowiem trwał mecz, tym gorzej prezentowali się gracze Artura Kurkowskiego. Trzeci set to klasyka gatunku z obecnego sezonu. Problemy w przyjęciu, po których albo rywale mieli asy, albo dostawali piłkę za darmo i kończyli niekończące się kontry. Finalnie Maritex wygrał tę partię do 9, a cały mecz 3-0 i w kapitalnych humorach wrócili do domów.

Fux Pępowo – MPS Volley 2-1 (16-21; 24-22; 21-15)

Miłośnicy Przegranych Spotkań wkraczają w dorosłość. Ba, Redakcja dotarła nawet na urodzinową imprezę, która rozpoczęła się od tradycyjnych osiemnastu pasków na dupę. Musimy Wam zdradzić, że w pewnym momencie zrobiło nam się nawet MPS-u żal i się za nimi wstawiliśmy. Oto dowód:

Pisząc już całkiem serio – gracze Jakuba Nowaka byli w czwartkowy wieczór naprawdę blisko. Zdecydowanie najbliżej w obecnym sezonie. Mecz rozpoczął się od wyrównanej gry obu ekip, która zaprowadziła nas do stanu po 14. Druga część seta to jednak wyraźna przewaga MPS-u, który po asach Mateusza Kulińskiego oraz atakach Karola Jarosińskiego, wygrał partię do 16. Ten sam gracz, który walnie przyczynił się do zwycięstwa w pierwszej odsłonie, w drugiej niestety dla MPS-u rozregulował celownik. Dwie ostatnie piłki w drugim secie to ataki w aut, które dały graczom z Pępowa wyrównanie w setach (24-22). Ostatnia odsłona rozpoczęła się kapitalnie dla ‘Koniczynek’. Po kilku atakach Andrzeja Pipki, Fux objął prowadzenie 10-3 i w dalszej części seta nie miał już problemów z tym by postawić kropkę nad ‘i’ (21-15). Dzięki zwycięstwu zespół z Pępowa ma tyle samo punktów co siódma w tabeli Hydra. Nie jest źle. A MPS? Cóż – za tydzień rozegrają oni kluczowy mecz w walce o utrzymanie. Jeśli przegrają z Flotą TGD Team to będą mieli potężne problemy z tym, by na wiosnę zagrać w drugiej lidze.

Speednet – BEemka Volley 2-1 (21-15; 16-21; 21-18)

Po porażce z Bossmanem, do której doszło dwa tygodnie temu, Speednet wrócił na parkiety Inter Marine SL3. Ich rywalem w czwartkowy wieczór była BEemka Volley, która przed spotkaniem plasowała się na przedostatnim miejscu w ligowej tabeli. Faworytem spotkania była rzecz jasna ekipa Speednetu, która od samego początku meczu, ze swojej roli wywiązywała się kapitalnie. Już na początku spotkania, po bloku debiutującego w Speednecie Jakuba Perżyło, objęli oni prowadzenie 8-5. Z czasem przewaga Speednetu nie topniała, a stawała się coraz bardziej okazała. Po ataku Mateusza Szturmowskiego mieliśmy bowiem wynik 15-7 i mimo niezłej końcówki seta w wykonaniu BEemki, pierwszy punkt w meczu trafił do wicemistrzów poprzedniego sezonu. Środkowa odsłona to zwrot akcji. Po dwóch blokach z rzędu na prawoskrzydłowym Speednetu, BEemka wyszła na prowadzenie 5-2. Z czasem po ataku dobrze dysponowanego Michała Szymańskiego, BEemka prowadziła 10-6 i w dalszej części seta, utrzymywali swojego rywala na bezpieczny dystans, wygrywając finalnie do 16. O zwycięstwie w meczu musiał zatem zadecydować trzeci set, który rozpoczął się od szarpanej gry z obu stron. A to na prowadzenie wychodzili jedni, a to drudzy i tak na zmianę. W taki sposób dotarliśmy do połowy seta, w którym na tablicy wyników widniał remis po 12, a następnie po 16. W końcowej fazie seta nie brakowało emocji i nie mówimy tu wyłącznie o tych stricte sportowych. Po kontrowersjach w końcówce, Speednet wysunął się na prowadzenie 18-16 i po chwili ‘Różowi’ cieszyli się z wygrania spotkania. Pomijając pierwszą odsłonę trzeba przyznać, że nie była to dla nich łatwa przeprawa. 

Tufi Team – AXIS 3-0 (21-15; 26-24; 21-19)

Co przychodzi nam na myśl, kiedy wracamy do wczorajszego meczu Tufi Team – AXIS? Cóż – silne poczucie deja vu i to z kilku względów. Te same boisko, taki sam przebieg pierwszego seta i w końcu – kolejna gra na przewagi w wydaniu Tufi Team. Oczywiście w tym samym secie, co w poniedziałkowy wieczór. Jakby tego było – ten sam happy-end zakończony kompletem punktów drużyny Mateusza Woźniaka. Jakby tego było mało to analogii można doszukiwać się również do poprzedniego spotkania obu drużyn, do którego doszło do długiej gry na przewagi, która zakończyła się zwycięstwem Tufi Team. Oj, moglibyśmy pisać jeszcze długo, bo podobnych smaczków było znacznie więcej. Sam mecz? Pierwszy set bez większej historii. Team Mateusza Woźniaka zagrał w nim jak na faworyta przystało i wygrał pewnie do 15. W środkowym secie po ataku i asie serwisowym Rafała Deptuły, wszystko wskazywało na spokojny koniec (18-13). Po raz kolejny w tym sezonie Tufi Team postanowiło zadbać jednak o emocje i po dwóch atakach Tomasza Sadowskiego, to AXIS miało z czasem piłkę setową (20-19). Mimo to, po wymianie ciosów w końcówce to Tufi Team miało więcej powodów do radości (26-24). Ostatni set to kolejna szansa graczy w czerwonych strojach. Po bardzo wyrównanym secie, w końcówce gracze AXIS wysunęli się na prowadzenie 19-18. Mimo to, po raz kolejny nie udało im się wykorzystać dużej szansy i komplet oczek trafił na konto nowego lidera drugiej ligi! Brawo!

Zapowiedź – MATCHDAY #19

Hitem czwartkowej serii gier, które powinno przyciągnąć sporą grupę kibiców na trybunach będzie spotkanie w czwartej lidze, w której BVT Gdańsk zmierzy się z Bruxelą Wear. Na brak emocji nie będziemy narzekać również w pierwszej lidze, w której o zwycięstwo powalczą BEemka Volley ze Speednetem. Zapraszamy na zapowiedź!

BVT Gdańsk – BRUXELA WEAR

Godz.: 20:15, boisko nr: 1

Gdzie w czwartej lidze się nie obejrzymy, tam co rusz mamy spotkanie derbowe. W obecnym sezonie takie pojedynki mieliśmy już dwa:

– Bruxela Wear – Aqua Volley

– Aqua Volley – BVT Gdańsk

Pora na rywalizację numer 3. Czemu w przypadku trzech wspomnianych chwilę temu drużyn mówimy o derbach? Ano dlatego, że kiedy duża część graczy z trzech wymienionych ekip rozpoczynała przygodę w SL3 w Husarii Gdańsk. Aj, sami się w tym wszystkim gubimy. Dużo wskazuje jednak na to, że pomiędzy graczami Bruxeli a BVT nie ma ‘złej krwi’. Nie oznacza to bynajmniej, że dla obu ekip będzie to pojedynek jak każdy inny. Nie dość, że chęć udowodnienia byłym kolegom z drużyny robi swoje, to na dodatek obie ekipy walczą aktualnie o grupę mistrzowską. Na półmetku rundy zasadniczej, bliżej realizacji celu jest ekipa Bruxeli, która w pięciu dotychczas rozegranych spotkaniach zgarnęła 10 oczek. Na taki dorobek złożyły się cztery zwycięstwa w pięciu spotkaniach. Choć bilans BVT jest znacznie gorszy (po 2 zwycięstwa oraz porażki), to warto zauważyć, że ‘Bobry’ rozegrali o jedno spotkanie mniej. To oznacza z kolei, że za chwilę team w biało-czarnych barwach może zacząć marsz w górę ligowej tabeli. Jeśli z kolei zdołają ograć faworyzowaną Bruxelę Wear, nadzieje na podium rozgrywek staną się realne. O to naszym zdaniem będzie jednak wybitnie trudno.

Typ Redakcji: 1-2

Typ Eksperta (Agnieszka Pasternak): 3-0

Typ Eksperta (Daniel Podgórski): 1-2

EKO-HURT – Staltest Pomorze

Godz.: 20:15, boisko nr: 2

Nie ma się co oszukiwać. Sympatycy ‘Hurtowników’ zdają sobie doskonale sprawę, że ich ulubieńcy od początku sezonu jadą na trybie ‘ECO’. Pierwsze cztery spotkania w kampanii Jesień’24 to cztery porażki. Trzeba jednak obiektywnie oddać, że gra ‘Hurtowników’ wyglądała lepiej z meczu na mecz i dowód tego otrzymaliśmy w ostatnim spotkaniu, w którym team Konrada Gawrewicza dość niespodziewanie wygrał z CTO Volley. Zwycięstwo było kluczowe nie tylko z uwagi na bardzo nieciekawą sytuację w ligowej tabeli. W naszym odczuciu ważniejszym aspektem była poprawa nastrojów w drużynie. Jak wiadomo nie od dzisiaj – to wyniki budują atmosferę. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z przedmeczowymi przewidywaniami, to Eko-Hurt powinien dołożyć dziś kolejne zwycięstwo i w konsekwencji zdecydowanie poprawić swoją sytuację. Rywalem ‘Hurtowników’ będzie bowiem ekipa Staltestu Pomorze, która w obecnym sezonie prezentuje się bardzo słabo. Już przed poprzednim meczem alarmowaliśmy, że dużo wskazuje na to, że team Arkadiusza Kozłowskiego będzie najsłabszym beniaminkiem, który kiedykolwiek awansował do elity. Oczywiście w poprawie wyników i nastrojów w drużynie – nie pomagają te niekończące się wyliczanki. Czy w grze Staltestu dostrzegamy jakieś pozytywy? Cóż – gra się nieco poprawiła i nie mamy co do tego wątpliwości. Nie oznacza to bynajmniej, że w czwartkowy wieczór dajemy im szansę na powodzenie. Naszym zdaniem Eko-Hurt sięgnie po komplet punktów.

Typ Redakcji: 3-0

Typ Eksperta (Agnieszka Pasternak):

Typ Eksperta (Daniel Podgórski): 3-0

ACTIVNI Gdańsk – Maritex

Godz.: 20:15, boisko nr: 3

Od ostatniego spotkania ACTIVNYCH minęło dokładnie 16 dni. Po raz ostatni zespół Artura Kurkowskiego zaprezentował swoje umiejętności 24 września, w meczu z Tiger Team. Wspomniane spotkanie ACTIVNI wspominają bardzo dobrze, bowiem to właśnie wtedy sięgnęli po pierwsze zwycięstwo w obecnym sezonie. Wcześniejsze spotkania, w których ACTIVNI mierzyli się z Krakenem, Czerepachami oraz Oliwą Team kończyły się bowiem porażkami. Choć na drugi dzień po zwycięstwie z Tigerem, ACTIVNI mogli mieć bardzo dobre nastroje, to jednak po upływie dwóch tygodni mamy już nieco inną perspektywę. Z czasem okazało się bowiem, że ‘Tygrysów’ ogrywa każdy i na dodatek ci nie zdobyli do tej pory choćby punktu. To oznacza z kolei, że ACTIVNI są na dobrą sprawę w miejscu wyjścia i aktualnie plasują się na trzecim miejscu od końca. Ok, pewnym pozytywem nieciekawej sytuacji jest to, że spośród wszystkich drużyn w trzeciej lidze to właśnie oni rozegrali najmniejszą liczbę spotkań. Kto wie czy nadganiając ligowe zaległości ich sytuacja nie ulegnie diametralnej poprawie. W nienajlepszych humorach do meczu podejdą również gracze Maritexu, którzy w pięciu spotkaniach obecnego sezonu zgromadzili zaledwie pięć oczek. Na taki bilans złożyły się zwycięstwo z MiszMaszem oraz porażki z Bayerem, Wolves, Osadą czy Oliwą. Prawdę mówiąc jak na nie najtrudniejszy terminarz, Maritex ma aktualnie bardzo nieciekawą sytuację. Jeśli dalej tak pójdzie to mogą stać się ekipą, która w jeden sezon spadnie z drugiej do czwartej ligi. Niebywałe. Kto wygra mecz? Mimo wszystko nieco więcej szans dajemy drużynie Michała Pietrasika.

Typ Redakcji: 1-2

Typ Eksperta (Agnieszka Pasternak): 1-2

Typ Eksperta (Daniel Podgórski): 1-2

Fux Pępowo – MPS Volley

Godz.: 21:15, boisko nr: 1

W czwartkowy wieczór zespół MPS Volley ma szansę na to by wkroczyć w dorosłość. Jeśli mecz potoczy się zgodnie z scenariuszem, który mamy w głowie – MPS skończy osiemnastkę. Nie, nie mówimy o 18 rocznicy założenia drużyny. Chodzi o najbardziej koszmarną serię z jaką kiedykolwiek mierzyli się gracze Jakuba Nowaka, którzy po raz ostatni wygrali 4 marca 2024 r. Od tego czasu MPS ilekroć wychodzili na parkiet – za każdym razem przegrywali. Wiemy, jak bardzo wygląda to niedorzecznie, ale po ostatnim meczu drużyny Jakuba Nowaka…nawet ich chwaliliśmy. Choć w konfrontacji z Tufi Team nie dawaliśmy im najmniejszych szans na dobry wynik czy choćby dobre zaprezentowanie się, to MPS w jednym secie przegrał…38-40! Ostatecznie, choć po raz pierwszy od niepamiętnych czasów zostawili serducho na boisku to i tak przegrali. W czwartkowy wieczór również nie są faworytem. Tym razem ich rywalem będą gracze z Pępowa, którzy do spotkania podejdą po trzech porażkach z rzędu. W tym czasie team Andrzeja Pipki przegrał z 22 BLT Malbork, DNV VG oraz Złomowcem Gdańsk. Choć seria zdecydowanie krótsza to czwartkowy mecz również dla nich będzie okazją na przełamanie i poprawę swojej sytuacji w tabeli. Jedno jest pewne – morale drużyny, która przegra, będą fatalne.

Typ Redakcji: 2-1

Typ Eksperta (Agnieszka Pasternak): 2-1

Typ Eksperta (Daniel Podgórski): 2-1

Speednet – BEemka Volley

Godz.: 21:15, boisko nr: 2

Choć Speednet po raz ostatni swoje spotkanie rozegrał dwa tygodnie temu, to wokół drużyny zrobił się w ostatnich dniach spory szum. Wszystko za sprawą kary dyskwalifikacji dla kapitana – Łukasza Żurawskiego za zdarzenie, do którego doszło w meczu z Bossmanem. Wobec absencji wspomnianego gracza, Speednet miał kilka dni na to by wymyśleć sposób na ogranie BEemki Volley. Kiedy spojrzymy na kadrę ‘Różowych’ to możemy zauważyć, że w zespole nie zdążył zadebiutować jeszcze Jakub Perżyło i nos podpowiada nam, że do debiutu w różowych barwach dojdzie właśnie dzisiaj. Niezależnie kogo zobaczymy na skrzydłach sądzimy, że Speednet w obecnej formie jest faworytem nadchodzącego spotkania. W obecnym sezonie ‘Programiści’ rozegrali pięć spotkań, w których aż cztery razy wygrywali. Przez wiele osób interesujących się rozgrywkami, Speednet jest uważany za jednego z głównych kandydatów do podium rozgrywek, a kto wie – być może pierwszego w historii tytułu mistrzowskiego. Aby tak się jednak stało, czwartkowe spotkanie gracze Łukasza Żurawskiego muszą po prostu wygrać. Ich rywalem będzie BEemka, która w obecnym sezonie bardzo faluje z formą. Mecze bardzo dobre jak te z CTO potrafią przeplatać tymi kompletnie nieudanymi i na tę chwilę team Daniela Podgórskiego plasuje się na dziewiątym miejscu w ligowej tabeli. Jakby problemów nie było wystarczająco – w czwartkowy wieczór wątpliwy jest występ jednego z najlepszych środkowych ligi – Macieja Rzepczyńskiego. Z pewnością jego pojedynek z Wojciechem Grzybem czy Grzegorzem Gnatkiem byłby ozdobą czwartkowej serii gier. Jaki będzie wynik? Cóż – stawiamy na wygraną Speednetu. Sądzimy jednak, że BEemka pokusi się o punkt pocieszenia.

Typ Redakcji: 2-1

Typ Eksperta (Agnieszka Pasternak): 1-2

Typ Eksperta (Daniel Podgórski): 1-2

Tufi Team – AXIS

Godz.: 21:15, boisko nr: 3

Po prawdziwym dreszczowcu zakończonym happy-endem, Tufi Team przystępuje do szóstego spotkania w sezonie Jesień’24. Trzeba przyznać, że jak do tej pory gracze Mateusza Woźniaka zdają się realizować scenariusz, który nakreślili sobie przed sezonem. Mowa rzecz jasna o awansie. W pięciu dotychczas rozegranych spotkaniach, ex-pierwszoligowiec wygrał cztery mecze i raz schodził z parkietu ‘na tarczy’. Choć wyniki są naprawdę niezłe, to warto zwrócić uwagę na fakt, że są również obszary do poprawy. Nie wiemy czy gracze Mateusza Woźniaka zdają sobie sprawę z tego, że aktualnie spośród wszystkich 14 drużyn w drugiej lidze to właśnie oni popełniają średnio najwięcej błędów na mecz (23,6). Dla porównania, najlepsza pod tym kątem ekipa Speednet 2 popełnia tych błędów zaledwie 12,2. Pod tym kątem rewelacyjnie wypada również czwartkowy rywal Tufi – AXIS (13,5). Niestety jak widać po ligowej tabeli, mała liczba błędów nie jest jedyną receptą na sukces. AXIS w obecnej kampanii wygrał zaledwie jeden z sześciu spotkań i w ligowej tabeli plasuje się na czwartymmiejscu od końca. Warto zauważyć również fakt, że spośród wszystkich drużyn w drugiej lidze to właśnie na AXIS zdobywana jest największa liczba asów serwisowych na mecz (5) vs najlepsza pod tym kątem ekipa w lidze – Tufi Team (2,2). Dodatkowo gracze w czerwonych strojach są najczęściej blokowaną drużyną w drugiej lidze – aż 8,83 razy na mecz! Dla porównania Flota Active Team tylko 3,3. Jeśli chodzi o Tufi to jest naprawdę nieźle – 3,4. Zbierając wszystko do kupy wychodzi nam na to, że w meczu nie będzie niespodzianek i po raz szósty w obecnym sezonie ze zwycięstwa będzie cieszyła się ekipa Tufi Team.

Typ Redakcji: 3-0

Typ Eksperta (Agnieszka Pasternak): 3-0

Typ Eksperta (Daniel Podgórski): 3-0

MATCHDAY #18

Wtorkową serię gier zapamiętamy przede wszystkim z świetnej dyspozycji drużyny CTO Volley, która rozbiła Merkurego za komplet punktów. W derbowym meczu drugiej ligi – Flota Active Team wygrała po podziale punktów z Flotą TGD. Zapraszamy na podsumowanie!

Kraken – MiszMasz 2-1 (18-21; 21-17; 21-17)

Patrząc na to jak w ostatnim czasie radziły sobie obie drużyny, z meczem nie wiązaliśmy zbyt dużych nadziei. Przenosząc to na boisko piłkarskie – uznaliśmy, że będzie to ‘mecz do jednej bramki’. Oczywiście górą w tych założeniach miała być ekipa Krakena. Pierwsze pozytywne zaskoczenie w kontekście MiszMaszu dostaliśmy jeszcze przed rozpoczęciem meczu. W obecnym sezonie rzadko zdarzała się im bowiem taka frekwencja, jaką MiszMasz dysponował we wtorkowy wieczór. Drugie zaskoczenie przyszło chwilę po pierwszym gwizdku sędziego prowadzącego zawody. Po niezłej grze ‘blok-obrona’, MiszMasz objął dwupunktowe prowadzenie na półmetku seta (12-10). Wyrównaną grę oglądaliśmy do stanu po 14. Po skutecznych atakach oraz kiwkach Michała Grymuzy oraz Ernesta Kurysa, MiszMasz wyszedł na prowadzenie 17-14, a po chwili cieszył się z pierwszego punktu w meczu. Na początku drugiej odsłony wszystko wskazywało na to, że ex-drugoligowiec idzie po zwycięstwo. Po ataku kapitana prowadzili bowiem 8-4. Po chwili popełnili jednak aż cztery błędy własne z rzędu, a to sprawiło, że ‘Bestia’ się wreszcie przebudziła (8-8). Po blokach Alieksandra Trushyna oraz Maksima Miklashevicha, Kraken objął prowadzenie 17-11, którego już nie wypuścił (21-17). Decydujący o zwycięstwie set zapamiętamy z nieciekawego otwarcia MiszMaszu, który zaczął grać niedokładnie w polu, a na dodatek dość mocno rozregulowały im się celowniki. Po kilku błędach to Kraken objął prowadzenie 10-6. Mimo to, MiszMasz podjął jeszcze próbę odwrócenia losów rywalizacji i choć udało im się nawet wyrównać (12-12), to wobec kolejnej fali Krakena byli już bezradni (21-17).

Flota Active Team – Flota TGD Team 2-1 (21-10; 21-17; 18-21)

Kojarzycie tego mema, gdzie spocony bohater staje przed wyborem, który przycisk wcisnąć? W podobnej sytuacji przed meczem znalazła się trener Karolina Kirszensztein. Tak jak pisaliśmy w zapowiedziach, obojętnie jaki w meczu by nie padł wynik, to dla szeroko rozumianej Floty stanowił on kłopot. Wydaje się, że spośród wszystkich możliwych kombinacji, padł najgorszy możliwy wynik. Mówią, że ‘lepiej dwóch rannych niż jeden zabity’. Wynik 2-1 sprawia jednak, że w naszym odczuciu droga Floty 1 do pierwszej ligi się wydłużyła. Nie inaczej jest z Flotą 2, która po szóstej porażce z rzędu, zmierza w kierunku trzeciej ligi. Pierwszy set rywalizacji wyglądał jednak tak, że Flota 1 wskoczyła na bardzo wysoki poziom, zadając kłam tezie o tym, że nie potrafią w ‘otwarcia’. Finalnie premierowa partia zakończyła się zwycięstwem ‘jedynki’ do dziesięciu! Środkowa odsłona to już inna historia. Ta, w której Flota TGD postawiła się faworyzowanemu rywalowi. Po dobrej grze przedostatnia drużyna drugiej ligi prowadziła…14-10! Kiedy wydawało się, że w secie może dojść do niespodzianki, w obozie TGD uaktywniły się problemy z przyjęciem, które uniemożliwiły osiągnięcie im korzystnego wyniku. Ostatecznie faworyt wygrał w tej partii do 17. To, co nie udało się Flocie TGD w drugim secie, udało się w finałowej partii. Po skutecznym ataku Krzysztofa Misztala oraz dwóch błędach ‘Jedynki’, Flota TGD prowadziła 10-6. Choć z czasem Flota 1 zdawała się odzyskiwać kontrolę (13-13), to w dalszej części seta po kilku atakach Dariusza Rulewskiego, Flota TGD ponownie objęła prowadzenie, którego już nie wypuściła (21-18).

BES Boys BLUM – Speednet 2 2-1 (21-15; 21-13; 14-21)

Nie do końca sprawdziły się predykcje kapitana Daniela Bąby w przedmeczowym wywiadzie. Wspomniany gracz przewidywał, że potencjalne kłopoty mogą mieć na początku meczu. Z czasem, gdy się rozkręcą powinno być lepiej i finalnie jego drużyna powinna wygrać. Było w sumie trochę na odwrót, bo owszem – BES Boys BLUM wygrał mecz, ale to właśnie na początku prezentował się lepiej niż na finiszu. Pierwszy set był bowiem bardzo dobrą partią graczy w szarych trykotach. Po dobrej zagrywce oraz błędach rywali w ataku, ‘Chłopcy’ objęli prowadzenie 12-8, a następnie 18-13 by na koniec pewnie wygrać do 15. Cóż – set bez większej historii. Jeszcze większą dysproporcję oglądaliśmy w środkowej odsłonie, w której po asie serwisowym Patryka Bruchmanna, BBB objęli prowadzenie 9-3. Na nic zdał się czas wzięty wówczas przez Speednet. W dalszej części gracze Marka Ogonowskiego nie potrafili znaleźć sposobu na to by zaskoczyć rywala i efekt był taki, że ci – wygrali, tym razem do 13. Parafrazując piosenkę Myslovitz byliśmy przekonani, że ‘wieczorami Chłopcy wychodzą na ulicę zdobywają komplet punktów’. Nic bardziej mylnego. Trzeci  set rozpoczął się lepiej dla ‘Programistów’, którzy objęli prowadzenie 10-7. Po chwili dwa razy skutecznie z środka siatki zaatakował Patryk Bruchmann (10-9). Wówczas sądziliśmy, że fizyczność, którą imponowali gracze w szarych trykotach wystarczy do tego by finalnie przechylić szale zwycięstwa na swoją stronę. W dalszej części seta, gracze BBB produkowali jednak taśmowo błędy i szerokorozumiana kultura gry była zdecydowanie po różowej stronie siatki. Gracze Speednetu w końcówce objęli prowadzenie 18-10 i wówczas było jasne, że to oni wygrają ostatniego seta (21-14).

Chilli Amigos – Kryj Ryj 2-1 (23-21; 17-21; 21-18)

W ostatnim czasie, bardzo często wypominaliśmy fatalną serię dwóm drużynom. Drugoligowej ekipie MPS Volley oraz właśnie – Chilli Amigos. Ci drudzy śrubowali bowiem serię kolejnych porażek z rzędu. Do spotkania z Kryj Ryj, ‘Amigos’ podchodzili z czternastoma kolejnymi porażkami. Ba, perspektywy na wtorkową serię gier nie były zbyt optymistyczne. To Kryj Ryj był faworytem spotkania i to na dodatek – dość wyraźnym. Na zwycięstwo drużyny Ryszarda Rakowicza stawiało…niespełna 90% osób w Typerze SL3. Na zwycięstwo za komplet punktów, było to około 60%. Cóż. Już w pierwszym secie Chilli Amigos udowodnili, że plotki o ich sportowej śmierci są przesadzone. Po wyrównanej pierwszej części seta, po której tablica wyników wskazywała remis po 11 – ‘Amigos’ ruszyli do natarcia i po kilku składnych akcjach, objęli prowadzenie 18-12. Doświadczenie z tego sezonu nakazywało nam jednak, oglądać seta do końca. Kiedy na zagrywkę w ekipie Kryj Ryj wszedł środkowy – Michał Kraska, ‘Amigos’ zdawało się rekonstruować najgorsze koszmary z obecnego sezonu, w których zaprzepaszczali oni swoje szanse. Kiedy Kryj Ryj doprowadził do wyrównania po 20, byliśmy niemal przekonani, że już tego nie wypuszczą. Tym razem, więcej zimnej krwi w końcówce zachowali jednak gracze Chilli, którzy po chwili cieszyli się z pierwszego punktu w meczu. Środkowa odsłona to przewaga ekipy Ryszarda Rakowicza od samego początku, aż do końca. Team ‘Mordeczek’ wypracował sobie zaliczkę 8-4 i choć z czasem ‘Amigos’ stawali się coraz groźniejsi, ostatnie słowo należało do faworyzowanej ekipy (21-17). Ostatni set rywalizacji przez długi czas układał się lepiej dla drużyny, dla której jest to pierwszy sezon w SL3 (15-11). Choć wówczas sytuacja ‘Amigos’ wydawała się bardzo nieciekawa, to w drugiej części seta Kryj Ryj miał sporo problemów, co w połączeniu z dobrą grą graczy w czerwonych koszulach, zmieniło losy rywalizacji. Chilli najpierw doprowadziło do wyrównania po 18, a następnie poszli za ciosem i po chwili cieszyli się z pierwszej wygranej od 18 marca 2024 r. Brawo!

CTO Volley – Merkury 3-0 (21-16; 21-11; 22-20)

Całą narracje z zapowiedzi można rozbić o kant dupy. Według niej to Merkury jako pierwsza z drużyn, które sięgały po mistrzostwo zdołała się przebudzić. Na potwierdzenie naszej tezy podawaliśmy ostatnie wyniki zespołu Piotra Peplińskiego, po których ci awansowali na trzecie miejsce w ligowej tabeli. O CTO pisaliśmy z kolei to, że są bardzo dalecy od optymalnej formy. W dodatku nie omieszkaliśmy wspomnieć o bardzo niekorzystnym bilansie dwóch zwycięstw i aż czterech porażek. I co? I przyszedł mecz, w którym ‘Pomarańczowi’ wciągnęli swojego rywala nosem. Ależ to była dysproporcja. Ależ to była miazga. Zaczęło się co prawda niewinnie. Po dobrej walce, obie drużyny nie odpuszczały i taki stan trwał do wyniku po 16. Końcowa faza seta to jednak kapitalny fragment ‘Mechanicznej Pomarańczy’, która po atakach Adriana Białeckiego zdobyła pięć kolejnych punktów, które dały im wygraną do 16. Środkowa odsłona to prawdziwy koszmar Merkurego i set, który ci będą z pewnością wspominać jeszcze przez bardzo długi czas. Porażka do 11 jest bowiem najgorszym setem Merkurego od…30 września 2021 r. Wówczas Merkury mierzył się ze Speednetem i w drugim secie przegrali do 10. Różnica pomiędzy tymi dwoma wydarzeniami była jednak taka, że w trzecim secie Merkury zdołał się wówczas wykaraskać i wygrać seta. Tu było inaczej. Ostatni set meczu rozpoczął się tak jak skończył poprzedni – od kapitalnej dyspozycji CTO, po której gracze w pomarańczowych strojach objęli prowadzenie 12-7. W drugiej części seta Merkury zaczął się budzić i zdołał nawet doprowadzić do wyrównania po 19. Jak się po chwili okazało, była to tylko ‘podpucha’ ze strony CTO, które dało rywalom fałszywe poczucie, że mogą coś wskórać. Kiedy ci uwierzyli na serio – CTO zamknął mecz wygrywając finalnie 3-0. Wow. Nie można było grać tak wcześniej?

DNV VG – Speednet 2 2-1 (17-21; 21-19; 21-15)

Nie tak dawno pojedynki pomiędzy DNV VG a Speednetem elektryzowały sympatyków amatorskiej siatkówki i nie mówimy tu bynajmniej wyłącznie o rozgrywkach SL3. Czas mija jednak nieubłaganie i przez kilka sezonów zmieniło się niemal wszystko. Dziś ‘żółto-czarni’ rywalizują nie z pierwszym Speednetem, a drugim. Mimo to, na początku spotkania ‘żółto-czarni’ mogli mieć flashbacki z przeszłości. Ten ‘cholerny’ Sławek Janczak, który męczył ich jeszcze za czasów Inter Marine znów tam był. Znów dawał się we znaki, znów punktował, a Volley znów miał problem by go powstrzymać. W pierwszym secie nie tylko on po stronie Speednetu grał świetnie. Był jeszcze choćby Mariusz Żelazny, który jak doskonale pamiętamy – występował w przeszłości w drużynie trzykrotnych Mistrzów SL3. To właśnie po jego kiwce, Speednet 2 wysunął się na prowadzenie 13-7 i przejął pełną kontrolę nad tym, co działo się na parkiecie. W dalszej części Speednet nie zwalniał tempa i finalnie wygrał premierową odsłonę do 17. W przerwie pomiędzy setami zrozumieliśmy, że wygrana Speednetowi przyszła zbyt łatwo. Że Volley nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Mimo to, druga część układała się świetnie dla ‘Programistów’, którzy po kolejnej kiwce Mariusza Żelaznego, prowadzili 17-13. Kiedy wydawało się, że jest już po wszystkim, Volley po dwóch atakach oraz blokach Piotrka Ścięgosza i Dariusza Kuny wrócili do gry i wyrównali po 18. W końcowej fazie seta ‘żółto-czarni’ poszli za ciosem i finalnie wygrali ‘przegranego seta’ do 19. Decydujący o zwycięstwie set to przewaga Volleya, który wykorzystał problemy w przyjęciu rywali i na półmetku objął prowadzenie 10-6. Z czasem po stronie ‘Programistów’ zobaczyliśmy bardzo dużą liczbę błędów, co niestety popsuło naprawdę dobry mecz, który oglądaliśmy do końca drugiego seta. W takich okolicznościach team Marka Ogonowskiego nie mógł już myśleć o wygranej i finalnie dwa oczka trafiają na konto DNV VG.

Zapowiedź – MATCHDAY #18

Rozpoczynamy kolejny dzień zmagań. Hitem wtorkowej serii gier jest ‘derbowe’ starcie, w którym zmierzą się dwie Floty. Na brak emocji nie będziemy narzekać w pojedynku odwiecznych rywali, w których Merkury podejmie CTO Volley. Zapraszamy na zapowiedź!

Flota Active Team – Flota TGD Team

Godz.: 20:30, boisko nr: 1

Jeszcze do niedawna dysproporcje pomiędzy dwiema drużynami były tak duże, że jakiekolwiek wyobrażenia o bezpośrednim pojedynku, nie miały żadnego znaczenia. Wiecie – coś jak zestawianie ze sobą Adama Małysza z Robertem Mateją. Niby obaj robili to samo, ale jednak jakby inaczej. Był to jednak czas, w którym Flota Active Team miała swój prime w elicie. Po spadku do drugiej ligi wokół ‘rodziny Floty’ pojawiało się mnóstwo spekulacji. Co robić? Łączyć ‘jedynkę’ i ‘dwójkę’? Wystawić jeden team? Dobrać ludzi? Ostatecznie po kilkunastu burzliwych dniach, wszystko stało się jasne. W sezonie Jesień’24 dostaniemy wreszcie derby. Kiedy stało się to jasne, wiele osób spekulowało, kiedy do nich dojdzie. Na początku sezonu? A może jednak na końcu? Ostatecznie Redakcja zaplanowała mecz mniej więcej po środku. Jak możecie się domyślać ze zbudowanej do tej pory narracji – to Flota 1 będzie faworytem. Po niezbyt udanym początku gracze w czerwonych strojach zaczynają się wreszcie budzić. Do spotkania derbowego podejdą oni po wygranej za komplet punktów z MPS. Jeśli wygrają również we wtorek – nadzieję na awans rozpalą się na nowo. Co ciekawe, jeśli by do tego doszło to Flota 1…pogrąży swoich kolegów z ‘dwójki’. Nie ma co ukrywać – potencjalna piąta porażka w piątym meczu bardzo mocno skomplikuje sytuację zespołu Krzysztofa Misztala. W naszym odczuciu może to być ich przysłowiowy ‘gwóźdź do trumny’. Jedno jest pewne – niezależnie jaki w meczu padnie wynik, Karolina Kirszensztein będzie miała powody do zmartwień. Albo skomplikuje się potencjalna kwestia awansu, albo utrzymania.

Typ Redakcji: 3-0

Typ Eksperta (Agnieszka Pasternak): 3-0

Typ Eksperta (Daniel Podgórski): 3-0

BES Boys BLUM – Speednet 2

Godz.: 20:30, boisko nr: 2

To musiało kiedyś nastąpić. Do poprzedniego spotkania BES Boys BLUM, to właśnie ‘Chłopcy’ mogli się pochwalić aktualnie najdłuższą serią zwycięstw spośród wszystkich 48 drużyn w lidze. Team Ryszarda Nowaka wygrał bowiem…17 meczów z rzędu! Kapitalną serię przerwali gracze Złomowca Gdańsk, którzy rozegrali świetne spotkanie i wygrali z ‘Chłopcami’ 2-1. Choć ‘Złomki’ zagrali rewelacyjnie to trzeba przyznać, że w pierwszym i drugim secie zespół Ryszarda Nowaka nie przypominał siebie z wcześniejszych spotkań. Brak precyzji, bicie po autach, oddanie pola rywalom. W skrócie – problemy na absolutnie każdej płaszczyźnie. Choć do wspomnianego meczu BBB byli już wymieniani jako jedni z faworytów do awansu, to po wspomnianym wieczorze stało się jasne, że nie jest to drużyna bez skazy. We wtorek BBB zmierzą się ze Speednetem 2, z którym jeszcze kilka miesięcy temu – rywalizowali w trzeciej lidze. Po raz ostatni obie ekipy zmierzyły się pod koniec sezonu Wiosna’24. Wówczas lepsi okazali się gracze BBB, którzy wygrali spotkanie 2-1. Jak będzie tym razem? Z pewnością ze Speednetem nie będzie łatwo. Gracze Marka Ogonowskiego radzą sobie w obecnej kampanii bardzo dobrze. ‘Programiści’ w czterech dotychczas rozegranych spotkaniach, wygrywali trzykrotnie. Taki bilans sprawia, że plasują się oni na czwartym miejscu w ligowej tabeli. Warto zauważyć tu jednak fakt, że spośród wszystkich drużyn w drugiej lidze, to właśnie oni rozegrali najmniejszą liczbę spotkań. To oznacza, że po wyrównaniu rozegranych meczów, może być jeszcze lepiej. Która z drużyn będzie faworytem meczu? Więcej szans na tryumf dajemy ‘Chłopcom’.

Typ Redakcji: 2-1

Typ Eksperta (Agnieszka Pasternak): 2-1

Typ Eksperta (Daniel Podgórski): 2-1

Kraken – MiszMasz

Godz.: 20:30, boisko nr: 2

Ależ kłopoty przeżywają w ostatnim czasie gracze MiszMasz. Zaczęło się jeszcze w poprzednim sezonie. Wówczas przez długi czas wydawało się, że gracze Michała Grymuzy nie będą mieli problemów z utrzymaniem. W związku z faktem, że w SL3 doszło jednak do reformy i z drugiej ligi spadała o jedna drużyna więcej niż dotychczas, MiszMasz musiał grać w spotkaniu barażowym, które finalnie przegrał. Jakby problemów było mało – po spadku do trzeciej ligi, z zespołu odeszło kilku bardzo wartościowych graczy. Choć do drużyny dołączyli inni zawodnicy, to i tak – MiszMasz boryka się od początku sezonu z potężnymi problemami kadrowymi. W dwóch ostatnich meczach team Michała Grymuzy wystąpił w ‘szóstkę’ i jak można się domyślać – oba te spotkania przegrał. Aktualny bilans spadkowicza z drugiej ligi to dwa zwycięstwa oraz aż cztery porażki. To oznacza, że o powrocie do drugiej ligi MiszMasz może już w zasadzie zapomnieć. Sądzimy bowiem, że po wtorkowej serii gier, ich bilans stanie się jeszcze gorszy. Rywalem drużyny będzie bowiem Kraken, który w ostatnim czasie złapał bardzo wysoką formę i wskoczył na czwarte miejsce w ligowej tabeli. Dodatkowo, co bardzo ważne rozegrali oni już spotkania zarówno z Czerepachami, jak i Osadą Truso. To oznacza, że teoretycznie łatwiejszy terminarz dopiero przed nimi. Jeśli we wtorkowy wieczór wygrają ponownie, to w zespole zza naszej wschodniej granicy rozpalą się nadzieje związane z podium rozgrywek.

Typ Redakcji: 3-0

Typ Eksperta (Agnieszka Pasternak): 3-0

Typ Eksperta (Daniel Podgórski): 3-0

Chilli Amigos – Kryj Ryj

Godz.: 21:30, boisko nr: 1

Zaczynamy się powoli obawiać o team Grzegorza Walukiewicza. Legenda Inter Marine SL3 przeżywa aktualnie największy kryzys w historii 122 występów drużyny w rozgrywkach. Wiecie – przez długi czas sobie śmieszkowaliśmy, ale ostatnio uznaliśmy, że zasadniczo to my ‘Amigos’ współczujemy. Aktualnie team w czerwonych strojach śrubuje bowiem niechlubny rekord czternastu porażek z rzędu. Jesteśmy przekonani na 100%, że Chilli nie jest aż tak słabe by od czasu do czasu nie wygrywać. Spośród wspomnianej serii było kilka spotkań, w których Chilli było o włos od wygranej. Finalnie w końcówkach mimo prowadzenia dotykał ich jednak paraliż i finalnie tuż przed metą ‘Amigos’ tracili równowagę i się wywracali. Czy przełamanie koszmaru nastąpi we wtorkowy wieczór? Cóż – jest to dość mało prawdopodobne. Rywalem drużyny Grzegorza Walukiewicza będzie bowiem ekipa Kryj Ryj, która w rozgrywkach Inter Marine SL3 radzi sobie coraz śmielej. Aktualnie team Ryszarda Rakowicza rozegrał pięć spotkań, w których trzy razy wygrywał oraz ponosił dwie porażki. Tak jak wspominaliśmy w ostatnim magazynie oraz w jednej z zapowiedzi – team ‘Mordeczek’ wygląda na jedną z sześciu ekip, która powalczy o grupę mistrzowską. Do końca rundy zasadniczej pozostały im cztery spotkania. Wtorkowe – z Chilli Amigos oraz spotkania z Aqua Volley, BVT Gdańsk czy Siatkersami. Uważamy, że w co najmniej dwóch wspomnianych meczach, to właśnie ‘Mordeczki’ będą faworytem.  Jednym z nich jest właśnie dzisiejsza rywalizacja.

Typ Redakcji: 0-3

Typ Eksperta (Agnieszka Pasternak): 0-3

Typ Eksperta (Daniel Podgórski): 0-3

CTO Volley – Merkury

Godz.: 21:30, boisko nr: 2

Na oglądanie pojedynku dwóch z czterech Mistrzów Inter Marine SL3 nie trzeba nikogo przesadnie namawiać. Sytuacji nie zmienia tu fakt, że obie drużyny rozpoczęły obecny sezon dużo poniżej oczekiwań. Choć wydawało się, że obie drużyny w podobnym czasie wyjdą z kryzysu – jako pierwsi poradzili sobie z tym gracze Merkurego, którzy wygrali trzy ostatnie spotkania i po poprzednim tygodniu rozgrywek wskoczyli na wysokie – trzecie miejsce w ligowej tabeli. Choć wiele osób wieszczyło, że to koniec i Merkury po dwóch porażkach na inaugurację nie zdoła się wygrzebać, to dziś jest bardzo blisko grupy mistrzowskiej. Potencjalna wygrana z CTO będzie już krokiem milowym. Zdecydowanie gorzej radzą sobie gracze CTO, którzy na inaugurację przegrali dwa spotkania. W kolejnym dniu meczowym wszystko zadawało się wracać do normy. Niestety dla nich – po ograniu Old Boys, w kolejnym meczu z BEemką CTO ponownie przegrało. Nie inaczej było w kolejnym dniu meczowym, w którym team Bartosza Sobstyla rozgrywał dwa spotkania. W pierwszym okazali się mocniejsi od Staltestu, natomiast w drugim musieli uznać wyższość Eko-Hurtu. We wtorkowej serii gier, CTO rozegra jednak tylko jedno spotkanie, co w ich przypadku nie jest standardem. Która z ekip wygra? Historycznie nieco lepszym bilansem mogą pochwalić się gracze Merkurego, którzy wygrali  5 z 9 pojedynków. W naszym odczuciu to właśnie oni są nieznacznym faworytem nadchodzącego starcia. 

Typ Redakcji: 1-2

Typ Eksperta (Agnieszka Pasternak): 2-1

Typ Eksperta (Daniel Podgórski): 2-1

DNV VG – Speednet 2

Godz.: 21:30, boisko nr: 3

Jak w skali szkolnej oceniamy w obecnym sezonie drużynę DNV VG? Po głębszym zastanowieniu, dajemy im czwórkę minus. Choć bilans po pięciu rozegranych spotkaniach to cztery zwycięstwa oraz jedna porażka – my patrząc na obecną sytuację, postaramy się przedstawić ‘szklankę do połowy pustą’. Pierwsza sprawa, na którą warto zwrócić uwagę to fakt, że w czterech zwycięstwach Volley nie wygrał ani razu za komplet punktów. Kiedy z kolei przegrywał to w stosunku 0-3. Choć bilans zwycięstw wydaje się bardzo korzystny, to osiem punktów w pięciu meczach nie robi na nikim przesadnego wrażenia. Potwierdza to również tabela, w której DNV VG plasuje się mniej więcej w środku stawki. Warto zwrócić uwagę również na inny fakt. Jak do tej pory DNV VG rywalizowali z drużynami z drugiej części ligowej układanki. To nakazuje z kolei sądzić, że w kolejnych meczach o wygrane nie musi być już tak łatwo. Czy potwierdzenie tej tezy otrzymamy we wtorkowy wieczór? Rywalem trzykrotnych Mistrzów SL3 będzie ekipa Speednetu 2. Niegdyś pojedynki Volleya z Speednetem były ozdobą pierwszoligowych zmagań.  Z czasem Speednet 1 uciekł ‘żółto-czarnym’ i ci – muszą teraz rywalizować z ‘dwójką’. Choć w teorii Volley wciąż jest faworytem to jesteśmy przekonani, że o zwycięstwo nie będzie im łatwo.

Typ Redakcji: 2-1

Typ Eksperta (Agnieszka Pasternak): 2-1

Typ Eksperta (Daniel Podgórski): 2-1

MATCHDAY #17

Za nami poniedziałkowa seria gier. Wydarzeniem dnia był z pewnością drugi set rywalizacji Tufi Team – MPS Volley, w którym oglądaliśmy najdłuższą w historii SL3 grę na przewagi (40-38). Ponadto z bardzo dobrej strony pokazała się ekipa AIP, która po dwóch wygranych jest już niemal pewna grupy mistrzowskiej. Zapraszamy na podsumowanie!

Wolves Volley – Tiger Team 3-0 (21-15; 21-12; 24-22)

O ile do poniedziałkowej serii gier część z osób śledzących trzecioligowe zmagania mogła mieć wątpliwości czy Redakcja słusznie obrała Tiger Team za cel krytyki – to po spotkaniu z Wolves Volley nie ma już  żadnych wątpliwości. Fakty są bowiem takie, że w poniedziałek obejrzeliśmy siódmą porażkę ‘Tygrysów’ w obecnym sezonie. Jeśli to nie jest wystarczająco zła wiadomość to podamy, że po raz siódmy skończyło się bez jakiegokolwiek punktu. Trzeba to sobie powiedzieć wprost. Choć do zakończenia sezonu jeszcze trochę spotkań zostało, to Tiger nie ma w naszych oczach najmniejszych szans na utrzymanie. Tiger nie potrafi wykorzystać nawet nadarzających się okazji. Tak było w pierwszym secie rywalizacji, który zespoł Dawida Staszyńskiego rozpoczął od prowadzenia…9-3! Po chwili kilka skutecznych zagrywek ‘Wilków’ dało nam jednak zwrot akcji i w drugiej części seta mieliśmy już remis po 15. Remisowy wynik sprawił, że gra ‘Tygrysów’ posypała się już do końca i sześć ostatnich punktów w secie zdobyli gracze w czarnych strojach. Druga odsłona to partia bez historii. Tiger nawet nie udawał, że jest w stanie zagrozić rywalom. Finał był taki, że Wolves Volley wygrali tę partię do 12. Najwięcej emocji mieliśmy w trzecim secie. Choć przez niemal całą partię to ‘Wilki’ kontrolowały poczynania boiskowe, to pod koniec seta gracze Tiger Team zdołali doprowadzić do wyrównania po 19. Kiedy wydawało się, że pokuszą się po chwili o pierwszy punkt w sezonie, to po chwili dali sobie wydrzeć wygraną w tej partii z rąk i z kompletu punktów cieszyła się ekipa Wolves Volley! Brawo, to był bardzo ważny krok w kierunku utrzymania.

Inter Marine Masters – Oliwa Team 3-0 (21-15; 21-17; 21-18)

Tak jak wspominaliśmy w zapowiedziach – był to mecz szczególny dla rozgrywających obu drużyn. Tym razem górą było doświadczenie. Inter Marine Masters było drużyną lepszą w niemal każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła i na tle rywali, również ze względu na wiek wyglądali jak profesor przy studencie i to takim z pierwszego roku. Zagubionym, niepewnym. Takim, który myślał, że improwizacja wystarczy do tego by się prześlizgnąć. Nic z tych rzeczy. Nie da się oszukać starego misia na sztuczny miód.  Pierwszy set rywalizacji  rozpoczął się dość obiecująco dla kibiców oczekujących wyrównanego spotkania. Na półmetku seta było bowiem po 11. Po chwili, czteroma punktami w krótkim odstępie czasu popisał się Andrzej Masiak i ‘Mastersi’ wysunęli się na prowadzenie 15-11, którego już nie wypuścili (21-17). Środkowa odsłona układała się lepiej dla Oliwy, która po skutecznym ataku Damiana Breszki prowadziła 10-6. Środkowa część seta to jednak przespany fragment, który sprawił, że Inter Marine Masters doprowadziło do wyrównania po 14. Dalszej części możecie się domyślać (21-17). Ostatni set to bardzo podobna historia. Po dwóch skutecznych blokach Aleksandra Juszczyka, Oliwa prowadziła 11-8. Czy to wystarczyło by cieszyć się z jednego punktu? No jasne, że nie. Mastersi są od jakiegoś czasu jak stare dobre diesle. Długo się rozgrzewają, ale gdy wskoczą na odpowiednie obroty to są nie do zajechania. Gdy już Oliwa się ‘wyprztykała’, zespół w białych barwach zrobił to, co do nich należy, doprowadził do wyrównania, a po chwili cieszył się z wygrania trzeciego seta w meczu. Brawo!

Aqua Volley – Empire Spikes Back 3-0 (21-12; 21-14; 21-11)

Zadanie stawiane przed Aqua Volley nie należało do najtrudniejszych. Choć słowa te czyta się drużynie Empire Spikes Back trudno, to posługujemy się wyłącznie językiem faktów. Podczas gdy drużynie Mateusza Drężka idzie w ostatnim czasie bardzo dobrze, co zostało nagrodzone tytułem drużyny tygodnia – team ESB jest na przeciwległym biegunie i śrubuje liczbę kolejnych porażek. Cóż – nie inaczej było i w poniedziałkowy wieczór, gdzie ‘Imperatorzy’ nie byli w stanie zagrozić faworyzowanemu rywalowi ani na chwilę i zasłużenie przegrali spotkanie 0-3. Z kronikarskiego obowiązku, warto jednak co nieco napisać. Bo powiedzmy sobie szczerze. Momenty były. Tym był z pewnością początek meczu, w którym gracze Aqua Volley nie mieli zbytnio pomysłu na to, jak sforsować zasieki swoich rywali. Efekt był taki, że na półmetku seta gracze Mateusza Drężka prowadzili zaledwie jednym punktem (10-9). Druga część seta to jednak festiwal błędów graczy Empire, po którym faworyzowani rywale wyszli na prowadzenie 18-11 i po chwili wygrali seta do 12. Środkowa odsłona wyglądała już nieco inaczej. Precyzując – Aqua Volley rzuciło się na rywala od samego początku i po ataku Michała Szypszaka, prowadzili 10-4. Choć w dalszej części po bloku Grzegorza Grabarskiego oraz ataku Adriana Schramki, ESB zniwelowali straty (12-9), to dalsza część seta była pod absolutną kontrolą Aqua Volley. Nie inaczej było i w trzecim secie, który po skutecznej zagrywce Konrada Piotrowskiego, Aqua rozpoczęła od prowadzenia…8-2! Wysoki wynik sprawił, że z Empire Spikes Back zeszło powietrze i finalnie trzy punkty powędrowały na konto wicelidera rozgrywek!

AIP – Old Boys 3-0 (21-18; 21-19; 21-11)

Kryzys Old Boys trwa w najlepsze. Sześć ostatnich spotkań to…pięć porażek i zaledwie jedna wygrana. Co gorsza – mecz z AIP był trzecią porażką z rzędu, w którym team z Pruszcza Gdańskiego nie zdobył choćby punktu! Co stało się z drużyną w białych trykotach, która tak dobrze radziła sobie w poprzedniej edycji? W poniedziałkowy wieczór team Bartłomieja Kniecia zdołał podjąć w dwóch pierwszych setach rękawice. Cóż jednak z tego, jeśli na koniec dnia nie są bogatsi o choćby punkt? Pierwszy set rywalizacji rozpoczął się całkiem obiecująco dla graczy w białych strojach. Po bloku Bartka Więckiewicza, prowadzili oni 10-8. Po chwili zanotowali oni jednak bardzo długi przestój, który wykorzystał tercet Seroka – Pałubicki – Sulima. Po kilku punktach wspomnianych graczy, AIP wysunęło się na prowadzenie 15-11 i w dalszej części seta nie dali już sobie zrobić krzywdy (21-18). Dość ciekawie było również w środkowej odsłonie, w której na półmetku mieliśmy remis po 11. Mówią, że historia lubi się powtarzać. Nie inaczej było i tym razem, bowiem po kolejnych problemach w jednym ustawieniu, gracze Old Boys stracili cztery punkty, po których AIP prowadzili 15-11. Choć w dalszej części zespół Adriana Ossowskiego prowadził 20-16, to po dwóch blokach Mikołaja Nowaka zrobiło się dość nerwowo. Ostatecznie po ataku Jakuba Sulimy, AIP cieszyli się z piątego zwycięstwa w sezonie Jesień’24. Do ‘podniesienia’ z parkietu był jeszcze trzeci set. W nich gracze Old Boys zaprezentowali się jednak równie słabo, co w meczu z Merkurym. Efekt był taki, że zamiast walki oglądaliśmy drużynę, która może mieć potężne problemy z utrzymaniem w pierwszej lidze. Oj, z pewnością nie tak wyobrażali sobie obecny sezon gracze w białych strojach. A AIP? Wręcz przeciwnie. Team Adriana Ossowskiego jest absolutną rewelacją pierwszoligowych zmagań i na jakiś czas, fioletową koszulkę zamieniają na tę żółtą – przewidzianą dla lidera rozgrywek!

BL Volley – Bayer Gdańsk 3-0 (21-13; 21-17; 21-16)

Już w zapowiedziach pisaliśmy, że ‘Tygrysia maszyna ruszyła’. Dobra forma ekipy BL Volley sprawiła, że nie mieliśmy wątpliwości co do tego, która z ekip wygra. Z perspektywy czasu żałujemy jednak, że nie stawialiśmy na komplet punktów zespołu Wojciecha Strychalskiego. Ich rywalem była bowiem ekipa Bayer Gdańsk, która jest jednym z największych rozczarowań obecnego sezonu i nie mówimy tu bynajmniej wyłącznie o trzeciej lidze. Już początek meczu pokazał, że Bayer przeżywa aktualnie największy kryzys od kiedy przystąpili do SL3. Po kilku skutecznych zagrywkach Adama Czapnika, ‘Tygrysy’ rozpoczęły mecz od prowadzenia 5-1. Choć z czasem Bayer zbliżył się do rywala na jeden punkt (10-9), to druga część seta była absolutną dominacją zespołu Wojciecha Strychalskiego. Dość podobny scenariusz, co w pierwszym secie oglądaliśmy w drugiej odsłonie. Po tym jak na tablicy wyników mieliśmy remis po 9, liczyliśmy na emocjonujące starcie. Druga część seta to jednak przewaga graczy w ‘tygrysich barwach’, którzy wygrali partię do 16. Zespół Wojciecha Strychalskiego w tarapatach znalazł się dopiero w trzeciej odsłonie. Po kilku decyzjach sędziowskich, z którymi nie mogli pogodzić się gracze BL, to Bayer Gdańsk objął prowadzenie 14-13. Po chwili Bayer zaprezentował jednak to, z czego w obecnym sezonie słynie. Mnóstwo błędów, niedokładności, zwieszoną głowę. Efekt był taki, że ambitnie grająca ekipa BL po chwili była już na prowadzeniu i finalnie to oni zgarnęli komplet oczek. Warto zaznaczyć, że były to pierwsze trzy punkty drużyny od…22 maja i pojedynku z Chilli Amigos.

Craftvena – Kraken Team 0-3 (18-21; 18-21; 17-21)

W zapowiedziach przedmeczowych wskazywaliśmy na to, że choć Kraken Team jest faworytem spotkania, to Craftvena nie pozostaje bez szans w kontekście walki o choćby jeden punkt. Ten byłby szalenie istotny w walce o czołową piątkę czwartej ligi i późniejszej walki o medale. Choć zadanie trudne, to nie science-fiction. Udowodniły to ekipy Bruxeli Wear oraz ostatnio BVT Gdańsk. Spotkanie rozpoczęło się bez większych zaskoczeń. Po skutecznych atakach Bartłomieja Piepera, Kraken wysunął się na prowadzenie 10-7. Kiedy wydawało się, że po chwili team Roberta Skwiercza pójdzie za ciosem, ich gra się zdecydowanie popsuła. Po trzech błędach z rzędu oraz ataku Michała Markiewicza to ‘Rzemieślnicy’ wysunęli się na prowadzenie 16-15. W końcowej fazie seta Kraken się jednak spiął i to on wygrał partię do 18. Taki sam wynik i bardzo podobny przebieg gry oglądaliśmy również w środkowej odsłonie. Choć po dobrej grze Kraken prowadził 16-10, to po raz kolejny w obecnym sezonie w ich szeregach nastąpiło spore rozluźnienie. Te sprawiło, że gracze w granatowych trykotach stracili sześć punktów z rzędu, po których ich przewaga stopniała do jednego oczka (17-16). Choć w obozie Krakena zaczęło robić się ciepło, to w końcówce seta Przemek Motyka zapewnił Krakenowi drugi punkt w meczu (21-18). Trzeci set zapowiadał się kapitalnie dla Craftveny. Po blokach Mateusza Pytlika oraz Emiliano Archentiego, Craftvena rozpoczęła od prowadzenia 8-4. Po chwili było jednak już 8-8. Mimo to, dalsza część seta to wyrównana walka, która zaprowadziła nas do stanu 18-17 dla Krakena. Ostatnie trzy akcje meczu to jednak dużo lepszy fragment Krakena, który po wygranej za komplet punktów, jest już niemal pewny grupy mistrzowskiej. Cóż za zaskoczenie. 

AIP – Szach-Mat 2-1 (21-13; 21-17; 20-22)

Po kolejnych trzech punktach wywalczonych w rywalizacji z Old Boys, gracze AIP przystępowali do drugiego spotkania w poniedziałkowy wieczór. Stawką pojedynku poza samymi ligowymi punktami była również…przepustka do grupy mistrzowskiej. Mowa tu oczywiście o ekipie Adriana Ossowskiego, która w obecnym sezonie się nie zatrzymuje. Pierwszy set rywalizacji zdawał się to potwierdzać, a AIP wydawało się iść po komplet oczek. Pisząc precyzyjniej – Szach-Mat na tle swoich rywali prezentował się jak Zbyszko trzy cytryny przy Fancie. Spora dysproporcja. Mimo to, sytuacja zaczęła nam się klarować dopiero w drugiej części seta (15-11 -> 18-12). Do połowy Szach-Mat trzymał bowiem uniesioną gardę, przez którą rywalom trudno było się przebić (8-7). Finalnie, gracze Adriana Ossowskiego wygrali tę partię do 13, a to oznaczało, że zrealizowali 4/6 poniedziałkowego planu. Po chwili było to już 5/6. Podobnie jak w pierwszej odsłonie, Szach-Mat istniał tylko teoretycznie. Po dobrej zagrywce Mariusza Seroki, którą ten wraz z kolegami nękali przez cały mecz wszystkich przyjmujących rywali, AIP wysunęło się na prowadzenie 12-6. Po chwili było już 21-17, a to oznaczało, że AIP może pochwalić się imponującym bilansem sześciu zwycięstw oraz jeden porażki. Wisienką na torcie miała być trzecia odsłona, w której ‘Przyjaciele’ mieli powalczyć o komplet punktów. Jak sami podkreślali gracze w fioletowo-czarnych barwach, na ostatni set…zabrakło im już sił. Finałowa partia zaczęła się od dobrej gry blokiem ‘Szachistów’, która dała im prowadzenie 4-0. W dalszej części, Szach-Mat utrzymywał przewagę. Zamiast bowiem bić na pałę, postanowili oni skutecznie kiwać lub obijać blok rywali (14-11). Choć gracze Adriana Ossowskiego niemal przez całego seta gonili, to finalnie trzeci punkt trafił w ręce Szach-Matu. Nie zmienia to jednak postaci rzeczy, że nie ma już takiej siły, która odebrałaby im grę w grupie pięciu drużyn walczących o medale. Brawo!

Czerepachy Volley – Port Gdańsk 3-0 (21-11; 21-10; 21-11)

Jak ktoś chce czegoś w rodzaju cudu, to musi omijać szerokim łukiem Ergo Arenę. Zwłaszcza w dni meczowe, w których występują Czerepachy Volley. Zielony walec stoczył w poniedziałkowy wieczór szóste spotkanie. Jak możecie się domyślać – szósty raz skończyło się tak samo – wygraną ‘Żółwi’ za komplet punktów. Przed meczem Redakcja ucięła sobie pogawędkę z rozgrzewającymi się graczami Portu i zwróciła uwagę na fakt, że ich rywale to najlepiej zagrywająca drużyna w lidze. Gracze Portu podziękowali za tę ‘podpowiedź’ i po chwili z nową wiedzą stanęli do rywalizacji z renomowanym rywalem. Cóż – tyle teoria. W praktyce gracze w zielonych strojach zdemolowali rywali w każdym elemencie, ale w zagrywce chyba najbardziej. Dziesięć asów serwisowych oraz jedenaście bloków dość dobitnie pokazują w jakich obszarach team ‘z doków’ miał największe problemy. Czy w meczu były nadzieje na coś ciekawszego? Może kiedy na tablicy wyników było ‘zaledwie’ 11-8 dla Czerepachów. Nadzieje te zostały jednak po chwili zabite, gdy po kilku punktach Pawła Shylina ‘zrobiło się’ 21-11. W drugim secie Czerepachy nie czekały nawet chwili. Już po kilku chwilach od gwizdka sędziego, team Dawida Gałki prowadził 12-4 i ‘Portowcy’ mogli się modlić o jak najniższy wymiar kary. Trzeci set nie zmienił obrazu gry. Nadal to zespół składający się z byłych graczy Floty dominował i wygrał seta do 11, a cały mecz 3-0.

Tufi Team – MPS Volley 3-0 (21-16; 40-38; 21-15)

7 czerwca 2021r. Tego dnia Tufi Team mierzy się z Volleyem Gdańsk w sezonie Wiosna’21. Tamto spotkanie, choć nie miało wpływu na mistrzowski tytuł zapamiętaliśmy jednak z innego powodu. To właśnie wtedy w pierwszym secie rywalizacji padł rekord, który został z nami na lata. Wynik pierwszego seta wynosił wówczas 39-37. Czemu o tym piszemy? Ano dlatego, że wspomniany rekord utrzymał się aż do poniedziałkowego wieczoru i konfrontacji Tufi z MPS Volley. Zanim jednak do tego przejdziemy – słówko o pierwszym secie, który przebiegł raczej tak, jak można było się tego spodziewać. Precyzując – wygrał faworyt i naprawdę nie ma co drążyć. Środkowa odsłona to zupełnie inna historia. Od samego początku Miłośnicy Piłki Siatkowej wskoczyli na naprawdę niezły poziom. Poziom, którego w obecnych okolicznościach się po nich nie spodziewaliśmy. To był absolutnie najlepszy fragment od dłuższego czasu i miało to również odzwierciedlenie w wyniku punktowym na czarnej tablicy. Po asie serwisowym kapitana – Jakuba Nowaka oraz ataku Michała Narkowicza, MPS prowadził 18-16. Po chwili Tufi zdołali się wykaraskać z kłopotów i po grze na przewagi, doprowadzili do stanu 23-22. Kiedy z lewego skrzydła, w out zaatakował nowy nabytek MPS-u – Tomasz Lis wydawało się, że jest już po zabawie. Sędzia prowadzący spotkanie dopatrzył się jednak bloku graczy Tufi Team, a to sprawiło, że mieliśmy remis po 23. Od tego momentu, aż do stanu 40-38 dla Tufi mieliśmy wymiany, zwroty akcji, nerwy, emocje i wszystko, czego siatkarska dusza zapragnie. Było po prostu zajebiście. Oczywiście na koniec naszego zdania nie podzielają gracze MPS, którzy zbliżają się już do ‘osiemnastki’. Trzeci set nie miał nawet prawa być czymś ciekawszym niż to, co dostaliśmy w środkowej odsłonie. Obie drużyny zagrały tak jak w pierwszej odsłonie i efekt był taki, że team Mateusza Woźniaka zgarnął komplet punktów. Mimo to, dla MPS-u zapaliło się wreszcie jakieś światełko w tunelu. Mimo porażki 0-3, po poniedziałkowym wieczorze nie mają się czego wstydzić.  

Zapowiedź – MATCHDAY #17

W poniedziałkowy wieczór dojdzie do dziewięciu pojedynków, w których AIP ma szansę na zapewnienie sobie grupy mistrzowskiej pierwszej ligi. Dość ciekawie zapowiada się również starcie w trzeciej lidze, w której zmierzą się ekipy Inter Marine Masters oraz Oliwy Team. Zapraszamy na zapowiedź!

Wolves Volley – Tiger Team

Godz.: 19:00, boisko nr: 1

Wyrok na ekipie Tiger Team wydaliśmy już w minionym tygodniu. Stało się to po ich szóstej porażce z rzędu, w której drużyna nie zdobyła choćby jednego punktu. Jest źle, nawet bardzo. Tak jak wspominaliśmy, nie sądzimy, że ‘Tygrysy’ mają szansę na utrzymanie. Oczywiście w tym miejscu możemy ich wesprzeć i podnieść na duchu. Rozważmy zatem scenariusz, który musiałby się zrealizować, aby Tiger ‘oszukał przeznaczenie’. Za przykład niech nam posłuży druga liga, która w tej samej formule (14 drużyn), działa nieprzerwanie od kilku lat. Kiedy spojrzymy na to ile punktów wystarczało do bezpiecznego utrzymania (a nie miejsca barażowego), to wychodzą nam następujące wyniki:

– Wiosna’21 – 15 punktów

– Jesień’21 – 12 punktów

– Wiosna’22 – 13 punktów

– Jesień’22 – 11 punktów

– Wiosna’23 – 16 punktów

– Jesień’23 – 12 punktów

– Wiosna’24 – 13 punktów.

Średnia z 7 sezonów, która wystarczała do utrzymania? Nieco ponad 13 punktów. To oznacza mniej więcej tyle, że aby się utrzymać Tiger w siedmiu meczach, które zostały im do końca sezonu musiałby zgarniać dwa oczka. Litości. W nieco lepszej sytuacji znajdują się gracze Wolves Volley, którzy również nie zachwycają. Na tę chwilę team Karola Ciechanowicza rozegrał sześć spotkań, w których zgarnął trzy oczka. To oznacza, że do teoretycznego utrzymania brakuje im 10-11 oczek. Co za tym idzie, w siedmiu kolejnych meczach muszą zdobywać około 1,5 punktu na mecz. To naprawdę nie jest mało.

Typ Redakcji: 2-1

Typ Eksperta (Agnieszka Pasternak): 2-1

Typ Eksperta (Daniel Podgórski): 2-1

Inter Marine Masters – Oliwa Team

Godz.: 19:00, boisko nr: 2

Nie wszyscy o tym wiedzą, ale dla dwóch graczy, którzy zmierzą się po przeciwnej stronie siatki, będzie to jeden z najciekawszych spotkań w życiu. Będzie to również pierwszy przypadek w historii SL3, w którym naprzeciw siebie zmierzą się…ojciec z synem. Mowa tu o pojedynku Krzysztofa Wyrzykowskiego (Inter Marine Masters) oraz Adama Wyrzykowskiego (Oliwa Team). Faworytem spotkania jest ekipa, w której na ‘kierownicy’ zobaczymy Krzysztofa. Inter Marine rozegrało w obecnej kampanii pięć spotkań, w których wygrali aż cztery. Jedyna porażka to nie wstyd. Doszło do niej w meczu z Czerepachami Volley, która to drużyna jak wiadomo – gra w zupełnie innej lidze. Pozostałe spotkania to wygrane z BL Volley, Portem Gdańsk, Bayerem czy Wolves Volley. Jeśli chodzi o Oliwę Team, to bilans drużyny z ‘serca Gdańska’ nie jest aż tak dobry. Zespół Adama Wyrzykowskiego rozegrał sześć spotkań, w których zgromadzili dziewięć oczek. W ostatnim czasie o Oliwie zrobiło się jednak bardzo głośno. Wszystko za sprawą ich nierównej dyspozycji. Oliwa jest bowiem ekipą, która mecze bardzo dobre przeplata tymi bardzo słabymi. W dość powszechnej opinii, forma Oliwy będzie z czasem wyłącznie zwyżkować. Na tę chwilę, Oliwa dysponuje bowiem najmłodszą kadrą w całej trzeciej lidze i team wciąż się rozwija. Mimo to – w naszym odczuciu w poniedziałek górą będzie doświadczenie.

Typ Redakcji: 2-1

Typ Eksperta (Agnieszka Pasternak): 2-1

Typ Eksperta (Daniel Podgórski): 2-1

Aqua Volley – Empire Spikes Back

Godz.: 19:00, boisko nr: 3

W ostatnim czasie w drużynie Aqua Volley zrobiło się naprawdę milusio. Na początku minionego tygodnia zespół Mateusza Drężka ograł w hitowym starciu drużynę BVT Gdańsk w stosunku 2-1. Dzień później, w konfrontacji z Chilli Amigos, wicelider rozgrywek był co prawda w opałach, ale finalnie odwrócił losy rywalizacji i wygrał za komplet oczek. Pięć punktów w dwóch spotkaniach sprawiły, że zespół Aqua Volley po raz pierwszy w historii został wybrany drużyną tygodnia. Taki, a nie inny wybór nie był specjalnie kontrowersyjny. Po bardzo dobrym tygodniu gracze Aqua awansowali na drugie miejsce w ligowej tabeli i choć do rozegrania w rundzie zasadniczej zostały im cztery spotkania – są już jedną nogą w grupie mistrzowskiej. Sądzimy bowiem, że po poniedziałkowej serii gier Aqua wyjedzie z Ergo bogatsza o trzy punkty. Po niezłym początku sezonu w wykonaniu ich rywali, Empire Spikes Back złapali z czasem zadyszkę i w konsekwencji, w czterech kolejnych spotkaniach team ‘Imperatorów’ przegrał wszystkie mecze. Jakby tego było mało, na dwanaście możliwych punktów konto ESB zasilił zaledwie jeden. Nieciekawy okres sprawił, że zespół Grzegorza Grabarskiego osunął się w ligowej tabeli na przedostatnie miejsce i musi oglądać się za plecy, gdzie coraz lepiej radzi sobie ekipa Chilli Amigos. Czy Empire zdoła w poniedziałek zaskoczyć i pokusi się o niespodziankę?

Typ Redakcji: 3-0

Typ Eksperta (Agnieszka Pasternak): 3-0

Typ Eksperta (Daniel Podgórski): 3-0

AIP – Old Boys

Godz.: 20:00, boisko nr: 1

Po ostatnim tygodniu rozgrywek nie mieliśmy wątpliwości. Old Boysi po raz pierwszy w swojej historii w Inter Marine SL3 zasłużyli na miano drużyny dziadów tygodnia. Z jednej strony rywalizowali z aktualnym Mistrzem SL3 – Merkurym i to ich w jakiś sposób broni. Z drugiej jednak strony – każdy kto widział ten ‘wykon’ był zniesmaczony. Powiedzmy to sobie wprost – drużynie Bartłomieja Kniecia nie szło absolutnie nic. Ba. Sądzimy, że aktualnie drużyna w białych strojach przeżywa swój największy kryzys od początku startu w SL3. Rozgoryczenie w drużynie jest tym większe, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że ‘Dziadki’ dysponują w teorii bardzo silną kadrą. Cóż jednak z tego, kiedy dochodzi do meczu, a poszczególni gracze mają problem z przebiciem piłki dyszlem na drugą stronę siatki? Niewiarygodne o jakim aktualnie zjeździe mówimy. Dla odmiany – sytuacja w AIP wygląda zupełnie inaczej. Przed startem sezonu drużyna Adriana Ossowskiego nie była wymieniana jako ta, która może namieszać w pierwszoligowej układance. Realia okazały się jednak zupełnie inne i obok Bossmana, AiP może pochwalić się najlepszym ratio, które składa się z czterech zwycięstw oraz jeden porażki! Jeśli wszystko pójdzie po myśli graczy w ciemnofioletowych barwach – po poniedziałkowej serii gier, może być jeszcze lepiej. W jedynym dotychczas rozegranym spotkaniu pomiędzy drużynami, górą byli Old Boys’i, którzy pół roku temu rozbili AIP za komplet punktów. Aktualnie, sytuacja zdaje się być jednak inna.

Typ Redakcji: 2-1

Typ Eksperta (Agnieszka Pasternak): 2-1

Typ Eksperta (Daniel Podgórski): 2-1

BL Volley – Bayer Gdańsk

Godz.: 20:00, boisko nr: 2

‘Mame nie teraz, ruszyła tygrysia machina’. Po przespanym początku ‘Tygrysy’ zaczęły się budzić do życia. Dwa tygodnie temu przekonała się o tym ekipa Oliwy Team. Tydzień temu, gracze BL rywalizowali z kolei ze spadkowiczem z drugiej ligi – MiszMaszem i w tym przypadku skończyło się tak samo. Patrząc na rosnącą dyspozycję drużyny, sądzimy, że w poniedziałkowy wieczór – BL Volley skompletują hat-tricka. Co ciekawe, historia w tym przypadku nie jest tak jednoznaczna. W Inter Marine SL3 obie drużyny mierzyły się czterokrotnie. Aktualny bilans to dwie wygrane BL oraz dwie Bayer Gdańsk. To, co rzuca się jednak w oczy to fakt, że w czterech wspomnianych meczach, za każdym razem dochodziło do podziału punktów, a w meczach niejednokrotnie nie brakowało emocji. Jeśli chodzi o Bayer Gdańsk to nie ma co ukrywać. Team w zielono-granatowych barwach znajduje się obecnie w konkretnym dołku. Obecna kampania staje się powoli koszmarem ‘Aptekarzy’. Choć trudno w to uwierzyć, zespół Damania Harica w pięciu rozegranych meczach wygrał tylko jeden raz. Taki bilans przekłada się rzecz jasna na ligową w tabelę, w której Bayer znajduje się na trzecim miejscu od końca. Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt. Jeśli Bayer w poniedziałkowy wieczór przegra, to będzie to najdłuższa seria porażek z rzędu w historii ich 71 spotkań w SL3.

Typ Redakcji: 2-1

Typ Eksperta (Agnieszka Pasternak): 2-1

Typ Eksperta (Daniel Podgórski): 2-1

Craftvena – Kraken Team

Godz.: 20:00, boisko nr: 3

Jeśli pod lupę weźmiemy początek obecnego sezonu, to dojdziemy do wniosku, że Craftvena była jedną z najczęściej krytykowaną drużyn spośród wszystkich 48 ekip, które biorą udział w rozgrywkach. Zespół miał bowiem walczyć o medale, a tymczasem przegrał na inaugurację rozgrywek z Aqua Volley oraz Bruxelą. Jakby tego było mało, po chwili stracili punkt z Hapagiem i wówczas nic nie wskazywało na to, że ‘Rzemieślnicy’ się ogarną. W kolejnym spotkaniu Craftvena rywalizowała z ekipą Kryj Ryj i choć wspomniany mecz przegrali, to jednak ‘mieli swoje momenty’. Potwierdzenie tego, że zespół prezentuje się lepiej z meczu na mecz, była konfrontacja Craftveny z Empire Spikes Back, w którym team Bartka Zakrzewskiego sięgnął po komplet oczek i w konsekwencji awansował na szóste miejsce. Na półmetku rundy zasadniczej dużo wskazuje na to, że o piąte miejsce w grupie mistrzowskiej powalczy właśnie sześć drużyn. Dla której z nich zabraknie miejsca? Przed Craftveną bardzo trudny sprawdzian. Podczas gdy inne ligowe ekipy powalczą o punkty z teoretycznie łatwiejszymi rywalami, Craftvena zagra mecz z liderem czwartej ligi. Jak pokazały jednak drużyny BRUXELA Wear oraz ostatnio BVT Gdańsk – przeciwko mocarnym wydawałoby się rywalom, można powalczyć. Choć Kraken ma największe umiejętności w całej czwartoligowej stawce – ma również problemy z koncentracją. To z kolei wyrównuje ich szansę z niżej notowanymi rywalami. O tym czy nasza teza znajdzie potwierdzenie w poniedziałkowy wieczór, przekonamy się za kilka godzin.

Typ Redakcji: 1-2

Typ Eksperta (Agnieszka Pasternak): 1-2

Typ Eksperta (Daniel Podgórski): 0-3

AIP – Szach-Mat

Godz.: 21:00, boisko nr: 1

Po piorunującym początku AIP, zastanawiamy się czy obecny sezon może być tym najlepszym w historii występów drużyny w SL3. Swego czasu kapitan i założyciel AIP – Adrian Ossowski zwykł mawiać, że plan drużyny na trzy sezony wyglądał następująco:

– pierwszy krok –  awans z drugiej do pierwszej ligi – udało się,

– drugi krok – utrzymanie w elicie – udało się,

– podium w pierwszej lidze – nie udało się.

We wspomnianym trzecim sezonie, który miał być jednocześnie krokiem nr 3, zabrakło naprawdę niewiele. Po udanym sezonie Jesień’23, gracze w ciemnofioletowych barwach zajęli finalnie miejsce tuż pod podium – na czwartym miejscu. Do brązowych medali zabrakło im wówczas trzech punktów. Kolejny sezon – Wiosna’24 nie był już tak udany i finalnie AIP skończyło zmagania w grupie spadkowej. Tym razem AIP zanotowali fantastyczny początek i grupa mistrzowska zdaje się być już pewniakiem. Kolejnym rywalem w osiągnięciu tego celu będzie ekipa Szach-Mat, która również gra lepiej niż społeczność SL3 myślała przed rozpoczęciem sezonu. Beniaminek rozgrywek stoczył w obecnej kampanii pięć spotkań, w których trzykrotnie wygrali oraz ponieśli dwie porażki. Wspomniany bilans sprawia, że ‘Szachiści’ plasują się obecnie w środku stawki i mają realną szansę na walkę o grupę mistrzowską. Dla obu drużyn poniedziałkowe starcie będzie meczem numer 5. Na tę chwilę, lepszym bilansem mogą pochwalić się gracze Adriana Ossowskiego, którzy wygrali trzy spotkania. Sądzimy, że po poniedziałkowej serii gier wspomniany bilans będzie dla nich jeszcze korzystniejszy.

Typ Redakcji: 2-1

Typ Eksperta (Agnieszka Pasternak): 2-1

Typ Eksperta (Daniel Podgórski): 2-1

Czerepachy Volley – Port Gdańsk

Godz.: 21:00, boisko nr: 2

W ostatnim magazynie pokusiliśmy się o odważną tezę. Wspomnieliśmy bowiem o tym, że w naszym odczuciu – Port Gdańsk jest absolutną rewelacją obecnego sezonu. Chodzi o rzeczywistość versus przedsezonowe oczekiwania. Po ostatnim sezonie ‘Portowców’ większość osób wskazywała właśnie team ‘z doków’ jako ten, który poleci z trzeciej ligi. Rzeczywistość na tę chwilę wygląda jednak zupełnie inaczej. W sześciu dotychczas rozegranych spotkaniach Port Gdańsk zgarnął aż 10 punktów, na co złożyły się cztery zwycięstwa oraz dwie porażki. Nawiązując do tego, o czym napisaliśmy chwilę temu – historycznie do utrzymania w czternastodrużynowej stawce, wystarczyło 13-14 punktów. Nie sądzimy, aby ‘Portowcy’ w siedmiu pozostałych do końca sezonu meczach, mogliby mieć z tym problem. W poniedziałkowy wieczór ich dorobek punktowy nie powinien się raczej zmienić. Ba, jeśliby do tego doszło, to byłaby absolutna sensacja. Port Gdańsk zmierzy się bowiem z ekipą, która zjada trzecią ligę na śniadanie. Czerepachy są jedyną ekipą spośród wszystkich 48 drużyn grających w sezonie Jesień’24, która nie straciła choćby punktu. Na rozkładzie ‘Żółwi’ mamy Kraken, ACTIVNYCH, Bayer Gdańsk, Inter Marine Masters oraz Wolves Volley. Wow. To robi mega wrażenie. Jesteśmy niemal przekonani, że w poniedziałkowy wieczór ‘Żółwie’ dołożą kolejne trzy oczka.

Typ Redakcji: 3-0

Typ Eksperta (Agnieszka Pasternak): 3-0

Typ Eksperta (Daniel Podgórski): 3-0

Tufi Team – MPS Volley

Godz.: 21:00, boisko nr: 3

Czy Miłośnikom Przegranych Spotkań uda się wydostać z trumny, do której zostali zamknięci? Cóż, historia zna takie przypadki, ale prawdę mówiąc – następują one niezwykle rzadko. Tak, wiemy, że to dość dosadne określenie obecnej sytuacji MPS-u, ale naprawdę staramy się być najbardziej delikatni jak się tylko da. Aktualnie MPS może ‘pochwalić się’ najdłuższą serią porażek z rzędu (już 16!) Co ciekawe, MPS goni rekordzistów w tym aspekcie spośród wszystkich dwunastu sezonów (Swooshers – 26 porażki). Myślicie, że nie jest to możliwe? Cóż – a kto myślał rok temu, że będzie 16? Również nikt. Patrząc na najbliższego rywala MPS-u – ekipę Tufi Team, siedemnastka zbliża się nieubłaganie. W czasie, gdy w zespole MPS panuje żałoba, u ich najbliższych rywali jest zupełnie inaczej. Do poniedziałkowego spotkania, Tufi Team przystąpi z trzeciego miejsca w ligowej tabeli. Na bilans dziewięciu oczek złożyły się trzy zwycięstwa oraz jedna porażka. Sytuacja ‘Tuffików’ jest tym bardziej korzystna, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że obie drużyny, które są wyżej w tabeli – rozegrały o co najmniej jedno spotkanie więcej. Wszystko wskazuje na to, że po poniedziałkowej serii gie Tufi Team będzie w jeszcze lepszym położeniu. Jeśli jednak gracze Mateusza Woźniaka nie wygrają, to biorąc pod uwagę okoliczności będziemy mogli mówić o sensacji.

Typ Redakcji: 3-0

Typ Eksperta (Agnieszka Pasternak): 3-0

Typ Eksperta (Daniel Podgórski): 3-0

MATCHDAY #16

W środowej serii gier bardzo ważne zwycięstwo za komplet punktów odniosła ekipa Merkurego. W drugiej lidze spore problemy miała faworyzowana ekipa 22 BLT Malbork, która najpierw szczęśliwie uniknęła porażki z Dream Volley, a następnie przegrała z Hydrą Volleyball Team. Zapraszamy na podsumowanie!

BVT Gdańsk – Kraken Team 1-2 (13-21; 22-20; 10-21)

W zapowiedziach przedmeczowych nie dawaliśmy większych szans na tryumf drużynie BVT Gdańsk. Zdecydowanym faworytem starcia była ekipa Kraken Team. Co więcej – ci doskonale zdawali sobie sprawę, że są murowanym faworytem rywalizacji i…na spotkanie przyjechali kilka minut przed jego rozpoczęciem. Mimo tego, że wiele osób uznało to za zlekceważenie rywala, Kraken zrobił w pierwszym secie to, co do nich należy. Jako, że nie mieli czasu na rozgrzewkę przed meczem – dokonali jej do połowy pierwszego seta (12-11). Kiedy kości ‘Bestii’ zostały odpowiednio rozruszane, Kraken za sprawą Roberta Skwiercza oraz Krzysztofa Domarosa odskoczył rywalom na kilka punktów i wygrał premierową partię do 13. Środkowa partia rozpoczęła się od kilkupunktowej przewagi Krakena, na którą drużynę wyprowadził dobrze dysponowany Przemysław Motyka (9-4). W dalszej części Kraken nie wyglądał jednak na drużynę, której przesadnie zależy na wygranej. Zupełnie inaczej wyglądała sprawa u ‘Bobrów’, którzy walczyli o każdą piłkę i po ataku Karola Fidurskiego doprowadzili do wyrównania po 16. Końcówka seta to emocjonujące wymiany, w której Kraken nie przypominał jednak klasowej drużyny. Gracze w granatowych strojach popełniali sporo błędów, a to sprawiło, że różnice pomiędzy drużynami się zatarły. Efekt? Ano taki, że po obronie libero – Marcina Szeksztełło, BVT wygrało seta, czym sprawili niemałą niespodziankę. Niepowodzenie w drugim secie rozjuszyło graczy Kraken Team, którzy w trzeciej odsłonie nie dali swoim rywalom rozwinąć skrzydeł i wygrali do 10.

Empire Spikes Back – Kryj Ryj 0-3 (10-21; 20-22; 8-21)

Mecz pomiędzy Empire Spikes Back a Kryj Ryj był anonsowany jako jeden z ciekawszych spotkań w czwartej lidze. Wpływ na taki stan rzeczy miały przedsezonowe perturbacje, o których wspominaliśmy czy to w magazynach, czy wywiadach z kapitanami obu drużyn. Faworytem w naszych oczach była ekipa Kryj Ryj i to gracze Ryszarda Rakowicza udowadniali od pierwszego gwizdka sędziego. Po ataku Filipa Wendta, ‘Mordeczki’ prowadziły już 7-1. W dalszej części Empire Spikes Back zaczął coś punktować (10-5), ale jak się po chwili okazało – był to tylko chwilowy zryw. W dalszej części seta ESB popełniali mnóstwo błędów. Dość wymownym obrazkiem i podsumowaniem ich dyspozycji było to jak Patryk Łabędź zaatakował z drugiej linii…prosto w głowę swojego kolegi. Finalnie Kryj Ryj wygrał tę partię do 10. Na całe szczęście dla widowiska środkowa partia przyniosła nam zdecydowanie więcej emocji. Choć przez długi czas zapowiadało się na powtórkę z pierwszego seta (prowadzenie Kryj Ryj 13-8), to z czasem ‘Imperatorzy’ poprawili swoją grę i po kilku atakach wspomnianego wcześniej Patryka Łabędzia, objęli prowadzenie 16-15! Końcówka seta to gra na przewagi, która skończyła się kiwką w out Jakuba Pisowackiego (22-20). Między drugim a trzecim setem, czerwoną kartką ukarany został kapitan ESB – Grzegorz Grabarski. Jego drużyna zamiast na grze skupiła swoją uwagę na innych elementach. To się rzecz jasna błyskawicznie zemściło, bo po ataku Dominika Lipińskiego, Kryj Ryj prowadzili już 11-4 i finalnie zdemolowali rywala do 8.

22 BLT Malbork – Dream Volley 2-1 (17-21; 22-20; 21-18)

Ależ napompowaliśmy balonik w zapowiedziach przedmeczowych. Zresztą nie tylko w zapowiedziach. Osoby, które uważnie oglądały w ostatnim czasie czy to magazyny, czy podsumowania pomeczowe, mogły odnieść wrażenie, że 22 BLT Malbork jest już jedną nogą w pierwszej lidze. A Dream Volley? Wręcz odwrotnie. Co rusz wypominaliśmy ‘Marzycielom’ niezbyt dobry okres. Zestawiając ze sobą te dwie narracje, Dream Volley mógł jechać do hali Ergo Arena jak na ścięcie. Zespół Mateusza Dobrzyńskiego miał na ten dzień inny plan i od samego początku spotkania, zagrali bez jakichkolwiek kompleksów. Odważna postawa popłaciła, bo po dobrej zagrywce Mateusza Dobrzyńskiego, Dream objął prowadzenie 11-8. Wraz z biegiem seta przewaga ‘Marzycieli’ nie topniała, a z czasem wynosiła już cztery punkty 16-12. Choć gracze z Malborka się bardzo starali, to finalnie musieli uznać wyższość rywali, którzy wygrali do 17. Środkowa odsłona to scenariusz, który w obecnym sezonie już oglądaliśmy. Niemal identyczne momenty Dream przeżywał w rywalizacji z Flotą Active Team, do której doszło 18 września. Wówczas, pierwszy set ‘Marzyciele’ wygrali do 17, a w drugiej odsłonie prowadzili 20-18. Jak możecie się zapewne domyślać – niestety dla ‘Marzycieli’ i epilog historii był taki sam. Po dobrej grze w obronie i skutecznych kontrach, 22 BLT Malbork wyszarpali zwycięstwo rywalom z rąk. Niesamowite. Warto bowiem zaznaczyć, że w pewnym momencie Dream prowadził…18-12! Ostatni set to w miarę wyrównana gra, ale ostatecznie nieco więcej jakości było po stronie drużyny ‘Lotników’, którzy wygrali partię do 18, a cały mecz 2-1. Samo spotkanie było dla nich jednak drogą przez mękę i przypomniało drużynie czasy z sezonu Wiosna’24.  

Port Gdańsk – Bayer Gdańsk 2-1 (15-21; 21-12; 21-16)

Im dłużej o tym myślimy, tym scenariusz, w którym Bayer Gdańsk będzie miał problemy z utrzymaniem w trzeciej lidze, staje się coraz bardziej realny. To jest wręcz niewiarygodne, że drużyna z najlepszymi warunkami fizycznymi, ograna i przede wszystkim – regularnie trenującą pod okiem uznanego trenera, prezentuje się tak jak mamy to okazję oglądać. Moim drodzy – jedno zwycięstwo w pięciu spotkaniach nie jest przypadkiem. Bayer ma po prostu problemy, a te mogą ich dużo kosztować. Pierwszy set rywalizacji nie zwiastował jednak tego, że Redakcja ich po meczu ‘zgrilluje’. ‘Aptekarze’ prezentowali się bowiem świetnie i od początku seta – ZDEMOLOWALI swoich rywali 12-2. Pamiętacie wichurę sprzed 2-3 miesięcy, która przesunęła żurawia w Porcie? No. To do tego momentu ‘Portowcy’ mierzyli się z równie silnym żywiołem. Mimo to, gracze Arkadiusza Sojko zaczęli odrabiać w dalszej części straty i finalnie skończyli seta z 15 oczkami. Warto wspomnieć o tym, że jak Bayer stanął zdobywając swój 12 punkt w pierwszym secie, tak nie ruszył się już do końca meczu. Niewiarygodne, ale w drugim secie mieliśmy demolkę, w której tym razem – w role bitego wcielili się ‘Aptekarze’ (11-4). Jakby problemów było mało, ‘Aptekarze’ zaczęli się do siebie spinać, a to jak wiadomo – doskonały przepis na sukces. Tym razem wyszło jednak inaczej i team ‘z doków’ wygrał do 12. Choć Bayer poprawił swoją grę w trzecim secie, to od stanu 15-15 gracze w zielono-granatowych strojach nie wytrzymali ciśnienia i po kilku atakach Tomasza Bobcowa, z wygranej w meczu cieszył się ‘czarny koń’ trzecioligowych zmagań – Port Gdańsk. Brawo!

Tufi Team – Dream Volley 3-0 (22-20; 21-18; 22-20)

Po nie ma co ukrywać – bardzo dobrym meczu, w którym brakowało jednak happy-endu, Dream Volley przystąpił po chwili do drugiego spotkania w środowy wieczór. Tym razem zadanie nie było bynajmniej prostsze. Rywalem drużyny Mateusza Dobrzyńskiego była bowiem ekipa Tufi Team, której jasnym celem na ten sezon jest awans do pierwszej ligi. Sam mecz rozpoczął się bardzo niefortunnie dla ‘Marzycieli’, bo w jednej z pierwszych akcji kontuzji stawu skokowego nabawił się Mateusz Dobrzyński. Mimo to, wspomniany gracz z grymasem bólu kontynuował grę i trzeba przyznać, że dowodzonej przez niego ekipie – wiodło się bardzo dobrze. W drugiej części seta ‘Marzyciele’ prowadzili 17-15 i byli blisko pierwszego punktu w meczu. W tym sezonie jest jednak jak w kreskówce z Cartoon Netwoork – ‘Odlotowe wyścigi’. Na finiszu wszystko wskazuje na to, że ‘Marzyciele’ wygrają seta, a na samym końcu oglądają plecy przeciwników. ‘How many times?!’ wykrzyczałby Jerzy Janowicz. Środkowa odsłona była nieco spokojniejsza. Dream Volley dalej trzymał fason, ale jednak nieco więcej jakości widzieliśmy po stronie zespołu Mateusza Woźniaka. Finalnie Tufi wygrało tę partię do 18. Ostatni rozdział rywalizacji to ponownie mega ciekawa gra, której się przed meczem totalnie nie spodziewaliśmy. Po wyrównanej grze, którą oglądaliśmy od początku seta na tablicy wyników mieliśmy remis po 14. Jako pierwsi na dwupunktowe prowadzenie wyszli gracze Tufi, którzy po ataku Mateusza Woźniaka, prowadzili 17-15. Mimo to, Dream cały czas nie dawał za wygraną i po punktach Marcina Juszczaka czy Michała Hawrylika, doprowadzili do wyrównania po 20. Końcówki, o czym już wspominaliśmy to nie jest najmocniejsza strona ‘Marzycieli’. Podobnie jak w kilku innych przypadkach i tym razem należała ona do rywali (22-20).

22 BLT Malbork – Hydra Volleyball Team 1-2 (18-21; 21-16; 14-21)

Pewnych rzeczy w obcowaniu z dziką naturą się po prostu nie robi. Nie rzuca się kamieniami w niedźwiedzie, nie prowokuje byka czerwoną płachtą oraz nie pływa się z rekinami. W środowy wieczór dowiedzieliśmy się również, że nie skreśla się przedwcześnie ‘Bestii’. Nie będziemy tu czarować. Nie dawaliśmy większych szans Hydrze na korzystny wynik w rywalizacji z 22 BLT Malbork. Dla nas gracze w niebieskich strojach byli pewniaczkiem do typera. Już chwilę po pierwszym gwizdku sędziego, zorientowaliśmy się, że nie był to najlepszy pomysł w naszym życiu. Po w miarę wyrównanej pierwszej części seta (9-8), ‘Bestia’ ruszyła do ataku i po kilku skutecznych akcjach team w złotych strojach odskoczyła rywalom na pięć punktów (16-11). Faworyt spotkania się jednak nie poddawał i w dalszej części zniwelował stratę do zaledwie jednego oczka (19-18). W końcówce to Hydra miała jednak w swoim składzie Pawła Bugowskiego oraz Filipa Ziółkowskiego, którzy przypieczętowali pierwszy punkt dla Hydry. Środkowa odsłona rozpoczęła się kapitalnie dla ‘Lotników’, którzy po ataku Mikołaja Skotarka z prawego skrzydła, prowadzili 7-2. Choć z czasem ‘Bestii’ udało się zmniejszyć stratę, to wobec ‘drugiej fali’ ataków rywali byli już bezradni. Finalnie, set nieco bez historii skończył się zwycięstwem graczy w niebieskich strojach (21-16). Decydujący o zwycięstwie set zdawał się układać lepiej dla zespołu Szymona Szymkowiaka. Po długiej akcji i błędzie Filipa Ziółkowskiego, było 9-8 dla graczy z Malborka. Wspomniany gracz po chwili się zrehabilitował i w naszym odczuciu był to game-changer. Po chwili Hydra prowadziła już 14-11, a następnie swą przewagę wyłącznie powiększała. Ostatecznie, ‘Bestia’ wygrała tę partię do 14, a cały mecz 2-1. No no no – brawo!

Staltest Pomorze – Bossman Team 0-3 (21-23; 16-21; 9-21)

Czysto teoretycznie – w spotkaniu nie miało prawa wydarzyć się nic ciekawego. Naprzeciw siebie stanęły bowiem drużyny, które w obecnym sezonie prezentują zupełnie inny poziom. W czasie, gdy Bossman walczy o mistrzostwo, Staltest jest już jedną nogą w drugiej lidze. W naszym odczuciu jedynym zagrożeniem dla Bossmana byli oni sami. W spotkaniach ‘pułapkach’ trudno wskoczyć na odpowiedni poziom koncentracji. Nie wiemy na ile akurat ten czynnik miał znaczenie, ale na półmetku seta, Staltest Pomorze wyglądał naprawdę dobrze i po kilku blokach prowadzili wyrównaną grę z faworyzowanym przeciwnikiem (13-13). We wspomnianym momencie myśleliśmy jednak, że podobnie jak w poprzednich meczach – rywal odjedzie Staltestowi w drugiej części seta. Nie tym razem. Po ataku debiutującego w Stalteście – Kuby Roszyka to beniaminek miał pierwszą piłkę setową. Choć po ataku Szymona Zalewskiego było bardzo blisko tego, by ten uderzył w taśmę – finalnie Bossman zdobył punkt, a po chwili cieszył się z pierwszego punktu w meczu (23-21). Dwa kolejne sety nie były już tak emocjonujące jak premierowa partia. Choć z pewnością nie było to najlepsze spotkanie Bosssmana w obecnej kampanii, to finalnie team Kuby Kłobuckiego zgarnął komplet punktów i awansował na pierwsze miejsce w ligowej tabeli. Warto tu zauważyć, że Maciej Jaskólski, którego występ stał pod znakiem zapytania, zaliczył w meczu…osiem bloków. Taki wynik to jeden z sześciu najlepszych osiągnieć indywidualnych w historii ponad 2500 meczów w SL3. Brawo!

Old Boys – Merkury 0-3 (16-21; 9-21; 10-21)

7 dni. Dokładnie tyle dni temu Merkury był ekipą, którą inni wytykali palcami, śmieszkując z tego, gdzie jest ten Mistrz. Nie ukrywamy, że sami również często wbijaliśmy szpileczkę drużynie ‘Granatowych’. Mimo wszystko uważamy, że podstawy były. Tak czy siak, przez wspomniane siedem dni Merkury ograł Staltest Pomorze, Eko-Hurt oraz Old Boys i dziś z dziewięcioma oczkami na koncie plasuje się na trzecim miejscu w ligowej tabeli. Oj, zapowiada nam się szalony sezon, w którym emocje będą zapewne do samego końca. Jeśli chodzi o słowo klucz – ‘emocje’ to ich z pewnością nie brakowało po ‘białej stronie’ siatki. Mowa oczywiście o tych negatywnych, bo podstaw do frustracji Old Boysi mieli co nie miara. O ile w pierwszym secie gracze Bartka Kniecia trzymali fason i prezentowali się całkiem nieźle, tak kolejne dwie odsłony to lanie, którego nie doświadczyli nigdy wcześniej. Już na półmetku drugiego seta było 12-5 dla Merkurego. Choć gracze w białych strojach próbowali nieco rotować, to nie przyniosło to kompletnie nic pozytywnego. Finalnie, po bardzo dobrej grze jednej drużyny, Old Boys nie zdołali wyjść ‘z dyszki’ i był to drugi taki przypadek w historii (również w meczu z CTO Volley w sezonie Wiosna’24). Trzeci set to kontynuacja potężnych problemów w przyjęciu zespołu w białych koszulkach. To z kolei sprawiło, że nie było na czym budować. Nie było również podjazdu do Merkurego, który zdaje się rozkręcać z meczu na mecz (21-10).

Flota Active Team – MPS Volley 3-0 (21-18; 21-14; 21-16)

Powoli następuje w nas proces, że ‘dziadowanie’ MPS-u staje nam się obojętne. Widzi to cała społeczność, zawodnicy, kibice czy widzowie oglądających transmisje. Niegdyś porażki MPS-u były wydarzeniem, o którym się mówiło. Dziś jest to rutyna, a na meczach Miłośników Przegranych Spotkań emocji jest tyle, ile na oglądaniu schnięcia farby w pomieszczeniu. Nuda. Lipa. Katastrofa. Spotkanie z Flotą Active Team było 16 porażką z rzędu. SZESNASTĄ. Czy w środowy wieczór można było przeciąć tę serię? Nie było nawet blisko. A Flota? Cóż. Tę drużynę również w ostatnim czasie krytykowaliśmy. Wiadomo, że nie tak jak ich środowych rywali, ci grają przecież w ‘innej lidze’. Faktem natomiast jest to, że Flota nie miała zbyt dobrej prasy. Po wygranej z MPS-em za komplet punktów oraz kilku innych spotkaniach w drugiej lidze – sytuacja drużyny Karoliny Kirszensztein jest już zgoła inna. Aktualnie, z dziewięcioma oczkami na koncie, Flota plasuje się na szóstym miejscu w ligowej tabeli, a to dobra pozycja przed dalszą częścią sezonu. Cóż – będzie jeszcze ciekawie. A sam mecz? W pierwszym secie Flota objęła prowadzenie 14-8 i stało się jasne, że nic złego im się już nie wydarzy (21-18). W środkowej odsłonie team Jakuba Nowaka trzymał gardę do stanu po 9. W drugiej fazie seta ich gra się jednak totalnie posypała i finał był taki, że Flota wygrała do 14. W ostatnim secie MPS ugrał jedno oczko więcej, ale ogólny obraz po środowej serii gier jest naprawdę mierny.

Zapowiedź – MATCHDAY #16

Przed nami kolejny dzień ligowych zmagań. W środę o podtrzymanie świetnej passy powalczy ekipa 22 BLT Malbork, która rozegra dwa mecze. Dość ciekawie zapowiada się również starcie w pierwszej lidze, w której Merkury zmierzy się z Old Boys. Zapraszamy na zapowiedź!

BVT Gdańsk – Kraken Team

Godz.: 19:00, boisko nr: 1

Nie opadł dobrze kurz po poniedziałkowym hitowym starciu w czwartej lidze, a BVT rozegra dziś kolejny mecz w ramach rozgrywek Inter Marine SL3. Przypomnijmy, że jak do tej pory zespół w biało-czarnych strojach rozegrał trzy spotkania. Pierwsze dwa – wygrał, a następnie we wspomnianym już meczu z Aqua Volley, musieli uznać wyższość byłych kolegów z drużyny. Niemniej – na tę chwilę sytuacja ‘Bobrów’ nie jest bynajmniej zła. Z siedmioma oczkami na koncie zespół BVT plasuje się na czwartym miejscu w ligowej tabeli, a to z kolei idealna lokata by ‘atakować’ grupę mistrzowską. W tym miejscu warto zauważyć jeszcze jeden pozytywny dla drużyny aspekt. Spośród wszystkich dziesięciu drużyn w czwartej lidze to właśnie BVT rozegrał na tę chwilę najmniejszą liczbę spotkań. Tyle z pozytywów. A negatywy? W naszym odczuciu bilans punktowy po środowej serii gier nie ulegnie poprawie. Ba, jesteśmy o tym niemal przekonani. W czasie, gdy czwartoligowcy kotłują się między sobą – Kraken Team zdaje się być od tego całego zamieszania bardzo daleko. Gracze Roberta Skwiercza przyjeżdżają na salę, robią co swoje i wracają do domów bogatsi o kolejne zwycięstwo. Tak było w czterech dotychczasowych przypadkach. Sądzimy, że tym razem nie będzie inaczej.

Typ Redakcji: 0-3

Typ Eksperta (Agnieszka Pasternak): 0-3

Typ Eksperta (Daniel Podgórski): 0-3

Empire Spikes Back – Kryj Ryj

Godz.: 19:00, boisko nr: 2

Nos podpowiada nam, że dla wielu graczy czy osób związanych z obiema ekipami, środowy mecz pomiędzy Empire Spikes Back a Kryj Ryj będzie meczem szczególnym. Mało osób wie, ale pierwotnie team Empire Spikes Back miał nosić nazwę…Kryj Ryj Akademia. Jak mogliśmy dowiedzieć się z wywiadu z kapitanem ‘Imperatorów’, tuż przed rozpoczęciem sezonu zespół ESB zrezygnował z usług obecnego trenera ekipy Kryj Ryj – ‘Pablo’ i związał się z trenerem Przemysławem Gorczycą (byłym graczem w SL3). Tak czy siak – obie drużyny mają ze sobą rachunki do wyrównania i coś do udowodnienia. Która z drużyn będzie faworytem? Aktualnie, nieco lepiej radzą sobie gracze Kryj Ryj, którzy w czterech dotychczasowych spotkaniach sięgnęli po dwie wygrane. Jeśli chodzi o zwycięstwa to team Ryszarda Rakowicza ograł Hapag-Lloyd oraz Craftvenę. Jeśli chodzi o Empire Spikes Back to team Grzegorza Grabarskiego rozegrał o jedno spotkanie więcej od swoich najbliższych rywali. Niestety dla siebie, zdołali wygrać tylko jedne spotkanie – z Siatkersami. Cztery kolejne mecze to porażki. Szczególnie zaskakująca była ta z Hapag-Lloyd, która do meczu z ESB nie wygrała ani razu. Czy graczom ESB uda się dziś przełamać? Cóż, nie będziemy ukrywać. Będzie to bardzo trudne zadanie.

Typ Redakcji: 0-3

Typ Eksperta (Agnieszka Pasternak): 0-3

Typ Eksperta (Daniel Podgórski): 1-2

22 BLT Malbork – Dream Volley

Godz.: 19:00, boisko nr: 3

Znacie to uczucie, kiedy uda Wam się coś w życiu, ale wiecie, że za chwilę wszystko się spieprzy? Czemu o tym piszemy? Ano dlatego, że po nieudanym okresie drużyny Dream Volley, zza chmur wyjrzało wreszcie słońce i ‘Marzyciele’ zdołali się w minionym tygodniu odkuć. Ich rywalem była wówczas ekipa Flota TGD Team i po dość ciekawym widowisku Dream Volley cieszył się z dwóch punktów w meczu. Wracając jednak do początku zapowiedzi – radość ‘Marzycieli’ nie będzie najprawdopodobniej trwała zbyt długo. Po zwolnieniu blokady, maszyna losująca terminarz wytypowała, że środowymi rywalami ‘Marzycieli’ będą ekipy 22 BLT Malbork oraz Tufi Team. Jednym z wspólnych mianowników wymienionych ekip jest to, że mają oni ambicje awansować do pierwszej ligi. To oznacza z kolei, że takie spotkanie jak te – muszą wygrywać. Team ‘Lotników’ przystąpi do spotkania w rewelacyjnych nastrojach. Aktualnie są oni jedyną drużyną w drugiej lidze, która nie przegrała jeszcze spotkania. Co więcej – w ostatnim spotkaniu z Fuxem zaprezentowali taką formę, że współczujemy przyjmującym ‘Marzycieli’. We wspomnianym meczu gracze z Malborka pobili rekord tego sezonu w drugiej lidze i zdobyli…dwanaście asów serwisowych. Niewiarygodne. Jaki przewidujemy scenariusz? Ano taki, że Dream zaprezentuje się o wiele lepiej niż Fux Pępowo. W naszym odczuciu to nie wystarczy by powstrzymać rywali, którzy są w niesamowitym gazie.

Typ Redakcji: 3-0

Typ Eksperta (Agnieszka Pasternak): 3-0

Typ Eksperta (Daniel Podgórski):

Port Gdańsk – Bayer Gdańsk

Godz.: 20:00, boisko nr: 1

Czy Port Gdańsk jest jedną z rewelacji obecnego sezonu? Nie mamy co do tego wątpliwości. Po nieudanym sezonie Wiosna’24, spora rzesza uczestników oraz kibiców SL3 wskazywała na to, że to team Arkadiusza Sojko będzie drużyną, która padnie ofiarą niezwykle wysokiego poziomu trzeciej ligi. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna. Team ‘z doków’ rozegrał w obecnej kampanii pięć spotkań, w których mierzył się z: Oliwą Team, Osadą Truso, Inter Marine Masters, MiszMaszem czy Tiger Team. Aż w trzech na pięć przypadków, ‘Portowcy’ wygrali i obecnie plasują się na ósmym miejscu w ligowej tabeli. Warto zauważyć, że jednak spora liczba drużyn rozegrała o co najmniej jedno spotkanie więcej. To sprawia, że położenie ‘Portowców’ jest naprawdę niezłe. Niestety dla ‘Aptekarzy’, tego samego nie możemy powiedzieć w ich kontekście. Aktualnie Bayer Gdańsk ma na swoim koncie cztery rozegrane spotkania, w których zaledwie raz schodzili z parkietu ‘z tarczą’. W pozostałych meczach, w których rywalizowali z Oliwą, Czerepachami czy Inter Marine Masters, kończyło się na porażkach. Jak będzie tym razem?  W związku z faktem, że w minionej edycji obie drużyny grały w innych grupach, po raz ostatni spotkały się ponad rok temu. W spotkaniu, do którego doszło 28 sierpnia 2023 r., górą była ekipa Aptekarzy, która wygrała 2-1. Sądzimy, że tym razem będzie podobnie i Bayer Gdańsk skończy wreszcie z niemocą, która zapanowała w ich szeregach.

Typ Redakcji: 1-2

Typ Eksperta (Agnieszka Pasternak): 1-2

Typ Eksperta (Daniel Podgórski):

Tufi Team – Dream Volley

Godz.: 20:00, boisko nr: 2

Na cztery możliwe kombinacje wyniku – Tufi ma już trzy: 3-0; 2-1; 1-2. Czy wobec tego teraz czas na porażkę 0-3? Cóż – brzmi to jak scenariusz science-fiction. Faktem jest jednak to, że zespół Mateusza Woźniaka gra w obecnym sezonie dość nieprzewidywalnie. W ostatnim meczu ze Złomowcem, Tufi Team rozpoczęli bardzo mocno i po wygraniu dwóch pierwszych setów, nic nie wskazywało na to, może im się podwinąć noga. Choć ex-pierwszoligowiec jest bardzo doświadczoną drużyną i ma na swoim koncie powrót z drugiej do pierwszej ligi, to jednak w naszym odczuciu zbagatelizowali nieco ryzyko i w meczu doszło do podziału punktów. W naszym odczuciu dziś zrobią wszystko, by sięgnąć po pełną pulę. Patrząc na to jak ostatnio radzą sobie gracze Mateusza Dobrzyńskiego, zadanie to nie zdaje się być przesadnie ambitne. W realizacji założonego celu drużynie Tufi Team postara się pomóc Wojciech Paszylk, który przed sezonem zmienił barwy klubowe i przeszedł z ‘Marzycieli’ do Tufi. Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden fakt. Choć w Inter Marine SL3 obie drużyny rozegrały sumarycznie 230 (!) spotkań, to w bezpośrednim meczu spotkają się dopiero drugi raz. W jedynym meczu obu drużyn, do którego doszło niemal równo 1,5 roku temu, górą byli gracze Tufi, którzy wygrali za komplet punktów. Uważamy, że dziś będzie tak samo.

Typ Redakcji: 3-0

Typ Eksperta (Agnieszka Pasternak): 3-0

Typ Eksperta (Daniel Podgórski): 3-0

22 BLT Malbork – Hydra Volleyball Team

Godz.: 20:00, boisko nr: 3

Obecna edycja to prawdziwa huśtawka nastrojów drużyny Hydra Volleyball Team. Choć ‘Bestia’ rozegrała w obecnej kampanii dopiero cztery spotkania, to zaliczyła już całą gamę spotkań. Był niedosyt – jak po spotkaniach z AXIS czy Speednetem 2. Był również kandydat do najsłabszego meczu od kilku sezonów – mecz z BES Boys BLUM. Był również ten, w którym Hydra na tle ex-pierwszoligowca wyglądała tak jak Mike Tyson przy Albercie ‘Dragonie’ Sosnowskim. Czujecie tę różnicę prawda? Przepaść. Przechodząc jednak do ogółu – zastanawiamy się obecnie, która z kilku głów Hydry jest tą najbliższą prawdy? Wydaje nam się, że chyba ta z meczów ze Speednetem oraz AXIS. Hydra w naszym odczuciu nadal jest klasową drużyną, której nie grozi spadek, ale i o awans będzie piekielnie trudno. Dużo wskazuje na to, że team Sławka Kudyby przekona się o tym już w środę, gdzie zmierzą się z rozpędzoną ekipą ‘Lotników’. O tym jak gra w obecnym sezonie 22 BLT Malbork napisaliśmy i powiedzieliśmy już bardzo dużo. Wydaje się, że żadne słowa nie oddadzą tego, co zobaczymy w środę na parkiecie. W poprzedniej edycji mecz pomiędzy drużynami zakończył się zwycięstwem ekipy z Malborka. W meczu doszło jednak do podziału punktów. Uważamy, że tym razem skończy się na trzech oczkach ‘Niebieskich’.

Typ Redakcji: 3-0

Typ Eksperta (Agnieszka Pasternak): 3-0

Typ Eksperta (Daniel Podgórski): 2-1

Staltest Pomorze – Bossman Team

Godz.: 21:00, boisko nr: 1

Starcie pomiędzy Staltestem a Bossmanem to pojedynek drużyn, które aktualnie są na przeciwległych biegunach. Nie mówimy tu bynajmniej wyłącznie o sytuacji w tabeli, ale o również, a może przede wszystkim o nastrojach, które panują w obu drużynach. Nie ma się co oszukiwać – te w Stalteście są tragiczne. Zespół Arkadiusza Kozłowskiego nie może się odkręcić po awansie do pierwszej ligi i póki co prezentuje się w niej bardzo słabo. Staltest rozegrał w obecnej kampanii cztery spotkania i za każdym razem kończyło się na wpier*olu 0-3. Tak było z Szach-Matem, AIP, Merkurym czy wczoraj – CTO. Tuż po spotkaniu z pięciokrotnymi Mistrzami SL3 pisaliśmy jednak, że choć wynik tragiczny, to jednak jakieś światełko w tunelu się w ostatnim czasie pojawiło. To rzecz jasna nie oznacza, że Staltest jest faworytem nadchodzącej konfrontacji. Ba, w naszym odczuciu byłoby sensacją, gdyby ci zdobyli choćby jeden punkt. Bossman zdaje się być w takim gazie, że potencjalne mistrzostwo zdaje się być coraz bardziej realne. Póki co – niemal wszystko układa się idealnie. Aktualnie jedynym zmartwieniem drużyny zdaje się być kontuzja Macieja Jaskólskiego, której ten nabawił się w miniony weekend. Aktualnie w zespole Jakuba Kłobuckiego trwa walka z czasem. Niezależnie od tego – Bossman powinien zgarnąć w środę komplet oczek.

Typ Redakcji: 0-3

Typ Eksperta (Agnieszka Pasternak): 0-3

Typ Eksperta (Daniel Podgórski): 0-3

Old Boys – Merkury

Godz.: 21:00, boisko nr: 2

Po przespanym początku, w którym pięciokrotni Mistrzowie SL3 zdobyli zaledwie jeden punkt, Merkury zaczął się budzić. W dwóch ostatnich pojedynkach, w którym ‘Planetarni’ rywalizowali ze Staltestem oraz Eko-Hurtem, konta drużyny ‘spuchły’ o pięć oczek. Miarą tego, że jest dużo lepiej jest to, że po spotkaniu z ‘Hurtownikami’, Merkury odczuwał ogromny niedosyt związany z tym, że nie udało się pokusić o komplet oczek. O tym zadecydowała nieudana końcówka drugiego seta, w którym Eko-Hurt wyszarpali Merkuremu punkt z rąk. Piątym rywalem drużyny Piotra Peplińskiego będzie ekipa Old Boys, która w obecnej kampanii rozegrała pięć spotkań, w których wygrała dwukrotnie. Czas przyspieszyć Panowie, bo jeśli będzie tak dalej – powtórzenie wyniku z minionego sezonu, w którym znaleźliście się w grupie mistrzowskiej, może okazać się przeszkodą nie do przeskoczenia. W ostatnich czterech spotkaniach Old Boys zdołali wygrać tylko raz – z Szach-Matem. Kolejne mecze były jednak nieudane, czego zwieńczeniem był słabiutki mecz z CTO Volley. Jak będzie w środowy wieczór? Jak do tej pory, obie ekipy mierzyły się dwukrotnie i w obu tych przypadkach było 2-1 dla Merkurego. Sądzimy, że powtórzenie tego wyniku to najbardziej prawdopodobny scenariusz. Wygrany nadchodzącego pojedynku będzie na dobrej drodze do grupy mistrzowskiej. Ci, którzy przegrają będą mieli z tym bardzo duże ‘ciężary’. Stawka meczu jest zatem bardzo duża.

Typ Redakcji: 1-2

Typ Eksperta (Agnieszka Pasternak): 1-2

Typ Eksperta (Daniel Podgórski): 1-2

Flota Active Team – MPS Volley

Godz.: 21:00, boisko nr: 3

Koszmar MPS-u się nie kończy. Po inauguracji, w której ‘Miłośnicy Piłki Siatkowej’ musieli uznać wyższość Złomowca oraz AXIS, team Jakuba Nowaka był tylko tłem dla Hydry Volleyball Team, która nie miała najmniejszych problemów z tym, by sięgnąć po komplet oczek. Szukając formy, MPS udał się w miniony weekend na turniej na Pogórzu, który…wygrał! Nie ma co jednak przesadnie świętować. Na wspomnianym turnieju, MPS był wspomagany ‘kotami’ w postaci Igora Ciemachowskiego czy Arkadiusza Kowalczyka. Sam wynik i wygrane z innymi liczącymi się ekipami w SL3 pokazał jednak, że jest na czym budować, a MPS nie jest jeszcze ‘wymarłą drużyną’. Sukces z Pogórza warto byłoby jednak od przekuć na wyniki w SL3. O to nie będzie bynajmniej prosto. MPS zmierzy się bowiem z innym spadkowiczem – Flotą Active Team. Choć zespół Karoliny Kirszensztein również nie ma powodów do hurraoptymizmu, to jednak radzą sobie o niebo lepiej niż MPS. W czterech rozegranych dotychczas spotkaniach, Flota sięgnęła po dwa zwycięstwa i dwa razy musieli uznać wyższość rywali. Trzeba przyznać, że bilans ten nikogo nie rzuca na kolana, a mógł być… jeszcze gorszy. Mowa tu o szczęśliwych wygranych z Dream Volley oraz Challengers. Która z ekip przebudzi się jako pierwsza? Cóż, stawiamy na szczęśliwy dla Floty podział punktów.

Typ Redakcji: 2-1

Typ Eksperta (Agnieszka Pasternak): 2-1

Typ Eksperta (Daniel Podgórski): 2-1

MATCHDAY #15

Za nami bardzo ciekawa seria gier. We wtorek po pierwsze zwycięstwo w sezonie sięgnęła ekipa Eko-Hurt, która okazała się mocniejsza od CTO Volley. W drugiej lidze, dwa kolejne spotkania po podziale punktów wygrała ekipa DNV VG. Zapraszamy na podsumowanie!

Aqua Volley – Chilli Amigos 3-0 (21-14; 21-15; 21-18)

Czasami bywa tak, że drużyna po wygranym szlagierze ma potworny problem z tym, by utrzymać poziom koncentracji w meczu, w którym gra z rywalem niżej notowanym. Posiadającym swoje problemy, z których nie może się od długiego czasu wykaraskać. Z tego właśnie powodu w zapowiedzi przedmeczowej wskazywaliśmy na to, że Chilli pokusi się o punkt. Choć były momenty, że było to w miarę realne, to bogatsi o trzy oczka Ergo Arenę opuszczali gracze Aqua Volley. Pierwszy set do pewnego momentu był bardzo wyrównany, a co za tym idzie – ciekawy (12-12). Po chwili sekwencją blok-atak popisało się dwóch graczy Aqua – Konrad Piotrowski, a następnie Michał Maliszewski. Po tym jak Aqua odskoczyła rywalowi na cztery punktu (16-12), ‘Amigos’ nie byli im już w stanie zagrozić i premierowa partia zakończyła się zwycięstwem faworyzowanej ekipy do 14. Środkowy set to zupełnie inna historia, w której gracze ‘Amigos’ podbijali piłki lecące w out. Po chwili wyprowadzali nieskuteczne kontry i Aqua rozpoczęła tę partię prowadzeniem 8-2. Wysokie prowadzenie drużyny Mateusza Drężka wystarczyło do tego, by przez dalszą część kontrolować przebieg gry i finalnie wygrać do 15. Najciekawiej było w trzeciej odsłonie, w której team Grzegorza Walukiewicza podjął rękawicę. Po skutecznym bloku Piotra Kochanowskiego, gracze w czerwonych trykotach prowadzili 10-7. Po kolejnym ataku Michała Kowalewskiego było już 15-10 i kiedy wydawało się, że w meczu dojdzie do podziału punktów, wróciły cholerne demony z meczu z BRUXELĄ WEAR. Przeklęte boisko nr 1 ponownie dało o sobie znać i Chilli kompletnie stanęło. To była z kolei AQUA na młyn zespołu Mateusza Drężka, która finalnie wygrała do 18, a cały mecz 3-0.

Oliwa Team – Maritex 2-1 (17-21; 21-12; 21-17)

Po kilku udanych meczach setach oraz dwóch transferach, jakich dokonał Maritex chwilę przed spotkaniem z Oliwą w obozie ‘Fioletowych’ zaczęto marzyć o powrocie do wyższej klasy rozgrywkowej. Nie, to nie żart. Realizacja tego celu miała składać się z kilku punktów, a pierwszym z nich było opędzlowanie Oliwy Team. Cóż. W pierwszym secie plan ogrania Oliwy zdawał się być…realny. To Maritex zaczął lepiej mecz i po udanych zagrywkach Andrzeja Lubańskiego, objęli prowadzenie 12-9. Choć z czasem Oliwa zdołała doprowadzić do wyrównania po 13, to w dalszej części Maritex pokazał lepszą kulturę gry i wygrał seta do 17. Bardzo ważnym momentem był ten, gdy w wyniku na styku, jeden z graczy Oliwy wpadł na siatkę i punkt trafił na konta Maritexu. Środkowa odsłona to jednak zupełnie inna, mroczna dla teamu Michała Pietrasiaka historia. Choć zaczęło się dla nich obiecująco, to zespół z ‘serca Gdańska’ i po bardzo dobrym fragmencie to oni objęli prowadzenie 12-8. Co ciekawe – nie zamierzali na tym poprzestawać. Po atakach tercetu Jeżewski – Landowski – Breszka, Oliwa prowadziła już 17-11 i po chwili po zagrywce tego ostatniego, cieszyła się z doprowadzenia do wyrównania (21-12). Ostatni set, choć nie był tak jednostronnym widowiskiem, to jednak Oliwa posiadała inicjatywę (7-4). Choć Maritex do pewnego momentu się nie poddawał 12-12, to po kilku atakach z środka Pawła Landowskiego Oliwa ponownie odskoczyła na trzy punkty i tej przewagi już nie roztrwoniła (21-17).

Kraken – Tiger Team 3-0 (21-11; 21-7; 21-15)

Wszystko jest kwestią perspektywy. Kiedy kibice Krakena oglądali na początku sezonu ligową tabelę, mogli kręcić nosem. Team Jurija Charczuka w czterech pierwszych spotkaniach sięgnął po zaledwie  pięć na dwanaście możliwych punktów. Niezbyt dużo. W kolejnym meczu Kraken ograł jednak za komplet punktów Oliwę. We wtorkowy wieczór stanął przed ogromną szansą na kolejną zdobycz. Ich rywalem była bowiem ekipa, która od dawna chwieje się na nogach i wygląda bardzo kiepsko. Cóż – Kraken już na początku spotkania udowodnił, że z Tigerem łączą ich jedynie ‘groźne nazwy’. Nie minęła chwila od pierwszego gwizdka sędziego, a team zza naszej wschodniej granicy prowadził już 12-6. W dalszej części Tiger nie zrobił kompletnie nic, by odwrócić losy rywalizacji i finalnie przegrał do 11. Jeśli myślicie, że to, co wydarzyło się w pierwszym secie to najgorsze, co spotkało team Dawida Staszyńskiego, to jesteście w grubym błędzie. Środkowy set to absolutna dominacją srebrnych medalistów grupy B z minionego sezonu, którzy rozpoczęli partię od prowadzenia 8-2. Im dalej w las, tym gorzej dla ‘Tygrysów’, którzy odstawali od swoich rywali na każdej płaszczyźnie i finalnie przegrali do 7. W tym miejscu warto zauważyć, że było to wyrównanie najgorszego wyniku w secie w swojej historii. Podobny łomot, gracze Tiger Team otrzymali w sezonie Wiosna’22 od Floty Active Team. Trzeci set rywalizacji z Krakenem był nieco lepszy, ale o czym my tu w ogóle mówimy. Jak Krakenowi znudziła się zabawa ze swoim rywalem (12-11), to docisnęli pedał gazu i wygrali tę partię do 15. Jeśli chodzi o Tigera to była to szósta porażka 0-3 w obecnym sezonie. Nie będziemy nikogo oszukiwać – w naszym odczuciu już się z tego nie wygrzebią.

CTO Volley – Staltest Pomorze 3-0 (21-18; 21-15; 21-15)

Nikt tak pięknie nie opanował sztuki porażek jak Staltest Pomorze. Po przegranej z CTO, zastanawiamy się czy jest możliwe, aby Staltest napisał nowy rozdział historii Inter Marine SL3 i jako pierwsza ekipa w historii pierwszej ligi nie zdobyła w sezonie choćby punktu. Jeśli spojrzymy sobie na historię dwunastu sezonów, to najgorszy wynik, który padł i to dwukrotnie to – pięć oczek. Póki co wyrównanie tego dorobku zdaje się być marzeniem Staltestu. Ok, niby jest trochę lepiej. Ok – niby Staltest potrafi zbliżyć się do swojego rywala jak w pierwszym secie rywalizacji z CTO. Cóż jednak z tego, skoro na koniec dnia Staltest ma tyle punktów, ile kilkanaście godzin wcześniej – po przebudzeniu? A sam mecz? Cóż – nie był zbyt spektakularny. Trzeba uczciwie przyznać, że choć w pierwszej odsłonie CTO miało przewagę, to jednak Staltest trzymał całkiem niezły poziom i pod koniec przegrywał tylko dwoma punktami (19-17). Ostatecznie po mocnym ataku z środka Arkadiusza Kowalczyka, ‘Pomarańczowi’ wygrali tę partię do 18. Środkowa odsłona była wyrównana, ale… tylko do stanu po 10. W drugiej części seta Mistrzowie SL3 sprzed trzech sezonów się odpalili i po atakach Jakuba Nowaka oraz Jakube Jetke, objęli prowadzenie 18-11 i po chwili cieszyli się z wygrania meczu (21-15). Do podniesienia z parkietu pozostał jeszcze trzeci punkt. Mając rywala, któremu w obecnym sezonie nie idzie zbyt dobrze, trzeba to wykorzystać. Scenariusz był ten sam, jak w drugiej odsłonie – wyrównana gra obu drużyn do półmetka (9-9), po czym w Stalteście następował przestój uniemożliwiający im ‘podjęcie rękawic’. Ostatecznie CTO wygrało tę partię do 15, a cały mecz 3-0. Cóż – zero zaskoczenia.

Fux Pępowo – DNV VG 1-2 (21-19; 15-21; 19-21)

Po zatrważającym ‘spektaklu’ w meczu z 22 BLT Malbork, team z Pępowa stanął we wtorek do dwóch kolejnych meczach w sezonie Jesień’24. Jedno przed wtorkową serią gier było pewne – podobnej bryndzy, Fux już nie mógł zagrać. Trzeba by się było naprawdę postarać. Już pierwszy set rywalizacji z DNV VG pokazał, że we wtorek będzie zupełnie inaczej. Pierwsza część seta to wyrównana gra, która zaprowadziła nas do stanu po 12, a następnie po 16. Sytuacja zaczęła nam się krystalizować pod koniec, w którym DNV VG mieli coraz to większe problemy w przyjęciu. Warto zwrócić tu uwagę na kadrę drużyny, która we wtorkowy wieczór liczyła…czterech środkowych i ani jednego libero. Po kolejnym asie serwisowym, Fux odskoczył na dwa punkty i finalnie wygrał premierową partię do 19. Środkowa odsłona to zupełnie inna historia, w której ‘żółto-czarni’ zdali sobie sprawę, że to ich…150 mecz w SL3 i nabrali nowej energii. Po bloku Pawła Hulińskiego, DNV VG prowadził już 14-9 i w dalszej części seta, Fux nie zdołał im już zagrozić, przegrywając finalnie do 15. Choć wynik ostatniego seta może nieco zaciemniać prawdziwy obraz gry, to chcemy podkreślić, że to gracze VG mieli w tej partii przewagę. Na przestrzeni seta prowadzili 15-11 czy 18-13. Dopiero w końcówce team Dariusza Kuny miał problem z tym, by postawić kropkę nad ‘i’. Ostatecznie sztuka ta udała się Volleyowi za sprawą Piotra Ścięgosza. Bilans ‘żółto-czarnych’ po 150 meczach? 110 wygranych, 40 przegranych. Not bad.

MiszMasz – BL Volley 1-2 (18-21; 9-21; 21-17)

Po problemach kadrowych, które sprawiły, że BL musiał szukać w minionym tygodniu zastępstwa, team Wojciecha Strychalskiego powrócił na parkiety Inter Marine SL3. Tym razem rywalem ‘Tygrysów’ była ekipa MiszMasz, która po spadku do trzeciej ligi, wciąż szuka formy. Same wyniki nie są bynajmniej największym problemem drużyny Michała Grymuzy. Tym jest to, że po raz kolejny mają oni problemy z tym, by skompletować kadrę liczącą siedmiu graczy. Tak jak w przypadku Portu, tak i BL Volley wyraził zgodę na to, by środkowy zagrał cały mecz w pierwszej linii. Gest fair-play nie pokrzyżował ‘Tygrysom’ planów i po bardzo wyrównanym secie, który zaprowadził nas do stanu po 16, to właśnie oni zaprezentowali się lepiej w końcówce. Po kilku atakach Damiana Chojnackiego oraz Wojciecha Kiełba, BL wygrał premierową partię do 18. To, co wydarzyło się jednak w drugim secie to historia, której się nie spodziewaliśmy. No bo wiecie – rozumiemy problemy kadrowe, ale nie rozumiemy ‘przejścia obok meczu’. W czasie seta było kilka momentów, w których MiszMasz wyglądał na grupę osób, która ‘nie będzie zabijała się o każdą piłkę’. Był to obrazek, którego z pewnością nie chcielibyśmy oglądać. Szkoda bowiem w taki sposób niweczyć, bądź co bądź piękną historię drużyny w rozgrywkach SL3. Z tego miejsca chcielibyśmy, aby wybrzmiało to klarownie – gra się tak jak przeciwnik pozwala, a ‘Tygrysy’ nie pozwolili rywalom w zasadzie na nic. Pełna dominacja oraz kontrola boiskowych poczynań. O takie ‘Tygrysy’ walczą wszelkie organizację pro-zwierzęce. Wydawało się, że z takim podejściem – MiszMasz nie ma szans na punkt w meczu. Mimo, że w trzeciej odsłonie nadal nie wydawali się przesadnie skoncentrowani, to przeciwko ‘spiętym’ rywalom nie było wyraźnie potrzeby. Po kilku atakach Maćka Siacha, MiszMasz objął prowadzenie 16-12 i po nieco szarpanej końcówce, wygrali seta do 17.

CTO Volley – EKO-HURT 1-2 (21-19; 19-21; 17-21)

Ile razy mieliście w swoim życiu moment, w którym chcieliście powiedzieć ziomkowi, że coś jest nie tak, ale nie chcieliście go urazić. Wiecie, że śmierdzi mu z buzi, albo z nosa wystaje mu koza? Czemu o tym piszemy? Ano dlatego, że wcielamy się aktualnie w rolę tego ziomka i mówimy otwarcie CTO, że formuła, w której grali oni dwa mecze z rzędu się wyczerpała. Poziom przeciwników nie pozwala już na to, by przez dwa mecze przejść ‘suchą stopą’. Widzi to każdy, ale akurat w tej kwestii – CTO nie jest pomarańczowe. Zdaje się być zielone, jeśli wiecie o co nam chodzi. Po wygraniu ze Staltestem, gracze Bartosza Sobstyla, który zagrał we wtorek po raz pierwszy w sezonie, dobrze weszli w mecz z ‘Hurtownikami’ i po jednym z ataków Arka Kowalczyka, prowadzili 16-10. Po kilku zagrywkach Igora Ciemachowskiego, na tablicy było jednak po 16 i walka o pierwszy punkt w meczu, rozpoczęła się na nowo. Ostatecznie CTO zdołało ‘wrócić z dalekiej podróży’ i to oni wygrali premierową odsłonę do 19. W środkowej partii CTO zdawało się być niezagrożone. Co złego mogło się stać prowadząc 13-6? Ano to, że Eko-Hurt, który sam przeżywał w obecnym sezonie come-back rywali (Old Boys), tym razem wcielił się w rolę goniącego. Graczy w pomarańczowych strojach, Eko-Hurt złapał po kilku blokach duetu Gawrewicz – Ciemachowski (19-19). Po czasie wziętym przez CTO, gracze w pomarańczowych strojach popełnili w końcówce dwa błędy i w setach mieliśmy remis po 1. Ostatni set rozpoczął się kapitalnie dla ‘Hurtowników’, którzy uwierzyli, że rywal jest do ogrania. Po drugim secie Eko tak urosło, że finałową partię zaczęli od prowadzenia 14-8. Choć CTO niby próbowało, to były to próby pozorowane. Na alibi. Że niby się próbowało. Prawda jest jednak taka, że nie była to pogoń a’la Eko-Hurt w środkowej partii. Biorąc to pod uwagę, wynik zawodów nie mógł być zatem inny i po czterech porażkach z rzędu Eko-Hurt wygrywa pierwszy mecz w sezonie Jesień’24.

Fux Pępowo – Złomowiec Gdańsk 1-2 (21-12; 17-21; 22-24)

Spośród wszystkich dziewięciu spotkań, do których doszło we wtorkowy wieczór, to właśnie w rywalizacji Fuxa ze Złomowcem było nam najtrudniej, wskazać faworyta spotkania. Tego, czego byliśmy niemal pewni to podziału punktów. Ostatecznie Typ Redakcji wskazywał, że nieco więcej szans na tryumf ma Złomowiec. Na takie wskazanie wpłynęła bardzo dobra forma graczy Witolda Klimasa w ostatnich spotkaniach. Jakież było nasze zdziwienie w trakcie oglądania premierowej odsłony, w której parafrazując słynne powiedzonko można byłoby rzec: ‘nie ma złomku bez ułomku’. Prawdę mówiąc każdy gracz w miedzianych barwach przyłożył w pierwszym secie cegiełkę do nieciekawej postawy drużyny. Fux z kolei wykorzystał spore problemy w przyjęciu rywali i już na półmetku seta odskoczył na 10-5. W dalszej części seta obraz gry się nie zmienił. Fux nadal zdobywał dwa razy więcej punktów od przeciwników i finalnie wygrał tę partię do 12. Drugi set to jednak zwrot akcji, w której po dwóch punktach Witolda Klimasa oraz Krzysztofa Kopernika, Złomowiec odskoczył rywalom na…siedem oczek (12-5)! Z czasem po kilku udanych atakach Cezarego Trepczyka, Fux zbliżył się do rywali na dwa oczka (18-16), ale to było wszystko, na co było ich w tej partii stać (21-17). Ostatni set to zdecydowanie najciekawszy ‘rozdział’ wtorkowej rywalizacji. Przez długi czas wydawało się, że to Złomowiec przechyli szale zwycięstwa na swoją stronę. Na przestrzeni seta prowadzili bowiem 11-7, a następnie po kilku atakach z lewego skrzydła Krzysztofa Kopernika – 20-18. Mimo to, po chwili Fux Pępowo wziął dwa czasy z rzędu, co…wybiło nieco Złomowca z rytmu. Po udanej zagrywce ‘Koniczynek’, to oni mieli piłkę meczową (21-20). Mimo to, ‘Złomki’ w końcówce ‘wrócili z dalekiej podróży’ i wygrali tę partię do 22, a następnie awansowali na czwarte miejsce w ligowej tabeli. Brawo!

AXIS – DNV VG 1-2 (17-21; 21-18; 12-21)

Po ograniu Fuxa Pępowo, gracze DNV VG stanęli do drugiego pojedynku we wtorkowy wieczór. Tym razem rywalem trzykrotnych Mistrzów SL3 była ekipa AXIS, której co by nie mówić – w obecnym sezonie nie idzie tak jak na wiosnę. Pierwsza połowa seta to wyrównana walka obu drużyn, która zaprowadziła nas do stanu po 9. W dalszej części mimo braku nominalnego libero oglądaliśmy absolutny popis gry w obronie ‘żółto-czarnych’, po których następowały skuteczne kontry. Efekt? Objęcie prowadzenia 18-11, po którym stało się jasne, że ‘włos z Volleyowej głowy już nie spadnie’ (21-17). Mowa tu rzecz jasna wyłącznie o pierwszym secie, bo to, że nie ma meczu, w którym DNV VG nie straciłoby chociaż jednego punktu, wiemy od dawna. Nie inaczej było we wtorkowy wieczór. Środkowa odsłona to przewaga graczy w czerwonych strojach, którzy po atakach Mykoli Pocheniuka oraz Tomasza Sadowskiego, objęli prowadzenie 11-8. Na nic zdały się dwa wykorzystane do tego momentu czasy. Team Dariusza Kuny nie zdołał odwrócić już losów rywalizacji. Choć blisko było po skutecznych akcjach Illyi Yenoshyna (18-17), to po ataku Tomka Sadowskiego AXIS cieszył się z wyrównania (21-18). Decydujący o zwycięstwie set rozpoczął się w wymarzony dla Volleya sposób. Po bloku oraz ataku Michała Mysłowskiego, gracze w żółto-czarnych strojach, objęli prowadzenie 9-3.  Wówczas stało się jasne, że jeden z czterech najbardziej doświadczonych teamów w SL3 już tego nie wypuści i wieczór skończą z czteroma punktami do tabeli. Nie jest źle, ale pewien niedosyt jednak pozostaje.