Za nami wtorkowa seria gier, która upłynęła pod znakiem zmagań trzecioligowych. Po wtorkowych meczach poznaliśmy kształt poszczególnych grup w trzeciej lidze. Ponadto, w drugoligowym hicie ZCP Volley Gdańsk, mimo pewnych problemów wygrał z drużyną Dream Volley. Zapraszamy na podsumowanie.
Dream Volley – ZCP Volley Gdańsk 1-2 (19-21; 21-13; 14-21)
Po poniedziałkowym meczu na szczycie, w którym ZCP Volley Gdańsk ograło MPS Volley, na graczy w żółto-czarnych strojach czekał kolejny rywal z ‘wysokiej półki’. Przypomnijmy, że w obecnej edycji drużyna Dream Volley wygrała osiem z dziewięciu spotkań i wciąż ma realną szansę na to, by sezon skończyć na podium rozgrywek. We wtorkowy wieczór szansa ‘Marzycieli’ na zwycięstwo była dużo większa niż można było przypuszczać. Pierwszą kwestią jest rzecz jasna bardzo dobra dyspozycja drużyny. Druga zaś to problemy kadrowe ZCP, które sprawiły, że drużyna grała… w kółeczko. Zanim ekipa kontuzjowanego Przemysława Wawera połapała się jak co i jak, Dream Volley objął prowadzenie w meczu 7-3. Gdy środkowy – Jacek Kalwas zdobył punkt dla ‘Marzycieli’ i na tablicy wyników pojawiło się 14-9 wydawało się, że Dream zdoła dowieźć wygraną do końca. Niestety dla nich, coraz lepiej zaczynali grać przeciwnicy, którzy po serii punktów zdołali doprowadzić do wyrównania 15-15. Mimo, że w końcówce Dream Volley ponownie miał szansę na ‘zabicie seta’ to zabrakło im nieco precyzji w wykończeniu, przez co to ZCP mogło cieszyć się z wygranej pierwszego seta. W drugim secie ‘Marzyciele’ zrobili dokładnie to, co powinni byli zrobić w pierwszej odsłonie. Kiedy mieli sporą przewagę 15-10 to potrafili wykończyć przeciwnika, pozwalając mu na ugranie 13 punktów. Ostatnia odsłona, która miała wyłonić zwycięzcę meczu, rozpoczęła się od problemów w przyjęciu drużyny Dream Volley, po czym ZCP objęło prowadzenie 8-3. Wzięty przez nich czas na niewiele się zdał, bowiem nie potrafili oni zniwelować przewagi przeciwnika i odmienić losów spotkania. Ostatecznie przegrali spotkanie 1-2. Mimo to, jeden zdobyty punkt należy szanować. Ten może się okazać kluczowy w walce o trzecie miejsce. Jeśli chodzi o ZCP Volley Gdańsk to ich bezpośredni awans jest już niemal przesądzony.
BES-BLUM Nieloty – Oliwa Team 3-0 (21-16; 21-17; 21-17)
Przeżywająca w obecnym sezonie potężny kryzys drużyna BES-BLUM Nieloty miała we wtorkowy dzień do rozegrania arcyważne spotkanie, w którym rywalem była ekipa Oliwa Team. Jak do tej pory, obie drużyny w ramach rozgrywek Siatkarskiej Ligi Trójmiasta mierzyły się raz. 22 czerwca, w sezonie Wiosna’21, górą była Oliwa. W kontekście tego podsumowania nie miałoby to znaczenia, gdyby nie fakt, że w tym czasie obie drużyny prezentowały inną siatkówkę niż ma to miejsce w obecnym sezonie. Jeśli chodzi o Oliwę, grali oni dużo gorzej niż obecnie. Jeśli chodzi zaś o Nielotów to Wiosna w ich wykonaniu była o niebo lepsza niż ma to miejsce w trwającym właśnie sezonie. Skoro wtedy Oliwa potrafiła wygrać to wydawało się naturalne, że tym razem może być podobnie. Na przekór tym przewidywaniom, Nieloty zagrały we wtorkowy wieczór bardzo dobre spotkanie, w którym nie dali większych szans swoim przeciwnikom. Wygrane w setach do 16 oraz dwukrotnie do 17 dość dobitnie pokazują, która drużyna rozdawała w tym meczu karty. Obok spotkania z MPS był to jeden z dwóch najlepszych meczów Nielotów w obecnym sezonie. Wygrana za komplet punktów oraz fakt, że we wtorkowy wieczór przegrała drużyna Volley Kiełpino sprawia, że widmo bezpośredniego spadku zostało na jakiś czas oddalone. Wydaje się, że po koszmarnym początku sezonu, od teraz,może być tylko lepiej. Jeśli chodzi o Oliwę to cóż, nasze zdanie o tym, że jest to bardzo dobry sezon w ich wykonaniu się nie zmienia, mimo niezbyt udanego meczu.
Craftvena – DNV S*M*A*S*H 3-0 (21-13; 21-8; 21-17)
Scenariusz we wtorkowy wieczór ułożył się dla graczy Craftveny idealnie. Nie dość, że sami wygrali z DNV S*M*A*S*H 3-0 to na dodatek Port Gdańsk przegrał w spotkaniu z Letnim Mentalem, dzięki czemu to ‘Rzemieślnicy’ rzutem na taśmę wskakują do drugiej grupy, gdzie powalczą o miejsca 4-6. Stało się zatem to, o czym informowaliśmy w zapowiedzi przedmeczowej. Craftvena po nieudanym początku sezonu w dalszej części pokazała, że lekceważenie jej jest czystym debilizmem. Jakby nie patrzeć, jest to wciąż drużyna z dużym potencjałem. Nie wiemy, jak potoczy się końcówka sezonu, ale coś podpowiada nam, że ta rakieta kiedyś w końcu odpali. Wracając do meczu z DNV to rozpoczął się on zgodnie z oczekiwaniem. Po ataku Krzysztofa Lewandowskiego, gracze w czarnych koszulkach prowadzili 8-4. W dalszej części seta niewiele się zmieniło, dzięki dobrej grze podopieczni Bartka Zakrzewskiego prowadzili 16-8, w konsekwencji czego nie mieli najmniejszych problemów z wygraniem pierwszej partii do 13. Jeszcze większą dysproporcję mieliśmy okazję oglądać w drugim secie, w którym Craftvena ‘zmiotła z planszy’ swoich rywali. Wygrana do 8 była czymś imponującym. Ostatnia odsłona to zdecydowanie najbardziej wyrównana partia. Nie oznacza to rzecz jasna, że DNV zagroziło w niej swoim rywalom. Oznacza to tyle, że na skroniach graczy w czarnych koszulkach, aby wygrać, musiały pojawić się kropelki potu. Finalnie ‘Rzemieślnicy’ wygrali tę partię do 17.
Port Gdańsk – Letni Mental 1-2 (21-8; 16-21; 10-21)
Spotkanie pomiędzy ‘Portowcami’ a ‘Mentalistami’ było szalenie ważne dla co najmniej trzech ekip. Dwie z nich, co zrozumiałe, stanęły po przeciwnej stronie siatki. Trzecią zainteresowaną stroną była drużyna Craftveny, która liczyła na to, że Letni Mental sprawi niespodziankę i wygra spotkanie, dzięki czemu to właśnie oni, a nie ‘Portowcy’, znajdą się w drugiej grupie. Cóż, ‘Rzemieślnicy’ po pierwszym secie nie mieli zbyt dobrych nastrojów, bowiem powiedzmy to sobie szczerze – Letni Mental był zaledwie tłem dla drużyny z doków. ‘Portowcy’ rozpoczęli pierwszego seta od prowadzenia… 9-0! Jakby tego było mało po chwili było 13-1 i zapowiadało się na prawdziwy pogrom. Po kilku chwilach ‘Mentaliści’ zdołali zdobyć kilka punktów, dzięki czemu w kontekście pierwszego seta nie możemy mówić o blamażu. Mimo nieudanego pierwszego seta, drugi wyglądał już zupełnie inaczej. Mental objął prowadzenie 6-3, które pozwoliło na utrzymywanie bezpiecznej przewagi nad rywalem przez większość partii i w konsekwencji wygranie jej do 16. O zwycięstwie w meczu musiał zadecydować trzeci set, który rozpoczął się lepiej dla ‘Portowców’. Mimo, że po ataku Tomasza Bobcowa gracze z doków prowadzili już 6-3, dalsza część seta okazała się dla nich koszmarem. Jak inaczej nazwać to, że do końca tej partii drużyna nieobecnego Arkadiusza Sojko zdobyła cztery punkty, podczas gdy ich rywale aż osiemnaście? Poza dużo lepszą grą ‘Mentalistów’, o rozmiarach porażki zadecydowała nieskończona liczba błędów własnych drużyny Port Gdańsk. Finalnie, partia ta zakończyła się wynikiem 21-10 dla Letniego Mentala.
Niepokonani PKO Bank Polski – Bombardierzy 0-3 (12-21; 17-21; 16-21)
W zapowiedzi przedmeczowej wskazaliśmy na to, że dość wyraźnym faworytem spotkania będzie drużyna Bombardierów. Za takim typem przemawiała kapitalna w ostatnim czasie forma Bombardierów oraz problemy kadrowe Niepokonanych PKO Bank Polski. Ostatecznie, gracze z sektora bankowego stawili się w hali treningowej w sześciu graczy. Mimo gry w komplecie, początek meczu należał do ich przeciwników, którzy po ataku Piotra Rzepeckiego wyszli na prowadzenie 5-1. W dalszej części seta ‘Bankowcy’ dalej popełniali sporo błędów własnych, co sprawiło, że nie byli oni w stanie nawiązać walki z przeciwnikami i finalnie przegrali tę partię do 12. Zdecydowanie lepiej Niepokonani zaprezentowali się w dalszej części meczu. W drugim secie, mimo niezbyt udanego początku, po którym rywale wyszli na prowadzenie 10-5, drużyna PKO złapała swój rytm, dzięki czemu w dalszej części seta doprowadziła do wyrównania 13-13. Po chwili wyrównanej gry, końcówka należała jednak do Bombardierów, którzy wygrali seta do 17. Ostatnia odsłona rozpoczęła się od wyrównanej walki 7-7. W dalszej części seta mieliśmy nawet wynik po 14, ale w końcówce meczu, podobnie jak to miało miejsce w końcówce drugiego seta to Bombardierzy pokazali więcej jakości, dzięki czemu wygrali seta do 16, a cały mecz 3-0. Dla graczy Dawida Piankowskiego było to piąte zwycięstwo z rzędu. Pod tym kątem, w trzeciej lidze lepszy bilans mają tylko gracze Team Looz.
Chilli Amigos – ACTIVNI Gdańsk 3-0 (21-16; 24-22; 21-13)
Pojedynek pomiędzy Chilli Amigos a ACTIVNYMI Gdańsk decydował o tym, dla której z drużyn zabraknie miejsca w grupie walczącej o poszczególne kolory medali. W zapowiedzi przedmeczowej wskazaliśmy na to, że faworytem będzie drużyna Grzegorza Walukiewicza. Już przed meczem wiedzieliśmy, że najprawdopodobniej to ‘Papryczki’ wygrają spotkanie. Obie drużyny podeszły do spotkania z całkiem innym nastawieniem. Podczas, gdy Chilli stawiło się na meczu w liczbie jedenastu chłopa, ACTIVNI Gdańsk pojawili się w szóstkę, z czego w składzie drużyny było aż… czterech nominalnych środkowych. W obecnym sezonie właśnie kwestie kadrowe były największą bolączką drużyny Artura Kurkowskiego. Patrząc na to, w jakim składzie występowali ACTIVNI w obecnym sezonie, trudno znaleźć dwa mecze, kiedy skład byłby identyczny. Oczywiście nie jest to wytłumaczeniem dla drużyny, która na tle ‘Amigos’ zaprezentowała się dużo słabiej. W pierwszym secie od początku mieliśmy wyrównaną walkę, w której żadna ze stron nie zdołała wyjść przez długi czas na przynajmniej dwupunktowe prowadzenie. Pierwsi tej sztuki dokonali gracze Chilli, którzy po ataku z środka Pawła Kalety oraz zagrywce Macieja Wąsickiego objęli prowadzenie 17-15 i po chwili postawili kropkę nad ‘i’. Drugi set był zdecydowanie najciekawszy z całego meczu. Po wyrównanym początku (10-10), ACTIVNI wyszli na prowadzenie (17-14), po którym wydawało się, że doprowadzą do remisu. Dzięki konsekwentnej i dobrej grze, ‘Amigos’ zdołali odrobić straty i w końcówce, po walce na przewagi przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Wygrana drugiego seta oznaczała, że Chilli Amigos zapewniło sobie podium rozgrywek w sezonie Jesień’21. Oznaczało to również, że miejsca dla podium zabraknie dla ACTIVNYCH Gdańsk. W trzeciej partii Chilli Amigos ponownie okazało się lepszą drużyną, tym razem, bez większych problemów ogrywając rywali do 13. Kto wie, jak potoczyłyby się losy tego spotkania, gdyby część graczy ACTIVNYCH mniejszą wagę przywiązywała do decyzji sędziowskich, a większą do własnej gry.
Wilki Północy – Letni Mental 2-1 (19-21; 21-14; 21-18)
Po dość niespodziewanej wygranej ‘Mentalistów’ nad ‘Portowcami’, drużyna Katarzyny Wojewódzkiej przystąpiła do ostatniego spotkania w rundzie zasadniczej. Drugim rywalem ‘Niebieskich’ we wtorkowy wieczór była drużyna Wilków Północy. O to, że ‘Mentalistom’ nie będzie łatwo o wygraną, wiedzieliśmy już przed meczem. Przypomnijmy, że Wataha przystępowała do spotkania po serii trzech zwycięstw z rzędu. Początek meczu rozpoczął się od wyrównanej walki obu drużyn (7-7). W dalszej części seta, po błędzie podwójnego zagrania Wilków, na prowadzenie 11-8 wyszli ‘Mentaliści’. Mimo to, po chwili na tablicy wyników znów mieliśmy remis 12-12 i od tego momentu do samego końca oglądaliśmy wyrównaną walkę. W końcówce, po ataku Igora Chorążewicza to Letni Mental zdołał przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę i wygrać seta do 19. Druga odsłona nie dostarczyła nam tylu emocji co pierwsza. Po wyrównanym początku (6-6), Wilki zdołały w połowie seta wyjść na trzypunktowe prowadzenie (11-8). Letni Mental nie zdołał już odmienić losów tej partii, w konsekwencji czego przegrał ją do 14. Decydująca o zwycięstwie odsłona rozpoczęła się lepiej dla Wilków. Po długiej wymianie, zakończonej skutecznym atakiem Łukasza Tarulewicza, drużyna z Północy objęła prowadzenie 5-3. Po kilku błędach i nerwowym fragmencie w ich wykonaniu na krótkotrwałe prowadzenie wysunęli się ‘Letnicy’. Po chwili jednak mieliśmy wyrównaną grę obu drużyn, która zakończyła się zwycięstwem Watahy do 18. Trzeba przyznać, że było to dość wyrównane i zacięte spotkanie.
Volley Kiełpino – Team Spontan 1-2 (21-17; 12-21; 17-21)
Spotkanie pomiędzy Volley Kiełpino a Team Spontan miało ogromne znaczenie dla układu dolnej części tabeli. Co tu dużo mówić – obie drużyny potrzebowały punktów jak tlenu. W gorszej sytuacji byli rzecz jasna gracze Volley Kiełpino, którzy zajmują obecnie przedostatnie miejsce w ligowej tabeli. Potencjalna przegrana sprawiała, że ich sytuacja ze skomplikowanej robiła się dramatyczna. Nadzieje na wygraną były dość duże, bowiem Team Spontan, jak miało to miejsce wielokrotnie w obecnym sezonie, zmagał się we wtorek z problemami kadrowymi. Początek meczu ułożył się perfekcyjnie dla graczy Fabiana Polita. Drużyna z Kiełpina objęła prowadzenie w pierwszym secie 15-8. W dalszej jego części, kiedy wydawało się, ze Volley spokojnie wygra tę partię, zaczęli oni popełniać sporo błędów, dzięki czemu rywale zminimalizowali stratę. Bądźmy jednak poważni, przewaga ta była tak duża, że po prostu nie dało się tego spieprzyć. W drugim secie gracze Volley Kiełpino nie zdołali wskoczyć na tak wysoki poziom, jak miało to miejsce na początku meczu. Co gorsze, nie byli oni w stanie nawiązać równorzędnej walki ze ‘Spontanicznymi’, którzy szybko objęli prowadzenie 14-6 i nie mieli większych problemów z tym, by wygrać seta. Decydujący o wygranej w meczu set rozpoczął się od wyrównanej walki, po której na tablicy wyników pojawiło się 8-8. W dalszej części to Spontan objął inicjatywę, dzięki czemu wygrał seta do 17, a cały mecz 2-1.
Chilli Amigos – Zmieszani 0-3 (11-21; 19-21; 16-21)
Po tym, jak drużyna Chilli Amigos zapewniła sobie co najmniej trzecie miejsce w trzeciej lidze, w ich szeregach zapanował totalny Looz luz. Najważniejsze spotkanie sezonu – z drużyną ACTIVNYCH, ‘Amigos’ zakończyli z kompletem punktów. To z kolei sprawiło, że poziom koncentracji w meczu ze Zmieszanymi się nieco ulotnił i drużynie Grzegorza Walukiewicza było w pierwszym secie trudno nawiązać równorzędną walkę z rozpędzonym rywalem. Zmieszani z kolei, po porażce z Team Looz wyszli na spotkanie z Chilli Amigos w pełni skoncentrowani. Dodatkowo, wydawało się, że pomimo faktu, że byli oni niezwykle zmotywowani, uniknęli tego, czego nie dało się uniknąć w meczu z Team Looz, kiedy się ‘spalili’. Początek wtorkowego spotkania rozpoczął się od absolutnej dominacji Zmieszanych, którzy błyskawicznie objęli prowadzenie (10-4). Tak pokaźna zaliczka wypracowana przez zaprawionych w ligowych bojach Zmieszanych pozwoliła na spokojne kontrolowanie przebiegu tej partii i wygrania jej do 11. W drugim secie działo się już zdecydowanie więcej. Wszystko za sprawą tego, że po słabym secie ‘odkręcili się’ wreszcie gracze w czerwonych koszulkach. Początek drugiego seta był niemal odbiciem lustrzanym tego, co mieliśmy okazję oglądać w pierwszej partii. Tym razem to Chilli Amigos objęli prowadzenie 9-2. Dzięki kilku atakom Artura Maksimova strata ta po chwili stopniała do tego stopnia, że na tablicy wyników mieliśmy zaledwie 10-8 dla ‘Czerwonych’. Od tego momentu, niemal do samego końca mieliśmy wyrównaną grę. Mimo, że w końcówce seta to Chilli objęło prowadzenie 19-17, nie potrafili oni dobić chwiejącego się rywala i w konsekwencji to przeciwnik zadał po chwili decydujący cios, po którym prowadził 2-0. Ostatnia odsłona doprowadziła nas do stanu 13-13. Od tego momentu wyraźną przewagę osiągnęli Zmieszani. Po dwóch skutecznych atakach Marcina Gorlikowskiego wyszli oni na prowadzenie 18-14 i po chwili cieszyli się z kompletu punktów, dzięki czemu wrócili na fotel lidera.