Jubileuszowa – dziesiąta kolejka za nami. Największym zaskoczeniem jest brak zaskoczeń. Swoje spotkania wygrali faworyci. Jako redakcja poprawnie wytypowaliśmy sześć z sześciu rozegranych spotkań i poważnie rozważamy zaangażowanie się w bukmacherkę ;-). O czwartkowym wieczorze jak najszybciej zapomnieć będzie chciała MIKStura, która dwukrotnie przegrała swoje spotkania. Po sześciu porażkach z rzędu przełamała się drużyna Asy B Klasy! Zapraszamy na podsumowanie!
AXIS – MIKStura 2-0 (25-18; 25-18)
Sprawdziły się przedmeczowe zapowiedzi dotyczące tego, że obie drużyny przystąpią do rywalizacji po przegranym pierwszym meczu. Podczas spotkań, które rozpoczęły się o 20:35 AXIS gładko uległo z Teamem Spontan, natomiast MIKStura ze Strażakami. Porównując mecze AXIS oraz MIKStury z Team Spontan przed meczem można było mieć obiekcje co do faktu wskazania przez redakcję faworyta spotkania, bowiem obstawialiśmy drużynę Darka Suchwałki, a to MIKStura przeciwko Spontanicznym zaprezentowała się zdecydowanie lepiej. Sport po raz kolejny udowodnił, że rządzi się swoimi prawami i tego typu porównania są bezcelowe. AXIS wygrał zasłużenie w stosunku 2-0. W pierwszym secie w przekonujący sposób kontrolowali poczynania boiskowe, w efekcie czego wygrali go do 18. Trzeba nadmienić, że wygrana seta ani przez chwilę nie była zagrożona. W drugiej części spotkania ‘Czerwoni’ postanowili, że set na ławce rezerwowych rozpocznie ich najlepsza strzelba – Łukasz Wojdak. Taka postawa doprowadziła do tego, że w pewnym momencie mieliśmy już 18-18 i wydawało się, że MIKStura doprowadzi do tie-breaka. Wtedy też do gry wrócił wspomniany wcześniej lider drużyny – jeden z czołowych punktujących ligi – i mimo, że pod koniec meczu nie zdobył już praktycznie punktów, to swoją obecnością na boisku sprawił, że MIKStura nie ugrała już żadnego punktu i ostatecznie uległa do 18. Po zakończonym spotkaniu najmłodszy gracz w lidze – Darek Reiss – żałował, że nie był w stanie pomóc swojej drużynie i poniekąd wziął na siebie odpowiedzialność za przegrany mecz. Taka postawa była bardzo budująca. Darek udowodnił, że mimo szesnastu lat pod wieloma względami jest już bardzo dojrzałym facetem. Szacunek.
Asy B Klasy – Seargin 2-0 (25-20; 25-17)
Tak jak wspominaliśmy, był to mecz na przełamanie dla jednej z drużyn. W czternastu z piętnastu ostatnich spotkań czwartkowi rywale zanotowali porażki. W tej rywalizacji faworytem była drużyna Asów, która była wspierana dopingiem między innymi Mateusza Sopoćko – piłkarza Lechii Gdańsk, a prywatnie bardzo dobrego kolegi Asiorów. Spotkanie, mimo dopingu kolegów, nie rozpoczęło się jednak dla Asów tak jakby tego oczekiwali. W ich drużynie nastąpiło małe przetasowanie. Zabrakło między innymi etatowej rozgrywającej Patrycji Bachórz. Nowe pozycje oraz rotacja w składzie doprowadziły do sytuacji, w której Asy praktycznie do końca seta musiały drżeć o jego wynik. Ostatecznie zwyciężyli do 20. Drugi set to pełna kontrola od początku do końca jego trwania. Osobne zdanie należą się Kacprowi Kalczyńskiemu, który pobił dzisiaj rekord ligi i zdobył 20 (!) punktów w jednym meczu. Widocznie poirytowało go, że na jedną kolejkę stracił panowanie wśród najlepiej punktujących graczy SL3. Jeśli chodzi o Seargin, to widać w ich poczynaniach rękę naszego eksperta, urodzonego taktyka i stratega – Maćka Kota. Drużyna prezentowała się o niebo lepiej niż w kilku poprzednich meczach. Do składu informatyków dołączył Karol Masurch. Po dłuższej przerwie wróciła również Weronika Salamucha. Kolejny tydzień przyniesie dwa spotkania w którym nadejdzie okazja na powtórzenie osiągnięcia ze spotkania z DCT. W czwartek było naprawdę blisko!
Volley Gdańsk – DCT Gdańsk 2-0 (25-13; 25-18)
Volley Gdańsk nie mogło sobie pozwolić na podobną wpadkę, którą zanotowali dwa dni wcześniej. Po meczu z Portowcami wśród graczy padło kilka męskich słów. Do spotkania przeciwko DCT Gdańsk – drużynie z podobnej branży co Portowcy – Maciek Kot, niejako na przełamanie oraz dowód tego, że był to tylko wypadek przy pracy, desygnował do składu praktycznie tych samych zawodników. Do drużyny dopisany został nominalny rozgrywający Mariusz Żelazny oraz talizman drużyny – Sebastian Miąsko. Wiele osób, które postanowiło spędzić wieczór w hali treningowej w Ergo Arenie zastanawiało się czy możliwa jest powtórka z rozrywki i czy Volley jest w stanie przegrać seta również z DCT. Nadzieje niektórych drużyn oraz wątpliwości kibiców zostały bardzo szybko rozwiane. VG kontrolowało przebieg spotkania dosłownie od pierwszego gwizdka sędziego. Kontenerowcy, mimo usilnych prób, nie mieli w czwartkowy wieczór argumentów, które pozwoliłyby przeciwstawić się faworyzowanej drużynie. Posługując się metaforą – jeśli jakikolwiek scenarzysta napisałby scenariusz, w którym opisałby przebieg meczu w taki sposób, zostałby dyscyplinarnie zwolniony z pracy, bez możliwości powrotu oraz zdobycia pracy na tej półkuli ziemskiej. Można powiedzieć, że Volley wykonał zadanie i (nie)cierpliwie czeka na kolejnego rywala – Wstrząśniętych nie Zmieszanych. DCT z kolei może odetchnąć z ulgą ponieważ mecze przeciwko: Volley, TSS czy Straży już za nimi!
Team Spontan – AXIS 2-0 (25-19; 25-16)
Można powiedzieć, że w niemałym szoku był kapitan drużyny Piotrek Raczyński, gdy przed meczem, w nieoficjalnej rozmowie redakcja przekazała, że nie zdziwi się, jeśli to AXIS wygra mecz. Słowa te, jak widać, przekazał drużynie, co zmobilizowało graczy do zagrania spotkania na 100% możliwości. Gdy na tablicy wyników po kilku minutach pojawiło się 7-0 dla Spontanicznych chyba nikt na sali i nawet oni sami nie wiedzieli co się dzieje. Wtedy do gry ponownie wkroczyła redakcja, która zaczęła się bacznie przyglądać spotkaniu, w efekcie czego na tablicy wyników po chwili był remis 7-7. (Nie)stety, wtedy zostaliśmy wyproszeni z meczu przez kilku graczy ‘Czarnych’:-). Ostatecznie to Spontaniczni cieszyli się z wygrania pierwszego seta. W drugim secie ponownie zagrali bardzo dobrze i zwyciężyli mecz w stosunku 2-0. Należy podkreślić, że w drużynie panuje fantastyczna atmosfera, która pcha ich do kolejnych zwycięstw. Na tę chwilę mają ich aż siedem, przy tylko jednej porażce. Jeśli chodzi o AXIS, to mimo wszystko spodziewaliśmy się, że postawią twardsze warunki. Rozumiemy, że nie byli faworytem spotkania, aczkolwiek jesteśmy przekonani, że sami wymagają od siebie więcej niż potrafili dać w tym meczu. Jako redakcja byliśmy przekonani, że zdobędą choć jeden punkt. Wszak, Spontaniczni przyzwyczaili nas do wygrywania w tie-breakach.
Trójmiejska Strefa Szkód – Speednet (25-9; 25-15)
Musimy Wam zdradzić, że przed ostatnimi dwoma spotkaniami kapitan drużyny Trójmiejskiej Strefy Szkód zapowiadał, że postara się zdobyć tytuł MVP. Presja, którą na siebie nałożył, po raz drugi okazała się niemożliwa do przeskoczenia. Poza tym musiał mierzyć się z Piotrkiem Adamczykiem (MVP vs DCT Gdańsk) oraz Mateuszem Bone (MVP vs Speednet). Mimo, iż Patryk w obu spotkaniach pokazał się z bardzo dobrej strony, to jednak jego koledzy zaprezentowali się lepiej. Stare porzekadło mówi, że do trzech razy sztuka. El Capitano bez wątpienia chciałby, aby sprawdziło się to i w tym przypadku. Grają oni bowiem jeden z najważniejszych spotkań w lidze – z piekielnie mocnymi Strażakami. MVP w dużej dozie prawdopodobieństwa oznaczałoby, że TSS wygrało spotkanie. Zostawmy jednak póki co mecz ze Strażą. W czwartkowy wieczór ‘Czarni’ byli zdecydowanie lepszą drużyną i nikt nie może mieć co do tego wątpliwości. Speednet mimo, że tradycyjnie wspierany był przez grupę osób, nie znalazł sposobu na świetnie dysponowanych graczy TSS. Jako ciekawostkę można dodać, że po raz pierwszy kibice jakiejkolwiek drużyny w historii Siatkarskiej Ligi Trójmiasta, wywiesili małą flagę zagrzewającą swoją drużynę do boju!
MIKStura – Straż Pożarna Gdańsk 0-2 (17-25; 19-25)
Tak naprawdę spotkanie miało jednego faworyta. Od początku był nim team Mateusza Pytla – Straż Pożarna Gdańsk. Mimo, że MIKStura mierzyła się z rewelacyjnym dotychczas rywalem, to trzeba głośno powiedzieć, że trafiła akurat na dzień, w którym Strażakom nie wychodziło tyle ile dotychczas. Nie licząc meczu z Volley, do tej pory była to drużyna z kosmosu. Dzisiaj byli tylko ziemianami. Mimo słabszego dnia MIKStura nie potrafiła im zagrozić nawet przez chwilę. W pierwszym secie w drużynie MIKStury bardzo dobrze przyjmował Mateusz Łepkowski. Team Tomka Nurzyńskiego nie potrafił jednak postawić kropki nad ‘i’, w efekcie czego bardzo często nie byli w stanie skutecznie wykończyć ataku. W drugim secie Karol Masiul udowodnił, że poza piekielnie mocnym atakiem potrafi również kapitalnie serwować, dzięki czemu udało mu się, aż czterokrotnie z rzędu, zdobyć asa serwisowego. Wspomniany gracz jest w wybitnej formie. Na osiem spotkań swojej drużyny aż pięciokrotnie zdobywał tytuł najbardziej wartościowego zawodnika meczu. Zastanawiacie się dlaczego tylko w pięciu? W dwóch pozostałych go nie było. Tylko w jednym meczu, w którym grał, tytuł MVP skradł mu Filip Ziółkowski, który zdobył tego dnia tyle samo punktów co…. Karol.