Matchday #21

W poniedziałkowy wieczór krok milowy w kierunku podium ligi zrobiły dwie drużyny. Mowa tu o Trójmiejskiej Strefie Szkód, która w bardzo dobrym stylu ograła ekipę Speednet oraz Oliwie, która zdołała zwyciężyć SV INVICTĘ oraz Letni Gdańsk. W trzeciej lidze dobrą formę zaprezentowali gracze Chilli Amigos, którzy na początku wygrali z DCT Gdańsk, by po chwili być o włos od ogrania lidera rozgrywek – Range Soft VT. Zapraszamy na podsumowanie poniedziałkowej serii gier!

Speednet 2 – DCT Gdańsk 1-2 (10-21; 20-22; 21-13)

Mimo tego, że plan minimum na ten sezon został przez Speednet zrealizowany to apetyt urósł w miarę jedzenia. Jakież było zdziwienie Redakcji, gdy przybyliśmy na halę, a czekał tam już jeden z graczy ‘Różowych’. To pokazywało tylko, jak poważnie do sprawy podeszli gracze Piotra Grodzkiego. Mało tego, w trakcie meczu swoje umiejętności zaprezentowało aż dziewięciu graczy. Widać, że głód gry w dwójce jest dość spory. Wracając do meczu to jego początek nie wskazywał na to, że spotkanie może być wyrównane. Nie ukrywamy, że czuliśmy pewne rozczarowanie. Liczyliśmy bowiem na bardziej wyrównaną partię, emocje, dramaturgię, a tymczasem dostaliśmy jednostronne widowisko. Seta, w którym grała tylko drużyna DCT Gdańsk. ‘Kontenerowcy’ w pierwszej partii nie wyglądali bynajmniej na drużynę, która specjalnie przejęła się brakiem swojego lidera – Piotra Kochanowskiego. Druga odsłona była już zupełnie inna – bardziej wyrównana. Nie brakowało tu niczego. Kto wie, czy wpływ na zwiększoną mobilizację wśród ‘Programistów’ miał fakt, że w przerwie pomiędzy setami gracze dowiedzieli się, że oprócz protokołu ‘świnia’, o którym wspominaliśmy wielokrotnie, na to spotkanie został odpalony również protokół o jakże wdzięcznej nazwie ‘tatar i wóda’. Aby doszło do kulinarno-towarzyskiej uczty, drużyna musiała wygrać tylko seta. W drugim ta sztuka prawie się udała. Pod koniec tej partii drużyna była naprawdę bliska zwycięstwa, ale niestety dla nich i trójmiejskich restauratorów, musiała obejść się smakiem. To, co nie udało się w drugim secie, udało się w ostatniej partii. W niej, co tu dużo mówić, Speednet był po prostu zespołem lepszym i zasłużenie wygrali do 13. DCT Gdańsk z kolei, nie wykorzystało okazji na odskoczenie w tabeli od Wirtualnej Polski i z pewnością mają czego żałować.

AXIS – 3city4students 2-1 (21-12; 18-21; 21-16)

Obie drużyny przystępowały do spotkania ze świadomością, o jaką stawkę toczy się gra. Drużyna AXIS mogła sobie w poniedziałek zapewnić utrzymanie, natomiast 3city4students wciąż zaciekle walczą o to, aby uniknąć ostatniego miejsca w ligowej tabeli, które wiąże się z tym, ze drużyna spada bezpośrednio do trzeciej ligi. Faworytem spotkania była drużyna AXIS, która wygrała poprzednie spotkanie w stosunku 3-0. Oczywiście 3city4students też miało swoje atuty, które zamierzało zaprezentować. W ostatnim czasie wyglądali naprawdę nieźle. Mimo to, w pierwszej odsłonie to ‘Czerwoni’ byli stroną dominującą i gładko wygrali seta do 12. Po stronie AXIS najaktywniejszym graczem był Łukasz Wojdak, który co rusz zapisywał się w protokole meczowym i przypomniał o swoim pierwszym sezonie, kiedy to był jednym z najlepszych graczy ligi. Co ciekawe, w trakcie drugiego seta można było odnieść wrażenie, że ‘Studenci’ oraz ich główny rywal w walce o utrzymanie – Mental Block, który rozgrywał spotkanie na boisku obok, się umówili. Pierwszego seta obie drużyny wysoko przegrały, natomiast w drugim zaprezentowali formę taką, jakiej można byłoby po nich oczekiwać. W drugiej partii po stronie ‘Studentów’ zobaczyliśmy Julię Tryznę, która tego dnia zdała… egzamin na prawo jazdy. Cóż, można by rzec, że w drugiego seta niemal wjechała, bowiem zagrała naprawdę bardzo dobrą partię i walnie przyczyniła się do tego, że ‘Studenci’ zdołali ją wygrać do 18. W trzecim secie, ponownie lepszą drużyną okazała się ekipa AXIS, która wygrała do 16. Mimo to, gracze z ulicy Kartuskiej musieli się w poniedziałkowy wieczór naprawdę napocić, aby wyszarpać dwa punkty.

Chilli Amigos – DCT Gdańsk 3-0 (21-14; 21-15; 21-11)

Obie drużyny w poniedziałkowy wieczór miały do rozegrania po dwa spotkania. Różnica pomiędzy ekipami polegała na tym, że dla DCT Gdańsk spotkanie przeciwko Chilli było drugim, do którego przystąpili, natomiast dla Chilli było to spotkanie numer jeden. Dla zawodników Grzegorza Walukiewicza celem minimum na ten wieczór było osiągnięcie czterech punktów w dwóch meczach. ‘Papryczki’ zaczęły spotkanie dość mocno i gracze szybko osiągnęli przewagę, którą utrzymali do końca seta. Drugi set był bardzo podobny do pierwszego. Tym razem ekipa Grzegorza Walukiewicza wygrała do 15. Przed ostatnią partią gracze DCT Gdańsk, pisząc delikatnie, nie wyglądali na sztangistów, którzy dopiero co nawąchali się amoniaku. Spuszczone głowy, błędne spojrzenie. Werwy tyle, ile u pandy zajadającej liście bambusa. To nie miało prawa się udać. I tak też było. Amigos nie okazali się przyjacielscy dla ludzi spoza ich kręgu. Dość boleśnie rozprawili się z drużyną DCT do 11. Mimo wszystko, musimy to napisać wprost. Zdarzało nam się w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta oglądać lepsze spotkania. W tym emocje zostałyby ostudzone nawet w gościu, który skosztował połowy asortymentu sklepu z dopalaczami. Oczywiście niech to nie zabrzmi jako zarzut. Drużyna Chilli Amigos rozegrała bardzo dobre spotkanie i zasłużenie sięgnęła po komplet punktów. MVP spotkania został wybrany Marcin Sawicki.

Chilli Amigos – Range Soft VT 1-2 (24-22; 16-21; 24-26)

Ależ to był dobry mecz! Ależ to były emocje! Aaaaa Jezus Maria! Tak, to zdanie powinno się przeczytać raczej głosem Dariusza Szpakowskiego aniżeli Krystyny Czubówny. Na początek podsumowania – krótkie wytłumaczenie. Gdyby spotkanie wygrała drużyna Chilli Amigos to Craftvena przy zwycięstwach za trzy punkty zrównałaby się z Range Soft i wtedy o kwestii mistrzostwa rozmawialibyśmy z kalkulatorami w dłoni. Po spotkaniu nadal jest na to szansa, ale… dużo mniejsza. Zaczniemy od końca. Mecz zakończył się wynikiem 2-1, choć tak naprawdę emocji z końcówki trzeciego seta graczom, którzy brali udział w meczu nikt nie odbierze. Początek spotkania wskazywał na to, ze Range może mieć ponownie problem z wygraniem spotkania w stosunku 3-0. W ostatnim czasie, drużyna jest dość wyraźnie zdziesiątkowana przez kontuzje, urlopy czy inne sprawy prywatne. To z kolei sprawia, że w poniedziałkowy wieczór na parkiecie stawiło się zaledwie sześciu graczy. Jakby tego było mało, w trakcie spotkania kontuzji stawu skokowego doznał Krzysztof Fryza i nie był to zbyt dobry prognostyk. Drużyna i z nim w składzie radziła sobie średnio. Na szczęście, kontuzja nie okazała się zbyt poważna i gracz ten mógł dokończyć mecz. Pierwszego seta, po bardzo wyrównanej walce, wygrała drużyna Chilli Amigos, która tym samym zrealizowała swój plan zdobycia czterech oczek jednego dnia. Nie oznaczało to bynajmniej, że ‘Czerwoni’ zamierzają odpuścić kolejne partie. O ile w drugiej lepsi okazali się rywal,e tak w trzeciej ponownie otrzymaliśmy w ich wykonaniu thriller. Jak to w życiu bywa, suma szczęścia równa się zero. W pierwszej odsłonie to do Chilli uśmiechnął się los. W trzecim secie los okazał się bardziej łaskawy dla ich rywali, którzy wracają z dalekiej podróży. Do końca ligi pozostał im jeden mecz i jeśli wygrają go w stosunku 3-0 to nie oglądając się na inne wyniki będą mogli cieszyć się z wygranej w lidze.

Volley Gdańsk – Epo-Project 2-1 (23-25; 21-18; 21-17)

Mając na uwadze przebieg poprzedniego spotkania, w którym po bardzo dobrym meczu drużyna Volley Gdańsk wygrała z Epo-Project 2-1 czuliśmy, że to spotkanie będzie bardzo dobre. Powiemy tyle – nie myliliśmy się. Już przed meczem było widać, jak poważnie do spotkania podeszły obie drużyny. W składach meczowych pojawił się komplet graczy. Obie ekipy miały swoje pobudki do tego, aby ograć rywala. Volley Gdańsk walczy o trzecie mistrzostwo Siatkarskiej Ligi Trójmiasta i wygrana w stosunku 3-0, niezależnie od wyniku ich rywala pozwoliłaby im zachować dystans minimum jednego punktu. Epo-Project z kolei, po bardzo dobrych wynikach Trójmiejskiej Strefy Szkód, oddaliło się w ostatnim czasie od podium rozgrywek. Aby zmienić ten stan rzeczy ‘Zieloni’ potrzebowali punktów w meczu z liderem. Początek meczu był dość nerwowy. Nie minęło nawet kilka minut, a jeden z graczy Volley Gdańsk otrzymał żółtą kartkę. Przez chwilę żadna z drużyn nie zdołała wypracować sobie przewagi. Sztuka ta udała się dopiero Epo-Project, za sprawą sprawdzonego już scenariusza. Na zagrywce stanął Cezary Labudda i drużyna ‘Żółto-czarnych’ miała spore problemy z przyjęciem. Mimo to, wypracowana przewaga była zaledwie dwu-trzypunktowa. W międzyczasie trwały co rusz dyskusje z sędzią zawodów na temat tego, czy zagrywający piłkę po drugiej stronie siatki Damian Kolka przekroczył linię czy nie. To nie wytrąciło jednak z równowagi graczy ‘Zielonych’, którzy zdołali osiągnąć prowadzenie 14-11. Z czasem przewaga ta została roztrwoniona i pod koniec prowadzili już 19-17. Na szczęście dla nich, Damian Kolka popisał się dwoma jakże ważnymi punktami i doprowadził do wyrównania, by po walce na przewagi, seta, jak przystało na kapitana, skończył Przemek Walczak. Trzeba przyznać, że partia ta była bardzo emocjonująca i sytuacja w niej co rusz się zmieniała. Przed drugą odsłoną zastanawialiśmy się, czy Volley poniesie pierwszą porażkę w lidze. ‘Żółto-czarnym’ jednak, gdy mają nóż na gardle, z pomocą przychodzą supermoce, które i tym razem zostały odpowiednio spożytkowane. Druga i trzecia partia nie były już tak wyrównane jak pierwsza. Mimo, że Epo zaprezentowało się naprawdę dobrze to nie byli w stanie przeciwstawić się tak dobrze grającym graczom Volleya. Finalnie, Volley wygrał drugą partię do 18, a trzecią do 17 i w czwartek stanie przed szansą na… czterdzieste zwycięstwo w lidze z rzędu!

Letni Gdańsk – Oliwa Team 1-2 (19-21; 21-17; 17-21)

Do spotkania drużyna Oliwy Team przystępowała tuż po meczu, w którym zdołali ograć SV INVICTA w stosunku 2-1. Wątpliwości dotyczące tego, czy przypadkiem gracze z serca Oliwy nie będą zmęczeni po tamtym spotkaniu i czy zdołają się dobrze  zaprezentować, zostały rozwiane już na początku pierwszego seta. Bardzo dobra postawa Tomasza Kowalewskiego i Pawła Skrzypkowskiego dawała się mocno we znaki graczom ‘Letniego’. Oliwa Team zdołała sobie wypracować przewagę 4-0, a następnie 11-6. Gdy wydawało się, że to koniec emocji w tej partii, do głosu zaczęli dochodzić gracze Michała Mysłka, którzy po asie serwisowym Jakuba Kołakowskiego zdołali doprowadzić do wyrównania 16-16. Gdy wydawało się, że ‘Granatowi’ zdołali odwrócić losy seta i ostatecznie to oni będą się cieszyć z wygranej w tej partii, Oliwa zdołała, mówiąc kolokwialnie się ogarnąć i wygrać tę partię do 19. Pierwszy set był jednak ostrzeżeniem dla graczy Agnieszki Pasternak. Symptomem, że w kolejnych odsłonach może być inaczej. W drugiej odsłonie to Letni kontrolował przebieg partii. Przez cały okres jej trwania, utrzymywali kilkupunktową przewagę, która co rusz się powiększała lub zmniejszała. Ostatecznie, seta wygrali ‘Letnicy’ i stało się jasne, że o zwycięstwie zadecyduje ostatnia odsłona. Po kilku minutach trwania tej partii zorientowaliśmy się, że set jest łudząco podobny do tego pierwszego. Ponownie to Oliwa wypracowała sobie szybko przewagę, którą pod koniec ‘Letni’ zaczął gonić i udało im się trochę ją zmniejszyć. Ostatecznie partia ta zakończyła się wynikiem 21-17 dla Oliwy, która w grupie mistrzowskiej zgarnęła dwie wygrane oraz jedną porażkę. Jeśli chodzi o ‘Letniego’ to była to trzecia przegrana z rzędu, co sprawia, że na chwilę obecną drużyna ma ujemny stosunek zwycięstw do porażek. Okazja do rehabilitacji już w najbliższy czwartek. Drużyna zmierzy się z SV INVICTA.

SV INVICTA – Oliwa Team 1-2 (14-21; 21-16; 16-21)

Do tego spotkania gracze obu zespołów przystępowali z założeniem wygrania go w stosunku 3-0 i udowodnienia rywalowi, że to oni zasługują na miejsce w grupie walczącej o awans do elity rozgrywek. Oliwa dodatkowo, postawiła sobie za punkt honoru udowodnienie, że porażka w stosunku 0-3 w pierwszym spotkaniu z INVICTĄ, była wypadkiem przy pracy. Jak mogliśmy się spodziewać przy takim nastawieniu, emocji w meczu nie zabrakło. Obie ekipy wyszły na parkiet maksymalnie skoncentrowane i nastawione wojowniczo w stosunku do rywala. Już na początku seta jeden z graczy INVICTY otrzymał od sędziego żółtą, a następnie czerwoną kartkę, co skutkowało zdobyciem punktu przez rywala. Ta sytuacja nie spowodowała utraty koncentracji w drużynie Oliwy, która z jeszcze większą mocą zaczęła naciskać na rywala i wygrała seta do 14. W drugiej partii, chcąc zachować szansę na podium drużyna Sławomira Cichosza musiała wziąć się w garść. Wiedzieli, że przegrana w stosunku 0-3 odbierze im marzenia, na które pracowali przez cały sezon. To poskutkowało i INVICTA zdołała wygrać tę odsłonę do 16. W trzecim secie Oliwa nawiązała do dobrej gry z pierwszej partii i udowodniła, że drzemie w niej potencjał, aby sięgnąć po zwycięstwo w meczu. Tak też się stało i w ostatniej odsłonie zwyciężyli 21-16, a w całym spotkaniu 2-1. Bardo dobrą formę zaprezentował Tomasz Kowalewski, zdobywając tytuł MVP, ale patrząc na zdobycze punktowe całej drużyny, wszyscy zawodnicy mieli udział w zwycięstwie. Warto podkreślić fakt, że gracze Oliwy zdobyli blokiem 10 punktów, a ich rywale tylko dwa. Wydaje się, że był to jeden z elementów, który przeważył o wyniku tego spotkania. W tym momencie Oliwa zajmuje w tabeli drugie miejsce i z niecierpliwością wyczekuje ostatniego spotkania z Team Spontan. INVICTA natomiast przegrywa drugie spotkanie z rzędu, co mocno komplikuje ich sytuację w kontekście walki o podium.

DNV GL S*M*A*S*H – Mental Block 2-1 (21-8; 27-29; 21-15)

Dla zwykłego obserwatora, nie obeznanego jeszcze z Siatkarską Ligą Trójmiasta, przebieg tego meczu mógłby być nie lada zaskoczeniem. No bo jak wytłumaczyć takiej osobie fakt, że drużyna, która zbiera w pierwszym secie ostre cięgi, przegrywając w nim do ośmiu, w kolejnym powstaje jak feniks z popiołów i wygrywa seta na przewagi? Jakim sposobem z wyniku 3-10, a następnie 16-20 na swoją niekorzyść można doprowadzić do równowagi, wytrzymać olbrzymią presję w końcówce i finalnie wyjść z tego zwycięsko? Pewnie niejedna drużyna w lidze chciałaby się tego dowiedzieć. Redakcja, mimo, że widziała już wiele podobnych zwrotów akcji, była również pod sporym wrażeniem. Drużyna Mental Block w pierwszym secie zagrała po prostu bardzo źle. Liczba błędów własnych dziwiła chyba ich samych. Z kolei DNV wychodziło totalnie wszystko, czym potwierdzali rewelacyjną formę w każdym elemencie. Wynik w tej odsłonie spowodował, że wszyscy skazywali ‘Mentalistów’ na pożarcie w tym spotkaniu. Początek drugiej partii, jak już pisaliśmy, tylko potwierdzał tę opinię. Jednak, jak już wiemy z doświadczenia, ‘Niebiescy’ potrafią się zmobilizować nawet w sytuacji z pozoru beznadziejnej, co już niejednokrotnie udowadniali. Nie wiemy, czym wzmocniła się drużyna w trakcie wziętego przez nich czasu przy wyniku 9-3 dla DNV, ale od tego momentu mogliśmy obserwować zupełnie inny zespół. Trzeba również przy okazji przyznać, że ‘Biali’ trochę pokpili sprawę w tej odsłonie i zagrali zbyt nonszalancko, ale mimo wszystko, wypuszczenie takiej przewagi powinno podchodzić pod jakiś paragraf. Do połowy trzeciego seta obserwowaliśmy wyrównaną walkę punkt za punkt. Mniej więcej od stanu 13-12 dla ‘Białych’, pociąg DNV w relacji Druga Liga – Utrzymanie zaczął odjeżdżać, pozostawiając graczy Mental Block machających chusteczkami na peronie.

Trójmiejska Strefa Szkód – Spednet 3-0 (21-15; 21-13; 21-15)

W ostatnim czasie bardzo krytycznie odnosiliśmy się do formy prezentowanej przez drużynę Speednetu, żywiąc po cichu nadzieję, że te ostre słowa zmotywują drużynę do walki w kolejnych spotkaniach. Mimo, że ‘Programiści’ stawili się w sile 11 zawodników i każdy z nich miał okazję zaprezentować się w tym meczu, nie wystarczyło to, aby zagrozić dobrze naoliwionej maszynie, jaką od pewnego czasu jest Trójmiejska Strefa Szkód. Do drużyny ‘Różowych’po kontuzji powrócił Niko Domżalski, jednak nawet jego pomoc nie odmieniła losów tego spotkania. O przebiegu samego meczu za bardzo nie ma się co rozpisywać, od pierwszej do ostatniej piłki mogliśmy oglądać dominację ‘Niebieskich’. Ich zagrywki, a w szczególności potężne bomby, jakie posyłał na drugą stronę Dominik Błoński sprawiły, że ‘Różowi’ mieli ogromne problemy z przyjęciem tego wieczoru. Trzeba to przyznać – ‘Trójmiejskim’ wychodziło praktycznie wszystko. Zaprezentowali siatkówkę dojrzałą, z małą liczbą błędów własnych. Maciej Wiśniewski kapitalnie zaprezentował się na rozegraniu, a szybkie piłki, które posyłał do swoich kolegów praktycznie uniemożliwiały ‘Programistom’ ustawienie stabilnego bloku. Odnośnie formy Wojciecha Ingielewicza zostało już przez nas powiedziane chyba wszystko, wystarczy zatem wspomnieć, że ten zawodnik również nie zawiódł tego dnia. Potwierdziła się również rewelacyjna w ostatnim czasie forma Dominika Błońskiego, który zgarnął tytuł najlepszego gracza meczu po raz czwarty z rzędu. Wracając do drużyny Speednetu, ich sytuacja w tabeli robi się coraz bardziej nieciekawa. Zajmują obecnie przedostatnie miejsce, a zostały im do rozegrania dwa spotkania: z wiceliderem – Omida Team oraz sąsiadem plasującym się oczko wyżej – ekipą Prototype Voleyball, który jednak ma przed sobą dwa spotkania więcej.

Start a Conversation

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.