MATCHDAY #18

W poniedziałkowy wieczór, na parkietach Siatkarskiej Ligi Trójmiasta królowała druga liga, w której odbyło się aż osiem pojedynków. Dzięki dwóm wygranym, na pierwsze miejsce w tabeli, wskoczyła drużyna Thunder Team. Dwie wygrane oraz awans zaliczyła również drużyna Team Spontan. W jedynym pojedynku w pierwszej lidze niespodziewanie gładko wygrała drużyna Prometheus, których forma w ostatnich tygodniach wróciła na właściwe tory. Zapraszamy na podsumowanie poniedziałkowej serii gier!

Seargin – Wirtualna Polska 2-1 (23-21; 19-21; 21-16)

Można powiedzieć, że spotkanie spadło na Wirtualną Polskę nagle. Początkowo mieli grać z innym rywalem, lecz ostatecznie po przeciwnej stronie siatki wystąpiła drużyna Seargin – ta sama, której najbardziej obawiał się kapitan drużyny WP – Jędrzej Matla. Rozgrywający drużyny najwidoczniej wiedział co mówi, ponieważ Seargin od początku meczu prezentowało się bardzo dobrze i już po kilku wymianach piłek było wiadomo, że dla ‘Wirtualnych’ będzie to ciężka przeprawa. Pierwsza odsłona była niezwykle wyrównana. W tej partii zobaczyliśmy naprawdę dużo jakości – asy serwisowe Krzysztofa Politowskiego czy plasy Filipa Padzika po stronie WP oraz ataki po skosie Krzysztofa Fryzy czy Karola Masuhra. Partie tę na przewagi wygrała drużyna ‘Białych’, co wywołało niemałe zamieszanie wśród kibiców zgromadzonych na sali. Coś, co wydawało się niespodzianką, zostało tylko potwierdzone na początku drugiego seta. W nim ponownie przewagę wypracowali gracze Seargin. Przy stanie 19-16 dla Seargin kapitan drużyny Wirtualna Polska wziął czas i można powiedzieć, że wykazał się zmysłem taktycznym niczym Napoleon, który do dnia dzisiejszego uznawany jest za jednego z najlepszych strategów w dziejach ludzkości. Ten czas pozwolił Wirtualnej Polsce wyrównać, a następnie po kiwce Krzysztofa Politowskiego oraz błędzie Seargin, wygrać drugiego seta. Trzecia odsłona ponownie była bardzo wyrównana i dopiero w końcówce Seargin zdołało odjechać. Trzeba przyznać, że szczególnie gra w obronie wychodzi im naprawdę świetnie i jesteśmy przekonani, że to nie były ostatnie zdobyte w tym sezonie punkty.

Bombardierzy – Thunder Team 0-3 (21-23; 5-21; 16-21)

W przedmeczowej zapowiedzi pisaliśmy, że drużyna Bombardierów wygląda na taką, która ma zaszczepiony gen zwycięzcy. Ekipa po prostu nie kalkuluje i wychodzi na spotkanie, aby zgarnąć pełną pulę, niezależnie od tego czy grają z liderem czy z ostatnią drużyną w tabeli. Słowa te były idealnym obrazem pierwszego seta, w którym to doszło do pasjonującej wymiany ciosów. Set był wyrównany od pierwszej do ostatniej piłki. W końcówce, wśród Thunderowców zrobiło się bardzo nerwowo. Przez chwilę wszyscy obserwatorzy byli wręcz przekonani, że to Bombardierzy wygrają pierwszą partię, czym sprawią sporą niespodziankę. Tak się jednak nie stało. Przy piłce meczowej pomylił się, dobrze dysponowany tego dnia, Andrzej Pikor i drużyna przeciwna doprowadziła do wyrównania, po czym wygrała pierwszego seta. Z trybun dało się usłyszeć jęk zawodu, bowiem spotkanie obserwowali bezpośredni rywale Thunder w walce o medale. Druga odsłona to już kawał siatkówki, którą zaprezentowali Thunderowcy. W szeregach tej drużyny świetnie spisywało się trio Przemysław Walczak, Mateusz Waroczyk oraz Mateusz Truszczyński. Gracze ci na przemian zdobywali punkty i wygrali seta do 5. Trzecia odsłona to już lepsza dyspozycja Bombardierów, która niestety dla nich, nie pozwoliła na urwanie seta. Trzeba przyznać, że wygrała drużyna lepsza, ale zwycięstwo nie przyszło tak łatwo jak mogliby się tego spodziewać.

DCT Gdańsk – DNV GL S*M*A*S*H 0-3 (19-21; 12-21; 23-25)

Spotkanie było anonsowane jako jedno z najciekawszych w tej serii gier. Z perspektywy czasu uważamy, że się nie pomyliliśmy. Mecz DCT z DNV nie rozczarował. Był zacięty i obfitował w wiele zwrotów akcji. Przed spotkaniem z protokołu meczowego zostało wykreślonych dwóch etatowych graczy DCT – Michał Karabin oraz Piotr Kochanowski. W zamian pojawił się Kamil Szczygielski. Z kolei w składzie DNV GL pojawiła się dawno nie widziana Małgorzata Górecka. Spotkanie lepiej rozpoczęli gracze z Konterowej i wydawało się, że to oni wygrają tę partię. Można powiedzieć, że przez cały set to właśnie DCT miało przewagę i wśród graczy do teraz trwają zażarte dyskusje dotyczące przyczyny porażki w secie. W końcówce tej partii sprytnym plasem popisał się bardzo dobrze dysponowany tego dnia Piotr Zajda i dał sygnał swojej drużynie, że jeszcze nie wszystko stracone. Do wyrównania doprowadziła kiwka Mateusza Wiśniewskiego, a seta atakiem zakończył Sebastian Pietras. To, co wydawało się w trakcie seta niemożliwe, gracze DNV wykonali bez zająknięcia. Nie ukrywamy, że taka postawa nam zaimponowała. Druga odsłona to lepsza gra DNV, którzy byli niejako na fali po pierwszym secie. W tej partii rozprawili się z przeciwnikami do dwunastu i trzeba powiedzieć uczciwie, że byli lepsi w każdym elemencie. Trzeci set to niemal kopia pierwszej odsłony. Kilkupunktowa przewaga DCT, piłka meczowa, lepsza dyspozycja. Te trzy elementy nie wystarczyły do zadania ostatecznego ciosu. Niezdecydowanie przeciwnika wykorzystali ‘Biali’, którzy po przewadze wygrali seta do 23 a cały mecz 3-0. Równocześnie ze spotkaniem, swoją partię wraz z sędzią prowadził kapitan drużyny DNV, który co rusz w sposób taktowny i wzbudzający uśmiech kontestował decyzje sędziowskie.

Omida Team – Allsix by Decathlon 3-0 (21-13; 21-18; 21-12)

W drużynie Omidy, mimo pojawienia się nowych koszulek, które gracze zaprezentowali w poniedziałkowy wieczór, pozostała stara jakość gry. Ekipa wygrywa dziewiąte spotkanie z rzędu i przynajmniej do spotkań pierwszoligowych, które odbędą się we wtorek, są jedynym zespołem spośród dwudziestu sześciu w stawce, który może popisać się takim bilansem. Pierwszy set poniedziałkowego starcia wyglądał tak, jakby drużyna Rafała Liszewskiego wyszła na boisko przestraszona. To już nie pierwszy taki przypadek kiedy ekipy w starciu z ‘Logistykami’ prezentują się gorzej niż wskazywałby na to ich potencjał. W rezultacie Omida wygrywa pierwszego seta 21-13. W pierwszej odsłonie Decathlon nie mógł powstrzymać przede wszystkim najlepszego hokeisty wśród siatkarzy – Pawła Skrzypkowskiego. Drugi set wyglądał zupełnie inaczej i zastanawiamy się czy wynikało to ze słabszej gry Omidy czy lepszej Decathlonu? Stajemy na stanowisku, że przyczyniły się do tego dwie rzeczy, co nie zmienia faktu, że była to bardzo wyrównana partia od początku do końca. Dopiero w końcówce ‘Logistycy’ zdołali włączyć drugi bieg i po raz kolejny przy okazji krzyknąć swoje ‘makao’. Trzeci set to bardzo dobra gra Omidy, która udowodniła, że gdy są faworytami to nie zawodzą. Przed drużyną jednak coraz trudniejszy terminarz, w którym zmierzą się z czołówką. Decathlon z kolei, powinien zakasać rękawy i w czterech kolejnych spotkaniach postarać się poprawić bilans punktowy. Omawiane spotkanie było już szóstym przegranym z rzędu.

Zmieszani – Seargin 3-0 (21-13; 21-7; 21-15)

Odpowiedzcie drodzy czytelnicy – czy tak wygląda mecz przyjaźni? Czy jedni przyjaciele straszą tych drugich? Taka właśnie sytuacja miała miejsce w poniedziałkowy wieczór. Seargin postraszyło przed Halloween ekipę Zmieszanych, którzy oglądali ich wygrany mecz z Wirtualną Polską. Ich gra była naprawdę przekonująca i chyba nie było na sali osoby, która nie doceniłaby ich ambicji i woli walki. Pierwszy set, podobnie jak pozostałe, to przewaga drużyny Zmieszanych, która walczy o inne cele aniżeli ekipa Seargin. Trzeba przyznać, że o ile w meczu z Wirtualną Polską można było spodziewać się niespodzianki, to bardzo mało prawdopodobne wydawało nam się, że ekipa pretendująca do miana mistrza drugiej ligi mogłaby stracić punkty. Od początku meczu Zmieszani udowadniali jakie pokłady energii w nich drzemią. Po raz kolejny swoją lewą rękę uruchomił Jacek Kujałowicz i trzeba przyznać, że nie tylko Seargin od początku sezonu miał problem z powstrzymaniem tego gracza. Bardzo dobrze spisywał się również popularny ‘Kocbinho’. Gracz z ksywą rodem z piłkarskich boisk po raz kolejny udowadnia, że bliżej mu do Giby niż Ronaldinho. Kolejny tytuł MVP spotkania dla Michała, który ponownie czarował na zagrywce i w ataku. Wygrana w setach trzy – zero sprawia, że po dziesięciu spotkaniach Zmieszani mają 26 punktów i do lidera tracą jedno oczko. Ekipa Seargin zajmuje z kolei jedenaste miejsce. Uważamy, że obie ekipy mogą czuć satysfakcję z obecnej sytuacji w tabeli.

Thunder Team – Scandic 3-0 (21-14; 21-13; 21-17)

Drugim spotkaniem, które Thunder Team rozegrało w poniedziałkowy wieczór była rywalizacja z ostatnią drużyną w ligowej tabeli – Scandic. Chyba nawet najbardziej niepoprawny optymista nie obstawiał, że Scandic mogłoby urwać seta akurat w starciu z Thunderem. Mimo, że na papierze zapowiadało się na istny pogrom, to trzeba oddać ekipie Scandic, że rozkręca się z meczu na mecz. W spotkaniu przeciwko drużynie Dawida Czoski zdołali ugrać aż czterdzieści cztery punkty, co jeśli przypomnimy sobie początek rozgrywek, zdaje się być kosmosem. Zastanawiamy się jak będą wyglądać ‘Hotelarze’ za kilka miesięcy, bo progres widoczny jest gołym okiem. Patrząc na mecz trzeba uczciwie przyznać, że duża część punktów wynikała z błędów własnych, które popełnili gracze Thunder Team. Wśród ‘Białych’ najmniej błędów popełniali bardzo dobrze dysponowani tego dnia Rafał Artymiuk oraz Piotr Golian. Ten pierwszy siał spustoszenie wśród rywali bardzo dobrą zagrywką, natomiast Piotr Golian pokazał jak powinno się grać ‘krótką’. Oczywiście bardzo pomógł mu w tym jeden z najlepszych rozgrywających w lidze, Michał Długozima, który co chwilę częstował kolegów ‘ciasteczkami’. Dzięki dziewiątej wygranej Thunder zasiadł na tronie i pozycję tę będą chcieli utrzymać już do końca.

Bombardierzy – Team Spontan 0-3 (15-21; 19-21; 20-22)

W przedmeczowej zapowiedzi wskazaliśmy drużynę Team Spontan jako faworyta tego starcia i był to typ skuteczny. Zwycięstwo Spontanicznym nie przyszło jednak łatwo. Samo spotkanie było bardzo zacięte i szczególnie w drugim oraz trzecim secie wydawało się, że Spontaniczni tradycyjnie już podzielą się punktami. W protokole przedmeczowym zobaczyliśmy zaledwie sześciu graczy Team Spontan i była to ich najniższa frekwencja od początku sezonu. Wpływ na to miały kontuzje kilku graczy, które mogą wyeliminować ich na dłuższy okres. Na szczęście ‘Spontaniczni’ zgłosili do ligi dwucyfrową liczbę graczy i absencja poszczególnych zawodników nie wpływa na osłabienie drużyny. W związku z brakiem Izabeli Narwojsz na rozegraniu zobaczyliśmy Joannę Kożuch oraz Jakuba Szymankiewicza. Trzeba przyznać, że współpraca wspomnianej dwójki z Bartkiem Dyjakiem oraz Jakubem Kozłowskim wygląda coraz lepiej i Spontaniczni w końcu zaczęli wygrywać spotkania w stosunku trzy-zero. Sam Kuba Kozłowski notuje rewelacyjny okres i dołączył do zawodników, których wymienia się w kontekście MVP całego sezonu. Po poniedziałkowej serii gier wskoczył na pierwsze miejsce w klasyfikacji najlepiej punktujących graczy całej ligi. Jeśli chodzi o Bombardierów, to tradycyjnie już, nie zawiódł Michał Dąbrowski. Mimo, iż Bombardierzy dwukrotnie przegrali i raczej wypisali się z walki o podium, to pozostawili po sobie dobre wrażenie. Z poniedziałkowej gry wynikało, że mogli zdobyć trzy punkty, a nie zdobyli żadnego. Jesteśmy jednak przekonani, że była to dla nich dobra lekcja i wrócą silniejsi.

Speednet – Prometheus 0-3 (13-21; 19-21; 16-21)

Nie był to najszczęśliwszy dzień w historii firmy Speednet. Swoje mecze przegrały obie drużyny ‘Różowych’ i wtorkowy poranek będzie dla pracowników bardzo pochmurny. Porażka ‘Jedynki’ jest o tyle boleśniejsza, że po kapitalnym meczu ze Strażą Pożarną wydawało się, że są na fali wznoszącej i będą faworytem potyczki z Prometheus. Ekipa Speednetu nie sprostała jednak zadaniu i nie zapewniła sobie komfortu przed pojedynkami w grupie spadkowej. Można powiedzieć, że drużyna Prometheus była lepsza od pierwszego do ostatniego gwizdka sędziego. Pierwszy set to zdecydowana przewaga ekipy zza Buga, która wygrała tę partię 21-13. Kolejne odsłony były co prawda bardziej wyrównane, ale to ekipa Prometheus potrafiła wygrać w każdym z setów i zgarnąć komplet oczek. Trzeba przyznać, że z pistoletem przystawionym do skroni, gracze Prometheus grali fantastycznie. Aby nie zaprzepaścić sobie szans na awans do grupy mistrzowskiej musieli wygrać spotkanie w stosunku trzy-zero i tego dokonali. Wśród zawodników Prometheus oraz Kraken trwa obecnie wielkie liczenie. Jeśli Prometheus przegra spotkanie ze Stężycą 3-0, a Kraken wygra 3-0 z Prototype Volleyball to o ostatecznym kształcie grup mistrzowskiej i spadkowej zadecydują… małe punkty. Czy można byłoby nakreślić lepszy scenariusz na ostatnią w sezonie zasadniczym serię gier?

Speednet 2 – Team Spontan 0-3 (12-21; 3-21; 7-21)

Spotkanie, które anonsowane było jako mecz przyjaźni okazało się rywalizacją, o której jak najszybciej chcieliby zapomnieć reprezentanci Speednetu. Mimo, iż poszczególnych graczy obu drużyn łączą przyjacielskie stosunki, to w potyczce wygrał sport i nie było mowy o łaskawym potraktowaniu lub odpuszczeniu rywalom. Kibice, którzy zawsze licznie wspierają ‘Różowych’, w poniedziałkowy wieczór byli bardzo rozdarci. Mecze jedynki oraz dwójki toczyły się bowiem, pierwszy raz w historii, o równoległych godzinach i siłą rzeczy nie można było się skupić na obu wydarzeniach. Niestety, dla Speednetu i ich kibiców, obojętnie, które boisko wybraliby widzowie i tak czuliby rozczarowanie. Pierwszy set Speednetu 2 nie wskazywał na to, że w spotkaniu może dojść do tak wysokiego wyniku. Po stronie Spontanicznych dobrą partię rozgrywali wszyscy zawodnicy. Mówi się, że łańcuch jest tak mocny jak jego najsłabsze ogniwo. Tych w drużynie Spontanicznych nie uświadczyliśmy, co przełożyło się na wysoki wynik. Dzięki szóstemu zwycięstwu z rzędu, Spontaniczni przesuwają się na wysokie, czwarte miejsce w tabeli. Czyżby Spontaniczni mieli ochotę zamieszać jeszcze w kształcie podium?

Start a Conversation

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.