Dzień: 2024-04-23

Challengers – ACTIVNI Gdańsk

Zachwiejemy chronologię, bo podsumowania obecnej sytuacji Challengersów nie można napisać bez wyrażenia absolutnego podziwu dla roboty, którą wykonują. 9 wygranych spotkań. 27 wygranych setów i 0 straconych. Niebywałe nawet biorąc pod uwagę fakt, że wtorkowe spotkanie nie było być może jakimś wybitnym w wykonaniu Challengers. Całokształt w skali szkolnej to ocena celujący i duża szansa na wysłanie na olimpiadę dla najlepszych prymusów z województwa. Początek spotkania z ACTIVNYMI to walka ‘łeb w łeb’, którą oglądaliśmy od pierwszej piłki aż do stanu po 15. W kulminacyjnym momencie seta, bardzo ważne punkty dla zespołu Wojciecha Lewińskiego zdobyli Tomasz Jakubowski oraz Bartłomiej Dzierzęcki. To po akcjach tej dwójki, lider rozgrywek wysunął się na trzypunktowe prowadzenie (18-15) i po chwili wygrał seta do 16. Środkowa odsłona to absolutnie jednostronne widowisko, w którym ACTIVNI Gdańsk nie mieli pomysłu na to jak zatrzymać atakującego Challengers – Mariusza Kuczko, który kiedy miał naprzeciwko siebie blok…atakował nad nim. Show w wydaniu byłego ligowca w bardzo dużym stopniu przyczynił się do wygranej faworyzowanej drużyny do 10. Na większe emocje musieliśmy poczekać do trzeciego seta. Ten wyglądał tak, jakby ACTIVNI uzbierali na niego siły w drugiej partii i postanowili zrobić wszystko, by zabrać punkt faworyzowanym przeciwnikom. Bardzo wyrównana partia zaprowadziła nas do stanu po 20. Końcówka to jednak przewaga Challengers, którzy byli o włos przed przeciwnikiem. Kiedy ten zdobywał punkt to po prostu wyrównywał. Sztuka ta graczom Artura Kurkowskiego nie udała się w końcówce, kiedy po ataku w aut jednego ze skrzydłowych, stało się jasne, że Challengersi zgarniają pełną pulę. Brawo!

Volley Surprise – Bayer Gdańsk

Po wielkim niedosycie, którym dla ‘Słupszczan’ było spotkanie z DNV, zespół Macieja Siacha przystąpił do drugiego meczu we wtorkowy wieczór. Zadanie numer 2 zdawało się być o wiele bardziej wymagające. Bayer Gdańsk jest bowiem drużyną, która nie powinna mieć żadnych problemów z tym, by utrzymać się w trzeciej lidze. Początek spotkania należał jednak do Volley Surprise, którzy po bloku oraz ataku Damiana Breszki, objęli prowadzenie 7-4. Ich dobra sytuacja trwała do wyniku 10-7, ale już po chwili, ‘Aptekarze’ doprowadzili do wyrównania po 10. Dalsza część seta to dobre i jakościowe granie, w którym obie drużyny popełniały mało błędów i zdobywały punkty po własnych akcjach. Choć Volley prowadził 19-18 to w końcówce popełnili dwa błędy i pierwszy punkt w meczu trafił do ‘Aptekarzy’. Środkowa partia to kontynuacja tego, co oglądaliśmy od początku spotkania. Ojj, gdyby wszystkie mecze trzeciej ligi wyglądały tak jak te, nikt nie mógłby narzekać. Pod koniec wyrównanej partii, Volley Surprise wyszedł na analogiczne prowadzenie jak w pierwszym secie (19-18). Jak się po chwili okazało – tym razem innym był epilog i po dwóch atakach świetnie dysponowanego Damiana Breszki, Volley wygrał do 19. Ostatnia odsłona nie stała niestety na tak wysokim poziomie jak dwa pierwsze sety. Precyzując – Bayer Gdańsk nadal grał dobrą siatkówkę, ale poprawił jeszcze grę w bloku oraz obronie i finalnie wygrał partię do 14.

Maritex – Staltest Pomorze

W zapowiedziach przedmeczowych wskazaliśmy na to, że potencjalne punkty Maritexu byłyby prawdziwym cudem. Kojarzycie jak kilka dobrych lat temu w jednym z okien objawiła się Matka Boska? Kiedy ludzie zaczęli w to wierzyć to okazało się, że to żadna Matka Boska tylko smugi od płynu do mycia okien. Czemu o tym piszemy? Bo w pierwszym secie również zanosiło się na cud, a skończyło się tak, jak można się było tego spodziewać. W skrócie – po staremu. Maritex już witał się z gąską, już dopisywał do swojego konta bardzo cenny punkt, a tymczasem Staltest wrócił ‘jak feniks z popiołu’. Mimo, że lider drugiej ligi wpadł w tarapaty to obronił kilka piłek setowych i ostatecznie sam wygrał seta do 22. To właśnie charakteryzuje wielkie drużyny. Najczęściej to właśnie im sprzyja karta. Środkowa odsłona nie była już tak emocjonująca. Choć Maritex zaprezentował się w tej partii kapitalnie w obronie, to na wyrównaną walkę sił wystarczyło im do stanu po 14. Dalsza część seta to bardzo dobre i kombinacyjne wystawy Arkadiusza Kozłowskiego, nawet w piłkach sytuacyjnych, które pozwoliły Staltestowi odskoczyć rywalowi i wygrać do 16. Ostatnia odsłona to już wyraźna przewaga teamu Arkadiusza Kozłowskiego, która finalnie skończyła się ich zwycięstwem do 14. Po końcowym gwizdku, zapach pierwszej ligi zaczął być coraz bardziej wyczuwalny. A Maritex? Cóż, choć było blisko to finalnie zostają z niczym. To rzecz jasna komplikuje ich sytuację w ligowej tabeli.

Volley Surprise – DNV

Choć cele Volley Surprise przed rozpoczęciem sezonu były zdecydowanie inne to po pierwszych spotkaniach, ‘Słupszczanie’ musieli je w pewnym stopniu przemodelować. Aktualnie, celem nadrzędnym drużyny Macieja Siacha jest to, by utrzymać się w trzeciej klasie rozgrywkowej. Czy wtorkowe spotkanie z DNV ich do tego przybliżyło? Cóż, i tak i nie. Z jednej strony był to tryumf nad bezpośrednim rywalem w walce o utrzymanie i to należy rozpatrywać w kategorii pozytywów. Z drugiej zaś – strata punktu z drużyną, która w obecnej kampanii zdobyła do tej pory zaledwie cztery oczka jest na pewno rozczarowująca. Pierwszy set rywalizacji to przewaga Surprise, którzy owszem – do pewnego momentu toczyli wyrównaną walkę z rywalem (13-13), jednak końcówka seta to scenariusz, którego mogliśmy się spodziewać. Przewaga Surprise i ich wygrana do 16. Przy zmianie stron doszło do sytuacji, w której Volley Surprise podzieliło się ze swoimi przeciwnikami wodą mineralną. Wówczas przeszło nam przez myśl czy podzielą się również punktami i wiecie co? Właśnie tak się stało. Pisząc całkiem serio, po bardzo dobrej zagrywce Pawła Krzyżaka, DNV objęło prowadzenie 12-8. Świetna gra w obronie oraz błędy rywali i mnóstwo freeballi sprawiło, że DNV prowadziło po chwili już 15-11. Z czasem zwycięstwo zaczęło jednak wymykać im się z rąk (17-17). Mimo chwilowego przestoju, DNV zdołało po chwili postawić kropkę nad ‘i’ (21-19). Ostatnia odsłona to partia, w której gra zespołu w białych strojach posypała się jak domek z kart. Problemy w przyjęciu sprawiły, że team Stanisława Paszkowskiego miał ogromne problemy z wyprowadzeniem skutecznych akcji i efekt był taki, że ‘Słupszczanie’ wygrali tę partię do 9.

BEemka Volley – Hydra Volleyball Team

Spotkanie pomiędzy BEemką Volley a Hydrą Volleyball Team było anonsowane jako hit Siatkarskiej Ligi Trójmiasta bez podziału na konkretną ligę. Naprzeciw siebie stanęły bowiem drużyny, które nie dość, że walczą o awans to na dodatek w ostatnim spotkaniu obu drużyn aż wrzało i rezultat zawodów z jesieni sprawił, że BEemka musiała pożegnać się z marzeniami o powrocie do pierwszej ligi. Nie ukrywamy, że mamy do siebie pewne pretensje. Typując wynik spotkania całkowicie zbagatelizowaliśmy świetną formę BEemki przy jednoczesnym nieciekawym spotkaniu Hydry z Oliwą Team. Gdybyśmy przywiązali do tego większą wagę to postawilibyśmy na komplet punktów ‘Zmotoryzowanych’. Gracze Daniela Podgórskiego od pierwszego gwizdka sędziego zakomunikowali, że powalczą o piątą z rzędu pełną pulę. Chwilę po półmetku seta to, co rzucało się w oczy to wyższa kultura gry BEemki, która najzwyczajniej w świecie popełniała mniej błędów od rywali. Po jednym z wielu problemów w komunikacji w zespole Hydry, BEemka wyszła na prowadzenie 15-11 i po chwili spokojnie wygrała partię do 15. Druga odsłona to skuteczna gra BEemki w ataku i bardzo dobra gra w obronie. Nawet jeśli nie udawało im się kończyć akcji za pierwszym razem to wyprowadzane przez nich kontry były już skuteczne. Po jednej z nich, na tablicy wyników było 11-8 dla BEemki i kilkupunktowej zaliczki, zespół Daniela Podgórskiego już nie wypuścił. Najgorsze dla Hydry miało jednak dopiero nadejść. Dyspozycja ‘Bestii’ w trzeciej odsłonie była…bardzo słaba, choć wiecie jakiego określenia chcieliśmy użyć. Początek seta to 7-0 dla wicelidera rozgrywek. Dalej było już 10-4 i do plejady nieudanych elementów w teamie Hydry można było śmiało dorzucić problemy z przyjęciem zagrywki Rafała Kusiaka. Tak pokaźna zaliczka w połowie seta sprawiła, że BEemka bez większych problemów dowiozła zwycięstwo do końca. Brawo, to była naprawdę bardzo ważna wygrana.

Flota Active Team 2 – Oliwa Team

W dość powszechnej opinii, drużyna, która przegra spotkanie miała w konsekwencji pożegnać się z czasem z drugą klasą rozgrywkową. Choć sprawa nie jest jeszcze przesądzona to we wtorkowy wieczór obie drużyny zrobiły bardzo ważne kroki. Flota w kierunku utrzymania w drugiej lidze, natomiast Oliwa w kierunku trzeciej. Ależ to był rozczarowujący występ ‘Oliwiaków’. No bo wiecie. Gdyby nie ostatnie spotkanie, w którym team Dawida Karpińskiego zaprezentował się naprawdę bardzo dobrze w konfrontacji z Hydrą to nie dawalibyśmy im większych szans. Dyspozycja we wspomnianym spotkaniu sprawiła jednak, że w lepsze dni drużyny z ‘serca Gdańska’ nabrało się bardzo dużo osób. Pierwszy set rywalizacji rozpoczął się od wyrównanej walki. Choć Oliwa niezbyt dobrze radziła sobie na skrzydłach to kontakt z rywalem utrzymywała za sprawą środkowych (10-10). O ile w ataku szło im całkiem nieźle to Oliwa miała w dalszej części problem z ustawieniem dobrego bloku, a znajdująca się na autostradzie ekipa Floty postanowiła to wykorzystać (16-11). Końcowa faza seta to spokojne ‘dowiezienie’ wyniku przez ‘Granatowych’. Środkowa partia to najbardziej wyrównany i emocjonujący set, w którym na półmetku mieliśmy remis po 12. Choć w dalszej części Flota prowadziła już 19-16 to Oliwa zanotowała w końcówce zryw, który dał im wyrównanie po 19. Końcówka to skuteczne ataki skrzydłowych Floty, które zapewniły im drugie zwycięstwo w sezonie. Na tym Flota nie chciała jednak poprzestawać. Do ‘podniesienie z parkietu’ był bowiem trzeci punkt. Od samego początku seta, Flota dominowała nad rywalem ‘kulturą gry’. Mniej błędów oraz więcej precyzji to elementy, które sprawiły, że Flota w połowie seta prowadziła już 13-7 by po chwili zgarnąć szalenie istotny komplet oczek.