Za nami środowa seria gier, w której doszło do dziewięciu pojedynków. Z bardzo dobrej strony pokazała się ekipa Floty TGD Team, która mimo, że nie była faworytem starcia, rozbiła za komplet punktów pokiereszowany Maritex. Emocji nie zabrakło również w starciu czwartej ligi, gdzie Speedway AWKS napotkał niespodziewane problemy z Chilli Amigos. Zapraszamy na podsumowanie!
Old Boys – Staltest Pomorze 2-1 (21-13; 19-21; 21-17)
Mimo parszywego rozpoczęcia sezonu Jesien’25, zespół Old Boys przystępował do spotkania z łatką zdecydowanego faworyta starcia. W tej samej zapowiedzi wskazywaliśmy jednak, że dyspozycja graczy Staltestu w meczu z Energa Treflem Gdańsk sprawiała jednak, że w naszym odczuciu nie pozostawali oni bez szans na zdobycz punktową. Pierwszy set rywalizacji rozpoczął się w koszmarny dla Staltestu sposób. Po serii siedmiu (!) błędów z rzędu, gracze Arkadiusza Kozłowskiego rozpoczęli seta od stanu 3-9. Choć z czasem zaczęli grać coraz lepiej to o odrobieniu strat nie mogło być już mowy (21-13). Przez długi czas środkowego seta wydawało się, że w drugim secie wszystko idzie w tę samą stronę. Na półmetku seta, Old Boys prowadzili 9-5. Z czasem po kilku atakach Tadeusza Jakubczyka oraz Jakuba Klimczaka, Staltest doprowadził do wyrównania (11-11). Drugą część seta to wyrównana gra ’łeb w łeb’, po której mieliśmy remis 19-19. W końcówce zespół w białych strojach popełnił błąd, a po zrobieniu przejścia – Arek Kozłowski popisał się asem serwisowym, dającym Staltestowi wyrównanie w meczu (21-19). Ostatni set to już przewaga graczy Bartłomieja Kniecia, którzy wygrali seta do 17. Mimo zwycięstwa, czują oni z pewnością spore rozczarowanie. W środowy wieczór zamiast dwóch punktów miały być trzy, a mecz miał być czymś w rodzaju nowego otwarcia.
Maritex – Flota TGD Team 0-3 (17-21; 16-21; 16-21)
Po środowej serii gier, nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Maritex od początku obecnego sezonu pogrążony jest w ogromnym kryzysie. Zgodnie z tym o czym pisaliśmy w zapowiedziach – wygrana z Aqua Volley była tylko pudrowaniem trupa, który koniec końców i tak zdaje się być bardzo niemrawy. Kiedy przyszło do rywalizacji z drużyną silniejszą niż wspomniana Aqua Volley, przekonaliśmy się, że Maritex tak naprawdę ‘pływa bez majtek’. W pierwszym secie rywalizacji, zespół Karoliny Kirszensztein błyskawicznie objął prowadzenie, które z czasem wynosiło już pięć oczek (14-9). Solidna zaliczka wystarczyła Flocie do tego by bez większych problemów wygrać do 17. Dość ciekawie wyglądał drugi set rywalizacji, przynajmniej do pewnego momentu. Na półmetku seta, mieliśmy bowiem remis po 12 i to właśnie wtedy, doszło do koszmarnej kontuzji rozpoczynającego przygodę z Inter Marine SL3 – Macieja Sieluka. Mimo niekorzystnej sytuacji, która wciąż siedziała w głowach graczach Floty, potrafili oni się sprężyć i po punktach Szymona Dobrzenieckiego oraz Sebastiana Sołtysa – wygrać do 16. Sama wygrana z Maritexem była wystarczającą niespodzianką. Mimo to, widząc, że rywal opiera się o liny ringu i nie ma ani ochoty, ani siły by stawić czoła przeciwnikom, gracze Floty postanowili to wykorzystać i pójść po pełną pulę. Nie dość, że Maritex zaczął coraz gorzej przyjmować to na dodatek wyglądało to tak, jakby mieli już ‘wywalone’ i nie zależało im na wyniku. Niezwykle przykry widok. Tak czy siak, to rzecz jasna nie wina świetnie dysponowanej Floty, która zainkasowała komplet punktów i przesunęła się na szóste miejsce w tabeli – brawo!
MysterElektroRockets – Wolves Volley 1-2 (12-21; 21-13; 11-21)
Po bardzo niemrawym początku sezonu w wykonaniu Wolves Volley – ‘Wataha’ miała jeden plan. Odbić się od dna ligowej tabeli. Okazja do tego wydawała się kapitalna. Rywalem drużyny Karola Ciechanowicza był bowiem beniaminek trzeciej ligi – MysterElektroRockets. Tak jak wspominaliśmy, team z Karczemek jeszcze w obecnym sezonie nie wygrał i nic nie wskazywało na to, żeby ta sytuacja miała w środę ulec zmianie. Potwierdzenie naszej tezy dostaliśmy już na początku spotkania, które rozpoczęło się kapitalnie dla Wolves Volley. Po ataku powracającego do składu Tomasza Głębockiego, objęli oni prowadzenie 11-6. W dalszej części seta, zespół z Karczemek miał spore problemy z zatrzymaniem skrzydeł rywali. Co rusz skutecznie atakował albo wspomniany Głębocki, albo Szymon Merski. Efekt był taki, że ‘Wilki’ wygrały premierową partię do 12. Po tak świetnym wejściu w mecz nie sądziliśmy, że będziemy świadkami większego ‘twistu’. Ku naszemu zaskoczeniu, w środkowej partii przebudzili się gracze Pawła Urbaniaka. Trzeba przy tym przyznać, że gra w tej odsłonie była bardzo szarpana. A to kilka punktów przewagi wypracowywał team MER (9-5), a to Wolves Volley niwelowali straty (10-9). Bardzo ważnym momentem seta były trzy asy serwisowe Macieja Łyszczarza z rzędu. Chwilę później gracze MysterElektroRockets prowadzili bowiem 16-11 i w konsekwencji, po kilku minutach cieszyli się z doprowadzenia do wyrównania (21-13). Dobra dyspozycja drużyny oraz świetne momentum rozpaliły z pewnością wyobrażenia teamu Pawła Urbaniaka o trzecim secie. Niestety dla nich – nic dobrego ich już nie spotkało. Finałowa odsłona od początku przebiegała pod dyktando ‘Wilków’, którzy po kilku punktach Tomka Głębockiego, objęli prowadzenie 10-5 i tym samym ‘zabili emocję w meczu’ (21-11).
Chilli Amigos – Speedway AWKS 0-3 (19-21; 19-21; 12-21)
Sami nie wiemy, które określenie wpisuje się lepiej w DNA graczy Chilli Amigos. Pomóżcie nam z tym:
- Grali pięknie jak nigdy, ale przegrali jak zawsze
- Nikt nie przegrywa w tak pięknym stylu jak Chilli Amigos.
Trudny wybór, prawda? Trzeba przyznać, że w powyższych zdaniach jest mnóstwo racji. Dochodzimy bowiem do momentu, w którym zespół Chilli Amigos jest przez nas chwalone, a koniec końców po trzech meczach mają zero wygranych. Owszem – wciąż broni ich dotychczasowy, piekielnie trudny terminarz. W środowy wieczór, zespół ‘Papryczek’ podejmował Speedway AWKS, który na inauguracje wygrał dwa mecze, a później miał dłuższą przerwę. Już w zapowiedziach wskazywaliśmy, że mecz z ‘Amigos’ będzie dla AWKS największym dotychczasowym wyzwaniem, aczkolwiek nie powinno stanowić problemu dla rozpędzonej ekipy w ‘żółto-czarnych’ strojach. Czy tak było? Cóż – nie do końca. Choć spotkanie rozpoczęło się idealnie dla faworyta (8-3), to z czasem tracili oni przewagę punktową, oraz psychologiczną. Pod koniec Chilli Amigos zdołali doprowadzić do wyrównania po 19, ale po raz kolejny w historii – to rywale wytrzymali lepiej ciśnienie (21-19). Po takim secie należałoby jednak wyciągnąć jakieś wnioski, aczkolwiek poszło z tym średnio. Drugi set to jeszcze większa przewaga ‘Amigos’, którzy po ataku Piotra Kochanowskiego, prowadzili 17-13. Choć całość seta była naprawdę dobra, to zabrakło wieńczącej akcji. Opieszałość Chilli Amigos wykorzystali po chwili gracze AWKS, którzy doprowadzili do wyrównania po 19 i za sprawą dwóch bloków Łukasza Niewiadomskiego – zapewnili sobie drugi punkt w meczu. Trzeci set to partia bez historii. Chilli Amigos nie zdołało już postraszyć rywali, w efekcie czego, wracali z Ergo Areny bez jakiegokolwiek punktu.
Kraken Team – Hydra Volleyball Team 0-3 (19-21; 12-21; 18-21)
W ostatnim magazynie podkreślaliśmy jak świetnie radzą sobie od dłuższego czasu gracze Kraken Team. Podkreślaliśmy to, że w naszym odczuciu są oni teamem, który jak jest faworytem to niemal nigdy nie zawodzi. W środę na graczy Roberta Skwiercza czekało jednak bodajże najtrudniejsze zadanie w sezonie Jesień’25. Znaleźć sposób na ogranie faworyzowanej Hydry Volleyball Team, która w trzeciej lidze nie znalazła jeszcze rywala w ‘tej samej wadze’. Mimo to – spotkanie pomiędzy liderem, a wiceliderem trzeciej ligi zapowiadało się dość ciekawie, bo podskórnie przeczuwaliśmy, że Kraken ‘tanio skóry nie sprzeda’. Przekonaliśmy się o tym już w pierwszym secie rywalizacji, gdzie Hydra w związku z pewnymi problemami w przyjęciu nie mogła odskoczyć rywalom. Przez niemal całego seta mieliśmy zatem wymianę ‘punkt za punkt’ i w taki sposób dotarliśmy do końcówki seta, gdzie czarna tablica wyników wskazywała remis po 18. W końcówce więcej zimnej krwi zachowali faworyci, którzy po ataku ‘Dumy Łobza’ – Remigiusza Maczana, zapewnili sobie wygraną seta do 19. Środkowa odsłona to najmniej interesująca partia w meczu. Stało się tak za sprawą dużej dysproporcji pomiędzy drużynami. Po dwóch atakach z rzędu Daniela Gierszewskiego – było w zasadzie pozamiatane (12-5 -> 21-12). Ostatni set to kolejna podjęta przez Krakena próba na ogranie faworyzowanego rywala. Do stanu 13-13 obie drużyny toczyły wyrównany bój. Sytuacja zaczęła się zmieniać w drugiej części seta, gdzie Hydrze udało się odskoczyć rywalom na trzy punkty. Jak najczęściej w tym meczu – za sprawą środkowego z urokliwej miejscowości w województwie zachodniopomorskim (19-16). Ostatecznie po punkcie nad wyraz często wspomnianego gracza oraz skutecznym ataku Danielsza Gierszewskiego, Hydra zapewniła sobie trzeci punkt meczu i fotel lidera trzeciej ligi – brawo!
Speednet 2 – Fux Pępowo 0-3 (15-21; 18-21; 17-21)
Dla graczy z Pępowa, mecz ze Speednetem 2 był inauguracją sezonu Jesień’25. Tak podpowiadała nam intuicja, aczkolwiek zastanawialiśmy się czy to nie pierwszy ‘kontakt z halą’ od czasu ostatniego meczu w maju. Jakby tego było mało, sytuacja ‘Koniczynek’ skomplikowała się już w pierwszych minutach spotkania, kiedy kontuzji kolana doznał przyjmujący – Cezary Labudda. Mimo niesprzyjających okoliczności, to gracze w czarnych strojach prowadzili od początku grę (11-6). Już po chwili było 16-10 i stało się jasne, która z drużyn wygra seta. Środkowa odsłona była już wyraźnie ciekawsza. Przez długi czas to ‘Programistom’ wiodło się lepiej. Kiedy po bloku Kamila Szlejtera, czarna tablica wyników wskazywała trzypunktowe prowadzenie Speednetu (12-9), gracze Fuxa zmuszeni byli wziąć czas. Jak się po chwili okazało – był to strzał w dziesiątkę, a gra ‘zielono-czarnych’ wyglądała już zupełnie inaczej, lepiej. Po kilku atakach debiutującego w rozgrywkach Kornela Krakowskiego, Fux Pępowo objął prowadzenie 18-16, a po chwili cieszył się z drugiego punktu w meczu (21-18). Ostatni set to do pewnego momentu najrówniejszy i najciekawszy set w meczu (11-11). Chwilę po półmetku stało się jasne, że team, który jako pierwszy odskoczy rywalom – wygra tę partię. Sztuka ta udała się ‘Koniczynkom’, którzy za sprawą duetu Krakowski-Bruchmann, wysunęli się na prowadzenie 16-13. Choć po chwili Speednet 2 zanotował jeszcze pewien zryw (16-16), to ostatnie słowo należało już do Fuxa Pępowo, który notuje pierwszą wygraną w sezonie Jesień’25.
Kraken – Aqua Volley 3-0 (21-14; 21-17; 21-14)
Dwa punkty po meczach z Flotą TGD Team oraz Maritexem sprawiły, że w obozie Aqua Volley zrodził się zuchwały plan pod kryptonimem: ‘czas na tryumf’. Cóż stało na przeszkodzie? Aqua pokazała wcześniej, że może grać z teoretycznie mocniejszymi rywalami, natomiast ich przeciwnik – Kraken, że nie jest taki mocny jak mogłoby się wydawać. Potwierdzeniem tej tezy była porażka ‘Bestii’ z BL Volley. Skoro udało się jedenastej silę poprzedniego sezonu, to czemu w tym przypadku miałoby być inaczej? Cóż – zuchwałe plany mają to do siebie, że często nic z nich nie wychodzi. Właśnie tak było w przypadku środkowego spotkania, które powiedzmy sobie wprost – było jednostronnym widowiskiem. Po kilku atakach powracającego do składu Vlada Krolenko, stało się jasne, która z drużyn wygra premierową odsłonę (11-6). Drugi set rozpoczął się od prowadzenia Krakena 5-1. Mimo to, Aqua zdołała doprowadzić do wyrównania po 7, a w dalszej części – wysunąć się nawet na prowadzenie 13-11. Przenosząc to na lekkoatletyczną bieżnie – zbyt szybkie i mocne tempo sprawia nieraz, że po pewnym dystansie nie ma się już sił, a inni nas w tym czasie wyprzedzają. Tak było i wczoraj, bo po kapitalnym fragmencie Aqua Volley, nastąpił ich ‘odpływ’ i to Kraken postawił na swoim (21-17). Ostatni set to już wyraźna przewaga Krakena od pierwszej do ostatniej piłki w meczu. Ostatecznie finałowa partia zakończyła się zwycięstwem faworyta do 14. Dzięki kompletowi punktów, Kraken wskakuje w ligowej tabeli na trzecią lokatę – brawo!
Merkury – Tufi Team 2-1 (7-21; 21-17; 21-17)
Porozmawiajmy o faktach. Merkury jeszcze nigdy nie przegrał seta do 7, a 16 września zapisze się czarnymi zgłoskami na kartach historii tej drużyny. Od dziś – zakładamy, że przez kilka kolejnych lat, bardzo słabe sety będziemy zderzać z tym, co w środę wieczorem wydarzyło się na boisku numer 2. Absolutnie skandaliczna, bezzębna, bezbarwna, tragiczna i żenująca postawa pięciokrotnych Mistrzów Inter Marine SL3. Byliśmy świadkami seta, który nie miał prawa się wydarzyć. Merkuremu nie wychodziło absolutnie nic, a Tufi Team uderzało w nich jak w bęben. Tak – te same Tufi, które już przed meczem było skazywane na porażkę i na to, że będzie to jednostronne widowisko. Cóż – w pierwszym secie było. Cała sytuacja pokazała, że zespół Mateusza Woźniaka potrafi grać w siatkówkę i jest w stanie z powodzeniem rywalizować w pierwszej lidze. Brakuje im regularności i tego by świetnych setów nie przeplatać tymi dużo słabszymi. Owszem – w środowy wieczór nie mieli jakiś bardzo słabych momentów. Ot – Merkury po pierwszym secie się przebudził i wygrał. Na początku napisaliśmy jednak, że musimy trzymać się faktów. Są bowiem również te wygodne dla zespołu Piotra Peplińskiego i te, o których Tufi Team chciałoby zapomnieć. Środowe spotkanie było bowiem ósmym spotkaniem obu drużyn i jednocześnie ósmą wygraną Merkurego. Tak czy siak – mimo wygranej, gracze w granatowych strojach obudzili się dziś z ogromnym kacem moralnym.
EKO-HURT – Fux Pępowo 2-1 (22-20; 21-17; 15-21)
Po zwycięstwie ze Speednetem 2 za komplet punktów, stało się jasne, że przed graczami z Pępowa o wiele trudniejsze zadanie. Z drugiej strony, team ‘Koniczynek’ miał świadomość jak ex-Mistrzowie Inter Marine SL3 zaprezentowali się w meczu z Challengers. Precyzując – wiedzieli, że rywal nie jest nietykalny i bez jakichkolwiek kompleksów rozpoczęli pierwszego seta rywalizacji. Chwilę po połowie seta, stabilnie grający gracze z Pępowa prowadzili już 14-9 i absolutnie nic nie wskazywało na to, że ich sytuacja może ulec pogorszeniu. Po chwili gracze z Pępowa mieli jednak potężne problemy ze skończeniem akcji i po kilku kontrach ‘Hurtowników’, mieliśmy remis po 16. Choć Fux nie odpuszczał to po walce punkt za punkt, więcej szczęścia mieli gracze Eko-Hurt, którzy po asie serwisowym Jakuba Górki, mogli cieszyć się z wygrania premierowej partii do 20. Środkowy set nie był już tak emocjonujący. Eko-Hurt rozpoczął tę partię od mocnego uderzenia i po kilku wymianach, prowadzili już 10-3. Kiedy na tablicy wyników było 14-9, to zastanawialiśmy się czy nie jesteśmy świadkami powtórki z pierwszej partii, gdzie wysoka przewaga nic finalnie nie dała. Eko-Hurt zdołał uniknąć jednak błędów swoich rywali i po chwili, mogli się cieszyć z trzeciej wygranej w sezonie Jesień’25. Do ‘podniesienia z parkietu’ pozostał jednak trzeci punkt, który do stanu 13-13 był bardzo wyrównaną partią. Po bardzo ważnych punktach Damiana Wiśniewskiego oraz Maksymiliana Magdziarka, ‘Koniczynki’ wysunęły się na prowadzenie 18-14 i po chwili cieszyli się z jednego punktu. Plan kreślony przez Redakcję na środowy wieczór się ziścił. Fux miał sięgnąć po cztery punkty i dokładnie tak się stało.