Liga: Trzecia Liga – Wiosna 2021

Speednet 2 – Team Looz

Pojedynek pomiędzy będącą w kapitalnej formie drużyną Team Looz a okupującą ostatnie miejsce w ligowej tabeli drużyną Speednet 2 miał być przysłowiowym spacerkiem. Ot, beforkiem przed wieczornym piwkiem w domowym zaciszu. Miało być 3-0, które zbliżyłoby drużynę do wymarzonego celu. Dodatkowo, punkty te miały zostać zdobyte po linii najmniejszego oporu. Czy tak doprawdy było? Cóż, pierwszy set wyglądał tak, jakby obie drużyny uprawiały inny sport. Podczas, gdy w przypadku Team Looz była to siatkówka to w niektórych momentach wydawało się, że ‘Programiści’ pomylili dyscyplinę i grają w dwa ognie. Żarty żartami, ale problem z przyjęciem sprawił, że ich rywale – Team Looz byli stroną dominującą w tej partii i w pełni zasłużeni wygrali ją do 7. Nie ukrywamy, że nie mieliśmy zbyt wygórowanych oczekiwań przed drugą odsłoną. Ta, zaskoczyła nas jednak bardzo mocno. Podobnie zresztą jak postawa graczy Speednetu . Początek seta w ich wykonaniu był bardzo dobry. Dodatkowo, na taki, a nie inny obraz tej partii nałożyła się niemoc w ataku graczy w czarnych trykotach. To wszystko sprawiło, że przez większość partii to właśnie ‘Programiści’ prowadzili. W drugiej części seta zanosiło się nawet na sporego kalibru niespodziankę, czy nawet sensację. Biorąc pod uwagę ostatnią formę Team Looz, za taką należałoby uznać stratę seta ze Speednetem 2. Mimo tego, że ‘Różowi’ prowadzili w tym secie (15-9) to finalnie, dali się dogonić swoim rywalom i przegrali tę partię do 18. Trzeci set nie obfitował już w takie emocje. Gracze Team Looz podeszli do tej partii skoncentrowani, jakby wyciągnęli wnioski z drugiego seta. Finalnie, dzięki takiej postawie wygrali tę partię do 12 i cały mecz 3-0, dzięki czemu, obecnie są już wiceliderem rozgrywek.

Craftvena – Team Looz

W zapowiedziach przedmeczowych pisaliśmy, że Team Looz złapał ostatnio taką formę, że nie zdziwilibyśmy się, gdyby wygrali całą trzecią ligę. Ich poprzednie trzy mecze zakończyły się wynikami 3-0, dzięki czemu drużyna wskoczyła do czołowej piątki trzeciej ligi. Jak wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Byliśmy niemal przekonani, że Team Looz w meczu z Craftveną będzie chciało sięgnąć po komplet punktów, i co chyba ważniejsze – ma ku temu wszelkie argumenty. Mecz sąsiadów w tabeli rozpoczął się od prowadzenia Team Looz (7-3). Z czasem wynik ten był jeszcze bardziej okazały (11-3), ale po kapitalnym otwarciu przyszedł moment, w którym drużyna zaczęła popełniać błędy. Tych nie było rzecz jasna na tyle dużo, aby zmieniły oblicze seta, w którym to Team Looz był stroną dominującą. Set zakończył się ich wygraną 21-12 i jeśli mielibyśmy jednym słowem wskazać taki stan rzeczy, napisalibyśmy: przyjęcie. W drugim secie Craftvena zaczęła grać w końcu na miarę swoich możliwości. Partia ta była bardzo wyrównana – niestety tylko do jej połowy (9-9). Od tego momentu drugi bieg włączyli gracze Team Looz i finalnie wygrali ją do 14. Trzeba jednak przyznać, że w drugiej odsłonie Craftvena zaprezentowała się o niebo lepiej niż w pierwszym secie, co pozwalało sądzić, że trzeci set będzie wyrównany, nie tylko do pewnego momentu. Cóż, to było klasyczne zderzenie oczekiwań z rzeczywistością. Looz rozpoczął tę partię od prowadzenia 6-0. Dalej nie mieli odrobiny litości dla swoich rywali i finalnie set ten zakończył się jednym z najwyższych wyników w trzeciej lidze, w obecnym sezonie.

Craftvena – Speednet 2

O mobilizację w drużynie Craftveny w czwartkowy wieczór byliśmy spokojni. W trakcie wieczornej sesji, ekipa Bartka Zakrzewskiego miała zaplanowane dwa spotkania. Pierwszym rywalem była drużyna Speednet 2, drugim zaś Team Looz. Biorąc pod uwagę sytuację w tabeli czy sam potencjał obu drużyn wydawało się, że spotkanie do którego miało dojść o godzinie 19:00 było tym teoretycznie łatwiejszym zadaniem. Z drugiej strony, takie mecze bywają bardzo często problematyczne, o czym w czwartek przekonała się chociażby ekipa Portu Gdańskiego. Craftvena, w odróżnieniu od ‘Portowców’, podeszła do spotkania bardzo skoncentrowana. Gracze w czarnych koszulkach pamiętali, co wydarzyło się 5 listopada i zaczęli mecz od prowadzenia 3-0. Po kilku chwilach okrzyknięty jakiś czas temu Wilfredo Leonem Łukasz Anyszkiewicz doprowadził do wyrównania. Z czasem Speednet prowadził już nawet 10-7, ale później nastąpił moment, w którym przez długi czas nie mogli zrobić przejścia. Z trzypunktowego prowadzenia zrobiło się po chwili 21-12 dla ‘Czarnych’ i nie mamy tu bynajmniej na myśli ekipy, w której występuje wspomniany wcześniej Łukasz Anyszkiewicz. W drugim secie Craftvena zagrała jeszcze lepiej niż w pierwszym. Speednet nie był w stanie nawiązać równorzędnej walki, w efekcie czego Craftvena wygrała do 11. Trzeci set, podobnie jak dwa pierwsze, rozpoczął się od prowadzenia Craftveny. Po asie serwisowym Bartka Zakrzewskiego było już 13-8 i w zasadzie emocje w tym spotkaniu się skończyły. Craftvena w dobrym stylu wygrała spotkanie w stosunku 3-0.

Port Gdańsk – DNV S*M*A*S*H

Przed czwartkowym spotkaniem pisaliśmy o tym, że ‘Portowcy’ chcąc nawiązać wynikami do poprzednich, bardzo udanych sezonów, muszą wreszcie spiąć cztery litery i wygrać mecz za komplet punktów. Przed meczem drużyna znajdowała się bowiem na szóstym miejscu w ligowej tabeli, które jak wiadomo nie premiuje do gry w grupie mistrzowskiej i walki o medale. Czwartkowe spotkanie miało dać również odpowiedź na to, czy problemy ‘Portowców’ były chwilowe, czy może są one nieco głębsze. Ponadto, w meczu przeciwko DNV, w protokole meczowym było trudno szukać najskuteczniejszego gracza Portu – Karola Polanowskiego. To nie koniec niespodzianek. W trakcie spotkania na rozegraniu zobaczyliśmy Piotra Baja. Początek meczu należał do drużyny DNV, która szybko wypracowała sobie kilkupunktową zaliczkę (5-2). Z czasem ‘Portowcy’ zdołali wyrównać, ale druga połowa seta należała do DNV, które dość niespodziewanie wyszło na prowadzenie 18-10. Kiedy wydawało się, że koniec pierwszej partii jest już na wyciągnięcie ręki, ‘Portowcy’ wzięli się w garść i zaczęli powoli odrabiać punkty. To, że drużynie z doków udało się wygrać tę partię jest po prostu niebywałe. Z pewnością DNV mogło po tym secie czuć duże rozczarowanie. Drugi set, podobnie jak pierwszy, rozpoczął się lepiej dla DNV. To trwało jednak krótką chwilę, bowiem ‘Granatowi’ wyszli na prowadzenie 8-4. W trakcie seta, mimo słabszych fragmentów, w których rywal wyrównywał stan rywalizacji to jednak ‘Portowcy’ kontrolowali przebieg gry. Ostatecznie partia ta zakończyła się wynikiem 21-18. Do pełni szczęścia, ekipa Arkadiusza Sojko musiała postawić kropkę nad ‘i’ i wygrać ostatniego seta. Ten zaczął się dla nich wyjątkowo niekorzystnie (1-7). Z czasem drużyna zdołała zniwelować stratę, ale DNV w tym secie było za mocne i pewnie wygrało go do 11. Trzeba przyznać, że było to zdecydowanie najlepsze spotkanie drużyny z ulicy Łużyckiej. Przy odrobinie szczęścia to właśnie oni powinni dziś wygrać mecz. Jeśli chodzi o Port to z obecną formą o grupę mistrzowską będzie niezwykle trudno.

Dziki Wejherowo – Wirtualna Polska

O godzinie 20:00 obie drużyny przystąpiły do drugiego spotkania we wtorkowy wieczór. Po pierwszym meczu, oba zespoły mogły czuć pewne rozczarowanie. Dziki Wejherowo dość nieoczekiwanie straciły jeden punkt w rywalizacji z Niepokonanymi PKO Bank Polski, natomiast Wirtualna Polska, po wyrównanym boju, musiała uznać wyższość Craftveny. Bezpośrednia rywalizacja pomiędzy dwiema drużynami była zatem okazją do poprawienia sobie humorów. Faworytem spotkania była drużyna Dzików, która wyszła na prowadzenie 7-1. Podobnie, jak to miało miejsce w meczu z Craftveną, na ‘sypie’ w drużynie WP zobaczyliśmy Michała Doroza. Po chwili, WP udało się nadrobić kilka punktów (7-4), ale kapitalna seria na zagrywce Jakuba Knittera sprawiła, że Dziki odjechały rywalom na 12-4. W dalszej części seta, Dziki kontrolowały przebieg seta, a jedyne co ich wyprowadzało z równowagi to piłki, które nad wyraz często wpadały na parkiet z sąsiednich boisk. W drugim secie, podobnie jak to miało miejsce w poprzednim meczu, doszło do roszady. Klaudia Kuźniewska przeszła na rozegranie, natomiast Michał Doroz od początku tej partii zameldował się piekielnie mocnym atakiem. Druga partia była najbardziej wyrównaną ze wszystkich trzech setów. Dziki zdołały odjechać swoim rywalom dopiero przy stanie 14-13 i ostatecznie wygrali tę partię do 17. Trzeci set rozpoczął się od dobrej zagrywki Mateusza Stasiaka. Dziki na początku tej partii prowadziły już 6-1, co w dużym stopniu ustawiło tę partię. Mimo, że drużyna z Wejherowa prowadziła już 20-10 to w końcówce kilka punktów po mocnej zagrywce zdobył Michał Doroz i ostatecznie WP uległa w tej partii do 14, a w całym meczu 0-3.

Dziki Wejherowo – Niepokonani PKO Bank Polski

We wtorkowy wieczór drużyna Dzików Wejherowo miała zaplanowane aż dwa spotkania. Pierwszym rywalem ekipy Filipa Stabulewskiego byli Niepokonani PKO Bank Polski. Nie ma się co oszukiwać. Na papierze pojedynek wydawał się starciem Goliata z Dawidem. Przypomnijmy, że przed spotkaniem Dziki miały na swoim koncie pięć zwycięstw z drużynami znajdującymi się w górnych partiach tabeli. Dodatkowo, wygrane te zostały odniesione bez straty choćby punktu. Z drugiej strony, drużynie w czerwonych koszulkach zdarzyło się również spotkanie z Team Looz, kiedy na tle swoich rywali wypadli dość słabo. Przed meczem można było się zatem zastanawiać, czy mecz z Looz był tylko wypadkiem przy pracy. Drużyna Dzików rozpoczęła spotkanie w pięciu graczy. Z czasem do zespołu dołączył Jakub Knitter. Pierwsza partia zaczeła się od wyrównanej walki punkt za punkt. Pierwsi z paktu wypisali się ‘Dzikusy’, którzy po asie serwisowym Macieja Iwana wyszli na prowadzenie 11-7. W końcówce pierwszej partii ‘Bankowcy’ zaczęli gonić. Po asie serwisowym Radosława Byszuka mieliśmy 20-19 dla drużyny z Wejherowa, która po chwili zakończyła pierwszą odsłonę. W drugim secie gracze w czerwonych koszulkach, również za sprawą tego, że wreszcie grali w komplecie, prezentowali się znacznie lepiej. Efekt dobrej gry miał swoje odzwierciedlenie w wyniku, który był bardzo okazały (21-10). Trzeci set rozpoczął się bardzo dobrze dla ‘Bankowców’. (6-0) Nieoceniony ponownie okazał się Tomasz Remer, którego rywale nie byli w stanie zatrzymać. Ponadto, nie byli również w stanie skończyć własnej akcji. Wypracowana spora zaliczka, pozwoliła ‘Bankowcom’ na sięgnięcie po punkt. Ze wszystkich ośmiu rywali, z którymi grała drużyna z Wejherowa, tylko Team Looz oraz właśnie oni potrafili urwać punkty Dzikom.

Craftvena – Wirtualna Polska

Śmierć, podatki i przegrana Wirtualnej Polski z Craftveną. Na początku podsumowania tego meczu, pozwoliliśmy sobie parafrazować słowa Benjamina Franklina w sposób, który dobrze opisuje spotkania obu drużyn w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta. Nie wiemy jaka była przyczyna takiego stanu rzeczy. Być może właśnie wola odwrócenia karty przeciwko Craftvenie, ale… na początku meczu na rozegraniu wystąpił najskuteczniejszy gracz Wirtualnej Polski w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta – Michał Doroz. Nie wiemy, jaki był dokładnie pomysł na to spotkanie, ale taka, a nie inna decyzja trącała trochę sabotażem. Dość powiedzieć, że wspomnianego wcześniej gracza niektórzy widzieliby na ‘bombie’ w pierwszej lidze. Czy na rozegraniu również? Hm… niekoniecznie. Początek meczu rozpoczął się od prowadzenia Craftveny 5-1. Mimo czteropunktowej przewagi, Wirtualna Polska zdołała zbliżyć się do swoich rywali na jeden punkt (10-9,) a następnie uzyskać przewagę (14-12). Ich rywale – Craftvena mieli w tym fragmencie spore problemy z wykończeniem własnej akcji. Właśnie dla takich momentów drużyna powinna brać czas. Po nim, ekipa w czarnych koszulkach wróciła zupełnie odmieniona, w efekcie czego wygrała pierwszą partię do 17. Na początku drugiego seta – Michał Doroz wrócił na skrzydło. Po wyrównanej pierwszej części partii, w drugiej WP odpaliło, w efekcie czego wyszli na kilkupunktowe prowadzenie i doczekali się piłki setowej (20-16). Mimo dwóch niewykorzystanych szans i pewnej nerwówki z tego tytułu, graczom w ‘biało-czerwonych’ barwach udało się zakończyć tę partię do 18. O wygranej musiał zadecydować trzeci set. Ten, podobnie zresztą jak cały mecz, był bardzo wyrównany. Końcówka należała jednak do Craftveny i to oni mogli cieszyć się z trzeciej wygranej w sezonie Wiosna’21.

DNV S*M*A*S*H – Allsix by Decathlon

Zgodnie z tym, o czym pisaliśmy w przedmeczowych zapowiedziach, planem drużyny ze sklepu sportowego na poniedziałkowy wieczór było zdobycie pięciu oczek. Pierwszym rywalem drużyny Allsix by Decathlon byli gracze DNV S*M*A*S*H. Ci drudzy przed spotkaniem mieli bilans siedmiu porażek z rzędu, co z pewnością niekorzystnie wpływało na morale drużyny. Te, nie były bynajmniej lepsze w momencie, w którym gracze DNV uświadomili sobie, z jaką drużyną będą rywalizować. Allsix by Decathlon w obecnym sezonie sprawuje się bardzo dobrze, co z resztą potwierdził w poniedziałkowy wieczór. Mecz rozpoczął się zgodnie z planem, nakreślonym przez graczy z ulicy Kartuskiej. Po dwóch asach serwisowych Szymona Piaskowskiego Decathlon wyszedł na prowadzenie (5-2). Po pewnej chwili DNV dzięki dobrej grze doprowadziło do wyrównania (8-8). Po kilku mocnych atakach, Decathlon wyszedł na prowadzenie (14-10) i wygrał seta do 14. W drugim secie uwypukliły się problemy DNV, które wciąż towarzyszą drużynie w białych trykotach. W partii tej, DNV miało spore problemy z przyjęciem, przez co przegrali ją do 10. Na potwierdzenie tych słów, ostatni punkt w secie, po zagrywce zdobył Jakub Mierzicki. Trzeci set dość nieoczekiwanie dostarczył najwięcej emocji. Mimo początkowego prowadzenia Allsix, gracze DNV zdołali doprowadzić do wyrównania (7-7). Z czasem Allsix wyszedł na dwupunktowe prowadzenie, które gracze utrzymali niemal do zakończenia spotkania. Mimo to musieli do samego końca być skoncentrowani, bowiem DNV prezentowało się w tej partii zdecydowanie najlepiej. Ostatecznie odsłona ta zakończyła się wynikiem 21-18, a cały mecz 3-0 dla Decathlonu.

Team Looz – Dziki Wejherowo

Spotkanie pomiędzy Team Looz a Dzikami Wejherowo anonsowaliśmy jako hit trzecioligowych rozgrywek. Przypomnijmy, że zmierzyły się w nim: drużyna, która jak dotąd wygrała wszystkie mecze w stosunku 3-0 (Dziki) oraz drużyna, która kilka dni temu pokazała kapitalną formę w meczu przeciwko ekipie Port Gdańsk. Mimo, że przed spotkaniem jako faworyta wskazaliśmy Dzików to podskórnie przeczuwaliśmy, że Team Looz będzie najtrudniejszym z dotychczasowych rywali drużyny Filipa Stabulewskiego. Początek meczu rozpoczął się dość wyrównanie. Pierwsi na prowadzenie wyszli gracze Radosława Sadłowskiego (12-6). Na taki, a nie inny wynik złożyły się dobra gra Looz oraz spora liczba błędów własnych Dzików. Wraz z biegiem pierwszego seta, problemy te zdawały się piętrzyć. Problem z przyjęciem i wykończeniem własnej akcji uniemożliwił graczom z Wejherowa nawiązanie walki i ostatecznie set ten zakończył się wynikiem 21-16 dla Team Looz. Drugi set nie odmienił gry drużyny w czerwonych strojach. Dziki wciąż popełniały szkolne błędy, np. wtedy, kiedy popełnili błąd ustawienia, przez co punkt zdobyli ich rywale. Mimo wyrównanego środka seta, końcówka należała do Team Looz, którzy dzięki skutecznej grze na siatce wygrali partię do 17. Trzeci set był najbardziej wyrównany. Był to również set, w którym wydawało się, że Dzikom uda zdobyć się choćby punkt. Po dwóch asach serwisowych kapitana graczy z Wejherowa, drużyna ta wyszła na prowadzenie 17-15. Na asy Filipa Stabulewskiego po chwili odpowiedział jednak środkowy Team Looz – Hubert Pora i po chwili Team Looz cieszył się z kompletu punktów. Niesamowita metamorfoza drużyny, która na naszych oczach w ostatnich dniach zamieniła się z poczwarki w motyla.