Spotkanie z Eko-Hurtem miało dla Merkurego taki ładunek emocjonalny, że trudno nam zdobyć się na jakieś błyskotliwe porównanie. Faktem jest to, że gdyby Merkury przegrał w czwartek kolejne spotkanie – wówczas znalazłby się w ogromnych tarapatach i ich gra w grupie mistrzowskiej, stanęłaby pod ogromnym znakiem zapytania. To byłoby z kolei zdecydowanie największą sensacją obecnego sezonu, a nawet ostatnich kilku edycji. Wygrana w czwartkowy wieczór nie była rzecz jasna oczywista. Rywal szykowany na czwartkowy mecz, był przeciwnikiem z wagi ciężkiej, który również ma mnóstwo argumentów do tego by wygrać. Początek spotkania pokazał jednak, że Merkury bardzo dobrze poradził sobie w kryzysowej sytuacji. To gracze Piotra Peplińskiego zdominowali swojego przeciwnika i szybko objęli prowadzenie 11-6. Z pewnością ‘Hurtownikom’ nie pomogły kłótnie z sędzią prowadzącym zawody, za co gracze Konrada Gawrewicza zostali ukarani czerwoną kartką. Dalsza część seta to walka punkt za punkt, która jak wiadomo oznaczała pewną wygraną Merkurego. W drugiej partii, czterokrotny Mistrz SL3 musiał się napocić nieco mocniej. Do połowy seta było bowiem po 10 i trudno było ocenić, która z drużyn wygra tę odsłonę. Odskoczyć swoim rywalom, udało się Merkuremu, który zdołał sforsować zasieki rywali i po ataku Macieja Mozola, objąć prowadzenie 16-13. Dalsza część partii upłynęła pod kontrolą ‘Planetarnych’ a to oznaczało, że drużyna w granatowych strojach przełamała koszmarną passę spotkań bez zwycięstwa. Do podniesienia z boiska pozostał jeszcze trzeci set. Przez niemal całą partię nieznaczną, ale jednak przewagę posiadała drużyna Piotra Peplińskiego. Pod koniec seta, mieli oni nawet kilka piłek meczowych (20-17), ale w końcówce – Eko-Hurt pokazał prawdziwy sportowy charakter i rzutem na taśmę zapewnił sobie jeden punkt w meczu.
Liga: Pierwsza Liga – Wiosna 2023
CTO Volley – Volley Gdańsk
Do wtorkowego spotkania z CTO Volley, drużyna Volley Gdańsk podchodziła z wiedzą na temat tego – jak zakończyły się dwa poprzednie spotkania ‘Szachistów’. Było to o tyle ważne, że Szach-Mat zdawał się być jednym z przeciwników, z którym ‘żółto-czarni’ będą bić się o utrzymanie. Jako, że gracze Dawida Kołodzieja wykręcili świetny wynik czterech na sześć oczek, przedmeczowa presja na Volleyu stała się jeszcze większa. Presja i przedmeczowa napinka to jedno, ale koniec końców – umiejętności też tu są bardzo ważne, a te umówmy się – były po stronie graczy z Malborka. Mimo to, ‘żółto-czarni’ od początku spotkania prezentowali niezłą formę, po której na tablicy wyników było po 12, a następnie po 16. Końcówka seta obfitowała w długie i bardzo emocjonujące wymiany. To co kiedyś charakteryzowało Volley Gdańsk – to kończyło się swego czasu z korzyścią dla ‘żółto-czarnych’. Czasy się jednak zmieniły, a wraz z nimi karta się odwróciła. Ilekroć widzieliśmy mega długą wymianę, to po chwili ręce w geście tryumfu podnosili gracze w pomarańczowych trykotach. Ostatecznie – pierwszy set padł ich łupem po wyniku 21-18. Czy mimo, że wynik wskazuje na to, że drugi set był bardziej wyrównany to możemy tak napisać? Cóż – niekoniecznie. W środkowej partii to CTO Volley kontrolowało przebieg gry i prowadzili przez większość seta. W końcówce było nawet 17-12, ale w dość ważnym momencie, prowadzącemu ‘pomarańczowy bolid’ się coś pomyliło i zamiast docisnąć pedał gazu – omyłkowo nacisnął hamulec. To z kolei sprawiło, że Volley odrobił kilka punktów, ale gdy zrobiło się naprawdę gorąco – ostateczny cios zadał środkowy CTO – Ariel Tański. Trzeci set, cóż – odbył się. Finałowa partia rozpoczęła się od prowadzenia CTO 9-4, po którym, gracze w pomarańczowych strojach nie dali już sobie zrobić krzywdy i powrót do Malborka, upłynął im w dobrych nastrojach związanych z przywdzianiem koszulki lidera.
CTO Volley – Szach-Mat
Niezależnie od tego, ile kurtuazyjnych słów o klasie wtorkowych rywali, wypowiedzieliby gracze CTO Volley – wiedzieliśmy swoje. Gracze z Malborka przyjechali we wtorkowy wieczór w jednym celu – zdobycia kompletu sześciu punktów w dwóch meczach. To pozwoliłoby drużynie w pomarańczowych strojach na samodzielną ucieczkę i pozostawienie za sobą ‘ligowego peletonu’. Patrząc czysto teoretycznie – zadanie to wydawało się być stosunkowo proste. Siódma oraz ósma drużyna w lidze, nie są przecież zespołami, z którymi CTO miałoby sobie nie poradzić. Mimo to – uskrzydlona po imponującym zwycięstwie z Hydrą, ekipa Szach-Matu – nie zamierzała ‘klękać’ przed pretendentem do mistrzowskiego tytułu. W pierwszym secie – to Szach-Mat wyglądał na tych ‘kozaków’ w odróżnieniu od CTO Volley, które wyglądało tak, jakby mieli niestrawność po niedzielnej sałatce warzywnej. Z połączenia tych czynników – wynik na tablicy (10-4) dla Szach-Mat stał się faktem. W dalszej części seta, gracze z Malborka próbowali gonić wynik, ale były to starania daremne. Grająca bardzo dobrą siatkówkę – ekipa Szach-Mat sięgnęła po czwarty punkt we wtorkowy wieczór (21-14). To co się wydarzyło w premierowej odsłonie – wyraźnie rozjuszyło drużynę CTO, która od samego początku drugiego seta – z wściekłością rzuciła się na rywala, chcąc udowodnić swą dominację. Po świetnej serii na zagrze Bartosza Sobstyla – CTO Volley prowadziło 8-0 i zasadniczo – był to koniec emocji w tej odsłonie (21-8). Trzecia partia wyglądała nieco inaczej. Do pewnego momentu mogliśmy mieć nadzieję na potencjalną – emocjonującą końcówkę (11-11). Druga część finałowego seta to jednak widoczna przewaga graczy w pomarańczowych strojach, którzy ostatecznie wygrali tę partię do 13.
Hydra Volleyball Team – Szach-Mat
Po wynikach z zeszłego tygodnia – Redakcja oraz Eksperci wskazali, że to Hydra Volleyball Team wygra spotkanie. Cała trójka wskazała jednak, że będzie to wyrównany mecz. Cóż – nasze predykcje można rozbić o kant tyłka. Tak się bowiem składa, że zostając przy tematach królewskiej gry – Szach-Mat przypominał w tej partii Magnusa Carlsena, a Hydra Volleyball Team – za przeproszeniem – kolesia, który pomylił Szachy z Warcabami. Co ciekawe – w pierwszym secie, Szach-Mat zdawał się droczyć ze swoim rywalem, a nawet pozwolił mu uwierzyć, że to on wygra tę partię. Mimo że po ataku Sebastiana Konarzewskiego, było 13-8 dla Hydry, to żadna z jej głów nie uchroniła ‘Bestii’ przed nadchodzącą katastrofą. Każdy kolejny punkt zdobyty przez Szach-Mat budował tę drużynę, która rosła na naszych oczach do tego stopnia, że zastanawialiśmy się czy w przygotowanych butelkach pod kotarą – nie mieli przypadkiem ‘gumisiowego soku’. W drugą stronę – Hydra popełniała tyle błędów w ataku, po których spuszczała głowy, że wiedzieliśmy jak to się skończy. Klasyka gatunku drodzy Państwo. Podpuścić – skasować. Po come-backu w iście Wielkanocnym stylu – Szach-Mat nie miał najmniejszych problemów z tym, by wygrać drugą oraz trzecią partię. Tak jak napisaliśmy na początku – ten fragment meczu był walką nierówną, brutalną i koniec końców – smutną dla Hydry. Pisaliśmy o tym w zapowiedziach. Drużyna, która przegra spotkanie będzie miała morale na poziomie nizinnym z żuławów wiślanych. A Szach-Mat? Z pewnością mogą być z siebie bardzo zadowoleni. Kto wie – być może właśnie we wtorkowy wieczór odwróciła się wreszcie niekorzystna karta?
Eko-Hurt – Volley Gdańsk
Po istnym szaleństwie, które wyczynia się ostatnio w pierwszej lidze stało się jasne, że jeśli ‘Hurtownicy’ wygrają z mającym problemy Volleyem Gdańsk za komplet punktów – wówczas wskoczą na fotel lidera pierwszej ligi. W realizacji nakreślonego scenariusza, Eko-Hurt musiał radzić sobie bez najskuteczniejszego gracza obecnego sezonu – Igora Ciemachowskiego. Środowe spotkanie rozpoczęło się od wyrównanej walki obu stron. Uważamy, że Volley Gdańsk – szczególnie w pierwszej odsłonie zaprezentował najlepszą formę spośród ostatnich spotkań. To sprawiło, że ‘Hurtownicy’ przez długi czas nie potrafili sforsować zasieków ‘żółto-czarnych’. Co więcej – po skutecznych blokach Michała Mysłowskiego oraz Kuby Roszyka, to Volley Gdańsk zdawał się być bliżej wygranej premierowego seta. W dalszej części, Volley Gdańsk zrobił jednak to, czego udało im się unikać przez większość seta – zaczął popełniać błędy. Dzięki nim – Eko-Hurt wróciło z dalekiej podróży i wyrównali. Dalszą część już znacie. Druga odsłona nie była już tak emocjonująca. W secie tym – w ekipie Eko-Hurtu mieliśmy niecodzienny widok. Rozgrywającego, który dotychczas grał wszystkie mecze ‘od deski do deski’ zastąpił debiutujący w SL3 – Damian Grzesiak. Debiut wypadł naprawdę pozytywnie, bo w połowie tej partii – ‘Hurtownicy’ prowadzili 12-7. Pięciopunktowe prowadzenie sprawiło, że Eko-Hurt mógł pozwolić sobie w dalszej części seta na grę ‘punkt za punkt’ (21-16). W ostatnim secie, na tablicy wyników również było 12-7. Różnica pomiędzy dwoma setami była jednak taka, że tym razem Volley Gdańsk podjął raz jeszcze rękawice. W efekcie – zniwelowali oni stratę do zaledwie jednego oczka (16-15), ale ostatnie słowo, należało do Eko-Hurtu, który tym samym, zameldował się na fotelu lidera rozgrywek.
Hydra Volleyball Team – Speednet
Można powiedzieć, że cała liga grała dla Speednetu. W poniedziałkowy wieczór – Merkury w przegrał dwa spotkania a na dodatek, we wtorkowy dołożył kolejną porażkę. To oznaczało, że jeśli Speednet wygra z ‘czerwoną latarnią’ ligi – ekipą Hydry Volleyball Team to na półmetku ligowych zmagań, będzie liderem rozgrywek. Poprzeczka, przed graczami Marka Ogonowskiego nie została powieszona przesadnie wysoko. Jak do tej pory – Hydra rozegrała pięć spotkań w elicie i ani razu, nie zdołała zdobyć choćby punktu. Z drugiej strony – nos podpowiadał nam, że jeśli Speednet ma okazję pogubić punkty, to to zrobi. Wszak mówimy o ekipie, która nad wyraz często wygrywa spotkania w stosunku 2-1. To, że spotkanie przegrają, nie mieściło nam się jednak w głowie. W pierwszej odsłonie byliśmy świadkami wyrównanej gry, która trwała do stanu 10-9 dla Hydry. W drugiej części seta, ‘Bestia’ wykorzystała kłopoty w ataku oraz przyjęciu swoich rywali i w konsekwencji, odjechała na cztery punkty (15-11). W dalszej części, Speednet próbował jeszcze ratować sytuację (17-16), ale po kilku atakach Sebastiana Konarzewskiego w końcówce – Hydra cieszyła się z pierwszego punku w sezonie Wiosna’23. Druga odsłona rywalizacji to wyraźna przewaga brązowych medalistów poprzedniego sezonu. Tym razem to Hydra popełniała sporo błędów, a to z kolei sprawiło, że Speednet objął prowadzenie 15-8 i po chwili wygrał tę odsłonę. Ostatni ‘rozdział’ rozpoczął się idealnie dla ‘Bestii’. Najsilniejszą z głów Hydry w tej partii okazał się Daniel Gierszewski, na którego barkach spoczywało budowanie przewagi graczy w złotych strojach. W połowie seta, na tablicy wyników było już 11-6 dla graczy Sławomira Kudyby, po którym pierwsza wygrana w sezonie Wiosna’23, była już na wyciągnięcie ręki. Dalsza faza tego seta to konsekwentne odrabianie strat przez Speednet (16-15). W końcówce – sprawy w swoje ręce ponownie wziął wspominany wcześniej Daniel Gierszewski i to właśnie po jego końcowym ataku, gracz ten utonął w objęciach kolegów z drużyny, którzy wspólnie świętowali bardzo cenną wygraną.
film dzięki uprzejmości Hydry Volleyball Team
AIP – Merkury
Hej Merkury, graliście w to kiedyś? Nie wiemy jak zabrać się za pisanie podsumowania spotkania. Merkury podchodził do wtorkowego meczu po serii dwóch porażek z ZCP Volley Gdańsk oraz CTO Volley. Żebyśmy się dobrze zrozumieli – już te wyniki wydały się mega dziwne, wszak drużyna Piotra Peplińskiego nie zwykła przegrywać dwóch spotkań z rzędu. Wtorkowa konfrontacja z beniaminkiem rozgrywek, miała być czymś w rodzaju plastra na otwartą ranę. Potencjalna wygrana Merkurego nie sprawiłaby, że ‘pacjent byłby już zdrowy’. Wygrana pozwoliłaby raczej ‘ugasić pożar oraz rozpocząć proces gojenia’. Jak wyszło? Cóż – w najgorszy dla Merkurego sposób. Początek rywalizacji nie wskazywał jednak na to, jak potoczy się spotkanie. Po dwóch atakach Macieja Mozola oraz Arka Kowalczyka – Merkury objął prowadzenie 4-0, po którym ‘Przyjaciele’ musieli wziąć czas. Po chwili, na parkiet wróciła odmieniona drużyna, bowiem po kilku wymianach, na tablicy wyników było już 7-5 dla beniaminka rozgrywek. W dalszej części seta, utrzymywała się kilkupunktowa przewaga AIP i kiedy po jednym z kolejnych ataków Mariusza Seroki, na tablicy wyników było 18-14, sprawa była już przesądzona. To co działo się w drugim secie, wykracza poza pewne normy. Sorry, ale tak nie gra mistrz. W skrócie – Merkury był zaledwie tłem dla grających kolejny świetny mecz, graczy AIP. Początek tej partii rozpoczął się od stanu…8-1 dla ‘Przyjaciół’. Z czasem, Merkury się nieco ogarnął i zdołał nawet zniwelować stratę do zaledwie trzech oczek, ale jak się okazało – po chwili zalała ich kolejna fala tsunami, która sprawiła, że AIP wygrało tego seta do 12. Ostatnia odsłona to walka o honor Merkurego. Partia ta rozpoczęła się identycznie jak pierwszy set. Prowadzenie Merkurego 4-0 jak się wcześniej okazało, nie było dobrym prognostykiem dla tej drużyny. W połowie seta, gra się wyrównała (10-10), ale pod koniec seta – znowu kapitalnie prezentowali się gracze AIP, którzy odskoczyli rywalom na cztery punkty (17-13). Mimo że w końcówce Merkury zdołał doprowadzić do wyrównania po 20, to jednak – ostatnie słowo należało do absolutnie najlepszej drużyny trwającego jeszcze tygodnia, która po meczu wskoczyła na fotel lidera. A Merkury? Cóż – obrona mistrzowskiego tytułu jeszcze nigdy nie była tak zagrożona jak obecnie. Co więcej – coraz mniej osób w nią jeszcze wierzy.
Merkury – CTO Volley
Jesteśmy obecnie świadkami bezprecedensowej sytuacji. Owszem – Merkury przegrał już kiedyś dwa spotkania z rzędu, ale wówczas, zdobywał w obu meczach po jednym punkcie. Po ubiegłotygodniowej porażce z ZCP Volley Gdańsk, wiele osób zastanawiało się czy był to jedynie ‘wypadek przy pracy’. Cóż – chyba jednak nie. W poniedziałek – czterokrotny mistrz Siatkarskiej Ligi Trójmiasta okazał się słabszy od CTO Volley i trzeba przyznać, że wygrana graczy z Malborka jest absolutnie niezaprzeczalna. Nikt o zdrowych zmysłach nie może mówić, że równie dobrze mógłby wygrać Merkury. To po prostu nie przejdzie. CTO wygrał w pełni zasłużenie i szczerze powiedziawszy, chyba nawet samych graczy z Malborka dziwiło to, jak łatwo im przyszły trzy punkty. Co więcej – poniedziałkowe spotkanie udowodniło coś jeszcze – istnieje życie CTO bez Adama Sobstyla, gdzie w poprzednich spotkaniach – ciężar zdobywania punktów spoczywał w dużej mierze na jego barkach. Co do samego meczu – owszem, były w nim wyrównane fragmenty. Po nieudanym początku, Merkury zdołał odrobić straty i doprowadzić do wyrównania po 15. W końcówce – gracze z Malborka, a konkretniej Łukasz Negowski oraz Mikołaj Skotarek zdobyli kilka oczek, które pozwoliły CTO na odskoczenie, a w konsekwencji wygranie seta. Najciekawiej było w środkowej odsłonie. Mimo że w pewnym momencie, na tablicy wyników było 17-12 dla świetnie dysponowanych ‘Pomarańczowych’, to w dalszej części – Merkury zdołał zniwelować straty do jednego oczka (19-18). Finalnie, dla CTO skończyło się wyłącznie na strachu i trzecia wygrana z Merkurym w SL3 stała się faktem. Obu drużynom, pozostało powalczyć o ostatni punkt w meczu. Jako, że CTO rozgrywa zazwyczaj dwa spotkania jednego dnia to do Malborka wraca z minimum trzema oczkami na koncie. Nie inaczej miało być w poniedziałkowy wieczór, gdzie mierzyli się tylko z Merkurym. Trzecia odsłona to ‘la zabawa’ graczy w pomarańczowych strojach. Gracze z Malborka szybko objęli prowadzenie 10-5, po którym – ich wygrana była wyłącznie formalnością. Dzięki trzem oczkom, wskakują oni na fotel lidera i obecnie – to właśnie CTO ma komfortową sytuację w walce o mistrzowski tytuł.
BEemka Volley – AIP
Przyznamy się bez bicia – takiego obrotu spraw to się nie spodziewaliśmy. No bo gdzie tu znaleźć logikę w tym, że chwilę wcześniej AIP rozegrało wyrównany bój z Szach-Matem, z którym – nie tak przecież dawno, BEemka bez trudu wygrała? Jak znaleźć logikę w tym, że AIP nie ma najmniejszych problemów z tym by ograć BEemkę, która w obecnym sezonie wygrała przecież mecze, a z Szach-Matem, który szuka obecnie formy, ma większy problem? No bo powiedzmy sobie szczerze. Od początku rywalizacji z BEemką to AIP było stroną absolutnie dominującą. Ostatni raz, tak stłamszonych ‘Zmotoryzowanych’ widzieliśmy 21 marca, kiedy mistrz SL3 – Merkury, ‘zmiótł ich z planszy’. Nie inaczej było w poniedziałkowy wieczór, w konfrontacji z AIP. Gracze Adriana Ossowskiego rozpoczęli spotkanie ‘z grubej rury’. Po punktowym bloku, środkowego – Kirila Bohdana, AIP objęło prowadzenie 9-3. Kiedy jednak BEemka zbliżała się do swoich rywali (12-10), kolejną świetną serią punktów przy ‘zagrze’ Rafała Dobrowolskiego, popisał się beniaminek rozgrywek – AIP (15-10). Pięciopunktowa zaliczka na tym etapie seta wystarczyło do tego, by ‘Przyjaciele’ cieszyli się z wygranej. W drugim secie – emocję zostały zabite jeszcze szybciej niż w premierowej partii. Po jednym z ataków Janka Krasińskiego, na tablicy wyników było 7-1 dla AIP. W dalszej części seta, po kilku atakach Tomasza Ćwiertni, było już 15-8 i dalsza cześć seta to tylko ‘pudrowanie wyniku’ przez BEemkę. Ostatnia odsłona nie przyniosła zwrotu akcji. Nadal to ‘Przyjaciele’ dominowali na parkiecie. Tym razem, nieco dłużej zajęło im wypracowanie sobie zaliczki. Sztuka ta, graczom AIP udała się po zagrywce Kacpra Jakubowskiego (9-5). Dalsza część meczu to schemat, który zdążyliśmy poznać w dwóch pierwszych odsłonach.
Szach-Mat – ZCP Volley Gdańsk
Po porażce z AIP, drużyna Dawida Kołodzieja, przystępowała do meczu z ZCP Volley Gdańsk z sześcioma porażkami na koncie. Co więcej – perspektywa również nie była najlepsza, bowiem w naszych oczach – ZCP było murowanym faworytem do zwycięstwa w spotkaniu. Pokazał to już pierwszy set, w którym ‘żółto-czarni’, odskoczyli w połowie partii swoim rywalom i wyszli na prowadzenie 12-9. W dalszej części, ‘Szachiści’ próbowali niwelować stratę (14-13), ale końcówka seta to pokaz mocy ekipy ZCP Volley Gdańsk i pewna wygrana do 16. Jeszcze lepiej, brązowi medaliści sezonu Wiosna’22 zagrali w drugiej odsłonie. Po kilku punktach Adriana Zajkowskiego oraz Miłosza Bazylińskiego, ZCP wypracowało pięciopunktową zaliczkę (8-3). W dalszej części seta, najaktywniejszym graczem w obozie ZCP był jednak Dawid Romaniszyn, który po kilku skutecznych akcjach, poprowadził drużynę do wygrania seta do 12. Najwięcej – i nie mówimy tu wyłącznie o emocjach sportowych, działo się w trzeciej odsłonie. Wreszcie – na zawody dojechała również ekipa Szach-Matu, którą w dwóch pierwszych setach, ograniczyła się do roli statystów. Do stanu 13-13, obie drużyny nie potrafiły wypracować sobie przewagi. Jako pierwsi, sztuki tej dokonali gracze Szach-Matu, którzy po kilku atakach środkowego – Sławomira Mizeraczyka – objęli prowadzenie 16-13. Przewaga ‘Szachistów’ zbiegła się w czasie z kilkoma decyzjami, z którymi nie mogli się pogodzić gracze w żółtych strojach. Sytuacja ta – była rzecz jasna ‘w to mi graj’ dla Szach-Matu, którzy wykorzystali dekoncentracje rywali i finalnie wygrali seta do 17.