Liga: Pierwsza Liga – Wiosna 2023

Volley Gdańsk – Hydra Volleyball Team

Tak jak wskazywaliśmy w zapowiedziach przedmeczowych – dla obu drużyn środowe spotkania zdawało się być jednym z najważniejszych pojedynków w ostatnim czasie. Wszystko za sprawą tego, że kolejna strata punktów dla obu drużyn może okazać się tragiczna w skutkach. Finalnie – punkty straciły obie ekipy i nie owijając w bawełnę – uważamy, że będą mieli one ogromne problemy z utrzymaniem w najwyższej klasie rozgrywkowej. Po rundzie zasadniczej – oba teamy mają po pięć punktów i do miejsca barażowego tracą obecnie aż cztery oczka. O tym – porozmawiamy sobie jednak szerzej za jakiś czas. Wracając jeszcze do zapowiedzi – jako faworyta meczu wskazaliśmy trzykrotnych mistrzów Siatkarskiej Ligi Trójmiasta – drużynę Volley Gdańsk. Początek spotkania zdawał się potwierdzać nasze predykcje. ‘Żółto-czarni’ po wyrównanym początku (6-6) zdołali odskoczyć swoim rywalom na trzy oczka (9-6). Mimo że z czasem Hydra zdołała zniwelować tę stratę (12-11), to jednak w dalszej części seta nie byli w stanie przerwać ataków, które co rusz penetrowały zasieki Hydry. Finalnie – pierwsza odsłona zakończyła się wynikiem 21-15 i był to doskonały prognostyk dla Volleya przed dalszą częścią seta. Niestety dla nich – w drugiej partii na parkiecie zobaczyliśmy obie drużyny w zupełnie innej dyspozycji. Wygrana Hydry w środkowej partii do 14 to wypadkowa tego, że Hydra zagrała świetnie, ale nie sposób nie wspomnieć o tym, że był to kolejny – bardzo słaby fragment ‘żółto-czarnych’ w obecnym sezonie. O zwycięstwie meczu decydował trzeci set, który rozpoczął się od wyniku…7-1 dla Hydry. W dalszej części Volley zdołał poprawić swoją grę i w jakimś stopniu im się to udało. Mimo to – Hydra nie dała już sobie zrobić krzywdy i finalnie wygrała drugie spotkanie w obecnym sezonie. Tak jak wspomnieliśmy na początku – szanse obu drużyn na utrzymanie nie są obecnie zbyt duże. Mimo to – nadal jeszcze wszystko w ich rękach. Jeśli by się udało – byłby to naprawdę jeden z większych ‘twistów’ w historii rozgrywek.

Eko-Hurt – AIP

Szerzej sytuację przed wtorkową serią gier w pierwszej lidze opisaliśmy przy okazji meczu Speednetu z Merkurym. Niezależnie od sytuacji poszczególnych drużyn – zarówno Eko-Hurt jak i AIP nie zamierzały we wtorkowy wieczór kalkulować. Co tu dużo mówić – od początku spotkania zdecydowaną przewagę miała ekipa ‘Hurtowników’, którym wychodziło niemal wszystko. Byli drużyną kompletną, na tle, której ekipa AIP wyglądała jak drużyna złożona z dzieci z Bulerbyn. Zaczęło się dosyć niewinnie, bo od prowadzenia 9-8. Po chwili rozpoczęła się kanonada na zagrywce w wykonaniu Igora Ciemachowskiego. Efekt? 17-9 i można było już myśleć o drugim secie. Jeśli ktoś pomyślał, że dysproporcja pomiędzy drużynami nie może być w drugim secie większa niż w premierowej odsłonie – musiał szybko zrewidować swoje zdanie. Dla AIP było jeszcze gorzej. Scenariusz był niemal identyczny. Wynik 9-8, po którym AIP stanęło i po chwili – nie było już czego zbierać (18-10). Różnica klas, którą mogliśmy obserwować w dwóch pierwszych odsłonach zwiastowała, że w trzecim secie – drużyna Konrada Gawrewicza nie będzie miała najmniejszych problemów, by ograć rywala. Cóż – klasyka gatunku i nasycenie się daniem głównym. Hej, Eko-Hurt, a deser? ‘Hurtownicy’ zachowali się jak swego czasu Andrew Gołota, który zamiast docisnąć chwiejącego się na nogach Riddicka Bowe – zaczął świrować. Podobne świrowanie kosztowało Eko-Hurt trzeci punkt w meczu. Ok – będąc całkowicie uczciwym musimy napisać, że AIP było w tej partii zdecydowanie lepszą wersją samych siebie i zagrali wreszcie tak jak nas do tego przyzwyczaili. Niestety dla nich – wygrana jednego seta – za przeproszeniem gówno dała. To już oficjalne – w tym sezonie grupa mistrzowska nie jest dla AIP. Mimo to – patrząc z perspektywy całej rundy zasadniczej, chłopaki naprawdę dodali kolorytu tej lidze i jak na beniaminka spisywali się rewelacyjnie.

Merkury – Speednet

Dawno w pierwszej lidze nie mieliśmy tak ciekawej sytuacji. Ok, mowa tu raczej o podziale poszczególnych drużyn na grupy mistrzowską oraz spadkową. Umówmy się – o mistrzostwie ani w przypadku Merkurego, ani Speednetu nie ma co obecnie gadać. W każdym razie – cała sytuacja w pierwszej lidze przypominała bardzo znaną i popularną zabawę na weselu, która polega na tańcu w kółeczku po środku, którego – znajduje się mniej krzeseł niż tańczących osób. Cały myk polega na tym, że w pewnym momencie – gdy przestaje grać muzyka, zainteresowane strony muszą zająć miejsce na krzesełku. Dla tego, kto się ‘zgapi’ – przygotowane jest miejsce na aucie. Przenosząc to na realia Siatkarskiej Ligi Trójmiasta – do zabawy stanęły cztery ekipy: Merkury, Speednet, Eko-Hurt oraz AIP. Finalnie – z zabawy została wykluczona ekipa AIP, która przegrała swoje spotkanie z Eko-Hurtem. Jako, że swoje spotkanie przegrała również ekipa Speednetu – o tym, która z drużyn zagra w przyszłym tygodniu w grupie mistrzowskiej zadecydowały małe punkty. Lepszy stosunek w tym przypadku miała ekipa Speednetu, czego im serdecznie gratulujemy. Z drugiej strony trzeba uczciwie przyznać, że przez bardzo długi fragment meczu – ich gra nie rokowała i wydawało się, że to właśnie drużynę Marka Ogonowskiego zabraknie wśród drużyn walczących o medale. Ostatecznie stało się inaczej. W trzecim secie zobaczyliśmy bowiem odmienionych ‘Różowych’, którzy znali swoje położenie. Mimo że po ataku ‘Bercika’ było już 14-12 dla Merkurego, to Speednet zdołał odwrócić kartę i po kilku atakach ex gracza Merkurego – Mateusza Szturmowskiego – wyjść na prowadzenie i finalnie wygrać ‘złotego seta’.

CTO Volley – ZCP Volley Gdańsk

Oj, zdziwilibyśmy się, gdyby na ostatniej prostej, drużyna CTO Volley ‘poślizgnęła się na skórce od banana’. Po rundzie zasadniczej – ‘Mechaniczna Pomarańcza’ ma komplet zwycięstw oraz pięć punktów przewagi nad wiceliderem. Ok, wiemy, że drużyny często denerwują się na Redakcje, gdy ta przedwcześnie koronuje jedną z ekip, ale naprawdę trudno uwierzyć w kataklizm, który dotknąłby obecnie CTO. Jeśli jednak by się tak stało to doszłoby do sytuacji absolutnie bezprecedensowej, o której wspominałoby się latami. Przewalić pięć na dwanaście możliwych punktów i dodatkowo założyć, że rywale będą te punkty zdobywać? Bitch – please! A może… Może obecny plan CTO jest wygranie pierwszej ligi bez jakiejkolwiek przegranej? To byłoby już naprawdę przekozackie. Dobra – na podsumowania sezonu przyjdzie jeszcze czas. Póki co – należy podsumować mecz. Ten rozpoczął się…dość nudno. Nie ukrywamy, że liczyliśmy na coś więcej, ale spore roszady w składzie ZCP sprawiły widocznie, że ‘żółto-czarni’ potrzebowali nieco więcej czasu na wskoczenie na wyższe obroty. Pierwszy set padł łupem CTO i prawdę mówiąc – chyba sami byli zaskoczeni, że wygrana przyszła im tak łatwo. Zdecydowanie trudniej było z kolei w środkowej odsłonie. Bez półśrodków – przechodzimy do samej końcówki seta, w której działo się naprawdę dużo. Co ciekawe – CTO Volley mimo iż był po raz czwarty tego dnia w opałach (w każdym secie w meczu z BEemką Volley) to finalnie za każdym razem wychodził z opresji obronną ręką. Przypadek? Nie sądzę. Ostatni set to pewien twist. Tym razem to ZCP Volley Gdańsk objął kilkupunktowe prowadzenie i wygrał seta do 16. Choć może Redakcja nie powinna tego pisać – może i dobrze się stało. Ten jeden punkt sprawia, że istnieją jeszcze szanse na emocje.

CTO Volley – BEemka Volley

Na początku podsumowania, chcielibyśmy napisać, że BEemka nam po ludzku zaimponowała. Jak na świeżo po meczu, słusznie zauważył jednak kapitan drużyny – ‘punktów im to nie dało’. Cóż – trudno się z tym nie zgodzić, choć trzeba sobie powiedzieć wprost, że z taką grą jak w poniedziałek – BEemka nie powinna mieć większych problemów z utrzymaniem. Samo spotkanie było bardzo ciekawym widowiskiem, co potwierdza suchy wynik. W każdym z trzech setów, różnica punktowa pomiędzy drużynami wynosiła zaledwie dwa małe oczka. Czy wynik zawodów mógł być inny? Oczywiście. Uważamy nawet, że BEemka zasłużyła na jeden punkt w meczu. Pierwszy set? Wyrównana gra, po której CTO Volley odskoczyło dopiero w końcówce (18-18; 20-18). Mimo, że w pierwszym secie nie narzekaliśmy na nudę, to druga oraz trzecia partia była prawdziwą ucztą dla kibiców. Pod koniec środkowej partii, po bardzo kontrowersyjnej decyzji sędzi prowadzącej zawody, na prowadzenie wysunęła się BEemka. W końcówce to ‘Pomarańczowi’ zachowali więcej zimnej krwi i wygrali tę partię do 21. Ostatni set to ponownie ogromna szansa BEemki i zawód związany z brakiem punktu. W końcówce, ‘biało-niebiescy’ mieli kilka piłek setowych, ale finalnie – i tym razem drużyna z Malborka pokazała stalowe nerwy. Co tu dużo gadać – wygrana za komplet punktów sprawiła, że na autostradzie prowadzącej do mistrzostwa – otworzyła się dla CTO bramka wjazdowa.

BEemka Volley – ZCP Volley Gdańsk

Po niezwykle ważnym zwycięstwie w meczu ze Speednetem, drużyna ZCP Volley Gdańsk przystąpiła do drugiego spotkania w piątkowy wieczór. Tym razem, mierzyli się oni z rywalem teoretycznie łatwiejszym. Poza dorobkiem z obecnego sezonu, wskazuje na to również to, że w odróżnieniu od Speednetu – BEemka zakończyła zmagania w sezonie Jesień’22 w grupie spadkowej. Wracając do piątkowego spotkania – te zaczęło się kapitalnie dla ‘żółto-czarnych’, którzy po kilku punktach Dawida Romaniszyna, objęli prowadzenie 10-6. Z czasem było już 18-9 i było to jednoznaczne z końcem emocji w tej partii. Druga odsłona była już zdecydowanie lepsza. Dość niespodziewanie, rozpoczęła się ona od prowadzenia 5-1 BEemki Volley. Mimo to – ZCP po trzech atakach z rzędu Mikołaja Lange wróciła po chwili do gry. W dalszej części seta BEemka posiadała jednak przewagę, która na tablicy wyników, wskazywała na 16-12. Jako, że ZCP miało przed oczami wizję przegranej seta sięgnęli po swoją tajną broń – Przemysława Wawera. Trzeba przyznać, że była to świetna decyzja, bo ‘żółto-czarni’ zdołali odrobić straty a nawet być już o włos od wygranej (20-18). Niestety dla nich na świetną zmianę na ‘podwyższenie bloku’ zdecydowali się również gracze BEemki. W końcówce Daniela Podgórskiego zastąpił Michał Banaś, który skutecznym blokiem wlał wiarę w serce ‘biało-niebieskich’. Po chwili bardzo ważne punkty w ataku zdobył Maciej Wysocki i finalnie – BEemka zdołała odwrócić losy rywalizacji i doprowadzić do wyrównania. Ostatni set przypominał bardziej to co oglądaliśmy w premierowej odsłonie. To ZCP dominowało w tej partii i bez większych problemów wygrali seta do 16. Dzięki dwóm zwycięstwom w piątkowy wieczór, ZCP wskoczyło na miejsce wicelidera rozgrywek.

Speednet – ZCP Volley Gdańsk

W zapowiedziach przedmeczowych dużo miejsca poświęciliśmy obecnym problemom Speednetu. Te – zniknęłyby jak za odjęciem czarodziejskiej różdżki w momencie pewnej wygranej z drużyną ZCP. Biorąc pod uwagę historyczne spotkania obu drużyn, w których za każdym razem wygrywał Speednet – było to dość prawdopodobne. Pierwszy set zdawał się potwierdzać nasze predykcję. Po dobrej zagrywce Łukasza Żurkowskiego, Speednet objął prowadzenie 8-5 i mniej więcej trzypunktową przewagę, utrzymał aż do samego końca, ciesząc się tym samym z wygranej pierwszej partii. Druga odsłona rywalizacji – dla odmiany rozpoczęła się od identycznego prowadzenia 8-5, ale tym razem to ZCP było górą. Pod koniec środkowej partii, gracze Przemysława Wawera prowadzili nawet 19-14, ale po kolejnych świetnych zagrywkach ‘Żurka’, Speednet zniwelował stratę do zaledwie dwóch oczek (19-17). Ostatnie słowo w tej partii, należało jednak do ‘żółto-czarnych’, którzy po ataku Miłosza Bazylińskiego, doprowadzili do wyrównania w setach. W decydującym o zwycięstwie secie – zadziało się coś, co trudno racjonalnie wytłumaczyć. Po ataku Michała Doroza – Speednet zdawał się być na najlepszej drodze do zwycięstwa w meczu (15-11). Po chwili – świetną grą w bloku popisała się ekipa ZCP a to sprawiło, że czteropunktowa przewaga ‘Różowych’ została błyskawicznie roztrwoniona. Dalsza część seta to mnożące się błędy ‘Programistów’, którzy mając zwycięstwo na wyciągnięcie ręki – dali się przechytrzyć ‘żółto-czarnym’, którzy potwierdzają tym samym, bardzo wysokie aspirację w obecnym sezonie.