O tym, że do utrzymania MPS Volley potrzebuje jednego punktu, było wiadomo od kilku dobrych dni. Stawka meczu ewidentnie zmotywowała graczy w niebieskich strojach, którzy tłumnie (jak na siebie) stawili się na długo przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Spotkanie rozpoczęło się dla nich w wymarzony sposób. Po skutecznych atakach Mateusza Zalewskiego oraz Kulińskiego, MPS Volley objął prowadzenie 10-6. W dalszej części Miłośnicy Piłki Siatkowej kontrolowali przebieg gry i ani na chwilę nie pozwolili rywalom na rozwinięcie skrzydeł. Efekt? Wygrana seta do 16, która zapewniła im bezpieczne przezimowanie przed edycją Wiosna’25. Dalsza część meczu nie miał już dla MPS-u znaczenia w kontekście układu tabeli. Nieco inaczej na sprawę patrzyli gracze Marka Ogonowskiego, którzy wygrywając dwa kolejne sety zapewnili sobie awans w ligowej tabeli na ósme miejsce. Środkowa odsłona to dobra gra ‘Programistów’, którzy po dwóch atakach z rzędu Kamila Lewandowskiego, objęli prowadzenie 14-9. W dalszej części było już 17-10 i kiedy zanosiło się na to, że drużyny zaraz zamienią się stronami, ‘Miłośnicy Piłki Siatkowej’ podgonili nieco wynik i finalnie przegrali tę partię do 18. Ostatni set rywalizacji wyglądał podobnie jak środkowa partia. Po skutecznym bloku grającego na środku – Marka Ogonowskiego, Speednet 2 objął prowadzenie 15-11. W dalszej części MPS zbliżył się do rywala na dwa punkty (16-14), ale ostatnie słowo należało już do ‘Różowych’.
Sezon: Jesień 2024
DNV VG – BES Boys BLUM
Do wtorkowego wieczoru, team Daniela Bąby mógł mieć nadzieję na to, że uda im się awansować do elity. Aby tak się jednak stało, gracze w szarych trykotach musieli wygrać z DNV VG i to za komplet punktów. Cóż – nie ten czas i nie ten przeciwnik, bo trzeba sobie powiedzieć wprost – gracze DNV VG na tle swoich rywali wyglądali jak profesor przy studencie i to na dodatek takim, który często zamiast być na wykładzie odsypia wczorajsze ‘balety’. Spotkanie rozpoczęło się od wspólnego badania przeciwnika, po którym czarna tablica wyników wskazywała remis 8-8. Warto podkreślić przy tym, że była to część, w której po obu drużynach widać było stawkę meczu i towarzyszące temu nerwy oraz zepsute zagrywki. Kiedy początkowy stres puścił, DNV VG po kapitalnym bloku Pawła Hulińskiego, wysunęło się na prowadzenie 14-11. Końcówka seta to bardzo dobre wymiany z obu stron, po których to DNV VG mogli cieszyć się z pierwszego punktu (21-17). Środkowa odsłona to wyrównana partia obu drużyn do stanu 10-10. Po arcyważnych zagrywkach Piotra Ścięgosza, ‘żółto-czarni’ wysunęli się na prowadzenie 13-10 i w drugiej części seta jeszcze powiększyli swoją przewagę wygrywając finalnie do 14. Tuż po ostatnim gwizdku w tej partii stało się jasne, że team Dariusza Kuny wraca na ‘salony’. Czy to nasyciło graczy w żółto-czarnych trykotach? Skądże znowu. Jak to szło? Jak kraść to miliony, jak kochać to księżniczkę a jak awansować to właśnie w takim stylu w jakim dokonali tego trzykrotni Mistrzowie SL3. Trzeci set to potwierdzenie dominacji DNV VG i ich pewna wygrana do 17, która była zwieńczeniem kapitalnego sezonu w ich wydaniu! Brawo!
Tufi Team – Flota Active Team
To już pewna tradycja w Inter Marine SL3. Pisaliśmy o tym w zapowiedzi, ale z małym wyjątkiem ilekroć mierzą się ze sobą obie drużyny – Flota Active Team dostaje po łbie. Prawdę mówiąc na mecz decydujący o podium rozgrywek, gracze Mateusza Woźniaka nie mogli trafić na lepszego dla siebie przeciwnika. Jesteśmy bowiem przekonani, że gdyby zamiast Floty rywalizowali dziś z MPS-em Volley czy Speednetem 2 to mieliby zdecydowanie większe problemy by zdobyć trzy punkty. Początek spotkania nie zapowiadał jednak, że pójdzie im ‘tak gładko’. Do stanu 13-13 trudno było określić, która z drużyn wygra. Sytuacja zaczęła krystalizować się po atakach Mateusza Woźniaka oraz Mateusza Osieckiego, po których Tufi objęli prowadzenie 15-13. Choć z czasem Flota doprowadziła do wyrównania po 18 to ostatnie słowo należało już do teamu Mateusza Woźniaka (21-18). Środkowa partia to absolutna demolka w wykonaniu ‘Tuffików’. Kiedy stało się jasne, że Flota nie ma już szans na podium rozgrywek to w drastyczny sposób przełożyło się to na ich grę. Po kilku skutecznych akcjach, Tufi prowadziło bowiem…9-2! Mając takie prowadzenie i będąc jednocześnie tak doświadczoną drużyną, Tufi nie miało problemu by ograć rywala do 10. Niestety dla nich, z boiska nr 2 napływały nieciekawe wieści. Ich główny rywal w walce o podium – DNV VG również bardzo dobrze radzili sobie z rywalem a to oznaczało, że szanse na bezpośredni awans się oddalały. Mimo to, nie przeszkodziło to graczom Tufi Team kontynuować ‘swojego meczu’. Już na półmetku po skutecznym bloku Mateusza Osieckiego, Tufi wysunęło się na prowadzenie 10-6 i w dalszej części nie dali już sobie zrobić krzywdy. Wynik 3-0 oraz rezultat meczu DNV VG – BES Boys BLUM sprawiły, że Tufi Team zagra w środowy wieczór po raz kolejny. Tym razem ich rywalem będzie Eko-Hurt a stawką meczu będzie to, która z drużyn zagra w przyszłym sezonie w elicie.
Dream Volley – MPS Volley
Mecz o wszystko. Mecz o życie. Mecz o drugoligowe być, albo nie być. Mecz, który zakończył się happy-endem MPS-u Volley i wreszcie mecz, w którym z Miłośników Piłki Siatkowej uleciało całe ciśnienie, które kumulowali w sobie przez cały sezon. Nie jest jeszcze tak, że team Jakuba Nowaka zapewnił sobie utrzymanie, ale w czwartkowy wieczór zrobił w tym kierunku olbrzymi krok. Dopiero co byli na ostatnim miejscu w lidze, a dziś są już na 10 i na pewno nie będą drużyną, która spadnie bezpośrednio. Mogą jeszcze zagrać w barażu, ale aby tak się stało musieliby przegrać ze Speednetem 2 w stosunku 0-3. A Dream Volley? Cóż – piękna historia w drugiej lidze, w której Dream Volley napisał osiem rozdziałów dobiega końca, przynajmniej na jakiś czas. Choć brzmi to nieprawdopodobnie to jednak fakty są dla ‘Marzycieli’ bezlitosne. Ostatnie miejsce w drugiej lidze plus porażki w bezpośrednich spotkaniach z drużynami walczącymi o utrzymanie dość wyraźnie pokazują, że spadek Dream Volley nie jest przypadkiem, a wypadkową pewnego procesu, który postępował od kilku sezonów. A sam mecz? Cóż – najciekawiej było w pierwszej odsłonie, w której Dream Volley po raz kolejny w tym sezonie zaprzepaścił szansę od losu i przegrał arcyważną końcówkę. Dziś możemy się tylko zastanawiać co by było, gdyby Dream wygrał pierwszego seta? Być może wówczas nie przedstawialibyśmy swojego podsumowania jak swego czasu Darek Szpakowski. Drugi i trzeci set to już wyraźna przewaga Miłośników Piłki Siatkowej, którzy do meczu ze Speednetem 2 przystępują w dobrej dyspozycji. Nos podpowiada nam, że MPS zdoła wykaraskać się z problemów i finalnie utrzymają się oni w drugiej lidze.
Hydra Volleyball Team – DNV VG
DNV VG wrócił na zwycięskie tory. Po ostatniej porażce z MPS-em Volley wielu sympatyków ‘żółto-czarnych’ zastanawiało się czy zadyszka nie przyszła w najmniej pożądanym momencie. Przed wspomnianym meczem ich sytuacja w kontekście awansu zdawała się być bowiem komfortowa. Po sensacyjnej porażce stało się jasne, że margines błędu trzykrotnych Mistrzów SL3 się drastycznie zmniejszył i w czwartkowy wieczór muszą wygrać z Hydrą. Spotkanie rozpoczęło się dla nich wybornie. Po kilku atakach Illyi Yenoshyna, DNV VG objęli prowadzenie 8-4. Z czasem team w żółto-czarnych strojach nie zwalniał i kiedy na tablicy wyników mieliśmy prowadzenie Volleya 15-9, stało się jasne, że oni już tego nie wypuszczą i po chwili faktycznie cieszyli się z pierwszego punktu w meczu (21-14). Środkowa odsłona była już zdecydowanie przyjemniejszą partią do oglądania. Do połowy seta (12-12) oglądaliśmy bowiem wyrównaną grę, która potrwała do stanu 18-17 dla DNV VG. Końcówka seta to udane ataki skrzydłowych (Koska&Yenoshyn) oraz 75 blok w historii występów w SL3 Pawła Hulińskiego (21-17). Ostatnia odsłona nie zmieniła obrazu gry. Nadal to Volley Gdańsk był stroną dominującą i na półmetku seta prowadzili już 13-6. Po chwili obie drużyny bez większego forsowania tempa dograły mecz i DNV VG mogli cieszyć się z bardzo ważnego kompletu oczek. W naszym odczuciu gwarantującego podium rozgrywek w sezonie Jesień’24. Brawo! A Hydra? Cóż – piąta porażka z rzędu jest drugą najdłuższą serią w historii niemal 100 występów w SL3. Ależ się w końcówce sezonu posypało.
Team Spontan – Kraken
Nawet najbardziej szalone scenariusze się czasami materializują. Tak było w trzech ostatnich spotkaniach Krakena. Jeszcze niedawno pisaliśmy, że do bezpośredniego awansu ‘Bestia’ potrzebuje ośmiu oczek. Uznaliśmy, że będzie to plan science-fiction, bo ich rywalami były Wolves Volley, Inter Marine Masters oraz Team Spontan. Dwie z trzech wymienionych drużyn to uznane trzecioligowe marki, które mają z pewnością ambicję by grać wyżej. Do czwartkowego meczu ze Spontanem, Kraken przystępował po zrealizowaniu 66% powierzonego zadania. Wygrali bowiem z Wolves Volley oraz Inter Marine Masters. Aby jednak awansować, ze Spontanem musieli sięgnąć po trzy oczka i my jako Redakcja w taki scenariusz nie uwierzyliśmy. Pierwsza odsłona to jednak dość gładka wygrana Krakena, który nie miał problemów z kończeniem akcji i w połowie seta prowadził sześcioma oczkami (10-4). Taka przewaga wystarczyła by w dalszej części trzymać rywala na bezpieczny dystans (21-15). Środkowa odsłona zapowiadała się naprawdę nieźle. W pewnym momencie Kraken prowadził bowiem jednym oczkiem (14-13). W kilku kolejnych akcjach potencjalna wygrana Spontana zaczęła im się wymykać z rąk. Kilka zepsutych piłek i ‘Bestia’ objęła prowadzenie 17-13, by po chwili cieszyć się z wygranej seta do 18. Tak jak wspomnieliśmy jednak na początku, team zza naszej wschodniej granicy potrzebował jednak trzech oczek. Tę presję było ewidentnie czuć. W połowie seta to Team Spontan prowadził 9-8. Choć w pewnym momencie było naprawdę gorąco, Kraken zdołał w dalszej części seta przełamać przeciwnika i wysunąć się na prowadzenie 18-15, którego już nie wypuścili (21-18). Po meczu Kraken mógł rozpocząć świętowanie. Stało się bowiem jasne, że awansowali oni do drugiej ligi. Brawo!
Inter Marine Masters – ACTIVNI Gdańsk
W ostatnim magazynie powiedzieliśmy, że jeśli ACTIVNI wygrają z Inter Marine Masters to nie dość, że przekażemy 1000 zł na cel charytatywny, to na dodatek Pani Agnieszka wymyśli nam totalnie głupie zadanie, w którym się skompromitujemy. Cóż. Moglibyśmy się w takich przypadkach zakładać i 1000 razy. Ryzyko przecież żadne. W naszym odczuciu nie było takiej mocy, która mogłaby sprawić, że ACTIVNI wygraliby w czwartkowy wieczór z ‘Mastersami’ i pozbawili ich tych samym podium rozgrywek. Spotkanie rozpoczęło się, cóż za zaskoczenie – od prowadzenia graczy w białych koszulkach. Po punkcie zdobytym dyszlem (a na dodatek tyłem do siatki) przez Andrzeja Masiaka, faworyzowana ekipa wysunęła się na prowadzenie 10-4. W dalszej części ACTIVNI zniwelowali stratę do trzech oczek (16-13), ale to by było na tyle z pozytywów. Dalsza część seta to przewaga ‘Mastersów’ i ich pewna wygrana do 14. Środkowa odsłona rozpoczęła się od dość zabawnej sytuacji, w której najbardziej doświadczona ekipa w lidze miała ogromne problemy z tym by połapać się w ustawieniu, co sprawiło, że przez chwilę zrobiło się dość nerwowo. Sytuacja z początku seta nie rzutowała rzecz jasna na to, która z drużyn dominowała. Była nią oczywiście ekipa Inter Marine, która na półmetku seta prowadziła 11-6 i nie miała problemów z tym by ograć rywala do 12. W trzecim secie team walczący o podium rozgrywek nie spuszczał nogi z gazu. Wiedząc, że w ostatecznym rozrachunku będą liczyły się małe punkty, Inter Marine ciągle naciskało rywali. Mimo to, początek trzeciej odsłony to najlepszy fragment w wykonaniu ACTIVNYCH, którzy do stanu 7-7 prowadzili z rywalem wyrównaną grę. Druga część seta to jednak wyraźna przewaga drużyny Andrzeja Masiaka, która zakończyła ligowe zmagania na trzecim miejscu i już w środę rozegrają mecz barażowy o prawo gry w drugiej lidze. Brawo!
Osada Truso – Czerepachy Volley
Nie będziemy nikogo oszukiwać. Wydawało nam się, że sytuacja Osady Truso skomplikowała się do tego stopnia, że w sezonie Wiosna’24 będą musieli przekiblować w trzeciej lidze. Wydawało nam się bowiem bardzo mało prawdopodobne, że wygrają oni z Czerepachami Volley i przedłużą swoje szanse na awans. Stało się jednak inaczej – ‘Osadnicy’ stali się pierwszą drużyna w historii, która ograła zespół ‘Żółwi’ i dzięki temu wciąż są bardzo blisko podium rozgrywek i w konsekwencji potencjalnego awansu. Sam mecz? Stał na bardzo wysokim poziomie i gdyby ktoś nie znający realiów obejrzał mecz z boku uznałby, że jest to poziom co najmniej drugiej ligi. Mecz rozpoczął się lepiej dla drużyny z Elbląga, która po kilku atakach Kacpra Bielińskiego, objęła prowadzenie 9-6. Z czasem mecz się wyrównał i choć w końcówce to Czerepachy prowadziły (19-18), to po kilku udanych atakach Grzegorza Myślińskiego, Osada cieszyła się z pierwszego punktu w meczu (22-20). Środkowa odsłona to kontynuacja wysokiego poziomu spotkania. Na półmetku seta Czerepachy zbudowały sobie czteropunktową zaliczkę (13-9). Z czasem ich przewaga topniała i pod koniec seta Osada zdołała doprowadzić do wyrównania po 20. Końcowa faza seta to walka na przewagi zakończona happy-endem ‘Żółwi’. Finałowa partia rozpoczęła się doskonale dla graczy z Elbląga, którzy w połowie seta prowadzili już 10-5. Pod koniec seta i skutecznym bloku Jakuba Górki było już 17-12, a Osada była o włos od tryumfu. Choć po chwili Mistrz trzeciej ligi zniwelował nieco straty to ostatnie słowo należało do Osady, która wygrała do 18. Aktualnie team Kacpra Bielińskiego z niecierpliwością czeka na pozostałe rozstrzygnięcia w trzeciej lidze.
BL Volley – Czerepachy Volley
Po nieudanym spotkaniu z Maritexem, nie wierzyliśmy, że BL Volley jest w stanie nie tyle co zgarnąć punkt, ale nawet w to, że mogą się zaprezentować nieźle na tle Mistrza trzeciej ligi w sezonie Jesień’24. Już po kilku pierwszych wymianach widać było jednak, że zespół w biało-pomarańczowych barwach nie wystraszył się rywala (8-10). W połowie seta zaczęła zarysowywać się coraz większa przewaga ‘Żółwi’, którzy po ataku Kirila Bohdana, objęli prowadzenie 14-9. Mimo niekorzystnego wyniku ‘Tygrysy’ nie odpuszczały i pod koniec seta przewaga faworyzowanej drużyny wynosiła już tylko jeden punkt (19-18). Ostatnie słowo w secie należało jednak do drużyny w zielonych strojach, którzy po bloku powracającego do składu Kostiantyna Rudnytskyiego, wygrali partię do 18. Środkowa odsłona rozpoczęła się od tempa, w którym ‘Żółwie’ zamieniły się w zające. Chwilę po gwizdku sędzi prowadzącej zawody było bowiem 6-1 dla drużyny w zielonych strojach. BL Volley podobnie jak w pierwszej odsłonie nic sobie z tego nie robił i po dobrym fragmencie doprowadzili do wyrównania po 11. Dalsza część seta to obraz gry, w którym trudno było połapać się, która z drużyn wywalczyła właśnie tytuł mistrzowski. Ogromna w tym zasługa ekipy BL Volley, która pokazała, że ‘niemożliwe nie istnieje’ i w dalszej części wygrali seta do 19. Wow – brawo! W trzecim secie rywalizacji BL Volley nie był już w stanie rywalizować na podobnym poziomie, co w dwóch pierwszych odsłonach. Efekt tego był taki, że rozdrażnione ‘Żółwie’ wygrały partię do 8, a cały mecz 2-1.
Dream Volley – Speednet 2
Redakcja ma tę dziwną przypadłość, że nigdy nie zapamiętuje mądrych rzeczy, a jeśli już to najczęściej jakieś głupoty. Jedną z nich jest tekst piosenki, którą kilkanaście lat temu zaśpiewała Sylwia Grzeszczak z Liberem. Zaczynała się ona tak: Kolejny dzień przynosi nam nowe szanse Nowe szanse I wierze, że nie skończy się tak jak zawsze. Moglibyśmy przytaczać kolejne wersy, które również by pasowały do aktualnej sytuacji drużyny Dream Volley. ‘Marzyciele’ do spotkania ze Speednetem 2 przystępowali z nadziejami na to, że zdołają wygrać i w konsekwencji innych zdarzeń połączonych w jeden ciąg – utrzymać się w drugiej lidze. Cóż – wygrać się co prawda nie udało, ale jeden punkt sprawia, że przed ‘Marzycielami’ kolejny refren wspomnianej wcześniej piosenki. Jeśli dziś uda im się wygrać z MPS-em to kto wie? Być może uciekną spod gilotyny? Sam mecz? Wspominając je, gracze w niebieskich strojach mają zapewne żal o to, że nie udało im się wygrać premierowej odsłony, która może być na wagę drugoligowego ‘być, albo nie być’. Choć w końcówce ‘Marzyciele’ prowadzili 18-17 to Speednet zdołał doprowadzić do stanu po 20. Końcowa faza seta to dwie zepsute zagrywki ‘Marzycieli’, które w połączeniu z udanymi akcjami Speednetu dały im wygraną do 22. Środkowa odsłona to wyraźna przewaga ‘Programistów’, którzy nie mieli problemów z ograniem rywali (21-17). Ostatni set rozpoczął się od miażdżącej przewagi graczy Mateusza Dobrzyńskiego, którzy rozpoczęli granie od prowadzenia 8-0 i mając taką zaliczkę – nie dało się jej roztrwonić (21-13).