Sezon: Jesień 2021

CTO Volley – MPS Volley

Po godzinie 21:00 niemal wszystko było już jasne. Drużyna CTO Volley po wygranej z ZCP Volley Gdańsk zapewniła sobie tytuł mistrzowski. MPS Volley wiedział z kolei, że aby znaleźć się na podium, musi z CTO zdobyć punkty. W przedmeczowej zapowiedzi pisaliśmy o podejrzeniach kilku ligowców, jakoby obie drużyny miały się ze sobą układać. Po tym, co zobaczyliśmy w środowy wieczór jesteśmy przekonani na milion procent, że była to informacja z tak zwanej dupy. W pierwszym secie stroną wiodącą była ekipa CTO Volley, która finalnie wygrała seta do 16. Przed drugą partią kapitan drużyny MPS mobilizował chłopaków i przypominał, że zagrali całkiem nieźle. W drugim secie to właśnie oni wyszli na prowadzenie 9-4. Trzeba przyznać, że CTO w tym fragmencie dało się po raz pierwszy w sezonie poznać jako drużyna, która również popełnia dużą liczbę błędów. Co by nie mówić, z kosmitów przeobrazili się oni w ludzi. Po dość wysokim prowadzeniu MPS byliśmy niemal przekonani, że za chwilę gra się wyrówna i po chwili CTO obejmie prowadzenie. Nic bardziej mylnego. Mimo, że MPS nie uniknął prawdziwego horroru w drugim secie to jednak wygrał partię, a co za tym idzie szansę na awans do drugiej ligi. To, ambitnych graczy w niebiesko-granatowych trykotach nie rozleniwiło. Całkiem słusznie uznali, że skoro można CTO ukąsić w jednym secie to czemu nie w całym meczu? Jak zaplanowali, tak zrobili. W trzeciej odsłonie to MPS miał inicjatywę i co tu dużo mówić – zasłużenie wygrał. Dla CTO, tak jak wspominaliśmy wcześniej, środowy wieczór miał słodko—gorzki smak. Z jednej strony tytuł mistrzowski, z drugiej zaś pierwsza porażka na parkietach Siatkarskiej Ligi Trójmiasta.

CTO Volley – ZCP Volley Gdańsk

Pojedynek gigantów Siatkarskiej Ligi Trójmiasta i nie mówimy tu wyłącznie o drugiej lidze, elektryzował sympatyków obu drużyn oraz obserwatorów SL3 na długo przed pierwszym gwizdkiem sędziego. W meczu o godzinie 20:00 zmierzyły się bowiem zespoły, które jako jedyne spośród 36 ekip w lidze nie zaznały do tej pory goryczy porażki. To oznaczało, że mogliśmy być pewni emocji. Trzeba zauważyć, że do tej pory drużyna CTO nie mierzyła się z tak silnymi ekipami, jak miało to miejsce w środowy wieczór. Jak wypadła? Cóż, mimo mistrzowskiego tytułu, znając ambicje graczy CTO, wyniki osiągnięte w środowy wieczór nieco popsuły daleki powrót do Malborka. Po drodze miał sączyć się Moet, a tymczasem drużyna mistrzowski tytuł opijała przy Igristoje. Ok, wiemy że koniec końców efekt jest ten sam, ale mały zgrzycik pozostaje. Ten rozpoczął się właśnie od meczu z ZCP. O ile drużyna w pomarańczowych barwach świetnie poradziła sobie w pierwszej partii, tak każda kolejna była dla nich coraz bardziej wymagająca. W efekcie tego, gracze CTO mieli problem by wygrać drugiego seta, który koniec końców przechylili na swoją stronę. Nie wiemy, czy ‘Pomarańczowi’ zlekceważyli sygnały z drugiego seta, ale w trzecim to, co w jakiś sposób upiekło się w drugiej partii, zostało wypunktowane w kolejnej. Tak. W trzeciej odsłonie wydawało się, że CTO szybko zakończy partię. Na początku prowadzili oni bowiem 8-4. Przewaga ta, jak się później okazało, nie była zbyt wysoka. Po bloku środkowego – Dawida Glanera, ZCP Volley Gdańsk doprowadził do wyrównania 12-12, a następnie po krótkiej grze punkt za punkt (16-16), trzy oczka z rzędu zdobył Maciej Jaskólski i tym samym wyprowadził ZCP na prowadzenie 19-16. Tak doświadczona drużyna nie wypuszcza przewagi w samej końcówce i tak było tym razem. To z kolei oznaczało, że CTO traci pierwszy punkt w SL3 i przynajmniej na jakiś czas musi odłożyć próbę pobicia rekordu wygranych setów z rzędu, ustanowionego przez EviRent. Z drugiej strony, aby nie było zbyt ponuro, trzeba napisać o tym, że tym spotkaniem CTO zapewniło sobie mistrzowski tytuł w 2 lidze. Brawo, winszujemy!

Dream Volley – Oliwa Team

W zapowiedzi przedmeczowej pisaliśmy, że Dream Volley od zrealizowania swoich marzeń o awansie do wyższej klasy rozgrywkowej dzielą zaledwie dwie rzeczy – wygrana za komplet punktów z Oliwą oraz wygrana drużyny CTO z MPS-em w stosunku 3-0. Cóż, pokusimy się o pewien spojler, ale Dream Volley zrobił wszystko co w ich mocy, aby wykonać swoje zadanie. Gracze Mateusza Dobrzyńskiego wygrali z Oliwą Team 3-0 i z niecierpliwością mogli oczekiwać spotkania pomiędzy CTO a MPS Volley. Zanim jednak do tego doszło, omówmy to, co działo się w bezpośrednim starciu, które rozpoczęło się tuż po 19. Stawka spotkania sprawiła, że po ‘Marzycielach’ było widać pewną ‘tremę’. W połowie pierwszego seta na tablicy wyników mieliśmy remis 10-10, a następnie 17-17. O tym, że to Dream cieszył się z wygranej w pierwszej partii zadecydowała końcówka, w której większą liczbę błędów własnych popełnili ‘Oliwiacy’, w konsekwencji czego Dream wygrał seta do 19. Kolejna odsłona również była niezwykle emocjonująca. Podobnie jak w pierwszym secie, tu również mieliśmy wyrównaną walkę do połowy (11-11) i więcej jakości pod koniec w wykonaniu Dream Volley. Trzeci set był już najmniej emocjonujący. Dzięki dobrej i zorganizowanej grze, Dream Volley wygrał ostatnią partię do 15. To oznaczało z kolei, że aby znaleźć się na podium rozgrywek MPS musiałby przegrać z CTO Volley, co biorąc pod uwagę wyniki w obecnym sezonie było przecież bardzo realne.

BES-BLUM Nieloty – Team Spontan

Ostatnie spotkanie w sezonie Jesień’21 było okazją dla zespołów do podreperowania swojego niezbyt okazałego dorobku punktowego. Mimo wszystko ranga meczu oraz fakt, że obie drużyny nie walczyły ani o podium, ani o utrzymanie sprawiły, że nie oczekiwaliśmy po meczu czegoś, po czym zbieralibyśmy szczęki z podłogi. Środowa rywalizacja rozpoczęła się od problemów w przyjęciu drużyny Team Spontan. Efektem tego było prowadzenie Nielotów 7-2. W dalszej części seta Nieloty dalej utrzymywały sporą przewagę. Po dwóch blokach z rzędu Marka Podolaka, gracze BES-BLUM prowadzili 13-7 i było wiadomo, że w tym secie krzywda im się już nie stanie. Drugiego seta Nieloty rozpoczęły od prowadzenia 7-1 i wydawało się, że podobny będzie również epilog. Mimo, że w dalszej części partii ‘Pingwiny’ prowadziły już 11-4 to jednak coraz mocniej do głosu zaczęli dochodzić gracze Team Spontan. Po fragmencie, w którym obie drużyny popełniały bardzo dużą liczbę błędów własnych Spontan zdołał doprowadzić do wyrównania 15-15. Od tego momentu, do końca seta, po obu stronach siatki mieliśmy już nieco więcej jakości. Po wyrównanej walce punkt za punkt, w końcówce Mariusz Skierkowski wraz z Jakubem Kozłowskim sprawili, że to Spontan wygrał seta. Roztrwoniona przewaga z pewnością odbiła się na postawie Nielotów w trzeciej odsłonie. Było jak po traumatycznym zdarzeniu, po którym osoba, która go doświadcza już nigdy nie wraca do stanu pierwotnego. Trzeci set lepiej rozpoczęli ‘Spontaniczni’, którzy objęli prowadzenie 5-1. Mimo, że z czasem Nieloty zdołały zniwelować nieco straty to kolejna fala Spontana sprawiła, że wygrali oni seta do 16, a cały mecz 2-1.

ZCP Volley Gdańsk – Hydra TSS Gdańsk

Przez pewien moment sezonu wydawało się, że bezpośrednia konfrontacja pomiędzy ZCP Volley Gdańsk a Hydrą TSS Gdańsk być może będzie decydowała o tym, która z ekip awansuje do elity. Ze swojego zadania wywiązała się tylko drużyna ZCP Volley, która wygrała wszystkie jedenaście spotkań w obecnym sezonie i wciąż miała realną szansę na mistrzostwo. Aby przedłużyć swoje nadzieje na złote medale, gracze Przemysława Wawera musieli w poniedziałkowy wieczór sięgnąć po komplet oczek. Pierwsza część inauguracyjnego seta była wyrównana. Po tym, jak na tablicy wyników pojawiło się 9-9, cztery błędy własne oraz jeden punkty przyjmującego Macieja Lange sprawiły, że ZCP objął prowadzenie 14-9. Wydawało się, że tak duża zaliczka sprawi, że nie będą oni mieli większego problemu z ograniem rywala. Niestety dla nich, moment ten zbiegł się z fragmentem, w którym ZCP miało problemy z przyjęciem oraz wykończeniem, a to z kolei sprawiło, że mieliśmy wyrównaną końcówkę, i dopiero w niej Volley zdołał przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. O drugim secie napiszemy z kronikarskiego obowiązku – wynik 21-12 wyraźnie pokazuje, kto w tej partii dominował. Ostatni set był nieco podobny do pierwszego. Tu ZCP również osiągnęło sporą przewagę, która w końcówce stopniała. Finalnie jednak ZCP w pełni zasłużenie wygrał całe spotkanie 3-0.

Prometheus – Volley Kiełpino

Do spotkania z Prometheusem gracze Volley Kiełpino przystępowali w momencie, w którym ‘przyklepany’ był już ich spadek. Jako, że i Prometheus miał dość klarowną sytuację to spotkanie od samego początku przebiegało w luźnej i niemal rodzinnej atmosferze. Wpływ na taki stan rzeczy miało również to, że kapitan drużyny Prometheus w rozgrywkach Żukowskiej ligi występuje w drużynie z Kiełpina. Poniedziałkowe spotkanie rozpoczęło się od prowadzenia graczy z Kiełpina (6-2). Po chwili Prometheus zdołał jednak doprowadzić do wyrównania (8-8,) a po chwili objął nawet prowadzenie 13-9. Jako, że sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie to w drugiej połowie seta bliżej wygranej byli gracze z Kiełpina, którzy po czterech punktach z rzędu Andrzeja Pipki prowadzili 15-13. Finalnie, w końcowej fazie seta, po grze na przewagi, szalę zwycięstwa na swoją korzyść przechylili jednak gracze Mykoli Pocheniuka. Drugi set rozpoczął się lepiej dla graczy z Ukrainy, którzy po ataku Vladyslava Bondara prowadzili 9-5. Podobnie, jak to miało miejsce w pierwszym secie, graczom zza Buga zdarzył się jednak dłuższy przestój, który sprawił, że Volley Kiełpino zdołało wyrównać (11-11). Partię tę jednak, podobnie jak pierwszą, wygrali gracze w niebieskich koszulkach, choć trzeba przyznać, że i tym razem nie poszło im zbyt gładko. Sił graczom z Kiełpina na stawianie oporu wystarczyło na dwa sety. W trzeciej partii Prometheus nie dał większych szans swoim rywalom i wygrał seta do 8, a cały mecz 3-0, dzięki czemu zakończyli sezon na szóstym miejscu. To może się jeszcze zmienić, bowiem w najbliższą środę swój mecz rozegra Oliwa Team.

Gonito Volley – Volley Kiełpino

Z pewnością nie tak wyobrażali sobie poniedziałkowy wieczór gracze Volley Kiełpino. W poniedziałek stoczyli oni prawdopodobnie najważniejsze spotkanie w historii Siatkarskiej Ligi Trójmiasta. Kto wie, jak potoczyłby się pojedynek, gdyby nie fala kontuzji, chorób, czy absencji poszczególnych graczy. Dość powiedzieć, że z podstawowego składu przed meczem z Gonito wypadło aż czterech graczy. To, co z pewnością jest imponujące w przypadku Volley Kiełpino to fakt, że mimo potężnych problemów kadrowych nie rozważali oni oddania meczu walkowerem. Już kilka godzin przed meczem wiedzieli, że nie mają większych szans w poniedziałkowych potyczkach, a mimo tego przyjechali na spotkanie i zaprezentowali się najlepiej jak potrafili. Sam mecz, biorąc pod uwagę okoliczności rozpoczął się w dość przewidywalny sposób. Nabuzowane Gonito Volley szybko objęło prowadzenie, które z czasem coraz to bardziej powiększali. Finalnie set ten zakończył się jednym z najwyższych wyników w obecnym sezonie. W drugim secie również nie było zaskoczenia. Mimo nieco lepszej gry Volley Kiełpino to ‘Tygrysy’ bez większych problemów wygrały drugą partię do 12. Przed ostatnim setem na graczach w biało-pomarańczowych barwach ciążyła pewna presja. Z jednej strony w dwóch pierwszych setach dość łatwo rozprawili się ze swoim rywalem. Z drugiej mieli świadomość, że wygrana trzeciego seta zapewni im utrzymanie bez konieczności grania w barażu. Mimo sporej presji, Gonito udźwignęło sytuację i dzięki kompletowi oczek zameldowali się na 11 miejscu w ligowej tabeli.

Dziki Wejherowo – Prometheus

Dość niespodziewanie, spotkanie pomiędzy Dzikami Wejherowo a Prometheusem stało się najciekawszym meczem rozgrywanym w czwartkowy wieczór. Wystarczy szybki rzut okiem na rozkład punktów w poszczególnych setach, aby domyślić się, jak ciekawe widowisko oglądaliśmy. Do spotkania drużyna Prometheus przystępowała już w szerszym składzie niż miało to miejsce w środowy wieczór z Oliwą. Początek spotkania z Dzikami rozpoczął się idealnie dla ekipy zza Buga. Przewaga 7-1 wypracowana na początku seta zdawała się być wystarczającą do tego, by spokojnie wygrać tę partię. Z czasem jednak Dziki zaczęły konsekwentnie gonić swoich rywali i sztuka ta udała się po ataku niezawodnego Adama Śliwińskiego, po którym był remis po 16-16. Od tego momentu do samego końca mieliśmy wyrównaną walkę, którą na swoją korzyść, po walce na przewagi rozstrzygnęli gracze w niebieskich koszulkach. Drugi set przejdzie do historii najciekawszych partii w historii Siatkarskiej Ligi Trójmiasta. Wpływ na taki stan rzeczy ma gra na przewagi, która trwała do stanu 29-27 dla Prometheusa. Co ciekawe, w trakcie seta żadna z drużyn nie zdołała choćby na chwilę wypracować sobie trzypunktowej zaliczki. Ostatnia odsłona, a jakżeby inaczej, również była bardzo wyrównana i emocjonująca. Finalnie partię tę wygrali gracze Mykoli Pocheniuka i dzięki kompletowi oczek wskoczyli oni na ósme miejsce w ligowej tabeli, dzięki czemu perspektywa na obecny sezon jest już zupełnie inna.

Allsix by Decathlon – BES-BLUM Nieloty

Mimo, że dwa tygodnie temu niemal wszyscy byli przekonani o tym, że Decathlon nie stawi się na meczu ci, pomimo powszechnie znanych problemów kadrowych się pojawili i co więcej, zagrali bardzo dobre spotkanie. Zanim jednak gracze z ulicy Kartuskiej się rozegrali, na parkiecie rządziła jedna drużyna – BES-BLUM Nieloty. Po wyrównanym początku 5-5 to Nieloty przejęły inicjatywę. Po chwili na tablicy wyników mieliśmy już 12-6 i w zasadzie emocje w pierwszej partii były już zakończone. Zdecydowanie ciekawiej zaczęło się robić od drugiego seta. Po wyrównanym początku (7-7) to Decathlon po dwóch blokach z rzędu Kamila Durnakowskiego wyszedł na trzypunktowe prowadzenie (10-7). Po chwili jednak Nieloty zdołały doprowadzić do wyrównania 13-13 i po chwili po skutecznym ataku oraz zagrywce Mateusza Polowca objęli prowadzenie 17-14. Trzypunktowa zaliczka wystarczyła do tego, by wygrać tę partię i w konsekwencji cały mecz. Taki wynik, o czym pisaliśmy już w zapowiedziach gwarantował Nielotom utrzymanie. To z kolei sprawiło, że ich koncentracja w trzecim secie nieco spadła. Nie ma co jednak umniejszać drużynie Allsix by Decathlon, która zagrała bardzo dobrą partię. Z perspektywy czasu, ekipa może żałować, że tak to się wszystko potoczyło. Gdyby nie problemy kadrowo-organizacyjne to z taką grą, jaką zaprezentowali w trzeciej odsłonie z Nielotami, mogliby się spokojnie utrzymać. Fakty są jednak takie, że po sezonie w drugiej lidze, Allsix by Decathlon spada do trzeciej.