Nie będziemy Was drodzy czytelnicy oszukiwać. Mecz pomiędzy Staltestem a Merkurym nie rokował zbyt mocno. Ba, wydawało nam się, że dla obu drużyn mecz będzie raczej ‘przykrą koniecznością’ niż emocjonującym starciem, które wyzwoli z dwóch ekip dodatkowe siły. Po spotkaniu możemy stwierdzić, że ostatecznie tak źle nie było. Ba, długimi fragmentami mecz mógł się podobać i gracze, którzy wybrali Ergo Arenę, a nie kanapę i tv nie mają raczej powodów do narzekań. Jako że stawka meczu nie była zbyt wielka, Merkury postanowił nieco zamieszać w składzie i kilku zawodników zobaczyliśmy na innych niż standardowych dla siebie pozycjach. Dla przykładu – Aleksandra Tobolewskiego zobaczyliśmy na lewym skrzydle i warto zaznaczyć tu, że wspomniany gracz został wybrany najlepszym zawodnikiem spotkania! Wracając jednak do samego meczu – pierwszy set to kilkupunktowa przewaga pięciokrotnych Mistrzów SL3. Chwilę po półmetku seta było 14-10 i wówczas wydawało się, że to koniec marzeń Staltestu o wygraniu seta. W dalszej części po kilku atakach Kamila Wołka oraz Ariela Ellwarda, Staltest zniwelował stratę do jednego oczka (18-17). Ostatnie słowo w secie należało jednak do graczy w granatowych strojach, którzy wygrali do 19. Na prawdziwą niespodziankę zapowiadało się jednak dopiero w drugiej odsłonie. Choć po ataku Aleksandra Tobolewskiego, Merkury prowadził już 17-14 to w końcówce Staltest doprowadził do gry na przewagi (20-20). Jakby tego było mało, do końca seta mieli aż pięć piłek setowych. Niestety dla siebie, żadnej nie wykorzystali i całą zabawę w końcówce seta zepsuł Adam Miotk (30-28). Ostatni set wyglądał tak jak wydawało nam się, że będzie wyglądał cały mecz. Precyzując – faworyt wytrącił argumenty swoich rywali. Należy przy tym zauważyć, że stało to się dopiero w drugiej części seta (9-9, 21-14).
Sezon: Grupa spadkowa – Jesień 2024 I liga
Merkury – Szach-Mat
Spotkanie na boisku numer 3 było żartobliwie anonsowane jako mecz o mistrzostwo grupy spadkowej. Obie drużyny już jakiś czas temu zapewniły sobie utrzymanie w pierwszej lidze. Mimo to, obie ekipy nie miały w środowy wieczór problemów z frekwencją. Jeśli chodzi o Merkurego, mecz był dla nich ważny z tego względu, że chcieli wziąć udany rewanż za spotkanie z rundy zasadniczej, które zapoczątkowało kryzys drużyny w granatowych barwach. Czwartkowa rywalizacja rozpoczęła się od dobrej gry pięciokrotnych Mistrzów SL3, którzy po kilku punktach dobrze dysponowanego Daniela Godlewskiego, objęli prowadzenie 15-11. Z czasem ‘Szachiści’ doprowadzili do wyrównania po 17, ale ostatnie słowo należało już do faworyta meczu, który po dwóch błędach rywali cieszył się z pierwszego punktu w meczu (21-19). Środkowa odsłona to wyrównana gra, w której z czasem Szach-Mat zdołał przejąć inicjatywę. Po ataku Mariusza Skierkowskiego, na tablicy wyników mieliśmy stan 13-10 dla graczy w czarnych strojach. W dalszej części po punkcie wspomnianego wcześniej Daniela Godlewskiego, Merkury zniwelował straty do jednego oczka (18-17). Warto zauważyć, że po tej sytuacji gracze Szach-Matu mieli spore pretensje do sędziego prowadzącego zawody. Choć momenty dekoncentracji i kontrowersji najczęściej kończą się przegraną końcówką, Szach-Mat stanął na wysokości zadania i po kilku wymianach doprowadził do wyrównania w setach (21-18). Decydujący o zwycięstwie set rozpoczął się zdecydowanie lepiej dla ‘Szachistów’. Po nieco ‘przypadkowym’ punkcie rozgrywającego – Marcina Nasiorowskiego, team w czarnych strojach prowadził 10-6. Mimo niekorzystnego wyniku, Merkury doprowadził po chwili do wyrównania 14-14, przy czym trzeba uczciwie przyznać, że duża w tym zasługa ich rywali, którzy zaczęli popełniać sporo błędów. Choć Szach-Mat miał po chwili kolejną szansę na ‘zabicie meczu’ (19-16), to w końcowej fazie seta całkowicie zablokowali się w ataku. Jako że rywalizowali z bardzo doświadczonym rywalem, Merkury nadarzającej się okazji nie wypuścił (21-19).
Old Boys – Eko-Hurt
Tak jak pisaliśmy w zapowiedziach przedmeczowych – wszystkie poniedziałkowe spotkania były o bardzo dużą stawkę. Nie inaczej było w przypadku konfrontacji drużyn, które w poprzedniej edycji rywalizowały w grupie mistrzowskiej. W poniedziałkowy wieczór walczyły o przedłużenie szans na utrzymanie. Już przed meczem było bowiem jasne, że drużyna, która przegra – zagra w przyszłej kampanii w drugiej klasie rozgrywkowej. W naszym odczuciu nieznacznym faworytem starcia byli gracze Old Boys. Nic bardziej mylnego. Już na początku spotkania Eko-Hurt wskoczył na wysoki poziom i po asie serwisowym Szymona Rachwalskiego, objęli prowadzenie 10-6. Kiedy ten sam gracz zdobył kolejny punkt z ataku, Eko-Hurt wysunął się na prowadzenie 17-11 i stało się jasne, że będą oni o krok bliżej do utrzymania niż ich poniedziałkowy rywal. Środkowa odsłona to wyrównana walka do stanu po 9. Z czasem zaczęła zarysowywać się przewaga drużyny Konrada Gawrewicza, która po ataku Pawła Dawczaka, objęła prowadzenie 15-12. Choć po skutecznych atakach Piotra Wołodźko, Old Boysi zdawali się wracać do życia (16-14), to końcowa faza seta należała do ‘Hurtowników’, którzy wygrali seta do 17 i mogli cieszyć się uniknięciem bezpośredniego spadku. Trzeci set nie miał już znaczenia dla układu tabeli i to było czuć. Precyzując – było to już bardziej sparingowe granie, które zakończyły się wygraną Eko-Hurtu do 17. Wygrana z Old Boys to jednak dopiero połowa drogi do utrzymania. W przyszłym tygodniu ‘Hurtownicy’ zmierzą się w meczu o pierwszą ligę z drużyną z drugiej ligi.
Eko-Hurt – Merkury
W zapowiedziach przedmeczowych przedstawiliśmy cztery warianty sytuacji Eko-Hurtu. W czwartkowy wieczór zrealizował się wariant numer 3, który cytujemy poniżej: ‘Eko-Hurt przegrywa z Merkurym 1-2. Wówczas muszą wygrać z Old Boys by być przed nimi w tabeli’ Choć w czwartkowym spotkaniu było bardzo blisko tego, by Eko-Hurt wygrał również pierwszego seta, a co za tym idzie cały mecz to cytując klasyka (Pudziana) – ‘to i tak by nic nie dało’. Czemu? Ano dlatego, że ‘Hurtownicy’ mają zdecydowanie gorszy bilans małych punktów niż Old Boys. To oznacza z kolei, że aby nie spaść bezpośrednio do drugiej ligi, Eko-Hurt musiałoby wygrać niezależnie, czy w czwartek zrealizował by się scenariusz 2 czy 3. Dobra – wiemy, że to nieco zawiłe więc nie komplikujmy bardziej i napiszmy kilka słów o meczu. W pierwszym secie rywalizacji Eko-Hurt był o włos od wygranej seta, co z pewnością podbiłoby ich morale przed najważniejszym meczem sezonu. Zamiast tego – ‘Hurtownicy’ zostali po raz kolejny ligowymi fajtłapami. Choć przewaga teamu Konrada Gawrewicza nie była tak wysoka jak z Old Boys, to i tak wygrywając 18-14 dali sobie wydrzeć zwycięstwo z rąk (23-21). To, co nie udało się w premierowej odsłonie, Eko-Hurt zrobił w środkowej partii. Mimo że po ataku powracającego do składu po kontuzji Marcina Sledza było 9-5 dla Merkurego, to Eko-Hurt się nieco zrehabilitował za wpadkę z pierwszego seta i tym razem to oni odrobili straty, a następnie wygrali do 17. Finałowa partia to już wyraźna przewaga pięciokrotnych Mistrzów SL3, którzy dopiero pod koniec zwolnili, a mimo to wygrali do 18.
Szach-Mat – Eko-Hurt
Nie mamy co do tego wątpliwości. Dla ‘Hurtowników’ był to jeden z najważniejszych spotkań z kilku ostatnich sezonów. Na szali znajdywało się bowiem to czy team Konrada Gawrewicza po raz pierwszy w historii spadnie do niższej klasy rozgrywkowej. Potencjalna wygrana z Szach-Matem sprawiała, że czarne myśli, przynajmniej na jakiś czas zostały oddalone. Początek spotkania należał zdecydowanie do Eko-Hurtu, którzy po trzech blokach ‘na dzień dobry’ Konrada Gawrewicza, objęli prowadzenie 5-1. Do pewnego momentu, przewaga Eko-Hurtu nie topniała. Po ataku Wojtka Ingielewicza było bowiem 14-10 a w dalszej części 18-15. Choć sytuacja Eko-Hurtu wydawała się komfortowa to po bloku Michała Bilickiego oraz asie serwisowym Michała Przekopa, Szach-Mat doprowadził do wyrównania po 18. Kiedy wydawało się, że team Dawida Kołodzieja zdołał ‘złamać przeciwnika’ i za chwilę wygra, popełnili oni kilka błędów w końcówce i z pierwszego seta cieszyli się gracze Eko-Hurt. Środkowa odsłona rozpoczęła się lepiej dla ‘Szachistów’, którzy zaczęli od prowadzenia 7-4. Po chwili trzema asami serwisowymi ‘z góry’ popisał się Wojtek Ingielewicz, który w pojedynkę doprowadził do zniwelowania strat do stanu 7-6. Dalsza część seta to wymiana ciosów, po których mieliśmy remis 12-12. Po raz kolejny dobrą robotę wykonał jednak atakujący Eko-Hurtu, który wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie 16-14. Skromna zaliczka wystarczyła po chwili do tego by przedostatnia drużyna w tabeli cieszyła się z drugiego punktu w meczu (21-19). Ostatni set to wielka szansa Eko-Hurtu na komplet oczek. Choć pod koniec prowadzili 17-16 to w końcowej fazie seta, Szach-Mat wskoczył na wysokie obroty i finalnie to oni zgarnęli ostatni punkt w meczu. Kto wie – być może właśnie na wagę utrzymania.
Old Boys – Staltest Pomorze
Gracze Staltestu znowu to zrobili. Kiedy team Arka Kozłowskiego zdobył pierwszy punkt z Eko-Hurtem, społeczność SL3 nie mogła w to uwierzyć. Z czasem zrobili to ponownie, w międzyczasie wygrali z Szach-Matem, a wczoraj – zgarnęli punkt z ekipą Old Boys, przy czym trzeba uczciwie zaznaczyć, że byli stosunkowo blisko wygranej. Podsumowując – nie są z pewnością takimi dziadami za jakich ich wiele osób uważało. Premierowy set był jednocześnie tym najnudniejszym. Do pewnego momentu tej partii, Staltest trzymał fason (10-10), ale pięć kolejnych punktów, które ułożyły pierwszego seta zdobyli gracze w białych strojach (15-10, 21-15). Środkowa odsłona rozpoczęła się idealnie dla Old Boys, którzy zdawali się iść za ciosem. Po trzech punktach z rzędu Mikołaja Nowaka, team Bartłomieja Kniecia prowadził 4-1. Mimo to, w dalszej części seta to Staltest zaczął grać świetną siatkówkę, po której objęli oni prowadzenie 15-10. Kiedy w powietrzu zaczął unosić się charakterystyczny zapach niespodzianki, ‘Dziadki’ po kilku blokach doprowadzili do wyrównania po 18, a następnie udało im się wygrać partię do 19. Uff, było naprawdę gorąco. To, co udało się drużynie ‘znad Raduni’ w środkowym secie, nie udało się już w finałowej partii. Po niezbyt ciekawym widowisku, w którym po obu stronach siatki nie brakowało błędów, na tablicy wyników mieliśmy remis po 18. Końcowa faza seta to dwa punkty na wagę wygranej seta zdobyte przez środkowego – Ariela Ellwarda. W związku z podziałem punktów, Old Boys bardzo mocno komplikują sobie kwestię związaną z utrzymaniem w lidze. Oj, będzie jeszcze ciekawie.
Old Boys – Szach-Mat
Nie było kominiarek ani siatek z biedry, o których pisaliśmy w kontekście meczu ze Staltestem. Zamiast tego Szach-Mat wkroczył do hali Ergo Arena z podniesionymi głowami i wiarą, że równie słabego spotkania już nie rozegrają. Cóż – najlepsza możliwa postawa w danej sytuacji popłaciła, bo ‘Szachiści’ zrobili w czwartkowy wieczór milowy krok w kierunku utrzymania w lidze. Wygrali przecież spotkanie z bezpośrednim rywalem w walce o pierwszą ligę, a to jak wiadomo – waży bardzo dużo. Pierwszy set spotkania był partią, przy której nie można się było nudzić. Precyzując – było wszystko, a emocje aż kipiały. Po obu drużynach widać było, że nie jest to zwykły mecz. Lepiej z presją przez niemal całą partię radzili sobie gracze Szach-Matu, którzy po dwóch punktach Rafała Guzowskiego z rzędu, objęli prowadzenie 15-11. Choć pod koniec seta prowadzili już 20-17 i byli o włos od wygranej, to pięć kolejnych punktów zdobyli gracze w białych trykotach, którzy wyszarpali sobie znanym sposobem rywalom zwycięstwo z rąk (22-20). Środkowa odsłona to w dużej mierze odbicie lustrzane tego, co oglądaliśmy w premierowej partii. Tym razem to gracze w białych trykotach rozpoczęli lepiej seta i tuż po półmetku prowadzili 14-11. Po kolejnych skutecznych atakach dobrze dysponowanego Rafała Guzowskiego, Szach-Mat odrobił straty oraz wyszedł na prowadzenie 17-15, którego już nie wypuścił (21-18). Decydująca o zwycięstwie odsłona to kolejne skuteczne kiwki, z którymi gracze w białych trykotach nie mogli sobie w czwartkowy wieczór poradzić. Po jednej z nich, Szach-Mat zbudował sobie bardzo solidną zaliczkę (8-2), która w dalszej części seta pozwoliła im trzymać swoich rywali na dystans. Finalnie gracze w czarnych barwach wygrali partię do 17, a cały mecz 2-1. To, co bardziej imponuje to fakt, że w tak krótkim czasie udało im się odbudować. Brawo!
Merkury – Old Boys
Choć nikt przed sezonem nie spodziewał się takiego scenariusza – Merkury znajdzie się w obecnym sezonie poza czołową piątką. W środowy wieczór team Piotra Peplińskiego rozegrał pierwszy mecz w grupie spadkowej i zgodnie z zasadą: ‘jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma’ – muszą się oni cieszyć z tego, co jest tu i teraz. Dwa wnioski po wygranej z ‘Chłopcami’ są bowiem takie: 1. Merkury zrobił gigantyczny krok w kierunku utrzymania. 2. Zawodnicy pięciokrotnych Mistrzów SL3 nie obrażają się na nową rzeczywistość, tylko zagrali z godnością i radością z gry. Sam mecz? Pierwszy set rywalizacji pod absolutne dyktando graczy w granatowych trykotach. O ile pierwsza połowa była w miarę wyrównana (11-9), tak w drugiej części seta gracze Bartłomieja Kniecia kompletnie stanęli i nie byli w stanie zatrzymać walca przeciwników (21-14). Zdecydowanie najciekawszą partią w meczu była środkowa. Po sekwencji skutecznego bloku i ataku Konrada Przekadzińskiego, Merkury objął prowadzenie 10-5. Po chwili pięć oczek z rzędu zdobyli jednak gracze z Pruszcza Gdańskiego (10-10) i od tego momentu aż do końca mieliśmy walkę ‘łeb w łeb’. Prawdziwym game-changerem, podobnie jak w jednym z setów ze Speednetem było wejście na zagrywkę Adama Miotka. Wspomniany środkowy po dwóch asach serwisowych zapewnił Merkuremu wygraną (23-21). To właśnie skuteczna gra z pola serwisowego w dużej mierze przechyliła szale zwycięstwa w ostatnim secie. W drugiej części seta było bowiem po 16 i wygrana partii pozostawała kwestią otwartą. Po trzech asach serwisowych Pawła Dolaka, Merkury wysunął się na prowadzenie 19-16 i po chwili cieszył się z kompletu oczek.
Staltest Pomorze – Szach-Mat
Jeden mądry gość powiedział kiedyś, że ‘wehikuł czasu nigdy nie powstanie’. Swoją tezę poparł tym, że gdyby było inaczej, to na swojej drodze życia spotkalibyśmy jakiegoś przybysza z przyszłości lub przeszłości. Czemu piszemy o tym właśnie teraz? Ano dlatego, że mamy fatalną wiadomość dla Szach-Matu. Ci nie mają się co łudzić. Ponad wszelką wątpliwość – czasu cofnąć się nie da. Wymazać tego blamażu również. Owszem są to mocne słowa, ale no nie da się inaczej. Nie dość, że ‘Szachiści’ nie potrafili wygrać z drużyną, która w obecnym sezonie przegrała wszystkie mecze, to na dodatek rywal był w środowy wieczór tak osłabiony, że gdyby przyrównać ich do uzębienia – mówilibyśmy o szczerbatej osobie. W pierwszych dwóch setach Staltest zagrał z Szach-Matem w…pięciu graczy. Jakby tego było mało, dwóch z nich to nominalni środkowi. Mimo to bardzo dobrze grający zawodnicy Arkadiusza Kozłowskiego nie dali się stłamsić. Ba, to oni od pierwszego gwizdka sędziego cisnęli rywala i wygrali premierową odsłonę do 16! Już jeden set zdawał się być ogromną niespodzianką. Wówczas nikt nie wiedział, że prawdziwa katastrofa dla Szach-Matu dopiero czaiła się za rogiem. Wydaje się, że ‘Szachiści’ mogli nie dostrzec zagrożenia z uwagi na to, że w ich mniemaniu – w drugim secie wszystko wróciło do normy (21-16). Trzeci set to jednak najczarniejszy z możliwych dla ‘Szachistów’ scenariuszy. Po dwóch asach serwisowych ex-Szachisty – Kamila Wołka, Staltest wysunął się na prowadzenie 7-2. Z czasem ich przewaga nie topniała, a wręcz przeciwnie. Po świetnej grze Staltest objął z czasem prowadzenie 15-6 i wówczas stało się jasne, że na boisku numer 2 dojdzie za chwilę do sensacyjnego rozstrzygnięcia (21-12). Brawo!
Eko-Hurt – Staltest Pomorze
Dziwny to był mecz. Czasem bywa jednak tak, że to drużyna, która wygrywa spotkanie smuci się bardziej. Nie inaczej było w poniedziałkowy wieczór, bo dwa zamiast trzech punktów ze Staltestem Pomorze to wynik tragiczny i kto wie czy nie jest również przysłowiowym ‘gwoździem do pierwszoligowej trumny’. Mecz był bardzo podobny do pierwszego spotkania obu drużyn, do którego doszło 10 października. Wówczas również obie drużyny rywalizowały na boisku numer dwa. Podobnie jak wtedy, wczoraj również Eko-Hurt wygrał dwa pierwsze sety. No i wreszcie – w obu wspomnianych przypadkach Eko-Hurt po wygraniu dwóch pierwszych setów nie był w stanie postawić kropki nad ‘i’. Oj – czarne chmury nad siedzibą Eko-Hurtu. A sam mecz? Cóż – za dużo się w nim nie działo. Zdecydowanie więcej sportowych emocji widzimy w spotkaniach czwartej ligi. Początek spotkania to wyrównana gra, po której mieliśmy remis po 7. Po chwili jednak Eko-Hurt narzuciło swoim rywalom własne warunki gry, po których było 15-10. To, co różniło obie drużyny to z pewnością większa siła rażenia po stronie drużyny Konrada Gawrewicza przy jednocześnie mniejszej liczbie błędów. Finał był taki, że po chwili Eko-Hurt cieszył się z pierwszego punktu w meczu (21-17). Środkowa odsłona to jeszcze większa dysproporcja. Po dwóch blokach Konrada Gawrewicza, brązowi medaliści poprzedniego sezonu wyszli na prowadzenie 12-7 i w dalszej części nie mieli problemów z wykończeniem rywala (21-13). Ostatni set to jednak zupełnie inna historia. Choć wydawało się, że Eko-Hurt nie będzie miał problemów z tym by wygrać, to bardzo szybko roztrwonili oni zaliczkę z początku seta (5-1, 6-6). W dalszej części Eko-Hurt miał spore problemy z przyjęciem, a ich gra całkowicie się posypała (14-10). Trzeba przy tym oddać, że i Staltest stanął na wysokości zadania, bo w obecnym sezonie widzieliśmy ich z dużo gorszej strony. Finalnie, po kilku chwilach gracze Arka Kozłowskiego cieszyli się z drugiego punktu w sezonie (21-16).