Sezon: Grupa mistrzowska-Jesień 2020 I liga

Trójmiejska Strefa Szkód – BES-BLUM Kraken Team

Na kilka godzin przed rozpoczęciem meczu, nie było do końca pewne, czy ten się odbędzie. Jako, że w obecnym sezonie z problemami kadrowymi zmagało się sporo drużyn, nie inaczej było w przypadku Trójmiejskiej Strefy Szkód. Ostatecznie, drużyna wystąpiła w pięciu graczy i na dodatek wygrała spotkanie. To było dość dziwne, nie tylko ze względu na brak kompletnego składu. Pierwszy set zaczął się od prowadzenia TSS-u (6-3). Kraken ewidentnie przespał początek tego seta. Później nie było wcale lepiej i set zakończył się wysoką wygraną Trójmiejskiej Strefy Szkód do 11. Przed drugą partią w drużynie BES-BLUM doszło do małej roszady. W ataku zagrał Robert Skwiercz, natomiast Karol Richert przeszedł na przyjęcie. To przyniosło najwyraźniej oczekiwany skutek, bo set zaczął się od kilku punktów drugiego z wymienionych graczy. Kraken w tej partii prezentował się o niebo lepiej. Trójmiejska Strefa Szkód z kolei, zaczęła popełniać sporo błędów, które sprawiły, że ich rywale w trakcie tej partii prowadzili 10-5, czy 18-12. Seta, dwoma asami serwisowymi zakończył Karol Richert i drużyny mogły przygotowywać się do decydującej partii. Po drugim secie wydawało się, że mecz wygrają gracze Kraken. Nic bardziej mylnego, ostatnią partię od prowadzenia (4-1; 8-4) zaczęli gracze TSS-u. Z czasem zespół Ryszarda Nowaka zdołał doprowadzić do wyrównania, ale potem ‘odpalili się’ Dominik Błoński oraz Łukasz Sienkiewicz, którzy walnie przyczynili się do wygranej swojej drużyny (21-15) i całego meczu 2-1.

Omida Team – Volley Gdańsk

Volley Gdańsk przystępowało do spotkania z Omidą ze stratą nie sześciu, a zaledwie trzech oczek. Dodatkowo, w małych punktach tracili do Tufi już nie 35, a 20 oczek, co sprawiało, że drużyna miała prawo myśleć, że dokonają największego come-backu w historii Siatkarskiej Ligi Trójmiasta. Jakby tego było mało, w pierwszym secie wyszli niezwykle zdeterminowani i pewni siebie, co sprawiło, że drużyna prezentowała się znacznie lepiej od Omidy. Nie wiemy, czy wpływ na taką dyspozycję Konrada Gawrewicza miała ogromna presja, ale w grze ‘Logistyków’ ewidentnie coś się nie kleiło. Jako tako, gra Omidy wyglądała do stanu 11-9. Od tej chwili Volley zdobyło dziesięć punktów przy zaledwie jednym punkcie zdobytym przez graczy Omidy. Wynik pierwszego seta to 21-10 dla Volley. Oznaczało to mniej więcej tyle, że drużynie do mistrzostwa brakuje dwóch wygranych setów, przy jednoczesnym ‘zadbaniu’ o małe punkty. Mimo, że drugiego seta Volley zaczął mocniej (3-1), to z minuty na minutę gracze Omidy przypomnieli sobie, że bądź co bądź, ale to oni przez większość sezonu byli niepokonaną drużyną. Bardzo istotne znaczenie dla przebiegu meczu miał przestój Volley. Drużyna prowadziła już 10-7, by po chwili na tablicy wyników pojawiło się 13-10 dla Omidy. W wypracowaniu tej przewagi pomogły rewelacyjne ataki Dmytro Moroziuka i zagrywka Łukasza Wiktorko. Trzy-czteropunktowa przewaga utrzymywała się do samego końca seta, którego Omida wygrała 21-18. Konsekwencje tego były takie, że Omida zapewniła sobie tym samym mistrzowski tytuł i jednocześnie sprawiła, że Volley Gdańsk po trzech sezonach dominacji musiał zadowolić się trzecim miejscem. Trzeci set dla układu tabeli nie miał już żadnego znaczenia. Partię tę wygrali gracze Volley Gdańsk do 15, lecz była to dla nich radość podobna do tej, kiedy pod choinką zamiast wymarzonego prezentu dostaliby skarpetki.

Volley Gdańsk – Trójmiejska Strefa Szkód

Zestawienie ze sobą obu drużyn sprawiło, że mogliśmy mówić o starych znajomych. W Siatkarskiej Lidze Trójmiasta obie ekipy mierzyły się ze sobą już szósty raz. Co ciekawe, za każdym razem wygrywała drużyna Volley Gdańsk, co przy poziomie pierwszoligowym już taką oczywistością nie jest. Kto wie, czy mecz nie potoczyłby się inaczej, gdyby nie okoliczności, przy jakich drużyny przystępowały do spotkania. Podczas, gdy dla Volley Gdańsk mecz miał być okazją do przedłużenia mistrzowskich aspiracji, tak dla Trójmiejskiej Strefy Szkód spotkania pozostawał kwestią ambicjonalną. Drużyna Dominika Błońskiego straciła bowiem szansę na podium rozgrywek, spadek im również nie groził. Niezależnie od wszystkich czynników, w takiej sytuacji trudno jest wyzwolić w sobie jakąś nadzwyczajną mobilizację. To było widać od początku meczu. Do składu wrócił co prawda Patryk Plekszun, który doznał kontuzji stawku skokowego w meczu z AVOCADO friends rozgrywanym 30 września. Zabrakło natomiast nominalnego rozgrywającego, przez co pierwszy raz w tej roli zobaczyliśmy… Dominika Błońskiego. Mimo to, Trójmiejska Strefa Szkód radziła sobie całkiem dobrze i pierwszy set był wyrównany. Volley Gdańsk miał przez większość partii dwupunktową przewagę i ostatecznie wygrał do 18. Drugi set był już pod dyktando ‘Żółto-czarnych’, którzy po chwili wyrównanej gry zdołali odjechać rywalom. Podobnie jak w pierwszym secie, i w tym atakujący Volley Marek Sanewski co rusz posyłał kiwki tuż za blok. Ponadto, w drugiej części seta TSS miał często problemy z przyjęciem zagrywki Jakuba Roszyka, po której piłka wracała na stronę Volley Gdańsk, a co było dalej, każdy może się domyślić. Ostatecznie partia ta zakończyła się wynikiem 21-13 dla VG. Trzeci set zaczął się od prowadzenia Volley 10-6. Po stronie ‘Trójmiejskich’ brakowało trochę siły ataku. Drużyna miała problemy z wykończeniem akcji, przez co różnica punktowa zamiast topnieć, co chwilę się powiększała (18-12). Finalnie, TSS zdołał nadgonić w końcówce kilka punktów, ale było to za mało żeby ugrać choć seta z wciąż aktualnym mistrzem Siatkarskiej Ligi Trójmiasta.

Omida Team – Tufi Team

Przyznamy szczerze, że brakuje nam słów po tym, co zobaczyliśmy. Jesteśmy tak rozemocjonowani, że prosimy Was o wybaczenie nam, jeśli uznacie, że ten tekst był bardziej żałosny od wszystkich wcześniejszych razem wziętych. Zacznijmy od początku. Do tego, aby Omida Team wygrała ligę, drużynie Konrada Gawrewicza wystarczyły dwa punkty. Dużo i niedużo. Z jednej strony zespół wygrał wszystkie dotychczasowe spotkania i gdyby wygrał z Tufi to w momencie czytania tego tekstu zawodnicy leczyliby kaca. Z drugiej strony, po przeciwnej stronie siatki mieli Tufi Team. Skurczybyków, którzy niczym walec przejeżdżali się po kolejnych rywalach, z Trójmiejską Strefą Szkód i Volley Gdańsk na czele. Pierwszy set był w całości bardzo wyrównany i z niecierpliwością wypatrywaliśmy finiszu. Końca, w którym stało się to, co z dużą dozą prawdopodobieństwa zadecyduje o ostatecznym kształcie podium rozgrywek. Podczas gry na przewagi atakujący Omidy – Wojtek Ingielewicz przyznał się do dotknięcia piłki w bloku. Co ciekawe, miało to miejsce tuż po tym, kiedy sędzia prowadząca spotkanie przyznała im punkt, co oznaczało, że to właśnie ‘Logistycy’ wygrali pierwszą partię. Czujecie w ogóle ciężar gatunkowy tej decyzji? Gdyby pozostałe sety zakończyły się takim wynikiem, jak miało to miejsce w poniedziałkowy wieczór, a Wojtek nie wykazałby się najwyższą z możliwych postaw fair play to Omida byłaby już mistrzem. Gracze i kibice Omidy mają bez wątpienia ambiwalentne uczucia. Podobne dylematy, czy decyzja była dobra czy zła, miały ostatnio miejsce chyba wtedy, kiedy Mojżesz zatopił Egipcjan, którzy gonili uciekających Izraelczyków. Ta decyzja jest w teorii odbierana jako dobra, aczkolwiek wiele osób ma z tym problem. Ok, wiemy już, że Tufi Team wygrało pierwszego seta. W drugim również nie zabrakło emocji. Ponownie mieliśmy grę na przewagi, którą na swoją korzyść zakończyła Omida. To, co wydarzyło się w trzecim secie było istnym horrorem dla drużyny Omidy. Na początku najsprawiedliwszy gracz tej ligi – Wojtek Ingielewicz, a jakże – przyznał się do dotknięcia piłki, po czym sędzia słusznie przyznała punkt rywalom. Ci, dość szybko wypracowali sobie przewagę, którą sukcesywnie powiększali. Ostatecznie stłukli swojego rywala do 10. Co ważne, jeśli we wtorek Volley Gdańsk wygra dwa spotkania po 3-0 to wszystkie trzy drużyny będą miały taką samą liczbę punktów. Ponadto, mimo że Tufi znajduje się obecnie na drugim miejscu to sytuacja ta może się jeszcze zmienić i to oni mogą ostatecznie wygrać. Czy ktoś mógłby wymyślić bardziej emocjonujące zakończenie sezonu?

Tufi Team – Trójmiejska Strefa Szkód

Tak, jak pisaliśmy w zapowiedzi, początkowo rywalem drużyny Trójmiejska Strefa Szkód miał być Volley Gdańsk. Ostatecznie, w związku z problemami kadrowymi do ekipy Volley pomocną dłoń wyciągnęli gracze Tufi Team, którzy postanowili ich zastąpić. Cała akcja była bardzo szybka. Drużyna Tufi potrzebowała zaledwie godziny do tego, aby potwierdzić gotowość do skrzyżowania rękawic z Trójmiejską Strefą Szkód. Jak widać po frekwencji, spontaniczna akcja nie przeszkodziła drużynie w stawieniu się w komplecie. Zapewne nie bez znaczenie był tu fakt, że Tufi Team stoi obecnie przed ogromną szansą na zajęcie pierwszego miejsca w lidze. To, co mogli zagwarantować sobie w czwartkowy wieczór to podium rozgrywek. Po spotkaniu wiadomo, że drużyna powtórzyła już wynik z sezonu Jesień’19, kiedy zdobyła brązowe medale. W obecnej sytuacji trzecie miejsce byłoby odebrane chyba z niedosytem. Sam mecz pokazał, że Tufiki są w kapitalnej formie. Pierwszy set to deklasacja i demonstracja siły. Inną kwestią pozostaje oczywiście to, że to nie był dzień Trójmiejskiej Strefy Szkód. Drużyna Dominika Błońskiego popełniała w czwartkowy wieczór sporo błędów, co przy dobrze dysponowanych graczach Mateusza Woźniaka musiało się tak zakończyć. Dość wymowny jest tu fakt, że w samym pierwszym secie ‘Niebiescy’ oddali za darmo swoim rywalom 9 punktów! Drugi i trzeci set, co chyba dobre dla wszystkich, nie był już tak jednostronnym pojedynkiem. Mimo to, nadal pozostawał pod kontrolą wicelidera rozgrywek. Ostatecznie drużyna Tufi wygrała kolejne partie do 16 i 15 i niecierpliwie czeka na kolejny tydzień, który wszystko wyjaśni. W każdym razie notowania drużyny z każdą upływającą godziną zmieniają się na ich korzyść.

Omida Team – BES-BLUM Kraken Team

Po poniedziałkowej niespodziewanej porażce Volley Gdańsk z drużyną Tufi Team w rozmiarze 0-3 stało się jasne, że gdy Omida wygra we wtorkowy wieczór z Krakenem w stosunku 3-0 będzie o włos od tego, aby sięgnąć po złoto w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta. Początek meczu zaczął się lepiej dla drużyny Ryszarda Nowaka, która wyszła na prowadzenie 7-4. Z prowadzenia nie nacieszyli się zbyt długo, bowiem po chwili Omida zdołała wyrównać i od tego momentu do samego końca trwała klasyczna walka łeb w łeb. Ostatecznie, szczęście sprzyjało ekipie Omidy, która w końcówce zdołała wypracować sobie dwupunktową przewagę i wygrać seta 21-19. Mówi się, że w życiu nie ma przypadków, są tylko znaki. Na początku drugiego seta znakiem tego, że gracze obu drużyn powinni uważać na to, aby nie odnieść kontuzji był upadek Konrada Gawrewicza. O ile w przypadku środkowego skończyło się tylko na strachu to niespełna pięć minut później, jego współpartner tyle szczęścia nie miał. Przyjmujący drużyny Omidy Team próbując obronić piłkę postawił nogę w tak niefortunny sposób, że prawdopodobnie ją złamał i niezbędna okazała się interwencja karetki, która odwiozła tego zawodnika do szpitala. Z tego miejsca Sebastianowi życzymy jak najszybszego powrotu do zdrowia i ponadto wyrażamy nadzieję, że kontuzja nie okaże się zbyt poważna. W związku z czynnościami ratowników medycznych po drugim secie, w którym drużyna Omidy wygrała do 17, nastąpiła dłuższa przerwa. Zastanawialiśmy się, czy ta nie odmieni przypadkiem losów trzeciego seta. Nic bardziej mylnego. I w tej partii lepszą ekipą okazała się drużyna ‘Logistyków’, która wygrała do 16. Tak, jak wspomnieliśmy na wstępie. Wygrana za komplet punktów sprawia, że drużyna Omidy jest już o włos od tego, aby wygrać pierwszą ligę.

Volley Gdańsk – Tufi Team

Przed meczem pisaliśmy o tym, że w teorii istnieje szansa na to, że obie drużyny mogą po poniedziałkowym wieczorze zamienić się ze sobą miejscami. Później podkreśliliśmy jednak, że szansa na to nie jest zbyt duża, bowiem Volley Gdańsk nie dość, że nie zwykło zbyt często w SL3 przegrywać to na dodatek kiedy już grali z Tufikami to zazwyczaj wygrywali. Z tyłu głowy mieliśmy jednak pewne przeczucie, które nakazywało sądzić, że na kolejną przegraną poczekamy krócej niż pięćdziesiąt spotkań. Ta przyszła już w drugim spotkaniu od przegranej z Omidą Team. To, co jest jednak niepokojące dla obecnych mistrzów SL3 to fakt, że obecnie nie wyglądają na drużynę, która jest faworytem w walce o wyścig po mistrzostwo. Mało tego, obecnie i drugie miejsce jest bardzo zagrożone. Po przeciwnej stronie mamy ekipę Tufi Team, która zagrała bardzo dobre spotkanie. Trzeba podkreślić, że wygrana drużyny Mateusza Woźniaka była w pełni zasłużona. Najbardziej emocjonujący był pierwszy set, który zakończył się wynikiem 32-30 dla Tufi. Bardzo dobrą robotę w końcówce tej partii wykonał Kamil Romański, który najpierw złapał na bloku jednego z rywali, by po chwili kiwką w trzeci metr zakończyć pierwszą odsłonę. Drugi i trzeci set nie były już tak emocjonujące. O tym, że to Tufi wygrywało w tych setach zadecydowała najzwyczajniej w świecie lepsza dyspozycja drużyny. Tu naprawdę nie było przypadku i po spotkaniu drużyna Mateusza Woźniaka wskoczyła na drugie miejsce w ligowej tabeli. Zastanawiamy się, czy jest to chwilowa gorsza dyspozycja drużyny Volley Gdańsk czy może jesteśmy świadkami większego kryzysu.

Tufi Team – BES-BLUM Kraken Team

O tym, że nie będzie to dla trzeciej siły obecnego sezonu ‘spacerek’, wiedzieliśmy na długo przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Drużyna BES-BLUM Kraken Team już we wtorkowym spotkaniu potwierdziła, że stać ich na to, aby powalczyć z teoretycznie silniejszymi rywalami. Jak okazało się w środowy wieczór, słowa te nie były pustymi sloganami. Pomimo, że w drużynie Kraken Team zabrakło zarówno Pawła Pallacha jak i Arkadiusza Wasilewskiego to ekipa Ryszarda Nowaka wygrała pierwszego seta i co tu dużo mówić – dokonała tego w sposób imponujący. Mimo, że to Tufi lepiej rozpoczęło seta (6-3), drużyna zdołała w porę zareagować i po chwili po raz pierwszy w trakcie tego spotkania wyszli na prowadzenie (9-8). Są rzeczy, które trudno jest jakoś logicznie wytłumaczyć. W przypadku meczu obu drużyn było takich momentów co najmniej kilka. Jak wytłumaczyć bowiem, ęe drużyna, która lepiej zaczęła seta do końca jego trwania zgarnęła zaledwie pięć punktów przy jednocześnie osiemnastu oczkach rywali? Podczas gdy Kraken był w tej partii w gazie, ich rywale mieli potężne problemy z wykończeniem. Finalnie, Kraken wygrał tę partię do 11, co jest tożsame z tym, że była to najwyższa porażka w secie w historii występów Tufi w SL3. Drugi set rozpoczął się lepiej dla Krakena i przez dłuższy czas wydawało się, że w meczu dojdzie do sporej niespodzianki. Gdy po asie serwisowym Łukasza Grzyba Kraken wyszedł na prowadzenie 13-7, o czas poprosił Mateusz Woźniak. Zastanawiamy się, o czym rozmawiali gracze obu drużyn w tej krótkiej przerwie, ale od tego momentu oblicze spotkania całkowicie się zmieniło. Tufi zaczęło gonić swoich rywali i po chwili zrobiło się zaledwie 15-14 dla drużyny Ryszarda Nowaka. To nie był jednak koniec serii Tufi i po chwili brązowi medaliści sezonu Jesień’19 cieszyli się z wygrania seta. Trzeba przyznać, że była to pogoń doprawdy imponująca. Trzeci set był najbardziej wyrównany, a jednocześnie najmniej szalony. Obie drużyny od początku do końca szły ‘łeb w łeb’, ale ostatecznie to Tufi Team po kiwce Sławomira Kudyby cieszyło się z wygrania spotkania.

Omida Team – Trójmiejska Strefa Szkód

Omida Team stanęła we wtorkowy wieczór przed szansą na wygranie dziesiątego meczu z rzędu. Ich rywalem był przeciwnik godny. Przeciwnik, który ma aspiracje zdecydowanie wyższe niż miejsce w tabeli, które obecnie zajmują. To oznaczało, że zapowiadało nam się bardzo ciekawe starcie. Mimo to, pierwszy set był jednostronnym pojedynkiem. Co tu dużo mówić – zdecydowanie lepiej mecz rozpoczęli ‘Logistycy’, którzy wyszli na prowadzenie 5-1. Z czasem przewaga ta była sukcesywnie powiększana. Na taki stan rzeczy wpłynęła bardzo dobra dyspozycja drużyny Konrada Gawrewicza, oraz wewnętrzna walka ekipy Trójmiejskiej Strefy Szkód. Była to walka z własnymi słabościami, bowiem drużyna popełniała sporo błędów własnych. W drugiej części seta wydawało się nawet, że Omida będzie w stanie powtórzyć wynik seta z meczu z Volley Gdańsk, kiedy to nie pozwolili swoim rywalom zdobyć w jednej partii dwucyfrowej liczby punktów. Ostatecznie, TSS wziął się w garść i odrobił kilka punktów, a set zakończył się wynikiem 21-14 dla Omidy. Druga partia była zupełnie inna. W niej przez większość czasu to gracze Dominika Błońskiego mieli kontrolę nad poczynaniami boiskowymi. Dobrą partię rozgrywali wcześniej wspomniany kapitan oraz Karol Jarosiński. W końcówce doszło do zarówno ciekawej, jak i kuriozalnej sytuacji. Gdy TSS prowadził kilkoma punktami i wydawało się, że set za chwilę się skończy, Omida ponownie zaczęła grać na wysokim poziomie. Po serii kilku punktów z rzędu zrobiło się 18-16 dla Trójmiejskiej Strefy Szkód i jeden z graczy Omidy, przekonany, że przeciwnicy czterokrotnie odbili piłkę pozwolił, aby ta spadła mu pod nogi. Ostatecznie sędzia uznał, że punkt należał się graczom TSS-u i to oni wyszli na prowadzenie 19-16, by po chwili wygrać tego seta. Gdyby trzeci set miał być innym sportem to byłby to sport walki. Ulicznej i brudnej. Od początku tego seta gracze obu drużyn co rusz prześcigali się w pomysłach jak bardziej wyprowadzić swoich rywali z rytmu. ‘Nie ma go’, ‘boi się’, ‘pomyłka’, to tylko nieliczne okrzyki, którymi drużyny próbowały zdeprymować swojego przeciwnika. Nie wiemy, która z ekip finalnie osiągnęła w tym przewagę, ale patrząc na aspekty stricte sportowe była to drużyna Omidy. ‘Logistycy’ w trakcie tej partii wypracowali sobie kilkupunktową przewagę i wygrali tę partię do szesnastu, a cały mecz 2-1.