Podsumowanie dziewiątej kolejki

Jak po takim wieczorze można nie kochać sportu? Absolutnie nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Ogromną niespodziankę, a nawet sensację wzbudziła dzisiaj gra Portu Gdańskiego. Drużyna Arka Sojki urwała punkty Volley Gdańsk i stała się pierwszą drużyną w rozgrywkach, która tego dokonała. W następnym spotkaniu powtórzyła ten wyczyn z Team Spontan. Zapraszamy na podsumowanie dziewiątej serii gier. Nie pożałujecie!

Port Gdańsk – Volley Gdańsk 1-2 (25-23; 16-25; 13-15)

Zanim napisaliśmy pierwsze zdanie przez kilka minut zastanawialiśmy się od czego zacząć. W życiu tak czasem bywa, że aż brakuje słów i skalę makro tego uczucia mieliśmy dzisiaj. Dwie godziny przed meczem nie było wiadomo czy Portowcy nie będą zmuszeni, aby wystąpić przeciwko Volley w pięciu graczy. Wpływ na to miał fakt, że w drużynie z ulicy Zamkniętej panuje istny szpital. Gdy dodamy do tego sprawy osobiste niektórych graczy, to efekt mieliśmy taki, że w ostatniej chwili do listy graczy dopisanych zostało dwóch zawodników – Artur oraz Robert Majdan. Debiut graczy w SL3 wypadł bardzo dobrze. Portowcy są pierwszą drużyną w rozgrywkach, która potrafiła znaleźć sposób na Volley Gdańsk i wygrać z nimi seta.  Strach pomyśleć jaki mógłby być wynik, gdyby Portowcy wzięli trzeciego Majdana – tym razem Radosława ;-). Jeśli chodzi o Volley, to na myśl przychodzi nam piosenka Anny Jantar, w której śpiewała: ,nic nie może przecież wiecznie trwać’. We wtorkowy wieczór drużyna została ukarana i straciła pierwszego seta. Nie można wygrywać wszystkiego na stojąco. Kilka minut przed spotkaniem zaczęliśmy się zastanawiać, czy Volley przypadkiem nie pomyliło terminu meczu. Na sali był tylko jeden gracz – Adrian Ossowski, który w spotkaniu wystąpił na nietypowej dla siebie pozycji – rozgrywającego. Brak koncentracji, rozgrzewki, a być może również zlekceważenie przeciwnika spowodowało, że to Portowcy mogli się cieszyć z wygranego pierwszego seta. Drugi set to zdecydowana przewaga aktualnego lidera ligi i pewna wygrana do 16. W tie-breaku ponownie dla VG zrobiło się nerwowo, ale w końcówce dwa ataki Sebastiana Pasterkiewicza spowodowały, że to Volley wygrał spotkanie. MVP tego pojedynku po raz pierwszy wpada w ręce naszego eksperta – Maćka Kota.

Seargin – Wstrząśnięci nie Zmieszani 0-2 (7-25; 2-25)

Nie ma się co oszukiwać – spotkanie miało absolutnie jednego faworyta i była nim oczywiście drużyna Wstrząśniętych nie Zmieszanych. Tego wieczoru w szeregach drużyny zabrakło Andrzeja Masiaka, Krzysztofa Wyrzykowskiego, Jakuba Wierzejskiego, Michała Mikołajka czy Michała Pietrasika. W zamian za nich do składu wróciła jedyna kobieta w składzie – Edyta Woźny, która zdobyła 4 punkty. W nowej roli – atakującego, w SL3, sprawdził się Michał Grzenia. Zdobył 4 punkty i, co ważne, po jego atakach zakończył się zarówno pierwszy, jak i drugi set. Dla Seargin mecz przeciwko faworyzowanej drużynie WnZ był pierwszym oficjalnym spotkaniem, w którym zagrali na dwóch rozgrywających. Przed nimi jeszcze długa droga i z meczu na meczu będą prezentować się lepiej. Po spotkaniu Wstrząśnięci wykorzystali fakt, że przerwę w rozgrywaniu spotkań mieli Strażacy i wskoczyli na podium w rozgrywkach. Jesteśmy przekonani, że przetasowania w pierwszej czwórce będą do samego końca. Za tydzień WnZ grają mecz z …. Volley Gdańsk.

DCT Gdańsk – Trójmiejska Strefa Szkód 0-2 (11-25; 16-25)

Mecz bez większych niespodzianek. Trójmiejska Strefa Szkód odrobiła zdanie, które przybliża ją do lidera rozgrywek – Volley Gdańsk. Dzięki stracie jednego punktu przez żółto-czarnych TSS dzieli od VG tylko jeden punkt. Jeśli chodzi o sam mecz, to faworyt postawił na sześciu graczy. W trakcie spotkania widać było, że TSS nie chciała pozwolić sobie na błąd, który popełniła drużyna Volley Gdańsk. W efekcie tego w pierwszym secie rozbili DCT Gdańsk 25-11. Drugi set był do pewnego momentu wyrównany i po kilkunastu minutach na tablicy wyników widniał wynik 12-12. Wtedy sprawę w swoje ręce wziął niezawodny Piotrek Adamczyk, który zdobył 13 punktów i walnie przyczynił się do pokonania Kontenerowców. Jako anegdotkę sprzedamy Wam, że po meczu kapitan drużyny, Patryk Pleszkun, był mocno zaskoczony, gdy podaliśmy mu informację ile punktów zdobył we wtorkowy wieczór Piotrek. DCT po dwóch zwycięstwach z rzędu zaznała goryczy porażki. Mogą jednak chodzić z podniesioną głową, bowiem przegrać z tak świetną drużyną to żaden wstyd. Przed nimi kolejne arcytrudne spotkanie – mecz przeciwko Volley. We wtorkowy wieczór Port Gdański potwierdził i pokazał, że zdanie ‘impossible is nothing’ to nie pusty slogan. Kontenerowcy powinni sobie wbić to do głowy i spróbować powalczyć z faworyzowanym rywalem.

DNV GL S*M*A*S*H – Speednet 0-2 (19-25; 14-25)

Spotkanie derbowe było z gatunku tych, po których przegrana drużyna pogrąża się w kryzysie. Niestety jak to w sporcie bywa, jeden z teamów musiał przegrać. Tą drużyną okazała się ekipa z Łużyckiej, dla których była to już piąta porażka z rzędu. Nie ukrywamy, że baliśmy się zerknąć ile razy błędnie obstawialiśmy wynik DNV. Prawie za każdym razem, gdy piszemy, że są faworytem to przegrywają i odwrotnie. Po czwartej kolejce w jednym z magazynów przepraszaliśmy nawet drużynę za brak wiary i stawianie w roli faworyta ich przeciwników. W momencie, kiedy zaczęliśmy obstawiać ich wygraną, zaczęli przegrywać. Wydaję nam się, że DNV nie obrazi się kiedy w kolejnych meczach wskażemy, że to ich rywale są faworytem. W drużynie Speednetu bardzo dobrze funkcjonowała zagrywka, z którą ekipa z Łużyckiej kilkukrotnie miała problemy. Osobne zdanie należy się jednak Michałowi Konkelowi, który z boku motywował swoich współpartnerów w taki sposób, że jego okrzyki słyszane były ponoć w okolicy wyspy Bornholm. Patrząc z boku można było odnieść wrażenie, że Michał zdobył dla drużyny 15 punktów. To w połączeniu z zawsze aktywnymi kibicami Speednetu sprawiło, że czwarta wygrana stała się faktem. Tytuł MVP spotkania po raz pierwszy trafia do Mateusza Florczaka, który zdobył 7 punktów.

AXIS – Speednet – 2-1 (20-25; 25-18; 15-4)

Chwilę po spotkaniu przeciwko DNV GL S*M*A*S*H, drużyna Speednetu musiała zmierzyć się z kolejnym przeciwnikiem – powracającą po dłuższej przerwie drużyną AXIS. Przed spotkaniem w zapowiedziach pisaliśmy, że to AXIS będzie faworytem, ale nie spodziewaliśmy się tak ciężkich warunków postawionych przez drużynę z Parku Naukowo-Technologicznego. Tuż przed meczem wywiadu udzielił kapitan drużyny Piotrek Przywieczerski, w którym to wyraził swoje zadowolenie z wygranego spotkania z DNV GL S*M*A*S*H i nadzieję, na osiągnięcie korzystnego wyniku z AXIS. Można powiedzieć, że do pełni szczęścia zabrakło niewiele, bowiem to właśnie Speednet wygrał pierwszego seta do 20. Wraz z każdą kolejną minutą widać było, że maszyna Darka Suchwałki (AXIS) funkcjonuje coraz lepiej. W efekcie tego wygrali drugiego seta do 18. O zwycięstwie musiał zadecydować tie-break, a w nim zaprocentowało doświadczenie i AXIS pewnie wygrało go do 4.  Mecz wykreował trzech bohaterów, którzy zdobyli po minimum 10 punktów. Zawodnicy o których mowa to Kamil Szuba (Speednet) – 10 pkt, Fabian Polit (12 pkt) i wreszcie Łukasz Wojdak (16 pkt.). Ten ostatni, dzięki kolejnemu kapitalnemu spotkaniu ponownie otrzymał tytuł MVP. Jakby tego było mało, wskoczył na trzecie miejsce wśród najlepiej punktujących graczy ligi.

Port Gdańsk – Team Spontan – 1-2 (25-20; 13-25; 9-15)

Uskrzydlony spotkaniem rozegranym z Volley, Port Gdańsk  przystąpił do spotkania z Team Spontan tie-break. Mimo przegranej Portowców uważamy, że w meczu rozegranym z Volley zaprezentowali się wyśmienicie. Sporo osób zastanawiało się czy był to przypadek, gorszy dzień Volley, sprzyjająca faza księżyca, czy po prostu bardzo solidna gra. Odpowiedź na to pytanie otrzymaliśmy bardzo szybko. Portowcy ponownie wygrali pierwszego seta i w powietrzu pachniało wielką sensacją. Kolejną  świetną partię rozegrali bracia Majdan, którzy zdobyli łącznie 17 punktów dla swojej drużyny. Spontaniczni Przewidywalni po przegranym pierwszym secie wzięli się w garść i w drugim secie wysoko wygrali w stosunku 25-13. Bardzo duża w tym zasługa między innymi Jakuba Szymankiewicza, który dosłownie demolował swoją zagrywką. To właśnie ten element, perfekcyjnie wykonany cztery razy z rzędu, odarł ze złudzeń Portowców na korzystny wynik w drugim secie. Taki stan rzeczy spowodował, że o ostatecznym rozstrzygnięciu musiał zadecydować tie-break. Z niego obronną ręką wyszli Spontaniczni Przewidywalni wygrywając seta do 9. Kto wie jak potoczyłby się ten mecz, gdyby Portowcy mieli chociaż jedną osobę na zmianę? Pod koniec szóstego rozegranego tego dnia seta widać było delikatne zmęczenie. Jednak nie ma co gdybać. To Spontan wygrał spotkanie. W tabeli doszło do ciekawej sytuacji. Spontan ma identyczny stosunek wygranych/przegranych, a ma aż 5 punktów mniej od Strażaków, na co wpływ ma wielokrotne granie tie-breaków.

Start a Conversation

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.