MATCHDAY #13

Za nami trzynasta seria gier. Trzynastka okazała się pechowa dla Speednetu oraz ZCP Volley Gdańsk, które przegrały swoje pierwsze spotkanie w sezonie Jesień’22. W poniedziałek bardzo dobrą formę pokazały z kolei drużyny Eko-Hurt oraz Craftvena. Zapraszamy na podsumowanie!

Chilli Amigos – Speednet 2 3-0 (21-11; 21-17; 21-16)

Historia lubi się powtarzać. Zaskoczenia większego nie było. Chilli Amigos wygrywa ze Speednetem za komplet punktów po raz szósty z rzędu. Niestety dla Speednetu w poniedziałkowy wieczór nie było ani jednego momentu, w którym pachniałoby punktem dla ‘Programistów’. Początek rywalizacji zwiastował, że w meczu możemy być świadkami wyrównanej walki (6-6). Takie tempo Speednet wytrzymał jednak wyłącznie w pierwszej połowie seta. Po chwili na tablicy wyników, Chilli miało przewagę trzech oczek (10-7), po którym nastąpił klasyczny – odjazd. Po dwóch punktach Krzysztofa Gasperowicza stało się jasne, która z drużyn wygra seta (16-9). Ostatecznie pierwszy set padł łupem ‘Amigos’, którzy pozwolili swoim rywalom na zdobycie zaledwie jedenastu oczek. Po dość dotkliwej porażce z pierwszego seta, na początku drugiej partii Speednet nie wyglądał najlepiej. Po chwili od gwizdka sędziego otwierającego tę partię, na tablicy wyników było 6-1 dla Chilli Amigos. Mniej więcej w połowie seta, podopieczni Marka Ogonowskiego zdołali zniwelować stratę i zdawało się, że będą w stanie nawiązać ze swoimi rywalami walkę (11-9). Nieco inny plan na poniedziałkowy wieczór miała ekipa Grzegorza Walukiewicza, która po chwili podkręciła tempo, w efekcie czego prowadzili 19-13 i bez problemów wygrali drugą odsłonę. Trzeci set to walka punkt za punkt, która trwała do stanu po 11. Mniej więcej w tym momencie dwa ważne punkty dla Chilli Amigos zdobył atakujący – Mateusz Rosa, po których Chilli objęło prowadzenie 15-12 i po chwili cieszyło się z drugiego kompletu punktów w sezonie Jesień’22.  Zwycięstwo sprawiło, że Chilli Amigos wskoczyło na fotel wicelidera trzeciej ligi.

Swooshers – Tiger Team 0-3 (8-21; 11-21; 7-21)

Po dwutygodniowej przerwie, ekipa ‘Tygrysów’ stanęła do walki o kolejne ligowe punkty. Po zwycięstwie za komplet oczek w meczu ze Speednetem 2, tym razem rywalem Tigera była czternasta siła poprzedniego sezonu – drużyna Swooshers. Wyraźnym faworytem spotkania była rzecz jasna ekipa Tiger Team i nie zmienia tu sytuacji fakt, że na początku obecnego sezonu, drużyna Mateusza Sokołowskiego przegrała aż trzy spotkania. Początek rywalizacji rozpoczął się od dobrej zagrywki rozgrywającego – Radosława Sadłowskiego. Dodatkowo Swooshersi dołożyli ‘od siebie’ kilka błędów własnych w efekcie czego, wynik 1-7 nie mógł nikogo dziwić. Dalsza część seta to znaczna przewaga Tigera choć trzeba uczciwie przyznać, że i oni popełniali sporo błędów. Ostateczny wynik tego seta to 21-8 dla Tigera. Nieco lepiej, graczom w biało-czarnych barwach poszło w drugim secie. Partia ta rozpoczęła się co prawda od kilku asów serwisowych wspomnianego wcześniej Radosława Sadłowskiego (8-0), ale po bardzo mocnym początku Tigera, Swooshersi zaczęli w dalszej części seta punktować. W pewnym momencie, na tablicy wyników było ‘zaledwie’ 13-8 dla ‘Tygrysów’. Dalsza część rywalizacji upłynęła już pod dyktando graczy Tiger Team, którzy wygrali seta do 11. Ostatni set to jednostronne widowisko, które Tiger Team mógł tak naprawdę potraktować jako przetarcie przed spotkaniem, do którego miało dojść po 21:30.

Craftvena – DNV 3-0 (21-17; 21-19; 21-10)

‘Rzemieślnicy’ przystępowali do spotkania po serii trzech porażek na inauguracje sezonu Jesień’22. Dodatkowo w zaledwie jednym meczu, gracze Bartka Zakrzewskiego zdołali zdobyć punkt. Biorąc pod uwagę przedsezonowe ambicję drużyny oraz roszady jakich dokonali gracze w czarnych strojach – wynik ten był bardzo rozczarowujący. Uśmierzeniem bólu z początku sezonu, miała być dla ekipy Craftveny czwarta potyczka w obecnym sezonie. Poniedziałkowe zadanie nie należało bynajmniej do najłatwiejszych. Rywalem Craftveny była bowiem ekipa DNV, która w obecnym sezonie ograła zarówno AXIS jak i Port Gdańsk. Ba, był moment w którym okrzyknęliśmy ekipę DNV – rewelacją obecnego sezonu. Przechodząc do samego spotkania – te rozpoczęło się lepiej dla Craftveny. Po dwóch asach serwisowych Jędrzeja Szadejko, ‘Czarni’ objęli prowadzenie 10-6. W dalszej części seta było już 16-11 i mimo, że z czasem DNV się ewidentnie przebudziło – to na odrabianie strat było za późno. Drugi set rywalizacji był najciekawszym z całego meczu. Początek seta to wyrównana walka, która zaprowadziła nas do stanu 8-8. W dalszej części seta, trzema atakami w krótkim odstępie czasu popisał się grający od tego sezonu na środku – Daniel Kaniecki, po których Craftvena prowadziła 17-12. W końcówce, mimo sporej zaliczki, ‘Rzemieślnicy’ nie ustrzegli się błędów, które sprawiły, że DNV ich realnie postraszyło. Ostatecznie Craftvena postawiła po chwili kropkę nad ‘i’. Trzeci set to egzekucja. Co ciekawe, do połowy seta byliśmy świadkami wyrównanej gry (11-10). W dalszej części Craftvena nie dała swoim rywalom ‘zrobić sztycha’ i zdobyła kolejnych dziesięć oczek, zapewniając sobie tym samym wygraną za komplet punktów.

Bayer Gdańsk – Tiger Team 2-1 (17-21; 21-12; 21-13)

Po wypełnionym obowiązku, jakim dla Tiger Team była wygrana ze Swooshersami, ekipa Mateusza Sokołowskiego przystępowała do drugiego tego dnia meczu. Rywalem po godzinie 21:30 była ekipa, która w ostatnim czasie została wybrana jako ‘drużyna tygodnia’. Zdajemy sobie sprawę, że niekiedy taki ciężar jest trudno udźwignąć. Nie wiemy czy tak było w tym przypadku, ale ‘Aptekarze’ wyglądali na początku tego seta, jakby nażarli się relanium. Ospale, powolnie, co tu dużo mówić – słabo. Nie o takiego Bayera walczyli ich kibice. Po wyrównanym początku (7-7), to ‘Tygrysy’ przejęły kontrole nad grą. Po ataku Mateusza Sokołowskiego, Tiger prowadził (11-7). Gra w pierwszym secie była jednak bardzo szarpana z dwóch stron co poskutkowało tym, że po chwili ekipa ‘z Leverkusen’ doprowadziła do wyrównania po 13, by po chwili, to znów Tiger Team wyszedł na prowadzenie. W końcówce dla ‘Tygrysów’, kilka punktów na wagę zwycięstwa w secie zdobył Jarosław Szmigielski. Po pierwszym secie wydawało się, że myliliśmy się co do typów przedmeczowych. Przypomnijmy, że wskazaliśmy w nich jako faworyta ekipę Bayer Gdańsk. Drużyna Mateusza Grudnia, na miarę oczekiwań zaczęła grać dopiero od drugiego seta. Wreszcie wróciła ta ekipa, która w poprzednim tygodniu rozgrywek, zaprezentowała świetną formę. Już na początku drugiej partii, po dwóch atakach Pawła Strzałkowskiego, Bayer objął prowadzenie (9-6). Z czasem wypracowana zaliczka stawała się coraz bardziej pokaźna i kiedy ‘Aptekarze’ prowadzili 18-9 stało się jasne, która z drużyn wygra seta. O zwycięstwie w meczu musiał zadecydować trzeci set. Ten rozpoczął się w sposób wymarzony dla Bayera. Po dwóch atakach kapitana – Mateusza Grudnia, Bayer prowadził 9-3 i w dalszej części seta, spokojnie kontrolował przebieg gry, by ostatecznie wygrać go do 13.

Eko-Hurt – Speednet 3-0 (21-18; 21-16; 22-20)

Każda seria ma swój koniec. W poniedziałkowy wieczór, boleśnie przekonała się o tym ekipa Speednetu, która po raz siódmy w historii, musiała uznać wyższość Eko-Hurtu. Zanim napiszemy co wydarzyło się w poniedziałkowy wieczór, cofnijmy się do momentu przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Wówczas w naszych oczach to Speednet był faworytem spotkania. Ostatnie osiem spotkań w najwyższej klasie rozgrywkowej, ‘Różowi’ kończyli jako zwycięzcy. Jeśli chodzi o Eko-Hurt to inauguracja obecnego sezonu nie była wymarzona. Przypomnijmy, że ‘Hurtownicy’ w czterech spotkaniach w sezonie Jesień’22, zdołali wygrać…zaledwie raz. Czy wobec tego, typy Redakcji oraz Ekspertów mogły kogokolwiek dziwić? Jeśli przy zdziwieniu jesteśmy, to widzieliśmy je wymalowane na twarzach graczy w różowych trykotach chwilę po pierwszym gwizdku sędziego. Po kapitalnej serii zagrywek Igora Ciemachowskiego było…8-1 dla Eko-Hurtu. Przyznamy, że po takim nokdaunie nie sądziliśmy, że Speednet zdoła się podnieść. Mimo skrajnie niekorzystnego obrazu meczu, gracze Marka Ogonowskiego zdołali w końcówce podgonić wyraźnie wynik i ostatecznie na ich koncie pojawiło się aż osiemnaście punktów. Druga odsłona wyglądała nieco inaczej. Początek seta to wyrównana walka obu stron (7-6). Dopiero od tego momentu, Eko-Hurt kontynuował koncert, który gracze w białych strojach prezentowali w poniedziałkowy wieczór (17-11). Podobnie jak w pierwszym secie, mając rywala na deskach, Eko-Hurt nie zdołał w końcówce wykonać ‘FATALITY’, tylko pozwolił swoim rywalom na odrobienie kilku punktów. Mimo to, Eko-Hurt wygrał tę partię do 16. Po pierwszym secie wydawało się, że podobna historia nie ma prawa się wydarzyć. A JEDNAK. Wydarzyła się i to kilkadziesiąt minut później. Początek trzeciej partii to prowadzenie drużyny w białych strojach (9-2). Z czasem Speednet zaczął odrabiać straty i mimo, że w końcówce przegrywali 20-16 to doprowadzili do wyrównania. Końcówka należała jednak do Eko-Hurtu, który w poniedziałkowy wieczór zagrał jedno z lepszych spotkań jakie przychodzą nam na myśl. Nie wiem czy kojarzycie filmik z Mariuszem Pudzianowskim pod tytułem ‘to i tak by nic nie dało’. Cóż, wklejamy go poniżej. Ze swojej strony dodamy, że nawet jakby Speednet zagrał dziś lepiej to z tak grającym Eko-Hurtem…
https://www.youtube.com/watch?v=8AwVRlXsxlA&ab_channel=CACACACACA

ZCP Volley Gdańsk – Merkury 1-2 (15-21; 19-21; 21-18)

Spotkanie pomiędzy ZCP Volley Gdańsk a Merkurym było przez nas anonsowane jako absolutny hit Siatkarskiej Ligi Trójmiasta. Nie ma się temu co specjalnie dziwić. Obie drużyny, kiedy tylko się spotykały dawały kibicom prawdziwe święto amatorskiej siatkówki. Dodatkowo w obecnym sezonie, zarówno ZCP jak i Merkury nie przegrały ani jednego spotkania. To z kolei sprawiało, że zestawienie ze sobą akurat tych dwóch ekip, uszczuplało liczbę drużyn, które nie zaznały jak dotąd porażki. W naszych oczach, faworytem spotkania pozostawała drużyna Piotra Peplińskiego i nie zmieniał tu sytuacji fakt, że poprzednie starcie obu drużyn wygrała ekipa ZCP. Początek meczu rozpoczął się od konkretnego lania, jakie drużynie ‘żółto-czarnych’ zafundowali obecni Mistrzowie Siatkarskiej Ligi Trójmiasta. Chwilę po pierwszym gwizdku sędziego było bowiem 14-6 dla liderów pierwszej ligi. Pod koniec seta zastanawialiśmy się czy to Merkury nasycił się tak świetnym początkiem, czy jednak ZCP zaczął grać to co umie, ale ‘żółto-czarni’ zdołali nieco zniwelować ogromną przewagę przeciwników i ostatecznie zdobyć 15 oczek. Druga odsłona rywalizacji była już zdecydowanie ciekawsza, a przede wszystkim – bardziej emocjonująca. Mniej więcej w połowie seta, to ZCP miało nad rywalami delikatną przewagę (13-11), którą utrzymywali niemal do samego końca. Przy stanie 19-18 dla ZCP, kunszt siatkarski pokazał Mikołaj Rochna, który w końcówce wziął ciężar zdobywania punktów na swoje barki i poprowadził drużynę do drugiego oczka w meczu. Cała ta partia była jednak sygnałem ostrzegawczym. W skrócie – był to znak, że ZCP naprawdę ogarnia. Trzecia odsłona była pod absolutną kontrolą drużyny Przemysława Wawera. To właśnie po ataku kapitana drużyny, na tablicy wyników było 10-5 dla ZCP. W dalszej części seta, różnica zrobiła się już bardzo pokaźna (18-9). W końcówce, ZCP zrobiło to samo co zrobił Merkury w pierwszym secie – pozwolił rywalom na odrobienie dużej straty. W pewnym momencie w szeregach ZCP zrobiło się naprawdę gorąco, ale ostatecznie po ataku Macieja Jaskólskiego, to brązowi medaliści poprzedniego sezonu cieszyli się z wygranej seta.

Start a Conversation

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.