Matchday #BARAŻE

Za nami dwa ostatnie spotkania w sezonie Jesień’20. W nich, tradycja została podtrzymana. Oba spotkania barażowe wygrały drużyny z wyższych lig. W sezonie Wiosna’21 wszystkie cztery drużyny zobaczymy dokładnie w tej samej lidze, w której ekipy występowały w sezonie Jesień’20.

AVOCADO friends – BES-BLUM Nieloty 2-1 (15-21; 23-21; 21-18)

Drużyna AVOCADO, co staje się powoli tradycją, o mały włos nie zdążyłaby na mecz. Kilka minut przed pierwszym gwizdkiem sędziego w szeregach ‘Wegan’ było zaledwie trzech graczy. Z czasem do drużyny dołączali kolejni zawodnicy i ekipa, już w komplecie, mogła rozpocząć najważniejszy mecz sezonu. Samo spotkanie zaczęło się od mocnego uderzenia drużyny BES-BLUM Nieloty, którzy wyszli na prowadzenie 7-2. Z czasem, drużyna ‘Wegan’ złapała kontakt z rywalem (8-7), ale po czterech punktach z rzędu  Łukasza Karbowniczka, Nieloty wyszły na prowadzenie (13-8). Wypracowana pokaźna zaliczka pozwoliła Nielotom na prowadzenie gry ‘punkt za punkt’, dzięki czemu pierwszy set zakończył się wynikiem 21-15 dla drugoligowca. Na drugą partię na parkiet wszedł długo wyczekiwany Andrzej Masiak i – co tu dużo mówić – pozamiatał. Gra drużyny Arkadiusza Kozłowskiego od początku tej partii wyglądała znacznie lepiej. Już na początku drugiego seta ‘Weganie’ wyszli na kilkupunktowe prowadzenie, które utrzymywali przez większość czasu. Gdy wydawało się, drużyna AVOCADO zdoła wygrać tę partię, niespodziewanie zaczęli popełniać sporo błędów, co bardzo chętnie wykorzystali gracze Mateusza Bone, którzy doprowadzili do wyrównania. (12-12). W dalszej części seta mieliśmy bardzo wyrównaną partię, którą ostatecznie, punktowym blokiem zakończył wspomniany wcześniej Andrzej Masiak. Trzeci – decydujący set był w wielu fragmentach kopią drugiej odsłony. Kiedy AVOCADO prowadziło i gracze Nielotów zdołali wyrównać, nagle zaczynali popełniać seryjnie błędy, przez do rywale znowu odjeżdżali. Nie były to co prawda jakieś spektakularne ucieczki, ale jednak na tyle skuteczne, że pozwoliły AVOCADO na wygranie partii do 18, a co za tym idzie, utrzymanie się w pierwszej lidze. Po raz kolejny potwierdziło się to, że AVOCADO ma wycięty układ nerwowy i w meczach o najwyższą stawkę – wygrywają. Drużyna BES-BLUM plany o awansie musi odłożyć co najmniej do kolejnej edycji.

Volleyball Rebels – Port Gdańsk 3-0 (21-19; 21-13; 21-9)

Zgodnie z tym, o czym pisaliśmy w zapowiedzi przedmeczowej, drużyna Portu Gdańsk po raz pierwszy od niepamiętnych czasów mogła skorzystać ze swoich wszystkich najlepszych graczy. Z pewnością, nie była to jednak optymalna dyspozycja, co w trakcie meczu było nad wyraz widoczne. O ile w pierwszym secie, a szczególnie w jego pierwszej części drużyna z doków zaprezentowała się naprawdę bardzo dobrze, tak z czasem po prostu gaśli. Przyrównując to do świata sportu wyglądali dokładnie tak, jak wyglądałby Usain Bolt na dystansie 10 kilometrów. Kapitalny start, został przyćmiony przez słaby finisz. Cóż, słowo słaby jest w tym przypadku delikatnym określeniem. W trakcie trzeciej partii można się było zastanawiać, kto zaprezentował się gorzej. Czy Portowcy, czy w niedzielny wieczór reprezentanci Polski w piłkę nożną. Zostawmy jednak trzeci set. W pierwszym przez długi fragment zanosiło się na to, że to właśnie drużyna Arkadiusza Sojko zdoła wygrać tę partię. Gracze w granatowych trykotach prowadzili już 8-3, ale z czasem ich rywale prezentowali się coraz lepiej. Po chwili ‘Rebelsi’ wyszli na prowadzenie 14-12 i dwupunktową przewagę dowieźli do końca seta. Ewentualna wygrana drugiego seta przez ‘Rebelsów’ oznaczałaby, że to właśnie drużynę Dawida Byczkowskiego zobaczymy w przyszłym sezonie w drugiej lidze. Wyrównana walka w tym secie trwała do stanu 8-8. Po dwóch błędach 'Portowców’ Rebelsi wyszli na prowadzenie 10-8, a z czasem dzięki między innymi bardzo dobrej dyspozycji Piotra Długaszka, przewaga ta powiększyła się do 17-11 i Rebelsi spokojnie wygrali tę partię do 13, dzięki czemu zapewnili sobie utrzymanie w lidze. Trzecia partia, nie miała już znaczenia w kontekście przydziału drużyn do poszczególnych lig. Być może to sprawiło, że z drużyny Arkadiusza Sojko zeszło całkowicie powietrze i stanowili tylko tło dla bardzo dobrze dysponowanego rywala.

Start a Conversation

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.