Za nami poniedziałkowa seria gier. Po raz pierwszy w obecnym sezonie wszystkie mecze skończyły się wynikiem 3-0. Nie oznacza to bynajmniej, że w spotkaniach brakowało emocji. Po serii przegranych z rzędu, przełamały się wreszcie ekipy Volley Gdańsk oraz Tiger Team. Zapraszamy na podsumowanie!
TGD – Craftvena 3-0 (21-15; 21-18; 21-14)
Powracającą na ligowe parkiety drużynę Craftveny czekało w poniedziałkowy wieczór bardzo trudne zadanie. Wszystko za sprawą tego, że mieli oni się mierzyć z nową drużyną w ligowej stawce – TGD. Mimo, że w zapowiedziach przedmeczowych czy magazynach wielokrotnie wspominaliśmy o tym, że TGD to jeden z faworytów do awansu, to powiedzmy sobie szczerze – wyniki ‘Drogowców’, na Craftvenie nie robiły większego wrażenia. Przypomnijmy, że w trzech pierwszych spotkaniach obecnego sezonu, ekipa Maćka Kota zmierzyła się dziewiątą, trzynastą oraz czternastą siłą poprzedniego sezonu. Dodatkowo przeciwko Speednetowi, ‘Drogowcy’ stracili cenny punkt i na tej podstawie, ‘Rzemieślnicy’ mogli uznać, że w rywalizacji nie są bez szans. Początek spotkania rozpoczął się jednak idealnie dla faworyzowanej ekipy. Po ataku Piotra Skierkowskiego było 9-1 dla TGD. W dalszej części seta Craftvena się nieco ogarnęła i zniwelowała część strat. O pomyślnym wyniku nie mogło być jednak mowy. Środkowy set był najciekawszym i najbardziej wyrównanym setem w meczu. Z tego miejsca trzeba uczciwie przyznać, że przez większość jego trwania to ‘Drogowcy’ mieli przewagę, która miała swoje odzwierciedlenie w wyniku (10-7; 17-14). Kiedy wydawało się, że po chwili TGD dorzuci do swojej puli kolejnego seta, ‘Rzemieślnicy’ po dwóch punktach nowego nabytku – Karola Strzałkowskiego, doprowadzili do wyrównania po 17. Końcówka seta należała jednak do ‘Drogowców’, którzy po dwóch punktach Krzysztofa Misztala wygrali seta do 18. Ostatni set był wyrównany, ale tylko do połowy (10-10). W dalszej części zarysowała się dość wyraźna przewaga drużyny TGD, która odjechała na pięć punktów (16-11) i po chwili spokojnie wygrała seta.
Speednet 2 – Tiger Team 0-3 (17-21; 17-21; 19-21)
Mecz o godzinie 20:30, był dla obu drużyn dobrą okazją do przełamania. Tak się bowiem składa, że do momentu rozpoczęcia spotkania, obie ekipy miały na swoim koncie po trzy porażki w sezonie Jesień’22 i niestety – ani jednej wygranej. Faworytem spotkania w oczach Redakcji oraz Ekspertów, była ekipa ‘Tygrysów’, która już raz zdołała ograć ‘Programistów’. W związku z brakiem nominalnych środkowych, trener drużyny Speednet postanowił nieco zamieszać w składzie. Wobec tej rewolucji zobaczyliśmy między innymi Piotra Przywieczerskiego na środku, Michała Doroza na przyjęciu czy Andrzeja Iwaniuka w ataku. Problemy kadrowe i wynikające z nich konsekwencję nie ograniczały się wyłącznie do Speednetu. W poniedziałkowy wieczór Tiger Team desygnował do gry, wyłącznie sześciu zawodników. Część z zawodników wpisanych do składu boryka się z kontuzjami i ‘Tygrysy’ muszą radzić sobie w mocno okrojonym składzie. Pierwszy set należał do Tiger Team, który kontrolował grę i przez większość seta prowadził pięcioma oczkami. W końcówce do szeregów ‘Tygrysów’ wkradło się sporo nerwowości przez co finalnie Speednet zniwelował różnice punktową. Druga odsłona rozpoczęła się od bardzo wysokiego prowadzenia drużyny Mateusza Sokołowskiego (14-4). Mimo, że wydawało się, że Tiger postawi po chwili kropkę nad ‘i’, to zaczął po chwili popełniać mnóstwo błędów, które sprawiły, że w końcówce ponownie zrobiło się nerwowo. Koniec końców, seta wygrał Tiger, ale strachu się trochę najadł. Ostatni set był w naszym odczuciu najciekawszą partią. Walka punkt za punkt trwała do stanu 10-9 dla Tigera. Po dwóch punktach Mateusza Sokołowskiego w końcówce, Tiger odjechał swoim rywalom na cztery oczka (19-15) i kiedy wydawało się, ze za chwilę wygra – roztrwonił przewagę (20-19). Ostatecznie ‘Tygrysom’, po ataku świetnie dysponowanego Jarosława Szmigielskiego udało się wygrać ostatnią partię i cieszyć się z pierwszego kompletu oczek w sezonie Jesień’22.
Dream Volley – Volley Gdańsk 0-3 (12-21; 17-21; 19-21)
Powiedzmy to sobie szczerze – Volley Gdańsk potrzebował tego spotkania jak tlenu do życia. Z kim przerwać fatalną serię porażek z rzędu jak nie z beniaminkiem pierwszej ligi, który na otwarcie sezonu przegrał wszystkie mecze? Dodatkowym atutem trzykrotnych mistrzów SL3 było wreszcie pozbycie się problemów kadrowych. W poniedziałkowy wieczór drużyna Dariusza Kuny liczyła bowiem aż dziewięciu zawodników, co w ostatnim czasie normą nie było. Początek meczu rozpoczął się rewelacyjnie dla graczy w żółto-czarnych strojach. Po bloku Michała Pysza było…8-1 dla Volleya. Przewaga jaką Volley osiągnął na początku seta pozwoliła by ci, bez większego forsowania tempa spokojnie wygrali seta do 12. Druga odsłona była już dużo ciekawsza. Tak się w obecnym sezonie składa, że Dream Volley miewa ogromne wahania formy w poszczególnych setach. Po ataku świetnie dysponowanego Daniela Koski, na tablicy wyników w połowie seta był remis (9-9 a następnie 15-15). W kulminacyjnym momencie seta, Dream Volley miał problemy w przyjęciu i ze skończeniem własnej akcji. Efekt? Trzypunktowe prowadzenie pod koniec przez drużynę Volley Gdańsk i wygrana do 17. Ostatni set po bardzo wyrównanej walce, zaprowadził nas do stanu 18-18. W końcówce można było odnieść wrażenie, że żadnej ze stron zbyt przesadnie nie zależy na wygranej tej partii. Na zepsutą zagrywkę Dream-u, Volley odpowiadał atakiem w siatkę. Finalnie z tego chaosu zrodziła się wygrana ‘żółto-czarnych’ do 19 a całego meczu 3-0. Komplet punktów z całą pewnością sprawi, że w drużynie w zdecydowany sposób poprawią się morale.
Zmieszani – BES Boys BLUM 3-0 (22-20; 21-13; 21-15)
Przed rozpoczęciem meczu, Redakcja ucięła sobie krótka pogawędkę z jednym z graczy Zmieszanych, który pomimo upływu kilku miesięcy, wciąż rozpamiętywał porażkę z BES Boys BLUM w poprzednim sezonie. Według jego oceny, było to jeden ze słabszych spotkań Zmieszanych i poniedziałkowe starcie rewanżowe, miało być tym, w którym zobaczymy zupełnie inne – lepsze oblicze Zmieszanych. Mimo, że ekipę Edyty Woźny wskazywaliśmy jako faworyta tego spotkania to jednak wydawało nam się, że będziemy świadkami wyrównanego starcia. Cóż, wyrównany może i był, ale tylko pierwszy set. Początek należał do ‘Chłopców’, którzy po ataku Leszka Rzępołucha objęli prowadzenie 11-7. Radość z czteropunktowego prowadzenia nie trwała jednak długo, bo po ataku Krzysztofa LWA Lewandowskiego było po 12. W końcówce po zagrywce tego samego gracza, Zmieszani prowadzili już 19-15 i wydawało się, że za chwilę postawią kropkę nad ‘i’. W końcówce, swoją drużynę do wyrównania doprowadził wspomniany wcześniej Leszek Rzępołuch i mieliśmy remis po 20. W końcówce jeden z graczy BES Boys popełnił błąd i z pierwszego punktu w meczu cieszyli się Zmieszani. Trzeba przyznać, że pierwszy set był naprawdę bardzo emocjonujący. Po pierwszym secie nasze apetyty były jeszcze większe. Niestety w drugiej i trzeciej partii, ‘Chłopcy’ byli zaledwie tłem dla Zmieszanych, którzy wygrali sety do 13 oraz 15. Dzięki wygranej Zmieszani wskakują na bardzo wysokie – piąte miejsce w ligowej tabeli. Niestety w końcowym fragmencie meczu, kontuzji nabawiło się dwóch rozgrywających (Edyta Woźny oraz Krzysztof Wyrzykowski). Wspomnianym graczom życzymy szybkiego powrotu do zdrowia.
Dream Volley – ZCP Volley Gdańsk 0-3 (13-21; 14-21; 21-23)
Po porażce z drużyną Volley Gdańsk, ‘Marzyciele’ stanęli do drugiego spotkania w poniedziałkowy wieczór. Rywalem po godzinie 21:30 była drużyna ZCP Volley Gdańsk, z którą Dream Volley miał okazję rywalizować w sezonie Jesień’21. W meczu, do którego doszło w drugiej lidze, górą byli gracze ZCP, którzy wygrali 2-1. Przed poniedziałkowym meczem było dość oczywiste, że taki wynik nie satysfakcjonuje graczy Przemysława Wawera. Tak się bowiem składa, że stracili oni po punkcie w meczach, w których Redakcja wskazywała, że wygrają oni 3-0. Początek rywalizacji rozpoczął się od czteropunktowej przewagi ZCP, którą drużyna zbudowała sobie po asie serwisowym Adriana Zajkowskiego. W dalszej części seta, ZCP nie miało najmniejszych problemów z tym by utrzymać a nawet powiększyć przewagę. Osoby, które liczyły na emocję w drugim secie musiały czuć zawód. Dream Volley walczył, ale tylko na początku seta (6-7). W dalszej części, ZCP wypracowało sobie na tyle dużą przewagę, że pod koniec seta na zagrywkę wszedł Sebastian Miąsko, którego w 99% przypadków kojarzymy z gry na pozycji libero. Ostatecznie drugi set to wygrana ZCP do 14. Zdecydowanie najciekawiej było w ostatnim secie. ZCP jak to ZCP postanowiło zadbać w nim o emocję. Pisaliśmy to już, ale drużyna Przemka Wawera w każdym meczu obecnego sezonu miała w meczu gorszego seta. Ten w porównaniu z naprawdę niezłą grą ‘Marzycieli’ sprawił, że w końcówce Dream Volley prowadził 19-17. Co więcej, przy stanie 20-19 miał kilka razy piłkę w górze lecz finalnie, to ZCP zdołało wygrać seta.
Speednet – AVOCADO friends 3-0 (21-7; 21-17; 21-15)
Dla obu drużyn, poniedziałkowe starcie było już szóstym bezpośrednim meczem w ramach rozgrywek Siatkarskiej Ligi Trójmiasta. Dotychczas lepiej wiodło się ‘Programistom’, którzy wygrali trzy spotkania przy dwóch zwycięstwach 'Wegan’. Trzeba przy tym zauważyć, że po początkowej dominacji drużyny Arkadiusza Kozłowskiego, role się odmieniły i to Speednet wygrywał ostatnie spotkania. Zazwyczaj jednak mecze obu drużyn były stosunkowo ciekawe i aż trzykrotnie kończyły się podziałem punktów. Na kilka godzin przed pierwszym gwizdkiem sędziego dowiedzieliśmy się, że ‘Weganie’ nie będą mogli skorzystać w poniedziałkowy wieczór ze swoich dwóch głównych bombardierów. Mowa tu o Miłoszu Bazylińskim oraz Dawidzie Romaniszynie. W zamian za wspomnianych graczy, ‘Weganie’ dopisali powracających do składu Marcina Makurata, Marka Zaborowskiego czy debiutującego w AVOCADO – Kacpra Wołka, którego pamiętamy z występów w Szach-Macie. Cóż, początek spotkania ułożył się dla ‘Wegan’ koszmarnie. Będąca w gazie i niesiona zwycięstwem w turnieju odbywającym się w ubiegły weekend w Malborku, ekipa Speednetu błyskawicznie objęła kilkupunktowe prowadzenie (9-3). Niestety dla ‘Wegan’ to nie nasyciło graczy Speednetu, którzy chcieli jeszcze więcej. Efekt? Egzekucja 21-7, która będzie zapewne jednym z najwyższych wyników w obecnym sezonie w pierwszej lidze. W drugim secie, ‘Weganie’ zaprezentowali się zdecydowanie lepiej. W pewnym momencie na tablicy wyników było nawet 17-17, ale po chwili duet Janczak – Grzyb, dali swojej drużynie drugi punkt. Ostatnia odsłona rywalizacji to potwierdzenie świetnej dyspozycji graczy w różowych trykotach, którzy wygrali do 15. Pisząc całkiem serio – w poniedziałkowy wieczór, dysproporcja pomiędzy drużynami aż biła po oczach. Dzięki wygranej, licznik Speednetu wskazuje już osiem zwycięstw z rzędu. Nie wiemy czy Prezes nadal wrzuca do ‘świnki skarbonki’ kasę za wygrany mecz, ale jeśli tak to obecnie mowa już o konkretnie tłustej świni.