MATCHDAY #7

Za nami pierwszy dzień meczowy w obecnym tygodniu rozgrywek. W hicie pierwszej ligi – MPS okazali się lepsi od Merkurego. Ponadto w elicie – Tufi Team zagrało kolejne świetne spotkanie i tym razem ograli Eko-Hurt! W niższych klasach rozgrywkowych swoje spotkania pewnie wygrywały ekipy BEemka Volley oraz AXIS. Zapraszamy na podsumowanie!

BEemka Volley – Oliwa Team 3-0 (21-19; 21-15; 21-10)

Dla zdecydowanej większości osób biorących udział w Typerze SL3 – faworyt spotkania był jeden. 93% graczy biorących udział w zabawie typowało, że spotkanie wygra BEemka. Co więcej – aż 71% wszystkich graczy typowało, że team Daniela Podgórskiego sięgnie w poniedziałek po komplet punktów. Osoby te oglądając relację live z tego wydarzenia z pewnością przecierały oczy ze zdumienia. Wszystko za sprawą faktu, że to Oliwa rozpoczęła jak drużyna, która chce wygrać drugoligowe zmagania. Chwilę po pierwszym gwizdku sędziego było bowiem 8-2 dla Oliwy! Patrząc jednak na poczynania Oliwy skojarzyli nam się biegacze, którzy popularny test Coopera postanowili biec tak, że dawali z siebie wszystko na dwóch pierwszych okrążeniach z nadzieją, że ‘jakoś to będzie’. Taktyka ta kończy się rzecz jasna tym, że finalnie ‘kocur’ z pierwszych minut biegu jest finalnie dublowany. Wracając do meczu – Oliwa gasła z każdą kolejną piłką. To z kolei napędzało graczy w biało-niebieskich barwach, którzy po asie serwisowym Rafała Kusiaka złapali swoich rywali (13-13). Kiedy zwierz czuje krew – działa instynkt i zazwyczaj, po chwili ‘kończy robotę’. Nie inaczej było w poniedziałkowy wieczór. Wynik pierwszego seta to 21-19. W drugiej partii przewaga teamu Daniela Podgórskiego była coraz większa i została udokumentowana wygraną do 15. Trzecia odsłona to już inny sport. W czasie, kiedy gracze BEemki zaliczali piąty strike z rzędu – Oliwa wciąż przymierzała charakterystyczne i nieco zabawne buty w kręgielni. MVP spotkania? Maciej Paprocki, który jeszcze sezon temu bronił barw trzecioligowego Bayera Gdańsk.

Husaria Assistance Partner – Bayer Gdańsk 1-2 (21-13; 16-21; 20-22)

Po tym jak w dwóch pierwszych meczach sezonu, Bayer Gdańsk pogubił po punkcie z Portem Gdańsk oraz Chilli Amigos – plan na poniedziałkowy wieczór był jeden – zgarnąć pierwszy komplet punktów w sezonie. Zadanie to nie wydawało się przesadnie wymagające. Rywalem Bayera była bowiem ekipa Husarii, która przegrała dwa pierwsze spotkania w sezonie, a na dodatek nie zdobyli w nich ani jednego punktu. Co więcej – we wspomnianych pojedynkach, ‘Rycerze’ nie zaprezentowali zbyt dobrej dyspozycji. Miało być zatem miło, przyjemnie i bezboleśnie. Już chwilę po pierwszym gwizdku sędziego stało się jasne, że są to ‘marzenia ściętej głowy’. Oglądający spotkanie z boku kibice obu drużyn przecierali oczy ze zdumienia. Wbrew przedmeczowym predykcjom to Husaria prezentowała się o niebo lepiej i od stanu 7-7, zrobili….14-7! Błędy ‘Aptekarzy’ połączone ze skutecznymi blokami Jana Lefanczyka oraz Łukasza Chomika sprawiły, że Husaria zbudowała sobie przewagę, której nie można było już zepsuć. Finalnie po bardzo dobrym secie, wygrali oni do 13 i zastanawialiśmy się czy zdołają pójść za ciosem. W drugiej odsłonie Bayer poprawił jednak zdecydowanie grę i po dwóch atakach z rzędu Andrzeja Ossowskiego odskoczyli rywalom na trzy oczka (11-8). Choć z czasem Husaria odrobiła stratę (13-13) to w końcówce, tym razem to oni się całkowicie pogubili (21-16). Ostatnia partia rozpoczęła się lepiej dla teamu Grzegorza Żyły-Stawarskeigo (5-2). Po kilku atakach aktywnego Aleksandra Barana, na tablicy wyników mieliśmy remis po 12. Z czasem po trzech atakach z rzędu wspomnianego ‘Olka’, Bayer prowadził 20-16 i zamiast postawić kropkę nad ‘i’, postanowił zadbać o emocje. Po kilku atakach Oliwiera Rymszy, Husaria doporwadziła do wyrównania po 20. W tym momencie Bayer uznał, że warto jednak to spotkanie wygrać i po bloku rozgrywającego, sięgnęli po trzeci tryumf w sezonie. Styl po raz kolejny pozostawiał jednak wiele do życzenia.

Dziki Wejherowo – MiszMasz 3-0 (21-13; 21-17; 21-17)

Oj, zdaje się, że MiszMasz zaczyna mieć poważne tarapaty. Początek obecnego sezony w wykonaniu Michała Grymuzy był całkiem niezły. Z czasem zaczęły się nawarstwiać problemy, których kulminację mogliśmy oglądać w poniedziałkowy wieczór. Wspomniane problemy to głównie sprawy związane z kontuzjami poszczególnych graczy. Do tercetu wielkich nieobecnych dołączył również Michał Balcerak. Aby uzmysłowić ile to znaczy podamy, że cała czwórka występuje w pierwszym składzie drużyny. Brak wspomnianych zawodników sprawi, że przed kolejnymi spotkaniami kapitan drużyny musi ciągle ‘szyć’. A to dopisze zawodnika, a to zmieni komuś pozycję. Niby jedna drużyna, ale prawda jest taka, że wyglądają obecnie tak jak w poniedziałkowy wieczór wyglądały ich stroje. Trzech od jednego kompletu, dwóch od drugiego, rezerwowi jeszcze coś innego. MiszMasz zarówno w nazwie, jak i na parkiecie. Przed spotkaniem spodziewaliśmy się, że może to być wyrównane spotkanie, które finalnie zakończy się zwycięstwem Dzików po podziale punktów. Nic jednak z tego. W pierwszym secie ‘Dziczyzna’ zmiotła rywali z planszy i wygrała partię do 13. Drugi set rozpoczął się od wyniku 12-5 dla Dzików i kiedy zapowiadało się na prawdziwy, drugoligowy wpier*ol – MiszMasz coś tam odrobił i finalnie uciułał 17 oczek. Trzecia odsłona, choć wynik identyczny to jednak gra – zupełnie inna. Na półmetku ostatniego seta było bowiem 12-11 dla Dzików i aż do stanu 16-15, MiszMasz trzymał się blisko rywala. Sytuacja odmieniła się w końcówce, w której dwoma skutecznymi akcjami popisał się ‘sypacz’ Dzików – Witold Klimas. Jego atak, a następnie as serwisowy z końcówki przypieczętował pierwszą w sezonie wygraną za komplet punktów Dzików Wejherowo.

Chilli Amigos – AXIS 0-3 (15-21; 15-21; 19-21)

Z jednej strony AXIS był w naszych oczach dość wyraźnym faworytem. Z drugiej strony pamiętaliśmy o tym, że ‘Amigos’ potrafią postawić się faworytom, czego dowód otrzymaliśmy w minionym tygodniu. Tu – choć–AXIS dopięło swego i wygrało za komplet oczek to trzeba przyznać, że naprawdę się napocili. Nie mówimy rzecz jasna o pierwszym i drugim secie, gdzie działo się mniej niż na recitalu Janusza Laskowskiego w Mońkach. No, ale z kronikarskiego obowiązku warto wspomnieć o tym w dwóch słowach. Na początku spotkania Chilli dość dobrze kamuflowało swoje mankamenty i dla odmiany – eksponowało swoje mocne strony. Efekt był taki, że AXIS nie zdołało do połowy seta odskoczyć swoim rywalom (8-8). Z czasem, kiedy AXIS skumało ‘co jest grane’ to odskoczyli rywalom na cztery oczka i tym samym – ‘zabili seta’ (14-10). Druga odsłona to kontynuacja nieco ospałej gry i należy podkreślić, że gracze AXIS nie musieli się specjalnie natrudzić z tym, by osiągnąć przewagę. Nie chcemy napisać, że Chilli im w tym pomogło, no ale między Bogiem a prawdą to niezbyt przeszkadzało. Pisząc precyzyjniej – Chilli gówno grało i zasłużenie przegrali do 15. Zdecydowanie najciekawiej było w trzecim secie. ‘Amigos’ wyraźnie podkręcili w tej partii tempo i zmusili swoich rywali do większego wysiłku. W końcówce, po ataku Karola Sękielewskiego, Chilli Amigos prowadziło 16-14, jednak ‘przyparta do muru’ ekipa AXIS poradziła sobie doskonale w kryzysowej sytuacji. W końcówce niezwykle aktywny był atakujący drużyny AXIS – Tomasz Sadowski, który w końcówce zdobył cztery szalenie ważne punkty i to mimo świetnej postawy libero Chilli Amigos. Finalnie AXIS sięgnęło po komplet oczek.

Wolves Volley – Tiger Team 1-2 (21-17; 20-22; 18-21)

Spośród wszystkich spotkań z poniedziałkowego wieczoru, to właśnie starcie ‘Wilków’ z ‘Tygrysami’ było tym, w którym typerzy mieli największy problem ze wskazaniem faworyta. Głosy ponad 150 osób rozkładały się równomiernie i co ciekawe – niemal nikt nie stawiał na to, że któraś z drużyn wygra spotkanie za komplet punktów. W spotkanie lepiej weszli gracze Wolves Volley, którzy po festiwalu błędów w wykonaniu przeciwników, objęli prowadzenie 8-3. Kiedy na tablicy wyników, pojawił się wynik 17-12, stało się jasne, że krzywda w tym secie ‘Wilkom’ się już nie stanie. Środkowa odsłona, nieco dla odmiany rozpoczęła się zdecydowanie lepiej dla Tigera. Po jednym z ataków Krzysztofa Mądrego, wysunęli się oni na prowadzenie 10-4. Mimo pokaźnej zaliczki, ‘Tygrysy’ roztrwoniły po chwili to, na co pracowali od początku seta. Po dwóch atakach nowego środkowego ‘Watahy’ – Tomasza Łapińskiego, na tablicy wyników mieliśmy remis po 16. Mimo że wydawało się, że ‘Wilki’ odzyskały kontrolę nad spotkaniem – końcówka seta należała do Tigera, który doprowadził tym samym do wyrównania stanu rywalizacji. Ostatnia partia rozpoczęła się kapitalnie dla ‘Tygrysów’. Po sekwencji ataku i bloku Adama Pestki, gracze Dawida Staszyńskiego prowadzili 8-3 i mniej więcej taką przewagę utrzymywali do stanu 19-13. W końcówce pozwolili jednak na to, by ich rywale uwierzyli, że można powalczyć o odmienienie stanu rywalizacji. Po dwóch atakach Piotra Grądeckiego, na tablicy wyników było już zaledwie 19-18 dla Tigera, który mimo emocji w końcówce – potrafił postawić kropkę nad ‘i’.

Tufi Team – Eko-Hurt 2-1 (21-18; 23-25; 21-19)

Oni znowu to zrobili! Nie jest tak, że tylko Redakcja ‘uwzięła się’ na Tufi i każdy typ oddaje na ich rywali. Spośród wszystkich spotkań, które możliwe były do wytypowania przez społeczność SL3 (również w okresie ‘rozgrzewkowym’), żaden inny mecz nie miał być tak jednostronny, jak spotkanie Eko-Hurtu z Tufi Team. Choć trudno w to uwierzyć na ponad 120 oddanych typów – Eko-Hurt w roli faworyta spotkania widziało…95% graczy! Tymczasem po problemach w przyjęciu w początkowej fazie seta, team Konrada Gawrewicza przegrywał 5-8. Z czasem, po dwóch atakach Piotra Adamczyka na tablicy wyników było już 14-9 i choć ‘Hurtownicy’ zdołali nieco zniwelować straty, to jednak beniaminek rozgrywek dopiął po chwili swego i cieszył się z pierwszego punktu w meczu (21-18). Środkowa odsłona zdawała się układać po myśli drużyny Eko-Hurt. Na półmetku seta po kiwce Wojciecha Bogusza, prowadzili oni 14-11. Z trzypunktowego prowadzenia nie nacieszyli się jednak zbyt długo. Już po chwili, Eko-Hurt po raz kolejny w spotkaniu nie miał najmniejszego pomysłu jak powstrzymać Piotra Watusa (19-19). Końcówka seta to niewykorzystana piłka meczowa Tufi Team i odpowiedź Igora Ciemachowskiego, który kilkoma atakami w końcówce wyszarpał rywalom zwycięstwo z rąk (25-23). Decydujący o zwycięstwie set to bardzo wyrównana gra obu stron, która zaprowadziła nas do stanu 9-9. W momencie, w którym Eko-Hurt próbowało budować sobie przewagę (12-10), momentalnie Tufi Team zdobywało kolejne punkty doprowadzając do wyrównania (12-12). Wyrównana gra zaprowadziła nas do stanu po 19 i emocjonującej końcówki, w której więcej ‘zimnej krwi’ zachowali gracze Tufi Team, którzy wygrali tym samym drugie spotkanie w sezonie Jesień’23. Brawo!

Wolves Volley – Drużyna A 3-0 (21-16; 21-13; 21-19)

Po niezłym spotkaniu w wykonaniu Drużyny A przeciwko Speednetowi, gracze w czarnych trykotach mogli mieć nadzieje na to, że w poniedziałkowy wieczór powalczą o pierwsze punkty w sezonie Jesień’23. Przypomnijmy, że w minionym sezonie sztuka ta – właśnie w konfrontacji z ‘Wilkami’ się udała. Czemu tym razem miałoby być inaczej? ‘Wataha’ do spotkania z ‘Serialową’ desygnowała inny skład niż chwilę wcześniej – do konfrontacji z Tiger Team. Tuż po pierwszym gwizdku sędziego stało się jasne, która z ekip powalczy w poniedziałek o pełną pulę. Po asie serwisowym Krzysztofa Mrożka, na tablicy wyników było bowiem 7-2 dla ‘Watahy’. W połowie seta, po dwóch punktowych akcjach rozgrywającego ‘Wilków’ – Karola Ciechanowicza było już 14-7 i było to jednoznaczne z tym, że obie drużyny były już myślami przy środkowej odsłonie. Ta rozpoczęła się świetnie dla ‘Wilków’. Na półmetku seta po kilku świetnych atakach oraz asach serwisowych Michała Łubińskiego, było już 13-5 dla graczy Mikołaja Stempina. Z czasem ‘Wataha’ nie zwalniała tempa w efekcie, czego wygrali oni seta do 13. W ostatniej partii mieliśmy najwięcej emocji i trzeba przyznać, że zadbali o nie sami gracze Wolves Volley. Mimo że ci prowadzili w ostatniej odsłonie już 14-6, to po chwili oglądaliśmy w ich wykonaniu ‘kryminał’, który sprawił, że zaczęli oni gubić punkty na potęgę. Finał? Z 14-6 zrobiło się po chwili 15-14, co dość dobrze pokazuje jaką zaliczkę ‘Wilki’ roztrwoniły. Na szczęście dla nich – kiedy robiło się powoli gorąco, to skrzydłowi drużyny (Merski oraz Łubiński) wzięli sprawy w swoje ręce, zapewniając tym samym komplet oczek swojej drużynie.

MPS Volley – Merkury 2-1 (21-18; 21-18; 12-21)

Społeczność SL3 nie do końca wierzyła w to, że MPS mógłby sięgnąć w poniedziałek po wygraną. Faworytem osób typujących w typerze SL3 był team Merkury. Podobnie zresztą typowała Redakcja i za takim, a nie innym wynikiem przemawiał do nas pogląd, że MPS potrzebuje jeszcze trochę czasu by się ‘dotrzeć’. Cóż – już pierwszy set pokazał, że aklimatyzacja przebiegła wyjątkowo dobrze. Po punktach tercetu, który do niedawna występował po przeciwnej stronie siatki (Małecki, Kowalczyk, Behrendt), MPS objął pięciopunktowe prowadzenie (8-3). Po kapitalnej serii na zagrywce Daniela Godlewskiego, Merkury wrócił po chwili do gry (8-8). Niestety dla Merkurego – kolejnej ‘fali’ MPS-u, już nie zdołali odrobić i ostatecznie team Jakuba Nowaka cieszył się z pierwszego punktu w meczu (21-18). Druga odsłona to bardzo wyrównana gra, która zaprowadziła nas do stanu po 10. Pod koniec seta, zaczęła zarysowywać się przewaga MPS-u i a jakże – pierwszoplanowe role to ci, dla których mecz był wydarzeniem szczególnym. Po ataku ‘Kowala’ było 19-16 dla MPS i w konsekwencji ‘było już pozamiatane’. Ostatni set to  zwrot o 180 stopni. MPS wyglądał na drużynę, która nasyciła się już samą wygraną i prawdę mówiąc – nawet przez chwilę w trzeciej odsłonie nie wyglądali na ekipę, która może ‘podjąć jeszcze rękawice’. Po ataku Mikołaja Rochny było 10-6 dla Merkurego i z czasem ta przewaga tylko rosła. Ostatecznie zakończyło się na wyniku 21-12 i trudno nie odnieść wrażenia, że po spotkaniu obie drużyny odczuwają niedosyt.

AXIS – Craftvena 3-0 (21-18; 21-17; 21-15)

Zastanawialiśmy się czy AXIS jest w stanie sięgnąć w poniedziałkowy wieczór po komplet – sześciu oczek. Do spotkania z ‘Rzemieślnikami’, team Fabiana Polita przystępował po tym jak zrealizował 50% planu. Mowa tu rzecz jasna o wygranej z Chilli Amigos, choć trzeba przyznać, że nie było to wcale takie łatwe. Zadanie numer 2, czyli mecz z Craftveną był teoretycznie tym trudniejszym wyzwaniem. Wszystko za sprawą faktu, że ‘Rzemieślnicy’ są w treningu, a dodatkowo w przerwie pomiędzy sezonami wzmocnili skład. Już w minionym tygodniu ‘Rzemieślnicy’ udowodnili, że mogą być mocni i ograli BL Volley. Składając wszystko do kupy wyszło nam na to, że AXIS wygra mecz, ale zgubi jednocześnie pierwszy punkt w sezonie Jesień’23. Pierwszy set rywalizacji rozpoczął się od wyrównanej gry ‘punkt za punkt’, która doprowadziła nas do stanu po 11. Jako pierwsi kilkupunktową przewagę wypracowali sobie gracze AXIS, którzy po ataku Krzysztofa Lewandowskiego (tego z AXIS), objęli prowadzenie 16-13 i po chwili dowieźli prowadzenie do końca. W drugim secie gracze w czerwonych błyskawicznie wypracowali sobie przewagę 7-4 i z czasem trzymali swoich rywali na mniej więcej taki dystans. Gra punkt za punkt w sytuacji, w której to AXIS prowadziło było ‘w to mi graj’ dla zawodników w czerwonych strojach, którzy cieszyli się po chwili z trzeciej wygranej w sezonie. To nie był jednak koniec. Do ‘podniesienia z parkietu’ pozostawał wciąż ostatni punkt. Sił Craftvenie na dorównaniu przeciwnikom wystarczyło niemal do połowy seta (8-8). Z czasem gracze w czarnych trykotach zaczęli popełniać sporo błędów, które kosztowały ich to, że rywale odskoczyli na cztery oczka (16-12) i był to koniec marzeń o choćby jednym punkcie.

Start a Conversation

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.