Za nami kolejka, w której sypnęło niespodziankami. Nie przypominamy sobie dnia meczowego, w którym prawidłowo wskazalibyśmy wynik zaledwie dwóch z sześciu spotkań. Z całą pewnością, najciekawszymi wydarzeniami było starcie pomiędzy MPS-em a Szach-Matem oraz Portu Gdańsk z ACTIVNYMI. Zapraszamy na podsumowanie poniedziałkowej serii gier!
Husaria Gdańsk – DNV 0-3 (17-21; 15-21; 11-21)
Ależ nam rośnie drużyna DNV w oczach. To jest coś wręcz niebywałego i zarazem pięknego. Droga, którą, w bardzo krótkim odstępie czasu pokonała ekipa DNV z ekipy, która przegrała największą liczbę spotkań z rzędu w historii SL3 do ekipy, która wygrywa dwa z czterech spotkań i plasuje się obecnie na szóstym miejscu jest niesamowita. Zacznijmy od początku. W poniedziałkowej, przedmeczowej zapowiedzi, wraz z Ekspertami wskazywaliśmy na to, że to Husaria Gdańsk będzie faworytem spotkania. Nic bardziej mylnego. Nie dość, że DNV wygrało, to zdobyło przy tym komplet punktów. Jakby tego było mało, w trzeciej odsłonie pozwolili swoim rywalom na zdobycie zaledwie jedenastu oczek. Prawdę mówiąc, wygrana DNV nie była ani przez chwilę zagrożona. Gracze z Gdyni już na początku pierwszego seta, po dwóch atakach Adama Pestki objęli prowadzenie 9-5. Z czasem Husaria próbowała gonić wynik i sztuka ta im się prawie udała (18-17). Ostatecznie, ekipa Grzegorza Żyły-Stawarskiego popełniła jednak dwa błędy własne, które sprawiły, że po chwili DNV cieszyło się z wygranej. O ile w pierwszym secie, Husaria mogła mieć nadzieje na korzystny wynik, tak w drugim, DNV nie pozostawiło złudzeń, która z ekip była lepsza. Po w miarę wyrównanej pierwszej części, swoją drużynę na prowadzenie wyprowadził Vitalii Lukashenko. Po dwóch punktach tego gracza, DNV prowadziło już pięcioma oczkami 13-8 i losy seta były niemal rozstrzygnięte. Prawdziwy pokaz mocy, ekipa DNV pokazała w ostatniej odsłonie. Po dwóch blokach z rzędu Michała Białka, DNV objęło prowadzenie 9-3 i będąc na fali ograło swojego rywala do 11 zdobywając jednocześnie, drugi komplet punktów w sezonie Wiosna’22.
Chilli Amigos – Volley Kiełpino 0-3 (16-21; 19-21; 18-21)
Przyznamy, że takiego obrotu sprawy to my się nie spodziewaliśmy. Ba, byliśmy niemal pewni, że to Chilli Amigos, które rozpoczęło sezon w świetnym stylu wygra mecz. Z drugiej strony wiedzieliśmy, że Volley Kiełpino ma w swoim składzie zawodników, którzy co jak co, ale w siatkówkę grać potrafią. Na początku obecnego sezonu nie potrafiliśmy zrozumieć co się dzieje, że przegrywają oni mecze. Zalążki dobrej gry zawodników Fabiana Polita widzieliśmy już w ubiegłym tygodniu. To co zobaczyliśmy w poniedziałkowy wieczór sprawia, że drużyna nadal będzie się liczyła w walce o najwyższe cele. Cytując klasyka – po poniedziałkowym spotkaniu można napisać, że ‘liga będzie ciekawsza’. Początek poniedziałkowej potyczki rozpoczął się od bomby Volley Kiełpino wymierzoną prosto w szczękę Chilli Amigos (6-1). Cios z początku z pewnością zrobił wrażenie na ‘Papryczkach’, bowiem do końca seta nie byli w stanie nawiązać walki ze swoimi rywalami. Czas na ‘ogarnięcie się’ przyszedł pomiędzy pierwszym a drugim setem. Mimo, że w kolejnych partiach ‘Amigos’ prezentowali się już lepiej to i tak, to ich rywale byli o krok przed ‘Amigos’. Efektem tego była wygrana zawodników z Kiełpina do 19 oraz 18. Porażka ‘Amigos’ 0-3 to kubeł zimnej wody wylany wprost na głowy graczy w czerwonych koszulkach. Po początku obecnego sezonu, ‘Amigos’ mogli odnieść mylne wrażenie, że trzecia liga należy do nich. Jak się okazało w poniedziałkowy wieczór, w ‘mieście grasują również inni poważni gracze’.
Zmieszani – Gonito Volley 2-1 (21-7; 19-21; 21-16)
Kiedy w zapowiedzi przedmeczowej wskazywaliśmy na Gonito Volley – zadrżała nam ręka. Kurde, myślimy, zastanawiamy się, w głowie układamy różne porąbane historię, ale za nic w świecie nie możemy skumać co dzieje się w ‘tygrysich głowach’. Abstrahując od samego meczu ze Zmieszanymi, bo do niego jeszcze przejdziemy, głowimy się czy tak powinna wyglądać doświadczona drużyna? Owszem, Gonito ma swoje problemy kadrowe, ale wskażcie, która drużyna ich nie ma? Dodatkowo poza doświadczeniem, za ‘Tygrysami’ przemawiał fakt, że spośród wszystkich drugoligowych drużyn to chyba właśnie ‘biało-pomarańczowi’ najmocniej przepracowali okres przygotowawczy. Treningi, sparingi. Do pewnego momentu wydawało się, że obecny sezon może być inny niż poprzednie. Cóż, jakkolwiek to boleśnie dla Gonito nie zabrzmi, ten sezon może być inny niż poprzednie. Przypominamy, że ostatnio Gonito udawało się utrzymać. Mówią, że koty potrafią się wylizać nawet z kiepsko wyglądających ran. Mamy nadzieje, że po słowach Redakcji również tak będzie. Chcemy dodać, że w pierwszym secie Gonito nie zaprezentowało drugoligowej siatkówki. Niestety, ale z taką dyspozycją nie mamy przekonania, czy Gonito ograłoby trzecioligowców, którzy rozgrywali swoje spotkanie obok. Dość już o ‘Tygrysach’. Byłoby bowiem prawdziwym nietaktem gdybyśmy nie napisali o Zmieszanych. Jest powiedzenie, że gra się na tyle na ile przeciwnik pozwala. W pierwszym secie Zmieszani, nie pozwolili swoim przeciwnikom na nic. Dominowali. Byli lepsi, szybsi, mądrzejsi, sprytniejsi, bardziej skoczni. Moglibyśmy wymieniać tak do jutra. To co z pewnością było wartością dodaną Zmieszanych, to świetna atmosfera, z którą w ostatnim czasie bywało przecież różnie. Jest atmosfera – jest zabawa. Ekipa Edyty Woźny, wygrywa pojedynek w drugiej lidze po 508 dniach przerwy.Z taką grą jesteśmy przekonani, że na kolejne zwycięstwo nie będą musieli czekać równie długo.
Team Looz – Dziki Wejherowo 1-2 (13-21; 21-19; 13-21)
Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, Redakcja wraz z Ekspertami stawiała na komplet punktów dla Dzików. Za takim a nie innym typem przemawiało niemal wszystko. Kapitalna forma Dzików w konfrontacji z drużyną, która znajdowała się na ostatnim miejscu w ligowej tabeli. Jedyną wątpliwością Redakcji, było to, że historycznie to Team Looz ogrywał Dzików a nie na odwrót. Czasy się jednak zmieniły. Początek rywalizacji rozpoczął się dość niespodziewanie – od prowadzenia 4-2 Team Looz. Radość ‘czarnych’ nie trwała jednak zbyt długo, bowiem błyskawicznie po atakach Adama Śliwińskiego, ‘Dziczyzna’ zdołała objąć prowadzenie 7-5. Dalsza część seta, należała wyłącznie do graczy z Wejherowa, którzy sukcesywnie powiększali swoją przewagę, dzięki czemu wygrali seta do 13. Kto wie, być może ‘dyskretny opór’, który postawili gracze Team Looz sprawił, że drugi set wyglądał zupełnie inaczej. Nie dość, że sami gracze w czarnych strojach zaprezentowali się zdecydowanie lepiej niż miało to miejsce w pierwszym secie, to Dziki zagrały najgorszego seta w sezonie. Gracze z Wejherowa, popełniali w tej partii mnóstwo błędów własnych, które koniec końców kosztowało ich wygraną w secie. Kiedy, po niemal całym secie, w którym to Team Looz prowadził, Dziki wyrównały (17-17), wydawało się, że są w stanie to wyciągnąć. Nic bardziej mylnego. Po atakach Daniela Szultki oraz Tomasza Swędy, Team Looz zdobył swój pierwszy punkt w obecnym sezonie. Ostatni set, przypominał bardziej pierwszą niż drugą odsłonę. W partii tej, zdecydowanie lepiej zaprezentowała się ekipa Dzików, która finalnie wygrywa spotkanie 2-1. Mimo wygranej, liczyli z pewnością na komplet oczek.
MPS Volley – Szach-Mat 1-2 (18-21; 21-15; 19-21)
W zapowiedzi przedmeczowej, nieco więcej szans dawaliśmy ekipie MPS Volley. Z drugiej strony, absolutnie nie przekreślaliśmy szans ‘Szachistów’. To czego byliśmy pewni to, że będziemy świadkami świetnego widowiska. Czy mecz spełnił nasze oczekiwania? Absolutnie tak. Jesteśmy przekonani, że wszyscy, którzy w poniedziałkowy wieczór usiedli do transmisji live byli ukontentowani zarówno poziomem sportowym, jak i dramaturgią, która towarzyszyła nam przez całe spotkanie. Mecz rozpoczął się od dwóch bloków środkowego Szach-Matu – Macieja Jakubowskiego (4-2). Delikatna przewaga ‘Szachistów’ została jednak błyskawicznie odrobiona (9-9). Był to fragment, w którym obie drużyny popełniły kilka błędów własnych. Z czasem po walce punkt za punkt (16-16) szalenie istotne punkty, dla swojej drużyny zdobyli przyjmujący Szach-Matu (Michał Przekop oraz Rafał Guzowski), dzięki czemu to Szach-Mat objął dwupunktowe prowadzenie (18-16), którego już nie wypuścił. W drugim secie, od niemal samego początku zarysowała się przewaga Miłośników Piłki Siatkowej. Bardzo aktywny w tracie tego seta był, grający drugi raz w obecnym sezonie na ‘bombie’ Adrian Wieleba. Po kilku punktowych atakach tego gracza, MPS objął prowadzenie (8-5). Gdy na tablicy wyników pojawiło się 15-9, jasnym stało się to, że za chwilę obie drużyny powalczą w trzecim secie o wygraną w meczu. Ostatnia odsłona konfrontacji, po wyrównanym początku, należała do MPS. To gracze w niebieskich koszulkach prezentowali się lepiej. Efektem dobrej gry, zawodników Jakuba Nowaka był czas, który musieli przy stanie 11-7 dla przeciwników, wziąć gracze Szach-Matu. Nie wiemy dokładnie o czym w przerwie rozmawiali ‘Szachiści’, ale po wspomnianym czasie, na parkiecie zobaczyliśmy odmienioną ekipę. Efektem metamorfozy było to, że po chwili mieliśmy remis 13-13. Mimo, że z czasem MPS ponownie objął prowadzenie (15-13) to końcówka należała do graczy w czarnych koszulkach. Prawdziwą ozdobą meczu była kapitalna i ofiarna obrona Rafała Guzowskiego, po której jeden z zawodników Szach-Matu zdobył punkt. W tym momencie stało się jasne, że akcja ta zbudowała ‘Szachistów’ i tego meczu nie dało się już przegrać. Tak czy siak, jesteśmy zdania, że obie drużyny stworzyły świetne widowisko.
Port Gdańsk – ACTIVNI Gdańsk 0-3 (20-22; 20-22; 19-21)
Ależ to było meczycho. Owszem, spodziewaliśmy się, że Port ‘tanio skóry nie sprzeda’, ale jednak progres, który w ostatnim czasie zanotowała ekipa z ‘doków’ jest imponujący. Już po kilku pierwszych wymianach w meczu wiedzieliśmy, że dla faworyzowanych ACTIVNYCH, nie będzie to łatwy mecz. Po wyrównanym początku (5-5), pierwsi w meczu prowadzenie objęli ACTIVNI (8-5). Już na samym początku spotkania bardzo aktywny był Patryk Okulewicz. Od tego momentu, do samej końcówki, drużyna Artura Kurkowskiego posiadała przewagę 3-4 punktów. Mimo prowadzenie 20-17, w końcówce nie ustrzegli się jednak nerwówki, która doprowadziła obie ekipy do gry na przewagi. Ostatecznie, po bloku kapitana drużyny to Activni cieszyli się z wygranej pierwszego seta. Drugą partię lepiej rozpoczęli ‘Portowcy’, którzy po asie serwisowym Arkadiusza Sojko, objęli prowadzenie 5-2. Z przewagi ‘Portowcy’ nie nacieszyli się zbyt długo, bowiem po atakach graczy, którzy w poprzednim sezonie bronili barw pierwszoligowej ekipy AVOCADO, to ACTIVNI objęli prowadzenie 11-10. Mimo to, w końcówce wydawało się, że to Port wygra partię. Przy piłce setowej dla ‘Granatowych’ (20-19), na zagrywce pomylił się jednak Karol Polanowski. Po chwili, mimo tego że koledzy z drużyny sygnalizowali, że piłka wyjdzie na out, jeden z zawodników Portu, nieskutecznie próbował zagrać piłkę, która po jego palcach dała drugi punkt ACTIVNYM. Ostatnia odsłona była równie emocjonująca co dwa pierwsze sety. I tym razem, więcej szczęścia mieli ACTIVNI. Trzeba przyznać, że poza wspomnianym Patrykiem Okulewiczem, trzeba pochwalić libero obecnego lidera SL3 – Bartłomieja Kniecia. W poniedziałkowy wieczór, gracz ten walnie przyczynił się do zwycięstwa swojej drużyny.