Za nami siódma seria gier. ‘Siódemka’ okazała się szczęśliwa dla Hydry TSS Gdańsk, która wygrała dwa spotkania, nie tracąc przy tym punktu. Na drugim biegunie, po czwartkowych meczach znalazła się z kolei trzecioligowa Craftvena, która w słabym stylu przegrała z Portem oraz Team Looz. Zapraszamy na podsumowanie środowej serii gier!
Hydra TSS Gdańsk – BH Rent MiszMasz 3-0 (21-11; 21-12; 21-15)
O godzinie 20:00 zmierzyły się ze sobą drużyny, które w obecnym sezonie nie zaznały jeszcze smaku porażki. Hydra TSS Gdańsk na inaugurację ograła ekipę Prometheus, natomiast BH Rent MiszMasz uporał się z faworyzowanymi drużynami jak BES-BLUM Nieloty oraz, podobnie jak Hydra – z Prometheusem. Przed spotkaniem Redakcja ucięła sobie pogawędkę z kapitanem MiszMaszu mówiąc, że po raz kolejny w roli faworyta stawiamy przeciwników MiszMaszu. Otwartą kwestią pozostawało to, czy ‘Hotelarze’ znów ‘na przekór’ wygrają czy jednak, w myśl zasady ‘do trzech razy sztuka Redakcji uda się wytypować prawidłowo zwycięzcę meczu. Początek meczu należał do Hydry, która szybko wyszła na prowadzenie (9-4). Kilkupunktowa przewaga z czasem stawała się coraz większa (15-8) i stało się jasne, że w pierwszym secie, drużynie Sławka Kudyby krzywda się nie stanie. Drugi set, dzięki punktowym akcjom tercetu Ziółkowski, Grabowski, Grajewski rozpoczął się od prowadzenia Hydry (6-3). Podobnie jak miało to miejsce w pierwszej odsłonie, faworyzowana ekipa powiększyła po chwili swoje prowadzenie i finalnie wygrała seta do 12. Ostatnia odsłona rywalizacji była nieco bardziej wyrównana z naciskiem na nieco. Trzeba przyznać, że w perspektywie całego spotkania MiszMasz wydawał się drużyną, która nie ma argumentów do tego, by zrobić krzywdę swoim rywalom. Jakkolwiek brutalnie nie zabrzmi to dla ‘Hotelarzy’, ale jakość w czwartkowy wieczór była po stronie Hydry i nie ma co z tym faktem polemizować.
Eko-Hurt – AVOCADO friends 2-1 (17-21; 21-13; 21-18)
Trzecim rywalem ‘Hurtowników’ w sezonie Jesień’21 była drużyna AVOCADO friends. Poprzednie dwa spotkania, w których rywalami było Epo-Project oraz Bes-Blum Kraken, drużyna Konrada Gawrewicza wygrała. Czwartkowa rywalizacja miała być zatem potwierdzeniem dobrej dyspozycji, o której pisaliśmy jakiś czas temu. Pierwszy set, dość nieoczekiwanie rozpoczął się jednak zdecydowanie lepiej dla ‘Wegan’, którzy bardzo szybko objęli prowadzenie (5-1). Graczom w białych trykotach nie pomogła nawet przerwa techniczna, wzięta przy stanie 11-5 dla ‘Wegan’. Mimo, że z czasem Eko-Hurt zdołał się zbliżyć do rywala na jeden punkt (15-14) to jednak końcówka należała do drużyny AVOCADO (21-18. Dwa finalne ciosy w secie zadał nieco ‘odkurzony’ w ostatnim czasie Marcin Makurat. Drugi set rozpoczął się zdecydowanie lepiej dla Eko-Hurt. Po kilku punktowych atakach Pawła Dawczaka, ‘Biali’ prowadzili już 9-4. Od tego momentu Eko-Hurt przejął absolutną kontrolę nad tym, co działo się w trakcie seta i spokojnie wygrali go do 13. Najciekawiej w trakcie meczu było w trzecim secie. Partię tę lepiej rozpoczęli ‘Weganie’, którzy po dwóch skutecznych atakach objęli prowadzenie (6-3). Mimo, że w pewnym momencie AVOCADO wygrywało już czteroma oczkami (10-6) to po chwili na prowadzenie wyszli mistrzowie SL3 w sezonie Jesień’20 (13-12). Po wyrównanym fragmencie, Eko-Hurt postawiło kropkę nad ‘i’ i mogło cieszyć się z trzeciej wygranej z rzędu w sezonie Jesień’21. Ich rywale z kolei, po spotkaniu mogą czuć rozczarowanie. W czwartkowy wieczór było naprawdę blisko do sprawienia niespodzianki.
Craftvena – Port Gdańsk 0-3 (8-21; 6-21; 16-21)
Oj, opisy dwóch spotkań, które rozegrała w czwartkowy wieczór drużyna Craftveny z pewnością nie będą tymi, które gracze Bartka Zakrzewskiego będą z wypiekami wspominać, opowiadając o nich swoim wnukom. Z drugiej strony, zaczerwienione lica mogą pojawić się graczom Craftveny, ale raczej ze wstydu. Na sześć rozegranych w czwartkowy wieczór setów aż w czterech Craftvena nie zdołała ugrać dwucyfrowej liczby punktów, co jest czymś tak abstrakcyjnym, że nie jesteśmy w stanie tego ogarnąć. Co więcej, sami też nie mamy powodów do dumy, bo spotkanie Craftveny z Portem anonsowaliśmy jako najciekawsze wydarzenie czwartkowej serii gier. Historycznie bowiem, spotkania pomiędzy obiema drużynami stały na wyrównanym i wysokim poziomie. W czwartek również mieliśmy do czynienia z dwiema wysokimi rzeczami. Pierwsza to forma ‘Portowców’, druga zaś to rozmiary porażki. Pisaliśmy to już kiedyś, ale dyspozycja, którą zaprezentowali w czwartek gracze Craftveny sprawia, że poważnie zadrżałaby nam ręka przy oddaniu na nich typu, gdyby rywalem okazała się reprezentacja dzieci z Bullerbyn. Owszem, w jakimś stopniu Craftvenę można wytłumaczyć tym, że grają nowym systemem czy tym, że w czwartek zabrakło lidera drużyny – Daniela Kanieckiego. Wytłumaczyć jednak tego, że niespełna dwa miesiące temu z Craftveną musiały się liczyć drużyny w grupie mistrzowskiej, mając na uwadze obecną formę wytłumaczyć nie idzie. Dość o Craftvenie. Nawet jeśli rywal gra słabszy mecz to drugi, aby wygrać musi zagrać mecz o wiele lepszy. Tak było w przypadku ‘Portowców’, którzy znów wyglądali jak stara dobra ekipa, która z powodzeniem walczyła o podium rozgrywek. Czy w tym sezonie ekipie z doków uda się nawiązać do wspaniałej historii drużyny w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta?
Craftvena – Team Looz 0-3 (5-21; 12-21; 9-21)
Mamy wątpliwości, czy gracze Crafveny w ogóle przeczytają to, o czym napisaliśmy podsumowując czwartkową serię gier. Co ciekawe, zachowując oczywiście odpowiednie proporcje, w ostatnim czasie krytykowaliśmy grę Team Looz. Przed meczem z Craftveną jeden z graczy Team Looz przyznał, że wiedząc jaka może być na stronie narracja uznał, że nie będzie czytał tego, o czym w ostatnim czasie pisaliśmy o drużynie. Wracając do meczu. Craftvena przystępowała do spotkania tuż po bardzo dotkliwej porażce, którą odnieśli w meczu z Portowcami. Na logikę, wydawało nam się, że nie można zagrać drugiego równie słabego spotkania. W pierwszym secie ‘Rzemieślnicy’ udowodnili, że jednak można i przegrali seta do… pięciu. Co ciekawe, gracze Bartka Zakrzewskiego sami do końca nie zdawali sobie sprawy, co wydarzyło się w pierwszym secie, bo przy zmianie stron, między sobą zadawali sobie pytania jak to możliwe przegrać do pięciu. Nieco lepiej ‘Rzemieślnicy’ zagrali w drugiej odsłonie, w której zdobyli dwanaście oczek. Jak swego czasu śpiewała Sylwia Grzeszczak, należy cieszyć się z małych rzeczy, bo w nich zapisany jest wzór na szczęście. Ostatnia odsłona to dopełnienie egzekucji. Podkręcenie statystyk indywidualnych poszczególnych graczy Team Looz, czy wreszcie poprawa nastrojów, które w ostatnim czasie nie były najlepsze. Podsumowując, obie ekipy z pewnością chciałyby już rozegrać kolejne spotkanie.
Hydra TSS Gdańsk – Gonito Volley 3-0 (21-14; 21-19; 21-17)
Gracze Gonito Volley, na swoje nieszczęście dobrnęli w ostatnim czasie do momentu, w którym najczęściej mówi się o nich w kontekście nowych pięknych strojów, fanpage na facebooku, kapitalnej atmosfery panującej wewnątrz drużyny czy zbliżającej się trwającej cały rok akcji MOVEMBER. W tej beczce miodu jest jednak łyżka dziegciu. Jest nią brak wyników. W dwóch pierwszych meczach sezonu, ‘Tygrysy’ doznały dwóch porażek w meczach z ZCP Volley Gdańsk oraz Oliwą. Przed czwartkowym spotkaniem gracze w biało-pomarańczowych trykotach wiedzieli o dwóch rzeczach. Pierwszą z nich było to, że osiągnięcie punktów z Hydrą będzie zadaniem o podobnej skali trudności co zagadanie w sklepie do Kim Kardashian, a następnie wzięcie od niej numeru telefonu. Z drugiej strony, chcąc realizować swoje sportowe ambicje należy zacząć w końcu punktować. Cóż, pierwszy set poszedł po myśli Hydry, która wygrała partię do 14. Bardzo ciekawy przebieg miała druga odsłona, w której po pierwszej, wyrównanej połowie (11-10) Gonito odskoczyło swoim rywalom na pięć punktów (16-11) i wydawało się, że będą w stanie doprowadzić do wyrównania w setach. Po chwili ‘Tygrysy’ miały jednak bardzo duży problem z wykończeniem i to bestia przejęła kontrolę nad setem wygrywając go do 19. Ostatnia odsłona emocjami przypominała już grzybobranie. Hydra na początku seta objęła kilkupunktowe prowadzenie i spokojnie wygrała seta do 17, a cały mecz 3-0. Na koniec luźna myśl po spotkaniu. Nie wiemy czy kojarzycie te filmiki, w którym ścierają się ze sobą różne potężne zwierzęta (np. anakonda vs krokodyl). W starciu Tygrysów z Hydrą, górą ci drudzy.
Allsix by Decathlon – BH Rent MiszMasz 0-3 (22-24; 11-21; 13-21)
Po godzinie 21:00, do swojego trzeciego spotkania w sezonie Jesień’21 przystępowała ekipa Allsix by Decathlon. Poprzednie dwie próby, kończyły się niepowodzeniem. Nie jest jednak tak, że Decathlon w meczach z Dzikami czy Dream Volley nie miał swoich szans na osiągnięcie lepszego wyniku. Przy odrobinie szczęścia narracja zbudowana wokół drużyny po początku sezonu mogłaby być zdecydowanie inna. Nie inaczej było w czwartkowy wieczór, w którym Allsix stanął przed ogromną szansą na wygranie pierwszego seta meczu z MiszMaszem. Po dwóch skutecznych atakach z rzędu Tomasza Krygera, Decathlon objął w połowie seta czteropunktowe prowadzenie (11-7). Mimo tego, w dalszej części seta coraz lepiej wyglądali gracze MiszMasz, którzy w kluczowym momencie zdobyli cztery punkty z rzędu i objęli prowadzenie 18-15. W drużynie Allsix nastąpił w tej części seta ogromny przestój, co wykorzystali rywale. Mimo to, w końcówce Decathlon zdołał doprowadzić do wyrównania i gry na przewagi. W niej więcej zimnej krwi zachowali ‘Hotelarze’ i to oni wygrali pierwszą odsłonę. Drugi set był tym, w którym grała jedna drużyna, a druga się frustrowała. MiszMasz bardzo szybko objął prowadzenie 12-3 i spokojnie dowiózł je do końca drugiego seta, zapewniając sobie tym samym wygraną. Dwa punkty nie zadowalały jednak ‘Hotelarzy’, którzy postanowili zawalczyć o pełną pulę. W trzecim secie BH Rent zrobił dokładnie to, co zrobił w drugim secie, dzięki czemu pokonał swoich rywali, zgarniając przy okazji komplet oczek.