MATCHDAY #41

Za nami ostatni dzień meczowy ‘regularnego grania’. W środowej serii gier poznaliśmy Mistrzów II oraz III ligi. Dodatkowo doszło do pierwszego ze spotkań barażowych, w których Tiger Team zaprezentował się z bardzo dobrej strony, wygrywając z Portem Gdańsk w stosunku 2-1. Zapraszamy na podsumowanie!

Tufi Team – Old Boys 3-0 (21-15; 21-9; 22-20)

Przed środową serią gier było jasne, że aby gracze Tufi Team mogli cieszyć się z tytułu mistrzowskiego w drugiej lidze – muszą wygrać z Old Boysami za komplet punktów. Każdy kto zna realia Inter Marine SL3 wie, że co do zasady – nie było to proste zadanie. Mimo to – gracze Mateusza Woźniaka świetnie rozpoczęli spotkanie i po kilku punktach Piotra Watusa rozpoczęli od prowadzenia 8-2! W dalszej części Old Boys zdołali nawiązać jakąś tam walkę, ale wiadomo – o wygranym secie nie mogło być mowy (21-15). Wydawało się, że równie mocnego startu Tufi już nie powtórzy. Cóż – środkowa odsłona rozpoczęła się od prowadzenia teamu Mateusza Woźniaka w stosunku 9-3. O ile w premierowej odsłonie gracze Bartłomieja Kniecia chociaż starali się odrobić straty, to w środkowym secie już niekoniecznie. W taki sposób – nie niepokojona ekipa Tufi Team ‘dowiozła’ prowadzenie do samego końca (21-9). To oznaczało z kolei, że o tytule mistrzowskim zadecyduje ostatni set. Już od początku można się było połapać, że jest to partia zupełnie inna niż dwie poprzednie. Na półmetku seta team w białych strojach objął prowadzenie 10-8 i zdawał się być na doskonałej drodze do przerwania koronacji przeciwników. Po punktach Mateusza Osieckiego oraz świetnej zagrywce Pawła Szafrana, faworyzowany team odrobił straty, a nawet wysunął się na prowadzenie 14-11. Choć pod koniec seta prowadzili już 18-12, to mecz nie mógł się rzecz jasna zakończyć w ‘normalnym trybie’. Zamiast tego ‘Tuffiki’ postanowili zadbać o emocje wśród swych sympatyków. Po kilku błędach oraz skuteczniejszej grze rywali – na tablicy wyników mieliśmy remis po 20. W końcówce team Mateusza Woźniaka się jednak przebudził i przy współudziale graczy w białych strojach, którzy popełnili w końcówce koszmarny błąd, cieszyli się po chwili z mistrzostwa – brawo!

Bayer Gdańsk – Dream Volley 3-0 (21-16; 21-17; 21-17)

Przed środową serią gier Bayer Gdańsk mógł mieć uzasadnione obawy o to, czy zdoła zakończyć sezon happy-endem. Do pewnego momentu obecnego sezonu wszystko układało się w wymarzony sposób. Ostatni okres to jednak zadyszka, po której Bayer osunął się na trzecie miejsce w ligowej tabeli. W środowy wieczór mieli oni jednak szanse na to, by powrócić na trzecioligowy tron i wywalczyć sobie bezpośredni i historyczny awans do drugiej ligi. Zadanie na środowy wieczór nie było bynajmniej zbyt proste. Ich rywalem była bowiem ekipa Dream Volley, która do pewnego momentu sezonu również mogła liczyć na awans. Tak czy siak – spotkanie rozpoczęło się idealnie dla ‘Aptekarzy’, którzy na półmetku seta prowadzili już…10-3. Miażdżąca przewaga została z czasem zniwelowana po świetnej zagrywce środkowego Dream Volley – Tomasza Nurzyńskiego (16-13). Mimo to – Bayer odzyskał z czasem kontrolę i w przekonujący sposób wygrał tę partię do 16. Do tego by być pewnym potrzebowali jednak jeszcze jednego seta, na co w przerwie pomiędzy setami zwracali uwagę gracze w zielono-granatowych trykotach. Po wyrównanej pierwszej części seta (9-9), Dream Volley popełnił serię błędów, która wyprowadziła rywali na prowadzenie 14-10. Z czasem ‘Aptekarze’ trzymali swojego rywala na dystans i po dwóch punktach kapitana – Damiana Harica, obóz drużyny ‘z Leverkusen’ eksplodował. Stało się bowiem jasne, że to właśnie oni wygrali trzecioligowe zmagania (21-17). Choć team zrealizował swój cel – w trzecim secie nie zdjęli ani na chwilę nogi z gazu. Ostatecznie wygrali tę partię do 17, co było ‘wisienką na torcie’ bardzo udanego sezonu – gratulacje!

Port Gdańsk – Tiger Team 1-2 (14-21; 18-21; 21-16)

Cóż – nie ukrywamy, że jesteśmy pod wielkim wrażeniem gry Tiger Team. Przez cały sezon forsowaliśmy bowiem narrację jaka to trzecia liga nie jest mocna i jak słabo na tle wyższej klasy rozgrywkowej wypadają czwartoligowcy. Nie była to gadka, w którą nie wierzyliśmy, czego dowodem był Typ Redakcji: 3-0 dla Portu Gdańsk. Już początek spotkania pokazał jednak, że team ‘z doków’ będzie miał w środowy wieczór bardzo poważne kłopoty. Po skutecznych atakach Przemysława Masznera, Tiger wysunął się na prowadzenie 10-5. W dalszej części seta team ‘z doków’ nie był w stanie przeciwstawić się rywalowi, który nieustannie dociskał ‘Portowców’ by finalnie wygrać premierową odsłonę do 14. Środkowa partia była setem o trzecioligowe życia dla Portu i te zdecydowanie większe zaangażowanie – było widać od pierwszego gwizdka Sędziego. Na półmetku seta mieliśmy bowiem remis po 11. Choć z czasem zespół Arkadiusza Sojko wysunął się na prowadzenie 16-15, to w dalszej części popełnił on kilka błędów, które kosztowały go spadek do niższej klasy rozgrywkowej (21-18). Trzeci set nie miał już w zasadzie żadnego znaczenia. Z kronikarskiego obowiązku podamy jednak, że Port wygrał tę honorową partię do 16. Jeśli chodzi o Tiger Team to szalony sezon kończy się dla nich happy-endem. Po sezonie przerwy Tiger Team wraca do trzeciej klasy rozgrywkowej. Najbliższe miesiące będą okresem, w którym muszą oni wymyślić co zrobić, by epilog tej historii nie był taki jak poprzednio. Dziś jednak jest czas na świętowanie – brawo!

ACTIVNI Gdańsk – Chilli Amigos 2-1 (19-21; 22-20; 21-16)

Spośród sześciu rozegranych w środowy wieczór spotkań – były dwa, które nie miały zbyt dużego znaczenia dla układu tabeli. Jednym z tych spotkań było właśnie starcie pomiędzy ACTIVNYMI a Chilli Amigos. Wszystko za sprawą faktu, że ani jedni, ani drudzy nie mieli już szans na podium rozgrywek i co oczywiste – nie groził im spadek. Jakby tego było mało – już jakiś czas temu bezpośrednie spotkania pomiędzy ACTIVNYMI a Chilli Amigos, które swego czasu były ozdobą ligi straciły swój blask i urok. Wszystko za sprawą tego, że kadra – szczególnie ACTIVNYCH zmieniła się na tyle, że mecz – nie elektryzował już obu ekip. Tę nieco piknikową atmosferę dało się długimi fragmentami meczu wyczuć. Pierwszy set rywalizacji to wyrównana gra do stanu po 12. Choć po chwili ‘Amigos’ wysunęli się na prowadzenie 15-12, to pod koniec seta – ACTIVNI odrobili straty i wydawało się, że to oni wygrają premierową partię (19-18). Ostatecznie po błędzie w ataku – Amigos odrobili stratę i cieszyli się z wygranej w pierwszym secie. W drugiej odsłonie ‘Amigos’ byli o włos od wygranej meczu, a to – należałoby uznać za sporą niespodziankę. Pod koniec seta mieliśmy bowiem remis po 19, ale ostatnie słowo należało tym razem do ACTVNYCH, którzy doprowadzili do wyrównania w setach (22-20). Ostatnia odsłona to partia, w której ACTIVNI wskoczyli na wyższy level i z tym – rywalem mieli sporę problemy. Po kłopotach w przyjęciu drużyny w czerwonych barwach, ACTIVNI wysunęli się na prowadzenie 16-13, a po chwili cieszyli się z dziewiątej wygranej w sezonie. Biorąc pod uwagę fakt, że dokładnie tyle samo zwycięstw miała drużyna Tiger Team, która wczoraj awansowała – jest z pewnością niedosyt. Z drugiej strony team Artura Kurkowskiego się w obecnym sezonie ‘docierał’ i sądzimy, że jeśli utrzymają skład – w przyszłej edycji będzie jeszcze lepiej.

Kraken – Staltest Pomorze 0-3 (16-21; 19-21; 14-21)

Nie pomogły czary, a nawet obiecane od Hydry browary. Mówią, że człowiek człowiekowi wilkiem. Cóż – chyba Bestia, Bestii, Bestią. Kraken miał w środowy wieczór szansę pomóc w utrzymaniu Hydrze Volleyball Team oraz Flocie Active Team. Aby tak się jednak stało – musieli powstrzymać coraz lepiej grającą drużynę Staltestu Pomorze i jak możecie się domyślić – nic z tego. Początek spotkania był wyrównaną odsłoną, po której mieliśmy remis 10-10. Z czasem Staltest zdołał wypracować sobie zaliczkę (14-11), której nie wypuścił już do końca (21-16). To, co było kluczem do sukcesu to chłodna głowa i gra bez presji. Ot konsekwentne punktowanie przeciwnika. Środkowa odsłona była dla Staltestu najpoważniejszym sprawdzianem. Choć niemal cały set układał się dla nich rewelacyjnie (19-13), to pod koniec partii mieli widoczny problem z przyjęciem zagrywki Volodymyra Krolenko. Mimo dwóch wziętych czasów Staltest roztrwonił przewagę (20-19) i pod koniec zrobiło się naprawdę gorąco oraz nerwowo. Ostatecznie w końcówce uśmiechnęło się do nich szczęście, a to oznaczało, że bezpośrednio już nie spadną. W trzecim secie walka toczyła się o uniknięcie barażu. Jeśli bowiem Staltest wygrałby również tę partię – w dzisiejszym meczu barażowym zagrałaby Flota. Oczywiście – widząc chwiejącego się na nogach rywala, Staltest postanowił wykorzystać nadarzającą się okazję i wygrał tę partię do 14, zgarniając komplet punktów i choć na ich kark spadała już gilotyna – Staltest zdołał się w porę ewakuować. Gratulacje – dawno nie widzieliśmy tak szalonego come-backu. Końcówka sezonu była niewiarygodna.

Inter Marine Masters – BES Boys BLUM 0-3 (15-21; 15-21; 18-21)

Stawką środowego spotkania było szóste miejsce w drugiej lidze. Choć pozycje wyjściową lepszą mieli gracze Inter Marine Masters, to po środowej serii gier się to zmieniło. Zdecydowanie lepiej w mecz weszli gracze BES Boys BLUM, którzy po sekwencji bloku i ataku Przemysława Walczaka, objęli prowadzenie 13-8. W dalszej części przewaga BBB zamiast topnieć, stawała się coraz bardziej pokaźna i pod koniec seta, kiedy prowadzili 18-11, stało się jasne jaki będzie epilog tej historii (21-15). Środkowa odsłona to niemal kopia tego, co oglądaliśmy w premierowej odsłonie. Już chwilę po pierwszym gwizdku Sędziego, BES Boys BLUM objął prowadzenie 14-8, na co niewątpliwy wpływ miała spora liczba błędów w obozie ‘Mastersów’. W dalszej części seta graczom Inter Marine udało się co prawda zniwelować straty do dwóch oczek (16-14), ale o pomyśle wygrania seta nie mogło być nawet mowy (21-15). Ostatni set w sezonie dla obu drużyn to kontynuacja tego jak dotychczas wyglądał mecz. Choć Inter Marine do pewnego momentu prezentowało się naprawdę godnie (9-9), to w drugiej części seta zabrakło im już ‘pary’. Końcówka meczu to przewaga drużyny Daniela Bąby, która wygrała tę partię do 18 i w konsekwencji – cały mecz w stosunku 3-0.

Start a Conversation

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.