Nie licząc dnia barażowego oraz meczów gwiazd – za nami ostatni dzień meczowy sezonu Wiosna’24. Najważniejszą informacją dnia jest to, że po raz piąty w historii, Merkury sięgnął po tytuł mistrzowski. W bardzo dobrych nastrojach, halę Ergo Arenę opuszczali również gracze Staltestu Gdańsk, którzy wywalczyli sobie awans do pierwszej ligi. Zapraszamy na podsumowanie!
Volley Gdańsk – Staltest Pomorze 2-1 (26-24; 15-21; 21-18)
Tak jak pisaliśmy w zapowiedziach – Staltest do awansu do elity potrzebował w meczu z Volleyem tylko, a może aż jeden punkt. Problem drużyny Arkadiusza Kozłowskiego był bowiem taki, że potencjalna przegrana drużyny w stosunku 0-3 mogła pozbawić ich miejsca w elicie, na które tak długo pracowali. Pierwszy set rywalizacji był niezwykle wyrównanym pojedynkiem, który obfitował we wszystko, co w siatkówce najpiękniejsze. Choć pod koniec seta Staltest prowadził już 19-16 i był bliski zapewnienia sobie gry w pierwszej lidze, to z czasem coś w ich szeregach zaczęło funkcjonować i drużyna Arka Kozłowskiego miała problem z tym by skończyć akcję. To sprawiło, że Volley doprowadził po chwili do wyrównania po 20 i finalnie, po długiej grze na przewagi wygrał seta do 24, przedłużając tym samym szanse na awans do pierwszej ligi. Bańka, w której po pierwszej odsłonie żyli gracze Volley Gdańsk pękła jednak w drugiej odsłonie, gdzie Staltest rozpoczął od wysokiego prowadzenia 9-3. Choć z czasem ‘żółto-czarni’ zniwelowali stratę do trzech oczek (16-13), to końcowa faza seta należała już do graczy w szarych strojach, którzy wygrywając seta – wywalczyli sobie bezpośredni awans do elity (21-15). Ostatni set to gra ‘o pietruszkę’. Ostatecznie finałową partię wygrała ekipa ‘żółto-czarnych’, która sezon Wiosna’24 skończyła na piątym miejscu w drugiej lidze.
APV Gdańsk – Hapag-Lloyd 3-0 (21-6; 21-12; 21-17)
Spotkanie drużyn, których los w obecnym sezonie był przesądzony rozpoczęło się od bardzo mocnego grania drużyny Grzegorza Żyły-Stawarskiego. Po kilku chwilach od pierwszego gwizdka sędziego, team w szarych trykotach prowadził już 9-2. Po trzech punktach z rzędu Oskara Lipińskiego, przewaga drużyny ze skrzydłami w logo urosła do stanu 12-3, po którym stało się jasne, że po chwili będą cieszyć się z wygrania seta. Ostatecznie, partia ta zakończyła się zwycięstwem Assistance Partner do sześciu. Zdecydowanie lepiej ‘Logistycy’ zaprezentowali się w środkowej odsłonie. O wygraniu seta nie mogło być rzecz jasna mowy. Po sekwencji asa, bloku oraz skutecznego ataku w wykonaniu Konrada Piotrowskiego, APV objęli prowadzenie 12-5 i finalnie zespół ‘Logistyków’ zdobył w tej partii dwanaście oczek. Jeśli mecz trwałby nie 3 a 5 setów to kto wie – być może Hapag-Lloyd zdobyłby swój premierowy punkt w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta. Po sporej liczbie błędów w wykonaniu faworyzowanej drużyny, na półmetku trzeciego seta był remis po 10. Po skutecznej zagrywce Karola Maćkowiaka, gracze w pomarańczowych strojach doświadczyli niezbyt częstego doznania, w którym to właśnie oni prowadzili (12-10). Po kilku chwilach wszystko wróciło jednak do normy i po dobrej serii przy zagrywce Grzegorza Żyły-Stawarskiego, APV wyszli na prowadzenie 16-13, którego już nie wypuścili.
KRUK Volley – Drużyna A 2-1 (22-20; 10-21; 21-18)
Choć wtorkowe starcie nie miało jakiegoś potężnego ciężaru gatunkowego to jednak zastanawialiśmy się, która ze stron zdoła wygrać mecz. W zapowiedziach przedmeczowych oraz ‘typerku SL3’ postawiliśmy na scenariusz, w którym to Drużyna A wygra spotkanie. W tej samej zapowiedzieli wytknęliśmy jednak to, że ostatni okres nie był zbyt udany dla drużyny dowodzonej przez libero – Karola Majkowskiego. Początek spotkania zdawał się to potwierdzać, bo po ataku ze środka siatki Agaty Ceynowa, Kruk objął prowadzenie 12-10. Mimo to, w dalszej części po atakach Mateusza Olszewskiego, Drużyna A doprowadziła do wyrównania, a nawet objęła prowadzenie 15-13. Końcowa faza seta to wyrównana partia, która finalnie zakończyła się zwycięstwem Kruków do 20. Niepowodzenie w pierwszej odsłonie rozsierdziło Drużynę A, która w środkowej odsłonie ‘zmiotła rywala z planszy’ i po dobrej grze w obronie i skutecznych kontrach prowadzili już 11-6. W dalszej części seta sytuacja nie uległa zmianie i finalnie partia zakończyła się zwycięstwem Drużyny A do 10. Ostatnia odsłona rozpoczęła się kapitalnie dla ‘Kruków’, którzy po asie serwisowym Damiana Borczaka, objęli prowadzenie 9-4. Z czasem Drużyna A próbowała odrabiać straty, ale po tym jak zbliżyli się do rywala na dwa oczka (16-14), ten znowu odjechał i finalnie wygrał trzeciego seta do 18, a cały mecz 2-1.
Speednet 2 – Kraken 2-1 (21-18; 21-18; 17-21)
Tak jak pisaliśmy w zapowiedziach – wiele osób zastanawiało się czy faktycznie grupa A była w obecnej kampanii mocniejsza niż B. Choć jeden mecz nie daje nam pełnej odpowiedzi, bo mówimy o zbyt małej próbie, to jednak jest jakąś wskazówką. Choć Speednet wygrał spotkanie, to musiał się bardzo mocno napocić. W pierwszym secie rywalizacji był bowiem moment, w którym wydawało się, że to gracze zza wschodniej granicy zdołają wygrać partię (17-14). Po chwili gracze Marka Ogonowskiego doprowadzili jednak do wyrównania (17-17) i epilogu tej historii możecie się domyślać (21-18). Środkowa odsłona to kontynuacja wyrównanej gry obu stron. Choć w środkowej partii ‘Programiści’ mieli niedokładne przyjęcie, to jednak mieli również Sławomira Janczaka, który dość często skutecznie atakował i przyłożył dużą cegiełkę do tego, że Speednet cieszył się po chwili z wygrania seta, a co za tym idzie – przepustkę do meczu barażowego z MiszMaszem (21-18). Trzecia odsłona nie miała już znaczenia w kontekście tego, która z ekip zagra w przyszłym tygodniu. W związku z powyższym w trzeciej odsłonie po obu stronach siatki czuć było już mniejsze ciśnienie. Finalnie partia ta skończyła się wygraną Krakena do 17. Choć nie udało im się awansować do baraży, postawę drużyny można z pewnością chwalić. Wtorkowe spotkanie należy traktować również jako dobre doświadczenie przed nadchodzącym sezonem, w którym Kraken ponownie podejmie z pewnością próby.
DNV – Tiger Team 0-3 (18-21; 19-21; 18-21)
Ligowe ostatki w wydaniu obu drużyn. Choć w teorii przed wtorkową serią wciąż nie było na 100% pewne czy ‘Tygrysy’ utrzymają się w trzeciej lidze, to rozpoczynając spotkanie – karty zostały rozdane. Stało się tak za sprawą faktu, że dość nieoczekiwanie swoje spotkanie z Krukami przegrała Drużyna A. Od początku spotkania widać było, że z ‘Tygrysów’ zeszło już powietrze i jak to się ładnie mówi – ‘nie byli gotowi umierać za każdą piłkę’. Spotkanie rozpoczęło się lepiej dla drużyny DNV, która po dwóch punktach bardzo aktywnego Błażeja Chabierskiego, objęła prowadzenie 8-6. W dalszej części seta gra obu drużyn się wyrównała i w drugiej części seta mieliśmy remis po 15. ‘Tygrysy’ zdołały wyjść na prowadzenie po dwóch atakach Tadeusza Jakubczyka (18-16) i po chwili to właśnie oni cieszyli się z wygrania seta (21-18). Druga odsłona rozpoczęła się bardzo podobnie jak premierowa partia. Tym razem w role pierwszoplanowej postaci wcielił się rozgrywający Paweł Krzyżak, po którego dwóch punktach z rzędu, DNV prowadziło 8-5. Sytuacja graczy w białych strojach była dobra do stanu 17-15. W końcówce bardzo ważną ‘kiwką’ popisał się Marcin Nasiorowski i w naszym odczuciu zmieniło to ‘układ sił’. Ostatecznie po dobrej końcówce Tiger Team wygrał tę partię do 19. O tym, że DNV zaprezentowali się we wtorkowy wieczór bardzo dobrze, Tiger Team przekonał się ponownie w trzecim secie. Choć drużynie w białych strojach nie udało się sięgnąć po choćby jeden punkt, to poprzeczka ponownie wisiała dość wysoko. Ostatecznie o tym, że Tiger Team wygrał również trzecią partię zadecydowała końcówka, w której gracze ciemnych strojach przeszli z 17-17 do wygranej 21-18, lądując finalnie na ósmym miejscu w ligowej układance.
TGD – MiszMasz 2-1 (21-17; 12-21; 21-17)
Spotkanie pomiędzy TGD a MiszMaszem było jednym z najważniejszych meczów nie tylko we wtorkowy wieczór, ale we wszystkich 91 potyczkach w drugiej lidze. We wtorkowy wieczór warzyły się bowiem losy utrzymania oraz spadków w drugiej klasie rozgrywkowej. Już w zapowiedziach pisaliśmy, że historycznie – MiszMasz bardzo często zdołał wykaraskać się z problemów. O tym czy podobnie będzie i tym razem, przekonamy się dopiero w meczu barażowym. Mimo przegranej we wtorkowy wieczór, MiszMasz zdołał bowiem uniknąć bezpośredniego spadku, a takie widmo zaglądało w oczy graczom Michała Grymuzy. Problem, o którym mówimy stał się bardzo poważny po pierwszym secie, w którym MiszMasz przegrał do 17. W naszym odczuciu, decydującą kwestią w kontekście tego, która z drużyn spadła bezpośrednio do trzeciej ligi był trzeci set, który ułożył się idealnie dla MiszMaszu i zakończył się ich zwycięstwem do 12. Dzięki tak wysokiej wygranej, gracze Michała Grymuzy zrobili sobie pokaźną zaliczkę małych punktów, co po kilkunastu minutach zaprocentowało. Tak się składa, że mimo faktu, że w trzecim secie MiszMasz przegrał do 17, to finalnie w ligowej tabeli wyprzedził TGD i w przyszłym tygodniu zmierzy się w meczu barażowym ze Speednetem 2. Która z ekip będzie faworytem spotkania? Na tę chwilę stawiamy po 50% na każdą ze stron.
Flota Active Team – Tufi Team 1-2 (21-19; 17-21; 17-21)
Przed meczem pisaliśmy o tym, że aby Tufi Team mogło w ogóle marzyć o utrzymaniu w pierwszej klasie rozgrywkowej, musi wygrać bezpośrednie spotkanie z Flotą za komplet punktów. Choć w zapowiedziach wskazywaliśmy na to, że będą oni faworytem starcia, to jednak uznaliśmy, że Flota w bezpośredniej konfrontacji zdobędzie jeden punkt, kto wie – być może na wagę utrzymania w lidze. O tym czy tak będzie zadecyduje przyszłotygodniowe spotkanie barażowe z Szach-Matem. Wracając do wtorkowego spotkania, to o tym, że to Flota zagra finalnie w barażach przekonaliśmy się już po pierwszym secie, który gracze w granatowych strojach rozpoczęli od prowadzenia 6-1. Z czasem Tufi się jednak odkręciło i zdołało doprowadzić do wyrównania po 10. W dalszej części gracze Floty ponownie objęli kilkupunktowe prowadzenie 17-14, którego już nie wypuścili (21-19). Nie ma się co oszukiwać. Wraz z końcem pierwszego seta, który rozstrzygnął sytuację obu drużyn skończyły się również jakiekolwiek emocje. Na pożegnanie z pierwszą ligą gracze Mateusza Woźniaka wygrali drugiego oraz trzeciego seta do 17, co jak wiadomo jest dość marnym pocieszeniem. Jeśli chodzi o Flotę to w przyszłym tygodniu po raz kolejny zmierzą się oni w meczu barażowym o prawo gry w pierwszej lidze. Do tej pory się udawało, czy podobnie będzie tym razem? Oj, może być ciężko.
Merkury – EKO-HURT 3-0 (21-19; 21-18; 21-10)
Przed spotkaniem ‘na stole’ leżały trzy karty. Pierwsza – z tytułem mistrzowskim dla Eko-Hurtu, druga z wicemistrzostwem oraz trzecia, która sprawiała, że ‘Hurtownicy’ zajęli finalnie trzecią lokatę. Jak możecie się domyślać – gracze Eko-Hurt wybrali bramkę, w której krył się ZONK i finalnie w sezonie Wiosna’24 zgarniają brązowe medale. Tyle tematem wstępu. W dalszej części postaramy się skupić na Merkurym, który we wtorkowy wieczór zapisał nowy rozdział w historii Siatkarskiej Ligi Trójmiasta. Wygrana z Eko-Hurtem była zwieńczeniem kapitalnego sezonu i piątym tytułem mistrzowskim. Radość w ekipie Merkurego po spotkaniu była nie do opisania i w naszym odczuciu – w zespole widać było taką pasję, jakby w swoim życiu wygrali pierwsze medale, a wiadomo, że jest inaczej – nie tylko na podwórku SL3. Jeśli chodzi o rozgrywki Siatkarskiej Ligi Trójmiasta to Merkury sięgnął we wtorek po kolejny skalp i pod tym kątem nie ma sobie równych, tak jak nie miał równych w obecnym sezonie. Na przestrzeni sezonów mistrzowskie tytuły zdobywano w różnym stylu. Uważamy, że ten wywalczony w sezonie Wiosna’24 był wyjątkowy, bo poza wpadką na początku sezonu – gracze w granatowych strojach wygrali we wtorek jedenaste spotkanie z rzędu. Miało to tym większą wartość, że nastąpiło w konfrontacji z ustępującym Mistrzem – Eko-Hurtem. Ależ to było spotkanie w wykonaniu graczy Piotra Peplińskiego. Puszczając oczko do czytelników można wysnuć wniosek, że Eko-Hurt pozbawił się argumentów już na początku spotkania, bowiem z uszkodzonej na początku meczu butelki przez Mateusza Chyla uciekł chyba ‘gumisiowy sok’. Eko-Hurt przez całe spotkanie był wolniejszy, niedokładniejszy, mniej skuteczny, a przechodząc do ogółu – był po prostu drużyną słabszą. Trzeci set rywalizacji to prawdziwa deklasacja przez drużynę, która mimo wywalczonego mistrzostwa ‘parła po swoje’ wygrywając seta do…10 i pozbawiając tym samym rywali srebrnych medali. Byli nienasyceni jak dzikie zwierzę, które mimo, że najedzone – postanowiło zamęczyć rywala. Wow. Ale to było dobre. Brawo! Od dziś, Merkury może naszyć na swoje stroje gwiazdkę, która będzie przypominać rywalom o tym, że mierzą się pięciokrotnym zdobywcą mistrzostwa.
Inter Marine Masters – ACTIVNI Gdańsk 1-2 (17-21; 16-21; 21-12)
Choć dla obu drużyn spotkanie było meczem o pietruszkę to jednak obie drużyny chciały zagrać swoją najlepszą siatkówkę. Wynik spotkania skutkował bowiem ostateczną pozycją w tabeli. Przed meczem Activni zajmowali 6 miejsce, a Inter Marine plasowali się na 7 pozycji, a w ligowej układance dzieliły ich tylko małe punkty. Dodatkowo przy zwycięstwie za pełną pule każda z tych drużyn przy baaaardzo sprzyjającej matematyce mogły wskoczyć nawet na 4 miejsce. Spotkanie zaczęło się od kilku długich wymian, w których obydwie drużyny nie mogły bezpośrednio dobić się w boisko. Były wybloki i obrony, szczególnie dobrze po stronie Activnych spisywał się w tym fragmencie gry libero Dariusz Lis, który kilkoma efektownymi obronami dał możliwość wyprowadzenia kontry, które raz po raz kończył kapitalnie dysponowany tego dnia Kacper Kwiatkowski. Po wspomnianym okresie, Activnym udało się odskoczyć na kilka punktów i taki status utrzymał się do końca seta (21-17). Otwarcie drugiego seta to dobra gra obu ekip. Jeśli chodzi o ‘Mastersów’ to zaczęli częściej wykorzystywać środkowych co raz po raz przynosiło efekt w postaci punktów. Warto wspomnieć, że w tym secie zaczęły się ‘pyskówki’ z obu stron pod siatką, gdzie prym wiódł niezawodny Marcin Nowicki, który co chwilę zaczepiał pod siatką kolejnych rywali. Całość przebiegała jednak w miarę sportowej atmosferze i nie stanowiła dla graczy obu drużyn większego problemu. Wracając do wydarzeń okołosportowych, ponownie Kacper Kwiatkowski skutecznie atakował w boisko z często sytuacyjnych piłek i wydatnie przyczynił się do zwycięstwa ACTIVNYCH do 16. Trzeci set to przebudzenie Inter Marine, gdzie do głosu doszedł wreszcie duet Andrzej Masiak oraz Marcin Karbownik. Finałowa partia to jednostronne widowisko, w którym ‘Mastersi’ wygrali do 12, choć na dobrą sprawę nic to już nie zmieniało. Na koniec warto wspomnieć o dość zabawnej sytuacji, w której ACTIVNI mieli dodatkową motywację w postaci postawienia ‘złotego napoju’ dla zawodnika, który zdoła zablokować Andrzeja Masiaka. Choć blisko było kilka razy to sztuka ta udała się tylko środkowemu Krzysztofowi Domarosowi – gratulujemy!