W poniedziałkowy wieczór poznaliśmy pierwszą drużynę, która awansowała do elity. Mowa o BEemce Volley, która w obecnym sezonie tryumfowała po raz jedenasty. W zdecydowanie gorszych nastrojach Ergo Arenę opuszczali Mistrzowie SL3 z sezonu Wiosna’23. CTO Volley po dwóch porażkach zaprzepaściło bowiem szanse na medale. Zapraszamy na podsumowanie!
Pekabex – Tiger Team 0-3 (8-21; 4-21; 5-21)
Spośród wszystkich 46 drużyn w ligowej stawce, to właśnie Pekabex był drużyną, która jako pierwsza zakończyła ligowe zmagania. Ostatni – trzynasty mecz przypadł bowiem na godzinę 19 i kilkadziesiąt minut później sezon dla ‘biało-zielonych’ dobiegł końca. Nie będzie przesadnym zaskoczeniem, jeśli napiszemy, że wynik rywalizacji był dokładnie taki sam jak w poprzednich dwunastu meczach drużyny. Najlepiej drużynie Sylwestra Króla poszło w pierwszej odsłonie, gdzie ‘czerwonej latarni ligi’ udało się zdobyć sumarycznie osiem oczek. Duża w tym zasługa samych ‘Tygrysów’, którzy z rywalem z o wiele niższej półki pozwolili sobie w pierwszym secie na sporą dawkę nonszalancji. Ta sprawiła, że gracze w granatowych strojach oddali swoim rywalom siedem punktów po własnych błędach (21-8). Zdecydowanie lepiej w tym aspekcie poradzili sobie w środkowej odsłonie, w której Pekabex zdobył zaledwie cztery oczka. Finałowa partia nie odwróciła losów rywalizacji. W secie tym widać było determinację Tigera na poprawę bilansu małych punktów, które mogą mieć niebagatelne znaczenie w kontekście utrzymania w trzeciej lidze. Co ciekawe, w poniedziałkowy wieczór poza trzema punktami, mały prezent zrobiła również Drużyna A, która przegrała seta z DNV, czym zwiększyła szansę Tiger Team na utrzymanie w lidze. Kwestia ta zostanie rozstrzygnięta w przeciągu tygodnia. A Pekabex? Mimo nieciekawego wyniku, zespół miał po meczu czas na parkingowe podsumowanie sezonu. Mamy szczerą nadzieję, że na wspomnianym spotkaniu doszło do rozmów o sezonie Jesień’24.
CTO Volley – Speednet 0-3 (17-21; 14-21; 17-21)
W poprzednich sezonach mieliśmy zwyczaj przyznawania tytułu ‘dziadów tygodnia’. Czemu piszemy o tym właśnie teraz? Ano dlatego, że zaszczytny plebiscyt za obecny tydzień trafiłby w ręce graczy CTO Volley, którzy w poniedziałkowy wieczór rozegrali dwa spotkania. Żebyśmy się dobrze zrozumieli, sami w zapowiedziach przedmeczowych wskazywaliśmy na to, że to rywale CTO będą faworytami meczów i faktycznie tak się stało. Z drugiej strony, CTO miało w poniedziałkowy wieczór szanse na to by wskoczyć nawet na drugie miejsce w ligowej tabeli. Zamiast tego jest bardzo duża szansa na to, że CTO skończy sezon na piątej lokacie, co biorąc pod uwagę ambicje drużyny jest dramatem. Ok, zostawmy to. Tym razem część dużo przyjemniejsza, bo o Speednecie. Gracze w różowych strojach mogą żałować, że aktualny sezon dobiega właśnie końca. W poniedziałkowy wieczór ‘Programiści’ po raz kolejny w obecnym sezonie zaprezentowali się z bardzo dobrej strony i w pełni zasłużenie sięgnęli po komplet punktów. Matko z córką, ale o to w poniedziałkowy wieczór ‘chodziło’. Pierwszy set przebiegał w dość przyjaznej sytuacji, której nie zaburzyło wydarzenie z początku seta, po którym ‘Bercik’ został ‘kłamczuszkiem’ w oczach Speednetu (6-6). Po wyrównanej pierwszej części (11-11), dwa bardzo ważne punkty dla Speednetu zdobył środkowy Paweł Kolan (17-14) i po chwili Speednet cieszył się z pierwszego punktu w meczu. Wówczas dysproporcja pomiędzy ekipami nie była tak duża jak miało to miejsce w środkowej odsłonie. No, bo powiedzmy sobie wprost – to była demolka. Po kilku dobrych zagrywkach Wojtka Grzyba, Speednet prowadził 19-12 i po chwili cieszył się z drugiego punktu w meczu. Prawda jest jednak taka, że ‘Różowi’ dominowali w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła – nie tylko w polu serwisowym. Trzecia odsłona to nieco lepsza postawa CTO Volley, ale Ilekroć zbliżali się do Speednetu, ci odjeżdżali zgarniając finalnie bardzo ważne trzy punkty w meczu, bardzo mocno zwiększając swoje szanse na medale. Otwartym pytaniem pozostaje to, jakiego będą koloru.
DNV – Drużyna A 1-2 (21-15; 21-23; 15-21)
Spotkanie rozgrywane na boisku numer 3 miało bardzo duże znaczenie w kontekście tego, jak będzie wyglądała trzecia liga w przyszłym sezonie. Już w zapowiedziach wspominaliśmy o tym, że zdecydowanie lepszą sytuację w ‘ligowej układance’ mają gracze Drużyny A, którzy wygrywając z DNV za komplet punktów, mieliby nieco o wiele lepszą sytuację niż tą, którą możemy obecnie obserwować. Z drugiej strony, dwa punkty gracze Drużyny A powinni bardzo szanować, bo przez długi okres tego spotkania wydawało się, że to team w białych strojach sięgnie po wygraną. Początek spotkania wyglądał tak, że zespół Karola Majkowskiego wydawał się być bardzo spięty, elektryczny i jak team, który totalnie nie potrafi poradzić sobie z grą pod presją. Dotychczasowa przygoda ‘Czarnych’ w SL3 wyglądała bowiem tak, że nikt do nikogo za porażkę pretensji nie miał. W momencie, kiedy przed zespołem pojawiła się szansa na ugranie konkretnego wyniku, na dodatek przystępując do meczu z łatką faworyta, to wyglądało to jak wyglądało. Oczywiście nie ma co umniejszać graczom DNV, którzy od początku spotkania prezentowali się naprawdę dobrze. W pierwszej części seta gracze w białych strojach wypracowali sobie na tyle dużą przewagę, że nawet gorszy fragment w końcówce nie zdołał odebrać im wygranej (21-15). Środkowa odsłona to przebudzenie zespołu w czarnych strojach, który objął prowadzenie 15-11. Mimo to, po chwili Drużyna A zaczęła zbyt mocno kombinować z atakiem (często nieskutecznie kiwali), a to sprawiło, że DNV odrobiło po chwili stratę, a nawet miało kilka piłek meczowych (20-17). Choć sytuacja dla Drużyny A zdawała się być beznadziejna, to sobie znanym sposobem wyszli po chwili z opresji i zdołali wygrać seta do 21. Ostatni set to zdecydowana poprawa ‘kiwek’, z którymi DNV nie mogło sobie tym razem poradzić (10-4). Wysokie prowadzenie pozwoliło zespołowi Karola Majkowskiego kontrolować przebieg gry i wygrać partię do 15.
Kraken – Hapag-Lloyd 3-0 (21-6; 21-6; 21-6)
Po kapitalnym minionym tygodniu rozgrywek, po którym Kraken dostał wyróżnienie dla najlepszej drużyny spośród wszystkich 46 ekip biorących udział w lidze, team Jurija Charczuka przystępował w poniedziałkowy wieczór do trzynastego meczu w sezonie. Biorąc pod uwagę to, że ‘trzynastka’ potrafi być pechowa, Kraken mógł subtelnie uśmiechnąć się pod nosem w momencie, kiedy poznał rywala. Prawda jest bowiem taka, że chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie wyobrażał sobie scenariusza, w którym ‘Bestia’ miałaby pogubić w poniedziałkowy wieczór punkty. Skoro Hapagowi nie udało się ugrać z niżej notowanymi rywalami to tym bardziej nie zrobi tego z drużyną, która za chwilę będzie bić się o prawo gry w drugiej lidze. Cóż, nie pomyliliśmy się, bo to czego byliśmy świadkami nazywane bywa ‘pokazem mocy’ jeden ze stron. Pierwszy set? Rozpoczął się od stanu 10-2 i stało się wówczas jasne jaki charakter przyjmą zawody. Ostatecznie skończyło się na zaledwie sześciu oczkach ‘Logistyków’. Nie inaczej było i w środkowej oraz trzeciej partii. Finalnie, Kraken zgarnia trzy punkty i tylko katastrofa mogłaby ich pozbawić drugiego miejsca w lidze. Sądzimy jednak, że do takowej nie dojdzie. Z drugiej strony – na wygranie ligi też większej szansy nie widzimy.
CTO Volley – EKO-HURT 1-2 (14-21; 22-24; 22-20)
Po rozczarowującym występie CTO z Eko-Hurtem, ‘Pomarańczowi’ przystępowali do nieco zakurzonego hitu Siatkarskiej Ligi Trójmiasta. Jeszcze przed poniedziałkowym wieczorem mogło się wydawać, że mecz być może zadecyduje o tym, która z drużyn zgarnie srebrne medale. Cóż, CTO w medale w poniedziałkowy wieczór zbyt nie wierzyło. Trudno bowiem tłumaczyć ich postawę. Szczególnie kiepsko team w pomarańczowych barwach zaprezentował się w premierowej odsłonie, którą zaczął co prawda nieźle (9-9), ale po potężnych problemach w przyjęciu, rywal odskoczył po chwili na 14-9 i cieszył się z pierwszego punktu w meczu. Ze sforsowaniem zasieków rywala, ‘Hurtownicy’ mieli zdecydowanie większy problem w drugim secie. Choć w pewnym momencie po jednym z niekończących się skutecznych ataków Jakuba Perżyło, Eko-Hurt prowadził już 18-13, to nie potrafił po chwili pójść za ciosem i wygrać seta. Precyzyjniej – ok, zrobili to, ale co zestresowali swoich fanów to ich. W końcówce CTO doprowadziło bowiem do wyrównania po 20 i finalnie ‘Hurtownikom’ udało się wygrać dopiero po grze na przewagi (24-22). Ostatni set to emocjonująca partia, w której sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Pod koniec seta, Eko-Hurt prowadziło 18-17, ale ostatnie słowo w meczu, po bardzo długich akcjach, w których jedni i drudzy imponowali w obronie, to do CTO uśmiechnęło się szczęście (22-20). Podział punktów sprawia, że sytuacja Eko-Hurt w kontekście wygrania ligi, komplikuje się coraz bardziej.
AIP – Bossman Team 3-0 (21-19; 21-13; 21-15)
Poniedziałkowy wieczór w wydaniu Bossmana był tak typowy dla tej drużyny, że aż trudno to opisać. Już kilka dobrych tygodniu temu wspominaliśmy, że zespół Jakuba Kłobuckiego jest zmorą typerów biorących udział w zabawie. Wytypować ich wynik jest sporym wyzwaniem. Przykład?
– jak gdyby nigdy nic, Bossman wygrywa na początku edycji z Merkurym, który później już nie przegrał,
– jednocześnie, ten sam Bossman przegrywa po chwili z walczącą o utrzymanie Flotą.
Przykładów jest znacznie więcej. Chociażby w poniedziałkowy wieczór wydawało się, że to team Jakuba Kłobuckiego będzie faworytem starcia. Nieźle beniaminek rozgrywek zagrał, ale tylko w pierwszym secie, którego dość pechowo przegrali do 19. Druga i trzecia odsłona to absolutna dominacja zespołu Adriana Ossowskiego. Ok, w zespole Jakuba Kłobuckiego czuć było, że nie jest to najważniejsze spotkanie w sezonie. Utrzymanie mieli bowiem zapewnione i w meczu z AIP mogli pozwolić sobie na nonszalancję i miks na pozycjach. Prawda jest jednak taka, że nie wyglądało to dobrze. A AIP? Zupełnie odwrotnie. Team Adriana Ossowskiego miał w obecnej kampanii sporo problemów, które w głównej mierze wynikały z problemów kadrowych. Jak pokazały jednak ich poniedziałkowe mecze z Bossmanem oraz Flotą – w zespole wciąż drzemie potencjał, który w przyszłości pozwoli im się bić z najmocniejszymi.
Hapag-Lloyd – Port Gdańsk 0-3 (11-21; 6-21; 19-21)
Zagrożona spadkiem drużyna Portu Gdańsk miała w poniedziałkowy wieczór doskonałą okazję do tego by się ‘odkuć’. Tak się bowiem składa, że sześć ostatnich spotkań drużyny ‘z doków’ kończyły się porażkami ekipy dowodzonej przez Arkadiusza Sojko. To co jednak ważniejsze to fakt, że Port miał szansę na to by zrobić milowy krok w kierunku utrzymania. Podkreślaliśmy to wielokrotnie, ale potencjalna wygrana Portu Gdańsk za komplet punktów sprawiała, że ich szansę na utrzymanie diametralnie się zwiększały. Strata punktów oznaczałaby z kolei spore problemy. Trzeba przyznać, że w trzecim secie rywalizacji było bardzo blisko o czym jednak za chwilę. Pierwsza odsłona przebiegła ‘zgodnie z planem’ nakreślonym w głowach graczy Portu. Choć ‘Portowcy’ nie ustrzegli się błędów to i tak nie mieli większych problemów z tym by wygrać seta do 11. Środkowa odsłona to jeszcze większa dysproporcja. Port Gdańsk chcąc wypracować sobie jak najlepszy bilans małych punktów ruszył do ataków i finalnie wygrali jednostronny pojedynek do 6. Kiedy wydawało się, że trzecia odsłona będzie wyglądała bardzo podobnie, nieoczekiwanie nastąpił zwrot akcji. We wspomnianym secie, zespół Portu popełniał zatrważającą liczbę błędów co w połączeniu z dużo lepszą dyspozycją ‘Pomarańczowych’ sprawiło, że w powietrzu unosił się charakterystyczny zapach niespodzianki. Ostatecznie, Hapagowi nie udało się sięgnąć po premierowy punkt w SL3, ale pobili w tym secie rekord największej liczby punktów w jednej odsłonie. Poprzedni, który wynosił 17 oczek został wykręcony również w konfrontacji z Portem Gdańsk. Tak czy siak, wynik do 19 pokazuje jak niewiele ‘Pomarańczowym’ brakuje do pierwszego punktu w SL3.
22 BLT Malbork – BEemka Volley 1-2 (21-19; 14-21; 18-21)
Od pewnego momentu nie ma w SL3 tygodnia, w którym nie dochodziłoby do hitów drugoligowych zmagań. Ależ mamy w obecnym sezonie kozackie zaplecze elity. W poniedziałkowy wieczór doszło do konfrontacji lidera rozgrywek – BEemki Volley z 22 BLT Malbork, która wciąż walczy o podium rozgrywek i szanse gry w pierwszej klasie rozgrywkowej. Oczywiście w zdecydowanie lepszej sytuacji do meczu podchodzili gracze Daniela Podgórskiego, którzy są już o włos od wygrania drugoligowych zmagań. Początek spotkania rozpoczął się w wymarzony dla lidera sposób. Po ataku Bartka Kusińskiego, BEemka prowadziła 10-6. W dalszej części przebudzili się ‘Lotnicy’, którzy po kilku atakach Bartosza Plasuna, doprowadzili do wyrównania po 15. To rzecz jasna nie zaspokoiło ich apetytów i po chwili gracze w niebieskich strojach cieszyli się z wygrania pierwszej odsłony do 19. Środkowa partia to zupełnie inna historia. Od samego początku, inicjatywę przejęli gracze w różowych trykotach, którzy po zagrywce Macieja Rzepczyńskiego wyszli na prowadzenie 8-5. Choć w dalszej części ‘Lotnicy’ zdołali nieco zniwelować straty to po kilku kolejnych przejściach, w polu serwisowym ponownie zagościł wspomniany środkowy, co było rzecz jasna kiepską wiadomością dla drużyny występującej w delegacji (18-12). Po chwili BEemka w pełni zasłużenie doprowadziła do wyrównania w setach (21-14). O zwycięstwie w zawodach musiał zadecydować trzeci set, który ułożył się idealnie dla BEemki (12-7). Choć w dalszej części ‘Lotnicy’ zdawali się gonić swoich rywali, to była to pogoń polskiego myśliwca Iskry z F16. W takich okolicznościach rywala się dogonić po prostu nie da. Wygrana BEemki sprawia, że w poniedziałkowy wieczór poznaliśmy pierwszego pierwszoligowca. Oby tym razem powrót był bardziej udany. Trzymamy kciuki!
AIP – Flota Active Team 3-0 (21-18; 21-19; 21-13)
Ależ to był rozczarowujący wieczór dla Floty Active Team. Rozpoczęło się od tego, że rozgrzewający się gracze Floty ściskali mocno kciuki za graczy Bossmana, którzy rywalizowali z AIP. Wygrana tych pierwszych oznaczałaby bowiem to, że Flota miałaby szansę powalczyć o siódmą lokatę, a to oznaczałoby z kolei brak konieczności grania w meczu barażowym. Ostatecznie Bossman przegrał wspomniane spotkanie w stosunku 0-3 i stało się jasne, że drużyna Floty ma tylko matematyczne szansę na zajęcie siódmej lokaty. Aby jednak o niej w ogóle myśleć, Flota musiała wygrać z AIP za komplet punktów, co jak możecie się domyślać – również się nie udało. Choć gracze Karoliny Kirszensztein prowadzili na półmetku seta 13-11 to w dalszej części AIP narzuciło rywalom swoje warunki gry i wygrali seta do 18. Drugi set wyglądał nieco inaczej. W role ścigającego wcielili się gracze Floty, którzy w pewnym momencie przegrywali już 15-10. Mimo to, w dalszej części zdołali doprowadzić do wyrównania po 18, ale po atakach Mariusza Seroki oraz Jana Krasińskiego, z wygrania środkowej partii cieszyli się gracze Adriana Ossowskiego (21-19). Ostatnia odsłona to już wyraźna przewaga ‘Przyjaciół’, którzy bardzo miłym akcentem kończą sezon Wiosna’24. Wynik 3-0 był absolutnie zasłużony. W trzeciej odsłonie Flota nie podjęła nawet rękawic, a kiedy mogli pomyśleć o choćby jednym punkcie, potrafili zepsuć pięć zagrywek z rzędu (21-13).
Craftvena – Fux Pępowo 0-3 (11-21; 13-21; 13-21)
Chwilę przed rozpoczęciem meczu Craftveny z Fuxem Pępowo, w obozie ‘Rzemieślników’ żartowano z procentów, które daliśmy im w kontekście utrzymania w trzeciej klasie rozgrywkowej. W zapowiedziach wskazaliśmy, że jest to mniej więcej 15%. Kontynuując rozpoczęte prognozowanie, wynik z Fuxem oraz wygrana ‘Portowców’ z Hapagiem-Lloyd sprawia, że w naszych oczach wspomnianych % jest już tylko 13. Pisząc już śmiertelnie poważnie – w meczu z ‘Koniczynkami’ nie było nawet mowy o tym by pomyśleć o jakiejkolwiek zdobyczy punktowej. Po punktach duetu Andrzej Pipka – Adam Myślisz, gracze z Pępowa prowadzili 12-6 i już na półmetku stało się jasne, która z drużyn za chwile będzie cieszyć się z wygrania pierwszego seta (21-11). Środkowa odsłona wyglądała niemal identycznie z tą tylko różnicą, że inni byli egzekutorzy. Tym razem prowadzenie 12-6, Fux objął po ataku Dominika Bychowskiego (12-6). Epilog historii już znacie (21-13). Ostatni set to kopia tego, co oglądaliśmy w dwóch pierwszych odsłonach. Z czego wynikała tak duża przewaga Fuxa? Byli po prostu lepsi, grali lepszą siatkówkę i zasłużenie zgarnęli trzy punkty. Nie mamy pewności, co do tego czy Craftvena zagra w trzeciej czy czwartej lidze, ale dużo wskazuje na to, że w poniedziałkowy wieczór zmierzyły się drużyny, które za chwilę będą dzieliły aż dwie klasy rozgrywkowe. Tak jak wspominaliśmy – tę różnice było czuć.