Za nami przedostatni dzień meczowy w sezonie Jesień’22. W środowy wieczór – bardzo ważny krok w kierunku tytułu mistrzowskiego w drugiej lidze – zrobił zespół Szach-Mat. Dodatkowo, przegrana Niepolotów sprawiła, że drużyna Mateusza Bone, znalazła się w poważnych tarapatach. Zapraszamy na podsumowanie!
Chilli Amigos – Port Gdańsk 3-0 (21-14; 23-21; 21-12)
W zapowiedziach przedmeczowych pisaliśmy, że oba zespoły są mniejszym lub większym rozczarowaniem obecnego sezonu. Uznaliśmy jednak, że to Chilli będzie dość wyraźnym faworytem starcia i długo wahaliśmy się, czy nie postawić na nich 3-0. Ostatecznie, choć było bardzo blisko do tego, by w meczu doszło do podziału punktów, to jednak ‘Amigos’ sięgnęli po komplet oczek. Inauguracyjny set rozpoczął się od nieznacznej przewagi ‘Amigos’, którzy po ataku Macieja Wąsickiego – objęli prowadzenie 11-9. Druga część seta to powiększenie przewagi Chilli, na co wpływ – bez wątpienia miała świetna seria na zagrywce – Krzysztofa Gasperowicza (15-9). Ostatecznie – pierwsza partia zakończyła się wygraną ‘Amigos’ 21-14. Zdecydowanie najwięcej, działo się w środkowej odsłonie. Drugi set to wyrównana gra obu drużyn od samego początku, aż do końca. Niestety – świetne akcje i efektowne obrony, były przeplatane niezliczoną liczbą zepsutych zagrywek po obu stronach siatki. Mimo, że w końcówce to Port był bliżej wygrania seta (19-17), to jednak Chilli Amigos zdołało odwrócić losy rywalizacji i sięgnąć po wygraną seta. To – zdecydowanie obniżyło morale drużyny ‘z doków’. W trzeciej odsłonie, ‘Portowcy’ nie byli już w stanie nawiązać skutecznej walki. Niestety niezbyt dobra postawa na początku seta sprawiła, że w drużynie pojawiło się coraz więcej nerwów i nieporozumień, co też nie pomagało w próbie odwrócenia wyniku. Ostatecznie – po dużej przewadze w jakości, Chilli Amigos cieszyło się z wygrania seta do 12.
BEemka Volley – Volley Gdańsk 1-2 (12-21; 21-14; 14-21)
Powiedzmy to sobie wprost. Na scenariusz, w którym obie drużyny się spokojnie utrzymają – zapowiadało się od kilkunastu dni. Obecnie – mimo, że MPS Volley oraz AVOCADO friends mają do rozegrania jeszcze jedno spotkanie – wiadomo już, że Volley Gdańsk oraz BEemka wystąpią w kolejnej edycji – w najwyższej klasie rozgrywkowej. Co do tego, że obie drużyny na to zasłużyły – nie mamy najmniejszych wątpliwości. Nie wiemy co prawda jak potoczy się czwartkowe starcie MPS-u z ‘Weganami’, ale do bezpiecznego utrzymania, nie zważając na wynik czwartkowego starcia – Beemka potrzebowała jednego punktu. Mimo to, to Volley Gdańsk rozpoczął zdecydowanie lepiej zawody. Chwilę po pierwszym gwizdku sędzi prowadzącej zawody, na tablicy wyników było 9-2 dla trzykrotnych mistrzów SL3. Po chwili jednak, ‘żółto-czarni’ mieli spore problemy w przyjęciu, a to sprawiło, że ich przewaga stopniała do zaledwie jednego oczka (10-9). Dalsza część seta to jednak ‘druga fala’ Volleya i pewna wygrana seta do 12. Biorąc pod uwagę to co działo się w pierwszym oraz drugim secie, bardzo mocno przypomina nam się ostatnie spotkanie Volleya z MPS-em. Wówczas, Volley również rozegrał świetnego pierwszego seta, a następnie – w drugim secie było już zdecydowanie gorzej. Nie inaczej było w środowy wieczór. W środkowej partii to BEemka dyktowała warunki gry i po bloku bardzo dobrze dysponowanego w obecnym sezonie Michała Szymańskiego – objęła prowadzenie 12-5. W dalszej części, ‘żółto-czarni’ próbowali co prawda odwrócić losy rywalizacji, ale umówmy się – było już po makale. Decydujący o zwycięstwie w meczu set nie miał już kompletnie żadnego znaczenia dla układu tabeli. Po dobrej grze z kontry, VG objął prowadzenie w secie 8-4 i do samego końca kontrolował przebieg gry, wygrywając partię do 14. Na koniec ‘żółto-czarni’ zrobili pamiątkową fotkę. Jak się okazało po meczu – był to prawdopodobnie ostatni występ Łukasza Jurczyka w drużynie VG oraz Siatkarskiej Lidze Trójmiasta.
DNV – Bayer Gdańsk 0-3 (14-21; 14-21; 18-21)
Czy po wygranej meczu za komplet punktów można nie być w pełni usatysfakcjonowanym? Na to pytanie postaramy się odpowiedzieć zamiast ‘Aptekarzy’. Odpowiedź brzmi – tak i nie chodzi tu bynajmniej o styl. Chodzi o coś zdecydowanie ważniejszego. Już przed meczem było wiadomo, że Bayer Gdańsk wciąż ma szansę na podium rozgrywek. Aby tak się jednak stało, gracze Mateusza Grudnia musieliby wygrać dwa ostatnie mecze, w których musieliby odrobić mnóstwo małych punktów. Niestety – mimo, że w meczu z DNV – Bayer sięgnął po komplet punktów to mimo wszystko – skomplikował sobie kwestie podium rozgrywek. Wszystko za sprawą trzeciego seta, w którym ‘Aptekarze’ pozwolili swoim rywalom, na zdobycie aż 18 oczek. Zacznijmy jednak od początku. Pierwszy set rywalizacji rozpoczął się lepiej dla graczy z Olivii Business Center. Po dwóch atakach Jakuba Macieszy, na tablicy wyników było 10-7 dla ‘Aptekarzy’. Z czasem – przewaga drużyny Mateusza Grudnia zrobiła się jeszcze większa (19-12). W końcówce jednak – DNV po dwóch atakach Kacpra Jakubowskiego, nieco zniwelowało stratę. Druga odsłona rozpoczęła się dla drużyny Bayer Gdańsk jeszcze lepiej. Po ataku środkowego – Szymona Laskowskiego, Bayer objął w tej partii prowadzenie 10-5. W dalszej części seta, DNV nie było w stanie nawiązać równorzędnej walki ze swoim rywalem i gdybyśmy mieli wskazać przyczynę takiego stanu rzeczy, to z pewnością byłyby to problemy w przyjęciu. Ostatecznie – środkowy set zakończył się identycznie jak pierwszy (21-14). Niestety dla ‘Aptekarzy’, nie byli oni w stanie wytrzymać szaleńczego tempa, które sami narzucili. W trzecim secie – mimo prowadzenia 15-9, Bayer nie wykonał ‘fatality’ nad chwiejącym się rywalem. Zamiast tego – gracze Mateusza Grudnia mieli potężne problemy z przyjęciem ‘zagry’ Mateusza Wiśniewskiego, a to sprawiło, że na tablicy wyników pojawił się remis po 18. Końcówka należała co prawda do Bayera, ale tak jak zaznaczyliśmy na wstępie – o pełnej satysfakcji, drużyna Bayer Gdańsk nie może mówić.
Chilli Amigos – Wolves Volley 1-2 (17-21; 24-22; 18-21)
Po przekonującym zwycięstwie z Portem Gdańsk – drużyna Chilli Amigos stanęła do ostatniego spotkania w sezonie Jesień’22. Tym razem – rywalem ‘Papryczek’ była ekipa Wolves Volley, z którą to – gracze Grzegorza Walukiewicza mieli w SL3 dobre wspomnienia. Tak się bowiem składa, że obie drużyny spotykały się dwukrotnie – i za każdym razem kończyło się na komplecie punktów Chilli Amigos. Jak to mówią? Do trzech razy sztuka? ‘Wataha’ przystępowała do środowej rywalizacji w nienajlepszych nastrojach. Ostatnie trzy mecze tej drużyny – kończyły się bowiem porażkami. Co więcej – przed środowym meczem, to Chilli Amigos było faworytem w oczach Redakcji. Już pierwszy set pokazał, że ‘Wilki’ przybyły do Ergo Areny z zamiarem wygrania spotkania. Po wyrównanej większej części seta (16-16), końcówka należała do ‘Wilków’, którzy za sprawą świetnie dysponowanych w obecnym sezonie Szymona Merskiego oraz Krzysztofa Janikowskiego, objęli prowadzenie 19-16 i po chwili cieszyli się z wygrania seta. Druga odsłona rywalizacji, była jeszcze bardziej zacięta i emocjonująca. Od samego początku, aż do końcowego gwizdka w tym secie trwała zażarta walka punkt za punkt, która doprowadziła nas do stanu 22-22. W końcówce, o wygranej Chilli przesądził atak Pawła Kalety, oraz blok Krzysztofa Gasperowicza, po którym nastąpiła eksplozja radości w drużynie ‘Amigos’. Decydujący o zwycięstwie set przez większość czasu – układał się pod dyktando graczy w czarnych strojach. W niemal samej końcówce – ‘Wilki’ prowadziły już 18-13 i po chwili, po ataku Tymoteusza Kalicha, wygrali seta do 18 a cały mecz 2-1.
Hydra Volleyball Team – Szach-Mat 0-3 (15-21; 13-21; 21-23)
Po zapewnieniu sobie podium rozgrywek – przed Hydrą pojawiła się szansa na to, by uniknąć barażu i zapewnić sobie bezpośredni awans do elity. Aby tak się stało, ‘Bestia’ musiała ograć swoich rywali i na dodatek liczyć na to, że w meczu pomiędzy AIP a Szach-Matem dojdzie do korzystnego dla Hydry wyniku. Cóż – nie ukrywamy, że w naszym przekonaniu – o realizację tego scenariusza, było bardzo trudno. Dodatkowym utrudnieniem dla Hydry pozostawał fakt, że ich rywale podchodzili do spotkania z bardzo dobrą formą, co zresztą udowodnili już w pierwszym secie. Dodatkowo, na początku rywalizacji – Hydra wyglądała na spiętą co zaowocowało tym, że kilka chwil po pierwszym gwizdku sędziego, wykonali oni bodajże 5 ataków w aut (10-6). W dalszej części seta, Hydra próbowała gonić wynik i po bloku Filipa Ziółkowskiego, zniwelowała z czasem stratę do zaledwie dwóch oczek (15-13). Końcówka to jednak pokaz mocy ‘Szachistów’ i pewna wygrana seta do 15. Jeszcze lepiej dla Szach-Matu, ułożyła się druga odsłona. Po wyrównanym początku seta, uwypukliła się przewaga Szach-Matu, który dominował w niemalże każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Po dwóch blokach z rzędu środkowego – Arstioma Traskunou, było już 19-7 dla Szach-Mat a to oznaczało z kolei koniec emocji w tej partii. Do rozegrania obu drużynom, pozostał trzeci set. Ten – mimo, że karty były już rozdane był zdecydowanie najciekawszą partią. Podobnie jak w dwóch pierwszych odsłonach tu również Szach-Mat zdołał sobie zbudować kilkupunktowe prowadzenie (20-17). W końcówce – gracze w czarnych trykotach mieli jednak pewne problemy z wykończeniem ataku a to z kolei sprawiło, że Hydra doprowadziła do wyrównania po 20. Końcówka seta – należała jednak do ‘Szachistów’, którzy po trzech punktach Dawida Kołodzieja – cieszyli się z wygranej za komplet punktów. W czwartkowy wieczór – Szach-Mat powalczy o tytuł mistrzowski. Jeśli chodzi o Hydrę – to gracze Sławomira Kudyby, powalczą w poniedziałek o awans do elity w meczu z MPS Volley.
Zmieszani – Niepoloty 3-0 (21-15; 21-17; 21-15)
Ależ skomplikowała sobie życie drużyna Niepolotów…Przypomnijmy, że do pewnego utrzymania w lidze, graczom Mateusza Bone wystarczył w środowy wieczór zaledwie jeden punkt. Już olać te wygrane spotkań. Jeden punkt. Jeden set. Biorąc pod uwagę ostatnią dyspozycję drużyny i trend pro wzrostowy uznaliśmy, że jedno oczko jest jak najbardziej prawdopodobnym scenariuszem. Niestety dla Niepolotów – inne plany na środowy wieczór miała ekipa Zmieszanych, którą trzeba z tego miejsca bardzo mocno pochwalić. Mimo, że nie groził im ani spadek, ani nie walczyli o podium rozgrywek to jednak w meczu pokazali to co w sporcie jest najpiękniejsze – chęć wygrywania i wole walki. O tym, że proporcje pomiędzy drużynami nam się ostatnio pozmieniały – wiedział chyba każdy. Mimo wszystko – nie spodziewaliśmy się aż tak jednostronnego widowiska i w naszym odczuciu – nie zmienia tej kwestii fakt, że drużyna Niepolotów miała w środę problemy kadrowe. Samo spotkanie rozpoczęło się od wyrównanej gry obu drużyn (7-7). Jako pierwsi – przewagę osiągnęli Zmieszani, którzy po ataku Michała Kocbucha – prowadzili 11-8. W dalszej części seta zrobiło się już 17-10 i stało się jasne, która z drużyn wygra tę partię. Druga odsłona rywalizacji wyglądała nieco inaczej. Po wyrównanym początku (8-8), żadna ze stron nie zdołała odskoczyć swoim rywalom na kilkupunktowe prowadzenie. Ilekroć zbliżała się do tego ekipa Zmieszanych – Niepoloty wyrównywali (15-15). O tym, która z drużyn wygra tę partię zadecydowała lepsza końcówka w wykonaniu drużyny Edyty Woźny. Po dwóch punktach sypacza Zmieszanych – to właśnie oni wygrali seta do 17. Przed Niepolotami była zatem ostatnia szansa na zdobycie punktu i zapewnienia sobie utrzymania. Po wyrównanej pierwszej części seta (11-11), Zmieszani zaprezentowali dużą jakość w bloku i objęli po chwili prowadzenie 14-11. Uważamy, że to był kluczowy moment tej partii, po którym – Zmieszani bez większych problemów dowieźli zwycięstwo do końca.