MATCHDAY #32

Za nami poniedziałkowa seria gier, w której z kapitalnej strony pokazał się Szach-Mat oraz czwartoligowa Craftvena. Dodatkowo – kolejne bardzo ważne zwycięstwo zanotowała drużyna Czerepachów Volley, która jest już o włos od bezpośredniego awansu do elity. Zapraszamy na podsumowanie!

Craftvena – Tiger Team 2-1 (15-21; 21-18; 21-13)

To zdecydowanie najlepszy okres drużyny Craftvena w Inter Marine SL3. To też tradycja, że ilekroć jesteśmy po podsumowaniu meczów drużyny Bartłomieja Zakrzewskiego – piejemy wręcz z zachwytu. W poniedziałkowy wieczór nie zadziałała klątwa i ‘pechowa trzynastka’. Craftvena wygrała wczoraj 14 (!!) spotkanie z rzędu i jest już o krok od awansu do wyższej ligi. Nie wiemy jeszcze jak potoczy się końcówka tego sezonu, ale musimy to napisać. Ta drużyna zasłużyła na awans i spróbowanie gry z w nieco poważniejszym towarzystwie. Poniedziałkowy wieczór był kolejnym potwierdzeniem naszej tezy. No bo wiecie – Tiger Team to nie byle ogórki i drużyna, przy której stawiało się trzy oczka na długo przed rozpoczęciem meczu. Nie – niemal połowa typerów wskazywała na to, że to właśnie ‘Tygrysy’ wygrają mecz na szczycie czwartej ligi. Pierwszy set rywalizacji wskazywał na to, że faktycznie tak może być, bo to zespół Dawida Staszyńskiego prezentował się lepiej. Po dobrej grze w bloku wysunęli się oni na prowadzenie 13-7 i  w dalszej części nie mieli problemów z tym, by postawić kropkę nad ‘i’ (21-15). Sytuacja uległa zmianie dopiero w połowie meczu. Początek środkowej odsłony należał bowiem do Tiger Team, który rozpoczął od prowadzenia 8-4. Z czasem team w granatowych strojach popełnił sporo błędów, po których na tablicy wyników mieliśmy remis po 12. Od tego momentu do stanu po 18 obserwowaliśmy klasyczną walkę ‘łeb w łeb’. W końcówce więcej zimnej krwi zachowali ‘Rzemieślnicy’, którzy po punktach tercetu Pytlik – Markiewicz – Kaniecki, wygrali seta do 18. Ostatni set rywalizacji to już wyraźna przewaga Craftveny, która rozpoczęła od prowadzenia 9-5 i w dalszej części seta nie miała problemów z udokumentowaniem swojej przewagi (21-13).

Chilli Amigos – SiiPower 3-0 (21-15; 21-12; 21-17)

W ostatnim czasie Chilli Amigos nie miało ‘zbyt dobrej prasy’. Mówiąc całkiem szczerze – team w czerwonych strojach był przez nas częściej krytykowany niż chwalony. W konfrontacji z przedostatnią drużyną w ligowej tabeli, Chilli Amigos miało okazję do podreperowania swojego dorobku punktowego, a tym samym – poprawę swoich humorów. Należy bowiem podkreślić, że drużyna, która rozgrywała swój 141 mecz w rozgrywkach była zdecydowanym, absolutnym i niekwestionowanym faworytem spotkania. Mimo to – ‘Niebiescy’ nie zamierzali oddawać meczu bez walki. Po niezłej grze w obronie obu drużyn, na półmetku pierwszego seta mieliśmy skromne prowadzenie ‘Amigos’ (11-9). Sytuacja zaczęła się zmieniać w drugiej części seta, w której po kilku atakach aktywnego Michała Kwiatka, Chilli prowadzili już 17-13 i po chwili zapewnili sobie pierwszy punkt w meczu (21-15). W środkowej odsłonie przewaga drużyny w czerwonych trykotach była jeszcze większa. Choć partia ta rozpoczęła się od obiecującej wymiany z obu stron (7-7), to sił drużynie SiiPower wystarczyło tylko na początek seta. Po kilku skutecznych akcjach kapitana Chilli – Pawła Kalety, team w czerwonych strojach objął prowadzenie 15-8 i skończył partię tak jak chciał – pozwalając rywalom na uciułanie zaledwie dwunastu oczek. Choć w trzecim secie rywalizacji Chili Amigos nadal posiadali przewagę nad swoim rywalem, to nie zdołali tego odzwierciedlić na czarnej tablicy wyników. Duża w tym zasługa dobrej gry w obronie ‘Niebieskich’, która z całą pewnością była ich najmocniejszym punktem w poniedziałkowy wieczór. Ostatecznie po atakach Mateusza Kusznerczuka w końcówce, Chilli Amigos zapewnili sobie trzeci punkt i była to ich pierwsza wygrana za komplet punktów od 19 marca, gdy wygrali z Only Spikes.

Flota TGD Team – Wolves Volley 2-1 (11-21; 25-23; 21-19)

Takie mecze pokazują, że poszerzenie ligi do czterech klas rozgrywkowych miało sens. Poniedziałkowe spotkanie drużyn z środka trzecioligowej stawki mogło się podobać i stało na naprawdę niezłym poziomie sportowym. Zdecydowanie lepiej w mecz weszli gracze Wolves Volley, którzy nie psuli zagrywek, trzymali blok oraz byli skuteczniejsi ‘na siatce’. To wystarczyło by wyjść na prowadzenie 7-3 i na kontrolę w dalszej części seta, którego finalnie Wolves wygrali wysoko (21-11). Środkowa odsłona rozpoczęła się niemal identycznie (7-2). Choć po chwili było już 12-6, to po chwili dobrze naoliwiona maszyna zaczęła się psuć. Kilka błędów drużyny w czarnych strojach sprawiły, że Flota złapała wreszcie wiatr w żagle. Po trzech atakach Szymona Dobrzenieckiego, który wziął ciężar gry na swoje barki – team Karoliny Kirszensztein doprowadził do wyrównania po 12. Dalsza część seta to walka ‘łeb w łeb’, która zakończyła się happy-endem dla Floty (25-23). Ostatnia odsłona również nie zawiodła. Pod koniec na tablicy wyników mieliśmy remis po 17. Po jednym z ataków ‘Wilków’ doszło do kontrowersji, po której mieli oni spory żal do sędzi prowadzącej zawody, a który wysunął rywali na prowadzenie 19-17. Choć w końcówce ‘Wataha’ jeszcze próbowała, to finalnie z wygranej cieszyli się gracze Floty TGD Team (21-19).

Czerepachy Volley – Złomowiec Gdańsk 2-1 (21-19; 18-21; 24-22)

Po ostatnim występie Złomowca ze Staltestem Pomorze nie mieliśmy zbyt wygórowanych oczekiwań co do poniedziałkowego starcia. W zapowiedziach przedmeczowych wskazaliśmy na to, że Czerepachy Volley są zdecydowanym faworytem starcia i jeśli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego – powinni zgarnąć komplet trzech oczek. Ostatecznie zakończyło się na dwóch punktach, ale…cóż to były za ciężary. Początek spotkania nie wskazywał na to, że Czerepachy mogą mieć problem. Po świetnej zagrywce na początku spotkania, team w zielonych strojach objął prowadzenie 11-6. Już po chwili ich ruchy nawiązały do…sympatycznych zwierzątek ze skorupą. Po serii błędów oraz blokach Złomowca, to ‘Miedziowi’ wysunęli się na prowadzenie 14-12. Dalsza część seta to walka ‘łeb w łeb’, która po ataku Patryka Słowińskiego zakończyła się happy-endem faworyta (21-19). Środkowa odsłona to absolutny popis Złomowca w grze w obronie. Cóż to były za wyciągane piłki – niebywałe. ‘Złomki’ nie zawiodły również w innych elementach siatkarskiego rzemiosła i po punktach środkowych – Mikołaja Nowaka oraz Maksymiliana Wilka, Złomowiec doprowadził do wyrównania w setach (21-18). Trzeci set rywalizacji rozpoczął się niemal identycznie jak premierowa odsłona. W skrócie – bardzo mocny początek Czerepachów, po którym objęli oni prowadzenie 10-6. Mniej więcej w połowie seta ‘Żółwie’ ponownie schowały się do swoich skorup i gorszy moment błyskawicznie wykorzystali ich rywale, wychodząc na prowadzenie 17-14. Choć po nieco szczęśliwym ataku Macieja Iwana wydawało się, że Złomowiec zdoła przechylić szale zwycięstwa na swoją stronę (20-19), to w końcówce meczu lepiej zaprezentowali się gracze w zielonych strojach, którzy po atakach Sergieja Ivanenko zapewnili sobie dziesiąte zwycięstwo w sezonie Wiosna’25 – brawo!

BEemka Volley – Szach-Mat 0-3 (19-21; 16-21; 14-21)

Czy Szach-Mat zapewnił sobie w poniedziałkowy wieczór medale w sezonie Wiosna’25? To jednak zbyt daleko idące wnioski. Prawdą jest jednak to, że team ‘Szachistów’ zrobił w tym kierunku milowy krok. Jak wynika ze statystyk w typerze SL3 – to BEemka Volley była faworytem według społeczności. Na team Daniela Podgórskiego stawiało ponad 60% typerów. Podobnie myśleliśmy również my, czego dowodem był Typ Redakcji: 2-1. Już na początku spotkania gracze BEemki boleśnie przekonali się, że nie będzie to dla nich łatwa przeprawa. Kilka skutecznych bloków, spora liczba wybloków, świetne obrony, po których następowały kontry, wyprowadziły ‘Szachistów’ na prowadzenie 14-11. Mimo to Szach-Mat nie mógł odskoczyć rywalom na większą liczbę oczek. Ilekroć odskakiwali, BEemka nie odpuszczała i pod koniec seta doprowadzała do wyrównania po 17. Końcówka seta – as serwisowy ‘Fifiego’, po którym Szach-Mat objął prowadzenie i finalnie wygrał do 19. Druga część rywalizacji była wyrównana, ale tylko do połowy (11-11).Dalsza część seta to wyraźna przewaga zespołu Dawida Kołodzieja, który po kilku atakach Michała Przekopa, wysunął się na prowadzenie 15-13. Końcówka seta? Na parkiecie zameldował się wspomniany wcześniej Filip Wysocki, po którego świetnej zagrywce – Szach-Mat zapewnił sobie wygraną do 16. Ostatnia odsłona to jeszcze większa przewaga graczy Szach-Matu, którzy po kolejnym już bloku Michała Bilickiego, objęli prowadzenie 8-2. Dalsza część to spokojne prowadzenie gry przez team w czarnych strojach, którzy w poniedziałkowy wieczór byli drużyną o dwie klasy lepszą i w pełni zasłużenie wygrali za komplet punktów. Brawo – to było jedno z najlepszych występów Szach-Matu od długiego czasu!

Hydra Volleyball Team – Speednet 2 2-1 (21-15; 21-13; 14-21)

Czy ‘Bestia’ zdołała wreszcie wygrać za komplet punktów? No jasne, że nie i był to już 16 mecz z rzędu, w którym ta opanowana niegdyś do perfekcji sztuka – by się udała. Trzeba jednak przyznać, że przez bardzo długi moment poniedziałkowego spotkania – wszystko wskazywało na to, że ‘Bestii’ się wreszcie uda. Pierwszy set spotkania należał bowiem do faworyta spotkania. Choć na półmetku premierowej partii mieliśmy remis po 10, to już chwilę później po kilku atakach Dawida Plichtowicza, team w złotych strojach objął prowadzenie 18-12 i nie miał problemu z tym by wygrać do 15. W środkowej odsłonie Hydrze poszło jeszcze lepiej. W odróżnieniu od premierowej partii nie było tu bowiem momentu, w którym oglądalibyśmy wyrównane fragmenty gry. Już na początku seta zespół Sławomira Kudyby zbudował sobie pięciopunktową zaliczkę (11-6), którą z czasem jeszcze powiększyli (18-11), by finalnie wygrać do 13. Po dwóch setach dominacji – Hydra przystępowała do ostatniej odsłony z łatką ‘pewniaczka’. Do połowy seta wszystko zdawało się być pod kontrolą zespołu w złotych barwach. Po ataku Filipa Ziółkowskiego, Hydra objęła prowadzenie 10-8. Już po chwili sytuacja uległa jednak zmianie, a Speednet wyraźnie poprawił swoją grę w obronie i kontry. Po dwóch skutecznych atakach Sławomira Janczaka, Speednet 2 wysunął się na prowadzenie 14-10, by po chwili cieszyć się z wygranej seta do 14. Podsumowując – choć jeden punkt nie zapewnia Speednetowi utrzymania, to mimo wszystko – w naszym odczuciu powinno się go szanować. Najważniejsze spotkania – dopiero przed nimi.

Siatkersi – Only Spikes 3-0 (22-20; 21-15; 21-18)

Po trzech tygodniach przerwy – Siatkersi wrócili na parkiety Inter Marine SL3. Ich rywalem była ekipa Only Spikes, z którą team Macieja Tarulewicza miał ‘rachunki do wyrównania’. Mowa tu rzecz jasna o dwóch przegranych spotkaniach z poprzedniego sezonu, po których Siatkersi wylądowali na przedostatnim miejscu w lidze. Tak jak informowaliśmy – czasy się jednak zmieniły i dziś – Siatkersi są teamem znacznie lepszym. Czy udowodnili to w rywalizacji z drużyną Patryka Łabędzia? Patrząc wyłącznie na wynik spotkania – tak, jak najbardziej. Jeśli chodzi o sam styl, to można mieć pewne zastrzeżenia. Należy bowiem zauważyć, że w pierwszym secie rywalizacji – Only Spikes byli o włos od wygranej. To właśnie team Patryka Łabędzia miał przez większość seta nieznaczną przewagę (15-13 -> 19-18). W końcówce bardzo ważnymi atakami popisał się Michał Niewiadomski, które w połączeniu z błędami w ataku rywali – dały im pierwszy punkt w meczu. Środkowa odsłona to kontynuacja męczarni Siatkersów, którzy przez długi fragment nie mogli znaleźć sposobu na udowodnienie swojej wyższości (11-11). Sytuacja zaczęła się zmieniać dopiero w połowie seta, gdzie po bloku Adriana Kameli, czarna tablica wyników wskazywała 15-12. W dalszej części Only Spikes nie zdołali odrobić strat i finalnie faworyt wygrał tę partię do 15. Ostatni set to kolejna, aczkolwiek już nie tak duża jak w pierwszym secie, szansa ‘Kanarków’. To właśnie oni zaczęli lepiej seta i po kilku wymianach objęli prowadzenie 7-4. Z czasem Siatkersi zdołali doprowadzić do wyrównania po 10, ale ich rywale – nie dawali za wygraną i pod koniec seta mieliśmy stan 18-18. Ostatnie piłki w meczu to atak Michała Niewiadomskiego oraz Sebastiana Wilmy, po których team w jasnych strojach zapewnił sobie komplet punktów.

Speednet – DNV Volley Gdańsk 1-2 (17-21; 21-17; 17-21)

Kilka dni temu – jeden z zawodników DNV Volley Gdańsk przekonywał nas, że zespół zrobi wszystko by uniknąć baraży i zapewnić sobie bezpośrednie utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Choć wówczas uznaliśmy, że to typowe ‘prężenie muskułów’, które niekoniecznie musi mieć pokrycie w rzeczywistości. Dziś wiemy, że wówczas za dużo nie wiedzieliśmy. Faktem jest bowiem to, że zespól Dariusza Kuny w grupie spadkowej najpierw opędzlował brązowych medalistów poprzedniego sezonu – zespół AiP, a w poniedziałkowy wieczór – pobił Mistrza – Speednet. Po dwóch arcyważnych zwycięstwach – gracze DNV Volley Gdańsk wskoczyli na ‘bezpieczne miejsce’. Jak wyglądało spotkanie? Rozpoczęło się lepiej dla faworyta meczu. Po kilku chwilach ‘Programiści’ objęli prowadzenie 7-4. W dalszej części seta po kilku skutecznych atakach Illi Yenoshyna, DNV Volley Gdańsk wyrównali (11-11), a następnie wysunęli się na prowadzenie 17-14. Wzięty przez Speednet czas nic nie dał i finalnie trzykrotni Mistrzowie Inter Marine SL3 wygrali tę partię do 17. Środkowa odsłona to wyrównana gra obu ekip, która zaprowadziła nas do stanu po 12. W dalszej części seta Speednet wzmocnił swoją zagrywkę, co przyczyniło się do zbudowania sobie kilkupunktowej zaliczki, która zaprowadziła ich do wyrównania stanu rywalizacji (21-17). Ostatni set zapamiętamy z dobrej gry w obronie w obozie ‘żółto-czarnych’. Dodatkowo mogli pochwalić się lepszą skutecznością oraz blokiem. Kilka czynników sprawiło, że DNV VG objęli prowadzenie 14-9 i po chwili cieszyli się z szóstego zwycięstwa w sezonie Wiosna’25 – brawo!

Challengers – Fux Pępowo 0-3 (15-21; 16-21; 16-21)

Przed meczem zastanawialiśmy się czy Challengersi zdołają wyjść z kryzysu, pokusić się o punkty i w konsekwencji – zapewnić sobie utrzymanie w drugiej lidze. Cóż – nic z tego. Kryzys trwa i poniedziałkowa porażka była trzecim spotkaniem z rzędu, w którym team Wojciecha Lewińskiego nie zdobył choćby jednego punktu. Biorąc pod uwagę trudny terminarz do końca – po poniedziałkowym starciu zrobiło się naprawdę nerwowo. Jeśli chodzi o samo spotkanie to do pewnego momentu wyglądało to naprawdę nieźle. W połowie seta Challengersi prowadzili bowiem 9-7. Już po chwili prawdziwy popis dał Patryk Bruchmann, który najpierw skończył trzy przechodzące piłki, a następnie poprawił dwoma asami serwisowymi, po których ‘Koniczynki’ objęli prowadzenie 18-13 i w konsekwencji – cieszyli się po chwili z pierwszego punktu (21-15). Środkowy set to podobna historia. Po punktach środkowych Fuxa Pępowo – Damiana Wiśniewskiego oraz Patryka Bruchmana, Fux objął prowadzenie 12-7 i nie miał problemów z tym, by wygrać seta do 16. W trzecim secie rywalizacji gracze z Pępowa zepsuli sporo zagrywek, a to wyrównywało szanse ich rywali. W drugiej części seta mieliśmy bowiem wynik po 14 i kwestia wygranej w secie pozostawała otwarta. Sytuacja wyklarowała się po kilku atakach Tomasza Piaska oraz Piotra Czerwińskiego, po których ‘Koniczynki’ cieszyli się z kompletu oczek. Dzięki temu Fux Pępowo wciąż ma matematyczne szanse na podium rozgrywek – brawo!

Start a Conversation

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.