MATCHDAY #32

W środowy wieczór wyjaśniła się sytuacja w grupie spadkowej w pierwszej lidze. Po jednym sezonie w elicie – z pierwszą ligą żegna się Hydra Volleyball Team. W hicie drugiej ligi – Tufi Team ograło Flotę Toyotę Team w stosunku 3-0. Zapraszamy na podsumowanie!

Info Distributions – Oliwa Team 2-1 (19-21; 21-17; 21-17)

Kilkanaście minut po zakończeniu spotkania – Redakcja rzuciła okiem na drugoligową tabelę. Piszemy o tym teraz, ponieważ od kilkunastu minut myślimy o drużynie Info Distributions i dochodzimy do wniosku, że jak na debiutancki sezon w drugiej lidze – jest naprawdę dobrze. Owszem – na przestrzeni sezonu drużyna Macieja Skowrońskiego miała wzloty i upadki, ale jednocześnie udowodniła, że ma sporą rezerwę i w przyszłym sezonie mogą zająć o wiele wyższe miejsce w tabeli niż obecnie. Jako motywator przypomnimy tylko, że Flota Toyota Team, która obecnie jest o włos od pierwszej ligi – w poprzedniej edycji zajęła ósme miejsce. Skoro jesteśmy przy podsumowaniach to musimy pochylić się na chwilę nad zakończonym właśnie sezonem dla Oliwy Team. Sami nie wiemy co o tym wszystkim sądzić. 6 wygranych w 13 spotkaniach jest lepszym wynikiem niż ten sprzed sezonu. Z drugiej strony – po tym jak w obecnej edycji team Tomasza Kowalewskiego potrafił ograć Tufi Team można było uznać, że w końcówce sezonu Oliwa wykręci zdecydowanie lepszy wynik. Trzeba podkreślić fakt, że w pod koniec sezonu mieli oni stosunkowo przystępny terminarz, w którym poza Info Distributions mierzyli się również z MiszMaszem, Volley Surprise oraz Dream Volley. W czterech wspomnianych właśnie spotkaniach – Oliwa zdołała wygrać zaledwie raz i z pewnością jest to powód do przemyśleń. Na koniec króciutko o samym meczu – w pierwszej odsłonie Oliwa zaczęła od mocnego uderzenia, po którym na tablicy wyników było 15-9. Mimo wysokiego prowadzenia drużyna z ‘serca Gdańska’ była bliska do roztrwonienia przewagi. Ostatecznie pierwszy set padł ich łupem do 19. Druga partia to szarpana gra z obu stron. Najpierw wydawało się, że Info wygra spokojnie seta. Po ataku środkowego – Roberta Kościńskiego było bowiem 10-7 dla ‘Drukarzy’. Mimo to – po chwili to Oliwa objęła prowadzenie 13-11 i kiedy wydawało się, że udało im się odwrócić losy rywalizacji – ostatnie słowo należało do Info. Szaleństwo i wynik 21-17. Decydujący o zwycięstwie set to walka obu stron, która zaprowadziła nas do stanu po 10. Po ataku kapitana – Macieja Skowrońskiego drużynie Info Distributions udało się odskoczyć na trzy punkty (17-14) i po chwili – zdołali oni wygrać finałową partię do 17. 

Szach-Mat – Hydra Volleyball Team 2-1 (21-23; 21-15; 21-17)

W zapowiedziach przedmeczowych pisaliśmy, że tylko cud mógłby uchronić Hydrę Volleyball Team przed spadkiem do drugiej ligi. Cóż – ktoś, kto chciałby być namacalnym świadkiem cudu zamiast do Ergo Areny, powinien w środowy wieczór wybrać się do bośniackiej miejscowości Medziugorie. W skrócie – cudu nie było. Mimo to – Hydra w środowy wieczór ‘tanio skóry nie sprzedała’. Po wyrównanym początku seta, po którym na tablicy wyników było po 10 – ‘Szachiści’ za sprawą kilku ataków Rafała Guzowskiego objęli prowadzenie 16-12 i zdawali się być na doskonałej drodze do wygranej. Niestety dla nich – po chwili popełnili kilka błędów, po których na tablicy wyników pojawił się remis po 17. Od tego momentu mieliśmy emocjonującą partię, którą dwoma świetnymi atakami na korzyść Hydry zakończył Kacper Wesołowski. Druga odsłona odarła ze złudzeń ‘Bestię’. Wszystko za sprawą faktu, że ‘Szachiści’ błyskawicznie objęli prowadzenie 6-2, które pozwoliło im na kontrolowanie przebiegu gry i pewną wygraną do 15. Strata partii przez Hydrę była jednoznaczna z tym, że ‘Bestia’ po jednym sezonie spędzonym w elicie – spada do drugiej ligi. O ile dla Hydry rezultat trzeciego seta nie miał znaczenia w kontekście układu tabeli tak – Szach-Mat miał do rozegrania najważniejszą partię w obecnym sezonie. W skrócie – wygrana trzeciego seta sprawiałaby, że team Dawida Kołodzieja uniknąłby meczu barażowego i tym samym – zapewnili sobie pierwszoligowy byt w kolejnym sezonie. Kto wie czy to właśnie nie ciężar gatunkowy ostatniej partii nie sprawił, że Szach-Mat nie wszedł dobrze w seta. Na półmetku to Hydra zdawała się być bliższa wygrania meczu. Po chwili popełnili oni jednak kilka błędów. Dodatkowo – bardzo dobrą robotę dla graczy ‘królewskiej gry’ wykonał na zagrywce Mateusz Ciesielski. Choć trudno w to uwierzyć – Szach-Mat od stanu 7-10 doprowadził do prowadzenia 15-10 i po chwili cieszyli się z utrzymania. Cóż za końcówka sezonu. Gratulacje! Co do Hydry – mimo spadku, ‘Bestia’ może mieć po obecnym sezonie uniesione wszystkie głowy.  

Wolves Volley – Speednet 2 2-1 (21-6; 21-14; 23-25)

Potwierdziły się nasze informacje z zapowiedzi przedmeczowych – Speednet w środowy wieczór po raz kolejny borykał się z problemami kadrowymi. Te – rzecz jasna nie pomagają drużynie w osiąganiu dobrych wyników, czego dowód otrzymaliśmy na początku spotkania. Zanim się obejrzeliśmy – ‘Wataha’ rozpoczęła mecz od bardzo skutecznej gry, po której na tablicy wyników było…10-1. Z czasem było już 15-2 i stało się jasne, że tego ‘mordobicia’ nie jest w stanie już nic powstrzymać. Ostatecznie zakończyło się na powtórce jednego z setów niedawnego spotkania Speednetu z Chilli Amigos. Cóż – niestety dla Speednetu, ale takie obrazki są na tyle częste, że przestaliśmy je traktować w kategorii anomalii. Na całe szczęście dla ‘Programistów’ – dalsza część seta to już zdecydowanie lepsza gra drużyny z Olivii Business Center. Na półmetku środkowej partii – ‘Programiści’ tracili do swoich rywali zaledwie jeden punkt (8-7). Niestety dla nich – to tylko rozsierdziło ‘Watahę’, która w dalszej części po dwóch punktach Łukasza Fąka – objęła prowadzenie 18-10 i po chwili wygrała seta. Po wtorkowym – świetnym spotkaniu z Portem oraz dwóch pierwszych partiach uznaliśmy, że wygrana trzeciego seta będzie dla ‘Wilków’ formalnością. W obecnym sezonie drużyna Mikołaja Stempina nie przestaje jednak zaskakiwać. Mimo prowadzenia 9-3, Wolves Volley dopuściło do sytuacji, w której Speednet z drużyny wystraszonej – zmienił się nie do poznania. Wyglądało to dokładnie tak jak z dzikimi zwierzętami – kiedy te widzą, że człowiek odczuwa strach – zyskują psychologiczną przewagę. Kiedy jednak człowiek – idzie na pewniaka, wystraszone ‘Wilki’ oddalają się w las. Przekładając to na środową potyczkę – kiedy Speednet zobaczył, że rywal nie jest wcale taki straszny – gra obu drużyn uległa diametralnej zmianie. Ten, kto oglądał popularną kreskówkę Scooby-Doo doskonale wie, że zazwyczaj straszydła, które wywołują u zwykłych śmiertelników ‘incydent kałowy’ – okazują się na końcu rywalami, których można przechytrzyć.

Husaria MD Clean&Bud – Tiger Team 0-3 (17-21; 21-23; 12-21)

W pewnym stopniu potwierdziły się nasze słowa z zapowiedzi przedmeczowych. Mimo że Tiger Team przystępował do spotkania po porażce 0-3 z Flotą Toyotą Team, to jednak w naszych oczach to właśnie team Mateusza Sokołowskiego był faworytem spotkania. Czemu tylko w pewnym? Nie sądziliśmy, że wygrana ‘Tygrysom’ przyjdzie tak łatwo i w środowy wieczór sięgną po komplet punktów. Skoro nie udało się w jedenastu poprzednich spotkaniach, to mogliśmy sądzić, że podobnie będzie i tym razem. Początek spotkania rozpoczął się lepiej dla ‘Rycerzy’, którzy po jednym ataku Grzegorza Żyły-Stawarskiego prowadzili 10-8. Po bardzo dobrej zagrywce Krzysztofa Mądrego sytuacja uległa jednak zmianie i to ‘Tygrysy’ objęli prowadzenie 16-13 i po chwili wygrali premierowego seta do 17. Zdecydowanie najwięcej działo się w drugiej odsłonie, która po prawdziwym show w wykonaniu środkowego Tigera – Marcina Kwidzińskiego rozpoczęła się od stanu 6-0! Mimo że w dalszej części seta po skutecznej zagrywce Wojciecha Janaszka było już 14-7, to jednak w drugiej części partii – Tiger postanowił zadbać o emocje i roztrwonił gigantyczną przewagę, po której na tablicy wyników było po 19. Końcówka seta to walka punkt za punkt skończona happy-endem drużyny Mateusza Sokołowskiego. Ostatnia partia rozpoczęła się identycznie jak środkowa odsłona. Po chwili od rozpoczęcia – Tiger prowadził 6-1. W dalszej części seta nie pozwolił jednak ‘Rycerzom’ na rozwinięcie skrzydeł i finalnie – partia ta zakończyła się pewnym zwycięstwem Tiger Team do 12.

ZCP Volley Gdańsk – Speednet 0-3 (17-21; 14-21; 19-21)

Przed spotkaniem zastanawialiśmy się jak będzie wyglądała ekipa ZCP bez swojego lidera – Przemysława Wawera. Cóż – nie wyglądało to w środowy wieczór najlepiej i nie mamy tu na myśli wyłącznie gwarancji określonej liczby punktów zdobywanych przez tego gracza. Uważamy, że większym problemem było to, że sfera mentalna nie stała tego dnia na najwyższym pułapie. Z boku wyglądało to tak, że ZCP nie miało ochoty ‘umierać’ za każdą piłkę. Pod tym względem – to ich rywale prezentują się bardzo dobrze. Mimo że przed rozpoczęciem spotkań w grupie mistrzowskiej Speednet nie miał większych szans na podium rozgrywek to jednak dał się we znaki wszystkim drużynom, które walczyły o tytuł. Trzy pierwsze spotkania w rundzie mistrzowskiej wyglądały bowiem tak:

– 1 punkt z Merkurym

– 2 punkty z Eko-Hurtem

– 1 punkt z CTO Volley.

W środowy wieczór ‘Różowi’ zgarnęli komplet trzech oczek i w dużej mierze to właśnie oni zadecydowali o tym, jak wygląda tabela pierwszej ligi. W pierwszym secie środowej rywalizacji gra była wyrównana do stanu 9-9. Druga część premierowej odsłony to kilka punktów z rzędu Speednetu, po których – team Marka Ogonowskiego objął trzypunktowe prowadzenie (13-10), które utrzymał do samego końca. W drugiej partii ‘Różowi’ prezentowali się jeszcze lepiej. Po kapitalnej zagrywce Mateusza Szturmowskiego Speednet objął prowadzenie 10-4 i zasadniczo ustawiło to dalszą część środkowej odsłony. Zdecydowanie najciekawiej było w ostatniej partii, gdzie od samego początku aż do końca byliśmy świadkami niezwykle wyrównanej gry. Na przestrzeni seta wyniki układały się następująco: 3-3; 8-8; 13-13, czy wreszcie 19-19. Końcówka należała jednak do drużyny, która w środowy wieczór była najzwyczajniej w świecie – zdecydowanie lepsza. Po ataku Karola Strzałkowskiego Speednet dopiął po chwili swego i cieszył się z kompletu punktów.   

Tufi Team – Flota Toyota Team 3-0 (21-19; 21-19; 21-17)

Mecz pomiędzy drugą a trzecią siłą drugiej ligi był anonsowany jako mecz o awans. Przyznamy Wam się jednak szczerze, że w naszym odczuciu było to trochę na wyrost. Wszystko za sprawą tego, że gdyby nasze rozgrywki można było obstawiać u bukmachera to kurs na to, że do pierwszej ligi awansuje Flota – wynosiłby jakieś 1,10. W przypadku Tufi – każda złotówka postawiona na drużynę Mateusza Woźniaka – dawałaby nam kilkukrotny zwrot włożonego wkładu. Skąd ta dysproporcja? Ano stąd, że Flota przed meczem miała trzy punkty przewagi nad Tufi, a na dodatek – zdecydowanie lepszy stosunek małych punktów. To oznaczało, że tylko wygrana za komplet punktów Tufi Team – mogła zmienić sytuację. Jak się zapewne domyślacie – tak właśnie było. Tufi Team po raz kolejny pokazuje jak świetnie radzi sobie z mocarnymi drużynami. Ilekroć przeciwko takim grają – to odprawiają kolejnych rywali z kwitkiem. Wracając do sytuacji w tabeli – po wygranej za komplet punktów przez ex-pierwszoligowca – obie drużyny mają tyle samo punktów (26). Póki co – wyżej w tabeli jest nadal Flota. Należy zwrócić jednak uwagę na fakt, że w ostatnim spotkaniu sezonu zmierzą się oni ze Zmieszanymi, podczas gdy Tufi z MiszMaszem. Są to na tyle nieobliczalne drużyny, że wszystko jest możliwe. Wracając jednak do meczu należy postawić sobie pytanie co sprawiło, że Tufi Team ograło rywala za komplet punktów. Uważamy, że fundamentalną różnice zrobiło ogromne ogranie w meczu o stawkę, w których Flota do swoich rywali nie ma nawet podjazdu. Uważamy, że w środowy wieczór mieliśmy powtórkę z rozrywki meczu Floty z MPS-em Volley. Wówczas – gracze Karoliny Kirszensztein się ‘spalili’ i uważamy, że dokładnie tak samo było w środę. W skrócie – do międzynarodowej kadry Floty dołączył w środę doskonale znany gracz z Włoch – Gianfranko Obsranko. Tufi Team? Z tą formą mogą żałować pogubionych punktów z teoretycznie dużo słabszymi rywalami. Gdyby nie to – dziś mieliby już awans w kieszeni. Tak czy siak – końcówka sezonu zapowiada się iście pasjonująco.

Start a Conversation

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.