MATCHDAY #31

Za nami czwartkowa seria gier, w której największą sensacją była bez wątpienia wygrana Staltestu Pomorze ze Złomowcem Gdańsk. Bardzo ważny krok w kierunku awansu do trzeciej ligi wykonała Craftvena, która w czwartkowy wieczór, wygrała już 13 raz z rzędu. Zapraszamy na podsumowanie!

Craftvena – Sharks 3-0 (21-14; 23-21; 21-14)

Nawet nie wiemy co napisać. Ile komplementów byśmy nie napisali, to nie jesteśmy w stanie wychwalić wystarczająco zespół ‘Rzemieślników’. Craftvena w czwartkowy wieczór stanęła przed szansą na…trzynastą wygraną z rzędu. W teorii zadanie to zdawało się dość wymagające. Ich rywalem była bowiem ekipa Sharks, która plasowała się na drugim miejscu w lidze. Pierwszy set rywalizacji to jednak zaskakująco gładka wygrana drużyny Bartłomieja Zakrzewskiego, która już na początku zlokalizowała problemy swojego rywala i co rusz posyłała groźną zagrywkę. To właśnie po asach Michała Markiewicza czy Mateusza Rysia, Craftvena wysunęła się na prowadzenie 16-11 i po chwili cieszyli się z pierwszego punktu w meczu. Środkowa odsłona to zdecydowanie najciekawsza partia w meczu. Duża w tym zasługa samych Sharksów, którzy zagrali wreszcie tak, jak można byłoby tego oczekiwać. Choć na początku lepiej wiodło się ‘Rzemieślnikom’ (7-3), to z czasem po asie serwisowym Kyrylo Mohulevskiego oraz asie serwisowym Andreia Stepanova, team ‘Rekinów’ objął prowadzenie 13-12. Dalsza część seta to pasjonujący pojedynek, w którym prym wiedli Mykola Pocheniuk (Craftvena) oraz Borys Poroshyn. Ostatecznie w końcówce za sprawą ‘Markusa’ oraz błędzie jednego z przeciwników to Craftvena cieszyła się z wygrania środkowej partii. Niepowodzenie w dwóch pierwszych setach sprawiło, że team dowodzony przez Jenie Nazarowa nie zdołał się już ‘odkręcić’ i trzeci set, oddał w zasadzie bez walki. Ostatecznie, Craftvena wygrała tę partię do 14, a cały mecz 3-0. Brawo!

SiiPower – TKKF Orlen 0-3 (14-21; 16-21; 16-21)

W zapowiedziach przedmeczowych wskazywaliśmy na zagrożenie, z którym od końcówki kwietnia, muszą mierzyć się gracze SiiPower. W skrócie chodzi o to, że ‘Niebiescy’ wygrali wówczas z Only Spikes, a to z kolei sprawiało, że team mógł mylnie uznać, że od wspomnianego czasu – mogą wygrywać już regularnie. To oczywiście sprawiało, że potencjalne fiasko mogłoby się wiązać ze sporym rozczarowaniem. Już we wspomnianej zapowiedzi pisaliśmy o tym, że w naszym odczuciu murowanym faworytem zdają się być gracze TKKF Orlen. Początek spotkania należał do ‘Nafciarzy’, którzy mieli zdecydowanie mniejsze problemy w przyjęciu i konsekwencji – ze skończeniem akcji (13-8). W dalszej części seta zostały odsłonione kolejne kłopoty. Po problemach w obronie rywali – TKKF prowadził już 17-11 i finalnie wygrał tę partię do 14. W środkowej odsłonie oglądaliśmy lepszą grę ‘Niebieskich’, którzy do połowy seta, prowadzili z faworyzowanym rywalem wyrównaną grę. W drugiej części seta wróciły jednak ‘stare demony’ SiiPower i po podobnych błędach jak w pierwszej części – rywale zdołali odskoczyć, by w ostatecznym rozrachunku wygrać do 16. Ostatni set to niemal identyczny scenariusz. Po dobrej grze w bloku drużyny z gdańskiego Przymorza, na czarnej tablicy wyników mieliśmy remis po 11. Po punktach Patryka Pleszkuna oraz Patryka Potrzuskiego, TKKF wysunął się na prowadzenie 17-14, którego już nie wypuścili. Dzięki zwycięstwu za komplet punktów, ‘Nafciarze’ przesunęli się w tabeli na wysokie – dziewiąte miejsce. Nos podpowiada nam, że nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa – brawo!

Kraken Team – ADS Volley 3-0 (21-10; 21-18; 21-17)

Pisaliśmy o tym w zapowiedziach –był to mecz ‘ostatniej szansy’ dla drużyny ADS Volley. W sensie wiecie – patrząc na tabelę, nadal mają szansę, ale powiedzmy sobie wprost. To się raczej nie wydarzy, bo jeśli ADS można było tłumaczyć po porażkach z ‘mocarzami’, tak porażki z ekipami, które również walczą o utrzymanie – wytrąca nam wszystkie argumeny. Nie da się szanowni Państwo obronić wyniku 0-3. Nie da się obronić również faktu, że team Jakuba Florczaka przegrał dziewiąte spotkanie z rzędu. W taki sposób jak oglądamy – nie da się po prostu utrzymać w trzeciej lidze. W czwartkowy wieczór dobre były, ale tylko wybrane fragmenty w wykonaniu Amatorskiej Drużyny Siatkówki. Początek rywalizacji to walka punkt za punkt, po której mieliśmy wynik 7-7. Już po chwili Kraken zaprezentował się bardzo dobrze w grze w obronie oraz kontrach, po których wysunęli się na prowadzenie 14-8. W dalszej części seta, gracze ADS nie zrobili nic by odmienić losy rywalizacji i finalnie, partia zakończyła się zwycięstwem Krakena do 10. Środkowy set był już zdecydowanie lepszy. Po wyrównanej pierwszej części seta, mieliśmy remis po 11. Po chwili znowu przestój ADS, po którym pięć kolejnych punktów zdobyli gracze Krakena, którzy objęli prowadzenie 16-11. Choć w dalszej części ‘underdog’ zniwelował straty do dwóch punktów (18-16), to Kraken nie miał problemów z tym by postawić kropkę nad ‘i’. Ostatni set to oklepany już scenariusz, w którym ADS sił wystarczyło tylko na pierwszą część seta (10-10). W dalszej części po atakach Bartłomieja Piepera, Kraken odskoczył na cztery punkty (14-10) i nie miał problemów z tym by wygrać za komplet punktów – brawo!

Bossman Team – BEemka Volley 1-2 (17-21; 22-20; 16-21)

Chichot losu był taki, że w rundzie zasadniczej kiedy stawialiśmy na BEemkę – wygrał Bossman. Wczoraj postawiliśmy z kolei na Bossmana i jak możecie się domyślić – było na odwrót. Antywskaźnik jak zwykle nie zawiódł. Trzeba uczciwie przyznać, że w dużej mierze na obraz gry wpłynęły problemy kadrowe wicemistrzów poprzedniego sezonu. Kolejne spostrzeżenie po meczu jest takie, że w naszym odczuciu, BEemka mogła, a nawet powinna wygrać za komplet punktów i z całą pewnością – mogą dziś czuć spory niedosyt. Z drugiej strony wygrana z rywalem przybliża ich do premierowego medalu w pierwszej klasie rozgrywkowej, a to chyba nie jest powód do narzekań. Początek spotkania rozpoczął się zdecydowanie lepiej dla BEemki, która po punktach środkowych – Macieja Rzepczyńskiego oraz Michała Szymańskiego, objęła prowadzenie 11-6! W dalszej części seta, BEemka trzymała swojego rywala na bezpieczny dystans i finalnie wygrali premierową odsłonę do 17. Chwilę wcześniej pisaliśmy, że BEemka może czuć dziś niedosyt. Wynika to z faktu, że po dwóch atakach Przemysława Wawera, ‘Zmotoryzowani’ prowadzili już 17-14 i choć wydawało się, że drugi punkt w meczu jest tylko formalnością to po chwili przebudzili się gracze Jakuba Kłobuckiego, którzy po dwóch punktach Macieja Jaskólskiego wyszli na prowadzenie 20-19, a następnie przechylili szale zwycięstwa na swoją stronę (22-20). Ostatni set rywalizacji był wyrównaną partią do stanu po 14. W końcówce boisko z powodu kontuzji kostki opuścić musiał ‘motor napędowy’ Bossmana – Szymon Zalewski. Brak wspomnianego atakującego był mocno odczuwalny i przy dobrej grze rywali, Bossman nie był już w stanie nawiązać walki. Finalnie set zakończył się zwycięstwem teamu Daniela Podgórskiego do 16, po którym medale zdają się być tak blisko, jak jeszcze nigdy wcześniej.

BL Volley – Trefl Gdańsk 1-2 (14-21; 21-18; 12-21)

Kojarzycie tego mema, w którym gość jedzie na rowerze i z nieznanego powodu wkłada kij w szprychy, zaliczając przy tym wywrotkę? Właśnie tak widzimy po czwartkowym wieczorze zespół ‘gdańskich lwów’, który był absolutnym i zdecydowanym faworytem konfrontacji z walczącym ‘o życie’ zespołem BL Volley. Początek spotkania ułożył się po myśli najmłodszej drużyny w ligowej stawce. Po widocznych problemach w obronie, atakach w out oraz zdecydowanie gorszej ‘organizacji gry’ w ekipie BL – faworyzowany rywal objął wysokie prowadzenie 12-5, po którym nie miał problemów z wygraniem seta do 14. Wówczas absolutnie nic nie wskazywało na to co wydarzy się w środkowej odsłonie. Już na początku widocznym stał się fakt, że celowniki faworyzowanej drużyny się dość mocno rozregulowały. Po kilku atakach w out i skutecznym bloku Daniela Trzecińskiego, Bez Lipy Volley wysunęli się na prowadzenie 8-5. Po chwili wszystko zdawało się jednak wracać do normy, a Trefl odzyskiwać kontrolę (11-11). Niestety dla aktualnego wicelidera trzeciej ligi – w dalszej części oglądaliśmy kolejne błędy w wykonaniu gdańskiej młodzieży co przy wyraźnej poprawie gry przeciwników – wystarczyło do tego by ten, pokusił się o wygraną odsłony do 18! Ostatni set rywalizacji to już wyraźna przewaga Trefla udokumentowana ich wygraną do 12. Dziwny to był mecz, w którym z wyniku cieszą się bardziej przegrani niż ci, którzy wygrali. Jeden punkt, o którym rozmawiamy może utrzymać BL Volley w trzeciej lidze, a jednocześnie – zatrzymać Trefla przed ucieczką do wyższej klasy rozgrywkowej.

Speednet – EKO-HURT 2-1 (17-21; 22-20; 21-14)

Trzeba przyznać, że Eko-Hurt nie składa broni. Choć każdy widzi w jakim położeniu są gracze Konrada Gawrewicza, team ‘Hurtowników’ nie odpuszcza i jesteśmy przekonani, że będą walczyć do samego końca o kolejne punkty. Tak właśnie było w czwartkowy wieczór, choć trzeba zauważyć, że byli oni niezwykle blisko tryumfu. W pierwszym secie rywalizacji, Eko-Hurt wyraźnie zaskoczył swoich przeciwników i po kilku punktach dobrze dysponowanego Piotra Okoniewskiego, wysunęli się na prowadzenie 9-5. Choć w dalszej części ustępujący Mistrzowie próbowali gonić to finalnie Eko-Hurt postawił po chwili kropkę nad ‘i’, wygrywając finalnie do 17. Lubicie piłkę nożną i oglądaliście mecz Interu z Barceloną? Jeśli tak to pamiętacie zapewne jak polski sędzia – Szymon Marciniak pokazywał ile brakowało do tego, by Barcelonie należał się rzut karny. Piszemy teraz o tym, aby zobrazować ile dzieliło ‘Hurtowników’ od tego by wygrać czwartkowe – arcyważne spotkanie. Po kilku punktach Pawła Dawczaka w drugiej części seta, Eko-Hurt wysunął się na prowadzenie 19-17. Niestety dla nich, po chwili bardzo ważne punkty dla Speednetu zdobyli Piotr Wojtkiewicz oraz Łukasz Żurawski. To właśnie po nich, Speednet doprowadził do wyrównania w setach (22-20). Decydujący o zwycięstwie set to już wyraźna i niezaprzeczalna przewaga Speednetu, który już na początku uzyskał sporą zaliczkę, po której ich wygrana stała się oczywistością. Ostatecznie, Speednet wygrał tę partię do 14, a cały mecz 2-1 i po wynikach z obecnego tygodnia – są już o włos od utrzymania w elicie – brawo!

Staltest Pomorze – Złomowiec Gdańsk 2-1 (13-21; 21-19; 21-18)

Złomowiec Gdańsk znowu doprowadza do sytuacji, w której o ich poczynaniach huczy cała liga. Tak było w poprzednim sezonie, kiedy sensacyjnie przegrali z walczącymi o utrzymanie Challengersami i Flotą TGD Team. Tak jest i teraz, kiedy przegrywają ze Staltestem. Oczywiście przykładów było dużo więcej i już w listopadzie 2022 r., po meczu z Niepolotami pisaliśmy o nich jako o…Robin Hoodzie, który zabiera punkty bogatym, a oddaje biednym. Z drugiej strony…może stało się to o czym alarmowaliśmy? Może Złomowiec przestraszył się zbyt wysokiego miejsca i w obawie przed awansem, nie walczyli wczoraj jak o życie? Kto wie – być może wpływ na taki wynik miały absencje w drużynie? A może przyczyna jest najprostsza z możliwych – zagrali tak jak przeciwnik pozwolił? Tego nie dowiemy się raczej nigdy. Faktem natomiast jest to, że Staltest po nieudanym pierwszym secie zdołał się odbudować i po naprawdę niezłej grze – wygrali drugiego oraz trzeciego seta, inkasując przy okazji absolutnie kluczowe punkty do utrzymania. Dziś ich sytuacja nie jest już tak ‘zero-jedynkowa’ jak jeszcze przedwczoraj. Dziś jako Redakcja nie piszemy już, że Staltest za chwilę będzie grał w trzeciej lidze. Przed teamem Arkadiusza Kozłowskiego trzy najważniejsze spotkania w sezonie. Patrząc na to co dzieje się w obecnej kampanii – są w stanie wygrać każdy z nich. Oj – będzie się jeszcze działo.

Merkury – Szach-Mat 2-1 (21-12; 21-14; 16-21)

W zapowiedzi przedmeczowej wskazywaliśmy na to, że nie będzie to łatwy mecz dla drużyny Piotra Peplińskiego. Po raz ostatni za komplet punktów, Merkury wygrał z Szach-Matem w 2023 r. i wobec tego – czemu tym razem miało być inaczej? Nie ukrywamy, że początek spotkania nas mocno zaskoczył. W skrócie chodziło o to, że Szach-Mat nie stawiał swojemu rywalowi żadnego oporu, a Merkury widząc bierną i leniwą postawę rywali – parł po tryumf. Już w pierwszej części seta po kilku punktach Roberta Kościńskiego, objęli oni prowadzenie 11-5, by finalnie – wygrać partię do 12! Przed drugim setem zastanawialiśmy się czy Szach-Mat zdoła się przebudzić. Nic bardziej mylnego, przynajmniej na ten czas. Po brzydkiej grze i serii błędów drużyny w czarnych strojach, pięciokrotni Mistrzowie Inter Marine SL3 objęli prowadzenie 10-3. W dalszej części na ich konta przybywały punkty, ale prawdę mówiąc – wynikało to raczej z błędów rywali niż własnej dobrej gry. Ostatecznie wynik punktowy nie był o wiele lepszy niż ten z pierwszej części spotkania (21-14). Rozleniwienie? Rozprężenie? Syndrom trzeciego seta? Gracze Merkurego zachodzą w głowę co wydarzyło się w przerwie między drugim a trzecim setem, ale obie drużyny wyglądały tak…jakby zamieniły się przy okazji strojami. W finałowej partii to Szach-Mat prezentował się wyraźnie lepiej i na półmetku seta, prowadzili już 10-5. Choć z czasem Merkury rzucił się do odrabiania strat (16-14), to ostatnie słowo należało do ‘Szachistów’, którzy wygrali do 16.  

Dream Volley – Team Spontan 3-0 (21-19; 21-16; 22-20)

Po ostatniej porażce z Oliwą Team, wyborna wręcz sytuacja Dream Volley się mocno pokomplikowała. W odczuciu wielu obserwatorów – potencjalna porażka z Team Spontan mogłaby zamknąć drogę ‘Marzycieli’ do drugiej klasy rozgrywkowej. Choć Dream Volley był faworytem starcia, to nie do końca wiedzieliśmy czego można się w czwartkowy wieczór spodziewać. Wszystko za sprawą widocznych braków kadrowych po obu stronach siatki. Początek spotkania to wyrównana gra obu drużyn, po której czarna tablica wyników, wskazywała remis po 7. Choć po punktach Adriana Majkowskiego oraz Jana Kostrowickiego, na prowadzenie wysunęli się ‘Spontaniczni’ (9-7), to z czasem Dream Volley odzyskiwał kontrolę nad meczem i w drugiej części seta po niekończących się atakach kapitalnego Rafała Żebrowskiego, Dream objął prowadzenie 19-16 i po chwili mogli cieszyć się z pierwszego punktu w meczu. Drugi set? Absolutnie inny niż te, do których przyzwyczaił nas w ostatnim czasie team ‘Marzycieli’. W połowie seta lepiej wiodło się graczom Team Spontan, którzy po ataku Mariusza Krynickiego, objęli prowadzenie 15-12. Po chwili mieli jednak ogromny przestój, w którym nic im nie szło. Dowód? Do końca seta zdobyli tylko jeden punkt, natomiast ich rywale – aż dziewięć! Zwieńczeniem festiwalu błędów był ten kończący drugą odsłonę. Set zakończył się bowiem błędem ustawienia ‘Oranje’. Ostatnia odsłona to już typowy Dream Volley. Team, który pozwala uwierzyć przeciwnikowi w to, że uda im się wygrać, a na ‘koniec dnia’, to oni cieszą się z tryumfu. Ileż to już razy ‘Marzyciele’ kończyli pojedynki po grze na przewagi, w których finał okazywał się happy-endem? W końcówce wyrównanego seta błąd popełnił rozgrywający Team Spontan – Jan Kostrowicki, który nie mógł powstrzymać się przed atakiem piłki zmierzającej w out. Skończyło się tak, że Dream Volley wygrał partię do 20 i wrócił do gry o ‘wielką stawkę’.

Start a Conversation

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.