MATCHDAY #3

Za nami trzeci dzień meczowy w sezonie Jesień’22. W czwartek nie brakowało niespodzianek. Pierwszy punkt w sezonie z beniaminkiem drugiej ligi straciła ekipa Szach-Mat. Dodatkowo, emocji nie brakowało w trzecioligowym starciu pomiędzy Husarią MD Clean&Bud a Tiger Team. Zapraszamy na podsumowanie!

Zmieszani – Hydra Volleyball Team 0-3 (19-21; 14-21; 19-21)

Mimo porażki 0-3, do gry Zmieszanych nie ma się co za specjalnie przyczepić. W drużynie w czwartkowy wieczór zadebiutowało dwóch zawodników, którzy uzupełnili kadrę dwunastej siły poprzedniego sezonu. Po czwartkowym wieczorze uważamy, że Zmieszanych stać na to, aby obecny sezon był jeszcze lepszy niż na wiosnę. W czwartkowy wieczór, drużyna trafiła po prostu na potężną ‘Bestię’, której nie ujarzmiła żadna drużyna od 5 maja 2022 r., kiedy lepszą drużyną okazała się Drean Volley, która później awansowała do elity. Seria sześciu zwycięstw z rzędu, którą mogą obecnie pochwalić się gracze Hydry jest najdłuższą serią  spośród wszystkich drużyn w ligowej stawce. Dodatkowo, co również ważne jest to najdłuższa seria zwycięstw, jaką kiedykolwiek zanotowała drużyna Sławomira Kudyby. Co stoi za tak świetnymi wynikami drużyny? Ohana. Wierzcie lub nie, ale trudno nam znaleźć obecnie drużynę, której członkowie są dla siebie jak rodzina. Nie mówimy tu o przykładzie rodziny, z którą nie utrzymuje się kontaktu. To rodzina, która wskoczyłaby za sobą w ogień. Z boku wygląda to tak jakby fantastyczna atmosfera dawała drużynie +3 do skilla. Sami zastanawiamy się jak przełoży się to na dyspozycję drużyny w całym sezonie. Co do wczorajszego meczu, to w pierwszym secie, do niemal samej końcówki mieliśmy wyrównaną walkę obu stron (15-16).  W końcówce seta, nieco ‘siadło’ Zmieszanym przyjęcie i to właśnie w tym aspekcie upatrujemy to, że finalnie to do Hydry trafił pierwszy punkt. O drugim secie, nie ma co za dużo pisać. Jakość stała po stronie Hydry, która bez większych problemów wygrała seta do 14. Ostatni set to walka ‘łeb w łeb’ do stanu (12-13). Niestety dla Zmieszanych w kulminacyjnym momencie, gracze Edyty Woźny mieli problemy z wykończeniem akcji i kilka błędów w ataku sprawiło, że Hydra odskoczyła rywalom na kilka punktów (19-14). W końcówce, gracze w złotych strojach postanowili dać swoim kibicom nieco więcej doznań i dopuścili do tego, że Zmieszani zbliżyli się do nich na zaledwie jeden punkt (19-18). Ostatecznie, przyparta do ściany Hydra uciekła spod topora i finalnie żadna z jej głów nie spadła.

Szach-Mat – BH Rent MiszMasz 3-0 (21-14; 21-17; 21-14)

Po spadku z pierwszej ligi, Szach-Mat wrócił do rzeczywistości, którą pamiętał ze swoich początków w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta. Mowa tu rzecz jasna o meczach na drugim szczeblu rozgrywkowym. Pierwszym rywalem, ekipy Dawida Kołodzieja była przebudowana drużyna ‘Hotelarzy’, którzy w przerwie pomiędzy sezonami dokonali sporo roszad w składzie. Nie zmieniało to postaci rzeczy i faworyt tego spotkania, pozostawał jeden. Szach-Mat, bo o nich rzecz jasna mowa, rozpoczął zawody od błyskawicznego prowadzenie 9-4. Kilkupunktowej przewagi nie dało się zminimalizować, ponieważ ‘Szachiści’ co rusz ‘wymuszali’ na swoich przeciwnikach popełnianie błędów. Kiedy na tablicy wyników, było 18-10 stało się jasne, że emocji w tej partii już nie uświadczymy. Nieco ciekawiej było w drugim secie, który był najlepszy w wykonaniu ‘Hotelarzy’ w całym meczu. Z drugiej strony, trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że to, że MiszMasz doprowadził w połowie drugiego seta do stanu 10-10 to nie wyłącznie zasługa samych graczy Tomasza Walaskowskiego, ale również sporej nonszalancji, która wkradła się w poczynania ‘Szachistów’. Kiedy trzeba było odjechać, Szach-Mat nie miał z tym większego problemu, tak jak wtedy kiedy dwukrotnie ze skrzydła zaatakował debiutujący w drużynie Piotr Domaszk, który wyprowadził drużynę na trzypunktowe prowadzenie (14-11). W dalszej części seta, faworyzowana drużyna trzymała swojego rywala na bezpieczny dystans i finalnie wygrała seta do 17. Ostatni ‘rozdział’, był dość krótki i bez większych zwrotów akcji. Szach-Mat dość szybko objął kilkupunktowe prowadzenie (5-1) i dalsza część seta, to spokojne dowiezienie wyniku do końca. Cóż, wynik 3-0 był absolutnie zasłużony. Trzeba uczciwie przyznać, że wygrana każdego z setów przez Szach-Mat, ani przez chwile nie była zagrożona.

Husaria Gdańsk – Tiger Team 2-1 (19-21; 21-14; 21-19)

Po pierwszych spotkaniach obu drużyn, mimo porażek, Redakcja chwaliła zarówno Husarię Gdańsk oraz Tiger Team. Cóż, po kolejnym meczu, przynajmniej w przypadku Tigera się to zmienia. Ale o tym za chwilę. Początek meczu rozpoczął się od stanu 5-5. Po chwili, przewagę osiągnęła drużyna Husarii, która po jednym z udanych ataków Łukasza Turskiego, objęła prowadzenie 11-7. Z czasem, dwunasta siła poprzedniego sezonu prowadziła już 15-11 oraz 18-16. Czy to wystarczyło do wygrania seta? Nie. Pod koniec, gracze Grzegorza Żyły-Stawarskiego zaczęli popełniać błędy w efekcie czego, wygrana seta, która była na wyciągnięcie ręki, padła łupem ‘Tygrysów’. To co nie udało się Husarii w pierwszym secie, udało się w drugim. Środkowa partia, rozpoczęła się niemal identycznie jak pierwszy set. Po wyrównanym początku (4-4), do głosu doszli gracze Husarii, którzy wypracowali sobie czteropunktową przewagę (10-6). Mimo, że w środkowym fragmencie seta, Tiger zdołał podgonić wynik (11-10), to finalnie – druga fala, zalała marzenia Tigera o wygranej partii. O tym, która drużyna wygra mecz, mieliśmy się przekonać dopiero w trzecim secie. Ten, a jakże – lepiej rozpoczęli gracze w szarych trykotach. Po chwili od gwizdka rozpoczynającego tę partię, Husaria MD Clean&Bud wypracowała sobie bardzo dużą przewagę (13-5).  Mimo, że wszystkim osobom oglądającym spotkanie, wydawało się, że zaraz Husaria wygra mecz, to w drugiej części seta przebudzili się gracze Mateusza Sokołowskiego, którzy sukcesywnie zaczęli gonić wynik i w końcówce było już 20-19. Ostatecznie po ataku, najlepszego gracza tego meczu – Łukasza Turskiego, to Husaria cieszyła się z pierwszej wygranej w sezonie.

Szach-Mat – ACTIVNI Gdańsk 2-1 (21-15; 21-16; 21-23)

Po dość łatwym zwycięstwie ‘Szachistów’ nad BH Rent MiszMasz przyszedł czas na kolejny pojedynek. Rywalem po godzinie 21:30 miał być beniaminek rozgrywek – ACTIVNI Gdańsk. Nie wiemy jaki scenariusz na to spotkania układała sobie w głowie drużyna Szach-Mat, ale jeśli przed meczem uznali, że każdy z setów wygra się sam, to się dość mocno przeliczyli. Ale po kolei. Już na początku spotkania, ACTIVNI pokazali, że mówiąc kolokwialnie – przed nikim nie zamierzali rozkładać nóg. Mecz rozpoczął się bowiem od stanu 5-5. Po chwili wszystko zadawało się jednak wracać ‘do normy’. Gracze Dawida Kołodzieja podkręcili tempo, w rezultacie czego – ACTIVNYM zrobiło się niedobrze. Efekt szaleńczej karuzeli, to 13-6 dla zawodników ‘królewskiej gry’. Po chwili ACTIVNI się obudzili, ale było oczywiste, że nie są już w stanie odwrócić losów rywalizacji w tym secie. Środkowa partia wyglądała nieco inaczej. Tu byliśmy świadkami wyrównanej gry, która trwała od samego początku, do stanu 17-15 dla Szach-Mat. Wówczas, ACTIVNI popełnili kilka błędów i efekt, był po chwili widoczny na tablicy wyników (21-16). Po powiedzeniu Szach, zdawało się, że gracze w czarnych strojach dołożą w trzecim secie Mat. Nic bardziej mylnego. Wszystko za sprawą tego, że drużyna Artura Kurkowskiego przeszła w tej partii do kontrofensywy i finalnie wygrała seta 23-21! Zanim jednak do tego doszło, ACTIVNI podnieśli się po bardzo słabym początku, w którym Szach-Mat prowadził…8-1. Co by nie mówić, ale mając taką przewagę, będąc niemal na półmetku seta i przegrać partie z byłym trzecioligowcem…Ech, ‘Szachiści’, komu jak komu, ale pewne rzeczy Wam nie przystoją. Wróćmy na sekundę do ACTIVNYCH. Jesteśmy przekonani, że odwrócenie beznadziejnej zdawałoby się sytuacji i finalne wygranie seta, z rywalem tego kalibru pozwoli drużynie uwierzyć we własne możliwości. Te, jak widać są na całkiem niezłym poziomie.

Oliwa Team – BH Rent MiszMasz 1-2 (9-21; 23-21; 19-21)

Po kapitalnej dyspozycji, którą zaprezentowali gracze Oliwy w wygranym meczu z Dzikami Wejherowo w czwartkowy wieczór, czysto teoretycznie – czekało ich łatwiejsze zadanie. Ich przeciwnikiem miała być bowiem drużyna, która w ostatnim sezonie zajęła nie trzecie miejsce jak Dziki a…jedenaste. Co więcej, nad ostatnią drużyną w ligowej stawce, ‘Hotelarze’ mieli zaledwie jeden punkt przewagi. Skoro Oliwie udało się wygrać z Dzikami, to drogą dedukcji nie zawahaliśmy się wskazać ich jako faworyta pojedynku. Już początek meczu pokazał, jak bardzo się myliliśmy. Oliwa od początku meczu miała potężne problemy z przyjęciem zagrywki Antona Hukasova oraz Mikoli Pocheniuka. Dodatkowo nie znalazła również sposobu na zablokowanie ataków Tomasza Walaskowskiego i Mateusza Berbeki. Efekt? Już na początku seta, było 11-5 dla MiszMasz i stało się jasne, że krzywda ‘Hotelarzom’ się już nie stanie. Ostatecznie skończyło się bardzo wysokim wynikiem 21-9. Drugi set, rozpoczął się od kontynuacji koszmaru Oliwy i prowadzenia ich rywali 5-0. Z czasem, gracze z serca Gdańska się ogarnęli i doprowadzili do wyrównania 10-10. W końcówce to MiszMasz był bliższy sięgnięcia po wygraną seta. W pewnym momencie, gracze w czarnych strojach prowadzili 20-18, ale ostatecznie to ‘Oliwiakom’ udało się przechylić szale zwycięstwa na swoją stronę (23-21). Decydujący o zwycięstwie set, podobnie jak drugi również stał na wysokim poziomie i od samego początku do końca był niezwykle wyrównany. Ostatecznie, w końcówce więcej zimnej krwi zachowali gracze BH Rent MiszMasz, którzy sięgnęli po pierwszą wygraną w sezonie Jesień’22.

Merkury – Beemka Volley 3-0 (21-17; 21-14; 21-12)

Cóż, zaskoczenia nie było. Zarówno Redakcja, jak i eksperci nie mieli złudzeń co do tego, która z drużyn będzie faworytem spotkania. Cała nasza trójka typowała bowiem pewne zwycięstwo Merkurego za komplet punktów. Ok, niby jakieś zalążki walki były w pierwszym secie, ale umówmy się. Oglądając to spotkanie z boku nie miało się wrażenia, że BEemka jest w stanie zrobić trzykrotnym mistrzom SL3 krzywdę. Było wręcz odwrotnie. Gdzieś podskórnie czuło się, że za chwilę drużyna Piotra Peplińskiego przyspieszy i zrobi to co nieuniknione. Ale po kolei. Pierwsza odsłona rywalizacji rozpoczęła się lepiej dla Merkurego, który po kilku atakach nowego nabytku – Damiana Gila, objął prowadzenie 9-6. W połowie seta, był moment w którym BEemka mogła uwierzyć, że zdoła nawiązać walkę. Stało się to po bloku środkowego – Marcina Dobrowolskiego, po którym na tablicy wyników było 12-11 dla Merkurego. Niestety dla graczy w biało-niebieskich strojach, po chwili Merkury dołożył kilka punktów i finalnie wygrał seta przewagą czterech oczek. Drugi set, na samym początku dał nam nadzieje na nieco większe emocję (5-5). Po krótkiej chwili ‘odpalił się’ Mikołaj Rochna, który w krótkim odstępie czasu, zdobył dla swojej drużyny kilka punktów i wyprowadził ją na prowadzenie 14-8. Niestety dla osób oglądających to spotkanie, oznaczało to, że to koniec emocji w tej partii. Oznaczało również to, że BEemka nie wygra już tego spotkania. Obu drużynom została zatem walka o ostatni punkt w meczu. Podobnie jak w drugiej partii, tu również nie było wątpliwości, która ekipa zdominowała w ostatnim czasie pierwszą ligę, a która stawia w niej swoje pierwsze kroki (8-3). Dalsza część seta należała do drużyn Merkury, który w czwartkowy wieczór pokazała moc i bez większego problemu ograła debiutującą drużynę w elicie.

Start a Conversation

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.