Środowa rywalizacja była pierwszym dniem meczowym, w którym doszło do dużych niespodzianek czy nawet sensacji. Największym zaskoczeniem dnia była wygrana drużyny DNV GL S*M*A*S*H nad debiutującą w lidze ekipą Dream Volley, której ambicje sięgają pierwszej ligi. Ponadto, tradycyjnie już sporo działo się w meczu Volley Gdańsk z Epo-Project. Zapraszamy na podsumowanie trzeciego dnia meczowego!
Wirtualna Polska – Speednet 2 3-0 (21-19; 21-11; 21-16)
W zapowiedziach pisaliśmy, że Speednet jest ekipą, z którą Wirtualna ma spore kłopoty. W poprzednim sezonie ‘Wirtualni’ stracili z ‘Programistami’ dwukrotnie punkty. Tym razem stało się inaczej. Wirtualna Polska wygrywa spotkanie 3-0, ale nie oznacza to bynajmniej, że zwycięstwo nie zrodziło się w bólach. Od początku pierwszego seta Speednet 2 grał na bardzo wysokim poziomie koncentracji, co wyraźnie zaprocentowało w jakości ataków, przyjęcia oraz rozegrania. Musimy Wam się przyznać do naprawdę sporego błędu. Mecz Speednetu z Wirtualną Polską wyznaczyliśmy na boisku nr 1, skąd jest najbliżej do hali głównej, w której akurat odbywał się egzamin notarialny. Będąc całkiem szczerym, po poziomie decybeli, który wciąż mamy w uszach, obawiamy się o jakość przyszłych spraw notarialnych każdego z nas. Oczywiście doping był sporym wsparciem dla samych graczy ‘Różowych’, którzy byli o włos od tego, aby wygrać pierwszą partię. Ostatecznie to Wirtualna Polska cieszyła się z wygranej pierwszego seta. O tym zadecydowała końcówka i pech ich rywali, który sprawił, że mokra piłka ześlizgnęła się po palcach rozgrywającego. Trzeba podkreślić jednak, że mimo przegranej w tej partii Speednet 2 zaprezentował się naprawdę dobrze i był to ich jeden z najlepszych setów, który mieliśmy okazję oglądać w ich wykonaniu. Druga partia należała w głównej mierze do ‘Biało-czerwonych’. W drugiej części seta, prawdziwy popis kapitalną zagrywką dała nieobecna w pierwszym spotkaniu Klaudia Kuźniewska. Set zakończył się wynikiem 21-11. Ostatnia partia była nieco bardziej wyrównana. Speednet poniekąd nawiązał do dobrej gry z pierwszego seta. Bardzo dobrze dysponowany był Łukasz Anyszkiewicz, ale tak to już w życiu bywa, że na każdego kozaka znajdzie się jeszcze większy kozak. Tym okazał się Michał Doroz, który został najlepszym graczem spotkania i pomógł w wygraniu seta do 16 oraz całego meczu w stosunku 3-0.
ACTIVNI Gdańsk – Mental Block 1-2 (19-21; 21-18; 15-21)
Nie chowamy się przed odpowiedzialnością. W zapowiedzi przedmeczowej napisaliśmy o tym, że to debiutująca w lidze drużyna ACTIVNI Gdańsk będzie faworytem środowego starcia. Jednym z czynników pozwalających tak sądzić był fakt, że aż 7 zawodników tej drużyny rywalizowało w poprzednim sezonie w grupie mistrzowskiej w drugiej lidze, podczas gdy Mental Block bronił się przed spadkiem z ligi. Dodatkowo, w spotkaniu zabrakło najskuteczniejszego gracza w historii występów Mental Block w lidze – Marcina Jacyno. Na wskazanie faworyta wpływ miało również to, że ‘Mentaliści’ w pierwszym meczu sezonu dość gładko przegrali z drużyną Sprężystokopytni & Kitku. Oczywiście, rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Mental Block od początku spotkania prezentował się naprawdę bardzo dobrze i wygrał pierwszą odsłonę do 19. W wygranej tego seta zadecydowały detale. Przy stanie 19-18 dla ACTIVNYCH, gracze Artura Kurkowskiego mieli okazję do tego, aby ‘zgasić światło’ przeciwnikowi. Tak się jednak nie stało i ‘Mentaliści’ doprowadzili do wyrównania, a potem poszli za ciosem i wygrali pierwszego seta. W drugim secie poszczególne trybiki w ACTIVNYCH zaczęły poprawnie funkcjonować, co zaowocowało wygraniem seta do 18. O zwycięstwie zadecydował trzeci set, w którym ‘Niebiescy’ wykorzystali problem w przyjęciu ACTIVNYCH i ostatecznie wygrali tę partię do 15, po czym cieszyli się z pierwszej wygranej w obecnym sezonie. Jesteśmy przekonani, że dla ‘Mentalistów’ to zwycięstwo będzie kopem motywacyjnym do jeszcze większej pracy.
Team Looz – Chilli Amigos 1-2 (22-20; 19-21; 13-21)
Po tym, jak zaprezentowali się we wtorkowy wieczór gracze Team Looz stało się jasne, że jeśli Chilli będzie chciało wygrać spotkanie to będą się musieli naprawdę spiąć. Oczywiście sytuacji nie pomagał fakt, że ponownie w składzie zabrakło najlepiej punktującego drużyny – kapitana Grzegorza Walukiewicza. Pod jego nieobecność, odpowiedzialność za zdobywanie punktów w głównej mierze spadła na Krzyśka Gasperowicza i Marcina Sawickiego. Pierwszy set był niezwykle wyrównany i drużyny zdobywały punkty ‘łeb w łeb’. W końcówce fortuna uśmiechnęła się do graczy Team Looz, dla których mecz z Chilli był drugim spotkaniem ligowym. W drugim secie ponownie dostaliśmy to, co w sporcie najpiękniejsze – zaciętą rywalizację. Tym razem lepsi okazali się Amigos, którzy wygrali seta do 19. Partię tę świetnym atakiem zakończył popularny ‘Gasper’. Po tej partii na tablicy wyników widniało 1-1 i stało się jasne, że o wygranej w spotkaniu zadecyduje trzeci set. W nim, za sprawą Krystiana Samsela mieliśmy swoisty układ zamknięty. Na początku gracz ten otworzył rywalizację w trzecim secie swoim blokiem, by na końcu spotkania zepsuć zagrywkę, po której Chilli Amigos mogło cieszyć się z drugiej wygranej w sezonie. Trzeba uczciwie przyznać, że o ile pierwsze dwie partie były naprawdę bardzo wyrównane, tak w trzecim secie ‘Papryczki’ dominowały i koniec końców, zasłużenie wygrywają spotkanie. Na duży plus można zapisać fakt, że drużyna po pierwszym secie potrafiła odmienić losy rywalizacji.
Prototype Volleyball – Speednet 1-2 (17-21; 17-21; 21-19)
Środa była dniem, w którym zmagania w tym sezonie w pierwszej lidze rozpoczęły drużyny Prototype oraz Speednet. Spotkanie, które rozpoczęło się tuż po godzinie 20:00 było już piątym bezpośrednim pojedynkiem obu drużyn. Wyłączając z naszych statystyk środowe spotkanie, bilans bezpośrednich meczów wynosił po dwa zwycięstwa każdej z drużyn. Co ciekawe, każde z tych spotkań kończyło się wynikiem 2-1, co tylko dowodzi, jak zbliżony poziom prezentują obie drużyny. W zapowiedzi przedmeczowej uznaliśmy, że faworytem starcia będzie drużyna Prototype Volleyball, która przystępowała do spotkania po udanym sezonie i sfera mentalna była na zdecydowanie wyższym pułapie niż w przypadku ‘Różowych’. Pierwszy set był bardzo wyrównany od samego początku. Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Co rusz jedna z drużyn wychodziła na prowadzenie. Stan ten zmienił się dopiero przy wyniku 16-15 dla Prototype, kiedy coś się ewidentnie zacięło i to Speednet zdobył kilka oczek, dzięki czemu wygrał tę partię do 17. Drugą odsłonę lepiej zaczęli ‘Różowi’. Niestety po chwili, kontuzji stawu skokowego doznał środkowy tej drużyny – Łukasz Komar. To sprawiło, że z konieczności po raz pierwszy w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta na środku zagrał Kamil Lewandowski. Ta wymuszona zmiana nie spowodowała jednak, że drużynie przestało ‘żreć’. Mimo, że grali w szóstkę to Speednet wygrał tę partię, ponownie do 17. Ostatnia odsłona należała do Prototype, których zmotywowała najwidoczniej sportowa złość. Set zakończył się wynikiem 21-19, a cały mecz, jakżeby inaczej – podziałem punktów.
Dream Volley – DNV GL S*M*A*S*H 1-2 (12-21; 16-21; 21-19)
Nie ma się co oszukiwać. Drużyna Dream Volley przystępowała do spotkania w roli zdecydowanego faworyta. Przed sezonem pojawiło się sporo głosów, że jest to ekipa, która powinna zagrać od razu w pierwszej lidze. Takiej możliwości jednak nie było i na inaugurację sezonu Jesień’20 gracze Mateusza Dobrzyńskiego zmierzyli się z siódmą siłą drugiej ligi poprzedniego sezonu – ekipą DNV GL S*M*A*S*H. Już pierwsze piłki w meczu pokazały, że ‘połknięcie’ drugiej ligi wcale nie będzie takim prostym zadaniem. Drużyna DNV GL wzmocniona świetnie dysponowanym rozgrywającym Pawłem Krzyżakiem grała bardzo dobrą siatkówkę od początku spotkania. Swoje w pierwszym secie dołożyli sami gracze Dream Volley, którzy popełniali masę błędów własnych, które umówmy się – takiej drużynie nie powinny się zdarzać. Na nic zdały się pokrzykiwania Karola Masiula o to, aby ekipa wzięła się w garść. Pierwszy set padł łupem DNV GL i umówmy się, nie było to dzieło przypadku, a po prostu zdecydowanie lepszej gry. O tym, że nie był to przypadek drużyna Dream Volley przekonała się w kolejnym secie, którego tym razem przegrała do szesnastu. Bawiąc się słowem i parafrazując nazwę drużyny, po drugim secie wydawało się że marzenia (dream) może i są, ale ściętej głowy. W trzeciej partii doszło do małych roszad w składzie i tym razem to ekipa Mateusza Dobrzyńskiego wygrała seta. Owszem, zawsze to coś, ale jesteśmy przekonani, że nie o jeden punkt w debiucie graczom chodziło. Wracając do DNV trzeba podkreślić, że był to występ naprawdę bardzo dobry i jeśli skończyłoby się na komplecie oczek to nie można byłoby tu mówić o niesprawiedliwości.
AXIS – BL Volley 2-1 (17-21; 21-19; 21-17)
Drużyna AXIS przystępowała do spotkania po porażce 2-1, którą na inaugurację zgotowała im wyżej notowana drużyna Letniego Gdańska. Już poniedziałkowe spotkanie pokazało, że AXIS ma w tym sezonie argumenty, które dają jasne sygnały, że obecny sezon może być dużo lepszy niż poprzedni. ‘Czerwonym’ zależało na tym, aby potwierdzić to w kolejnym spotkaniu, w którym mierzyli się z drużyną BL Volley, dla której środowe spotkanie było pierwszym w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta. Mecz lepiej rozpoczęli debiutanci, którzy prezentowali się naprawdę dobrze i nie było po nich widać zbyt dużego stresu związanego z debiutem. To, co było jednak widać to problemy ze zgraniem i komunikacją. Drużyna grała na jednego rozgrywającego i widać było, że musi on się jeszcze dotrzeć ze środkowym drużyny, aby gra wyglądała znacznie lepiej. Mimo pewnych trudności BL Volley wygrało pierwszego seta, do czego walnie przyczynił się przyjmujący drużyny – Maciej Lewandowski. Kolejna partia była najbardziej wyrównana w całym meczu, a losy rywalizacji rozstrzygnęły się dopiero w końcówce, kiedy kapitan drużyny AXIS atakiem zakończył tę partię z wynikiem 21-19. To sprawiło z kolei, że o wygranej zadecydował trzeci set, którego dużo lepiej zaczęli ‘Czerwoni’, którzy szybko wyszli na prowadzenie 10-5. Trzeci sezon w SL3 sprawił, że AXIS nabrało już sporego doświadczenia, co sprawiło, że tej wygranej przeciwnicy nie byli już w stanie wyszarpać i ostatecznie AXIS wygrywa do 17, a cały mecz 2-1.
Sprężystokopytni & Kitku – Letni Gdańsk 2-1 (21-16; 21-19; 16-21)
Spotkanie z gatunku tych, w których drużyny interesują wyłącznie trzy punkty. Sprężystokopytni chcieli dołożyć trzy oczka, które sprawiłyby, że byliby samotnym liderem, co przybliżałoby ich do upragnionego podium na koniec sezonu. Letni Gdańsk chciał z kolei odrobić małą wpadkę, bo jakby nie patrzeć, właśnie tak należy rozpatrywać stratę seta w meczu przeciwko AXIS. Mecz lepiej zaczęli gracze, którzy byli faworytami tego spotkania. Sprężystokopytni bardzo szybko wypracowali sobie kilkupunktową przewagę, którą zdołali utrzymać przez całego seta i wygrali 21-16. W pierwszej odsłonie w grze obu drużyn było bardzo dużo efektownych obron oraz ataków. Druga partia zaczęła się od wymian gwoździ między Maciejem Wysockim a zdecydowanie najlepszym graczem tego wieczoru w ekipie Letniego – Piotrem Kamińskim. W ‘Letnim’ niezłą partię zagrał również Damian Miłosz czym sprawił, że ze wszystkich znanych nam Miłoszów awansował na wysokie – drugie miejsce, tuż za Czesławem. W drugiej połowie seta ‘Letnicy’ zdołali wyjść na kilkupunktowe prowadzenie i wydawało się, że formalnością będzie wyrównanie przez nich stanu rywalizacji. To oczywiście nie spodobało się Panom M&M – Maćkowi Kotu oraz Maćkowi Wysockiemu. Po doprowadzeniu do wyrównania 19-19, Sprężystokopytni dwukrotnie popisali się punktowymi blokami i wygrali partię do 19. Ostatni set był tym, w którym ‘Letnicy’ zamieszali trochę swoimi zasobami, co, jak się później okazało, przyniosło skutek w postaci wygranej seta. Na rozegranie weszła Martyna Kaźmierska, a dotychczasowy sypacz – Łukasz Dudo zagrał na popularnej ‘bombie’. W tej partii ponownie świetnie spisywał się Piotr Kamiński, który kończył dosłownie wszystko. Strach pomyśleć, czy po powrocie do domu nie zakończył związku lub kilku znajomości. W środę był naprawdę bezwzględny i poprowadził swoją drużynę do wygranej tego seta do 16. Wynik 2-1 dla Sprężystokopytnych & Kitku sprawia, że obie drużyny mogą czuć pewien niedosyt, jednak my uważamy, że lepiej dwóch rannych niż jeden zabity. Patrząc na wyrównany poziom tego spotkania, wynik 3-0 dla którejś z ekip byłby po prostu niesprawiedliwy.
Epo-Project – Volley Gdańsk 1-2 (21-15; 19-21; 22-24)
To już staje się powoli tradycją. Nie, nie to że Volley wygrywa wszystko, co się da, bo o tym wiedziałby pewnie pierwszy napotkany turysta na ‘Pachołku’, ale to, że za każdym razem kiedy dochodzi do spotkania pomiędzy Epo-Project a Volley Gdańsk można być pewnym, że będzie ciekawie. Pisząc wprost, gdybyśmy mogli to przyznalibyśmy tym spotkaniom jakąś specjalną etykietę, np. gwarancji jakości. Bo tak doprawdy jest. W trzech dotychczas rozegranych meczach losy spotkania ważyły się w grze na przewagi. Tak było i tym razem, o czym za chwilę. Pierwszą partię wygrali gracze Epo do piętnastu, czym jednoznacznie zmazali plamę, która spadła na nich po dotkliwej porażce z Bes-Blum Kraken Team. Tamto spotkanie jest już historią i w zapowiedzi przedmeczowej pisaliśmy, że w drużynie drzemie naprawdę duży potencjał, pozwalający na wygrywanie z każdym. Pierwszy set potwierdził tylko nasze słowa. Druga partia była wyrównana do momentu, kiedy na tablicy wyników widniało 15-15. Po kolejnym punkcie Volley zdołał odskoczyć rywalowi i wydawało się, że za chwilę nastąpi zmiana stron. W końcówce, w szeregi ‘Żółto-czarnych’ wdarło się trochę niefrasobliwości, ale ostatecznie set zakończył się wygraną VG do 19. Początek ostatniej partii należał do Epo, które wypracowało sobie kilkupunktową przewagę. Z czasem gra się wyrównała, by pod koniec doszło do walki na przewagi. Tu trzeba postawić na chwilę kropkę. Mimo, że końcówka była emocjonująca to Epo ani razu nie miało piłki meczowej (w przeciwieństwie do poprzednich spotkań). Ostatecznie, Volley Gdańsk wygrywa kolejne spotkanie i cel pięćdziesięciu zwycięstw z rzędu jest coraz bliżej.
SV INVICTA – Piękni i Młodzi 0-3 (14-21; 5-21; 11-21)
Tego meczu nie trzeba było w zasadzie specjalnie zapowiadać. To życie napisało najlepszą zapowiedź tego spotkania. Przypomnijmy. Czterech graczy, którzy występowali w poprzednim sezonie w zespole INVICTY, w środowy wieczór próbowało zrobić wszystko, by swoją byłą drużynę pokonać. Nie ma się co oszukiwać. Już przed meczem było wiadomo, kto jest zdecydowanym faworytem tego spotkania. Tajemnicą poliszynela jest to, że drużyna Piękni i Młodzi ma plany w tym sezonie nie tylko wygrać wszystkie mecze, ale dokonać tego bez straty choćby jednego seta. Niezależnie od jakości drużyny, scenariusz ten brzmi dość nieprawdopodobnie. Gdyby tak się jednak stało to drużyna Radosława Koniecznego byłaby pierwszą drużyną w historii SL3, która dokonała tej sztuki. W środowy wieczór postawili pierwszy z trzynastu kroków w tym kierunku. Ich wygrana ani przez moment nie była zagrożona. O ile w pierwszym secie ich rywale prezentowali się całkiem nieźle, tak w drugim to była jakaś deklasacja. Wygrana seta do pięciu pokazała, jak duża różnica była pomiędzy ekipami. Ostatni set zaczął się punktowym atakiem najlepszego gracza środowego wieczoru po stronie INVICTY – Maksymiliana Przywojskiego. Z czasem wszystko wróciło do normy i można było odnieść wrażenie, że gdzie nie zagra piłki rozgrywający Pięknych, tam ma praktycznie pewność, że jeden z jego kolegów pośle bombę na drugą stronę. Na wyróżnienie po stronie wygranej drużyny zasługują, co powoli staje się tradycją, Radosław Konieczny oraz Arkadiusz Kowalczyk, który zgarnia tytuł MVP spotkania.