MATCHDAY #29

W meczu na szczycie trzeciej ligi – Bayer Gdańsk pokonał Maritex w stosunku 2-1 i jest już o krok od mistrzostwa oraz bezpośredniego awansu. Podobną sytuację mamy w drugiej lidze z Czerepachami oraz w czwartej z Aquą Volley. W elicie, poznaliśmy drużyny, które będą rywalizowały w poszczególnych grupach. Zapraszamy na podsumowanie!

Maritex – Bayer Gdańsk 1-2 (22-20; 21-23; 18-21)

Choć w ostatnim czasie sytuacja się mocno zmieniła i Maritex przestał dotrzymywać tempa swoim środowym rywalom, to nie mamy wątpliwości, że był to absolutny hit rozgrywek nie tylko trzeciej ligi. Fragmentami mecz nie ustępował poziomem spotkań na szczycie drugiej ligi i w naszych słowach nie ma ani grama przesady. Początek meczu to widoczna ‘nerwówka’ po obu stronach siatki. Szczególnie widoczne było to po stronie Bayera, który psuł sporą liczbę zagrywek co przy coraz lepszej dyspozycji rywali – dało prowadzenie Maritexowi (13-10). Choć z czasem Bayer zdołał odrobić straty, a nawet wysunąć się na prowadzenie 17-15, to ostatnie słowo należało już do ‘fioletowych’, którzy za sprawą Marcina Gorlikowskiego oraz Kacpra Iwaniuka, zapewnili sobie pierwszy punkt w meczu. Środkowa odsłona to kolejna bardzo wyrównana partia (10-10). Jako pierwsi na istotne prowadzenie wysunęli się ‘Aptekarze’, którzy po bardzo dobrym fragmencie Damiana Harica, objęli prowadzenie 17-14. Choć za sprawą świetnie dysponowanego Kacpra Iwaniuka, Maritex ‘złapał’ rywali (19-19), to w końcówce – tym razem więcej zimnej krwi zachowali gracze ‘z Leverkusen’, którzy po bloku Fabiana Polita, cieszyli się z wyrównania stanu rywalizacji (23-21). Ostatni set kapitalnego meczu był wyrównany, ale tylko w jego pierwszej fazie (8-8). Po chwili trzypunktową zaliczkę wypracowali gracze Bayera (11-8), ale kilkupunktowe prowadzenie jednej z drużyn, nic jeszcze nie gwarantowały, co udowodniły dwa pierwsze sety. Tym razem nie było inaczej. W dalszej części seta Maritex prezentował się wybornie i po dwóch ważnych punktach Kacpra Kani, ‘Fioletowi’ wysunęli się na prowadzenie 17-16. Końcowa faza spotkania to jednak skuteczne ataki Tomasza Sadowskiego, które pogrążyły Maritex i zapewniły Bayerowi…trzynastą wygraną z rzędu! Brawo!

Kraken Team – Trefl Gdańsk 0-3 (21-23; 17-21; 15-21)

Po kapitalnym spotkaniu z Osadą Truso, Trefl Gdańsk przystępował do dziewiątego spotkania w sezonie Wiosna’25. Na tym etapie stało się jasne, że jakakolwiek strata punktowa oddala ‘gdańskie lwy’ od upragnionego awansu do wyższej klasy rozgrywkowej. O mobilizacje Trefla można było być zatem spokojnym. Warto podkreślić również fakt, że czysto teoretycznie – mecz z Krakenem miał być o wiele łatwiejszym zadaniem niż wtorkowe starcie. Cóż – było zupełnie inaczej, czego dowód otrzymaliśmy już w pierwszym secie. Od początku spotkania, beniaminek trzeciej ligi nie ustępował rywalom nawet na krok. Ilekroć ten wysunął się na prowadzenie – Kraken błyskawicznie doprowadzał do wyrównania. Pod koniec seta zanosiło się nawet na niespodziankę, bo po którejś z kolei zepsutej zagrywce Trefla oraz skutecznym bloku Krzysztofa Domarosa – Kraken wysunął się na prowadzenie 18-16. Choć byli naprawdę blisko, to Trefl zdołał wyjść z opresji i po dwóch atakach Stanisława Fornalaka, cieszyli się z wygranej do 21. W środkowej odsłonie Kraken nie odpuszczał i chwilę po półmetku seta, prowadzili 13-12. Niestety dla graczy w granatowych strojach, w dalszej części seta ich gra się ‘posypała’ i z drugiego punktu w meczu, cieszyli się gracze prowadzeni przez Edwarda Pawluna (21-17). Ostatni set nie przyniósł już takich emocji. Faworyt spotkania dość szybko wysunął się na kilkupunktowe prowadzenie i bez większych problemów wygrał tę partię do 15. Dzięki trzem punktom, Trefl przesunął się w ligowej tabeli na trzecie miejsce – brawo!

MysterElektroRockets – ACTIVNI Gdańsk 1-2 (17-21; 25-23; 16-21)

Po kilku nieudanych spotkaniach, obie drużyny miały doskonałą okazje do tego by się wreszcie przełamać. W naszym odczuciu faworytem meczu była drużyna MysterElektroRockets, w której składzie znajduje się kilku ex-graczy ACTIVNYCH. Początek spotkania to kilka skutecznych bloków zespołu Artura Kurkowskiego, po których wysunęli się oni na prowadzenie 9-6. Choć na chwilę team z Karczemek zdołał doprowadzić do wyrównania (9-9) to w drugiej części seta – popełniali zdecydowanie więcej błędów od rywala. Dodatkowo w ich grze widoczny był chaos, co przy poukładanych rywalach, nie mogło przynieść nic dobrego. Ostatecznie ex-trzecioligowiec wygrał tę partię do 17. Środkowa odsłona to zdecydowanie ciekawsza gra, co spowodowane było tym, że wynik do samego końca był niewiadomą. Przez większość seta, lepiej wiodło się graczom MER, którzy po ataku Piotra Ceynowy, objęli prowadzenie 18-14. W końcowej fazie seta, gracze Pawła Urbaniaka nie byli jednak w stanie postawić kropki nad ‘i’, a na pewno nie w pierwszym tempie. Po kilku atakach Mateusza Woźniaka to ACTIVNI mieli w końcówce kilka piłek meczowych (23-22). Ostatnie słowo należało jednak do teamu w ‘biało-czerwonych’ barwach, którzy za sprawą Marka Bobkowskiego, wygrali do 23! Ostatnia partia to ‘one men show’ w wydaniu Mateusza Woźniaka. Po kilku skutecznych atakach przyjmującego ACTIVNYCH, wysunęli się oni na prowadzenie 11-6 i choć team z Karczemek odrobił z czasem stratę do jednego oczka (16-15), to ostatnie słowo należało do ACTIVNYCH, którzy przeskoczyli w tabeli swojego środowego rywala (21-16).

22 BLT Malbork – Szach-Mat 0-3 (14-21; 16-21; 16-21)

W środowy wieczór, gracze 22 BLT Malbork stanęli przed szansą na odwrócenie losów sezonu, który nieuchronnie zmierza w jedną stronę. Precyzując – podobnie jak w filmie Titanic, gracze z Malborka płyną wprost na górę lodową. Zespół wykonał co prawda manewr skrętu, ale ten kto oglądał wspomniany film, wie doskonale jaki był jego epilog. W naszym odczuciu porażka w stosunku 0-3 sprawia, że szanse ‘Lotników’ na utrzymanie w pierwszej lidze są już tylko iluzoryczne. Aktualnie tracą do miejsca barażowego już sześć punktów, a mają zaledwie cztery mecze by odmienić swój los. Prawdę mówiąc – nie spodziewaliśmy się, że pierwszoligowa przygoda drużyny Szymona Szymkowiaka potoczy się w ten sposób. W bardzo dużej mierze wpływ na taki stan rzeczy miały nieustanne problemy kadrowe, których team z Malborka nie miał, a na pewno nie w takiej skali występując jeszcze w drugiej lidze. Nieszczęście jednych oznacza zazwyczaj hurraoptymizm u drugich. Tak było w tym przypadku, bo po kilku nieudanych meczach, Szach-Mat stanął przed szansą na wskoczenie do grupy mistrzowskiej z biletem ‘last minute’. Dzięki wygranej za komplet oczek, ‘Szachiści’ wskoczyli na trzecie miejsce i po raz pierwszy od kilku lat, zagrają w grupie pięciu najlepszych drużyn. Mimo świetnego miejsca – w obozie ‘Szachistów’ jest aktualnie ogromny niedosyt i myśl o tym ‘co by było gdyby nie potracili tylu punktów w sezonie’. Cóż – w naszym odczuciu i tak nie ma co narzekać – brawo!

BES Boys BLUM – Old Boys 0-3 (15-21; 19-21; 17-21)

Po dwóch porażkach z rzędu, przed zespołem Old Boys pojawiła się furtka, która umożliwiała im powrót do grupy drużyn walczących o medale. Aby tak się jednak stało – team z Pruszcza Gdańskiego musiał w środowy wieczór sięgnąć po komplet punktów z BBB. Choć w teorii zadanie to nie było zbyt wymagające, to jednak biorąc pod uwagę fakt, że Old Boys lubią wpadki – nie można było wykluczyć żadnego scenariusza. Pierwsza część premierowego seta to wyrównana gra obu drużyn, po której mieliśmy remis po 12. Dopiero w drugiej części – team w białych strojach zdołał odskoczyć swoim rywalom w czym bardzo duży udział miał przyjmujący Mateusz Batyra (21-15). Środkowa odsłona to set, w którym BBB mieli swoją największą szanse. Choć do pewnego momentu wszystko układało się po myśli graczy w białych trykotach (14-10), to po kilku błędach, BES Boys BLUM doprowadzili do wyrównania po 15. Walkę ‘łeb w łeb’ oglądaliśmy do stanu 18-18, ale w końcówce – więcej zimnej krwi zachowali ex-pierwszoligowcy, którzy po bloku Łukasza Gronkowskiego oraz Kamila Durnakowskiego, wygrali do 19. Ostatni set rywalizacji to partia, w której faworyt błyskawicznie objął prowadzenie 8-4 i do samego końca trzymał rywala na dystans, wygrywając finalnie do 17. Dzięki zwycięstwu za komplet punktów, Old Boys zrównali się dorobkiem ze Złomowcem Gdańsk, który plasuje się na podium. Warto zaznaczyć przy tym, że rywal ma lepszą sytuację, bo rozegrał o jedno spotkanie mniej. A BBB? Dalsza część sezonu będzie walką o utrzymanie i co do tego, nikt nie ma wątpliwości.

Czerepachy Volley – Hydra Volleyball Team 3-0 (21-15; 21-19; 21-19)

Choć do pewnego etapu sezonu można było śmieszkować i wbijać szpileczkę Hydrze, tak teraz – sytuacja uległa pewnej istotnej zmianie. Do niedawna uznawaliśmy bowiem, że kryzys ‘Bestii’ jest tylko chwilowy i za momencik wszystko wróci do normy, a team Sławka Kudyby zacznie wreszcie wygrywać. Cóż…dzieje się zupełnie inaczej. Nie dość, że Hydra notuje słabe wyniki, to inne drużyny z dolnych partii ligowej tabeli wzięły się mocno w garść, a to oznacza z kolei, że na dziś…’Bestia’ nie może być pewna utrzymania. Po przegranym spotkaniu w stosunku 0-3 z Czerepachami, Hydra znajduje się na dziesiątym miejscu w ligowej tabeli, a nad miejscem barażowym ma zaledwie…jeden punkt przewagi. Dopiero co śmialiśmy się z Floty, ale Hydra naprawdę nie jest o wiele lepsza. Początek spotkania z liderem drugiej ligi to zdecydowana przewaga ‘Żółwi’, którzy demolowali swoich rywali środkiem i wysunęli się na wysokie prowadzenie 18-11. Pod koniec Hydra podreperowała nieco dorobek punktowy, ale i tak seta zapamiętamy jako wyraźną przewagę graczy w zielonych strojach. W środkowej odsłonie, team Sławka Kudyby zaprezentował się już wyraźnie lepiej, ale cóż z tego, skoro punktów za wrażenia artystyczne w Inter Marine SL3 nie przyznajemy? Jest jednak coś na rzeczy, że ilekroć ‘Bestia’ gra z rywalem na styku to finalnie ich rywale okazują się mocniejsi. Tak było wczoraj, tak było i przed tygodniem ze Złomowcem Gdańsk. Obraz trzeciego seta jest nieco przekłamany przez końcowy wynik. Prawda jest bowiem taka, że Czerepachy mieli kontrole nad grą i wysunęli się na prowadzenie 20-17. W końcówce, Hydra zdołała przypudrować nieco wynik, ale ostatnie słowo należało do lidera, który po środowym spotkaniu, jest już niezwykle blisko upragnionego awansu.

TKKF Orlen – Only Spikes 3-0 (21-19; 21-9; 21-12)

Jak nie idzie, to nie idzie. Po ostatniej dość zaskakującej porażce z SiiPower, gracze Only Spikes przystępowali do dziesiątego spotkania w sezonie Wiosna’25 z ogromnymi nadziejami. Ich rywalem była ekipa TKKF Orlen, która choć jest jednym z pozytywnych zaskoczeń obecnego sezonu, to nie jest z pewnością drużyną z samego czwartoligowego topu. Pierwszy set rywalizacji potwierdził, że gracze Only Spikes mogą na tle rywala zaprezentować się bardzo dobrze, a nawet powalczyć o zwycięstwo. Choć spotkanie rozpoczęło się od prowadzenia 5-0 dla Orlenu, to gracze w żółtych strojach błyskawicznie zdołali doprowadzić do wyrównania 8-8. W dalszej części seta, ‘Kanarki’ zdołali wyjść nawet na kilkupunktowe prowadzenie (14-11), po którym wydawało się, że za chwilę zdobędą czwarty punkt w sezonie. Niestety dla nich – w dalszej części TKKF Orlen zdołał doprowadzić do wyrównania i po wyrównanej oraz zaciętej końcówce – przechylić szale zwycięstwa na swoją stronę (21-19). Odwrócenie losów rywalizacji sprawiło, że do baków ‘Nafciarzy’ została nalana droższa wersja paliwa – Verva. W drugiej odsłonie różnica pomiędzy zespołem Orlenu, a ich rywali była już bardzo widoczna. Trzeba przyznać, że spora w tym zasługa samych graczy Only Spikes, którzy rozdawali za darmo punkty niczym cukierki w Halloween (21-9). Ostatni set środowego spotkania to potwierdzenie dominacji ‘Nafciarzy’, którzy ‘zabili seta’ już w jego pierwszej części. Po tym jak na tablicy wyników mieliśmy 10-4 dla zespołu Patryka Potrzuskiego, wiedzieliśmy już jaki będzie epilog tej historii (21-12).

CTO Volley – AIP 2-1 (30-28; 18-21; 21-19)

Mecze z obecnego tygodnia poukładały się w ten sposób, że gracze AiP podchodzili do meczu z CTO Volley z wiedzą, że nie uda im się zagrać w grupie mistrzowskiej. Mimo to – zespół Adriana Ossowskiego ani myślał ‘przechodzić obok meczu’. Zamiast tego zaprezentowali się bardzo dobrze, a mecz z liderem pierwszej ligi pokazał, że brązowych medalistów poprzedniego sezonu, stać było w obecnej edycji na więcej. Ciekawostka odnośnie pierwszego seta jest taka, że w trzech najwyższych wynikach w obecnym sezonie – aż dwa razy udział miała ekipa AiP. Kilkanaście dni temu, zespół Adriana Ossowskiego na tym samym boisku stoczył niemal równie długą partię z Merkurym i podobnie jak wczoraj – wówczas również nie udało im się wygrać. Gdyby jednak stało się inaczej, a dziś AiP mieliby o dwa punkty więcej to finalnie i tak by nic nie dało. Wszystko za sprawą niekorzystnego stosunku małych punktów. Wracając jednak do meczu – pierwszy set był absolutnym spektaklem, w którym nie brakowało zwrotów akcji. Ostatecznie premierową partię wygrali gracze CTO Volley i kto wie – być może właśnie ten set będzie miał ogromne znaczenie w ostatecznym rozrachunku, który poznamy za miesiąc? To co nie udało się graczom AiP w pierwszym secie, dokonali w środkowej odsłonie. Choć to gracze CTO prowadzili na półmetku 12-11, to w drugiej części seta zanotowali bardzo długi przestój, który wykorzystali gracze AiP, doprowadzając do wyrównania w setach (21-18). Ostatni set to większy niż dotychczas chaos, w którym nie brakowało punktów oddanych za darmo i to po obu stronach siatki (10-10). Z czasem po świetnej zagrywce Arkadiusza Kowalczyka, na prowadzenie wysunęli się gracze CTO Volley (18-15), którzy po chwili cieszyli się z wygrania niełatwego spotkania i powrotu na sam szczyt ‘ligowej układanki’. Na koniec ciekawostka – jeszcze nigdy nie zdarzyło się by team, który wygrał rundę zasadniczą, nie wygrałby później mistrzostwa. Czy podobnie będzie i tym razem?

Aqua Volley – VB Sulmin 2-1 (21-16; 21-17; 13-21)

Niby oficjalnie jeszcze nic nie jest ‘przyklepane’, ale po meczach z obecnego tygodnia jesteśmy pewni, że nie ma takiej siły, która odebrałaby drużynie Aqua Volley bezpośredni awans do trzeciej ligi. Jesteśmy przekonani, że zdają sobie z tego sprawę sami gracze aktualnego lidera czwartej ligi. Sądzimy jednak, że celem nie jest wyłącznie awans, a wygranie ligi. Po środowej serii gier jest już naprawdę blisko. Starcie z VB Sulmin rozpoczęło się dla Aqua w wymarzony sposób. Po kilku atakach niezastąpionego Michała Maliszewskiego – Aqua Volley wysunęła się na prowadzenie 16-11 i nie miała problemów z tym, by wygrać premierową odsłonę do 16. Środkowa partia wyglądała już nieco inaczej. Do stanu 14-14 nie mieliśmy pojęcia, która z drużyn zdoła przechylić szale zwycięstwa na swoją stronę. Jak możecie się domyślić – absolutny kot czwartoligowych zmagań – Michał Maliszewski wziął sprawy w swoje ręce i po kilku punktach atakującego, Aqua wypłynęła na prowadzenie 19-16 by po chwili cieszyć się z dziesiątej wygranej w sezonie (21-17). Do podniesienia z parkietu, pozostawał jeszcze jeden punkt i akurat tego egzaminu – gracze Aqua Volley nie zdali. Od początku trzeciej partii lepiej wiodło się graczom VB Sulmin. Po niskiej skuteczności rywali, przy jednoczesnej poprawie własnej gry – gracze z Sulmina objęli prowadzenie 13-8 i nie mieli problemów z tym, by wygrać partię do 13. Niestety jest to marne pocieszenie dla drużyny w czarnych strojach. Środowe spotkanie było bowiem już trzecią porażką z rzędu, po której VB Sulmin oddala się od ligowego podium.  

Start a Conversation

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.