MATCHDAY #29

We wtorkowy wieczór swoje pierwsze spotkanie w sezonie Wiosna’24 wygrała ekipa Maritexu, która włącza się do walki o utrzymanie. W pierwszej lidze trzecie spotkanie z rzędu przegrał Mistrz SL3 – Eko-Hurt. Ponadto w obu grupach trzeciej ligi doszło do zmiany lidera. Zapraszamy na podsumowanie!

ACTIVNI Gdańsk – Tiger Team 2-1 (14-21; 21-18; 21-19)

Od pewnego czasu wspominamy, że dyspozycja drużyny Tiger Team zdaje się być zdecydowanie lepsza niż wskazuje na to miejsce w ligowej tabeli. W niej ‘Tygrysy’ walczą bowiem o utrzymanie w trzeciej klasie rozgrywkowej. Każda zdobycz z faworyzowanym przeciwnikiem była dla ‘Tygrysów’ na wagę złota. Wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego w meczu, zespół Dawida Staszyńskiego pokazał się z bardzo dobrej strony i po kilku chwilach, po skutecznym ataku Mateusza Sokołowskiego prowadzili 10-6. Na nic zdawał się brany przez ACTIVNYCH czas. Po kilku chwilach rozpędzony team w granatowych barwach prowadził 17-11 i po chwili cieszył się z pierwszego punktu w meczu. Trzeba przy tym zauważyć, że był to jeden z najsłabszych setów ACTIVNYCH w obecnej kampanii. Po takim ‘wykonie’ stało się jasne, że ACTIVNI równie słabo w drugim i trzecim secie już nie zagrają. Pomimo tego, to Tiger Team lepiej rozpoczął środkową partię i po kilku wymianach prowadzili 8-6. Faworyzowanym przeciwnikom z tarapatów udało się wyjść tuż po półmetku seta, gdzie po atakach Kacpra Kwiatkowskiego, ACTIVNI wyrównali po 13. W końcówce seta, przy stanie po 18, Tiger Team popełnił trzy błędy, które sprawiły, że w meczu doszło do wyrównania (21-18). Ostatnia odsłona rozpoczęła się od nieciekawego fragmentu. Obie drużyny ponownie popełniały sporo błędów. Nieco więcej było ich po stronie Tigera, a to z kolei sprawiło, że ACTIVNI rozpoczęli partię od prowadzenia 7-4. Choć z czasem ‘Tygrysom’ udało się doprowadzić do wyrównania (8-8), to druga część należała już do zespołu Artura Kurkowskiego, który pod koniec prowadził 20-16. Choć w kilku ostatnich piłkach Tiger zniwelował nieco stratę, to na wygranie meczu zabrakło już sił.

BES Boys BLUM – Pekabex 3-0 (21-2; 21-5; 21-9)

Tak jak pisaliśmy w zapowiedziach. Mecz z Pekabexem był dla drużyny BES Boys BLUM obowiązkiem do wykonania. Był też dobrą okazją do tego, by w meczu wystąpili gracze, którzy w obecnym sezonie niezbyt często pojawiali się na parkiecie. Pierwszy set rywalizacji to miażdząca przewaga ‘Chłopców’, którzy bezlitośnie wykorzystali problemy w przyjęciu u rywali i rozpoczęli seta od prowadzenia…14-0! Dopiero po chwili błąd popełnił jeden z graczy BBB, a to sprawiło, że Pekabex zdobył premierowy punkt w meczu (14-1). Na drugie oczko, gracze Sylwestra Króla musieli poczekać do końcówki seta i choć BBB wygrali tę partię 21-2, to należy podkreślić, że dwa punkty Pekabexu wynikały z błędów faworyzowanych przeciwników. Druga odsłona to kontynuacja lania, choć trzeba przyznać, że Pekabex zaczął w końcu przyjmować piłkę. Owszem – nadal nie potrafili wykończyć akcji, ale jakiś zalążek gry się wreszcie pojawił. Dalsza część seta to dominacja BBB udokumentowana ich zwycięstwem do pięciu. Dopiero w ostatniej odsłonie, Pekabex zagrał na przyzwoitym jak na swoje warunki poziomie. W partii tej pojawiły się pierwsze wymiany, ale nadal – punkty na ‘zielono-białe’ konto wpływały zazwyczaj po błędach w ataku rywali. Ostatecznie, choć Pekabex wykazał się sporą determinacją to nie zdołał w trzeciej odsłonie zdobyć dwucyfrowej liczby punktów (21-9).

BEemka Volley – MiszMasz 3-0 (21-15; 21-14; 23-21)

Po świetnym występie z Volleyem Gdańsk, zadaniem BEemki Volley było we wtorkowy wieczór nie roztrwonić tego, co team zdołał w ostatnim czasie zbudować. Od początku spotkania, w szeregach BEemki widać było spore skupienie oraz nerwy w momentach, w których BEemka popełniała błędy i w konsekwencji traciła punkty. Mimo to, po ataku oraz asie serwisowym Macieja Wysockiego, team w biało-niebieskich barwach objął prowadzenie 11-7. Po kolejnym ataku z bardzo dużą skutecznością Bartosza Kusińskiego, BEemka prowadziła już 16-10 i po chwili cieszyła się z pierwszego punktu w meczu (21-15). Środkowa odsłona to kontynuacja dominacji BEemki, która już na początku seta pokazała się z dobrej strony w obronie, po których co rusz wyprowadzała skuteczne kontry (8-3). W dalszej części, MiszMasz nie był w stanie podjąć rękawic i finalnie partia ta zakończyła się zwycięstwem faworytów do 14. Zdecydowanie najciekawiej było w ostatniej odsłonie, choć przez długi czas – nic na to nie wskazywało. BEemka podobnie jak w pierwszym i drugim secie zdołała sobie wypracować przewagę, która pod koniec seta wynosiła już sześć punktów (19-13). Choć team Daniela Podgórskiego miał już rywala na widelcu, po chwili zaczęli popełniać koszmarną liczbę błędów, które w połączeniu z lepszym fragmentem Miszmaszu – dało nam wyrównanie po 20. Ostatnie słowo należało jednak do ‘drużyny z Bawarii’, która wygrała seta do 21. Dzięki trzem oczkom, BEemka urwała się goniącemu peletonowi. Zobaczymy czy starczy im siły by dojechać do mety jako pierwsi.

Maritex – Flota Active Team 2 2-1 (21-17; 22-24; 21-18)

Baliśmy się nieco o sferę mentalną drużyny Maritexu. Ilekroć bowiem wychodzili w obecnym sezonie na parkiet – za każdym razem w łeb. Bilans hańby do meczu z Flotą wynosił bowiem uwaga: zero zwycięstw, osiem porażek. Przyznacie chyba, że nie brzmi to zbyt imponująco? No dobra, zostawmy przeszłość. Kto wie, być może we wtorkowy wieczór, Maritex wkroczył w nową erę? Żarty żartami, ale z pewnością wygrana z Flotą da ogromnego kopa przed dalszą częścią sezonu. Samo spotkanie rozpoczęło się od bardzo ciekawych wymian obu stron, które zaprowadziły nas do stanu po 13. Mniej więcej w tym momencie, Maritex zaczął odjeżdżać swoim rywalom. Po dwóch punktach Kamila Warnke było już 19-15 dla zespołu Michała Pietrasika, który po chwili cieszył się z pierwszego punktu w meczu (21-17). Środkowa odsłona rozpoczęła się lepiej dla Floty, która na półmetku seta prowadziła 11-7. Mimo to, po chwili zaczęli oni popełniać sporo błędów, co nie jest przecież nowością. Jak pokazują statystyki – to właśnie Flota popełnia najwięcej błędów spośród wszystkich drużyn w drugiej lidze (24,89 vs 19,2 Maritex). Po wspomnianym nieciekawym fragmencie Floty, na tablicy wyników mieliśmy remis po 14. Dalsza część seta to wyrównana i bardzo emocjonująca walka obu stron, która zakończyła się na przewagi i happy-endem Floty (24-22). Ostatni set to walka ‘łeb w łeb’ do stanu po 9. Od środkowej fazy seta, Flota jednak kompletnie stanęła i już po chwili, Maritex prowadził 17-13. Choć w końcówce gracze Michała Pietrasika zadbali o nerwówkę wśród ich kibiców to finalnie, wygrali oni pierwsze spotkanie w sezonie i włączyli się do walki o utrzymanie.

BES Boys BLUM – Inter Marine Masters 3-0 (21-12; 21-17; 21-9)

Po rozjechaniu Pekabexu niczym walec, zespół ‘Chłopców’ stanął do znacznie trudniejszego zadania. Ich rywalem była bowiem czwarta siła obecnego sezonu – Inter Marine Masters. Choć w zapowiedziach przedmeczowych wskazywaliśmy na to, że BBB sięgną prawdopodobnie po wygraną, to jednak uznaliśmy, że Inter Marine Masters zawiesi poprzeczkę wyżej i to znacznie. Cóż – nie zawiesili. Dość widoczne było to już w pierwszej odsłonie, w której wyrównana walka trwała do stanu po 10. W drugiej części seta, ‘Mastersi’ kompletnie stanęli i dziewięć punktów z rzędu powędrowało na konta drużyny Ryszarda Nowaka. Ostatecznie, premierowa partia zakończyła się zwycięstwem ‘Chłopców’ do 12. Środkowa odsłona to najciekawszy fragment meczu. Można było bowiem uwierzyć w to, że mecz nie będzie aż tak jednostronnym widowiskiem. Gracze w białych strojach prezentowali się w tej partii o niebo lepiej i tuż po półmetku remisowali z BBB po 13. Gracze Ryszarda Nowaka sforsowali zasieki rywali dopiero po chwili i w końcówce po kilku atakach oraz skutecznej zagrywce Łukasza Wenty, BBB cieszyli się z drugiego punktu w meczu (21-17). Ostatni set to prawdziwa deklasacja i różnica poziomów. Gracze ‘Masters’ prezentowali się na tle swoich rywali o dwie klasy gorzej. Jeśli chodzi o nowych liderów tabeli – tu było zupełnie odwrotnie. Wszystkie próby ataków im po prostu ‘siadały’. Mocno? Proszę bardzo! Kiwka? Nie ma problemu. I tak do znudzenia. Gra na wysokiej skuteczności, obnażenie mankamentów rywali, czy wreszcie zwieszone głowy przeciwników sprawiły, że gracze Ryszarda Nowaka rozbili ich do 9 i zgarnęli arcyważne punkty do ligowej tabeli. Brawo!

Port Gdańsk – Fux Pępowo 0-3 (16-21; 18-21; 14-21)

Po serii czterech porażek z rzędu, Port Gdańsk przystępował do kolejnego arcytrudnego spotkania w sezonie Wiosna’24. Wtorkowym rywalem ‘Portowców’ była ekipa Fuxa Pępowo, która walczyła o żółtą koszulkę lidera. Mimo to, zespół ‘z doków’ chciał za wszelką cenę poszukać punktów, bowiem ich utrzymanie w trzeciej klasie rozgrywkowej wciąż nie jest kwestią rozstrzygniętą. Gdyby udało im się sięgnąć po choć jeden punkt to wówczas mieliby cztery punkty przewagi nad Craftveną i byłby to bufor bezpieczeństwa pozwalający na wpadkę w bezpośrednim meczu. Jak możecie się domyślać – nic z tych rzeczy. Choć od początku spotkania gracze z Pępowa mieli problemy z przyjęciem, po których ‘Portowcy’ prowadzili 5-3, to z czasem ‘wszystko wróciło do normy’. Po podwójnym odbiciu rozgrywającego Portu – Fux wyszedł na prowadzenie 9-8 i od tego czasu uzyskał inicjatywę w secie. W dalszej części maszyna z Pępowa rozkręcała się coraz mocniej i finalnie wygrała tę partię do 16. Najciekawszym setem był jednak ten środkowy. Do stanu 14-14 nie było bowiem wiadomo, która z drużyn zdoła przechylić szale zwycięstwa na swoją stronę. Po chwili ważnym blokiem oraz atakiem popisał się Jakub Gałecki (19-16), po czym Fux mógł cieszyć się z drugiego punktu w meczu. Ostatnia partia to dominacja graczy występujących w delegacji. Po ataku, bloku oraz asie serwisowym Dominika Bychowskiego, Fux prowadził 12-7 i stało się jasne, która z drużyn za chwilę wygra seta. Ostatecznie graczom Portu udało się w tej partii sięgnąć po 14 oczek. 

EKO-HURT – Speednet 1-2 (16-21; 21-18; 17-21)

Po raz ostatni Eko-Hurt trzy mecze z rzędu przegrał niespełna dwa lata temu. Wówczas przegrał z ZCP, MPS oraz CTO Volley. Czemu o tym piszemy? Ano dlatego, że spotkanie ze Speednetem było trzecią porażką z rzędu ‘Hurtowników’, któremu tytuł mistrzowski zdaje się odjeżdżać coraz dalej. We wtorkowy wieczór drużynie Eko-Hurt nie pomogła nawet obecność Igora Ciemachowskiego, który w związku z kontuzją zagrywał oraz atakował lewą ręką. Samo spotkanie rozpoczęło się od mocnego uderzenie Eko-Hurtu, który wygrywał 3-0 i Speednet musiał wziąć pierwszy czas w secie. Prowadzenie ‘Hurtownicy’ utrzymywali mniej więcej do połowy seta (11-8). Z czasem kapitalną robotę zrobił blok Speednetu, który sprawił, że ‘Programiści’ odrobili straty, a po chwili wyszli na prowadzenie 14-11. Po chwili dobrą zagrywką popisał się środkowy Paweł Kolan, po której Eko-Hurt się już nie podniósł (21-16). W środkowej odsłonie Speednet zdawał się iść za ciosem (11-9). Mniej więcej w połowie seta to oni wzorem Eko-Hurtu z pierwszego seta się zacięli, a moment przestoju – Eko-Hurt wykorzystał błyskawicznie (16-13). Końcówka seta to próby odwrócenia wyniku przez Speednet, które ostatecznie spełzły na niczym. Zwycięzca meczu musiał zostać wyłoniony dopiero w trzeciej odsłonie. Choć partia ta rozpoczęła się idealnie dla ‘Różowych’ (4-0), to jednak Eko-Hurt zdołał odrobić straty (8-8). Scenariusz, w którym Speednet najpierw budował przewagę, a następnie trwonił oglądaliśmy jeszcze dwukrotnie. Za trzecim razem – już w końcówce, stało się jednak inaczej i po kilku atakach Mateusza Szturmowskiego, Speednet cieszył się z wygranej ważnego meczu. Oj, walka o medale będzie w tym sezonie pasjonująca.

BL Volley – Volley Surprise 0-3 (10-21; 18-21; 18-21)

Wiecie ile % osób stawiało w typerze na to, że Volley Surprise zgarnie we wtorkowy wieczór pełną pulę? Nieco ponad jeden. Zdecydowana większość uznała, że mecz skończy się zwycięstwem ‘Tygrysów’, którzy w ostatnim czasie byli przez nas dość mocno chwaleni. Cóż. Powiedzonko ‘trzecia liga styl życia’ wciąż aktualne. Już początek spotkania pokazał, że ‘Słupszczanie’ są w mega gazie. Po atakach Jakuba Klimika oraz Damiana Breszki, Volley objął prowadzenie 11-6. Trzeba przyznać, że w dalszej części BL Volley nie robił kompletnie nic, aby ten stan odwrócić. Albo grali kiepsko w obronie, albo popełniali błędy, albo nie nadążali w bloku. Lista mankamentów była bardzo obszerna. Za to Volley Surprise zagrał świetnie i mamy pewną satysfakcję, że rosnącą formę drużyny wyłapaliśmy już przed tygodniem. Druga odsłona to zdecydowanie trudniejsze zadanie dla Volley Surprise. W końcu, BL Volley zaczął bowiem grać w siatkówkę, a nie uchylać się przed piłką niczym w zbijaku. Choć set rozpoczął się od prowadzenia ‘żółto-czarnych’ (13-8), to z czasem BL doprowadził do wyrównania po 15. Kiedy wydawało się, że pójdą za ciosem – problemy z przyjęciem dały ponownie o sobie znać, a to sprawiło, że Volley Surprise odzyskał prowadzenie (18-15) i po chwili cieszył się z wygranej meczu. Team Macieja Siacha parł jednak dalej, tym razem po trzeci punkt w spotkaniu. Po wyrównanym początku seta, mieliśmy wynik po 13. W końcowej fazie seta BL wyglądał tak jak wygląda mucha, która wpadnie w obleśny lep. Na początku ofiara jeszcze walczy, próbuje wydostać się ze śmiercionośnej pułapki, ale koniec jest już przesądzony. Tak było i tym razem, gdzie po kilku chwilach Volley Surprise cieszył się z szalenie istotnego kompletu oczek. Brawo!

APV Gdańsk – Fux Pępowo 0-3 (11-21; 14-21; 10-21)

Wtorkowy wieczór miał dla ‘Koniczynek’ niebagatelne znaczenie. Komplet sześciu punktów sprawiał bowiem, że gracze z Pępowa staliby się nowym liderem rozgrywek. Dodatkowo – wysokie wygrane w poszczególnych setach dawały Fuxowi sporą przewagę w małych punktach, a to z kolei bufor bezpieczeństwa w razie potencjalnej przegranej w stosunku 0-3 ze Spontanem. Cóż – plan zespołu Andrzeja Pipki na wtorkowy wieczór został zrealizowany w 100%. Po spotkaniu z APV, gracze z Pępowa zaczęli śpiewać znaną nutę, z której mogliśmy się dowiedzieć, że ‘mają lidera’. Tu nie mogło być inaczej. Pierwszy set to w miarę wyrównana walka, która zaprowadziła nas do stanu 9-8 dla faworyta. Po kilku atakach Piotra Czerwińskiego, po chwili było już 15-9 i wówczas – obie drużyny myślami były już przy drugim secie (21-11). Środkowa odsłona rozpoczęła się od dwóch asów rozgrywającego APV – Jakuba Szredera (2-0). Niestety dla zespołu Grzegorza Żyły-Stawarskiego były to miłe złego początki. Już po chwili, Fux odrobił stratę, by po chwili samemu objąć prowadzenie 10-5. Dalsza część seta to szarpana gra obu ekip. Dopiero w końcowej fazie partii Cezary Labudda wziął sprawy w swoje ręce i udokumentował drugi punkt ‘Koniczynek’ (21-14). Ostatni set rywalizacji to prawdziwa demolka zespołu APV, który finalnie zdołał ugrać w tej partii ledwie 10 oczek.

Start a Conversation

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.