Za nami emocjonująca seria gier. W środę milowy krok w kierunku pierwszej ligi zrobiła ekipa Szach-Mat, która dzięki rozbiciu Tufi Team – zapewniła sobie miejsce na podium. Ponadto bardzo cenne zwycięstwo przybliżające do podium rozgrywek zanotowały drużyny Speednetu oraz BL Volley. Zapraszamy na podsumowanie!
Zmieszani – ACTIVNI Gdańsk 3-0 (21-16; 21-10; 22-20)
Spotkanie pomiędzy Zmieszanymi a ACTIVNYMI Gdańsk, anonsowaliśmy jako mecz, który będzie jedną z ostatnich szans na przybliżenie się do utrzymania w lidze przez ACTIVNYCH. Mimo, że Redakcja bardzo lubi tę drużynę – to nie ma skrupułów, by powiedzieć jak to wygląda z boku. Dotychczasowe spotkania wyglądały bowiem tak, że ACTIVNI faktycznie się zbliżali, ale do trzeciej klasy rozgrywkowej. Początek rywalizacji, co tu dużo mówić – nie za specjalnie nas zaskoczył. Zmieszani błyskawicznie objęli kilkupunktowe prowadzenie (8-3), które pozwoliło im kontrolować przebieg seta. Co ciekawe – ACTIVNI nie zagrali tego seta najgorzej. Wysoka różnica punktowa w trakcie seta wynikała z faktu, że gracze Artura Kurkowskiego mieli najzwyczajniej w świecie – problemy z wykończeniem akcji. Druga odsłona to absolutnie jednostronne widowisko. O ile w pierwszym secie, kiedy Zmieszani mieli przewagę – ACTIVNI postanowili powalczyć, tak w drugiej odsłonie dość szybko się poddali i szósta wygrana drużyny Edyty Woźny w sezonie Jesień’22 – stała się faktem. Obu drużynom, do rozegrania pozostał trzeci set. W ostatniej odsłonie – to co zapamiętaliśmy z dwóch pierwszych setów – zostało wyrzucone do czarnego kubła na odpady, który stoi przy wejściu na salę. ACTIVI zagrali w tej partii naprawdę bardzo dobrze i co ciekawe – to Zmieszani mieli swoje problemy. Te związane były z przyjęciem a co za tym idzie – z wykończeniem akcji. Dzięki temu, niemal przez całego seta to ACTIVNI byli na kilkupunktowym prowadzeniu. W końcówce seta gracze Artura Kurkowskiego prowadzili już 19-13 i wydawało się, że wygrana seta, będzie tylko formalnością. W przypadku 95% drużyn by tak pewnie było, ale pamiętajmy, że mówimy o drużynie ACTIVNYCH, która w obecnym sezonie – uwielbia komplikować sobie życie. Ileż to razy już witali się z gąską? Ech, na pomoc w wyjaśnieniu przychodzi nam Zbigniew Stonoga, który mimo, że szepcze – to jego słowa są dość wyraźne – SZKODA STRZĘPIĆ RYJA mówił. No i ma chyba rację. Nie jesteśmy w stanie wytłumaczyć tego paraliżu w końcówkach. Gdyby nie one, kto wie – ACTIVNI może i by się utrzymali. Ok, nadal mają na to szansę, ale muszą odrzucić od siebie mentalności…przegrywów. Ostatecznie po rewelacyjnej pogoni Zmieszanych, to właśnie drużyna Edyty Woźny wygrywa ostatnią partię do 20.
BL Volley – Chilli Amigos 2-1 (21-16; 21-15; 14-21)
Po kilku meczach z ligową czołówką, drużynie Chilli Amigos przyszło się zmierzyć z BEZ LIPY Volley. W odróżnieniu od spotkań ‘Amigos’ z Info Distributions czy TGD, w środowy wieczór – Chilli mogło skorzystać z niemal wszystkich zawodników. To pozwalało z kolei sądzić, że Chilli – cytując klasyka ‘tanio skóry nie sprzeda’. Czy tak w rzeczywistości było? Raczej nie w pierwszym secie. Po wyrównanym początku, który zaprowadził nas do stanu 10-10, to BL zdołało wyjść na trzypunktowe prowadzenie. Po ataku środkowego Tomasza Grudnia, na tablicy wyników było 15-12 dla ‘Tygrysów’. Kilkupunktowa zaliczka pozwoliła na to, by BL trzymało swojego rywala na dystans a co za tym idzie – wygraną seta do 16. Drugi set wyglądał niemal identycznie. Wyrównana walka obu stron, która sprawiła, że na tablicy wyników było po 12. W tym miejscu trzeba być jednak uczciwym z naszymi czytelnikami. Był to bowiem fragment meczu, w którym obie drużyny popełniały sporo błędów i można było odnieść wrażenie jakby jednym zależało na tym, by to ci drudzy wygrali. Oczywiście z wzajemnością. Po niepożądanej dawce chaosu przebudzili się gracze w biało-pomarańczowych barwach, którzy po bloku Wojciecha Strychalskiego, objęli prowadzenie 17-13 i po chwili wygrali seta. Pytaniem, które trapiło zapewne graczy BL było to, czy będą oni w stanie postawić kropkę nad ‘i’. Cóż, no jasne, że nie. Typical BL rozpoczął seta od stanu…4-11! Mimo, że w dalszej części seta, BL próbowało dogonić rywali to jednak to ‘Amigos’ cieszyło się z wygranej seta. Mimo wszystko uważamy, że wynik 2-1 w jakiś sposób satysfakcjonuje obie drużyny. Dzięki wygranej, BL wskakuje na fotel wicelidera rozgrywek. Oj, będzie się w tej trzeciej lidze jeszcze działo.
Tufi Team – Szach-Mat 0-3 (9-21; 18-21; 7-21)
Stosunkowo niedawno napisaliśmy, że równie słabe spotkanie jakie zagrała ekipa Tufi Team w konfrontacji z AIP się szybko nie powtórzy. Cóż, od wspomnianego meczu minęło kilkanaście dni a w środowy wieczór mieliśmy powtórkę z rozrywki. Oczywiście dla Tufi Team nie była to rozrywka zbyt przyjemna, a całość przypominała udział w wesołym miasteczku. Na kolejce miała być przyjemna zabawa, a skończyło się niestrawnością i wymiotami. O, taka to była dla ‘Tuffików’ przyjemność. Z drugiej strony – może my po prostu od nich zbyt dużo wymagamy? Może nie powinniśmy postrzegać ich jako ex-pierwszoligowca z ambicjami a po prostu jako ekipę, która całkiem nieźle radzi sobie w drugiej lidze, ale kiedy przychodzi im rywalizować z bardzo dobrymi ekipami – kończy się mordobiciem? Tak, tego co obejrzeliśmy w środowy wieczór nie da się nazwać inaczej. Gracze w czarnych trykotach rozpoczęli mecz bardzo mocno i całkowicie stłamsili w pierwszej odsłonie swoich rywali. Chwilę po pierwszym gwizdku sędziego było…15-4 dla Szach-Matu i zanosiło się na najwyższą wygraną ‘Szachistów’ w historii SL3. Po chwili – kilka oczek zdobyli gracze Tufi, którzy dzięki temu – przypudrowali nieco wynik pierwszego seta. Zdecydowanie najciekawiej było w drugim secie, w którym gracze Mateusza Woźniaka przypomnieli sobie, że jednak coś tam potrafią odbijać. W połowie tej partii, Tufi Team prowadziło nawet 13-10. Niestety dla nich, po chwili roztrwonili tę skromną zaliczkę i na tablicy wyników mieliśmy remis po 13. To właśnie w tym momencie, Szach-Mat odzyskał kontrole nad grą i finalnie wygrał środkową partię do 18. Ostatni set to ponownie – krwawy sport. W roli bitego – do czego zdążyliśmy się przyzwyczaić – wcielili się gracze Tufi Team, którzy zebrali większy łomot niż w pierwszej odsłonie. Przegrana seta do 7 z całą pewnością sprawiła, że dla Tufi Team, noc z środy na czwartek dłużyła się niemiłosiernie. No bo umówmy się – jest o czym myśleć. Jeśli chodzi o ‘Szachistów’, bo to na nich powinna skupić się cała uwaga podsumowania zagrali świetne zawody w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Szczególnie widoczna różnica była w grze bloku. Jak bowiem inaczej określić to, że Szach-Mat miał ich aż czternaście a Tufi ani jednego? Dzięki wygranej za komplet punktów – Szach-Mat zapewnił sobie podium rozgrywek. Teraz czas powalczyć o tytuł mistrzowski.
Niepoloty – Flota Active Team 1-2 (12-21; 18-21; 21-15)
Do konfrontacji z Flotą Active Team, Niepoloty przystępowały tuż po spotkaniu ich głównego rywala w walce o utrzymanie. Fakt, że ACTIVNI nie zdobyli ze Zmieszanymi ani jednego punktu sprawił, że przed Niepolotami otworzyła się droga do odskoczenia od swoich rywali. Niestety tyle teoria. Mecz rozpoczął się bowiem od zdecydowanej przewagi Floty Active Team. Po ataku ze skrzydła Krystiana Lipińskiego, było 8-2 dla graczy Karoliny Kirszensztein. W dalszej części seta, Flota popełniała bardzo mało błędów własnych, a to pozwoliło z kolei na pewną i wysoką wygraną do 12. Jeśli chodzi o ich rywali – Niepolotów to tu z kolei błędów było całe mnóstwo i stało się jasne, że jeśli gracze Mateusza Bone chcą osiągnąć korzystny rezultat to muszą w kolejnych odsłonach zaprezentować więcej jakości. W pewnym wymiarze udało się to w drugiej odsłonie. Od początku środkowej partii byliśmy świadkami wyrównanej i ciekawej gry obu drużyn (12-12). Tak to już w tym sezonie bywa, że kiedy Flota zaczyna być w tarapatach sięga po swoją najmocniejszą broń – Kostiantyna Rudnystkyia. To właśnie gracz z Ukrainy, w kluczowym momencie seta, zdobył dla swojej drużyny trzy punkty z rzędu (15-12). Mimo, że po chwili Niepoloty zdołały zniwelować stratę do jednego oczka (19-18), to jednak końcówka należała już do beniaminka rozgrywek. Ostatnia odsłona to dość nieoczekiwany zwrot akcji. Po wyrównanym początku (9-9), uaktywnił się duet Kolka – Bąba. Ten pierwszy zdobył dla Niepolotów dwa punkty z ataku natomiast drugi z wymienionych – bardzo dobrą zagrywką. Dzięki temu, gracze Mateusza Bone objęli w tej partii prowadzenie 13-9, której nie wypuścili już do końca.
ZCP Volley Gdańsk – Speednet 0-3 (12-21; 15-21; 14-21)
To miało być święto siatkówki. No i było, ale w wykonaniu Speednetu. Samo spotkanie trzeba przyznać, że jednak rozczarowało gdyż emocji było w nim jak na lekarstwo. Na taki stan złożyły się naszym zdaniem dwie rzeczy:
– Speednet zagrał świetne zawody
– ZCP zagrało bardzo słaby mecz.
Z drugiej strony, coś w tym musi być. Mimo, że pierwszy mecz obu drużyn, do którego doszło w rundzie zasadniczej zakończył się podziałem punktów to jednak wówczas również Speednet był w naszym odczuciu dużo mocniejszą ekipą. Nie inaczej było w środowy wieczór i widać, że ‘Różowi’ znaleźli na ZCP jakiś sposób. No bo powiedzmy sobie wprost – ‘żółto-czarni’ to nie są jakieś lamusy, których bije każdy. Mówimy o brązowych medalistach poprzedniego sezonu oraz ekipie, która ograła Merkurego oraz CTO. Kiedy jednak wychodzą naprzeciw drużynie Marka Ogonowskiego – to dostają paraliżu. Ok, wiemy że gra się tak jak przeciwnik pozwala. Wiemy, że Speednet zagrał kapitalne zawody w bloku, obronie oraz zagrywce. Mimo to – zastanawiamy się czy jest jakiś inny powód takiego stanu rzeczy. Co do samego spotkania to było to absolutnie jednostronne widowisko. Ba, w trakcie meczu nie było ani jednego momentu, w którym wygrana seta przez Speednet byłaby zagrożona. Dodatkowo – gracze Marka Ogonowskiego nie popełniali w zasadzie błędów własnych i zastanawiamy się, czy nie było to najlepsze spotkanie drużyny w sezonie Jesień’22. Z drugiej strony – było ich kilka więc trudno się zdecydować. Tak czy siak – wygrana za komplet punktów sprawia, że Speednet jest już bardzo blisko medalu w sezonie Jesień’22. Kto wie – z taką grą, być może nie będzie on koloru brązowego.
Tiger Team – DNV 3-0 (21-19; 21-16; 21-17)
Po niezbyt udanej inauguracji sezonu, przed drużyną Tiger Team pojawiła się szansa na podreperowanie dorobku punktowego. Ich rywalem była bowiem ekipa, która przed meczem znajdowała się na dwunastym miejscu w lidze. Dodatkowo w jedynym spotkaniu obu drużyn, do którego doszło w sezonie Wiosna’22, to właśnie ‘Tygrysy’ schodziły z parkietu w lepszych nastrojach. W związku z tym, w naszych oczach to właśnie oni byli faworytem meczu. W tym momencie musimy przyznać uczciwie, że w nasz typ zwątpiliśmy kilka minut przed rozpoczęciem spotkania. Wszystko za sprawą tego, że na przedmeczowej rozgrzewce zabrakło Mateusza Ciesielskiego, Radosława Sadłowskiego oraz Krzysztofa Mądrego czyli trzech etatowych graczy drużyny. Mimo poważnych braków kadrowych, Tiger od początku meczu prezentował się naprawdę nieźle. Pierwsza partia była zdecydowanie najciekawszym setem w meczu. Od pierwszego do ostatniego gwizdka sędziego żadna z drużyn nie zdołała sobie wypracować choćby trzypunktowej przewagi. Końcówka seta to spore emocje, które były dodatkowo spotęgowane jedną z decyzji sędziego, z którą jeszcze długi czas po zakończonym meczu, nie mogli się pogodzić gracze DNV. Finalnie jednak w kulminacyjnym momencie to na konto Tigera trafił 20 punkt i po chwili gracze Mateusza Sokołowskiego mogli cieszyć się z wygranej seta. Druga i trzecia odsłona nie przyniosła już niestety większych emocji. W połowie środkowego seta to DNV prowadziło 12-10. Mimo to, ‘Tygrysy’ po chwili wróciły do gry i w drugiej części seta zaprezentowali zdecydowanie większą jakość, dzięki czemu wygrali tę partię do 16. Ostatni set był podobny do tego co oglądaliśmy w drugiej partii. Wyrównana gra obu drużyn do połowy seta, po której Tiger włączył drugi bieg i wygrał do 17 a cały mecz 3-0.