Za nami poniedziałkowa seria gier, w której bardzo ważne wygrane zanotowały Inter Marine Masters oraz Port Gdańsk. Zwycięstwa pieczętujące udział w grupie mistrzowskiej zanotowały również BEemka Volley oraz Bossman Team. Zapraszamy na podsumowanie!
Craftvena – BVT Gdańsk 2-1 (22-20; 21-17; 17-21)
Po dłuższej przerwie w rozgrywkach – na parkiety Ergo Areny powróciła Craftvena by stanąć do walki o jedenastą wygraną z rzędu i podtrzymania faktu, że są oni jedną z dwóch niepokonanych drużyn w całej lidze. Ich rywalem w poniedziałkowy wieczór była przeżywająca potężny kryzys i problemy wewnątrz drużyny – ekipa BVT Gdańsk. Zawirowania wokół ‘Bobrów’, bardzo dobra dyspozycja ‘Rzemieślników’. Cóż – nietrudno było wskazać zdecydowanego faworyta starcia. Mimo to – ‘Rzemieślnikom’ od początku spotkania szło nad wyraz trudno. Do połowy pierwszego seta Craftvena prowadziła z rywalem wyrównana grę, po której mieliśmy wynik 10-10. Przewaga zespołu Bartka Zakrzewskiego zaczęła się krystalizować w drugiej części seta, w której prowadzili oni 13-10, czy w dalszej części 18-16. To nie wystarczyło. ‘Bobry’ doprowadzili z czasem do wyrównania po 20, a o tryumfie rywali zadecydował skuteczny atak Mateusza Pytlika i ‘podwójna’ nowego rozgrywającego BVT – Adriana Jaromka (22-20). W środkowej odsłonie faworytowi poszło już wyraźnie lepiej. Po serii ataków Mykoli Pocheniuka czy Michała Markiewicza, Craftvena objęła prowadzenie 15-10 i po chwili cieszyła się z drugiego punktu w meczu oraz przedłużenia rewelacyjnej serii zwycięstw. Kto wie, być może nadmierna radość sprawiła, że w dalszej części zdjęli oni pedał z gazu? W drugiej części trzeciego seta to BVT prezentowało ‘lepszą kulturę gry’, po której objęli prowadzenie 16-14. Choć w końcówce Craftvena próbowała odwrócić losy rywalizacji, skutecznymi blokami dającymi wygraną seta popisał się Sergiusz Kot (21-17).
ADS Volley – Port Gdańsk 0-3 (17-21; 15-21; 14-21)
W zapowiedziach przedmeczowych pisaliśmy o tym, że drużyna, która przegra spotkanie – w naszym odczuciu pożegna się z trzecią klasą rozgrywkową. Wydawało nam się, że stawka meczu sprawi, że obie drużyny podejdą do meczu…jak do najważniejszego spotkania w historii swoich występów w rozgrywkach. Cóż – prawdę mówiąc, w ogóle nie było tego widać. Ba – duża część graczy ADS Volley na sale nie dotarła albo w ogóle, albo będąc bardzo mocno spóźnionym. Mimo to, do połowy pierwszego seta obie drużyny grały jak równy z równym (11-11). Po chwili, kilkoma skutecznymi akcjami popisał się Anton Oknov, po których ‘Portowcy’ wysunęli się na prowadzenie 17-13, a następnie cieszyli się z wygranej premierowego seta do 17. Środkowy set to jeszcze większa przewaga drużyny ‘z doków’. Już od początku partii ‘Portowcy’ zaczęli kąsać swoich rywali skuteczną zagrywką, po której wysunęli się na prowadzenie 13-10. Kto wie jak potoczyłyby się losy rywalizacji gdyby nie…niezliczone ataki, które zamiast w boisko Amatorska Drużyna Siatkówki posyłała w out (17-12). W końcówce ‘Portowcy’ nie napotkali problemów i cieszyli się z drugiego punktu w meczu (21-15). Ostatni set rywalizacji to scenariusz, który oglądaliśmy w dwóch pierwszych setach. Wyrównana walka w pierwszej części seta (8-8), po której następował ‘odjazd’ i pewna wygrana do 14. Warto podkreślić, że wygrana za komplet punktów nie gwarantuje ‘Portowcom’ utrzymania, a co jedynie – przedłuża ich nadzieje.
Old Boys – Czerepachy Volley 1-2 (21-23; 21-19; 16-21)
Spotkanie było dokładnie tym, czym chcieliśmy żeby było. Było po prostu hitem drugoligowych rozgrywek, a trzeba przyznać, że po ostatnim meczu Old Boys’ów – nie mieliśmy przekonania, że tak będzie. O tym, że ‘Żółwie’ będą mieli problemy, przekonaliśmy się już chwilę po rozpoczęciu spotkania. Początek był bowiem bardzo wyrównany i taki stan potrwał do wyniku 13-13. Za sprawą Dawida Witkowskiego, po chwili na trzypunktowe prowadzenie wyszli gracze z Pruszcza Gdańskiego (16-13). Choć wydawało się, że to Old Boys wygrają tę partię – po chwili ‘Żółwie’ zakasały rękawy, doprowadziły do wyrównania, a na koniec – zdołali przechylić szale zwycięstwa na swoją stronę. Wow! To, co nie udało się ‘Dziadkom’ w premierowej odsłonie – udało się w środkowej partii. Podobnie jak w pierwszym secie mieliśmy remis po 13. Po chwili dwoma asami serwisowymi dającymi drużynie przewagę, popisał się nowy nabytek Old Boys – Mikołaj Bogucki (15-13). Tym razem zespół Bartłomieja Kniecia nie dał sobie wyszarpać zwycięstwa z rąk i po chwili doprowadzili do wyrównania w setach (21-19). Ostatnia odsłona to kolejna solidna porcja sportowych emocji. Po wyrównanej pierwszej części seta (14-14), gracze Old Boys popełnili trzy błędy z rzędu, po których Czerepachy prowadzili 17-14. Tak pokaźna zaliczka pozwoliła im na to, by po chwili cieszyć się z siódmej wygranej w sezonie i odzyskania fotela lidera drugiej ligi!
Team Spontan – Wolves Volley 2-1 (21-19; 20-22; 21-16)
Po bardzo nieudanym tygodniu dla obu drużyn Spontan oraz Wolves Volley miały okazje do podreperowania własnego ego w bezpośrednim pojedynku. W naszych oczach faworytem meczu była ekipa Spontana, ale historia pojedynków obu drużyn wskazywała na to, że nie będzie to dla ‘Pomarańczowych’ łatwy bój. Po wyrównanym początku (6-6), faworyt zakasał rękawy i po kilku atakach Mariusza Krynickiego czy najlepszego gracza meczu – Adriana Majkowskiego, Spontan objął prowadzenie 15-11. Choć z czasem prowadzili już 17-13, to po zagrywce Krzysztofa Mrożka, Wolves Volley zdołali odrobić start, a nawet wyjść na prowadzenie 18-17. Końcówka seta to jednak skuteczna gra Cezarego Trepczyka, która dała ‘Spontanicznym’ pierwszy punkt w meczu (21-19). W środkową partię zdecydowanie lepiej weszli gracze Wolves Volley, którzy na półmetku seta prowadzili pięcioma oczkami (12-7). Środkowy fragment to jednak okres, o którym ‘Wataha’ chciałaby jak najszybciej zapomnieć. Sporo niedokładności, błędy czy wreszcie dobra gra rywali sprawiła, że to ‘Pomarańczowi’ wysunęli się na prowadzenie 17-15. Kiedy wydawało się, że sięgną po chwili po drugi punkt w meczu, po raz kolejny dobrą ‘zagrą’ popisał się wspomniany wcześniej Krzysztof Mrożek. Ostatecznie Wolves Volley zdołali odwrócić losy rywalizacji i doprowadzić do wyrównania w setach (22-20). Ostatni set do pewnego momentu układał się dla ‘Wilków’ idealnie. Kiedy wydawało się, że team Karola Ciechanowicza idzie po wygraną (13-10), Team Spontan zdołał odwrócić niekorzystną dla siebie sytuację i finalnie to oni wygrali seta do 16, a cały mecz w stosunku 2-1.
BEemka Volley – DNV Volley Gdańsk 3-0 (21-14; 21-17; 21-19)
W zamyśle miał to być mecz, który będzie ozdobą pierwszoligowych zmagań. Mecz, który będzie emocjonujący, a kwestia tego, która z drużyn zagra w grupie mistrzowskiej rozstrzygnie się po zaciętej walce obu drużyn. Cóż – tyle z naszych oczekiwań. Prawda jest bowiem taka, że było to jednostronne widowisko, w którym BEemka Volley zaprezentowała się zdecydowanie lepiej od swojego rywala i zasłużenie wygrała za komplet punktów. Był to mecz, po którym niezadowoleni w ostatnim czasie gracze Daniela Podgórskiego – wreszcie mogli odetchnąć z ulgą. Wreszcie zagrali oni bowiem tak, jakby chcieli. Już na początku spotkania team w różowych strojach udokumentował swoją przewagę. Po kilku atakach byłego gracza Volley Gdańsk – Przemysława Wawera, było 11-7 dla BEemki. Z czasem piąta siła poprzedniego sezonu nie zwalniała tempa i finalnie wygrali tę partię do 14. Środkowa odsłona została ‘zabita’ niemal na samym początku. Faworyt meczu objął bowiem prowadzenie 8-3 i choć z czasem gra się wyrównała (12-12), to w drugiej części seta ponownie oglądaliśmy wyraźną przewagę BEemki, która wygrała do 17. Najciekawiej było w trzecim secie, w którym po ataku oraz asie serwisowym Piotra Ścięgosza, mieliśmy remis 13-13. Po chwili inicjatywę przejęli jednak gracze Daniela Podgórskiego, którzy wygrali seta do 19, zapewniając sobie tym samym grę w grupie pięciu najlepszych drużyn, już drugi raz z rzędu – brawo! A DNV Volley Gdańsk? Wczoraj miał szansę na grupę mistrzowską, a ‘jutro’ będzie bił się o utrzymanie, co nie musi być przecież formalnością jak może się wydawać.
Staltest Pomorze – MPS Volley 1-2 (11-21; 22-20; 23-25)
Ależ to był dziwny mecz. Ba – powiedzielibyśmy, że był nawet szalony. Rozpoczął się bowiem tak, że uznaliśmy iż jesteśmy świadkami jednej z większej kompromitacji obecnego sezonu. Choć trudno w to uwierzyć, to chwilę po pierwszym gwizdku sędziego MPS prowadził…15-2! Tak, to nie żart. Ależ to był tragiczny fragment w wykonaniu drużyny Arkadiusza Kozłowskiego. Nie przyjmowali, nie atakowali, nie bronili. Po prostu nie grali. Kiedy zapowiadało się na największe mordobicie w obecnym sezonie – Staltest się z czasem ogarnął, choć trzeba przyznać, że i precyzja MPS-u była już na niższym poziomie (21-11). Po pierwszej odsłonie nie sądziliśmy, że może dojść do jakiegokolwiek zwrotu akcji. Po ataku Szymona Drzazgi oraz bloku Jakuba Nowaka, MPS wygrywał już 13-8 i wówczas nic nie wskazywało na to, że Staltest zdoła wstać z kolan. Skuteczne bloki Mikołaja Tempczyka były jednak ‘game-changerem’, po którym gracze Arkadiusza Kozłowskiego zdołali wrócić do gry i doprowadzić do wyrównania po 16. Od tego momentu do końca seta mieliśmy wyrównaną grę i walkę punkt za punkt, która skończyła się happy-endem dla underdoga spotkania (22-20). Kiedy gracze Staltestu uwierzyli, że rywala da się pokonać – w trzecim secie prezentowali się już naprawdę dobrze. W drugiej części seta prowadzili nawet 14-13. Mimo to MPS zdołał z czasem wyjść na prowadzenie 20-17. Kiedy wydawało się, że za chwilę postawią kropkę nad ‘i’, po raz kolejny ‘odpalił się’ świetnie dysponowany Mikołaj Tempczyk. Po kilku punktach środkowego to Staltest miał z czasem kilka piłek meczowych (21-20). Niestety dla nich MPS wrócił po chwili ‘z dalekiej podróży’ i to oni cieszyli się finalnie z wygranej.
Inter Marine Masters – Challengers 3-0 (21-19; 21-19; 21-18)
W naszym odczuciu – Inter Marine Masters zapewniło sobie w poniedziałkowy wieczór utrzymanie w drugiej klasie rozgrywkowej. Co prawda historycznie dla ‘bezpieczeństwa’ potrzebują jeszcze jednego punktu, ale nie wierzymy w to, że ta historia mogłaby się skończyć inaczej. Utrzymanie, ogranie rywala za komplet punktów smakuje kapitalnie. Sprawia, że grill w majówkowe popołudnie będzie smakował jeszcze lepiej. Piwo będzie z kolei bardziej schłodzone, a i marudzenie żony jakieś mniej irytujące. Co tu dużo mówić – wygrana z Challengersami sprawia, że ‘Mastersi’ spędzą najbliższe dni w doskonałych nastrojach. Warto tu jednak zauważyć, że cały mecz był ‘na żyletki’ i przy odrobinie szczęścia to rywal mógł cieszyć się z tryumfu. To właśnie gracze w niebiesko-różowych strojach lepiej rozpoczęli poniedziałkowe starcie. W połowie seta prowadzili bowiem 10-6 i wówczas nic nie wskazywało na zwrot akcji. Już po chwili mieliśmy jednak remis po 13, a w końcówce – po atakach niezawodnego Andrzeja Masiaka, ‘Mastersi’ cieszyli się z wygranej do 19! Środkowa odsłona? To jakieś szalone deja-vu! Zaczęło się od prowadzenia zespołu Wojciecha Lewińskiego 9-5. Jak pamiętamy jednak z premierowej odsłony – to nie wróżyło nic dobrego. Już po chwili gracze w białych trykotach doprowadzili do wyrównania po 15 i podobnie jak chwilę wcześniej – to oni lepiej finiszowali (21-19). Ostatnia odsłona wyglądała już nieco inaczej. Po atakach Wiktora Chełmińskiego, prowadzenie objęli gracze Inter Marine Masters (8-6). Choć z czasem Challengersi kilkukrotnie doprowadzali do wyrównania to ilekroć się tak działo – ‘Mastersi’ odskakiwali ponownie. Ostatecznie team w białych strojach wygrał tę partię do 18, a cały mecz 3-0! Wow – brawo!
EKO-HURT – Bossman Team 0-3 (14-21; 12-21; 18-21)
Po dwóch wygranych z rzędu, nadzieje Eko-Hurtu na utrzymanie w pierwszej klasie rozgrywkowej poszybowały w górę. Problemem teamu Konrada Gawrewicza było jednak to, że w poniedziałkowy wieczór rywalizowali oni z drużyną, która by znaleźć się w grupie mistrzowskiej – musiała wygrać. Choć w naszych oczach wyraźnym faworytem była ekipa Bossmana, to sądziliśmy jednak, że Eko-Hurt zawiesi poprzeczkę na wyższym poziomie. Od początku spotkania dwukrotni Mistrzowie Inter Marine SL3 popełnili jednak sporo błędów, po których Bossman wysunął się na prowadzenie 11-5 i w dalszej części nie miał najmniejszych problemów z postawieniem kropki nad ‘i’. Jeszcze większą przewagę srebrni medaliści poprzedniego sezonu mieli w środkowej odsłonie. Po serii trzech asów serwisowych Szymona Zalewskiego, Bossman objął prowadzenie 10-3. Choć za sprawą Pawła Dawczaka, Eko-Hurt zniwelował po chwili stratę do stanu 12-8, to dalsza część seta była już jednostronnym widowiskiem (21-12). Ostatni ‘rozdział’ poniedziałkowego spotkania to całkiem niezła gra Eko-Hurtu, która mogła być jeszcze lepsza, gdyby nie spora liczba zepsutych zagrywek. Z drugiej strony siatki wyglądało to znacznie lepiej i po asie serwisowym Jakuba Kłobuckiego, Bossman objął prowadzenie 15-8. Choć w dalszej części Eko-Hurt podjął jeszcze próby odrobienia straty, to ostatnie słowo należało do Bossmana, który dzięki wygranej za komplet oczek zapewnił sobie bilet do grupy mistrzowskiej.
Merkury – Speednet 3-0 (21-9; 21-15; 21-17)
Poniedziałkowy wieczór ułożył się dla Merkurego w wymarzony sposób. Gracze Piotra Peplińskiego pokonali aktualnych Mistrzów SL3 – Speednet i odzyskali fotel lidera pierwszej ligi. Aktualnie zespół w granatowych strojach oczekuje wydarzeń z meczu CTO Volley vs AiP, do którego dojdzie jutro wieczorem. Szczęście jednych, oznacza smutek przegranych. Choć istnieje na to matematyczna szansa, to trzeba to sobie powiedzieć wprost – Speednet nie zagra w grupie mistrzowskiej i w maju będzie musiał powalczyć o pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Poniedziałkowe spotkanie rozpoczęło się dla ‘Programistów’ w koszmarny sposób. Ledwo sędzia prowadzący spotkanie zdążył gwizdnąć po raz pierwszy, a już…Merkury prowadził 12-3! Jakby złych wiadomości było mało – po chwili mocny atak na twarz przyjął Karol Strzałkowski, który nie był w stanie kontynuować gry. W taki sposób Merkury ograł rywali do…9! Środkowa odsłona to partia, w której Mistrzowie zaprezentowali się już wyraźnie lepiej. Nie oznacza to bynajmniej, że w konfrontacji z rozpędzonym rywalem mieli jakieś szanse. Po bloku Roberta Kościńskiego, po którym Merkury objął prowadzenie 10-5, stało się jasne, która z drużyn idzie po wygraną. Po chwili Merkury prowadził już 17-11, a następnie cieszył się z wygrania drugiego seta do 15. W trzecim secie nie doszło do zwrotu akcji. Choć po skutecznych atakach Kacpra Janulewicza, Speednet mógł żywić taką nadzieję (15-14), to kilka punktów Piotra Kurasa odwróciło losy rywalizacji, którą Merkury wygrał finalnie do 17.