MATCHDAY #24

Za nami poniedziałkowa seria gier, w której dwa arcyważne kroki w kierunku mistrzostwa drugiej ligi zrobiła ekipa MPS Volley. Ponadto, pierwsze i zarazem historyczne zwycięstwo w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta odniosła Drużyna A, która zgarnęła komplet punktów w meczu z Craftveną. Zapraszamy na podsumowanie!

Oliwa Team – Dream Volley 1-2 (12-21; 19-21; 21-16)

Po kapitalnym zwycięstwie z Tufi Team, Oliwa przystępowała w poniedziałkowy wieczór do kolejnego, wymagającego spotkania. Tym razem, naprzeciw drużyny kontuzjowanego Tomasza Kowalewskiego, wystąpiła bowiem ekipa Dream Volley, która wciąż ma realną szansę na osiągnięcie podium rozgrywek w sezonie Wiosna’23. Początek rywalizacji nie wskazywał na to, że Oliwa Team ma jakiś konkretny plan, który sprawiłby, że pokrzyżowaliby oni plany swoim rywalom. Od pierwszego gwizdka sędziego, ‘Marzyciele’ zdominowali swoich rywali i po dwóch świetnych akcjach Mateusza Dobrzyńskiego, Dream Volley objął prowadzenie 10-7. Im dłużej trwał pierwszy set, tym przewaga odważnie grających ‘Marzycieli’ stawała się coraz większa. Poza samą grą, Oliwie nie pomagał z pewnością fakt, że popełniali sporo błędów w ataku. Efekt tego, o czym piszemy był taki, że Dream wygrał seta do 12. Zdecydowanie więcej, działo się w środkowej odsłonie, gdzie na półmetku – mieliśmy remis po 10. W odróżnieniu od tego, co działo się w pierwszym secie, tym razem Dream nie zdołał zbudować sobie kilkupunktowej przewagi i niemal do samego końca byliśmy świadkami walki ‘łeb w łeb’. W końcówce sprawę załatwił najlepiej zagrywający zawodnik w historii Siatkarskiej Ligi Trójmiasta – Mateusz Dobrzyński. Dokonał tego rzecz jasna z pola serwisowego. W ostatnim secie Oliwa przestała popełniać błędy własne, które w dużej mierze przyczyniły się do tego, że nie zdobyli oni punktu w dwóch pierwszych setach. Dzięki temu, po dwóch punktach z rzędu Jakuba Klimczaka, Oliwa prowadziła 11-5 i w dalszej części nie dała już sobie zrobić krzywdy.

MPS Volley – BES Boys BLUM 3-0 (21-10; 21-14; 21-9)

Wspominaliśmy o tym jakiś czas temu, ale a propos nudy nasuwa nam się myśl, że gdyby meczem MPS-u były fragmentem książki to ich poniedziałkowa konfrontacja z BES Boys BLUM byłaby z pewnością opisem przyrody w ‘Nad Niemnem’. Chryste – czy naprawdę w meczu nie mogło dojść do jakiś emocji? Próbujemy wcielić się w role osób, które chciałyby sobie zorganizować jakoś czas na wczorajszy wieczór. Choć szkodzimy swojej lidze to uważamy, że ciekawszym zajęciem niż oglądanie spotkania było dla przykładu patrzenie na jedną z kałuż na parkingu przed Ergo. Żebyśmy się dobrze zrozumieli. Nudny nie znaczy, że słaby. O to, że jakościowo nie było źle, w poniedziałkowej konfrontacji dbała rzecz jasna wyłącznie drużyna MPS. Nowy lider dość szybko udowodnił, dlaczego obie drużyny w ligowej tabeli dzieli aż 12 innych drużyn. Przepaść. Żeby dobrze zobrazować Wam tę dysproporcję. Kojarzycie logo Coca-Coli na koszulkach MPS-u? Jeśli tak to teraz wyobraźcie sobie Zbyszko Trzy Cytryny na koszulkach BES Boys. Prawdę mówiąc – i tak potraktowaliśmy BES Boys BLUM łagodnie, bo na szybko nie wpadliśmy na bardziej lotne porównanie. Z drugiej strony – nie ma co drużyny Ryszarda Nowaka zbytnio ‘cisnąć’. Każdy, kto zna realia SL3 doskonale wie, że i bez tego ich sytuacja jest napięta jak leginsy na siostrach Grycan.  Do zakończenia sezonu, BES Boys BLUM pozostały dwa mecze, w których chyba tylko cud mógłby ich uratować. Spójrzmy na sprawę jednak realnie. Wszystko wskazuje na to, że do przydomku ‘Chłopcy’ niebawem doczekają się nowego członu. ‘Chłopcy Trzecioligowcy’.

AXIS – Zmieszani 0-3 (20-22; 14-21; 13-21)

Po konkretnym ubiegłotygodniowym graniu, drużyna AXIS uwierzyła, że wbrew malkontentom – ich los nie jest jeszcze przesądzony. Cóż – trzy punkty w konfrontacji z Dream Volley oraz AVOCADO friends w rzeczy samej – były imponujące. Jako że ‘apetyt rośnie w miarę jedzenia’, ekipa z ulicy Kartuskiej miała bardzo ambitne plany na poniedziałkowy wieczór. Pierwszym rywalem drużyny Fabiana Polita był team Zmieszanych. Mimo że przeciwnik wymagający – to jednak AXIS, poza punktami ze wspomnianymi wcześniej rywalami – zdobył również punkt z Flotą Toyotą Team. Czy i tym razem się udało? Cóż – nie, ale było blisko. Ktoś mądry powiedział kiedyś, że wszystko co powiemy przed słowem ALE nie ma żadnego znaczenia i trudno się z tą tęgą głową nie zgodzić. No bo powiedzmy sobie wprost – piękny styl z pierwszego seta nie przyniesie drużynie AXIS utrzymania. W końcówce, nie po raz pierwszy w tym sezonie, graczom AXIS ‘przegrzało zwoje’. Pisząc serio – to była kolejna końcówka, w której finalnie to rywal cieszył się z punktu. Kiedy Zmieszani zdobyli pierwszy punkt w meczu – dalej poszło ‘jak z płatka’. Druga oraz trzecia odsłona to koncert Zmieszanych. Co ciekawe – AXIS potrafił to uszanować i w ogóle nie przeszkadzał. Nie szeleścił, nie robił zdjęć, nie kasłał, no i na pewno nie grał. Zmieszani? Pod okiem dyrygenta rozgrywającego bawili się ze swoim rywalem i nie dali mu większych szans na choćby oczko w meczu. Taka szansa przypada raz na trzy sety. Jako że AXIS nie wykorzystało jej na początku – o punkcie nie mogło być mowy.  

MPS Volley – Dream Volley 3-0 (25-23; 21-13; 21-19)

Czy w poniedziałkowy wieczór poznaliśmy pierwszą drużynę, która zapewniła sobie awans do wyższej klasy rozgrywkowej? Teoretycznie nie, ale praktycznie – owszem. Matematyka broni się ostatkiem sił. MPS zostałby ‘wykiwany’ w momencie, gdyby przegrał pozostałe spotkania 0-3. Dodatkowo – Tufi Team oraz Flota musiałyby już wszystko wygrać. Prawdę mówiąc, scenariusz ten jest tak nierealny, że to nieco żałosne, że w ogóle o tym wspominamy. Sytuacja mogła jednak wyglądać zupełnie inaczej. Stałoby się tak w momencie, kiedy poniedziałkowe spotkanie o godzinie 20:00, wygrałaby drużyna Dream Volley. Uważamy, że dla Miłośników Piłki Siatkowej, najważniejszy moment sezonu miał miejsce w końcówce pierwszej odsłony poniedziałkowego meczu. Pod koniec wydawało się bowiem, że to Dream Volley wygra. Miał wszak przewagę 20-17, a mimo to – w końcówce nie wytrzymali ciśnienia, czego nie można powiedzieć o Miłośnikach Piłki Siatkowej. Ci – wydawali się mieć w końcówce wyłączony ośrodek nerwowy. ‘Maszyny’ – ‘Marzyciele’ 1-0. Drugi set to dominacja drużyny Jakuba Nowaka, która wypracowała sobie zaliczkę 14-7, co było jednoznaczne z końcem emocji w tej partii. Obu drużynom została walka o ostatni punkt w meczu. Tu – Miłośnicy Piłki Siatkowej pewnym krokiem zmierzali po komplet punktów. W końcówce – w maszynie coś się jednak rozregulowało, a to sprawiło, że Dream Volley zniwelował straty. Tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego było nawet trochę nerwów i niepewności, ale koniec końców zakończyło się na 3-0. Bilans obecnego sezonu? 10 zwycięstw, 0 porażek. Kiedy dwadzieścia lat temu Arsenal Londyn zdobywał tytuł mistrzowski bez choćby jednej porażki w Premier League, zostali oni okrzyknięci mianem ‘The Invincibles’. Czy zachowując proporcję, MPS stać na podobny wyczyn?

Szach-Mat – AIP 0-3 (22-24; 18-21; 17-21)

Przez bardzo długi moment sezonu wydawało się, że sytuacja Szach-Matu jest katastrofalna. Przypomnijmy, że ‘Szachiści’ przegrali siedem spotkań na inaugurację i w kuluarach mówiło się, że to właśnie oni za chwilę spadną z hukiem z pierwszej ligi. Z pewnością – bardzo ważne było to, że Szach-Mat w odróżnieniu od rywali w walce o utrzymanie, punktował w przegranych spotkaniach. Później dorzucił ultra-ważną wygraną z Hydrą Volleyball Team i na koniec rundy zasadniczej miał aż cztery punkty przewagi nad miejscem bezpośredniego spadku. W poniedziałkowy wieczór – mimo, że nie był w naszych oczach faworytem spotkania, miał dołożyć cegiełkę do utrzymania. Tyle teoria. Praktyka okazała się taka, że Szach-Mat przegrał spotkanie w stosunku 0-3. Mimo to – paradoksalnie, w związku z porażką Volley Gdańsk, między drużynami został zachowany status quo. Z drugiej strony – w obecnej sytuacji rosną nieco notowania Hydry Volleyball Team. Na podobne ‘rozkminki’ przyjdzie jednak jeszcze czas. Co do meczu z AIP, Szach-Mat może z pewnością żałować braku choćby jednego punktu. Z całą pewnością, najbliżej realizacji celu było w pierwszym secie. Mimo kiepskiego otwarcia meczu, po którym to AIP prowadziło 11-7, Szach-Mat zdołał doprowadzić do wyrównania, w czym spory udział miały bardzo dobre zagrywki Sebastiana Kopiczko (15-15). W dalszej części seta, więcej ‘zimnej krwi’ zachowali gracze AIP, którzy po wyrównanej końcówce cieszyli się z pierwszego punktu w meczu. Druga odsłona rozpoczęła się od walki ‘łeb w łeb’, po której mieliśmy remis 10-10, a następnie 15-15. Końcówka to bardzo długie wymiany. O tym, że w pewnym etapie seta – AIP odskoczyło, zadecydowały błędy własne, których w odróżnieniu od Szach-Matu – AIP się ustrzegło. Ostatni set to ‘wypisz-wymaluj’ to, co oglądaliśmy w środkowej odsłonie. Do stanu 15-15 trudno było oszacować, która z drużyn przechyli szale zwycięstwa na swoją stronę. Ostatecznie – podobnie jak w dwóch pierwszych setach dokonała tego będąca w świetnej dyspozycji drużyna AIP.

AXIS – Info Distributions 0-3 (11-21; 20-22; 15-21)

Proszę wybaczyć nam skojarzenie, ale cały misterny plan drużyny AXIS na poniedziałkowy wieczór poszedł w pizdu. Planem minimum na dwa poniedziałkowe spotkania było bowiem zdobycie co najmniej trzech punktów. Podzielono jednak równo. Zmieszanym i Info punkty, a drużynie AXIS gówno. Nie znajdujemy słów, które opiszą gorycz wymalowaną na twarzach graczy w czerwonych strojach po, a nawet w trakcie poniedziałkowych spotkań. Nie ma się co za specjalnie dziwić. O ile czterech z sześciu setów, ‘Czerwoni’ byli ‘Zieloni’ w znaczeniu obeznania z grą w siatkówkę – tak zarówno w pierwszym secie meczu ze Zmieszanymi oraz środkowej partii z Info Distributions było bardzo blisko. Z drugiej strony, odnośnie drużyny Fabiana Polita mamy pewną konkluzję. No bo ile w momentach na styk można mieć pecha? Zwykło mówić się, że jak ktoś ma pecha to i w dupie palca złamie. Uważamy, że prawdziwym pechowcem powinny być nazwane drużyny, które w meczu na styku przegrają z AXIS. No bo to wydaje się doprawdy niedorzeczne. W końcówce drugiego seta, kiedy na tablicy wyników było 20-17 dla AXIS, to Info Distributions mogło mrozić tak naprawdę szampana. No bo umówmy się – w powietrzu było czuć, że AXIS chce rozpieprzyć tę zaliczkę, co im finalnie zgrabnie poszło. Po tym jak Info wygrało drugiego seta, stało się jasne, że bezpośrednio z drugiej ligi oni nie spadną. Mimo to – postanowili oni podkręcić nieco tempo i w trzecim secie ograli swoich rywali do 15, co dość wyraźnie pokazuje, która z drużyn była tego dnia lepsza. AXIS? Cóż – dużo wskazuje na to, że drugoligowy rozdział w historii drużyny za chwilę zostanie zamknięty. Czy był to stracony czas? Skądże znowu. Doświadczenie, które właśnie zdobywają jest nieocenione.

Craftvena – Drużyna A 0-3 (19-21; 17-21; 17-21)

Już od jakiegoś czasu zanosiło się na to, że kwestią czasu jest to, aż Drużyna A zacznie punktować. O tym, że byliśmy niemal przekonani, że do tego dojdzie – pisaliśmy w praktycznie każdej zapowiedzi przedmeczowej. Nie inaczej było przy okazji zapowiedzi meczu z Craftveną, gdzie uznaliśmy, że czas najwyższy dopisać do swojego konta jakieś punkty. Mimo to w pewien sposób nie doceniliśmy teamu Michała Drozdowskiego i uznaliśmy, że w poniedziałkowy wieczór pokuszą się oni nie o trzy punkty, a jeden. Pierwszy set rywalizacji to scenariusz, który w obecnym sezonie oglądaliśmy tak wiele razy. Po wyrównanym początku, Drużyna A zaprosiła nas na festiwal, w którym mogliśmy oglądać kolejne to błędy w ich wykonaniu. To z kolei sprawiło, że po chwili na tablicy wyników było 14-10 dla Craftveny. Mimo to, ‘Rzemieślnicy’ pozazdrościli swoim przeciwnikom i tym razem to oni mylili się na potęgę. W połączeniu z widoczną poprawą gry ‘Serialowej’ pod koniec partii, po jednym z ataków Dawida Szumerta, Drużyna A objęła prowadzenie 18-15 i po chwili wygrała pierwszego seta. Druga partia to zupełnie inna sytuacja. Od niemal samego początku Drużyna A przejęła inicjatywę w grze i na półmetku seta, po skutecznej zagrywce Bartosza Kazubka, prowadzili 14-8. Mimo że w dalszej części partii Craftvena usilnie próbowała odmienić sytuację – zniwelowanie tak dużej straty było już niemożliwe. To oznaczało z kolei, że pierwsze historyczne zwycięstwo Drużyny A, stało się faktem. Czy to nasyciło graczy Michała Drozdowskiego? Skądże znowu. Gracze ostatniej ekipy w ligowej tabeli całkiem słusznie uznali, że rywal jest tego dnia do ogrania za komplet punktów. Jak postanowili, tak zrobili i w połowie trzeciego seta, prowadzili 12-7. Na nic zdał się wzięty przez ‘Rzemieślników’ czas. Po chwili, Drużyna A dołożyła trzeci punkt w meczu i zgarnęła pierwszy komplet punktów w historii. Brawo.

AIP – Volley Gdańsk 3-0 (22-20; 21-19; 21-18)

Swego czasu, w granym na każdym kroku kawałku ‘Otwieram wino’ śpiewał – ‘Popatrz jak wszystko się zmienia. Coś jest, a później tego nie ma’. Mimo że co dla zasady – wspomniana piosenka miała pozytywny wydźwięk – sytuacja Volleya jest zgoła inna. W poniedziałkowy wieczór, ‘żółto-czarni’ stanęli przed kolejną już próbą na poprawienie swojej bardzo słabej sytuacji w tabeli. Przed meczem można było się zastanawiać o mobilizację drużyny AIP. Z jednej strony w zapowiedziach Redakcja zapewniała, że to goście mega ambitni i o jakimś odpuszczaniu meczu nie może być mowy. Z drugiej strony – trudno nieraz oszukać mózg. Wiadomo o co chodzi. Inaczej gra się na ‘spince’, a inaczej w momencie, kiedy chwilę wcześniej zapewniasz sobie utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Dokładnie tak było w przypadku AIP, które chwilę wcześniej ograło ekipę Szach-Mat 3-0. Wracając jednak do spotkania z Volley Gdańsk należy podkreślić, że AIP weszło w mecz ‘na pełnej’. Nie minęła chwila, a gracze Adriana Ossowskiego prowadzili już 10-2. Im dłużej trwał set, Volley odbudowywał stratę i o dziwo – sztuka ta udała im się po serii dobrej zagrywki Piotra Ścięgosza (18-18). Końcówka to bardzo wyrównana gra obu drużyn, ale koniec końców – seta wygrał team AIP. Druga partia wyglądała w miarę podobnie. Stosunkowo wysoka zaliczka AIP (15-10), po którym nastąpiło rozprężęnie. Te z kolei sprawiło, że Volley i tym razem doprowadził do wyrównania. Jako że wspólnych mianowników było całkiem sporo – obie drużyny dorzuciły ten sam epilog. Wyrównana końcówka i wygrana AIP. Trzeci set to najzwyczajniej większa jakość po stronie AIP, które w poniedziałkowy wieczór pokazuje piękną odsłonę sportu. Kto wie, czy ex gracz Volley Gdańsk nie posłał w poniedziałkowy wieczór swoich byłych kolegów z drużyny do drugiej ligi. Trudno bowiem wyobrazić nam sobie scenariusz, w którym Volley by się z tego wygrzebał.  

Tufi Team – Dziki Wejherowo 3-0 (21-17; 23-21; 21-15)

Ha! Może to była cholerna taktyka, na którą najzwyczajniej w świecie nie wpadliśmy? Co jeśli obecny sezon w wykonaniu Tufi to misterny plan ułożony w głowie kapitana tej drużyny? Gdyby faktycznie tak było to bylibyśmy pod mega wrażeniem. O czym mowa? Przez myśl przeszło nam czy przypadkiem nie jest tak, że od początku sezonu Tufi Team pogrywa z Redakcją, przeciwnikami, a nawet kibicami tej drużyny. Ilekroć zaczynaliśmy wierzyć w podium drużyny Mateusza Woźniaka – ci zawodzili. Jeśli spisywaliśmy ich na straty – działo się odwrotnie i grali świetnie. Ostatni okres obu drużyn nie był zbyt ciekawy. Ba, można było pokusić się o niezbyt lotny żart, że na boisku numer jeden mieli mierzyć się ślepi z kulawymi. Precyzyjniej – co byście się nie gorszyli chodzi o to, że obie drużyny miały swoje bardzo duże problemy. Jako że ktoś musiał wygrać – postawiliśmy na Tufi. Dzięki temu, że inne drużyny w lidze gubiły punkty – Tufi mogło utorować sobie autostradę do podium rozgrywek. Jedyne, co trzeba było zrobić to odwrócić nieco role. O tym, co trzeba zrobić, gdy się spotka Dzika – można się było dowiedzieć w Akademii Pana Kleksa. W SL3 panują jednak inne reguły niż w książkach Jana Brzechwy. Tu – jak zobaczysz Dzika to zamiast brać nogi za pas – musisz go zaatakować. Wówczas – wystraszone zwierzę nie jest sobą, o nie. Pokazał to już pierwszy set rywalizacji, w którym po kilku błędach drużyny z Wejherowa, Tufi objęło prowadzenie 15-10 i po chwili wygrało seta. Najwięcej działo się w drugiej partii, w której ‘Dziczyzna’ postanowiła ‘pójść na zwarcie’. Albo Dziki, albo Tuffiki! Po mega wyrównanym starciu, w którym nie brakowało emocji – Tufi Team za sprawą dwóch ataków Marka Rogińskiego cieszyło się ze zwycięstwa w meczu. Jako że Tufi pogubiło w obecnym sezonie tyle punktów, że mogłoby nimi zapewnić utrzymanie połowy drużyn w lidze – w trzecim secie, dla odmiany postanowili postawić kropkę nad ‘i’. Dziki tym razem przegrali 0-3, a to oznacza, że na dobre wypisali się z walki o podium rozgrywek. Tufi Team z kolei – ponownie jest na dobrej drodze do podium.

Start a Conversation

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.