Za nami dzień pełen sportowych emocji. W hicie trzeciej ligi, pierwszą porażkę w sezonie odniosła drużyna Zmieszanych, która musiała uznać wyższość Team Looz. Oznacza to, że grono drużyn bez porażki uszczupliło się do dwóch. Tak się składa, że zarówno ZCP Volley Gdańsk oraz CTO Volley również grały w poniedziałek i dzięki zwycięstwom są już o krok od awansu do elity! Zapraszamy na podsumowanie.
Volley Gdańsk – Epo-Project 3-0 (21-13; 21-11; 21-17)
Inauguracyjnym spotkaniem grupy spadkowej było starcie będących w świetnej dyspozycji graczy Volley Gdańsk z przeżywającymi niemały kryzys zawodnikami Epo-Project. Przyznamy szczerze, że na minutę przed pierwszym gwizdkiem sędziego nie wiedzieliśmy nawet, czy do spotkania w ogóle dojdzie. Wszystko za sprawą tego, że na rozgrzewce przedmeczowej brało udział zaledwie trzech graczy Epo-Project. Ostatecznie, po kilku chwilach do drużyny dołączyli spóźnialscy, którzy nie mieli możliwości wzięcia udziału w rozgrzewce. To niestety było widać w trakcie spotkania. To Volley Gdańsk zaprosił swoich rywali na karuzelę. Zamiast wesołej przejażdżki, ‘żółto-czarni’ zapewnili swoim rywalom taki Meksyk, że ci mało co nie zwróciliby żukowskich przysmaków, które mieli okazję skonsumować kilka godzin wcześniej. Pisząc całkiem serio to w meczu, a już na pewno w dwóch pierwszych setach, widać było sporą dysproporcję pomiędzy drużynami. Volley Gdańsk po spotkaniu z jednej strony się cieszył, z drugiej zaś smucił. Jakby nie patrzeć, z obecną dyspozycją nadawaliby się oni do grupy mistrzowskiej. Nie ma co się jednak zbytnio nad sobą użalać. Z obecnego sezonu należy wyciągnąć jednak wnioski na przyszłość. Jeśli chodzi o ich poniedziałkowych rywali – Epo-Project to drużyna Miłosza Szymczaka musi wnioski wyciągnąć jak najszybciej. Obecna sytuacja robi się powoli dramatyczna. Przypomnijmy, że ich rywal w walce o utrzymanie – AVOCADO friends wygrało w poniedziałek spotkanie, przez co odskoczyli swoim rywalom na cztery punkty.
Gonito Volley – Allsix by Decathlon 3-0 (21-0; 21-0; 21-0)
Wynik zawodów z powodu nieobecności drużyny Allsix by Decathlon został zweryfikowany jako walkower.
Speednet 2 – Wilki Północy 0-3 (18-21; 7-21; 14-21)
W zapowiedzi przedmeczowej pisaliśmy o kacu Speednetu, związanym z huczną imprezą na pożegnanie starej siedzimy firmy. Cóż, tamten kac to pikuś przy ‘moralniaku’ ‘Programistów’ po poniedziałkowym spotkaniu. Trzeba przyznać, że po tym, jak drużyna Speednetu zaprezentowała się bardzo przyzwoicie w meczu przeciwko ‘Portowcom’, wśród zawodników (nie wszystkich) ponownie zapłonął konar. Drużyna ‘Programistów’ całkiem słusznie uwierzyła, że skoro jest w stanie powalczyć z Portem Gdańsk to czemu miałoby być inaczej w meczu z Wilkami? No, to by było na tyle z podkręcania atmosferki. O ile w trakcie pierwszego seta ‘Programiści’ prezentowali się naprawdę dobrze, dzięki czemu zdobyli 18 punktów, tak w drugim secie wydawało się, że… speszyła ich obecność Redakcji, która usiadła gościnnie na protokole. Trzeba przyznać, że w partii tej Speednet po prostu nie istniał. Albo inaczej, Speednet grał na tyle, na ile pozwalali gracze z Północy. Już początek tego seta ułożył się dla Wilków doskonale. Po tym, jak Wilki zaprezentowały nieco więcej jakości, na tablicy zrobiło się 7-3. To wystarczyło do tego, aby wybić z rytmu drużynę Speednet. Dzięki większej jakości w ataku, bardzo dobrej obronie czy licznych kontrach, które kończyły się punktami dla Wilków, wynik seta nie mógł być inny (21-7). Ostatnia odsłona to dużo lepsza dyspozycja Speednetu. Mimo, że było znacznie lepiej to nie wystarczyło to do tego, by zatrzymać w poniedziałkowy wieczór rozpędzoną watahę.
Speednet – Eko-Hurt 1-2 (19-21; 22-20; 16-21)
Ledwo opadł kurz po ubiegłotygodniowym starciu, w którym Speednet okazał się lepszy od Eko-Hurtu, a w poniedziałkowy wieczór obie drużyny przystąpiły do rewanżowego starcia. Przypomnijmy, że w ubiegły poniedziałek to Speednet okazał się lepszy. Co ciekawe, pomimo wygranej ‘Różowi’ nie byli zadowoleni. Co powiedzieć zatem po poniedziałkowym spotkaniu? Jakie nastroje panują po porażce? Mimo, że powszechnie wiadomo, że Redakcja to chamy to jednak tym razem postaramy się nie przeklinać. Każdy wie, co myślą gracze Speednetu. No bo co innego mogą? Co mogło w poniedziałkowy wieczór pójść nie tak? Kompletny skład, gra z przeciwnikiem, który ledwo co załapał się na grupę mistrzowską, wreszcie dobra forma Speednetu przy jednoczesnej słabej Eko-Hurtu. I co? I w łeb. Konkretnie to w łeb 1-2, choć trzeba przyznać, że równie dobrze mogłoby być 0-3, a nawet 2-1 dla Speednetu. O tym zadecydowały dwa pierwsze, niezwykle wyrównane sety. W pierwszym z nich ‘Hurtownicy’ zdołali odjechać dopiero przy stanie 18-18, kiedy dwoma atakami popisał się Sebastian Rydyger oraz asem serwisowym Wojtek Bogusz. W drugim secie działo się jeszcze więcej. Przez długi moment wydawało się, że ‘Czyściwo’ ma mecz pod kontrolą. W drugiej części seta prowadzili 18-15. Mimo sporej zaliczki jak na ten moment seta, nie zdołali oni utrzymać koncentracji, co wobec lepszej gry Speednetu sprawiło, że w setach mieliśmy remis 1-1. Trzeci set emocjami odbiegał już od dwóch pierwszych partii. ‘Czyściwo’ zrobiło to, czego nie zrobiło w drugiej odsłonie. Kiedy rywal był zamroczony to go rąbnęli tak, że całkowicie zgasło mu światło.
ZCP Volley Gdańsk – MPS Volley 2-1 (24-22; 23-21; 19-21)
Pojedynek pomiędzy ZCP Volley Gdańsk a MPS Volley był jednym z dwóch hitowych starć w poniedziałkowy wieczór. Ponadto, przed meczem obstawialiśmy, że będzie to najciekawsze ze wszystkich dotychczasowych spotkań w drugiej lidze. Wszystko za sprawą tego, jakim potencjałem dysponują obie ekipy oraz faktu, że mecz miał ogromne znaczenie w kontekście potencjalnego, bezpośredniego awansu. Tak jak pisaliśmy w zapowiedzi, dla MPS-u liczył się tylko jeden wynik – komplet punktów. Tylko ten przedłużałby szansę Miłośników Piłki Siatkowej na bezpośredni awans. Przechodząc do meczu – czy z perspektywy czasu możemy go nazwać hitem? Absolutnie tak! Na kilka godzin przed meczem wypłynęła informacja o tym, że w związku z kontuzją barku, w spotkaniu nie zagra absolutny lider drużyny ZCP – Przemysław Wawer. Nie wiemy, ile gracz ten wnosi procentów do siły drużyny, ale z pewnością jest tego naprawdę sporo. Jakby nie patrzeć, absencja kapitana ZCP sprawiła, że szanse MPS-u na wygraną się zwiększyły. Mecz nieco lepiej rozpoczęli gracze MPS (4-2). Pod koniec seta to ZCP był bliższy wygranej. Mimo prowadzenia 19-15, w końcówce nie brakowało nerwów. Po kilku błędach rywale wyrównali (20-20), ale finalnie lepsi okazali się gracze ZCP. W drugiej odsłonie ZCP zdołało wypracować sobie jeszcze większą zaliczkę niż miało to miejsce w pierwszej partii. Mimo prowadzenia 13-8, czy 18-14, w końcówce gracze ZCP ponownie nie uniknęli thrillera i pozwolili swoim rywalom rozwinąć skrzydła. Podobnie, jak to miało miejsce w pierwszym secie, tym razem również rozstrzygnęli grę na przewagi na swoją korzyść. Ostatnia odsłona rywalizacji była tą, w której MPS postanowił nieco więcej zaryzykować. Było to naturalne, bowiem nie mieli zbyt wiele do stracenia. To Miłośnicy Piłki Siatkowej objęli w tej partii prowadzenie 12-7. Mimo, że Volley konsekwentnie odrabiał straty, co finalnie udało się przy stanie 16-16 to jednak nie był w stanie ograć swojego rywala w ostatnim secie i wygrał ‘tylko 2-1’.
CTO Volley – Allsix by Decathlon 3-0 (21-0; 21-0; 21-0)
Wynik zawodów z powodu nieobecności drużyny Allsix by Decathlon został zweryfikowany jako walkower.
Zmieszani – Team Looz 0-3 (15-21; 21-23; 20-22)
W ostatnich dniach, o spotkaniu Zmieszanych z Team Looz mówiło się naprawdę dużo. Nie mogło być inaczej, bowiem zmierzyły się ze sobą drużyny znajdujące się na pierwszym oraz drugim miejscu w ligowej tabeli, co samo w sobie oznaczało hit. O tym, że większość zawodników oraz kibiców w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta spodziewała się wyrównanego spotkania, niech świadczy odpowiedź w konkursie organizowanym przez Vieira Cafe. Na naszym facebooku typy w sprawie wyniku były podzielone, z lekkim wskazaniem na Zmieszanych. Dodatkowo, tuż przed meczem okazało się, że w szeregach Team Looz zabraknie podstawowego rozgrywającego – Daniela Bąby, co zwiastowało potencjalne kłopoty. Cóż, kłopotów z tego tytułu nie zauważyliśmy. Te piętrzyły się w obozie przeciwników, którzy wyszli na mecz zbyt elektryczni. Zmieszani popełniali błędy w sytuacjach, w których zazwyczaj ze stoickim spokojem zdobywali punkty. Uważamy, że wpływ na taki stan rzeczy miała ranga spotkania. Ostatecznie, pierwszy set padł łupem wicelidera do 15. Druga odsłona była wreszcie tą, w której Zmieszani zaczęli grać swoją siatkówkę. Z automatu sprawiło to, że Team Looz miał dużo większe problemy z wygraniem tej partii. Finalnie, sztuka ta udała im się po grze na przewagi. Podobnie było w trzecim secie. Pod koniec seta wydawało się, że partię tę wygrają Zmieszani. Dzięki dobrej i konsekwentnej siatkówce Team Looz doprowadził jednak do wyrównania, a następnie wygrał seta do 20 i cały mecz 3-0. Wartym odnotowania faktem jest, że nadszedł kres fantastycznej serii zwycięstw z rzędu ekipy Edyty Woźny. Biorąc pod uwagę poprzedni sezon, licznik zatrzymał się na dziesięciu. Co ciekawe, poprzednią porażkę drużyna Zmieszanych odniosła w meczu z… Team Looz.
BES-BLUM Kraken Team – AVOCADO friends 0-3 (17-21; 11-21; 14-21)
Do spotkania z Krakenem ‘Weganie’ przystępowali z wiedzą, że trzy punkty w poniedziałkowy wieczór dadzą im spory komfort psychiczny w kontekście walki o utrzymanie. Wszystko za sprawą tego, że mecz, który odbył się parę chwil wcześniej zakończył się dla nich w najlepszy możliwy sposób. Po porażce Epo-Project 0-3 i potencjalnej wygranej za komplet punktów z Krakenem, ‘Weganie’ nad strefą barażową, przy równej liczbie spotkań, mieliby aż cztery punkty przewagi. Cóż, zdradzimy to już teraz – sztuka ta się udała. AVOCADO friends przy BES-BLUM Kraken wyglądało w poniedziałkowy wieczór tak jak Salma Hayek przy Joli Rutowicz. Przepaść. Początek meczu rozpoczął się od wyrównanej walki, po której na tablicy wyników mieliśmy 9-10. Z czasem uwypukliła się nieco przewaga ‘Wegan’, którzy wyszli na trzypunktowe prowadzenie 15-12, którego nie oddali do samego końca. Druga odsłona to odzwierciedlenie tego, jakże lotnego porównania sprzed chwili. Wiemy, że może przesadzamy, ale kurde. 21-11? To naprawdę dużo. Dla drużyny Ryszarda Nowaka z całą pewnością nie była to najlepsza odsłona w sezonie Jesień’21. Zdecydowanie lepiej zaprezentowali się chociażby w meczu z Szach-Matem. Dobra, jedziemy dalej, ale od razu przeskakujemy do trzeciego seta, co by nie sprawiać zbyt dużej przykrości sympatycznym chłopakom z BES-BLUM. W ostatniej odsłonie BES-BLUM prezentował się nieco lepiej, ale nie odmieniło to oblicza spotkania.
CTO Volley – Hydra TSS Gdańsk 3-0 (21-11; 21-11; 21-15)
Miał być światłowód, a była neostrada z 2002 r. Liczyliśmy na starcie podobnego do tego, które mogliśmy podziwiać dwa tygodnie temu (Tyson Fury vs Deontay Wilder), a dostaliśmy namiastkę łomotu, jaki Pudzian zapewnił korpulentnemu Bombardierowi. Cóż, chyba nie musimy mówić, kto w poniedziałkowym starciu wcielił się w rolę sympatycznego Senegalczyka, a kto w rolę gościa, który swego czasu robił przysiady z 420 kg sztangą? Ok, skoro każdy już załapał to ‘uplastycznijmy’ sobie to, co działo się w trakcie meczu. Do spotkania obie drużyny przystąpiły po nieco przydługiej rozgrzewce. Wszystko za sprawą tego, że CTO Volley miał grać wcześniej spotkanie z Allsix by Decathlon, do którego finalnie nie doszło. Ostatecznie, przez te zawirowania, obie drużyny musiały poczekać… na sędziego. Kiedy rozbrzmiał pierwszy gwizdek, drużyna CTO dość szybko pokazała, ‘kto rządzi na drugoligowym rewirze.’ Zanim się obejrzeliśmy, na tablicy wyników było już 10-4 dla CTO. Po takim początku Hydra była dość oszołomiona, czego efektem była wygrana CTO do 11. Przed drugim setem gracze z Malborka postanowili chyba udowodnić, że wysoka wygrana w pierwszej odsłonie nie była dziełem przypadku. Szybka powtórka z rozrywki i obie drużyny mogły zmienić strony. W trzecim secie Hydra zagrała dużo lepiej, niż miało to miejsce w dwóch pierwszych odsłonach. Czy można zatem powiedzieć, że byli oni zagrożeniem dla swoich rywali? Można, ale byłoby to kłamstwo. Prawda jest taka, że Hydra ugrała piętnastaka. Obecnie wydaje się, że w przypadku Hydry, pociąg w kierunku pierwszej ligi odjechał, podczas gdy ‘Bestia’ została na peronie.