Za nami czwartkowa seria gier. W drugoligowym hicie, lepsi od Hydry TSS Gdańsk okazali się gracze MPS Volley, którzy sięgnęli po komplet punktów. Po meczu EviRentu z Eko-Hurt okazało się, że ci drudzy znaleźli się w grupie mistrzowskiej dzięki temu, że mieli o jeden mały punkt więcej niż Volley Gdańsk. Zapraszamy na podsumowanie.
EviRent VT – Eko-Hurt 3-0 (21-18; 21-19; 21-13)
Na to spotkanie nie trzeba było nikogo specjalnie zapraszać. Poza tym, że mecz interesował obie uczestniczące w nim drużyny to na dodatek, na wynik nerwowo, z kalkulatorami w dłoniach spoglądała drużyna Volley Gdańsk. Jeśli bowiem EviRent wygrałby spotkanie 3-0 to o podziale na grupy mistrzowską oraz spadkową wpływ miałyby małe punkty. Mimo, że już brzmi to absurdalnie, jedziemy dalej. Po tym, jak w spotkaniu mistrz poprzedniego sezonu sięgnął po komplet oczek okazało się, że o tym, że to Eko-Hurt zagra w grupie mistrzowskiej zadecydował… jeden mały punkt. Niesamowite, ale prawdziwe. Samo spotkanie rozpoczęło się lepiej dla faworyzowanej drużyny EviRent (6-3). Od tego momentu, do samej końcówki seta, mistrz sezonu utrzymywał minimalną przewagę. Pod koniec seta, ‘Hurtownicy’ zminimalizowali stratę do jednego oczka (19-18), ale będący ostatnio w doskonałej dyspozycji – Maciej Mozol dwoma punktami ze skrzydła, zabił nadzieje rywali na wygraną seta. W drugim secie, EviRent dzięki bardzo dobrej grze zdołał wyjść na wysokie prowadzenie (18-11). Z czasem zaczęli oni popełniać jednak sporą liczbę błędów, przez co w końcówce zrobiło się bardzo nerwowo (19-18). Po atakach wspomnianego Maćka Mozola oraz Daniela Godlewskiego, EviRent zdołał wyjść z opresji i wygrać seta do 19. Ostatnia odsłona nie przyniosła już większych emocji. Inaczej – przyniosła, ale już po zakończeniu meczu, po którym gracze Eko-Hurt wzięli w ręce telefony, po czym dowiedzieli się, że już w poniedziałek zmierzą się w grupie mistrzowskiej. Niesamowite.
Hydra TSS Gdańsk – MPS Volley 0-3 (19-21; 13-21; 18-21)
Spotkanie pomiędzy Hydrą TSS Gdańsk a MPS Volley było anonsowane jako absolutny hit Siatkarskiej Ligi Trójmiasta. Mierzyły się bowiem w nim drużyny, które sportowo i organizacyjnie mają wszystko do tego, by awansować do wyższej klasy rozgrywkowej. Jedynym problemem jest to, że tak jak na ‘dziesiąteczkę’ w klubie przypada więcej chętnych niż tych, których ‘dziesiąteczka’ wybierze, tak miejsc do awansu jest mniej niż zainteresowanych. Czy z perspektywy czasu, po spotkaniu możemy powiedzieć, ze mecz porwał? Cóż, słabe spotkanie to na pewno nie było, ale jeśli mamy być szczerzy to liczyliśmy na nieco większe emocje. Jeśli mielibyśmy ocenić całokształt to napisalibyśmy, że mecz wygrała drużyna, która miała najzwyczajniej w świecie więcej argumentów. Sytuacji nie skomplikowała tu nawet absencja kilku graczy, którzy w dużej mierze stanowią o sile drużyny. Nie ma co jednak tego tematu poruszać, bo i Hydra miała pewne braki kadrowe. Tyle całokształt. Rozbijając ten mecz na poszczególne sety można powiedzieć, że działo się nieco więcej. Emocji nie brakowało, szczególnie w pierwszym secie, który przez długi czas był wyrównaną partią. Przy stanie 10-10 coś w Hydrze się ewidentnie zacięło, przez co po chwili na tablicy wyników było 16-11 dla MPS-u. W dalszej części seta, po kilku akcjach Kacpra Wesołowskiego Hydra doprowadziła do wyrównania 18-18, ale w końcówce to MPS zachował więcej zimnej krwi i wygrał partię do 19. Druga odsłona była bez większej historii. Lepsza gra, problemy z wykończeniem czy błędy własne Hydry sprawiły, że rywal dość gładko wygrał tę partię do 13. W ostatniej odsłonie MPS ponownie wyszedł w tym meczu na prowadzenie (13-11). Gdy wydawało się, że kontrolują oni przebieg gry, po chwili kilka punktów do swojego koszyczka dołożyli gracze w złotych strojach (15-15). W końcówce, podobnie jak to miało miejsce w pierwszym secie, lepszą grą popisali się gracze Jakuba Nowaka i w pełni zasłużenie wygrali spotkanie w stosunku 3-0.
Bombardierzy – Letni Mental 3-0 (22-20; 21-18; 21-8)
Pewnych rzeczy po ludzku nie wypada robić. Nie wypada kraść staruszkom torebek, w których te trzymają rentę. Nie wypada podsuwać alkoholikowi napojów wyskokowych. Nie wypada dawać garści tabletek osobie, która ma myśli samobójcze. Nie wypada w obecnej sytuacji gnębić również drużyny Letniego Mentala. Tak po ludzku jest nam ich po prostu cholernie szkoda. Tak, wiemy że trudno w to uwierzyć, ale Redakcja też ma swoje uczucia i wie, co to empatia. Wie również, że najgorsze, co drużyna może zrobić to się poddać. Niestety właśnie tego się w ostatnim czasie boimy. Nie od dziś bowiem wiadomo, że to właśnie porażki przygotowują grunt do wielkich sukcesów. Jesteśmy zdania, że przed Letnim Mentalem najważniejszy okres od momentu, kiedy powstała drużyna. Jeśli się poddadzą to co tu dużo mówić – zdziadzieją w bujanym fotelu. Tak nie można i głęboko wierzymy w to, że po kolejnych słabych, tragicznych czy nawet beznadziejnych spotkaniach zza chmur wyjdzie wreszcie słońce. Ludzie kochani, trochę uśmiechu! Nie wiemy, czy to widzicie, ale wychodzicie na spotkania z wisielczym nastrojem. Proponujemy zacząć wdrażać zmiany. Po pierwsze – zmieńcie swój MENTAL. Idealny przykład jak połączyć zabawę, dobrą atmosferę, brak spinki i niezłą grę mieliście w czwartek po drugiej stronie siatki. Pod tym kątem Bombardierzy są po prostu profesorami. W meczu z ‘Mentalistami’, ekipa Dawida Piankowskiego odniosła piąte zwycięstwo w sezonie, czym potwierdzili, że ich powrót do Siatkarskiej Ligi Trójmiasta jest bardzo udany.
BES-BLUM Kraken Team – Szach-Mat 1-2 (14-21; 24-22; 19-21)
Sytuacja obu drużyn przed rozpoczęciem spotkania była w miarę jasna. BES-BLUM Kraken Team już wcześniej wiedział, że zagra w grupie spadkowej. Ich przeciwnicy byli tego niemal pewni. Musiałaby się wydarzyć totalna katastrofa, aby ‘Szachistów’ mogło zabraknąć w grupie mistrzowskiej. Tą katastrofą byłaby wysoka porażka z Krakenem w wymiarze 0-3. Aby zapewnić sobie grupę mistrzowską, drużyna Dawida Kołodzieja musiała wygrać choć jednego seta. Z drugiej strony, chyba nie to było celem drużyny. Wydaje się, że ambicją ‘Szachistów’ jest miejsce na podium. Cóż, w czwartkowy wieczór drużyna sobie ten cel nieco skomplikowała. Wszystko za sprawą tego, że Szachiści stracili punkt z ostatnią drużyną w ligowej tabeli. Początek meczu nie wskazywał jednak na to, że mogłoby się to wydarzyć. Szach-Mat po dobrej grze, szczególnie w drugiej połowie seta, wyszedł na kilkupunktowe prowadzenie, którego już nie wypuścił. Blok Łukasza Ceyrowskiego kończący seta był potwierdzeniem, że za kilka dni, ‘Szachistów’ zobaczymy w elicie walczących o medale. Kto wie, być może w jakiś sposób wpłynęło to na drużynę w czarnych koszulkach. W drugim secie w ich grze pojawiło się sporo nonszalancji na co, co rusz denerwował się kapitan drużyny – Dawid Kołodziej. Śmiechy, żarty, la zabawa. Cóż, tak się seta nie da wygrać. Trzeba oddać uczciwie, że i Kraken im zadania nie ułatwił, bowiem grał naprawdę dobrą i ciekawą dla oka siatkówkę. Finalnie, seta wygrali podopieczni Ryszarda Nowaka. Ostatnia odsłona od samego początku była bardzo wyrównana. Dość powiedzieć, że żadna ze stron nie zdołała w trakcie seta wypracować sobie trzypunktowej przewagi. Finalnie set zakończył się zwycięstwem ‘Szachistów’ do 19.
Team Spontan – MPS Volley 1-2 (16-21; 13-21; 21-17)
Kiedy pisaliśmy zapowiedzi przedmeczowe spotkań drużyny MPS Volley to wskazaliśmy na to, że we wtorkowy wieczór zdobędą oni pięć oczek. Cóż, liczba punktów może i się zgadza, ale według naszej szklanej kuli z Hydrą miały być dwa oczka, a ze Spontanem trzy. Jak się okazało – było odwrotnie. To dowodzi, jak w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta trzeba być skoncentrowanym. Dwa mecze jednego dnia mają sporo korzyści. Tak się jednak składa, że na dziesięć korzyści przypada piętnaście zagrożeń. Do najpoważniejszych zaliczamy problem z utrzymaniem koncentracji przez sześć setów. Problem ten jest większy w momencie, kiedy wygrywa się mecz z teoretycznie silniejszym rywalem za komplet punktów, a następnie przychodzi mecz z drużyną, która wygrała dwa z ośmiu spotkań. O ile w dwóch pierwszych setach faworyzowany MPS nie miał większych problemów z ograniem rywala, tak w trzecim, a w zasadzie w jego końcówce gracze MPS wyglądali tak, jakby dostali jakiegoś paraliżu. Wiecie doskonale, że nie gryziemy się w język, kiedy mówimy jak jest, ale jak inaczej nazwać to, co wydarzyło się w trzecim secie? Mniej więcej w połowie tej partii, Miłośnicy Piłki Siatkowej prowadzili 13-8. Jak się okazuje, nie ma takiej przewagi, której nie można roztrwonić. Po dwóch atakach aktywnego Jakuba Kozłowskiego oraz Mariusza Skierkowskiego po chwili zrobiło się po 16!
Bombardierzy – DNV S*M*A*S*H 3-0 (21-16; 21-14; 21-8)
Po komplecie punktów zdobytym w spotkaniu z Letnim Mentalem, Bombardierzy stanęli przed szansą na podkręcenie swojego wyniku. Drużyna Dawida Piankowskiego mierzyła się bowiem z ekipą, DNV S*M*A*S*H, która przed meczem zajmowała ostatnią lokatę w trzeciej lidze. Mimo to, drużyna z Gdyni (DNV) przystępowała do spotkania pełni nadziei. Przypominamy, że ekipa Dawida Białka wygrała ostatnie spotkanie, w którym rywalem była zespół Speednetu 2. Czwartkowe spotkanie rozpoczęło się od wyrównanej walki, po której na tablicy wyników pojawił się remis 8-8. Po dwóch błędach w ataku ekipy z ulicy Łużyckiej, na prowadzenie 10-8 wysunęli się Bombardierzy. Mimo wziętego przez ‘Białych’ czasu, Bombardierzy kontrolowali dalszy przebieg seta i zasłużenie wygrali go do 16. Drugi set rozpoczął się od wysokiego prowadzenia graczy w czarnych koszulkach (5-1). Z czasem, drużyna Dawida Piankowskiego grała jeszcze lepiej (13-6) i nie miała większego problemu z ograniem swoich rywali do 14. Jeszcze większą dysproporcję widzieliśmy w trzecim secie, w którym drużyna DNV S*M*A*S*H była zaledwie tłem dla świetnie dysponowanych rywali. Po raz kolejny w obecnym sezonie na parkiecie królował – Michał Dąbrowski, który wobec kontuzji Tomasza Remera z Niepokonanych PKO Bank Polski wyrasta na jednego z głównych kandydatów do najlepiej punktującego gracza ligi. Wracając do drużyny, dzięki kompletowi sześciu oczek, Bombardierzy pobili swój rekord liczby zdobytych punktów w jednym sezonie. Należy przy tym pamiętać, że jeszcze trzy mecze przed nimi.