Za nami siedemnasty dzień meczowy w sezonie Wiosna’22. W środę kolejne, bardzo cenne zwycięstwo odniosła drużyna Merkury, która umocniła się na fotelu lidera rozgrywek. W drugiej lidze dwa spotkania wygrała z kolei drużyna Letniego Gdańska. Zapraszamy na podsumowanie środowej serii gier!
ZCP Volley Gdańsk – Szach-Mat 1-2 (21-18; 18-21; 18-21)
W zapowiedzi przedmeczowej wskazywaliśmy, że Szach-Mat zmaga się obecnie z największym kryzysem, odkąd drużyna przystąpiła do rozgrywek Siatkarskiej Ligi Trójmiasta. Do meczu z ZCP Volley Gdańsk, ‘Szachiści’ przystępowali bowiem jako ostatnia drużyna w ligowej tabeli. Dodatkowo po dwóch porażkach z rzędu w meczach, w których nie udało im się zdobyć ani jednego punktu. W związku z tym dość nieciekawym obrazem można się było zastanawiać, jak na kryzysową sytuację zareaguje drużyna w czarnych strojach. Początek meczu rozpoczął się od prowadzenia ZCP Volley Gdańsk (5-2), do którego składu po dłuższej absencji spowodowanej kontuzją, wrócił kapitan Przemysław Wawer. Przy stanie 14-11 dla ZCP, pretensje co do tego, że atakujący Volley Gdańsk – Marek Sanewski dwukrotnie zagrywał piłkę sprawiły, że przewaga ZCP stopniała do dwóch oczek (14-12). Mimo to końcówka pierwszego seta należała do srebrnych medalistów drugiej ligi, którzy wygrali tę partię do 18. Druga odsłona, po dwóch punktach dobrze dysponowanego Rafała Guzowskiego, rozpoczęła się od prowadzenia Szach-Matu (4-1). Mimo że z czasem ‘Szachiści’ prowadzili już 8-4, to po chwili roztrwonili oni przewagę i na tablicy wyników pojawił się remis 11-11. W końcówce uaktywnił się Dawid Kołodziej i przy jego dużym udziale, Szach-Mat doprowadził do wyrównania w setach 1-1. Decydujący o zwycięstwie w meczu set, rozpoczął się od prowadzenia Szach-Matu 6-1. Był to fragment meczu, w którym ZCP miało pewne problemy w przyjęciu, które zostały błyskawicznie wykorzystane. Wypracowana na początku zaliczka wystarczyła Szach-Matowi do tego by to oni wygrali seta a co za tym idzie – cały mecz. Dzięki zwycięstwu oraz innym wynikom w pierwszej lidze, z ostatniego miejsca, ‘Szachiści’ awansowali na ósme. Z pewnością po meczu drużyna mogła wreszcie poczuć ulgę.
Team Spontan – Gonito Volley 2-1 (20-22; 21-14; 21-17)
‘Kolekcjonerzy niezaplanowanych chwil’, kilkadziesiąt minut przed rozpoczęciem spotkania postanowili dopisać jednego z zawodników. Wszystko za sprawą tego, że cóż za zaskoczenie przed meczem wysypał się rozgrywający drużyny Paweł Krzyżak. W buty tego co by nie mówić – świetnego sypacza starał się wejść nowy gracz – Jan Kostrowicki, którego kibice Siatkarskiej Ligi Trójmiasta mogą kojarzyć z epizodu w pierwszoligowym Eko-Hurcie. Początek meczu rozpoczął się dokładnie w ten sposób, w który wyobrażali to sobie Eksperci oraz Redakcja. Po kilku wymianach na prowadzenie wysunął się Team Spontan (6-3). Mimo nieudanego początku, Gonito Volley nie dawało za wygraną i po chwili najpierw doprowadzili do wyrównania (9-9), a następnie po bloku bardzo aktywnego Kacpra Goszczyńskiego – objęli prowadzenie 15-12. Mimo kilkupunktowej przewagi, w dalszej części set był bardzo wyrównany, ale w końcówce to Gonito Volley zachowało więcej zimnej krwi i wygrało seta 22-20. Trzeba przyznać, że gdyby ‘Tygrysy’ grały cały sezon tak jak w pierwszym secie, to ich sytuacja w tabeli byłaby zgoła inna. Niestety dla drużyny Wojtka Strychalskiego – ‘co za dużo, to i świnia tygrys nie zeżre’. Drugi set wyglądał tak, jakby Gonito nasyciło się wygraniem pierwszego seta i wypełniło swój plan na dany dzień. Gracze Wojtka Strychalskiego popełniali w tej partii zdecydowanie większą liczbę błędów własnych co przy jednoczesnej, zdecydowanie lepszej grze Spontana dało wiadomo jaki efekt. 21-14. Ostatni set, przez pewien fragment zapowiadał się naprawdę kozacko. Na tablicy wyników mieliśmy bowiem 12-12. Po chwili Spontan zdołał jednak zdobyć trzy punkty z rzędu (15-12) a tym samym wypracować nad rywalem przewagę psychologiczną, która pozwoliła im wygrać tę partię 21-17. Dzięki wygranej – Team Spontan choć na chwilę wskakuje na fotel wicelidera rozgrywek.
Zmieszani – Letni Gdańsk 1-2 (21-14; 15-21; 17-21)
Pomimo problemów kadrowych wynikających z kontuzji dwóch zawodników nie przekreślaliśmy szans drużyny Zmieszanych na korzystny wynik. Owszem, w zapowiedzi przedmeczowej wskazywaliśmy, że najbardziej prawdopodobnym wynikiem będzie wygrana ‘Letników’ po podziale punktów, ale za taki scenariusz nie dalibyśmy się pokroić. Ostatecznie wynik zawodów zakończył się tak jak przewidywaliśmy, choć trzeba przyznać, że mogłoby być inaczej gdyby nie pewne okoliczności o których za chwilę. Pierwszy set wyglądał tak, jakby obie drużyny tuż przed meczem zamieniły się koszulkami. To Zmieszani wyglądali jak faworyt, który ‘robi swoją robotę’. Już na początku, po bloku Marcina Gorlikowskiego zdołali oni objąć trzypunktowe prowadzenie (8-5). Mimo że z czasem gra się nieco wyrównała (12-11), to druga część seta należała już wyłącznie do graczy Edyty Woźny. Bardzo aktywny pod koniec pierwszej partii był przyjmujący – Paweł Shylin. Finalnie set zakończył się wyraźną przewagą beniaminka rozgrywek (21-14). Druga odsłona to zupełnie inny obraz. W końcu do gry wzięli się gracze Letniego Gdańska, którzy po wyrównanym początku seta (8-8) zdołali objąć prowadzenie 14-9. Trzeba przyznać, że w tym pomogli im sami gracze Zmieszanych, którzy w tym fragmencie popełnili kilka błędów własnych. Ostatecznie partia ta zakończyła się wynikiem 21-15 dla Letniego. Ostatnia odsłona do pewnego momentu była bardzo wyrównana (12-13). Kto wie jak potoczyłyby się losy tej partii gdyby nie zderzenie dwóch graczy Zmieszanych, które w zasadzie wyeliminowały ich z gry (Maciej Skowroński wrócił na końcówkę). Dodatkowo sytuacja ta miała pewne znaczenie psychologiczne, bowiem po tym, Zmieszani nie zdołali się już odbudować i finalnie partię tę wygrała ekipa Letniego Gdańska (21-17).
BH Rent MiszMasz – Letni Gdańsk 1-2 (21-18; 16-21; 14-21)
Po raz pierwszy w sezonie Wiosna’22 i po raz szósty w historii Siatkarskiej Ligi Trójmiasta – drużyna Letni Gdańsk rozegrała dwa spotkania jednego dnia. ‘Letnicy’ do spotkania z BH Rent MiszMasz przystępowali po zwycięstwie po podziale punktów, z przedostatnią drużyną w tabeli – ekipą Zmieszanych. Taki a nie inny wynik, dla drużyny Letniego Gdańska nie był zbyt satysfakcjonujący. Po meczu ze Zmieszanymi stało się jasne, że aby poprawić sobie nieco nastrój, drużyna ‘Letników’ musi wygrać z ‘Hotelarzami’. Zadanie o godzinie 21:00, na pierwszy rzut oka było zdecydowanie trudniejsze aniżeli wspomniany wcześniej pojedynek. Początek spotkania był typową walką ‘łeb w łeb’ (7-7). Po chwili dzięki dużej skuteczności w ataku, gracze Tomasza Walaskowskiego – objęli prowadzenie 12-7. Mimo pięciopunktowej przewagi, ‘Hotelarze’ roztrwonili po chwili pokaźną zaliczkę i na tablicy wyników pojawił się remis 15-15. Po wyrównanym fragmencie, lepiej w końcówce zaprezentowali się ‘Hotelarze’, którzy po punktach Macieja Siacha oraz Kamila Gąsiorowskiego wygrali partię do 18. Podobnie jak miało to miejsce w pierwszym meczu w środowy wieczór, ‘Letnicy’ zaczęli grać w drugiej odsłonie. Mimo, że początek seta należał do graczy w czarnych strojach (7-4), to wraz z każdą kolejną akcją, coraz lepiej prezentowali się zawodnicy Michała Mysłka. Po chwili doprowadzili oni do wyrównania (9-9) i od tego momentu, do samego końca to oni kontrolowali przebieg gry. W końcówce uaktywnił się Piotr Joskowski, z którego zatrzymaniem – rywale mieli spore problemy. Ostatni set to absolutna dominacja ‘Letników’, którzy rozpoczęli partię od prowadzenia 7-1. Mimo że w dalszej części seta nie forsowali oni zbytnio tempa, to nie mieli najmniejszych problemów z tym, by ograć swoich przeciwników 21-14.
Volley Gdańsk – Tufi Team 2-1 (21-16; 19-21; 21-15)
Do spotkania przeciwko Tufi Team, drużyna Volley Gdańsk przystępowała po serii trzech zwycięstw z rzędu. Środowe zadanie było tym teoretycznie najłatwiejszym. Wszystko za sprawą tego, że w trzech wspomnianych spotkaniach, ‘żółto-czarni’ mierzyli się z pierwszą, szóstą oraz czwartą siłą obecnego sezonu. W środę ich rywalem była ekipa znajdująca się na ósmym miejscu a na dodatek, drużyna z którą Volley miał kapitalny bilans bezpośrednich spotkań (6 wygranych, 1 porażka). Początek meczu rozpoczął się od wyrównanej rywalizacji obu drużyn (9-8). W połowie seta zarysowała się jednak przewaga trzykrotnych mistrzów SL3, którzy po ataku Daniela Koski, objęli prowadzenie 16-11. Przewaga ta była na tyle duża, że nie dało się jej w zasadzie roztrwonić (21-16). Drugi set w wykonaniu Tufi Team był zdecydowanie lepszy. Po ataku środkowego – Wiktora Sroki, Tufi Team objęło prowadzenie 11-8. Mimo, że z czasem po dwóch punktach z rzędu wspomnianego wcześniej Daniela Koski, Volley zdołał wyrównać (13-13), to jednak końcówka należała już do ‘Tuffików’. Ostatnia odsłona należała do rewelacji obecnego sezonu – Volley Gdańsk. Po wyrównanym początku (4-4), ‘żółto-czarni’ objęli prowadzenie (8-5) i choć w połowie seta, kilkoma oczkami z rzędu (11-11) ‘nakręciła się’ ekipa Tufi, to Volley Gdańsk dość szybko ostudził ich entuzjazm. Po kilku wymianach ‘żółto-czarni’ objęli prowadzenie 15-11 i emocję w tym meczu były zabite. Finalnie Volley Gdańsk wygrywa spotkanie 2-1. Niestety radość z wygranej została przyćmiona kontuzją stawu skokowego Piotra Ścięgosza.
ZCP Volley Gdańsk – Merkury 0-3 (21-23; 19-21; 17-21)
Po porażce z Szach-Matem, marząca o występach w grupie mistrzowskiej, drużyna ZCP Volley Gdańsk musiała poszukać punktów z liderem rozgrywek – drużyną Merkury. To, że jest to drużyna w zasięgu pozostałych drugoligowców, przekonaliśmy się w momencie, kiedy z drużyną Piotra Peplińskiego wygrała pierwsza drużyna Volleya. Mimo, że ich koledzy z ZCP w środowym meczu zaprezentowali się naprawdę dobrze, to jednak koniec końców to Merkury cieszy się z kompletu punktów. Rywalizacja pomiędzy drużynami rozpoczęła się lepiej dla ekipy ZCP. Mimo, że ich prowadzenie na początku nie było zbyt imponujące (5-3 oraz 7-5), to jednak dało się wyczuć, że to oni kontrolują boiskowe poczynania. Po chwili ZCP prowadziło 17-13 i mimo, że mieli rywala na widelcu, nie potrafili postawić kropki nad ‘i’. Finalnie sobie znanym sposobem, Merkury ‘wrócił z dalekiej podróży’ i wygrał tę partie 23-21. Nie wiemy jaki to miało wpływ, ale przegrana pierwszego seta sprawiła, że w obozie ZCP, w przerwie pomiędzy setami się ‘zagotowało’. Jeśli chodzi o emocję, drugi set również nie zawiódł. Od początku to ZCP narzuciło swoje warunki gry. Po dwóch kiwkach Jakuba Kłobuckiego (10-7) wydawało się, że ZCP jest na najlepszej drodze do tego by wygrać tę odsłonę i doprowadzić do remisu. Z czasem przebudzili się jednak gracze Piotra Peplińskiego. Po bloku byłego gracza ZCP (Dawid Glaner), który obecnie występuje w Merkurym, na tablicy wyników mieliśmy remis 14-14. W końcówce seta, szalę zwycięstwa na swoją stronę przechylili atakujący – Jakub Wilkowski oraz środkowy – Konrad Przekadziński. Ostatni set, w odróżnieniu od dwóch pierwszych rozpoczął się lepiej dla obecnych mistrzów Siatkarskiej Ligi Trójmiasta (8-4). Wypracowana na początku seta zaliczka, pozwoliła Merkuremy na uniknięcia nerwówki z pierwszego i drugiego seta co w konsekwencji przyniosło im wygraną do 17. Dzięki arcyważnej wygranej za komplet punktów, drużyna Piotra Peplińskiego umocniła się na fotelu lidera. ZCP z kolei musi przełknąć gorzką pigułkę. W meczu byli bardzo blisko tego, by wygrać co najmniej jednego seta.