MATCHDAY #15

W środowy wieczór przekroczyliśmy liczbę stu spotkań, rozegranych w sezonie Jesień’22. W meczu dnia – Dziki Wejherowo wygrały z liderem rozgrywek – Szach-Matem. W elicie swoje pierwsze spotkanie w sezonie wygrała ekipa AVOCADO friends. W trzeciej lidze z kolei, nastąpiła zmiana lidera. Wszystko za sprawą rewelacyjnego okresu drużyny AXIS. Zapraszamy na podsumowanie!

Swooshers – AXIS 0-3 (6-21; 1-21; 9-21)

Biorąc pod uwagę ostatnie spotkanie obu drużyn, do którego doszło w sezonie Wiosna’22, można było zażartować, że w środowy wieczór – AXIS zanotował spory spadek formy. Przypomnijmy, że mecz, do którego doszło na wiosnę zakończył się zwycięstwem ówczesnego Volley Kiełpino 3-0, a w poszczególnych setach, gracze Fabiana Polita wygrywali do dwóch, zera i w ostatnim secie – ponownie do zera. Do chwili obecnej tamten wynik jest najwyższym wynikiem w historii Siatkarskiej Ligi Trójmiasta. Środowe spotkanie, choć nieco inne to jednak również z absolutną dominacją drużyny Fabiana Polita. Choć końcowy wynik seta może tego nie wskazywać, to pierwsza partia rozpoczęła się od prowadzenia AXIS…16-1! Co ciekawe, na początku meczu to Swooshersi objęli prowadzenie (1-0). Niestety dla nich, kolejne 16 punktów zdobyła ekipa AXIS i kiedy zanosiło się na powtórkę z poprzedniego sezonu, AXIS zepsuło kilka piłek, w efekcie czego partia ta zakończyła się wynikiem 21-6. O ile w pierwszej części AXIS popełniło kilka błędów tak w drugim secie zagrali niemal bezbłędnie, w efekcie czego – Swooshers zanotowało najwyższą porażkę w secie w obecnym sezonie (21-1). Ostatnia partia była zdecydowanie najlepszą odsłoną w wykonaniu ‘biało-czarnych’. Gracze Nike Poland zdobyli w tym secie kilka punktów po własnych akcjach. Mimo to, gracze Fabiana Polita nie mieli najmniejszych problemów z tym, by wygrać tę partię do 9 i w konsekwencji cały mecz 3-0.

BH Rent MiszMasz – Niepoloty 3-0 (21-17; 21-8; 21-14)

Przeżywająca kryzys drużyna Niepolotów rozegrała w środowy wieczór piąte spotkanie w sezonie Jesień’22. Dotychczasowe cztery mecze, nie dawały drużynie Mateusza Bone większych powodów do optymizmu. Wszystko za sprawą tego, że na dwanaście możliwych oczek – Niepoloty sięgnęły zaledwie po jeden punkt. Sytuacja miała się odmienić w środowy wieczór, w którym drużyna mierzyła się z jedenastą siłą poprzedniego sezonu – drużyną MiszMasz. W zapowiedzi przedmeczowej wskazywaliśmy jednak, że biorąc pod uwagę obecną dyspozycję obu drużyn – nieznacznym faworytem pozostają ‘Hotelarze’. Cóż – myliliśmy się co do słowa nieznacznie. Prawdę mówiąc – MiszMasz nie miał najmniejszych problemów z tym, by ograć swoich rywali za komplet punktów. Ok, w meczu było kilka fragmentów, w których Niepoloty mogły się łudzić, ale trwały one na tyle krótko, że nie ma się czym podniecać. Z kronikarskiego obowiązku słówko o poszczególnych setach. Początek meczu doprowadził nas do stanu 5-5. Mniej więcej w tym momencie MiszMasz zaczął pokazywać więcej jakości w siatkarskim rzemiośle, w efekcie czego po chwili objął prowadzenie 12-7. Na nic zdała się wzięta przez Niepolotów wówczas przerwa. Po chwili MiszMasz zdobył kilka kolejnych punktów i wygrał seta do 17. Druga odsłona z szacunku dla poległych powinna zostać przemilczana. To była prawdziwa demolka zakończona porażką Niepolotów do 8. Ech… pamiętamy takie czasy w SL3, kiedy dziwiliśmy się jak Nieloty mogły przegrać w podobnym stylu z CTO Volley. Z całym szacunkiem dla BH Rent-u, ale nasuwa nam się powiedzonko – ‘Gdzie Krym, gdzie Rzym’? Trzecia odsłona była na całe szczęście dla zdrowia psychicznego Niepolotów dużo lepsza. Prawdę mówiąc – być może na innej drużynie zrobiłoby to wrażenie, ale przeżywająca świetny okres ekipa MiszMasz, była tego dnia po prostu za mocna.

DNV – Speednet 2 2-1 (21-17; 21-11; 14-21)

Pojedynek ‘odwiecznych rywali’ jak zwykło się mówić o konfrontacji pomiędzy DNV a Speednetem zgodnie z przypuszczeniami – zakończył się podziałem punktów. Redakcja myliła się jednak co do tego, która z drużyn wygra mecz. W środowy wieczór DNV mogło skorzystać z graczy, których w ostatnim czasie nie widzieliśmy i którzy podnoszą przy okazji jakość drużyny. Jeśli chodzi o Speednet, to ‘Różowi’ po raz pierwszy od niepamiętnych czasów, musieli sobie radzić bez trenera – Marka Ogonowskiego. Początek spotkania to wyrównana walka obu stron, która zaprowadziła nas do stanu 13-13. To właśnie od tego momentu zarysowała się przewaga drużyny z ulicy Łużyckiej, która po bloku Błażeja Budreńskiego, objęła prowadzenie 18-15 i po chwili wygrała seta. To co napiszemy o drugim secie to porządny kamyczek do Speednetowego ogródka. ‘Programiści’ pomimo tego, że rozpoczęli partię od prowadzenia 8-4 to zanotowali po chwili potworny przestój, który sprawił, że do końca seta zdobyli zaledwie trzy punkty przy siedemnastu swoich rywali. Cóż, dyspozycja z drugiego seta nakazuje nam sądzić, że Speednet przerżnąłby w tej partii nawet z drużyną Actimela, która z siatkówka nie ma za wiele wspólnego. Ostatni set to wreszcie gra, której można od pewnego czasu od Speednetu oczekiwać. Po wyrównanej, choć ze wskazaniem na Speednet, pierwszej części seta (11-9), ‘Programiści’ zrobili w dalszej części klasyczny odjazd, który pozwolił im na wygranie partii do 14.

Szach-Mat – Dziki Wejherowo 1-2 (21-14; 18-21; 19-21)

Mecz pomiędzy ‘Szachistami’ a Dzikami Wejherowo był przez nas anonsowany jako hit środowej serii gier. Dla niektórych taka zapowiedź mogła się wydawać nieco dziwna. Wszystko za sprawą tego, że przed spotkaniem z Szach-Matem, Dziki mierzyły się ze swoimi niemałymi problemami. Przypomnijmy, że przed rozpoczęciem meczu z Szach-Matem, ekipa z Wejherowa miała rozegranych pięć spotkań i zaledwie dwie wygrane na koncie. Jakby tego było mało, gracze ze stolicy małego Trójmiasta przegrali mecze z Oliwą Team, Volley Surprise czy ostatnio z BES Boys BLUM. Co by nie mówić, ale patrząc na poprzednie osiągnięcia wspomnianych drużyn oraz to jak obecnie sobie radzą – chlubą dla graczy z Wejherowa to nie było. Jeśli chodzi o Szach-Mat to drużyna przystępowała do spotkania po serii sześciu zwycięstw na inaugurację i dodatkowo z fotelu lidera. Myślimy, że chyba każdy już załapał, czemu stawialiśmy na ‘Szachistów’. Z drugiej strony podskórnie przeczuwaliśmy, że borykający się z problemami Dziki, będą chciały za wszelką cenę udowodnić, że ‘wciąć potrafią’. Z kim to zrobić jeśli nie ze spadkowiczem z elity, który jest obecnie jednym z głównych kandydatów do awansu? Pierwszy set to jednak przewaga graczy w czarnych trykotach. Szach-Mat błyskawicznie objął w tym secie sporą przewagę (12-6) i nie forsując zbytnio tempa – wygrał do 14. Zdecydowanie więcej działo się w drugim i trzecim secie. Środkowa partia zaczęła się lepiej dla drużyny grającej w delegacji. Po ataku Jakuba Klenczona, Dziki objęły prowadzenie 11-6. W dalszej części seta, Szach-Mat konsekwentnie niwelował stratę z pierwszej części i sztuka ta, udała im się prawie pod koniec seta (19-18). Ostatecznie po ataku Marcina Bryłkowskiego to Dziki cieszyły się z wygranej. Ostatni set to walka ‘łeb w łeb’, która trwała od samego początku aż do końcowego gwizdka sędziego. W końcówce więcej zimnej krwi zachowali jednak gracze z Wejherowa i to oni cieszyli się ze zwycięstwa w prestiżowym meczu.

Port Gdańsk – AXIS 0-3 (20-22; 8-21; 16-21)

Jak to mówią? Trend is your friend. Skoro drużyna AXIS wygrywa ostatnio wszystkie spotkania, to czemu z Portem miałoby być inaczej? Z pewnością podobne myśli towarzyszyły graczom Fabiana Polita, którzy przeżywają obecnie swój jeden z najlepszych okresów w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta. Ostatnie mecze to wygrana z Amigos, ogolenie Craftveny, TGD oraz Swooshersów. Skoro udało się wówczas to czemu z Portem, który ma obecnie pewne problemy miałoby się nie udać? Początek rywalizacji należał jednak do Portu, który przeważał nad swoimi rywalami w grze blok – obrona (16-11). Z czasem AXIS wykorzystał mnóstwo błędów rywali w kulminacyjnym momencie seta, po czym doprowadził do wyrównania a następnie przechylił szale zwycięstwa na swoją stronę. Z pewnością brak realizacji celu, który był na wyciągnięcie ręki podziałał na ‘Portowców’ demobilizująco. Druga odsłona to absolutna dominacja drużyny Fabiana Polita, która nie pozwoliła swoim rywalom na rozwinięcie skrzydeł. Efekt to wynik 21-8. W trzecim secie mieliśmy małe deja vu z premierowej odsłony. W połowie seta, drużyna ‘z doków’ prowadziła 12-8 i była na najlepszej drodze do zdobycia punktu w meczu. W dalszej części seta, ekipa w granatowych trykotach ponownie doznała swego rodzaju paraliżu, który sprawił, że ‘Portowcy’ roztrwonili’ pokaźną zaliczkę i po chwili przegrali seta. Dzięki kapitalnej dyspozycji w obecnym tygodniu – drużyna AXIS wskakuje na fotel lidera trzeciej ligi.

Volley Surprise – BH Rent MiszMasz 0-3 (16-21; 14-21; 18-21)

Znacie Redakcje doskonale. Jako, że nie lubimy zbytnio nudy – staraliśmy się nieco ‘poddymić’ sytuację w zapowiedzi przedmeczowej. Fakty są jednak takie, że pomimo tego, że dwóch byłych zawodników postanowiło odejść z MiszMaszu i założyć swoją drużynę to całe spotkanie przebiegało w myśl zasady fair-play. W zapowiedzi przedmeczowej wskazywaliśmy również, że w naszym przekonaniu to MiszMasz będzie faworytem spotkania. Dodatkowo – gracze Tomasza Walaskowskiego utwierdzili nas w przekonaniu, kiedy w meczu z Niepolotami nie mieli absolutnie żadnych problemów z tym, by wygrać za komplet punktów. Jeśli chodzi o mecze z Surprise – tu niespodzianki nie było. Po bardzo wyrównanej pierwszej części seta, która zaprowadziła nas do stanu 16-16 to MiszMasz jako pierwszy objął kilkopunktowe prowadzenie (19-16). Trzeba wspomnieć, że ogromna w tym zasługa sypacza – BH Rent – Antona Hukasova, który w kulminacyjnym momencie popisał się dwiema skutecznymi kiwkami. Po chwili ‘Hotelarze’ dorzucili dwa punkty i cieszyli się z wygranej pierwszej odsłony. Druga partia nie była aż tak emocjonująca. Po ataku ze skrzydła Mateusza Berbeki, MiszMasz objął prowadzenie 11-7 i w dalszej części seta nie dał zrobić sobie krzywdy. Ostatnia odsłona rywalizacji wydawała się, układać po myśli ‘Słupszczan’, którzy po ataku Michała Szajtera wyszli na prowadzenie 11-6. Niestety dla nich, w dalszej części popełnili sporo błędów, które sprawiły, że MiszMasz doprowadził do wyrównania po 12. W dalszej części seta, z krótką przerwą na remis po 17, to gracze Tomasza Walaskowskiego prowadzili grę i w konsekwencji – wygrali drugie spotkanie tego dnia.

AVOCADO friends – Volley Gdańsk 2-1 (13-21; 21-15; 21-16)

Gra AVOCADO friends nie była we wrześniu zbyt imponująca. Przyczynił się do tego fakt, że nie rozpoczął się wówczas rok akademicki. Zdecydowaną poprawę jakości mieliśmy zobaczyć od pierwszego październikowego spotkania. Tak się składa, że tym meczem była konfrontacja ‘Wegan’ z Volley Gdańsk. Biorąc jednak pod uwagę to, że Volley Gdańsk mimo niekorzystnego stosunku wygranych i porażek, prezentował się w ostatnim czasie naprawdę dobrze – w typie Redakcji wskazaliśmy, że to ‘żółto-czarni’ będą faworytem. Początek spotkania zdawał się potwierdzać nasz typ. Volley Gdańsk zdawał się odrobić ‘zadanie domowe’ i w pierwszej partii nie dał zbytnio pograć największemu kanonierowi drużyny – Miłoszowi Bazylińskiemu. Po stronie Volleya z kolei, świetną partię rozgrywał Daniel Koska, który poprowadził ‘żółto-czarnych’ do bardzo gładkiej wygranej w pierwszym secie. Po chwili od pierwszego gwizdka sędziego w środkowej partii zaczęliśmy główkować, czy przypadkiem obie drużyny nas nie nabierają i kiedy zmieniały strony, nie podmieniły się również koszulkami. Nasze podejrzenia były oparte na tym, że zobaczyliśmy zupełnie inne oblicze obu ekip. AVOCADO z ucznia ślizgającego się na ‘dwójkach’ awansował na klasowego prymusa. Volley Gdańsk z kolei, który był kiedyś wzorem zaczął wagarować i opuścił się do tego stopnia, że grożą mu poważne konsekwencje. Pisząc jednak serio – AVOCADO objęło w drugiej partii prowadzenie 8-3 i od tego momentu to właśnie oni kontrolowali przebieg gry. To co sprawdzało się w pierwszym secie – w drugim oraz trzecim już nie działało. W skrócie – Volley Gdańsk nie był w stanie powstrzymać dobrze dysponowanych skrzydeł w postaci Miłosza Bazylińskiego czy najlepszego gracza spotkania – Jakuba Kozłowskiego. Efekt tego był taki, że ‘Weganie’ wygrali tę partię do 16 a cały mecz 2-1.

BL Volley – Wolves Volley 2-1 (21-12; 18-21; 21-14)

Spośród wszystkich 38 drużyn w ligowej stawce, trudno było znaleźć drużynę, która czekałaby na kolejny mecz, równie mocno jak BL Volley. Wszystko za sprawą tego, że ‘Tygrysy’ dość niespodziewanie przegrały ostatni mecz z Bayerem Gdańsk i chciały jak najszybciej zmazać plamę po spotkaniu sprzed dwóch tygodni. Piątym rywalem drużyny Wojciecha Strychalskiego w sezonie Jesień’22 była ekipa Wolves Volley, która również nie może być zadowolona z otwarcia sezonu Jesień’22. Przypomnijmy, że w czterech dotychczasowych spotkaniach, ‘Wataha’ przegrała aż trzykrotnie i przegrana z BL Volley byłaby jednocześnie wyrównaniem liczby porażek z całego poprzedniego sezonu. Początek rywalizacji należał do BL Volley, którzy zaczęli bardzo mocno. Po ataku ze skrzydła Wojciecha Strychalskiego, ‘Tygrysy’ prowadziły na półmetku seta 10-6. W dalszej części seta, przewaga spadkowicza z drugiej ligi stawała się coraz bardziej pokaźna i finalnie zakończyło się na wyniku 21-12. W drugim secie nastąpił jednak konkretny twist. Tym razem to ‘Wataha’ weszła świetnie w partię. Po ataku bardzo dobrze dysponowanego w obecnym sezonie – Szymona Merskiego, ‘Wilki’ objęły prowadzenie 8-2. W końcówce prowadzili już 18-9. Czy to pozwoliło im na spokojną wygraną seta? Nooo jasne, że nie. Masa błędów, kłopoty w przyjęciu i wykończeniu akcji sprawiły, że BL doprowadził do stanu 19-17. Na szczęście dla ‘Wilków’ obyło się tylko na strachu i po chwili w setach było 1-1. Ostatnia partia konfrontacji to podobna historia do tej, którą oglądaliśmy w pierwszym secie. Co tu dużo mówić – BL było lepsze w niemal każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła i wygrało seta do 14. Odnosimy jednak wrażenie, że wynik 2-1 nie satysfakcjonuje żadnej ze ston.

Volley Surprise – Oliwa Team 1-2 (16-21; 18-21; 21-18)

Po porażce w jednym z najważniejszych spotkań w sezonie, drużyna Volley Surprise przystąpiła po chwili do drugiego spotkania w środowy wieczór. Jednocześnie było to już ósme spotkanie ‘Słupszczan’ w sezonie Jesień’22, co sprawia, że drużyna Macieja Siacha ma rozegranych najwięcej spotkań ze wszystkich ekip w całej ligowej stawce. Rywalizacja pomiędzy drużynami Surprise oraz Oliwy wzbudziła niemałe zainteresowanie i przyciągnęła na trybuny całkiem sporą liczbę kibiców. Początek meczu to wyrównana walka obu ekip, która zaprowadziła nas do stanu po 15. W kulminacyjnym momencie Oliwa zaprezentowała bardzo dobrą jakość na zagrywce, z którą Volley Surprise miało problem i głównej mierze to było powodem, że Oliwa cieszyła się z pierwszego punktu w meczu. Drugi set rozpoczął się tak, jak zakończyła się pierwsza odsłona. Volley Surprise ponownie miało spore problemy z przyjęciem i po chwili od gwizdka rozpoczynającego tę partię, Oliwa prowadziła 6-2. Z czasem gra zawodników ze Słupska się poprawiła i na tablicy wyników mieliśmy remis po 9. W dalszej części seta, Oliwa ponownie wyszła na czteropunktowe prowadzenie (17-13), które w końcówce roztrwonili (po 18). Końcówka należała jednak do Oliwy, która wygrała tę partię do 18. Ostatni set w meczu to bardzo wyrównana gra obu stron. Mimo wszystko, przewagę optyczną mieli gracze ze Słupska, którzy po dwóch atakach Michała Szajtera, objęli prowadzenie 19-16 i po chwili wygrali ostatniego seta.

Start a Conversation

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.