MATCHDAY #14

Za nami środowa seria gier, która upłynęła pod kątem pierwszej ligi. Drużyna poprzedniego tygodnia – Eko-Hurt udowodniła, że tytuł ten nie trafił do nich niezasłużenie. Tym razem ekipa Konrada Gawrewicza uporała się z ZCP Volley Gdańsk. Ponadto, na parkietach trzecioligowych, arcyważne zwycięstwo zanotowała drużyna Volley Kiełpino. Zapraszamy na podsumowanie!

Volley Kiełpino – Tiger Team 3-0 (24-22; 21-17; 21-13)

Zdaje się, że pewne rzeczy w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta stają się regułą. Raptem kilka dni temu, do wywiadu przed kamerami stanął kapitan drużyny Volley Kiełpino – Fabian Polit, po którym drużyna przegrała swoje spotkanie. Wczoraj padło na kapitana drużyny Tiger Team – Mateusza Sokołowskiego, który również nie zdołał przełamać klątwy. Podobną sytuację, w obecnym i poprzednim sezonie mieliśmy już wielokrotnie. Kolejną regułą staje się powoli to, że Volley Kiełpino, w wielkich meczach po prostu wygrywa. Ich problemem, jak się okazuje nie jest gra przeciwko drużynom marzących o awansie. Ich problemem jest gra, w momencie kiedy są oni zdecydowanym faworytem. Kto wie czy w obecnym sezonie, to właśnie pogubione punkty z drużynami znajdującymi się niżej w tabeli nie będą kluczowe. Wracając do środowego spotkania to trzeba wspomnieć o tym, że cały plan taktyczny, drużyny Volley Kiełpino posypał się w przeddzień spotkania. Z informacji, które udało nam się uzyskać, drużyna Volley Kiełpino miała zagrać w takim samym zestawieniu i pozycjach jak miało to miejsce w trzecim, wygranym secie z Cratfveną. Przypomnimy, że wówczas na sypie zagrał Robert Sobisz, którego na przyjęciu zastąpił Fabian Polit. Plan przed środowym spotkaniem spalił na panewce, ponieważ w meczu nie wystąpił środkowy – Tomasz Węsiora. Mimo tych niedogodności, Volley Kiełpino radziło sobie bardzo dobrze. Pierwszy set spotkania był bardzo wyrównany. Mimo to, jako pierwsi na istotne prowadzenie wyszli gracze Tiger Team, którzy po zagrywce Marcina Kwidzińskiego, objęli prowadzenie 11-7. Radość z prowadzenia nie trwała zbyt długo, bowiem po chwili, po ataku Mikołaja Cieszyńskiego, Volley wyrównał (11-11). W dalszej części trwała zażarta walka punkt za punkt, lecz w końcówce po dwóch atakach świetnie dysponowanego w obecnym sezonie Piotra Czerwińskiego, Volley objął prowadzenie w setach. Druga partia nie była już tak emocjonująca. Po wyrównanej pierwszej części seta (13-13), swoją drużynę na trzypunktowe prowadzenie wyprowadził Sebastian Muńko (16-13). Na to, drużyna Tiger Team nie miała sensownej odpowiedzi i po chwili Volley Kiełpino cieszył się z wygranej meczu. Graczom Fabiana Polita pozostawało jeszcze postawienie kropki nad ‘i’. Już na początku seta, gracze w granatowych trykotach pokazali, kto tego wieczora był mocniejszą ekipą (6-1). Dalsza część seta okazała się już tylko formalnością.

AVOCADO friends – Speednet 1-2 (15-21; 21-18; 16-21)

Dla obu drużyn, środowe starcie miało bardzo duże znaczenie w kontekście układu tabeli. Na taki stan rzeczy wpłynęły wyniki odniesione w ostatnich spotkaniach. Przypomnijmy, że AVOCADO friends przystępowało do meczu z dziewiątej lokaty oraz po dwóch porażkach z rzędu. Nieco lepszą sytuację mieli gracze Speednetu, którzy przed spotkaniem znajdowali się na siódmym miejscu, ale również po dwóch porażkach z rzędu. Mecz rozgrywany o 19:30, był dla obu drużyn dobrą okazją do przełamania niezbyt korzystnej passy. Mecz z wysokiego ‘C’ rozpoczęli gracze Speednetu. Zanim się obejrzeliśmy, na tablicy wyników było 6-1 dla graczy Marka Ogonowskiego. Mimo wysokiego prowadzenia, AVOCADO friends po chwili zdołało nadgonić nieco wynik (6-7), ale był to raczej krótkotrwały zryw. W dalszej części seta to Speednet miał kontrolę nad grą (13-9; 17-12) i spokojnie wygrał tę partię do 15. Drugi set wyglądał zupełnie inaczej. Od początku tej partii, obie drużyny walczyły ‘łeb w łeb’ (8-8 oraz 14-14). W końcówce partii uaktywnił się Dawid Romaniszyn i po jego bloku oraz ataku, ‘Weganie’ mogli cieszyć się z wyrównania. Ostatni set dla obu drużyn ‘ważył’ bardzo dużo. Pierwsza część seta wyglądała niemal identycznie jak ta z początku drugiej partii. Wyrównana walka obu drużyn zaprowadziła nas do stanu (8-8). Mniej więcej w tym czasie, ‘Weganie’ zaczęli popełniać własne błędy, które sprawiły, że Speednet objął prowadzenie 14-10. Mimo, że z czasem swoją drużynę do walki skutecznymi atakami zagrzewał jeszcze Ariel Ellward, to koniec końców, straty z połowy seta nie dało się już odrobić. 

MPS Volley – Merkury 0-3 (16-21; 15-21; 18-21)

Obecny tydzień był swoistym egzaminem dojrzałości dla drużyny MPS Volley. Drużyna Jakuba Nowaka mierzyła się bowiem z uznanymi w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta markami. Chcąc osiągnąć w obecnym sezonie sukcesy, trzeba się liczyć z tym, że spotkania na szczycie trzeba od czasu do czasu wygrywać. Jak wypad tydzień próby Miłośników Piłki Siatkowej? Hmm, dla jasnego przekazu posłużymy się skalą szkolną i wystawimy MPS-owi ocenę dopuszczającą. Ok, wiemy że wcielamy się w rolę surowego nauczyciela, ale w tym przypadku nie mogło być inaczej. Cóż z tego, że MPS miał w dwóch spotkaniach dobre momenty, kiedy na ich koncie, na sześć możliwych punktów wpadł zaledwie jeden? O ile w meczu z Volley Gdańsk, Miłośnicy Piłki Siatkowej coś tam jednak ugrali, tak w meczu z obecnym mistrzem SL3 – byli bezradni. Już na początku pierwszego seta, Merkury wyszedł na prowadzenie 8-4 i w zasadzie od tego momentu, do samego końca utrzymywał bezpieczną przewagę. Nie inaczej było w drugiej partii, w której po bloku środkowego – Dawida Glanera, Merkury objął prowadzenie 9-3 i w zasadzie zabił emocję w tej partii. Przed trzecim setem w obozie mistrzów SL3 była pełna mobilizacja. Wygrana ostatniej partii oznaczała, że Merkury przy równej liczbie rozegranych spotkań co CTO Volley, wskoczy na pierwsze miejsce w ligowej tabeli. Dla MPS-u z kolei, po dwóch porażkach w obecnym tygodniu liczył się każdy punkt. Ten może być przecież szalenie istotny w kontekście podziału na grupy. Pierwsza część seta upłynęła pod znakiem wyrównanej gry (8-8). Po atakach Mateusza Behrendta oraz Wojciecha Małeckiego, na prowadzenie wysunął się Merkury (12-9). Jak się później okazało, trzypunktowa zaliczka była wystarczająca do tego by wygrać seta. Podsumowując – liczyliśmy na emocję, których ostatecznie nie dostaliśmy. Merkury w spotkaniu udowadnia, że nadal jest piekielnie mocną drużyną, która z pewnością będzie bić się o końcowy tryumf.

Speednet 2 – Port Gdańsk 0-3 (9-21; 14-21; 15-21)

W środowym spotkaniu niespodzianki nie było i podobnie jak miało to miejsce w przeszłości, również i tym razem Port Gdańsk ograł Speednet 3-0. Już na początku rywalizacji zarysowała się przewaga drużyny z doków, którzy po atakach Denisa Gostomczyka, objęli prowadzenie (7-1). Jakby tego było mało, Speednet 2 stracił na początku meczu dużo energii na kłótnie z sędzią prowadzącą zawody. Punktem kulminacyjnym awantury był moment, w którym Speednet był przekonany, że należy im się punkt, na co niewzruszona Pani sędzia kontynuowała grę. Z taką interpretacją nie mógł pogodzić się Łukasz Anyszkiewicz, który w trakcie akcji…złapał piłkę w ręce. To z kolei sprawiło, że na konto ‘Portowców’ powędrował kolejny punkt, który sprawił że Speednet 2 był niesamowicie zagotowany. W związku z takim a nie innym obrazem pierwszego seta, wynik nie mógł być inny. W dalszej części meczu, choć kontrowersji również nie brakowało, Speednet 2 zaprezentował już dużo lepszą siatkówkę. Dodatkowo między graczami tej drużyny nie było tyle nieporozumień co w pierwszym secie, w którym dość częstym obrazkiem było to, że do piłki ruszało dwóch zawodników, by w kolejnej akcji spadała ona bez reakcji, w miejscu pomiędzy kilkoma graczami. Wracając jednak do drugiego seta, w drużynie ‘Programistów’ poprawiła się komunikacja a co zatem idzie – również gra. Owszem, Port Gdańsk nadal był stroną dominującą, ale fragmentami gra Speednetu mogła się podobać. Nie inaczej było również w trzeciej partii, którą obie drużyny rozpoczęły od walki punkt za punkt (7-7). Mniej więcej w połowie seta uaktywnił się wcześniej wspomniany Denis Gostomczyk, który po kombinacji blok-atak-zagrywka, wyprowadził ‘Portowców’ na prowadzenie 17-10. Takiego prowadzenia ‘Granatowi’ już nie wypuścili i po chwili cieszyli się z czwartej wygranej w sezonie.

ZCP Volley Gdańsk – Eko-Hurt 1-2 (21-19; 8-21; 18-21)

W poprzednim tygodniu rozgrywek, drużyna Eko-Hurt zaimponowała nam do tego  stopnia, że uznaliśmy ją za pierwszą oficjalną drużynę tygodnia w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta. Stało się to po ich niespodziewanej wygranej z ówczesnym liderem rozgrywek – CTO Volley. W środowy wieczór przyszedł czas na kolejnego, bardzo wymagającego rywala. Przypomnijmy, że ZCP Volley Gdańsk w poprzednim sezonie, rywalizowało z CTO Volley na zapleczu elity i obie drużyny awansowały, zajmując dwa najwyższe stopnie na podium. Ponadto przed obecnym sezonem wiele mówiło się o tym, że ZCP jest poważnym i realnym kandydatem do podium rozgrywek. Początek obecnego sezonu w ich wykonaniu to dwa zwycięstwa oraz jedna porażka. Jeśli chodzi o środowe starcie to w pierwszym secie było ono bardzo ciekawym widowiskiem. W drugiej części seta wydawało się, że ZCP nie będzie miało większych problemów z tym by postawić kropkę nad ‘i’. Stało się jednak inaczej, bo po kilku atakach graczy w białych koszulkach zrobiło się 19-18. Mimo nerwówki w końcówce to ZCP sięgnęło po pierwszy punkt. Kto wie, jak potoczyłby się ten set, gdyby pod koniec ‘Hurtownicy’ nie zepsuli dwóch zagrywek z rzędu. To co wydarzyło się w drugim secie, nie wiemy nawet jak skomentować. Czy wysoce niestosowne byłoby gdybyśmy napisali, ze Eko-Hurt zrobiło ZCP ‘dziecko’? Tak to mniej więcej wyglądało. Sportowy gwałt i najwyższa porażka drużyny ZCP w historii Siatkarskiej Ligi Trójmiasta w jednym secie. Ależ, ‘Hurtownikom’ w tej partii ‘żarło’. W pewnym momencie odnieśliśmy wrażenie, że gdyby Eko-Hurt chciał, to byłby w tej odsłonie w stanie strawić kukurydzę oraz dotknąć językiem łokcia. Gracze w białych koszulkach dominowali w tej partii w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Widać to również po statystykach w których Eko-Hurt przeważał. Wynik drugiej partii to 21-8! Ostatni set był już bardziej wyrównany (13-14). Odjazd z peronu, gracze Eko-Hurt zarządzili w momencie, w którym obchodzący urodziny Konrad Gawrewicz popisał się dwoma blokami z rzędu, które dały im prowadzenie 17-13. Po kilku chwilach dobrze grający Eko-Hurt mógł cieszyć się z drugiej wygranej w sezonie.

Letni Gdańsk – BES-BLUM Nieloty 0-3 (14-21; 22-24; 15-21)

Każda, nawet najbardziej parszywa seria się kiedyś kończy. W środowy wieczór skoczyła się seria przegranych Nielotów, z drużyną Letniego Gdańska. Szerzej pisaliśmy o tym w zapowiedzi przedmeczowej. Dla osób, które jej nie czytały szybciutkie wytłumaczenie. W dwóch dotychczasowych spotkaniach pomiędzy drużynami, za komplet punktów, wygrywała drużyna ‘Letników’. W środowy wieczór, BES-BLUM Nieloty wzięły udany rewanż i tym razem to oni sięgają po pełną pule. Dzięki wygranej za komplet punktów, sytuacja w tabeli ‘Pingwinów’ robi się coraz lepsza, gdyż do trzeciego miejsca, drużyna Mateusza Bone traci zaledwie punkt. Jeśli chodzi o spotkanie z ‘Letnikami’ to pierwszy set był prawdziwym pokazem mocy Nielotów. Już od początku meczu bardzo aktywnym graczem, był będący w obecnym sezonie w świetnej dyspozycji – Marek Podolak. Po jego bloku, Nieloty prowadziły w pierwszej partii 14-8 i prawdę mówiąc, ‘Letnicy’ nie mieli argumentów by choćby próbować odmienić losy seta. Sytuacja diametralnie zmieniła się w drugiej partii, w której Letni Gdańsk zaczął grać zdecydowanie lepiej. Po atakach debiutującego w drużynie Piotra Szczepańskiego, to Letni był bliższy wygranej w tej partii (15-13 oraz 18-15). Po chwili Nielotom udało się jednak doprowadzić do wyrównania (18-18) i po chwilowej grze na przewagi, seta zakończył wspomniany wcześniej Marek Podolak. Ostatnia odsłona przypominała bardziej pierwszą niż drugą partię. W secie tym, Letni popełnił nadprogramową liczbę błędów własnych, które sprawiły, że na tablicy wyników mieliśmy 10-5 dla Nielotów. Taka strata, nie pozwoliła drużynie Michała Mysłka na nawiązanie walki, a w konsekwencji na choćby jeden punkt.

2 comments

  1. proponowałbym odpuszczenie ciągłych nawiązań do „sportowych gwałtów” – przede wszystkim ani to smaczne, a poza tym ani oryginalne bo powtarza się któryś raz już

Join the Conversation

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.