MATCHDAY #14

Za nami emocjonujący poniedziałkowy wieczór. W hitowym starciu, które zgromadziło wielu kibiców, lepsi od BVT Gdańsk okazali się gracze Aqua Volley. W trzeciej lidze dwie ważne wygrane zanotowała ekipa Inter Marine Masters. W starciu w elicie lepsi od Eko-Hurtu okazali się gracze Merkurego. Zapraszamy na podsumowanie!

Siatkersi – Hapag-Lloyd 2-1 (20-22; 21-19; 21-17)

Jak ten czas szybko płynie. Coś, co kilka tygodni temu wydawało się abstrakcją, dziś jest pewną normą. Nawiązujemy tu rzecz jasna do tego, że Hapag-Lloyd w trzecim kolejnym meczu z rzędu zgarnął co najmniej punkt. To rzecz jasna procentuje, bowiem po poniedziałkowej serii gier „Pomarańczowi” są na ósmym miejscu w ligowej tabeli. Miarą tego, jak dobrze im idzie, jest fakt, że Hapag nie cieszy się już z punktu. Aktualnie team Joanny Kożuch odczuwa niedosyt, bo wie, że rywal był w ich zasięgu. Pierwszy set rywalizacji rozpoczął się perfekcyjnie dla graczy w pomarańczowych strojach, którzy po dwóch atakach Bartłomieja Piechockiego prowadzili 13:7. Choć wydawało się, że „Logistycy” mają wszystko pod kontrolą, z czasem ich gra zaczęła się „sypać”. Mimo to pod koniec seta „Pomarańczowi” nadal prowadzili 20:17. W dalszej części Siatkersi zdołali doprowadzić do wyrównania, ale ostatnie słowo w secie należało już do zespołu z siedzibą na Przymorzu (22:20). Środkowa odsłona to partia, w której również nie narzekaliśmy na nudę. Mniej więcej w połowie seta optyczną przewagę przejęli gracze Macieja Tarulewicza, którzy po ataku Adriana Kameli objęli prowadzenie 14:12. Z czasem Hapag robił wszystko, by odwrócić losy rywalizacji. W pewnym momencie udało im się nawet doprowadzić do wyrównania po 16, ale ostatnie słowo w secie należało do graczy w białych strojach (21:19). Trzeci set rozpoczął się od wysokiego prowadzenia Siatkersów (13:7). Ci, choć mieli identyczne prowadzenie jak Hapag-Lloyd w pierwszym secie, nie sprawili, że ich kibice mieli stan przedzawałowy. Zamiast tego kontynuowali dobrą grę i wygrali do 17, a cały mecz 2:1. Po spotkaniu team Siatkersów podbiegł do kamerki, gdzie życzyli szybkiego powrotu do zdrowia Michałowi Niewiadomskiemu. Miłe.

Inter Marine Masters – Bayer Gdańsk 2-1 (21-17; 19-21; 21-14)

Mając z tyłu głowy to, jak wyglądało poprzednie spotkanie obu drużyn, do którego doszło w minionym sezonie, liczyliśmy na „fajerwerki”. Cóż – fajerwerków nie było, podobnie zresztą jak spektakularnych emocji. Choć po dobrej grze blok-obrona w wykonaniu „Aptekarzy” to właśnie Bayer prowadził 7:3, z czasem Inter Marine zaczęło radzić sobie coraz lepiej i po świetnej grze w obronie doprowadzili do wyrównania po 10. Płynną i dobrą jakościowo siatkówkę z obu stron oglądaliśmy do końcówki seta, w której postawą fair play wykazał się środkowy Bayeru Gdańsk – Hubert Śliwowski (21:17). Środkowa odsłona wyglądała nieco inaczej. Na początku Bayer, podobnie jak w pierwszym secie, wypracował sobie kilkupunktową przewagę (10:6). Z czasem „Mastersi” dokonali pewnych roszad w składzie i zdołali doprowadzić do wyrównania po 14. Końcowa i wyrównana faza seta należała jednak do „Aptekarzy”, którzy wyszarpali zwycięstwo do 19. Ostatni set nie przyniósł już większych emocji. W skrócie – Bayer Gdańsk był myślami już zupełnie gdzie indziej i w konsekwencji „Mastersi” zaczęli tę partię od prowadzenia 9:2. Czy w grze „Aptekarzy” dostrzegliśmy w tej partii jakieś pozytywy? Ano chyba tylko debiut Marka Majorasa, który wszedł dopiero w trzeciej partii i był najjaśniejszą postacią drużyny „z Leverkusen”. To rzecz jasna nie zmieniło obrazu gry i po chwili Inter Marine Masters cieszyli się z trzeciego zwycięstwa w sezonie Jesień 2024.

Wolves Volley – Czerepachy Volley 0-3 (14-21; 14-21; 16-21)

O nie, cóż za zaskoczenie. Któż by się spodziewał takiego wyniku? Ech, to staje się powoli nudne. Czerepachy Volley wygrały kolejny, piąty mecz z rzędu za komplet punktów. Tak jak wspominaliśmy jakiś czas temu, choć nie wątpiliśmy w umiejętności drużyny, sądziliśmy, że czasami „nie będzie im się chciało”, przez co dysproporcje będą się zacierać. Cóż – nic takiego nie obserwujemy. Jak idzie, to idzie. Nie inaczej było na początku starcia, gdzie piłka po zagraniu jej… głową przez Dawida Gałkę trafiła w pole po stronie przeciwników (5:3). Z czasem było tylko lepiej. Dodatkowo Wolves Volley zbytnio nie przeszkadzali, psując niezliczoną wręcz liczbę zagrywek (21:14). Środkowa odsłona rozpoczęła się dość obiecująco (6:6). Był to jednak schemat, który oglądaliśmy w tym sezonie już kilka razy. Precyzując, plan wyglądał tak: podpuścić – skasować. Po chwili od wyrównanego fragmentu Czerepachy prowadzili już 12:7 i po chwili cieszyli się z wygranej do 14. Podobną narrację moglibyśmy zbudować wokół trzeciego seta, w którym po bloku Mikołaja Moszczenko Wolves Volley remisowali z renomowanym rywalem po 13. Po kilku udanych atakach Sergieja Ivanenko było jednak 18:14 i stało się jasne, że włos „Żółwiom” z głowy już nie spadnie. Ostatecznie team w zielonych barwach wygrał do 16, a cały mecz 3:0, zapewniając sobie fotel lidera rozgrywek! Brawo!

Merkury – EKO-HURT 2-1 (21-14; 20-22; 21-12)

Spotkanie anonsowane było przez nas jako starcie dwóch nieco zakurzonych legend Inter Marine SL3. Wiecie – coś jakby na szklanym ekranie starli się Robert De Niro oraz Al Pacino. Niby genialni, ale w obecnej dyspozycji nieco „pod formą”. Początek rywalizacji należał do Merkurego, który zagrał tak, jak jeszcze kilka miesięcy temu. Precyzując – zagrał naprawdę dobrze. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Po wyrównanym początku (9:9) gracze w granatowych strojach wykorzystali błędy przeciwników i odskoczyli na pięć punktów (15:10). W dalszej części nie dali sobie już zrobić krzywdy i w sposób przekonujący sięgnęli po pierwszy punkt w meczu (21:14). Środkowa odsłona to zdecydowanie najciekawsza partia w meczu, w której nie brakowało emocji. Warto podkreślić, że przez niemal całą partię wszystko wskazywało na to, że to „Planetarni” wygrają. Na przestrzeni seta prowadzili bowiem: 10:5, 13:7 czy 19:14. W końcówce team Piotra Peplińskiego kompletnie stanął, a moment zawahania błyskawicznie wykorzystali „Hurtownicy”, którzy doprowadzili do wyrównania po 20. W końcowej fazie seta, kiedy mieli piłkę setową, doszło do sytuacji, z którą nie mogli pogodzić się gracze pięciokrotnego Mistrza SL3. Po ataku z lewego skrzydła sędzia zasygnalizował, że piłka wyszła w aut. Gracze Merkurego protestowali, bowiem byli przekonani, że piłka poszła po bloku. Finalnie protesty nic nie dały i w meczu mieliśmy remis 1-1. Utracona wielka szansa rozjuszyła graczy Merkurego, którzy w trzeciej odsłonie rozpoczęli od mocnego uderzenia. Już po chwili od pierwszego gwizdka w tej partii prowadzili 9:3 i nie mieli problemów z tym, by ograć rywala do 12. Dzięki zwycięstwu Merkury przesunął się w tabeli na piąte miejsce. Obecna sytuacja wygląda już zupełnie inaczej niż jeszcze przed meczem.

Inter Marine Masters – Wolves Volley 3-0 (21-18; 21-18; 21-10)

W przedmeczowym wywiadzie, zapytany przez nas kapitan Wolves Volley o to, ile punktów bierze w poniedziałkowy wieczór w ciemno, odpowiedział, że trzy. Jako że z Czerepachami punktów było zero, trzeba było ich szukać w meczu z „Mastersami”. Cóż – nie trzeba być bystrzakiem, by wiedzieć, że realizacja tego celu była bardzo trudna. To Inter Marine Masters byli faworytem starcia i ze swojej roli wywiązali się kapitalnie, zgarniając komplet punktów. Trzeba jednak przyznać, że w pierwszym secie o wygraną nie było bynajmniej tak prosto. Choć Wolves Volley zagrali w szóstkę, to niemal do samego końca seta stawiali „Mastersom” opór, doprowadzając do wyrównania po 17. Inter Marine dopiero w końcówce zdołał przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę i po asie serwisowym Jarosława Majdana wygrali do 18. W środkowej odsłonie było podobnie, aczkolwiek obraz gry był nieco inny. To Wolves Volley rozpoczęło lepiej seta i na półmetku prowadziło 10:7. Z czasem „Mastersi” wzięli się jednak w garść i po kilku chwilach to oni cieszyli się z prowadzenia 13:11, które stopniowo powiększyli (19:15), by w spokoju wygrać seta. Fiasko z pierwszej i drugiej odsłony „złamało” morale drużyny Wolves Volley, która w trzeciej odsłonie nie zaprezentowała się zbyt dobrze, uciuławszy zaledwie dziesięć oczek. Na koniec warto podkreślić fakt, że Inter Marine Masters zdobyli aż 40 punktów po atakach, co jest jednym z pięciu najlepszych wyników w obecnym sezonie. Not bad.

BVT Gdańsk – Aqua Volley 1-2 (24-22; 13-21; 15-21)

Tuż przed godziną 22 na stronie SL3 pojawił się komentarz, w którym jedna z osób napisała, że IV liga to najlepsze, co mogło się przytrafić SL3, i że ta osoba nie zaprasza do dyskusji. Cóż – podpisujemy się pod tym obiema rękami. Nie ma nawet z czym polemizować. W poniedziałkowy wieczór dostaliśmy bowiem hit, na jaki nie zasługujemy. W zapowiedziach przedmeczowych wskazywaliśmy, że będzie to mecz szczególny i nieco podkręcaliśmy atmosferę. Ta dość mocno udzieliła się graczom, a przede wszystkim sympatykom obu drużyn, którzy licznie stawili się, by dopingować swoją drużynę. Prawdę mówiąc, pod tym kątem było to najlepsze spotkanie od kilku sezonów. Spotkanie, w którym gracze z sąsiednich boisk co rusz pytali redakcji, co aktualnie odpier*ala się na boisku nr 3. Było głośno, emocjonująco, i nad wyraz ciekawie. Pierwszy set to absolutna ozdoba czwartoligowych zmagań. Przez długi czas wydawało się, że to team Aqua Volley wygra. Piorunująca końcówka w wykonaniu BVT sprawiła jednak, że to właśnie team w biało-czarnych barwach cieszył się z wygranej do 22. Drugi set to dominacja zespołu Mateusza Drężka, który zaczął od wysokiego prowadzenia 6:0. Z czasem „Bobry” wróciły co prawda do gry i zniwelowały stratę do jednego oczka (13:12), ale końcowa faza seta to zdecydowana przewaga Aqua Volley zakończona wygraną do 13. Ostatni set zapowiadał się naprawdę kozacko. Na półmetku mieliśmy bowiem wynik 11:11 i wygrana meczu pozostawała kwestią otwartą. W końcówce odpalił się najlepszy gracz tego spotkania – Michał Maliszewski, który zdobył większą część punktów i zapewnił swojej drużynie wygraną do 15, a całego meczu 2:1.To, co warto podkreślić, to fakt, że w trakcie oraz po meczu nie było widać między drużynami „złej krwi”, o której tyle pisaliśmy. Nie zmienia to jednak faktu, że nie możemy doczekać się kolejnego starcia obu drużyn. Czy doczekamy się go już w tym sezonie? Cóż, przekonamy się za kilka tygodni!

Start a Conversation

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.