MATCHDAY #13

Przez większość wieczoru wydawało się, że podsumowanie czwartkowej serii gier będziemy mogli zacząć od słów, że wszystkie mecze skończyły się wynikiem 3-0 tak jak mecz reprezentacji Polski w… piłkę nożną, który był rozgrywany równolegle. Ostatecznie tak się nie stało i wyłamały się drużyny Team Spontan oraz Zmieszani. Trzeba przyznać, że właśnie te spotkanie obfitowało w największe emocje. Zapraszamy do podsumowania trzynastego dnia meczowego. Dla kogo okazał się pechowy, a kto wręcz przeciwnie, okazał się zaklinaczem?

Team Spontan – Allsix by Decathlon 3-0 (21-17; 21-9; 21-16)

Czwartkowy wieczór miał nam dać odpowiedź o jakie cele będzie walczyć drużyna Spontanicznych. Nie ukrywamy, że widząc potencjał i zasoby ludzkie byliśmy przekonani, że ten produkt musi w końcu odpalić. W zasadzie pytanie ‘czy’ było bezzasadne i ewoluowało do pytania ‘kiedy’? Wydaje nam się, że czwartek był dniem w którym znowu byli drużyną, która potrafi wygrywać i bawić się przy tym doskonale. Wśród zawodników debiutował dzisiaj najwyższy zawodnik w lidze – Marek Blachowski. Jego 207 cm wzrostu budziło ogromny respekt wśród rywali, którzy postanowili jak najrzadziej atakować jego stroną. W drużynie Decathlonu zabrakło aż trzech z czterech najlepiej punktujących graczy drużyny i zastanawiamy się jak potoczyłby się w szczególności pierwszy set, który był najbardziej wyrównany ze wszystkich partii. Druga odsłona to już zdecydowana przewaga Spontanicznych. Być może na lepszą dyspozycję miał fakt pojawienia się Piotra Skierkowskiego, który spóźniony, ale jednak dołączył, by wspierać swoją drużynę. Trzecia część to zaskoczenie i konsternacja wśród Spontanicznych. Set ten pokazał, że mimo wysokiej wygranej w poprzedniej partii, nie można absolutnie lekceważyć swojego rywala. W pewnym momencie Allsix prowadził aż sześcioma punktami i wydawało się, że skończy się podziałem punktów. Decathlon ostatecznie najpierw dopuścił rywali do wyrównania, a następnie uległ w secie i w meczu po asie serwisowym spóźnialskiego – Piotra Skierkowskiego.

Zmieszani – Scandic 3-0 (21-4; 21-14; 21-6)

Nie oszukujmy się – wynik zawodów był znany na długo przed pierwszym gwizdkiem sędziego. W rywalizacji zmierzyły się bowiem drużyny, które dzieli przepaść – zarówno w umiejętnościach, jak i w doświadczeniu czy zgraniu. Nie oznacza to jednak, że przed spotkaniem, a także w jego trakcie, nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Hotelarze w dzień meczowy, rzutem na taśmę, uzupełnili listę swoich graczy o ‘brygadę R’. W skład wspomnianej ekipy wszedł: Bartosz Rudzki, Sebastian Rydel oraz Mateusz Ryś. Ten ostatni oraz Natalia Pawelska byli najlepszymi graczami swojego zespołu. Wydaje nam się, że mecz ze Zmieszanymi był dla drużyny Grzegorza Grabowskiego najlepszy pod każdym kątem. Po pierwsze, byliśmy bardzo miło zaskoczeni, że w czwartkowym starciu była najlepsza jak dotąd frekwencja. Do protokołu zostało wpisanych aż jedenastu graczy. Ponadto trzeba przyznać, że gra wyglądała tego dnia zdecydowanie lepiej. Dobre przyjęcie wspomnianej Natalii Pawelskiej oraz atak Mateusza Rysia powoduje, że przed drużyną kreuje się wizja coraz lepszej dyspozycji. Najlepiej Hotelarze zaprezentowali się w drugim secie, w którym to ugrali aż czternaście punktów, co jest ich najlepszym wynikiem w lidze. Zmieszani oczywiście przez cały mecz kontrolowali jego przebieg, ale nie ujmujemy niczego ekipie Scandic. Jakkolwiek to zabrzmi, mecz dla Zmieszanych był rozgrzewką przed spotkaniem z Team Spontan.

Nasz-Dach Stężyca – Speednet 3-0 (21-16; 21-15; 21-13)

Jeśli przed meczem znalazły się osoby, które wskazały jako faworyta drużynę Speednetu, to kilka minut przed pierwszym gwizdkiem musiały się poczuć rozczarowane. Przed spotkaniem okazało się, że tego dnia nie zagra najlepiej punktujący gracz ligi – Mateusz Urbanowicz, który boryka się z kontuzją i jego powrót przed zakończeniem sezonu stoi pod dużym znakiem zapytania. To wszystko spowodowało, że w drużynie, po raz kolejny w przeciągu jednego dnia, musiało dojść do przeorganizowania szyków. Pozycję atakującego odkurzył Niko Domżalski, a w podstawowym składzie, na środku, wystąpił Łukasz Komar. Jeśli chodzi o Piotra Przywieczerskiego to powrócił on na swoją nominalną pozycję – przyjmującego, co było spowodowane powrotem do składu rozgrywającego Marka Ogonowskiego. W trakcie meczu, na swoich graczy pokrzykiwał nowy (stary) atakujący, który co rusz zwracał uwagę zawodnikom, że nie mogą co chwilę oddawać przeciwnikom punktów za darmo. Jeśli chodzi o błędy własne to Speednet popełnił ich zdecydowanie więcej. Stężyca wygrywa spotkanie w stosunku 3-0, dzięki czemu podtrzymuje passę kilku zwycięstw z rzędu. Po pięciu spotkaniach nie możemy już mówić o przypadku. MVP spotkania został dwudziestotrzyletni Piotr Skowroński. Celowo w podsumowaniu podkreśliliśmy wiek Piotrka bowiem większość graczy jest w podobnym wieku i jak zdradził nam przepytywany w wywiadzie Piotr Labuda, niektórzy zawodnicy grają ze sobą wspólnie od… gimnazjum.

Speednet 2 – DNV GL S*M*A*S*H 0-3 (10-21; 12-21; 16-21)

Rozkręca nam się drużyna DNV GL S*M*A*S*H. Zastanawiamy się czy to tylko iluzja czy graczom DNV  gra sprawia ponownie ogromną satysfakcję oraz radość. Gdy dodamy do tego wyniki, które w ostatnim czasie ekipa ma naprawdę dobre, to mamy obraz drużyny ukontentowanej. W czwartkowy wieczór faworytem była ekipa DNV i presja, którą narzuciła na nich Redakcja nie spętała im nóg. Poza faktem, że drużyna zadebiutowała w nowych strojach to jeszcze frekwencja i zaangażowanie sprawiło, że na drużynę patrzyło się z czystą przyjemnością. O ekipie z Łużyckiej możemy pisać same komplementy. Szczególnie, gdy spojrzymy na pierwszy set. Ekipa ‘Białych’ wcieliła się w rolę profesorów. Atak z Przechodzącej piłki? Wykład profesora Lukashenko. As serwisowy? Zaprasza profesor Palka. Blok? Zapraszamy do auli Pana Wiśniewskiego. A może lekcja teorii w graniu na jednego rozgrywającego? Dyżur pełni profesor Paszkowski. Mówimy tu tylko o pierwszym secie. W następnych było w zasadzie podobnie. Speednet nie miał w ten pochmurny wieczór argumentów na tak dobrze zorganizowaną drużynę DNV. Można powiedzieć, że między ekipami mamy remis, ponieważ w wiosennej edycji wygrała firma Speednet. Która z drużyn będzie mocniejsza w kolejnej edycji?

Nasz-Dach Stężyca – Kraken Team 3-0 (21-18; 21-19; 21-15)

Zastanawiamy jak potoczyłyby się pojedynki Kaszubów gdyby nie splot wydarzeń okołomeczowych. W pierwszym spotkaniu była to kontuzja Mateusza Urbanowicza ze Speednetu, natomiast w drugim kontuzja atakującego Arkadiusza Wasilewskiego (Kraken Team) oraz absencja lidera drużyny Kraken Team – Bartłomieja Piepera. Ponadto, w meczu, na pozycji rozgrywającego zagrał kapitan drużyny Wojciech Elminowski. Braki kadrowe ‘Białych’ uzupełnił Robert Skwiercz i trzeba przyznać, że debiut tego młodego gracza był doprawdy imponujący. Robert zdobył 7 punktów i był to ex aequo najlepszy wynik w drużynie.  W czwartkowy wieczór, mimo że w nieco eksperymentalnym składzie, ekipa Kraken postawiła twarde warunki. Trzeba przyznać, że nie był to ‘spacerek’ dla ekipy Piotra Labudy. ‘Bankowcy’ bez wątpienia mogą czuć rozczarowanie, ponieważ zajmują szóste miejsce w ligowej tabeli i wydaje się, że na kilka kolejek przed końcem sezonu zasadniczego powoli kreuje nam się skład grupy mistrzowskiej. Porażka 0-3 bez wątpienia sprawiła, że o dostanie się do elity będzie znacznie trudniej. Miejsce w niej, po sześciu wygranych spotkaniach z rzędu, ma praktycznie zapewnione ekipa ze Stężycy. Tylko cud mógłby sprawić, że drużyna wypadnie za burtę grupy mistrzowskiej.

Zmieszani – Team Spontan 1-2 (20-22; 21-23; 21-12)

Tak jak pisaliśmy w nagłówku – było to najciekawsze spotkanie w matchday #13. Osoby, które przeczytały zapowiedzi wiedziały, że spotkanie niesie za sobą pewien ciężar gatunkowy. Na papierze faworytem spotkania była drużyna Zmieszanych i możemy się założyć, że na 1000 respondentów z ankiety 999 odpowiedziałoby, że wygrają Zmieszani. Tak naprawdę tylko szaleniec mógł wskazać jako faworyta ekipę Piotra Raczyńskiego.  Historia wielokrotnie pokazała, że nie zawsze większość ma rację. Jakiś czas temu Kopernika również chcieli spalić na stosie. Po czasie okazało się, że ten mieszkaniec Torunia miał rację, gdy wszystkim wokół wydawało się, że opowiada bzdury. Szukając analogii do naszej ligi, jeden na tysiąc respondentów również miał rację. To Spontaniczni wygrali spotkanie w stosunku 2-1. W pierwszym secie prowadzili już 19-14, ale w ich szeregach pojawiło się rozprężenie, w efekcie czego doprowadzili do remisu, a następnie walki na przewagi. Ostatecznie udało im się wygrać seta do 20. Druga odsłona również była bardzo wyrównana i ponownie zwycięska dla Spontana. Jako przyczynę porażki, w tej partii, wskażemy trzy rzeczy. 1. Marek Blachowski ponownie wykorzystał swoje centymetry i kapitalnie sprawował się na bloku. 2. Przy stanie 19-19 doszło do sytuacji po której piłka wylądowała w polu/na oucie i wzbudziła ogromne poruszenie wśród dwóch drużyn. Ostatecznie punkt trafił do Spontanicznych i można żałować, że Pani sędzia nie zdecydowała się na powtórzenie akcji. 3. Jakkolwiek boleśnie to nie zabrzmi, to Zmieszani zagrali poniżej swoich możliwości. Te pokazali dopiero w ostatniej odsłonie, pewnie wygrywając seta do 12. Niestety dla Zmieszanych było już za późno i  można powiedzieć, że dobro przegrało ze złem. Mamy tu na myśli oczywiście szczęśliwą siódemkę (siódmy mecz Zmieszanych) z pechową trzynastką (trzynasta seria gier).

Start a Conversation

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.