W czwartkowy wieczór kilka drużyn pokazało się z rewelacyjnej strony. Tak było w przypadku Team Spontan, który najpierw ograł niepokonaną ekipę Osady Truso, a następnie, poprawił z Wolves Volley. Sporą niespodziankę swoim kibicom sprawili również gracze Złomowca Gdańsk, którzy po świetnym meczu, ograli BES Boys BLUM. Zapraszamy na podsumowanie!
Złomowiec Gdańsk – BES Boys BLUM 2-1 (21-11; 21-15; 19-21)
Tak to właśnie wygląda, w momencie, kiedy punkty przypisywane są jednej z drużyn na długo przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Nawiązujemy tu rzecz jasna do tego, że Bes Boys Blum byli zdecydowanym faworytem konfrontacji. Pal licho, że wskazywała na to Redakcja. Podobnego zdania było bowiem grubo ponad 80% typerów w aplikacji SL3. Już na początku spotkania Złomowiec pokazał niedowiarkom środkowy palec. Po dużym niechlujstwie 'Chłopców’ oraz wręcz przeciwnie – wysokiej kulturze gry, Złomowiec wysunął się na prowadzenie…12-3! Budzić team Ryszarda Nowaka zaczął się dopiero pod koniec partii, ale o korzystnym wyniku nie mogło być już mowy (21-11). Niekorzystny wynik sprawił, że team w szarych trykotach zaczął się w przerwie między setami mobilizować. Jak zwykle w takich przypadkach, nie zabrakło męskich słów. Czy to pomogło? Cóż, niekoniecznie. Złomowiec Gdańsk, który nie grał przecież w najoptymalniejszym zestawieniu (brak Mateusza Węgrzynowskiego), kontynuował bardzo dobrą grę i na półmetku środkowej partii prowadził 13-7! Dalsza część seta to kolejne nieudane próby odrabiania strat i ponowna wygrana Złomowca (do 15). W ostatnim secie wszystko wskazywało na to, że zespół Witolda Klimasa idzie po pełną pulę (15-10). W końcowej fazie seta dobrze naoliwiona maszyna zaczęła jednak szwankować i po atakach duetu Jażdżewski-Kolka mieliśmy remis 17-17. Ostatnie kilka piłek w meczu to przewaga 'Chłopców’, którzy finalnie wygrali partię pocieszenia do 19.
Hydra Volleyball Team – MPS Volley 3-0 (21-14; 21-15; 21-14)
Przed meczem kapitan drużyny MPS-u, widząc, że grają na boisku nr 2, żartował, że na tym jeszcze w obecnym sezonie nie przegrali. Cóż, jak się po chwili okazało, było to tylko kwestią czasu. Aktualnie Miłośnicy Przegranych Spotkań mają na koncie 15 porażek z rzędu i jeśli dalej będą prezentować taką dyspozycję, ten koszmar nie zniknie zbyt szybko. Już na początku rywalizacji stało się jasne, która z drużyn wygra mecz. Po ataku Łukasza Birunta, gracze w złotych strojach prowadzili bowiem 10-5. W dalszej części seta Hydra prezentowała się bardzo dobrze w obronie i po kilku skutecznych kontrach prowadzili już 17-11, co było jednoznaczne z końcem złudzeń MPS-u (21-14). Środkowa odsłona zapowiadała się dość ciekawie. Niespodziewanie to MPS prowadził na półmetku 11-8. Radość graczy Jakuba Nowaka nie trwała jednak zbyt długo, bo już po chwili gracze w złotych strojach odzyskali prowadzenie, którego już nie wypuścili (17-14 -> 21-15). Ostatni set nie przyniósł spektakularnego zwrotu akcji. Prawdę mówiąc, w meczu dalej działo się niewiele. Najzwyczajniej w świecie MPS nie był w stanie podskoczyć do poziomu Hydry, więc wszyscy, którzy oglądali mecz, od dawna wiedzieli, jak on się skończy. Po chwili – cóż za zaskoczenie, Hydra skończyła partię, pozwalając rywalom na ugranie 14 punktów.
Empire Spikes Back – Craftvena 0-3 (13-21; 17-21; 17-21)
Przebłysk tego, że po nieudanym początku sezonu zaczynają się dziać dobre rzeczy w Craftvenie, otrzymaliśmy w minionym tygodniu. Choć zespół 'Rzemieślników’ przegrał wówczas z ekipą Kryj Ryj, to jednak zaprezentował się o wiele lepiej niż miało to miejsce w poprzednich meczach. Mimo to podchodziliśmy do tego dość zachowawczo i w typerze SL3 obstawiliśmy podział punktów. Spotkanie rozpoczęło się od wyrównanej gry obu drużyn, w której mogliśmy oglądać długie wymiany, po których tablica wyników wskazywała remis 5:5. Sytuacja ta zmieniła się jednak błyskawicznie. Po głębszym problemie w przyjęciu 'Imperatorów’, Craftvena odskoczyła rywalom na pięć oczek (10-5) i w dalszej części seta kontrolowali poczynania boiskowe, wygrywając do 13. Należy tu podkreślić, że gra drużyny w czarno-złotych strojach mogła się podobać i w naszym przekonaniu była ich najlepszym fragmentem w obecnym sezonie. Team 'Rzemieślników’ nie zamierzał na tym bynajmniej poprzestawać. Środkowa partia rozpoczęła się identycznie jak pierwszy set. Tu również było 11-5 dla Craftveny. Różnica polegała jednak na tym, że w odróżnieniu od pierwszej partii Craftvena złapała konkretną zadyszkę, w której dopuścili rywali do głosu. Finał tego był taki, że Empire Spikes Back doprowadzili do wyrównania po 16, ale w końcówce zabrakło im nieco jakości i po drugi punkt sięgnęła ekipa Craftveny (21-17). Ostatni rozdział czwartkowego meczu zapowiadał się na bardzo emocjonującą partię. Na półmetku było bowiem 12-12, a obie drużyny szły 'łeb w łeb’. Podobnie jak miało to miejsce w środkowej partii, ESB zabrakło w końcówce trochę szczęścia, trochę umiejętności i po punkt za finałowy set sięgnęli 'Rzemieślnicy’. Co ciekawe, choć drużyna była do niedawna bardzo krytykowana, to po czwartkowym meczu wskoczyli na trzecie miejsce w tabeli. Brawo!
AXIS – BES Boys BLUM 0-3 (18-21; 15-21; 21-23)
Po pierwszej porażce w sezonie drużyna BES Boys BLUM nie musiała zbyt długo czekać na poprawę swoich humorów. Zadanie to w teorii nie było bynajmniej zbyt proste. Rywalem graczy Ryszarda Nowaka była bowiem ekipa AXIS, która przystępowała do meczu po rozbiciu MPS Volley 3-0! W meczu z AXIS, BBB postawili na inne zestawienie, z Arkadiuszem Wasilewskim oraz Damianem Kolką na przyjęciu. Tylko jeden as serwisowy drużyny w czerwonych strojach pokazuje, że był to dobry ruch. Dobre przyjęcie pozwalało z kolei uruchomić Danielowi Bąbie środki, a efekt tego był taki, że Patryk Bruchmann zdobył dla swojej drużyny… 13 punktów! Sam mecz nie układał się dla BBB tak gładko przez cały czas. Pierwszy set rozpoczął się od stanu 6-6. Gracze Ryszarda Nowaka uzyskali przewagę dopiero w dalszej części seta, gdy po dwóch atakach prawoskrzydłowego objęli prowadzenie 14-10. W końcówce, po kilku atakach Tomasza Sadowskiego, AXIS zbliżyło się do rywala na jeden punkt (18-17), ale ostatnie słowo należało już do graczy w szarych trykotach (21-18). Drugi set był partią, o której zwykło się mówić jako tej 'bez historii’. W skrócie – zdecydowanie więcej jakości było po 'szarej stronie siatki’. Efekt? Wynik 21-15, po którym nastąpiła zmiana stron. Trzeci set to zdecydowanie najciekawsza partia w meczu, która rozpoczęła się od… prowadzenia AXIS 7-0! Choć wydawało się, że gracze w czerwonych strojach dociągną prowadzenie do końca, to po kilku chwilach ich przewaga stopniała do zaledwie jednego oczka (8-7). Mniej więcej od tego momentu byliśmy świadkami wyniszczającej walki punkt za punkt, która skończyła się happy-endem ekipy BBB (23-21). AXIS może z pewnością czuć rozgoryczenie, że nie udało im się sięgnąć po choćby jeden punkt.
Team Spontan – Osada Truso 2-1 (24-26; 21-14; 21-18)
Spotkanie pomiędzy dwiema niepokonanymi drużynami w trzeciej lidze było anonsowane jako hit czwartkowych zmagań. Cóż, nie pomyliliśmy się, bo mecz nie zawiódł. Pierwszy set był ozdobą trzecioligowych zmagań. Od samego początku oglądaliśmy walkę punkt za punkt, w której żadna ze stron nie potrafiła odskoczyć rywalom. W taki sposób dobrnęliśmy do końcówki emocjonującej partii, w której obie ekipy miały swoje szanse w postaci piłek setowych. Ostatecznie, przy stanie 24-24, bardzo ważną piłkę w bloku przepchnął Piotr Kowal, wyprowadzając Osadę na prowadzenie 25-24. Po chwili decydujący cios mocnym atakiem zadał Jakub Górka i pierwszy punkt w meczu powędrował do Elbląga. Środkowa odsłona to zupełnie inna historia. Podrażniona niepowodzeniem w pierwszym secie ekipa Team Spontan zagrała w tej partii świetną siatkówkę. O ile do połowy seta oglądaliśmy równą grę (10-9), tak w drugiej części odpalił się joker w talii Piotra Raczyńskiego – Dawid Gadula. Po kilku atakach lewoskrzydłowego Spontan wyszedł na prowadzenie 15-11 i nie dał już sobie zrobić krzywdy (21-14). Ostatni set ułożył się lepiej dla 'Osadników’, którzy po dwóch punktach Dawida Strzyżewskiego objęli prowadzenie 12-9. 'Pomarańczowi’ byli jednak tego dnia w gazie i po chwili odrobili straty, a następnie po asie serwisowym Krzysztofa Lepera wysunęli się na prowadzenie 18-16. Choć w końcówce Osada jeszcze próbowała, to finalnie wygrana trafiła w ręce 'Spontanicznych’. Brawo!
Oliwa Team – Kraken 0-3 (16-21; 12-21; 13-21)
Po ostatnich obiecujących występach drużyny Oliwa Team, spotkanie pomiędzy Oliwą a Krakenem zapowiadało się jako jedno z najciekawszych w trzeciej lidze w tym tygodniu rozgrywek. Z drugiej strony istniała uzasadniona obawa, że Oliwa zaprezentuje swoje gorsze oblicze. Spotkanie rozpoczęło się od wymiany ciosów, w których żadna ze stron nie zamierzała odpuszczać. Po wyrównanej pierwszej części seta mieliśmy remis 9:9. Z czasem Kraken zdołał odskoczyć swoim rywalom na kilka punktów i finalnie wygrał tę partię do 16. Niepowodzenie z pierwszego seta odbiło się na graczach w zielonych strojach. W naszym odczuciu przestali oni wierzyć w korzystny rezultat i w kolejnych setach nie zdołali podjąć rękawicy. Początek środkowej odsłony rozpoczął się od prowadzenia Krakena 6-1, na które swoją drużynę wyprowadził będący w bardzo dobrej dyspozycji Volodymyr Krolenko. Stabilna gra Krakena w dalszej części seta wystarczyła do tego, by pokonując popełniającą sporo błędów Oliwę, wygrać do… dwunastu! Skoro przy błędach jesteśmy, warto odnotować tu ważną rzecz. Spośród wszystkich drużyn w trzeciej lidze to właśnie Kraken popełnia ich najmniej na mecz (12). Jeśli chodzi o Oliwę, to są oni na przedostatnim miejscu, popełniając ich niespełna 23. Tę różnicę w kulturze gry i szacunku do piłki było wyraźnie widać. W trzecim secie rywalizacji Oliwie dalej nie szło. W połowie seta mieli wykorzystane dwa czasy, które na niewiele się zdały, bo Kraken z prowadzenia 12-6 przeszedł płynnie do stanu 21-13 i mógł cieszyć się z wygranej za komplet punktów! Brawo, to było naprawdę mocne granie.
Staltest Pomorze – Merkury 0-3 (18-21; 13-21; 16-21)
Choć do spotkania z beniaminkiem rozgrywek, Mistrz SL3 mógł podchodzić pełen obaw to finalnie, ich konta zasiliła liczba trzech punktów. A styl? Cóż – z tym było różnie, ale na szczęście dla Merkurego – to siatkówka, a nie łyżwiarstwo figurowe. Zanim doszło do pierwszego gwizdka sędziego, Merkury głowił się jak zastąpić wyrwę powstałą na środku bloku. Ta spowodowana była absencją trzech środkowych. Ostatecznie wybór padł na nominalnego rozgrywającego – Kacpra Chmielewskiego. To nie miało co prawda wpływu, ale mecz rozpoczął się dla Merkurego koszmarnie. Po kilku nieudanych akcjach oraz rozkojarzeniem spowodowanym decyzjami sędziowskimi, pięciokrotni mistrzowie SL3, rozpoczęli seta od stanu…8-4 dla rywali. Po chwili wszystko wróciło jednak do normy i po kilku atakach Damiana Gila, Merkury doprowadził do wyrównania po 12. Walka łeb w łeb trwała do stanu po 15, a następnie, faworyzowana ekipa zrobiła swoje i wygrała do 18. W środkowej odsłonie, sił Staltestowi na wyrównaną grę wystarczyło do stanu 7-7. Po ataku oraz bloku Konrada Przekadzińskiego, Merkury odskoczył rywalom na trzy oczka 12-9, a po chwili, przewagę swą jeszcze powiększył. Ostatecznie, Staltest zdołał ugrać w tej partii 13 oczek. Nieco lepiej, drużynie Arkadiusza Kozłowskiego poszło w trzeciej odsłonie, w której stawiali opór do stanu po 10. Druga część seta to przewaga graczy w granatowych strojach, którzy wygrali finalnie do 16 i zainkasowali pierwszy komplet punktów, w sezonie Jesień’24. Warto podkreślić przy okazji fakt, że i Staltest zaprezentował się już nieco lepiej niż ostatnio.
Team Spontan – Wolves Volley 3-0 (21-14; 21-18; 23-21)
Po kapitalnej historii, którą Team Spontan napisał w czwartkowy wieczór w rywalizacji z faworyzowaną Osadą Truso, gracze Piotra Raczyńskiego przystępowali do konfrontacji z Wolves Volley, z którymi mieli rachunki do wyrównania. Warto odnotować, że to już kolejny raz, gdy ‘Wataha’ musiała radzić sobie w zaledwie sześciu graczy. Tym razem w ekipie zabrakło między innymi lidera drużyny – Szymona Merskiego. Absencje oraz problemy kadrowe były w pierwszej odsłonie aż nadto widoczne. Precyzując, Team Spontan nie miał najmniejszych problemów z tym, by ograć swoich rywali. Finalnie zespół Karola Ciechanowicza zdobył w tej partii czternaście oczek. Zdecydowanie lepiej graczom Wolves Volley poszło w drugiej odsłonie. W tej partii Wolves Volley prowadzili od samego początku aż do końcówki seta, w której Michał Łubiński zdobył punkt na 17-16. Choć ‘Spontaniczni’ nie grali tu na najwyższym poziomie, to w kryzysowym momencie zareagowali w najlepszy możliwy sposób. Po kilku akcjach wyszli na prowadzenie i finalnie wygrali do 18. Najwięcej emocji przyniosła jednak trzecia odsłona. Tym razem to faworyzowana ekipa w pomarańczowych strojach prowadziła grę od samego początku aż do stanu 20-16. Kiedy wydawało się, że zgarną komplet oczek, Wolves Volley doprowadzili do wyrównania na 20. W końcówce to jednak Team Spontan miał w swoich szeregach rewelacyjnego Dawida Gadulę, który przypieczętował tryumf graczy w pomarańczowych trykotach (23-21).
Osada Truso – Maritex 2-1 (21-13; 14-21; 21-19)
Kojarzycie Dario z ‘Ślepnąc od świateł’ i jego legendarne już ‘no i nie podobasz mi się’? Te słowa kierujemy dziś do ekipy Osady Truso, która miała pozamiatać wszystkich rywali w trzeciej lidze i pewnym krokiem awansować o ligę wyżej. Choć ‘Osadnicy’ rozegrali już sześć spotkań, pytań dotyczących tego, czy rzeczywiście tak będzie, nie ubywa. Wręcz przeciwnie – jest ich coraz więcej. Ok, team z Elbląga może tłumaczyć, że w czwartek mieli problemy kadrowe, ale na Boga – któż ich nie ma? Te problemy są i będą nierozłącznym elementem zarządzania każdą drużyną w Inter Marine SL3. Początek spotkania nie wskazywał jednak, że jakiekolwiek negatywne czynniki będą miały wpływ na postawę drużyny Kacpra Bielińskiego. Zagrali tak, jak na faworyta przystało i po kilkunastu minutach cieszyli się z opędzlowania Maritexu do 13. Wówczas kompletnie nic nie wskazywało, że za rogiem czai się zagrożenie. To uaktywniło się już na początku drugiej partii, którą Osada zaczęła od stanu 2-9! Ależ to był zły fragment zespołu z Elbląga. Zagrywka, która leci pół godziny i wpada w 6 metr? Proszę bardzo. To rzecz jasna tylko mały element, który składał się na nieciekawy obraz Osady. Po tej kaszanie, którą zaobserwowaliśmy, nie było tam życia i chęci odwrócenia losów rywalizacji. A Maritex? Grali naprawdę bardzo dobrze i fragmentami przypominali najlepszą wersję samych siebie z przeszłości. Dobrze wyglądało przyjęcie, obrona, rozegranie i atak. Efekt nie mógł być inny – Maritex ograł rywala do 14 i z wielkimi nadziejami podszedł do finałowej partii. W niej inicjatywę przejęli gracze występujący w delegacji, którzy wypracowali sobie 2-3 punktową przewagę, którą utrzymali niemal do samego końca. W końcówce, po atakach Jakuba Wierzejskiego i Andrzeja Ossowskiego, Maritex doprowadził do stanu po 19 i kiedy wydawało się, że ‘rzutem na taśmę’ wygra zawody, ostatnie punkty zdobyła ekipa Osady Truso. Podsumowując spotkanie w jednym zdaniu: choć się nie spodziewaliśmy, dostaliśmy naprawdę ciekawe widowisko.