Poniedziałkowa seria gier sypnęła dwiema niespodziankami. W drugiej lidze swoje pierwsze spotkanie przegrała drużyna BES-BLUM Nieloty. W elicie z kolei, Epo-Project przerwało passę porażek z rzędu i po bardzo dobrej grze ograli Trójmiejską Strefę Szkód, zdobywając przy tym komplet oczek. Zapraszamy na podsumowanie poniedziałkowej serii gier!
BES-BLUM Nieloty – Letni Gdańsk 0-3 (16-21; 17-21; 18-21)
Każda seria się kiedyś kończy. W poprzednim tygodniu skończyła się seria piętnastu wygranych z rzędu drużyny AVOCADO friends. W poniedziałek skończyły się dwie serie. Jedną była seria porażek z rzędu Epo-Project, a drugą seria zwycięstw drużyny BES-BLUM Nieloty. Licznik zatrzymał się na czterech. Przed meczem pisaliśmy, że drużyna Letniego Gdańska będzie najtrudniejszym z dotychczasowych sprawdzianów. Mecz ten miał odpowiedzieć nam na pytanie, czy Nieloty zdołają ‘połknąć’ drugą ligę. Po czterech wygranych w stosunku 3-0 znalazło się sporo osób, które twierdziły, że jest to więcej niż pewne. My jednak czuliśmy, że mecz z ‘Letnikami’ będzie naprawdę trudny. Nie wiemy na ile to celowy zabieg, a na ile potrzeba chwili, ale na przyjęciu w Letnim Gdańsku zobaczyliśmy nominalnego środkowego – Grzegorza Zawłockiego. Co w takiej sytuacji było najrozsądniejszym ruchem ich rywali? Ładować zagrywkę właśnie na niego. Mówiąc wprost – taktyka ta okazała się tragiczna w skutkach, bowiem ten mierzący 205 cm gracz radził sobie lepiej niż dobrze. Z przyjęciem problem i to bardzo poważny mieli z kolei gracze BES-BLUM i to była przyczyną, dlaczego w poniedziałkowy wieczór to Letni wygrali spotkanie. Gdybyśmy widzieli ‘Letników’, którzy graliby tak w każdym meczu to mielibyśmy drużynę z aspiracjami na podium. Kto wie, może po tym spotkaniu zacznie się ich marsz w górę tabeli? Na koniec słówko o BES-BLUM. Kiedy drużyna wygrywała 3-0, dało się dostrzec w ich grze pewne mankamenty. Już wtedy pisaliśmy, że w meczach z lepszymi ekipami to nie przejdzie. Nie pomyliliśmy się. Czas wyciągnąć wnioski i skupić się na kolejnych spotkaniach.
Allsix by Decathlon – Niepokonani PKO Bank Polski 3-0 (21-10; 21-15; 21-11)
Mówi się, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Po zwyżce formy, jaką w ostatnim czasie zanotowała drużyna Niepokonani PKO Bank Polski, pojawiły się głosy, że drużyna Joanny Drewczyńskiej może powalczyć o kolejny punkt w ligowej tabeli. Tym razem trafiło na naprawdę poważnego rywala. Allsix by Decathlon jest drużyną, która dysponuje bardzo dużym potencjałem. Nie zrozumcie nas źle, ale pokusimy się o stwierdzenie, że wyniki drużyny są nieadekwatne do umiejętności, jakie posiadają jej zawodnicy. Zaryzykujemy stwierdzeniem, że skład personalny graczy ze sklepów sportowych sprawia, że awans powinien być traktowany w kategoriach obowiązku. Jak ma się to do rzeczywistości? Cóż, jest jedno słowo, które nasuwa nam się na myśl. Bilans przed meczem z ‘Bankowcami’ to dwa zwycięstwa i dwie porażki. Jeśli już Allsix wygrywał to i tak dzielił się punktami. Mecz z ‘czerwoną latarnią’ ligi był zatem doskonałym momentem na poprawienie sobie humorów. Allsix bez zaskoczeń wygrywa spotkanie w stosunku 3-0 i dość wyraźnie poprawia swoją sytuację w tabeli. To gracze Rafała Liszewskiego od początku do końca spotkania kontrolowali przebieg meczu. Ich wygrana ani przez chwilę nie była zagrożona. MVP spotkania została Daria Kwiatkowska, która przez cały mecz imponowała w obronie. Brak błędów z jej strony sprawił, że wybór najlepszego gracza meczu nie był dla nikogo zaskoczeniem.
Chilli Amigos – Speednet 2 3-0 (21-12; 21-15; 21-8)
Mecz przyjaźni pomiędzy Chilli Amigos a Speednetem 2 przypadł na godzinę 19:35, co oznaczało, że mająca w perspektywie kolejny mecz z Wirtualną Polską ekipa Chilli nie może za mocno zintegrować się ze swoimi kolegami – programistami. Sam mecz, zgodnie z naszymi przypuszczeniami przebiegał w przyjaznej atmosferze. Chilli Amigos już na początku spotkania pokazali, kto tego wieczoru postara się o komplet oczek. Dwa asy serwisowe Pawła Cieszyńskiego (Speednet 2) sprawiły, że jego drużyna zbliżyła się do rywala na jeden punkt. Gdy wydawało się, że w przypadku ‘Programistów’ wszystko zmierza w dobrą stronę, koszmarną w skutkach kontuzję odniósł Jakub Ciupiński, który jest jedną z głównych kart w talii Piotra Grodzkiego. Z tego miejsca chcielibyśmy temu przesympatycznemu zawodnikowi życzyć szybkiego powrotu do zdrowia i parkiety Siatkarskiej Ligi Trójmiasta. Bez Kuby ta liga po prostu nie będzie taka sama. Sytuacja ta miała również swój negatywny wpływ na morale drużyny, która oddała pole swoim rywalom i przegrała pierwszego seta do 12. Początek drugiej partii nie zwiastował, że mogłoby się coś zmienić in plus. Gracze w ‘Różowych’ koszulkach stanęli i do stanu 8-0 nie mogli zrobić przejścia. Ostatecznie z biegiem czasu zrobiło się… 10-10. Duża w tym zasługa nadprogramowej liczby błędów własnych, popełnianych przez ‘Papryczki’ oraz, co chyba ważniejsze, problemów z przyjęciem zagrywki Mateusza Chodyny. Po chwili ‘Amigos’ wzięli się jednak w garść i set zakończył się wynikiem 21-15. Trzecia partia należała tylko i wyłącznie do Chilli Amigos, którzy zagrali bardzo dobrego seta i zasłużenie wygrali do 8, a całe spotkanie 3-0.
Omida Team – Speednet 3-0 (21-13; 21-16; 21-15)
O tym, że forma Speednetu w ostatnim czasie poszybowała w górę, wiedział chyba każdy. Było to widać w spotkaniach z Volley Gdańsk czy Trójmiejską Strefą Szkód. Dużo osób zastanawiało się, jak to przełoży się na mecz z wicemistrzem poprzedniego sezonu. Skoro można urwać punkt z Mistrzem (Volley Gdańsk) to czemu nie z drugą siłą? Mecz rozpoczął się od potężnych bomb Kacpra Iwaniuka oraz Wojciecha Ingielewicza. To jednak nie oni byli głównymi postaciami tej partii. Tym graczem był przyjmujący drużyny Omidy – Sebastian Rydyger, który od początku seta udowadniał, że to będzie jego wieczór. Po jednym z monster blocków gracz ten ostentacyjnie przez kilkanaściet sekund patrzył prosto w oczy swoim rywalom, co było obrazkiem dość wymownym. Taktyka ta widocznie przyniosła oczekiwany skutek, bo Speednet nie zdołał później nawiązać już walki i pierwszy set zakończył się wygraną Omidy do 13. Drugi set lepiej rozpoczęli gracze w różowych koszulkach. Po asie serwisowym środkowego – Marcina Bartosika na tablicy wyników zrobiło się 7-3 dla Speednetu i sama gra obu drużyn wskazywała, że tym razem to Speednet będzie miał przewagę. Ta po chwili jednak stopniała i z biegiem czasu Omida prezentowała się coraz lepiej, by ostatecznie wygrać partię do 16. Trzeci set to potwierdzenie kapitalnej formy przyjmującego drużyny Omidy – Sebastiana Rydygera, który był graczem kompletnym i zasłużenie otrzymał tytuł MVP. Partia ta zakończyła się wygraną do 15, co sprawia, że Omida po raz pierwszy w sezonie zgarnia komplet oczek, który winduje ich na drugie miejsce w tabeli.
Epo-Project – Trójmiejska Strefa Szkód 3-0 (21-15; 21-16; 21-18)
Zastanawialiśmy się czy presja nie spali zawodników z Żukowa. W magazynach, zapowiedziach czy opisach meczów bardzo często podkreślaliśmy to, jak bardzo w obecnym sezonie zawodzą gracze z Żukowa. Dodatkowo dość często wspominaliśmy, ile porażek z rzędu notuje już drużyna. Wiadomo, że takie słowa nie pomagają zespołowi, a tylko sprawiają, że gra się pod większą presją. Dodatkowo, lepszych wyników oczekiwali kibice, którzy tłumnie oglądają spotkania na fanpage’u drużyny na Facebooku. Początek spotkania należał do Trójmiejskiej Strefy Szkód, która wypracowała sobie przewagę 9-5. Gdy wydawało się, że to właśnie ‘Niebiescy’ kontrolują poczynania boiskowe, ich rywale wyrównali (11-11) i od tego momentu to Epo-Project przejęło kontrolę nad setem. Gdy Epo wyszło na kilkupunktowe prowadzenie, na parkiecie pojawił się lider drużyny TSS – Dominik Błoński, który nie zdołał jednak odmienić losów tej partii i Epo mogło cieszyć się z wygranej 21-15. Drugi set rozpoczął się od sporej ‘nerwówki’ w obozie TSS, co sprawiło, że ich rywale szybko wyszli na prowadzenie 7-2. Z czasem gra się wyrównała, ale wypracowana na początku partii przewaga pozwoliła ‘Zielonym’ ma wygranie kolejnego seta, a tym samym przerwania passy porażek z rzędu. Trzeci set to ponownie przewaga Epo, a w tej partii na zagrywce rządził kapitan – Przemysław Walczak. Prawdziwy popis dał jednak Damian Kolka, który swoimi siedmioma blokami niemal doprowadził do furii przeciwników. W końcówce TSS próbował jeszcze gonić, ale ostatecznie to Epo wygrało seta do 18 i całe spotkanie 3-0. Gracze mogą w końcu odetchnąć z ulgą. W ich rolę wciela się powoli drużyna Trójmiejskiej Strefy Szkód, dla której była to trzecia porażka z rzędu.
Chilli Amigos – Wirtualna Polska 2-1 (22-24; 21-19; 21-18)
Mówią, że człowiek uczy się do śmierci, a i tak głupim umiera. Czemu o tym piszemy? Ile razy w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta mieliśmy już spotkania, kiedy wydawało nam się, że jedna drużyna wygra je 3-0, a tymczasem dostajemy prawdziwy dreszczowiec? Czy można było wyciągnąć wnioski i tego nie robić? Oczywiście. Czy po raz kolejny dostaliśmy pokaz, ze głupotą jest dopisywać komuś punkty przed meczem? Być może. Przyznamy się bez bicia. Wydawało nam się, że po tym jak zaprezentowała się ekipa Chilli Amigos w meczu z Craftveną, kiedy to niczym lawina – zmiotła ich z powierzchni ziemi, gracze Chilli zdobędą komplet punktów. Owszem, wiedzieliśmy że Wirtualna Polska nie jest drużyną, która wypadła sroce spod ogona, ale tak czy siak nadal to Chilli było faworytem. Tymczasem już początek meczu pokazał nam, że będzie to bardzo wyrównane spotkanie. Walka punkt za punkt trwała do samej końcówki seta. Po ważnym bloku Marcina Sawickiego na jednym z najlepszych graczy w trzeciej lidze – Michale Dorozie, Chilli miało dwie piłki setowe. Te zostały przez ‘Wirtualnych’ obronione, by na koniec Klaudia Kuźniewska asem serwisowym posłanym pomiędzy dwóch graczy zakończyła partię zwycięsko dla WP. Drugą odsłonę zaczęli lepiej ‘Biało-czerwoni’ (3-7). Z czasem gra się wyrównała i można się było domyślać, że ponownie otrzymamy wyrównaną końcówkę. Tę, po błędzie własnym jednego z graczy WP wygrali Chilli do 19. Decydująca odsłona zaczęła się od kilkupunktowego prowadzenia WP, która była kontynuowana do końcówki meczu. W niej, więcej zimnej krwi zachowali ‘Amigos’, którzy ostatecznie wygrali seta do 18, a cały mecz 2-1. Żałujcie, że nie widzieliście tej radości, pasji i ekspresji, które towarzyszyły drużynie przy ostatnim gwizdku sędziego. Sport jest naprawdę piękny. Rozumieją to również gracze WP, którzy co prawda schodzili z parkietu jako pokonani, ale wraz z Chilli Amigos stworzyli naprawdę świetne widowisko.