Pamiętacie jak w jednym z pomeczowych podsumowań wspominaliśmy o sygnale odjeżdżającego pociągu w wykonaniu Mateusza Chyla? Wówczas wydawało nam się, że to właśnie ‘Hurtownicy’ zajęli miejsca w wygodnym i komfortowym wagonie prowadzącym do kolejnego mistrzostwa. Jak się okazało – chyba nam się wszystko pomieszało. Wspomniany pociąg zdaje się bowiem nabierać coraz większych prędkości i co gorsze dla Eko-Hurtu – ci zdaje się, że zostali na peronie. Poniedziałkowy wieczór miał być bowiem rehabilitacją za nieudane spotkanie z Merkurym z minionego tygodnia. Pierwszy set zdawał się iść po ich myśli. Po jednym z ataków Marcina Radziewicza, Eko-Hurt prowadził bowiem 15-12 i byli na dobrej drodze do wygranej seta. Tuż po chwili, trzy bardzo ważne punkty dla zespołu w białych strojach zdobył jednak będący w świetnej formie Sebastian Konarzewski, a to dało drużynie ‘Dziadków’ wyrównanie po 16. Ci nie zamierzali się jednak zatrzymywać i po chwili cieszyli się z bardzo cennego punktu. Ten oznaczał, że jeśli drużynie Bartłomieja Kniecia uda się wygrać drugą lub trzecią odsłonę to wskoczą do grupy mistrzowskiej. Środkowa partia układała się dla drużyny z Pruszcza Gdańskiego idealnie. W połowie seta, Old Boys prowadzili już 10-6 i warto tu zaznaczyć, że w wyniku prócz świetnej gry, pomogli Old Boysom również gracze Eko-Hurt, którzy bez Igora Ciemachowskiego wyglądają…bezradni. Dalsza część seta to w pełni zasłużone punkty teamu w białych strojach, który wygrał finalnie do 14. Ostatnia odsłona to marne, ale jednak pocieszenie dla Eko-Hurt. Po zrealizowaniu celu i awansu do grupy mistrzowskiej, Old Boysi zdawali się być już nasyceni i nie parli oni po trzeci punkt w meczu. To w połączeniu z lepszą grą Eko-Hurtu dało nam finalnie podział punktów w meczu.
Liga: Pierwsza Liga - Wiosna 2024
CTO Volley – Bossman Team
‘Bęben maszyny losującej jest pusty, następuje zwolnienie blokady i rozpoczynamy losowanie’. Słowa słynnego Pana Lotto jak nic oddają to, co wyprawia się w ostatnim czasie w Bossmanie. Wygląda to mniej więcej tak, że w momencie, kiedy uznajemy, że jako beniaminek mogą mieć problem – wygrywają i grają świetnie. Kiedy widzimy, że grają świetnie? Myślimy, że kolejne mecze również takie będą, co oczywiście po chwili jest weryfikowane. Kiedy grają najgorsze spotkania w sezonie? Ponownie uznajemy, że Bossman nie jest taki mocny jak mogło się kiedyś wydawać. I co? I znowu następuje zwrot akcji, który sprawia, że team Kuby Kłobuckiego ogrywa CTO Volley i robi bardzo duży krok w kierunku zapewnienia sobie grupy mistrzowskiej. Na ostateczne rozstrzygnięcia trzeba poczekać co prawda do poniedziałkowego wieczoru, ale w naszym odczuciu, Bossman jest już naprawdę bliski realizacji celu. Aby na samym finiszu wypaść z czołowej piątki – Old Boysi muszą wygrać z Eko-Hurtem, co umówmy się – będzie turbo trudne. Jeden punkt nie wystarczy, bo to Bossman ma lepszy stosunek małych punktów. Oj, lubią chłopaki w emocje i zwroty akcji. A ich czwartkowi przeciwnicy? Cóż – nie sposób nie wspomnieć ponownie o tym, że przed rozpoczęciem sezonu CTO zdawał się być jednym z głównych pretendentów do tytułu. Ok – w czwartek, ‘Pomarańczowi’ zapewnili sobie czołową piątkę i jest to wynik lepszy niż w poprzednim sezonie. Nos podpowiada nam jednak, że plan na obecną kampanie był jednak inny.
Merkury – Eko-Hurt
W środowy wieczór napisała się piękna historia dla Merkurego. Do pewnego momentu obecnego sezonu można było kręcić nosem. Niby Merkury wygrywał, ale w kilku przypadkach tracił punkty w meczach, w których był zdecydowanym faworytem i wystarczyło nieco dokręcić śrubę rywalom. To oznaczało, że posiadający trzy punkty przewagi Eko-Hurt, gdyby wygrał środowe starcie mógłby powoli mrozić szampany. W naszym odczuciu, wygrana Merkurego była jedyną szansą na przedłużenie emocji w pierwszej lidze. I wiecie co? Tych z pewnością nie zabraknie. Pierwszy set rywalizacji mógł wprawić w zdumienie osoby, które były na bieżąco z wydarzeniami z pierwszej ligi w obecnej edycji. Merkury wskoczył na tak wysoki poziom, że Eko-Hurt kompletnie sobie z tym nie poradził. Dodatkowo czterokrotni Mistrzowie SL3 zmusili rywali do popełnienia takiej liczby błędów, której w zasadzie nie pamiętamy. Efekt? Falstart ‘Hurtowników’, którzy przegrali seta do 14. Jako, że w obecnym sezonie Eko-Hurt miał mecze, w których pierwszy set im nie wychodził, można było uznać, że w drugim sytuacja ulegnie zmianie. Nic bardziej mylnego. Choć pierwsza część partii była wyrównaną walką obu stron (10-10), to z każdą kolejną akcją Merkury rósł coraz bardziej. Po świetnej grze w bloku, Merkury objął prowadzenie 17-13, którego już nie wypuścił. Trzeci set to absolutnie kluczowa partia dla dalszych losów sezonu, czego zainteresowanym stronom nie trzeba tłumaczyć. Od początku karta sprzyjała aktualnemu Mistrzowi SL3, który zdawał się mieć najgorsze już za sobą. W końcówce team Konrada Gawrewicza prowadził już 19-16 i był o krok od wygrania seta. Ostatnie akcje to jednak Maciej Mozol SHOW, który zdobył dla swojej drużyny kilka punktów po atakach oraz blokach i postawił kropkę nad ‘i’ zapewniając ‘Granatowym’ trzy punkty w meczu. Jakby tego było mało, po chwili team Piotra Peplińskiego dopisał jeszcze dwa, a to za sprawą dokończonego meczu z CTO Volley. Nowy lider i majówka spędzona w kapitalnych nastrojach. Brawo!
Tufi Team – MPS Volley
Mecz, który miał być aloesem na poparzoną skórę graczy obu drużyn. Cóż. Dla MPS-u była to jednak sól, która została wysypana na otwartą ranę. Oj, nie idzie graczom Jakuba Nowaka, którzy zaczęli spotkanie od pięciopunktowego prowadzenia rywali (9-4). Słabiutki początek sprawił, że MPS aż dwukrotnie wykorzystał przysługujący im czas. Cóż, nie wiemy o czym na nim wówczas rozmawiano, ale z całą pewnością nie przyniosło to nic dobrego dla Miłośników Piłki Siatkowej, którzy przegrali seta do dziewięciu. Pamiętacie jak po spotkaniu ze Speednetem wytykaliśmy MPS-owi, że się skompromitowali i zagrali najgorsze partie w historii? Cóż, wtedy przegrywali do 10, a z Tufi przegrali do 9. Szczerze? Jakoś nas to specjalnie nie szokuje, bo aktualna forma MPS już nam po prostu spowszechniała. Choć zanosiło się na sportową katastrofę to sobie znanym sposobem, MPS zdołał zagrać dobrego drugiego seta, który był wyrównaną partią od samego początku, aż do końca. Przy stanie 16-16 różnice zrobił środkowy Piotr Okoniewski, który wyprowadził Miłośników Piłki Siatkowej na prowadzenie 18-16 i po chwili dał im wyrównanie. Jeśli ktoś spodziewał się wyrównanego trzeciego seta, ten się srogo zawiódł. Pierwsza część partii to skuteczne ataki występującego na pozycji atakującego Rafała Deptuły, który zastąpił nominalnego ‘bombardiera’ – Piotra Adamczyka (10-5). Choć w dalszej części MPS robił co mógł i zniwelował nawet stratę do dwóch oczek (13-11), to dalsza część seta przebiegała pod dyktando Tufi Team, które wygrało tę partię do 12 i w konsekwencji wskoczyło w ligowej tabeli, tuż nad MPS. Marne to jednak pocieszenie bowiem do miejsca gwarantującego utrzymanie, Tufi Team traci aktualnie…pięć punktów.
Merkury – Flota Active Team
Plan Merkurego na poniedziałkowy wieczór był dość prosty – zdobyć trzy punkty i w świetnych nastrojach przystąpić do środowego dnia meczowego. Jak wyszła realizacja planu? Cóż. Nie ma ani trzech punktów, ani tym bardziej dobrych nastrojów. Pal licho z samym wynikiem, ale w trakcie meczu poważnej kontuzji palca ręki, nabawił się Mikołaj Rochna i jest to już kolejna kontuzja w lidze w krótkim odstępie czasu. Z tego miejsca życzymy Mikołajowi szybkiego powrotu do zdrowia! Jeśli chodzi o samo spotkanie to pierwszy set był prawdziwą miazgą i sympatycy Floty mogli mieć poczucie, że po raz kolejny doświadczają koszmaru z poprzednich, nieudanych meczów. Choć do stanu 8-7 Flota wyglądała w miarę nieźle, to po kilku atakach Damiana Gila czy przede wszystkim Macieja Mozola, Merkury odskoczył rywalom na siedem punktów, a po chwili wygrał z przewagą 11 oczek. Środkowa odsłona to całkowity zwrot akcji. Od samego początku, karta sprzyjała drużynie Karoliny Kirszensztein, która objęła prowadzenie 8-4. Niemal cała reszta seta to daremne próby dogonienia rywala przez Merkurego. Po drodze mieliśmy wspomnianą kontuzję i w takich nieprzyjemnych okolicznościach, Merkury przegrał seta do 17. Trzecia odsłona to wyrównana gra obu drużyn, która potrwała do połowy partii 10-9. Dalsza część to przewaga czterokrotnych mistrzów SL3, którzy ostatecznie wygrali seta do 15. Po spotkaniu, radości na twarzach obu drużyn próżno było jednak szukać.
Bossman Team – Speednet
Poniedziałkowe starcie miało być hitem pierwszoligowych zmagań. Cóż. Hitowa była gra, ale drużyny Speednetu, zresztą nie po raz pierwszy. Choć team Łukasza Żurawskiego przegrał ostatnie spotkanie z Merkurym to należy zauważyć, że biorąc pod uwagę również spotkanie z Bossmanem, Speednet wygrał cztery z pięciu ostatnich spotkań i w poniedziałkowy wieczór zapewnił sobie grę w grupie mistrzowskiej. Co ciekawe – choć nie wskazuje na to wynik, to Bossman do pewnego momentu pierwszego seta grał naprawdę nieźle. Od pierwszego gwizdka sędziego trwała wyrównana walka, która zaprowadziła nas do stanu 12-12. Wówczas chyba nikt nie spodziewał się tego, że po chwili gracze w granatowych strojach kompletnie staną i całkowicie oddadzą inicjatywę rywalom, którzy wygrali do 14. Środkowa odsłona to najbardziej wyrównana partia w meczu. 8-8; 12-12; 16-16. Dopiero w końcówce Speednet zdołał urwać się swoim rywalom i objąć prowadzenie 20-17. Trzeba przyznać, że przyczynili się do tego sami gracze Bossmana, którzy rozregulowali w końcówce celowniki i dwukrotnie uderzyli piłkę prosto w siatkę. Mimo to, w końcówce Bossman zdołał odrobić jeszcze dwa punkty i rozpalić nadzieje na wygranie partii. Te zostały jednak po chwili zgaszone jak pet na chodniku (21-19). Ostatnia odsłona to już dramatyczne wydanie Bossmana, który zaczął od stanu 8-2 dla rywali. Po takim prowadzeniu Speednetu, z Bossmana całkowicie uszło powietrze i o awans do grupy mistrzowskiej, team Jakuba Kłobuckiego powalczy z CTO Volley. A Speednet? Z taką grą, ‘Programiści’ są w stanie powalczyć o medale. Brawo!
AIP – Old Boys
Nie ma co do tego wątpliwości. To koniec marzeń AIP o powtórzenie wyniku z poprzedniego sezonu. Po wczorajszym spotkaniu stało się jasne, że dla drużyny Adriana Ossowskiego zabraknie miejsca w grupie mistrzowskiej. Czy jesteśmy zdziwieni? Cóż, niekoniecznie. Zaledwie dwa zwycięstwa w ośmiu spotkaniach mówią same za siebie. Forma ‘Przyjaciół’ z poprzedniego spotkania z Bossmanem nie była przypadkiem. W czwartkowy wieczór było jeszcze gorzej. Pierwszy set rywalizacji nie wskazywał na taką dysproporcje i bezradność AIP. Choć nie był to najwyższy pierwszoligowy poziom to jednak drużyny od pierwszego gwizdka sędziego stworzyły wyrównane widowisko, które zaprowadziło nas do stanu po 10. Z czasem po kilku atakach Mateusza Gruszki oraz Sebastiana Konarzewskiego, Old Boys odskoczyli rywalom na trzy oczka i takie prowadzenie utrzymali już do samego końca (21-18). Środkowa odsłona to bardzo podobny scenariusz. Wyrównana gra do stanu po 11. W połowie seta, team AIP miał problemy z przyjęciem zagrywki Macieja Jeżewskiego. W drugiej części partii do listy grzechów drużyny doliczymy ogromne problemy z wykończeniem akcji, niewymuszone błędy czy problemy na środku. Efekt? Po show w wydaniu Sebastiana Konarzewskiego, gracze w białych strojach wygrali do 17. Brak punktów w dwóch pierwszych setach podciął skrzydła drużynie AIP, która w trzeciej partii zagrała jeszcze gorzej. Nie do końca rozumiemy co dzieje się z czwartą siłą poprzedniego sezonu, ale od dłuższego czasu prezentują oni naprawdę kiepską formę. Efekt? Old Boysi, którzy są na fali wygrali tę partię do 13. Dzięki czwartemu zwycięstwu z rzędu, team Bartłomieja Kniecia wskoczył na drugie miejsce w tabeli i aktualnie ma bardzo duże szanse na grupę mistrzowską.