Liga: Pierwsza Liga - Wiosna 2020

Volley Gdańsk – Omida Team

Sezon Wiosna’20 potoczył się w ten sposób, że o tym, która z ekip wygra pierwszą ligę zadecydować miał ostatni mecz pomiędzy Volley Gdańsk a Omida Team. Na to spotkanie nie trzeba było mobilizować żadnego z graczy obu drużyn. Mimo to uważamy, że zawodnikiem, który miał bodajże największe ciśnienie na to, by wygrać spotkanie był libero drużyny Omida Team – Sebastian Miąsko. Niestety, w przeddzień meczu zawodnik, który od kilkunastu miesięcy był graczem Volley Gdańsk doznał potwornej kontuzji i nie mógł pomóc Omidzie w pokonaniu swoich kolegów z Volley. Mimo to, Sebastiana oraz drugiego nieobecnego podstawowego gracza Omidy – środkowego Łukasza Karbowniczka, który dochodzi do siebie po zabiegu, nie zabrakło we wtorkowy wieczór. Omida postanowiła uhonorować graczy, którzy w obecnym sezonie byli ważnymi ogniwami drużyny w sposób, który sprawia, że z jednej strony można się było uśmiechnąć, a z drugiej, że do oczu napływały łzy wzruszenia. Przy graczach Omidy w trakcie meczu stała ramka ze zdjęciami obu zawodników, którzy duchem byli w hali treningowej. Jeśli chodzi o samo spotkanie to było ono widowiskiem godnym meczu finałowego. W pierwszym secie Volley zdołał odjechać od przeciwników w momencie, kiedy na tablicy widniał wynik 15-14 dla ‘Żółto-czerwonych’. Finalnie, partia ta zakończyła się wynikiem 21-17. Drugi set ułożył się doskonale dla wszystkich tych, którzy chcieli otrzymać prawdziwą eksplozję sportowych emocji w ostatnim secie. W tej partii lepszą drużyną okazała się ekipa ‘Logistyków’, która wygrała seta do 18. Taki scenariusz oznaczał, że o tym, która drużyna sięgnie po mistrzostwo pierwszej ligi zadecyduje trzeci set. Partia ta zaczęła się lepiej dla Omidy, która wyszła na prowadzenie 3-0 a następnie 6-3. Z czasem Volley zdołało wyrównać i przez długi czas mieliśmy wymianę punkt za punkt. Uważamy, że kluczowym czynnikiem, który zadecydował o tym, że to Volley Gdańsk wygrał tę partie był fakt, że w drugiej części trzeciego seta ‘Żółto-czarni’ zdołali trzykrotnie zablokować swoich rywali. Ponadto, Omida miała w końcówce pewne problemy z przyjęciem i ostatecznie Volley wygrało tę partię do 18, a trzeci mistrzowski tytuł z rzędu stał się faktem. Po spotkaniu ‘Żółto-czarni’ byli w prawdziwej ekstazie, a zwycięstwo sprawiło, że ciuchy graczy przesączone były szampanem, którym zawodnicy raczyli się jeszcze długo po zakończeniu spotkania. Parafrazując słowa piosenki Liroya – ‘Scyzoryk’ można rzec, że to już jest finisz, finisz i kropka. Koniec z tym piepr*eniem to ostatnia zwrotka. Czas powiedzieć prawdę, powiedzieć jak jest – Volley Gdańsk – trzykrotnym mistrzem ligi jest.

Trójmiejska Strefa Szkód – Epo-Project

Mecz pomiędzy Trójmiejską Strefą Szkód a Epo-Project miał wyłonić trzecią siłę obecnego sezonu. Aby zmagania skończyć na podium, Trójmiejska Strefa Szkód musiała zdobyć zaledwie jeden punkt. Wszystko za sprawą piorunującej końcówki sezonu, w którym co chwilę golili kolejnych rywali. Epo-Project z kolei, aby wygrać ligę, musiał wygrać spotkanie w stosunku 3-0. Zadanie to od początku wydawało się bardzo wymagające. Niestety dla graczy z Żukowa, pod koniec sezonu zawodnicy Przemysława Walczaka, mając wygrane spotkanie, podzielili się punktami ze Strażakami, co sprawiło, że wygrana przeciwko TSSowi 2-1 nic im nie dawała. Początek meczu pokazał, że dla drużyny Patryka Pleszkuna będzie to szalenie ważny set. Już na początku, dzięki dobrej grze, ale również dzięki sporej liczbie błędów własnych Epo, ‘Niebiescy’ zdołali wyjść na czteropunktowe prowadzenie. Mimo to, z czasem ‘Zieloni’ doprowadzili do wyrównania po 14, co sprawiało, że końcówka partii zapowiadała się wyśmienicie. W niej TSS zdołał wyjść na dwupunktowe prowadzenie, które mimo pewnej nerwówki zdołali obronić i wygrać seta, a co za tym idzie zagwarantować sobie brązowe medale. Pierwszy set sprawił, że drugą i trzecią partię drużyny mogły dograć for fun, bowiem obojętnie jaki by nie padł wynik to nie zmieniłoby to w żaden sposób sytuacji obu ekip. Ostatecznie, kolejne dwie partie padły łupem ‘Zielonych’, którzy kończą sezon na czwartym miejscu w tabeli. Mimo to, w trakcie sezonu bez wątpienia podnosili poziom ligi, a ich mecze były zazwyczaj bardzo ciekawe. Gdyby nie częste wahania formy, prawdopodobieństwo zakończenia sezonu na podium byłoby zdecydowanie większe. A ‘Trójmiejscy?’ Wydaje nam się, że może być już tylko lepiej. Trzecie miejsce w lidze sprawi, że w kolejnych sezonach drużyna może powalczyć nawet o wygraną. Uważamy, że mają ku temu naprawdę solidne argumenty.

Prototype Volleyball – Speednet

W przedmeczowych zapowiedziach wskazaliśmy, że obie drużyny mogą podejść do meczu z różnym nastawieniem. Prototype było praktycznie pewne zajęcia 5 miejsca w lidze, tymczasem Speednet grał o większą stawkę – nie tylko zdobycie punktu gwarantującego udział w barażu, lecz przede wszystkim poprawę ‘mentalu’ drużyny przed najważniejszym spotkaniem sezonu. Początek meczu tak bardzo realizował nasze przewidywania, że Redakcja zaczęła się zastanawiać nad wejściem w branżę sondaży wyborczych. ‘Programiści’, dzięki szybkiemu rozegraniu Mateusza Dobrzyńskiego oraz skuteczności Kacpra Iwaniuka, bardzo szybko wyszli na prowadzenie, czym wzmogli doping licznie obecnych na tym meczu rezerwowych, prowadzony przez nikogo innego jak prezesa – Piotra Grodzkiego. ‘Transformersi’ mogli poczuć się jak w kotle i widać było, że w końcówce seta przegranego do 13 myśleli już o kolejnych odsłonach. Trzeba jednak przyznać, że równie istotny był stricte siatkarski powód takiego zamieszania. Ze względu na braki kadrowe (brak przyjmujących Mateusza Bednarka i Maćka Wysockiego) ekipa Prototype w pierwszym secie zdecydowała się na użycie ‘wariantu awaryjnego’, znanego głównie z… finału Igrzysk Olimpijskich w 2012 roku. Lukę na przyjęciu uzupełnił atakujący Łukasz Dejko, a na atak przeszedł środkowy Karol Grajewski. Szybko jednak okazało się, że Transformersom daleko do Władimira Alekno i w dobie braku treningów taki eksperyment musiał skończyć się fiaskiem. Symbolem tej sytuacji była jedna z pierwszych akcji meczu, w której grający na ataku Karol Grajewski z przyzwyczajenia skoczył w ciemno do bloku na środku, czyszcząc siatkę Piotrowi Przywieczerskiemu. W 2 i 3 secie ‘Transformersi’ wrócili do bardziej standardowego zestawienia, a na przyjęciu zagrał nominalny libero – Michał Kardasz, który najwyraźniej, pomimo gry na swojej pozycji, musi regularnie po nocach trenować zagrywkę. Z kolei Speednet zaczął mieć problem z blokiem rywali, choć to Grzegorz Gnatek prawdopodobnie zaklepał sobie miano najlepiej blokującego 1 ligi. Sytuację próbowano uratować licznymi zmianami, jednak ostatecznie to Prototype zaliczyło 7 zwycięstwo w lidze. Postawa całej drużyny (oraz MVP spotkania Łukasza Dejko) w końcówce ligi sprawia, że Transformersi mogą patrzeć z optymizmem w kierunku kolejnego sezonu. Z kolei nastroje Speednetu zostaną zdefiniowane przez mecz o życie (i tatar) – baraż z Team Spontan.

Straż Pożarna Gdańsk – BES-BLUM Kraken Team

Aby utrzymać się w lidze, drużyna Straży Pożarnej potrzebowała wygrać z BES-BLUM Kraken Team w stosunku 3-0, dokonać tego bardzo wysokim wynikiem małych punktów, liczyć na to, że Speednet przegra 3-0 z Prototype Volleyball, liczyć na to, że Speednet zdobędzie bardzo mało punktów, wygrać baraż, wygrać w totka, poczekać na kolejne zaćmienie słońca i pobić rekord świata w hakówce, schodząc poniżej 10 sekund. Jednym słowem, do utrzymania potrzebowali prawdziwego cudu, który się nie wydarzył. Straż Pożarna przegrywa spotkanie w stosunku 3-0 i po trzech sezonach żegna się z najwyższą klasą rozgrywkową. Od września przyjdzie im się mierzyć z drużynami drugoligowymi, z którymi umówmy się – również nie będzie zbyt łatwo. Wracając do spotkania to od początku do końca meczu lepiej prezentowali się gracze BES-BLUM. Już na wstępie drużyna Ryszarda Nowaka zdołała wypracować sobie przewagę, by ostatecznie wygrać do 16. Trzeba przyznać, że pierwszy set nie cieszył zbytnio oczu. W trakcie jego trwania co chwilę gracze obu drużyn podbijali, a nawet przebijali piłkę nogami. W szeregach obu drużyn składne akcje mogliśmy wyliczyć na palcach jednej ręki. Po tej partii stało się jasne, że ‘Mundurowi’ nie zdołają się już utrzymać. Osoba, która liczyła na to, że drużyna zaprezentuje się na luzie (czytaj lepiej) musiała być rozczarowana. ‘Mundurowi’ zagrali jeszcze gorzej. Ich rywale na początku drugiego seta wygrywali… 11-1! Duża w tym zasługa świetnej zagrywki Rafała Grzenkowicza. Pod koniec tej partii BES-BLUM zaczął popełniać sporo błędów w ataku, co sprawiło, że ‘Mundurowi’ zdołali trochę podgonić i set zakończył się wynikiem 21-11 dla BES-BLUM. Trzecia partia, przynajmniej na początku zaczęła być miła dla oka. Przez chwilę mieliśmy ciekawe wymiany i dużo czystej siatkówki. W trakcie tej partii kontuzji pleców doznał Andrzej Brzozowski, któremu udało się jednak wrócić do gry. Niestety nie był on w stanie pomóc swojej drużynie, która przegrała tę partię do 14, a cały mecz 0-3.

Epo-Project – Straż Pożarna Gdańsk

Mało brakowało, a przedmecz na boisku numer trzy czyli spotkanie Omida – Speednet sprawiłoby, że zamiast meczu Epo – Straż mielibyśmy mecz pod tytułem Elo – Straż. Wszystko za sprawą faktu, że Speednet zdołał urwać seta z Omidą, co sprawiło, że powiększyli oni przewagę nad Strażakami do czterech oczek. Jeśli drużyna Straży Pożarnej chciała od początku meczu pokazać, że zależy im na tym, aby utrzymać się w lidze to wybrali sposób dość dyskretny. A może nie, gdyby zrobili to dyskretnie to przegrali by do 15. Tymczasem ‘Mundurowi’ w pierwszym secie uznali chyba, że jak nie ważne jak, ważne by się o meczu mówiło. Straż przegrała seta do siedmiu i był to jeden z najwyższych wyników w obecnym sezonie. O drugim secie, można by powiedzieć żartobliwie, że był tym, w którym Straż Pożarna wreszcie się obudziła. Nie dość, że drużyna ugrała dwa małe punkty więcej to na dodatek w trakcie trwania tego seta Filip Ziółkowski zdobył… pierwszy punkt po ataku dla swojej drużyny. Cóż, aby przedłużyć swoje nadzieje na utrzymanie, drużyna ‘Mundurowych’ musiała wygrać trzeciego seta. Zadanie to wydawało się dość abstrakcyjne, bo ich przeciwnicy wyglądali raczej na pluton egzekucyjny niż na przyjaźnie nastawioną grupę znajomych. Mimo to, Epo chyba przekombinowało. Na początku tej partii graczom z Żukowa włączyła się ‘la zabawa’, co przy dobrze wyglądającej w trzecim secie Straży, doprowadziło do katastrofy. Epo nie poradziło sobie w końcówce z zagrywką Filipa Ziółkowskiego. Po dwóch punktowych zagrywkach Filipa gracze Epo wzięli czas, po którym gracz ten dołożył trzeciego asa i drużyna Straży Pożarnej zdobyła jedno oczko, co sprawia, że matematycznie nadal mają szansę na utrzymanie.

Omida Team – Speednet

W przedostatniej kolejce obecnego sezonu mecze lidera i wicelidera zostały ułożone w ten sposób, że drużyny grały o tej samej porze, na równoległych boiskach. Podczas gdy Volley Gdańsk mierzyło się z Prototype Volleyball, Omida Team grała swoje spotkanie ze Speednetem. O tym, jak szalenie istotny był to mecz dla ‘Logistyków’, niech poświadczy zdjęcie licznika w samochodzie jednego z graczy, który spieszył się na mecz swojej drużyny. Ostatecznie, zespoły z małym opóźnieniem rozpoczęły mecz. Początek pierwszego seta był bardzo wyrównany i obie drużyny szły ‘łeb w łeb’. Z czasem Omida zdołała odskoczyć swoim rywalom na kilka punktów, co sprawiło, że drużyna Konrada Gawrewicza wygrała seta do 16. Wynik z pierwszego seta spowodował, że drużyna ‘Logistyków’ zrównała się punktami z Volley Gdańsk, ponieważ Ci przegrali pierwszą odsłonę z Prototype. Mimo, to ‘Logistyków’ nie do końca to interesowało. Graczy w czarnych trykotach interesowała przede wszystkim ich własna gra. Drugi set do pewnego momentu był bardzo podobny do tego pierwszego, z tą tylko różnicą, że Speednet nie zaciął się w końcówce. Pod koniec seta, ‘Różowi’ przy stanie 20-18 mieli dwie piłki setowe, które ich przeciwnicy zdołali obronić i ostatecznie, po walce na przewagi to Omida cieszyła się z drugiego punktu. Plan przed trzecią odsłoną był taki sam jak plan przed trzecią partią w meczu z Epo-Project. Chodziło o to, by nie zepsuć sobie nastrojów i po prostu wygrać 3-0. Niestety dla ‘Logistyków’, nie tylko sam plan, ale również wykonanie było takie samo. Od początku seta stroną dominującą byli gracze Speednetu, którzy wypracowali sobie sporą przewagę. Po serii świetnych zagrywek Kacpra Iwaniuka (Speednet) ‘Logistycy’ musieli dokonać pewnych roszad w składzie. Na przyjęcie wszedł rzadko widywany w obecnym sezonie Tomasz Zabrocki. Strata Omidy wydawała się tak duża (15-9, a następnie 17-10), że spodziewaliśmy się, że za chwilę nastąpi koniec spotkania. W tym momencie ponownie obudziły się demony Speednetu, którzy pomimo żywiołowego dopingu zawodników Volley Gdańsk, dali się dogonić i po chwili na tablicy widniał wynik 20-20. Gdy wydawało się, że po takim come-backu ‘Logistycy’ zdołają wygrać to przy piłce setowej dla ‘Różowych’ monster blockiem na wybitnym tego dnia Mateuszu Szturmowskim popisał się Niko Domżalski i Speednet cieszył się z wygrania seta. Kwestia mistrzostwa rozstrzygnie się dla Omidy już w najbliższy wtorek. Zwycięzca meczu z Volley Gdańsk zgarnie złoto SL3. Niezależnie od tego, kto to zrobi to był naprawdę dobry sezon.

Prototype Volleyball – Volley Gdańsk

Pisząc zapowiedź do tego spotkania nie spodziewaliśmy się CZEGOŚ TAKIEGO. Do cholery, co to w ogóle było? O tym, że dystans pomiędzy obiema drużynami w ostatnim czasie nie jest tak duży jak jeszcze sezon temu, wiedzieliśmy już od jakiegoś czasu. O tym, że Prototype potrafi zagrać naprawdę dobre spotkanie przeciwko Volley Gdańsk dowiedzieliśmy się chociażby 26 maja. Wtedy Prototype przegrało po bardzo wyrównanej rywalizacji w stosunku 3-0. Owszem, zdajemy sobie sprawę, że chwalić drużynę po przegranej trzy-zero to jak cieszyć się ze zrzucenia 10 kilo po ucięciu nogi, jednak tamto spotkanie powinno być sygnałem ostrzegawczym dla Volley Gdańsk, że lekceważenie ‘Transformersów’ to stąpanie po kruchym lodzie. Prawdopodobnie to, że w drużynie lidera rozgrywek zabrakło nominalnego rozgrywającego nie wynikało z tego, że drużyna pokpiła sprawę, ale fakt jest taki, że na ‘sypie’ w czwartkowy wieczór zobaczyliśmy przyjmującego – Adriana Ossowskiego oraz atakującego – Daniela Koskę. Cóż, trzeba to napisać wprost. W meczu dało się odczuć, jak ważnym ogniwem w drużynie jest nominalny rozgrywający. W pierwszym secie Prototype zdołało wypracować sobie przewagę 15-11, ale gdy z czasem Volley podgoniło do 15-14 wydawało nam się, że to właśnie oni wygrają seta. Nic bardziej mylnego. Drużyna Tomka Nurzyńskiego zdołała ponownie odskoczyć rywalom i wygrać pierwszą partię. Nie zwlekajmy z tym zbyt długo. Przejdźmy od razu do końcówki drugiej partii, w której działo się najwięcej. Drużyna Prototype prowadziła już 20-18 i stanęła przed ogromną szansą na to, aby stać się pierwszym zespołem, który zdoła ograć Volley Gdańsk. Niestety dla nich, w kluczowym momencie na zagrywce pomylił się Michał Markiewicz, a po chwili z dość trudnej piłki, po skosie w out uderzył Maciej Wysocki i Volley doprowadziło do wyrównania. Trzeba przyznać, że zabrakło naprawdę kilku centymetrów do tego, żeby Volley Gdańsk nie wygrało swojego czterdziestego spotkania z rzędu. Ostatecznie set zakończył asem serwisowym Konrad Gregorowicz. O trzecim secie nie ma co się za specjalnie rozwodzić. Volley Gdańsk nie pozwoliło w nim poszaleć swoim przeciwnikom i wygrali partię do 16. Podsumowując, Volley rozgrywa kolejne spotkanie, w którym wracają z dalekiej podróży i wygrywa czterdziesty mecz z rzędu. Niebywałe. Jeśli chodzi o Prototype to uśmiechamy się pod nosem. Jakich czasów dożyliśmy, że Prototype jest na siebie wściekłe, że wygrali zaledwie jednego seta z Volley Gdańsk?

Prototype Volleyball – Straż Pożarna Gdańsk

O tym, jaki progres poczyniła drużyna Prototype Volleyball niech poświadczy wtorkowy wieczór, kiedy grając z BES-BLUM Kraken Team oraz Strażą Pożarną Gdańsk zgarnęli sześć punktów. Poza wspomnianymi dwiema ekipami, gdy dorzucimy do zestawienia również Speednet, okazuje się, że każda z tych trzech drużyn znajduje się obecnie niżej w tabeli, a poprzedni sezon kończyli nad zespołem Tomasza Nurzyńskiego. To tylko pokazuje naprawdę wielką rzecz, która zadziała się ostatnio w drużynie. Jeśli jednak jeszcze znajduje się tu osoba, która podważa to, o czym mówimy to jak wytłumaczyć fakt, że drużyna poprzedni sezon skończyła na jedenastym miejscu w tabeli, a obecnie zajmują miejsce piąte? Oczywiście warto przypomnieć, że na jesieni pierwsza liga liczyła jedenaście drużyn, a obecnie osiem, co tylko podnosi rangę osiągnięć ‘Transformersów’. Przejdźmy jednak do meczu, bo to o nim powinna być relacja. Wydaje nam się, że spotkanie przeciwko Prototype Volleyball było meczem o ‘być albo nie być’ dla drużyny Straży Pożarnej. Ci, przed spotkaniem tracili trzy oczka do przedostatniego w tabeli Speednetu więc wygrana w stosunku 3-0 dawałaby im tyle samo punktów. Tyle teorii. Praktyka okazała się być dość bolesnym doświadczeniem dla ‘Mundurowych’. O ile w pierwszym secie prezentowali się naprawdę dobrze, a w wygranej Prototype pomogło szczęście to w kolejnych odsłonach na parkiecie rządziła już tylko jedna drużyna. Umówmy się, przeciwko tak dobrze dysponowanym ‘Transformersom’ nie tylko Straż miałaby kłopoty. Zawodnikom w ciemnych trykotach wychodziło niemal wszystko. Kiedy trzeba było to piłkę… nogą wystawił Paweł Szafran, a chwilę później punktowym blokiem popisał się jeden z jego współpartnerów. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 3-0 dla Prototype, co sprawiło, że drużyna zapewniła sobie utrzymanie w elicie. Jeśli chodzi o ‘Mundurowych’ wydaje nam się, że chyba tylko cud mógłby sprawić, że drużyna się utrzyma.

Prototype Volleyball – BES-BLUM Kraken Team

Gdy w przedmeczowej zapowiedzi wskazaliśmy drużynę Prototype Volleyball jako faworyta starcia przeciwko BES-BLUM Kraken Team to nie mieliśmy zbyt dużego problemu, aby znaleźć osoby, które delikatnie ujmując, twierdziły, że się mylimy. My wiedzieliśmy jednak, że drużyna Prototype w ostatnim czasie to inna ekipa niż ta, która w poprzednim sezonie przegrywała mecze ważne w kontekście układu tabeli. Gracze ‘Transformersów’ stawili się pod salą treningową na długo przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Gdy po przebraniu przez kilkanaście minut się rozgrzewali, nie dało się ukryć, że coś tu nie gra. Po przeciwnej stronie siatki… brakowało przeciwników. Po chwili, Ci dotarli jednak na salę i nie wiemy czy wynikało to właśnie ze spóźnienia, a co dalej za tym idzie pewnej dekoncentracji, ale to gracze Tomasza Nurzyńskiego weszli lepiej w mecz. W pierwszej jego części zdołali nawet wypracować sobie pięciopunktową przewagę. Z czasem ich przeciwnicy – BES-BLUM zaczęli wyglądać coraz lepiej i udało im się w końcówce wyrównać. Mimo to, po walce na przewagi, musieli uznać wyższość przeciwnika po tym, jak jeden z graczy zaatakował piłkę wystawioną palcami przez libero znajdującego się w polu ataku, za co sędzia przyznał punkt przeciwnikom. Drugi set, podobnie jak pierwszy, był dość wyrównany do pewnego momentu. Z czasem drużyna Prototype wyszła na prowadzenie 19-14 i wydawało się, że zakończenie tej odsłony będzie czynnością równie wymagającą co oderwanie wieczka od jogurtu. Mimo to, ich przeciwnicy zaczęli gonić wynik, ale było już za późno. Ostatnia odsłona zaczęła się lepiej dla BES-BLUM. Na początku tej partii trzema asami serwisowymi z rzędu popisał się środkowy drużyny – Mateusz Specht, który był w tym elemencie świetnie dysponowany. Z czasem ich przeciwnicy doprowadzili do wyrównania 10-10 i kilka błędów własnych sprawiło, że wyszli na prowadzenie. Po chwili przewaga ta stawała się coraz większa i ostatecznie Prototype ograło rywala do 15.