Liga: Pierwsza Liga - Jesień 2021

BES-BLUM Kraken Team – Szach-Mat

Sytuacja obu drużyn przed rozpoczęciem spotkania była w miarę jasna. BES-BLUM Kraken Team już wcześniej wiedział, że zagra w grupie spadkowej. Ich przeciwnicy byli tego niemal pewni. Musiałaby się wydarzyć totalna katastrofa, aby ‘Szachistów’ mogło zabraknąć w grupie mistrzowskiej. Tą katastrofą byłaby wysoka porażka z Krakenem w wymiarze 0-3. Aby zapewnić sobie grupę mistrzowską, drużyna Dawida Kołodzieja musiała wygrać choć jednego seta. Z drugiej strony, chyba nie to było celem drużyny. Wydaje się, że ambicją ‘Szachistów’ jest miejsce na podium. Cóż, w czwartkowy wieczór drużyna sobie ten cel nieco skomplikowała. Wszystko za sprawą tego, że Szachiści stracili punkt z ostatnią drużyną w ligowej tabeli. Początek meczu nie wskazywał jednak na to, że mogłoby się to wydarzyć. Szach-Mat po dobrej grze, szczególnie w drugiej połowie seta, wyszedł na kilkupunktowe prowadzenie, którego już nie wypuścił. Blok Łukasza Ceyrowskiego kończący seta był potwierdzeniem, że za kilka dni, ‘Szachistów’ zobaczymy w elicie walczących o medale. Kto wie, być może w jakiś sposób wpłynęło to na drużynę w czarnych koszulkach. W drugim secie w ich grze pojawiło się sporo nonszalancji na co, co rusz denerwował się kapitan drużyny – Dawid Kołodziej. Śmiechy, żarty, la zabawa. Cóż, tak się seta nie da wygrać. Trzeba oddać uczciwie, że i Kraken im zadania nie ułatwił, bowiem grał naprawdę dobrą i ciekawą dla oka siatkówkę. Finalnie, seta wygrali podopieczni Ryszarda Nowaka. Ostatnia odsłona od samego początku była bardzo wyrównana. Dość powiedzieć, że żadna ze stron nie zdołała w trakcie seta wypracować sobie trzypunktowej przewagi. Finalnie set zakończył się zwycięstwem ‘Szachistów’ do 19.

EviRent – Eko-Hurt

Na to spotkanie nie trzeba było nikogo specjalnie zapraszać. Poza tym, że mecz interesował obie uczestniczące w nim drużyny to na dodatek, na wynik nerwowo, z kalkulatorami w dłoniach spoglądała drużyna Volley Gdańsk. Jeśli bowiem EviRent wygrałby spotkanie 3-0 to o podziale na grupy mistrzowską oraz spadkową wpływ miałyby małe punkty. Mimo, że już brzmi to absurdalnie, jedziemy dalej. Po tym, jak w spotkaniu mistrz poprzedniego sezonu sięgnął po komplet oczek okazało się, że o tym, że to Eko-Hurt zagra w grupie mistrzowskiej zadecydował… jeden mały punkt. Niesamowite, ale prawdziwe. Samo spotkanie rozpoczęło się lepiej dla faworyzowanej drużyny EviRent (6-3). Od tego momentu, do samej końcówki seta, mistrz sezonu utrzymywał minimalną przewagę. Pod koniec seta, ‘Hurtownicy’ zminimalizowali stratę do jednego oczka (19-18), ale będący ostatnio w doskonałej dyspozycji – Maciej Mozol dwoma punktami ze skrzydła, zabił nadzieje rywali na wygraną seta. W drugim secie, EviRent dzięki bardzo dobrej grze zdołał wyjść na wysokie prowadzenie (18-11). Z czasem zaczęli oni popełniać jednak sporą liczbę błędów, przez co w końcówce zrobiło się bardzo nerwowo (19-18). Po atakach wspomnianego Maćka Mozola oraz Daniela Godlewskiego, EviRent zdołał wyjść z opresji i wygrać seta do 19. Ostatnia odsłona nie przyniosła już większych emocji. Inaczej – przyniosła, ale już po zakończeniu meczu, po którym gracze Eko-Hurt wzięli w ręce telefony, po czym dowiedzieli się, że już w poniedziałek zmierzą się w grupie mistrzowskiej. Niesamowite.

BES-BLUM Kraken Team – Sprężystokopytni & Kitku

Zestawienie ze sobą obu zespołów sprawiało, że nie tylko mieliśmy okazję oglądać najdłuższe nazwy drużyn, ale również to, że jedna z ekip miała okazję do tego, by przełamać koszmarną serię porażek z rzędu. Przypomnijmy, że zarówno BES-BLUM Kraken Team jak i Sprężystokopytni w obecnym sezonie jeszcze ani razu nie wygrali. Mimo to, forma drużyn w poprzednich meczach wyraźnie zwyżkowała, a w związku z tym uznaliśmy, że potencjalnie będzie to ciekawe i wyrównane starcie. Jako faworyta spotkania wskazaliśmy jednak Sprężystokopytnych, którzy w naszym przekonaniu mieli więcej argumentów sportowych. Cóż, nasza predykcja spełniła się połowicznie, bo o ile S&K wygrało mecz to nie doszło ani do podziału punktów, ani spotkanie nie było wyrównane. Mecz, lepiej rozpoczęli Sprężystokopytni. Po trzech punktach zdobytych na początku przez Michała Szymańskiego, ‘Niebiescy’ prowadzili już 5-2. Z czasem ich przewaga się powiększała. Kiedy po asie serwisowym Wojtka Kiełba, na tablicy wyników pojawiło się 15-7, wiedzieliśmy, że był to koniec emocji w tej partii. Drugi set rozpoczął się od wyrównanej walki, która doprowadziła nas do stanu 8-8. Z walki ‘łeb w łeb’ pierwsi wypisali się Sprężystokopytni, którzy po chwili zdobyli pięć punktów z rzędu, doprowadzając do stanu 13-8. Przewaga ta pozwoliła ‘Niebieskim’ na spokojnie dowiezienie wyniku do końca seta. Patrząc wyłącznie na wynik trzeciego seta, można by odnieść mylne wrażenie, że był on najbardziej wyrównanym fragmentem gry. Nic bardziej mylnego. Sprężystokopytni po ataku Michała Ryńskiego, który wrócił na ‘bombę’ prowadzili 11-6. Dalsza część seta to pełna kontrola poczynań boiskowych i wygrana do 16, a całego meczu 3-0. Komplet punktów sprawił, że Sprężystokopytni wciąż mają szansę na to, by utrzymać się w lidze.

Volley Gdańsk – Epo-Project

Przed spotkaniem wiadome było to, że podział punktów nie będzie satysfakcjonował żadnej ze stron. Dla obu ekip liczył się tylko komplet punktów. Faworytem w naszych oczach była ekipa Volley Gdańsk. Wpływ na taki stan rzeczy miało kilka czynników. Najważniejszym była obecna forma obu drużyn, która w ostatnim czasie się jakby zamieniła. Przypominamy, że początek sezonu w wykonaniu Epo był naprawdę dobry. W pewnym momencie wydawało się abstrakcyjne to, że ‘Dumy Żukowa’ mogłoby zabraknąć w grupie mistrzowskiej. Ich przeciwnicy – Volley Gdańsk początek mieli wręcz odwrotny. Po spotkaniu z AVOCADO dość głośno mówiło się o tym, że ‘żółto-czarni’ nie tylko znajdą się w grupie spadkowej, ale na dodatek będą mieli problem z tym, aby się utrzymać. Po miesiącu obie te rzeczy się mocno zdezaktualizowały. Dzięki trzeciej wygranej Volley Gdańsk za komplet punktów, drużyna wciąż ma dużą szansę na to, aby znaleźć się w grupie mistrzowskiej. Sytuacji Volleya nie zmienia nawet to, że obecnie znajdują się oni na szóstym miejscu w tabeli. Jeśli zarówno Szach-Mat, jak i Eko-Hurt przegrają najbliższe spotkania 0-3 to o tym, która z ekip zagra w grupie mistrzowskiej, zadecydują małe punkty. Z kronikarskiego obowiązku – słówko o meczu. Od pierwszego gwizdka sędziego to Volley miało przewagę i nie boimy się tego napisać – było o co najmniej klasę lepszą drużyną od Epo. Duma Żukowa była tego dnia bezzębna, a tak grając przeciwko trzykrotnemu mistrzowi SL3, wygrać się po prostu nie da.

Speednet – Eko-Hurt

O tym, jak szalenie ważnym meczem dla obu drużyn było bezpośrednie starcie niech świadczy fakt, że obie ekipy dopisały przed meczem po dwóch graczy. Ekipa Speednetu sięgnęła po mającego na swoim koncie jedno spotkanie w SL3 – Grzegorza Surtela oraz… Wojtka Grzyba. Jeśli chodzi o ‘Hurtowników’ to skład drużyny zasilili doskonale znani w obozie Speednetu – Łukasz Żurawski oraz Aleksander Lech. Jeśli chodzi o nowe nabytki to w poniedziałkowy wieczór mieliśmy okazję oglądać tylko tych po stronie Eko-Hurt. Sam mecz, tak jak wspominaliśmy, miał ogromne znaczenie dla układu tabeli. Speednet wygrywając mecz za komplet punktów zniwelowałby stratę do lidera na jedno oczko. Jeśli chodzi o Eko-Hurt to drużyna Konrada Gawrewicza wciąż nie ma zapewnionego bytu w grupie mistrzowskiej. W związku z tym, można śmiało powiedzieć, że jeszcze nigdy tyle drużyn nie kibicowało Speednetowi, co w poniedziałkowej rywalizacji. Ta rozpoczęła się… od trzech bloków Grzegorza Gnatka w bardzo krótkim odstępie czasu, po którym było 5-1 dla Speednetu. Mimo tak mocnego uderzenia, Eko-Hurt zdołał się błyskawicznie podnieść i doprowadzić do wyrównania 7-7. Od tego momentu do samego końca trwała zażarta rywalizacja, która zakończyła się happy-endem dla Speednetu (21-19). Druga odsłona również była wyrównana, ale tylko do pewnego momentu (11-11). Drugą część seta ‘Różowi’ całkowicie przespali, albo inaczej. Nie byli w stanie zatrzymać Eko-Hurt, który zagrał na bardzo wysokim poziomie. Finalnie set ten padł łupem Eko-Hurt 21-13. Decydująca o wygranej odsłona rozpoczęła się idealnie dla Speednetu. Po czterech punktach duetu Gnatek&Grzelak, ‘Różowi’ prowadzili 5-1. Od tego momentu, do samego końca ‘Różowi’ kontrolowali przebieg boiskowych wydarzeń i w pewny sposób wygrali tę partię do 14. Na koniec pewna refleksja. Są takie mecze, w których wynik nie zadowala żadnej ze stron. Takim właśnie starciem był mecz Speednetu z Eko-Hurt.

Speednet – AVOCADO friends

Na kilka minut przed rozpoczęciem meczu ze Speednetem, gracze AVOCADO nie byli największymi szczęściarzami w sali treningowej. Wszystko za sprawą tego, że byli oni świadkami tego, w jaki sposób zaprezentowała się Trójmiejska Strefa Szkód w meczu, w których ich rywalami była ekipa Szach-Matu. W skrócie – wygrana TSS komplikowała sytuację ‘Wegan’. Aby znaleźć się w grupie mistrzowskiej, AVOCADO musiało wygrać spotkanie ze Speednetem, co umówmy się – prostym zadaniem nie było. Początek meczu rozpoczął się od prowadzenia faworyta – Speednetu (9-5). Kilkupunktowa przewaga po chwili została jeszcze powiększona (16-10), co w konsekwencji oznaczało, że emocji w tym secie już na pewno nie zobaczymy. Tych, nie brakowało za to w drugiej odsłonie. Mimo, że na początku wydawało się, że Speednet zrealizuje scenariusz z pierwszego seta (8-5) to z czasem coraz lepiej zaczynali sobie radzić ‘Weganie’, którzy doprowadzili do wyrównania 11-11. Od tego momentu do ostatniego gwizdka sędziego w tej partii mieliśmy grę punkt za punkt, którą ostatecznie na swoją stronę przechylili ‘Weganie’. Należy zauważyć, że w końcówce tej partii obie drużyny miały swoje szansę na pomyślne zakończenie, ale szczęście w tym przypadku sprzyjało ‘Weganom’. Ostatni set nie był już tym, który będziemy wspominać po latach. Szczerze powiedziawszy, najciekawszymi momentami były… kłótnie z sędzią. Jako, że Redakcja w życiu przesędziowała niemal tysiąc spotkań (piłka nożna) to uważamy, że kartka pokazana nieco wcześniej ostudziłaby niepotrzebne emocje. Finalnie skończyło się wynikiem 2-1 dla Speednetu, co umówmy się, nie satysfakcjonuje żadnej ze stron. Mimo, że przez bardzo długi czas wydawało się, że AVOCADO zagra w grupie mistrzowskiej, na finiszu zostali wyrzuceni za burtę.

Trójmiejska Strefa Szkód – Szach-Mat

To jest wręcz niewiarygodne. Nie wiemy nawet jak to opisać słowami. Pisaliśmy o tym wielokrotnie, ale się powtórzymy. W wielkim skrócie – Trójmiejska Strefa Szkód rozpoczęła obecny sezon bardzo słabo. Po czterech rozegranych meczach, TSS miał cztery porażki i wszyscy, łącznie z Redakcją widzieliśmy ich już w strefie spadkowej. I co? TSS postanowił wygrać pięć kolejnych spotkań. Finisz w wykonaniu ‘Tuffików’ był wręcz niewiarygodny. W ostatnim meczu rundy zasadniczej, ekipa Mateusza Woźniaka rozbiła Szach-Mat 3-0. Co więcej, styl, w którym tego dokonali był naprawdę wielki, o czym napiszemy za chwilę. Obecna sytuacja w tabeli może się jeszcze zmienić i faktycznie TSS może wylądować jeszcze na aucie, ale tak czy siak. W naszym odczuciu mogą czuć się moralnymi zwycięzcami, bowiem zrobili wszystko, by znaleźć się w grupie mistrzowskiej. Teraz karty są w rękach innych graczy. Jeśli chodzi o sam mecz to drużyna TSS-u dość szybko przejęła inicjatywę. To oni objęli prowadzenie w pierwszym secie 10-5, dzięki czemu kontrolowali przebieg gry i wygrali partię do 14. Drugi set zbytnio się nie różnił. Szach-Mat popełniał zdecydowanie większą liczbę błędów własnych od swoich rywali, w efekcie czego przegrali do 15. Liczba zepsutych piłek czy zagrywek w pewnym momencie była wręcz zatrważająca. Ostatnia odsłona do stanu 8-8 była wyrównana, ale później to będąca ostatnio w świetnej formie ekipa Trójmiejskiej Strefy Szkód wyszła na prowadzenie 14-9. Taka zaliczka pozwoliła im na spokojne dowiezienie wyniku i wygranie seta do 16. Brzmi to dość niewiarygodnie, ale po wygranej TSS wskoczył na… trzecie miejsce spychając chociażby ‘Szachistów’. Ci drudzy, pod koniec rundy zasadniczej sami nawarzyli sobie piwa. Nadal wszystko w ich rękach, ale gdyby zabrakło ich w grupie mistrzowskiej to byłaby to ogromna niespodzianka.

Eko-Hurt – Volley Gdańsk

Ostatni okres, mówiąc najdelikatniej jak się da, nie był najlepszym czasem drużyny Volley Gdańsk w historii ich występów w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta. Dość powiedzieć, że po ostatnim spotkaniu sporo mówiło się o tym, że Volley Gdańsk mógłby nawet spaść z elity. Jak widać, atmosfera z jaką do spotkania przystępowała ekipa ‘żółto-czarnych’, nie była zbyt dobra. Wtorkowe spotkanie miało być jednak inne od tych poprzednich. Zdaje się, że w ekipie Volley Gdańsk zdano sobie sprawę, że to, co w poprzednich sezonach niosło drużynę, wtedy kiedy jej nie szło to świetna atmosfera oraz wsparcie i doping kolegów przebywających na ławce. W meczu z Eko-Hurtem tego nie zabrakło. Po spotkaniu możemy śmiało napisać, że było to zdecydowanie najlepsze spotkanie ‘żółto-czarnych’ w obecnym sezonie. Volley Gdańsk zagrał wreszcie na miarę swoich możliwości. Początek meczu lepiej rozpoczęli gracze VG. Po skutecznym ataku przyjmującego – Piotra Ścięgosza, Volley objął prowadzenie 7-4. Mimo, że z czasem, po błędzie w ataku VG, Eko-Hurt doprowadził do wyrównania 9-9 to jednak druga część seta należała już do trzykrotnych mistrzów SL3, którzy wygrali go do 14. Druga odsłona była do pewnego momentu bardzo wyrównana i emocjonująca. Przy stanie 14-14 na zagrywce stanął środkowy Volley Gdańsk – Michał Pysz, który wyprowadził swoją drużynę na trzypunktowe prowadzenie (17-14). Zaliczka wypracowana w tak kluczowym momencie wystarczyła do tego, by wygrać seta do 16. W połowie ostatniego seta to ‘Hurtownicy’ prowadzili (11-10). Niestety dla nich, po długim przestoju Volley zdołał zdobyć kolejne sześć punktów, dzięki czemu na tablicy wyników pojawiło się 11-16. Pięciopunktowa zaliczka ponownie wystarczyła do tego, by wygrać seta i cały mecz 3-0. Rollercoaster emocji u ‘żółto-czarnych’ trwa. Dopiero co drużyna miała uzasadnione prawo martwić się o utrzymanie. Obecnie obmyślają oni wszystkie możliwe scenariusze do tego, by znaleźć się w grupie mistrzowskiej.